Ed Cyzewski
Jest taki święty gral, którego ewangeliczne chrześcijaństwo poszukuje. Jest to dążenie, które pochłania mnóstwo czasu i pozostawiło za sobą wielu zmaltretowanych wierzących po obu stronach drogi. Sam poświęcałem mój czas na ten wyścig przez wiele lat.
Jest to święte i sprawiedliwe dążenie do być jak najbardziej „biblijnym”. Jeśli ewangelicznym świecie nie jesteś „biblijny” to wyraźnie jesteś pod wpływem swoich grzesznych pragnień bądź naszej złej kultury.
O ile wyraz „biblijny” może technicznie oznaczać „będący pod wpływem Biblii”, stał się on kodem oznaczającym „posiadanie jednego i jedynego sposobu interpretacji Biblii w danej sprawie”. W naszej gorliwości postępowania zgodnego z nauczaniem pism, szukaliśmy ostatecznego, raz na zawsze, sposobu czytania księgi, która zawsze była pracą postępującą.
W pewnym sensie, wszyscy chcemy być prowadzeni i informowani przez Biblię, jednak pościg za tym, aby być biblijnym często zamienia się w „Zdecydowanie i autorytatywnie wiem, jakie jest Boże patrzenie i lepiej, żebyś się ze mną zgadzał, bo inaczej będziesz niebiblijny”.
Jeśli nie zgadzam się z prezentowaną „biblijną” perspektywą to odrzuciłem Bożą prawdę. Możliwość niejasności zostaje utracona, nawet jeśli niejednoznaczność jest w całej Biblii.
Chcesz biblijnego podejścia do rozwiązywania konfliktów?
Możesz nadstawić drugi policzek.
Lecz wtedy, Jezus mówi swoim uczniom, aby kupili miecze.
I bez względu na to czy chcesz nadstawić policzek, czy użyć miecza, Biblia mówi, aby słońce nie zachodziło nad twoim gniewem, lepiej więc, abyś przed zachodem słońca, natychmiast, doprowadził do pokoju. Jeśli słońce już zaszło, wyraźnie masz wielki problem.
Czy rzeczywiście? Jakoś nie tracimy snu z powodu tych detali.
Chcesz być biblijny w sprawach małżeństwa?
Możesz poślubić służącą swojej żony.
Nie ma konkubiny? Lepiej staraj się o tą jedną.
Po czym znowu, mężczyźni powinni starać się kochać swoje żony, jak Chrystus ukochał kościół. Powinienem dodać, że każdy jeden mąż powinien kochać swoją własną żonę. Musimy być szczegółowi w tych sprawach, jeśli mówimy o byciu „biblijnym”.
Chcesz biblijnego podejścia do pieniędzy?
Sprzedaj wszystko, co masz i rozdaj ubogim.
Po czym, znowu, masz płacić 10%, więc nie jestem pewien, jak to robić, jeśli wszystko, co posiadałeś, sprzedałeś.
Czy większość chrześcijan w ogóle
próbuje robić którąkolwiek z tych rzeczy?
Z jakiegoś powodu, nie. Nie słyszymy również o tym, aby zbyt wielu chrześcijan cierpiało na kryzys wiary, zamartwiają się, że posiadają za dużo pieniędzy.
Chcesz mieć właściwe podejście do kościoła?
Lepiej żeby mężczyźni nosili krótkie włosy, a kobiety nakrycia głów. To WYRAŹNIE nie jest kulturalne ograniczenie, ponieważ Paweł w swym stwierdzeniu cytuje przypadek Adama i Ewy w 1Kor 11. Używa tego samego ciągu logicznego, gdy zakazuje kobietom nauczać w 1Tym 2:11-15.
Czy też możemy po prostu mrugnąć do Pawła w sprawie długości włosów i nakryć głowy? Tak naprawdę to większość z nas właśnie to robi.
Z jakiegoś powodu większość chrześcijan nie ma żadnego problemu z odrzuceniem damskich czapek wiązanych pod szyją i rozpuszczaniem przez nie włosów, lecz podzieliliśmy się nad sprawą nauczania kobiet. Ironiczne, bo Paweł najmocniejsze zdanie wyraził co do okrycia głów:
„Może ktoś uważa za właściwe spierać się nadal, my jednak nie jesteśmy takiego zdania; ani my, ani Kościoły Boże” (1Kor 11:16).
Był taki czas, gdy poważnie zastanawiałem się na rozpoczęciem biznesu „Biblical Head Covering” („Biblijne nakrycia głowy”) rozreklamowania go w The Gospel Coalition.
Albo jesteś biblijny we wszystkim albo nienawidzisz Biblii, prawda?
Dochodzenie do definitywnej biblijnej odpowiedzi na wszystko nie jest zbyt łatwe, szczególnie dlatego, że Biblia sama w sobie nigdy nie miała funkcjonować jak podręczny przewodnik.
Ten sam Bóg, różne okoliczności
Jeśli pomyślisz o Biblii jako o przedstawieniu to zmieniają się okoliczności i liczne osoby, lecz w centrum całego przedstawienia jest jedna stała i to jest Bóg (z wyjątkiem Księgi Estery!). W miarę jak poszczególne sceny zmieniają się i nowe postacie spotykają się z nowymi wyzwaniami, Bóg oddziałuje na nich, zachowując pewne wartości i standardy w zależności od warunków.
Kiedy, na przykład, Bóg objawił się Izraelitom, pozwala im na posiadanie wielu żon i, pośród wielu innych kulturalnie akceptowanych norm, nakazuje składanie ofiar, co miało mieć centralne znaczenie dla sposobu oddawania czci. Wtedy, być „bilijnym” wyglądało zupełnie inaczej niż dziś.
Po służbie Jezusa, bycie biblijnym zmieniło się na monogamię i bardziej duchowe podejście do czczenia Boga. Istotą nigdy nie było znalezienie doskonałego zewnętrznego sposobu służenia Bogu. Przez całe Pismo wpleciona jest ta jedna główna myśl: czy Boży ludzie kochają Boga i kochają innych.
Nawet przy całym nadużywaniu i wszystkich niedoskonałościach patriarchatu, Prawo zawierało liczne zabezpieczenia strzegące kobiet. W przypadku uwielbienia, jedynym konsekwentnym biblijnym prawem było kochać Pana z całego serca, umysłu, duszy i siły.
Miejsce „biblijnego” Ducha Świętego
Jeśli pomyślisz o tym, jak dużo kościołów założył Paweł, można powiedzieć, że zdumiewające nie jest to, jak dużo napisał, ale to, jak dużo nie napisał. Nawet jeśli nie posiadamy kilku z jego listów do Koryntian, Paweł nie polegał głównie na swoich listach.
Gdy Jezus zostawił Swoich uczniów, nie polegał na spisanym słowie, aby utrzymać ich blisko przy sobie. Czy to nie dziwne? Jezus doprowadził do wypełnienia się tej starej małej obietnicy zwanej Zielone Święta i wszystko tak zostawił.
Nie chcę wywracać Biblii. Czytam ją codziennie. Istotą jest to, że sama Biblia nie wykona roboty bez Ducha Świętego w naszym życiu.
Jezus zaufał temu, że Duch Święty poprowadzi nas do wszelkiej prawdy i będzie nas utrzymywał w niej po Jego odejściu. O ile nie powinniśmy lekceważyć nauczania Pisma, ulotny system teologiczny nie zastąpi pracy Ducha wśród nas.
Nie ma czegoś takiego jak „biblijne” wykonywanie różnych rzeczy. Można tylko robić pewne rzeczy na podstawie informacji zawartych w Piśmie i być poddanym prowadzeniu Ducha Świętego, a informacje jak i prowadzenie mogą się zmieniać w czasie.
Nie pozostajemy zatem z jakimś prostym zwrotem, który można przypiąć jako tytuł na okładce książki czy wpisu na blogu. Nie daje nam wyraźnych standardów, które możemy ustanowić dla naszych kościołów czy denominacji.
Pozwolę sobie na taką odwagę, aby zasugerować, że przy braku takich wyraźnych standardów, o wiele trudniej byłoby tym u władzy wykorzystywać swoje wpływy na innych.
Jestem całkowicie za stosowaniem słów pisma, jako przewodnika i informatora, lecz zamiana tej starożytnej księgi na autorytatywny bezwzględny przewodnik to zupełnie inna sprawa. Skończymy sfrustrowani i podzieleni z powodu naszych interpretacji.
Nawet gorzej, słowa Jezus mogą dowieść natarczywej prawdy: „Badacie Pisma, bo sądzicie, że macie w nich żywot wieczny; a one składają świadectwo o mnie; ale mimo to do mnie przyjść nie chcecie, aby mieć żywot” (J 5:29-40).
Wow!!! 😀