Mark Rutland
Jezus, wprowadzając koncepcję służącego przywództwa (dosł.: servant leadership), obalił wszystkie światowe ustalone koncepcje władzy.
Pytanie Mistrza bezpośrednio sięgało do istoty i, jak żarzący się węgielek na ciało, spadło na ich najbardziej wewnętrzne, niewypowiedziane pragnienia. Zapytał ich: „Czy chcecie być najwięksi w Moim Królestwie?”.
Wahali się chwilę nieprzygotowani, lecz ich oczy wyrażały wewnętrzną beznadziejną namiętność. Ani wyciszony głos, ani spuszczone oczy, ani sztuczna małomówność nie mogły ukryć prawdy. Dla takich ludzi jak oni, być kimś wielkim, było czymś cudownym, nieosiągalnym, upragnionym tak, że 0nie można było wyrazić słowami, a z pewnością czymś więcej niż by chcieli, aby Mistrz wiedział.
Nigdy nie zaznali wielkości, nigdy nie spróbowali władzy/mocy poza panowaniem nad przeciekającą łódką rybacką, pragnęli jej, jak zubożone dziecko pragnie słodyczy bogactwa. Niestety choćby zasmakować choćby okruszyny tego, co Herod i Cezar mieli na co dzień – codziennego rozkładu sądów, pracy setników i kapłanów – było daleko poza ich zasięgiem.
Ta obietnica zawarta w pytaniu Mistrze, w Jego oczach, w niezwykłej atmosferze pomieszczenia, przyciągnęła ich uwagę. Błysk pożądania pojawił się w ich oczach. W końcu, mieli poznać to, co nieznane, posiąść nagrodę, której odmawia się ubogim i niskiego rodu. Być człowiekiem, do którego przychodzą inni, przed którym należy się kłaniać, a który sam już nie musi się nikomu kłaniać, nikogo bać nikogo ani niczego obawiać.