18.05.2004
Od wielu lat bardzo chorowałam na stawy. Nie pamiętam już jak to się zaczęło, ale ból coraz bardziej był dokuczliwy. Stawy biodrowe i kolanowe, coraz bardziej utrudniały mi poruszanie się. Coraz trudniejsza stała się jazda rowerem, wchodzenie po schodach wyciskało łzy w oczach a już prawdziwy koszmar był w nocy gdy chciałam przekręcić się z boku na bok lub po prostu podnieść się. Cały czas byłam na środkach przeciwzapalnych i przeciwbólowych. Jednak ból towarzyszył mi na co dzień i nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogłabym zostać uzdrowiona. Moje myślenie Wyglądało Tak: Gdyby Bóg chciał, żebym była zdrowa to by mi nie zesłał tej choroby.
Widocznie taka jest wola Boga. Gdy Jezus mnie odnalazł, pojawiła się nutka nadziei na uzdrowienie, jednak szybko mi przeszło: jest tyle ludzi lepszych ode mnie, bardziej wierzących, gdzie mi do nich a oni nie zostali uzdrowieniu to niby ja miała bym być uzdrowiona. Próżno się łudzić. Pewnie to by była pycha, gdybym myślała, że mnie Jezus uzdrowi. I tak minęły kolejne dwa lata. Do moich dolegliwości doszła jeszcze „DNA MOCZANOWA” i „ZAPALENIE ŻYŁ GŁĘBOKICH”, Czasem ból był tak silny, że nie mogłam ścisnąć noża by ukroić sobie chleba ani przenieść szklankę z herbatą, bo dłonie były też całe obolałe. Czasem nie mogłam wyjść z domu bo na spuchnięte stopy, żadne buty nie chciały wejść. Nie poddawałam się, nie mogłam, brałam leki i pracowałam. Coraz bardziej zbliżałam się do Jezusa. Któregoś dnia dostałam namiar na stronę www.poznajpana.org ( Wtedy jeszcze inny adres). Zaczęłam czytać artykuły o uzdrawianiu, przeżyłam szok. Myśli goniły jedna za drugą, czy to możliwe, żeby była to prawda? Jeśli tak to i ja mogę żyć normalnie, tylko czy mnie na to stać? Czy ja tak potrafię? Nie, to nie jest możliwe. Ja nie mam takiej wiary. Pod koniec marca mój kościół prowadził ewangelizacje w mieście. Nigdy nie byłam na takiej ewangelizacji. Postanowiłam pojechać, pomysł jednak był nienajlepszy, bo już po 30 min. nie mogłam wytrzymać z bólu, odeszłam na bok i rozpłakałam się jak małe dziecko. Bracia spostrzegli, że coś jest ze mną nie tak, po chwili wkładali na mnie ręce i modlili się. Ból zelżał, ale potem powrócił ponownie. Na pytanie jednego z braci z wielkim żalem odpowiedziałam, że widocznie Jezus mnie nie chce uzdrowić. Minęły dwa tygodnie, na niedzielnym nabożeństwie, starszy zboru mówił o niesamowitej wierze młodzieńców.
Dan. 1:8
8. Lecz Daniel postanowił nie kalać się potrawami ze stołu królewskiego ani winem, które król pijał. Prosił więc przełożonego nad sługami dworskimi, by mógł się ustrzec splamienia.
(BW)
Zafascynował mnie następujący werset:
Dan. 1:11-13
11. Wtedy Daniel rzekł do nadzorcy, którego przełożony nad sługami dworskimi ustanowił nad Danielem, Ananiaszem, Miszaelem i Azariaszem: 12. Zrób próbę ze swoimi sługami przez dziesięć dni. Niech nam dadzą jarzyn do jedzenia i wody do picia, 13. Potem przypatrzysz się nam, jak wyglądamy i jak wyglądają młodzieńcy, którzy jadają pokarm ze stołu królewskiego i według tego, co zobaczysz, postąpisz ze swoimi sługami.
(BW)
Słuchałam z otwartymi ustami. Jaką ci chłopcy mieli wiarę, przecież wcale tak nie musiało być, a gdyby Jezus ich nie wysłuchał. Serce waliło mi jak młotem na słowa, dźwięczały w uszach jeszcze kilka dni. 9 kwietnia wyjechałam do Radości na „Kurs Poradnictwa Rodzinnego”, wysiadłam z autobusu i zapytałam o drogę do seminarium. Przez moment wydawało mi się, że tracę grunt pod nogami, 4,5km pieszo, ja przecież tam nie zajdę, to niemożliwe. Jeszcze ta ciężka torba. Boże, co robić? W głowie chaos, nie mam za dużo pieniędzy by zamówić taxi, dojść nie dojdę, jedyne co mogę zrobić to wracać do domu. Zaczęłam się modlić, po chwili przypomniało mi się wszystko,co przeczytałam wcześniej na stronach www.poznajpana.org, że przecież Jezus chce mnie uzdrowić, tylko czy ja daję Bogu możliwość uzdrowienia? Potrzebna jest tylko wiara, a ja jak się zachowuję? A ten werset z ks, Daniela?
Zaczęłam prosić Jezusa o uzdrowienie, (przechodnie chyba mieli niezły widok) płakałam i nagle moja modlitwa zmieniła się na dziękczynną. ZACZĘŁAM DZIĘKOWAĆ JEZUSOWI ZA UZDROWIENIE BO POCZUŁAM W SERCU OGROMNĄ RADOŚC I POKÓJ. Tak naprawdę to nie wiem, co było pierwsze. Po chwili wzięłam torbę i poszłam , w sercu wielbiąc mojego Pana. Kiedy dotarłam na miejsce nie czułam najmniejszego bólu , byłam tylko spocona, bo było gorąco. W pokoju podziękowałam Jezusowi, wzięłam prysznic, porozmawiałam ze współlokatorką i już miałam iść na zajęcia, gdy pojawiły się złe myśli: No tak doszłam, w tej chwili adrenalina działa i nic nie boli, ale pewnie noc będzie straszna. Przeraziłam się tych myśli, wiedziałam, że to nie od Boga, pomodliłam się i już z pokojem w sercu poszłam na zajęcia. Po rozpoczęciu wykładowca poprosił byśmy otworzyli materiały, które otrzymaliśmy, wtedy zorientowałam się, że zostawiłam w pokoju okulary. No, trudno przeczytam potem, zobaczę tylko gdzie to jest. Ojej, chyba jakieś wielkie litery bo wszystko widzę. Otwieram biblię i nie wierzę, mogę czytać bez okularów. To niesamowite, nie wiem, co myśleć, mogę tylko dziękować Jezusowi za uzdrowienie. Łzy kapią jak groch, serce przepełnione radością. Po zajęciach wracam do pokoju, tu złe myśli nachodzą znowu, nie daję sobie rady. Wychodzę z pokoju, idę na spacer, zaczęłam gromić moce ciemności, bo wtedy wiedziałam, że jestem zdrowa, tylko zły chce zachwiać moją wiarą. Za 4 dni będzie miesiąc od tego wydarzenia, mnie nic nie boli, funkcjonuję bez leków przeciwbólowych, przesypiam noce spokojnie, Mogę jeździć rowerem, wchodzić po schodach bez bólu. Co jakiś czas w chwili słabości pojawia się namiastka bólu, ale gdy zgromię złe moce, natychmiast wszystko mija. Gdybym to co napisałam, przeczytała kilka miesięcy temu, powiedziała bym, że to napisał ktoś niespełna rozumu.
Ale dziś……………..