David VanCronkhite
Zmiany są nieuniknione, szczególnie wtedy, gdy zderzają się królestwa. Królestwa ludzkie są poddawane straszliwemu wstrząsaniu, a powód jest jeden: Ojciec Królestwa Bożego jest kocha Swój lud. Te potrząsanie odbywa się dlatego, że nas kocha, a nie dlatego, że jest na nas zły. Księga mówi, że powoli rozpala się gniew Jego. Nie można Go zaskoczyć odrzuceniem i chęcią powrotu do niewoli, jak Izraelici, których pociągał smak i zapach czosnku i cebuli.
Zmiana jest konieczna, ponieważ, gdzieś po drodze my sami, podobnie jak Izraelici, przestaliśmy szukać Boga i ufać Mu. Straciliśmy Ojca, a tracąc Go zrzekliśmy się najcenniejszego daru, który przyszedł zapowiedzieć Jezus: „Przyszedłem głosić Królestwo, dlatego muszę chodzić od miasta do miasta”. On chciał uwolnić zniewolonych służeniu religijnym, ekonomicznym i politycznym systemom ludzkim, które okradają Go z naszych serc. Bóg kocha na tyle, żeby zabrać mnie „na morze” na kilka lat, abym stracił swoją tożsamość, która ukrywała się w służbie, kościele, działalności, aby wykazać się przed Bogiem i człowiekiem. Kochał bardzo króla Nabukadnezara, tak bardzo, że zamienił go w zwierzę na siedem lat, na wyrzutka największego królestwa w historii, które sam stworzył i którym rządził. Ten wstrząs naprawdę należy do najbardziej dramatycznych, jakie zostały zapisane.
Nabukadnezar był świadkiem wspaniałej służby Daniela i wiedział, że widział Boga, który rządzi kosmosem:
„Nebukadnesar, król, do wszystkich ludów, plemion i języków, które mieszkają na całej ziemi: Pokój wam! Postanowiłem oznajmić o znakach i cudach, których na mnie dokonał Bóg Najwyższy: Jakże wielkie są jego znaki, jakże potężne jego cuda! Jego królestwo jest królestwem wiecznym, a jego władza z pokolenia w pokolenie” Daniel 3:31-33.
Król ogłosił to pod wpływem siły chwili, w której obawiał się o swoje życie i zdumiał nad Bogiem, który zarówno daje sny i wizje, jak i ich wyjaśnienie, całkowicie wierzył w to, co powiedział. Wiedział dobrze, że ten Bóg jest znacznie potężniejszy od niego samego i że mógł czynić cuda i znaki, o których król mógł tylko śnić. Zrozumiał, że Królestwo Boże jest wieczne, że trwa z pokolenia w pokolenie, podczas gdy jego mogło się rozpaść wraz z jego śmiercią. Problem polegał na tym, że Nebukadnezar nie znał Boga. On znał Boga Daniela, który jeszcze nie stał się Bogiem Nebukadnezara. Bóg umiał przejrzeć całą gadaninę króla, a inni nie. Bóg potrafił wejrzeć w serce i wiedział o tym, co tam widoczne. Król zbyt mocno pokładał zaufanie w moc i władzę swego własnego królestwa. Jakkolwiek wielki i potężne było, nie sięgało do pięt Królestwa Bożego.
Zbyt spoufaleni z Bogiem, którego nie znamy
Człowiek numer jeden na ziemi głośno twierdził, że zna Boga, a Bóg wiedział, że on kłamie. Jest to nieco podobne do tego, co Bobby Conner ogłosił kilka lat temu tłumowi zebranemu na wielkim zgromadzeniu: „Wy wszyscy za bardzo jesteście spoufaleni z Bogiem, którego nawet nie znacie”.
Lata później odkryłem to, że Bobby mówił do mnie, o mnie. Podobnie jak Nabukadnezar, ja sam używałem tego całego właściwego słownictwa i poznania o Bogu. Znaki i cuda miały miejsce, jak powiedział Jezus: ślepi odzyskiwali wzrok, głusi słuch, chorzy byli uzdrawiani, a dobra nowina (tak, jak ją rozumiałem) była głoszona ubogim. Ale w tym wszystkim nie miałem relacji z Bogiem, którego głosiłem.
Biorąc pod uwagę teologię, powinienem był znać Boga, ponieważ pomodliłem się „modlitwą grzesznika” gdzieś w latach 70tych, lecz dla mnie, i wielu innych, ta teologia stała się więzieniem. Nie zgadzała się z naszym doświadczeniem, choć twierdziliśmy że się zgadza, aby nie unikali nas przyjaciele, rodzina i zgromadzenie, zawstydzeni przez nasze własne religijne systemy za to, że nie wierzymy, we wszystko, w co oni wierzą. Nagle ten wykrzywiony religijno/polityczny zakręt stał się gruntem, na którym przestaliśmy jedni od drugich przyjmować zaproszenia do przyjaźni, przestaliśmy się przyjaźnić z tymi, których Bóg umieścił w naszym sąsiedztwie, abyśmy ich kochali.
Wielu z nas jest tak zamroczonych i bezpiecznych w swych współczesnych religijnych teologiach, że wygląda na to, że potrzeba łamania serca razy czy dwa, abyśmy w końcu odkryli kim jesteśmy przed Bogiem. Jego nie interesuje to, co człowiek myśli czy mówi, On jest zainteresowany tym, jaki jest stan naszych serc wobec Niego.
Nie ma miłości – nie ma respektu
Przeżywając swoje 'doświadczenie Nebukadnezara’ odkryłem to, jak bardzo mało bojaźni Bożej/respektu miałem, ponieważ nie miałem pojęcia o tym, jak bardzo mnie kocha. Och, bałem się Go i bałem się odebrać swój sąd za najmniejszy grzech i pomyłkę, lecz dla Niego przede wszystkim liczyła się moja relacja i tożsamość w Nim.
Moje domysły na temat Boga i brak zrozumienia Jego królestwa sięgały tak głęboko, że musiałem zaczynać grzebania w mojej teologii. Zastąpiłem respekt dla Boga i tajemnicę totalnie nadnaturalnego i relacyjnego Królestwa, jakimś dobry, choć nietrwałym, materiałem. Ewangelizacja, znaki i cuda, wzrost kościoła; proroctwa i uczniostwo; budowanie duchowej rodzin i takie tam. To wszystko dobre lecz spoczywające na wątpliwym fundamencie, który już trząsł się.
Gdy raz rozpoznałem Bożą miłość i dobroć dla mnie, w swoich własnych relacjach z innymi odkryłem tych, którzy potrafili dostrzec Boga we mnie wtedy, gdy ja nie mogłem. Kochali mnie pomimo niezgody w różnych sprawach i moich błędnych dróg, a Pan używał wszystkich do wypełnienia swego zadania. To czego chciał Bóg, to przyprowadzić mnie do domu, do miejsce wzrastającej relacji na fundamencie miłości nie tylko z wszechpotężnym Bogiem i Stworzycielem, lecz z moim Ojcem, Kochankiem mojej duszy.
Dni mojego pobytu na morzu kończyły się, a ja nie wiedziałem o tym. Skończyły się tak nagle i tajemniczo, jak zaczęły. W czasie tych samotnych lat, uświadomiłem sobie to samo, co dotarło do Nabukadnezara. PO siedmiu latach włóczenia się po pustyni jak zwierzę, na pastwiskach ziemi, którą kiedyś rządził, doszedł do wniosku:
„jego władza jest władzą wieczną, a jego królestwo z pokolenia w pokolenie. A wszyscy mieszkańcy ziemi uważani są za nic, według swojej woli postępuje z wojskiem niebieskim i z mieszkańcami ziemi. Nie ma takiego, kto by powstrzymał jego rękę i powiedział mu: Co czynisz? …Teraz ja, Nebukadnesar, chwalę, wywyższam i wysławiam Króla Niebios, gdyż wszystkie jego dzieła są prawdą i jego ścieżki są sprawiedliwością. Tych zaś, którzy pysznie postępują, może poniżyć” (Daniel 4: 31,32,34).
Pierwszy krok ku wyjściu na wolność z morza to pierwszy krok ku naszej następnej podróży, ale czyż nie o to chodzi w życiu z naszym Bogiem? O podejmowanie kolejnych kroków wiary i spotykanie się z nieznanym? Jakże zdumiewająca jest podróż, do której nas powołał: obserwować Boga, jak objawia Siebie Samego jako Boga miłości i powierza nam Swoje Królestwo miłości na ziemi.
David VanCronkhite