Category Archives: Strom Andrew

Chrześcijanie poza kościołem – Rozdział 9

W KOŚCIELE, A POZA KOŚCIOŁEM.

Wygląda na to, że istnieje narastająca fala „niezadowolenia” w kościele. Czy to możliwe, że Sam Bóg wywołuje to, aby przygotować na wielkie zmiany i reformacje wśród Swoich ludzi? Wielu spośród tych, którzy do mnie napisali ciągle jeszcze jest w swoich kościołach, lecz trudno im znaleźć silne argumenty za tym, aby tam pozostać. Poniższe e-maile wyjaśniają przyczyny ich wzrastającego niezadowolenia:

Noreen (Południowa Afryka):  

Jestem jedną z tych, którzy są w, choć poza, jeśli wiesz o co mi chodzi. Odkryłam, że o wiele bezpieczniej czuję się w mojej osobistej relacji z Panem w domu. Okazało się również, że nigdy nie mogę być pewna tego, czy to co się dzieje w kościołach jest właściwe. To okropne, że dziś wieczór mogłam iść do kościoła, a jednak zdecydowałam, że nie. To pozostawia poczucie winy, niemniej, nigdy nie czułam się bliżej Pana.

 

Candy (USA):  

Nie jestem obecnie „poza kościołem”, lecz czasami czuję, że równie dobrze mogłabym być. Wróciłam do napełnionego Duchem kościoła, do którego uczęszczałam siedem lat temu. (Poszłam do innego charyzmatycznego kościoła na 3 lata i odpadłam, po czym przeszłam na 4 lata do niecharyzmatycznego). Wiedziałam, że muszę wrócić do kościoła napełnionego Duchem… Okazało się, że moje członkostwo zostało usunięte i muszę przyłączyć się ponownie… Ciągle tego nie zrobiłam… Nie wiem, dlaczego mam to zrobić. Pastor promuje różne rzeczy usiłując pozyskać nowych członków. To nie jest złe, to jest tak, jak gdybyśmy mieli prawdziwe przebudzenie a ludzie przyszliby sami z siebie, tak? W każdym razie zmagam się z regularnym chodzeniem pomimo, że wiem, że powinnam. Czuję się tak, jakbym była w bardzo suchym miejscu, nawet wtedy, gdy jestem w kościele. Na każdą osobę, które jest „poza kościołem” jest prawdopodobnie co najmniej jedna osoba „w kościele”, która zastanawia się po co tu jest.

Vicki (USA):

Czy to możliwe, aby być na pustyni i ciągle aktywnie być zaangażowanym w kościele? Identyfikuję się z tymi, którzy znajdują się na pustyni i opuścili kościół i rozważałam to samo, lecz otrzymuję sprzeczne informacje i dopóki nie będę miała wyraźnego nakazu wymarszu, nie odważę się ruszyć, choć mam już tak dość kościelnych programów. Myślę, że jestem „chrześcijanką, która w kościele jest poza kościołem”, wykończonym przez programy i puste uwielbienie, spragnioną rzeczywistych relacji skoncentrowanych na tym, co Bóg robi i pragnącą przynosić owoce nawet jeśli oznacza to oczyszczenie z bardzo starych gałęzi.  

Alistair (Australia):

Nadal chodzimy do kościoła, lecz tracimy nadzieję. Zastanawialiśmy się przez pewien czas, czy obecna struktura będzie zniszczona a prawdziwa oblubienica powstanie jak Fenix z popiołów, czy też prawdziwy kościół będzie wzbudzony poza tym obecnym, który stanie się jeszcze bardziej oderwany od Pana.

Mamy wraz z żona dwa bolesne pragnienia w naszych wnętrzach: aby zobaczyć odkupioną sztukę oraz aby zobaczyć kościół będący Jezusem dla świata wokół nas.
______________________________________________

Wielu mówiło mi, że czują się tak, jakby po prostu „nie pasowali” do tego, co się dzieje w ich lokalnych kościołach. Trzymają się, lecz nie są w stanie wejść w to, co się dzieje:

 

Jill (Nowa Zelandia):  

Wraz z mężem, po okresie aktywnego zaangażowania w życie kościoła charyzmatycznego od 1965 roku, spędziliśmy dwa lata poza kościołem i ostatnio znowu wracamy.. w innej społeczności.

Niemniej, kiedy siedzę tutaj w każdą niedzielę czuję się tak nie na miejscu i zastanawiam się, co jest złego ze mną. Mam nawet problemy z wejściem w zbiorowe uwielbianie… a przecież w domu… sama czuję się znacznie bliżej Pana. Nie jesteśmy turystami kościelnymi i byliśmy bardzo zaangażowani w grupy domowe, studia biblijne, gdy byliśmy w kościele, lecz od chwili, gdy znaleźliśmy się „poza kościołem” okazało się, że o wiele łatwiej jest mi się komunikować z innymi, którzy są poza kościołem z różnych przyczyn. Nie pragniemy być samotnymi strażnikami, robiącymi coś sami z siebie, lecz wydaje nam się, że jesteśmy w czymś, co Bóg robi.  

Claudia (USA):

Dyskutowaliśmy wraz z mężem o tym, czy zostaliśmy wywołani ze zorganizowanego kościoła czy nie. Ciągle uczestniczymy w kościele w niedzielę, lecz nie wydaje się, żebyśmy gdziekolwiek pasowali. Siedzimy wśród tysięcy, słuchamy „dobrego posłania”, lecz „nie jesteśmy połączeni z ciałem”. Chcielibyśmy. Próbowaliśmy przyłączyć się tylko po to, aby zostać wypchnięci. Dostrzegamy tak wiele kontroli w lokalnych kościołach, do których chodzimy. Wiem, że izolacja nie jest odpowiedzią.

_______________________________________________

Pewna ilość tych „z kościoła” mówi, że zauważyli wielu innych wokół, którzy wydają się być obecnie niespokojni i niezadowoleni. Zdaje się, że to zjawisko jest bardzo rozpowszechnione:

Peter i Doreen (Nowa Zelandia):

Mam wątłą wieź z kościołem anglikańskim i spotkałem tak wielu ludzi, którzy są spragnieni „sami nie wiedzą czego”. Mają niepokój w sercach i, jak powiadasz, wędrują od kościoła do kościoła… 

Erlene (USA):

Mam przyjaciół, którzy (w większości) opuścili kościół. Sama ciągle chodzę do mojego, a to dlatego, że NIE usłyszałam, aby Bóg powiedział mi coś innego. Prowadzę studium biblijne dla dorosłych w każdy niedzielny poranek, oraz pewne inne studia biblijne z różnymi ludźmi w ich domach i wiem, że Bóg powołał mnie do nauczania. Niemniej jednak, jestem bardzo niespełniona moim „kościołem jak zwykle”. Jestem sfrustrowana tym, że nie widzimy znacznie więcej „znaków, które towarzyszą tym, którzy uwierzyli” i rutyną. Dary Ducha są bardzo potrzebne, zbawienie nie zdarza się w żadnym stopniu, kościół stał się raczej chrześcijańskim klubem społecznym, moim zdaniem…

Eileen (USA):  

Należymy do tej części chrześcijan, którzy są całkowicie niepewni i jedyne co nas trzyma przy tym jednym kościele to fakt, że nasze dzieci są zaangażowane w grupę młodzieżową i czujemy, że potrzebują tego kontaktu. Wszystkie kościoły, w których byliśmy, zielonoświątkowe, charyzmatyczne, baptystyczne… cokolwiek.. w każdym z nich czegoś brakuje. Wydaje mi się, że kościołowi tego pokolenia brakuje „pełni” Chrystusa. To zawsze wydawało się być jego najsłabszą jego dziedziną. Nie mówię, że jesteśmy doskonałymi chrześcijanami, którzy wszystko wiedzą… to nie tak… lecz tak wiele brakuje.

Uczę się i wzrastam znaczenie bardziej (przeważnie) w domu w komorze modlitwy szukając Pana i studiując Jego Słowo. Mój i męża duchowy wzrost nie jest wynikiem uczestnictwa w kościele, lecz czasu spędzonego z NIM w domu. Kościół stał się bardziejsocjalną przerwą niż czasem prawdziwego poszukiwania Boga. Powinniśmy robić te rzeczy, które robił Jezus (cuda, uzdrowienia, uwolnienia, odnowienia, itd..) a nawet większe! Szczególnie w tych dniach ostatecznych!

____________________________________________________

Wielu pisało do mnie o tym, jak „pustym” doświadczeniem stał się dla nich kościół i jak zastanawiali się nad tym, co trzeba by zrobić, aby to uległo zmianie.  

Ruthie (USA):

Wydaje się, że tylko grzeję siedzenie w moim kościele. „Działalności” i „programy” stały się tak puste. Staliśmy się klubem społecznym o mentalności „błogosław mnie…” Odkryłam, że mam większe pragnienie spędzania czasu samotnie z Jezusa i odczuwania Jego obecności niż w grupie ludzi, którzy całe nabożeństwo spoglądają na zegarki, zastanawiając się ile z ich wolnego dnia będzie użyte na kościelne nabożeństwo…

 

Hollie (USA):  

Czuję się jakbym była w miejscu duchowego zawieszenie przez ostatnie 4, 5 lat. Kościół do którego uczęszczam ma wspaniałe nabożeństwa, programy rozpierają ściany, lecz przeważnie pozostawia mnie to z niewzruszonym i apatycznym sercem.

Ponieważ…

Ponieważ, być może, patrzę na innych, nie skupiam wzroku na Jezusie.

Ponieważ patrzę na innych i po wspaniałym nabożeństwie, oni wracają do robienia tego wszystkiego, co robili, a co nie było całkiem doskonałe przed Panem. Co dobrego niesie ogromne „dotknięcie” (gęsia skórka) przez Pana, jeśli nie ma trwałych zmian, gdy gęsia skórka znika? Niechętnie świadczę ludziom w przypadku, gdy chcą przyjść ze mną do kościoła. Czuję, że wprowadzenie ich do kościoła poprowadzi ich przeważnie do przywiązania do kościoła, a nie do relacji z Panem…Nie chcę, aby ktoś po prostu „przyszedł do kościoła” ze mną, chcę, aby „przyszedł do Jezusa”!Wydaje się, że nie podkreśla się tak bardzo osobistej relacji z Panem, przeważają  relacje z pastorem i innymi usługującymi, czy naszą służbą w zgromadzeniu. Zupełnie nie mam pragnienia służby czy przywódczej roli w zgromadzeniu. Wszystko to już widziałam, sama wiele z tego robiłam i jestem już naprawdę zmęczona tym, nie robi to na mnie żadnego wrażenia.

Nie ma wielkiej radości, myślę odwiedzać skazanych, wdowy, chorych, zranionych, tych, którzy wyślizgują się po cichu poza drzwi zgromadzenia i nikt tego nie zauważa, ponieważ wszyscy są tak bardzo zajęci „usługiwaniem” zgubionym. (Zgubieni stają się jeszcze bardziej zgubieni, a zbawieni są nie zauważani). Nawet jeśli zauważą, że ktoś od dłuższego czasu nie przychodzi to są zbyt zajęci, aby faktycznie dowiedzieć się dlaczego tej osoby nie ma czy gdzie jest. (Często ta „zajętość” jest skierowana na kościół!)

W tym samym czasie jestem spragniona. Jestem tak desperacko spragniona znaleźć w lokalnym kościele to coś, to sprawia w moim duchu/duszy ten straszliwy głód iczuję się tak nie usatysfakcjonowana tym, co się mi podaje w lokalnym zgromadzeniu.
Przebadałam swoje serce, aby zobaczyć czy to jest „moje”, czy są takie rzeczy, z których powinnam pokutować, zająć się nimi czy poddać pod krew.. Oczywiście są, lecz nie tylko to powoduje taki straszliwy duchowy głód.

Nie chcę „dobrych” nabożeństw w moim kościele, nie chcę brać udziału w większej ilości programów czy wyjazdowych usług. Nie chcę urzędu w zgromadzeniu.

Może po prostu chcę być nakarmiona. Lecz, nakarmiona czym? I dlaczego czuję tak straszliwy duchowy głód? Słowo mówi: „zbadajcie i zobaczycie, że dobry jest Pan”. Być może nie „próbuję”. Jeśli tak, to chcę! Lecz nie chcę próbować czegoś, co upichci pastor, aby podać na nabożeństwie. Nie chcę być przy duchowym szwedzkim stole, podnosić i kosztować co też może mnie usatysfakcjonować duchowo, lub wywołać „gęsią skórkę” Ducha Świętego, którą ktoś inny dla mnie przygotował. Ja chcę BOGA!

Marilyn (USA):  

Już długi czas mija, jak nic nie otrzymałam od kościoła. Uwielbienie jest słabe… wszystko w pośpiechu, ponieważ mamy nabożeństwa kolejno jedno po drugim.

Nie ma czasu, aby pozwolić Duchowi Świętemu wejść, lecz chcę ci powiedzieć dlaczego  ostaję. Zostaję ze względu na dzieci, nie jestem tutaj po to, aby brać, lecz aby dawać. Możemy robić nabożeństwa dla dzieci, żywe i pełne znaczenia. Dzieci nas potrzebują w tym miejscu i więcej otrzymuję dając dzieciom niż biorąc udział w nabożeństwach.

Donna (USA):  

Nie jestem w stanie powiedzieć jak wiele razy chodzę do kościoła w desperacji, aby spotkać Boga, tylko po to, aby wyjść zniechęcona a czasami nawet ze łzami.

Kościoły, które tutaj, w Ameryce znajduję (w stanie Oregon, gdzie mieszkam i w Teksasie) są tak martwe i suche (tak, tzw. „napełnione Duchem”), że muszę zmuszać się do tego, aby iść, a czasami nie mogę się zmusić.

Zastanawiałam się czy coś jest nie tak ze mną, że tak bardzo jestem niechętna, podczas gdy wszyscy moi przyjaciele zawsze tryskają entuzjazmem, bo „obecność Pana była tak mocna” czy „to było naprawdę wspaniałe”. A ja myślałam (nigdy tego nie mówiąc) UH! Wolę mojego dentystę.  

Kocham Jezusa taaaaaaaak bardzo i mam tak dobry czas po prostu będąc z Nim w domu, że nie mogłam zrozumieć dlaczego tak często w kościele czułam się tak nieprzyjemnie.  Rozmawiam z wielu swoimi niezbawionymi przyjaciółmi i rodziną, którzy bez wyjątku zostali wykorzystani lub nawet okradzeni przez „chrześcijan” i „chrześcijańskie służby” i stale usiłuje ich przekonać, że to nie Bóg im to zrobił.

Niestety większość „chrześcijan” wyrabia Bogu tak złe imię, że niezbawieni nie chcą mieć z Nim nic wspólnego. Modlę się teraz nieustannie: „Panie, jeśli źle reprezentuję ciebie, powstrzymaj mnie koniecznie w jakikolwiek sposób”.  Nie chcę zdawać rachunku w dzień sądu za wszystkich ludzi, którzy z mojego powodu trzymaliby się od Boga z dala.

Teraz wiem, że są nas prawdopodobnie miliony, którzy czują się tak samo wobec „zorganizowanej religii” i zakładam się, że ten masowy exodus z „kościoła” jest z Boga. On powiedział: „Wyjdź z niego ludu mój, nie bierze więcej udziału w jego grzechach”.

______________________________________________
Ludzie będący „w kościele” mówili mi, że są w stanie zakłopotania, co robić i dokąd iść. Wydaje się, że jest tam mało możliwości. Rzeczywiście nie dostrzegają Boga działającego w ich kościele, lecz zdaje się, że gdzie indziej nie jest lepiej. Cóż można zrobić, aby zaradzić tej niemocy, która ogarnęła zachodnie chrześcijaństwo?

Sondra (Australia):

Pomimo, że pozostałam w kościelnym systemie (co jest niewygodne), po prostu nie wiem, co robić. Myślę o tym całym „staniu się dziwnym i poza porządkiem”.

Nie chcę być poza Ciałem; a raczej poza „skomercjalizowanym” kościołem… taki brak wstawiennictwa, szukania Boga i cichego czasu na głęboką modlitwę, a właściwie nie ma tego zupełnie!!  A będąc całkiem szczera to brak w ogóle pokuty. Faktycznie, pokuta zdaje się być brudnym słowem w naszym kościele. Zbyt niewygodnym, aby udzielić mu wystarczającej wagi na jaką zasługuje i jakiej Bóg wymaga do zdrowego duchowego życia. W rzeczywistości pokuta została wypchnięta na rzecz budowania samego siebie i pychy we wszystkim co robimy! Nasz kościół wydaje się promować siebie tak, jakby był tak godny znalezienia się na pierwszym miejscu w Bożych planach, celach i błogosławieństwach.

 

Cheryl (USA):

Jesteśmy na skraju odejścia z kościoła całkiem, lecz faktycznie bardzo chcemy, jako że jesteśmy bardzo sfrustrowani i wypchani po brzegi odgrywaniem kościoła.
Przez 10 lat byliśmy oddanymi liderami młodzieżowymi i zostaliśmy okrzyknięci buntownikami za naszą troskę o stan kościoła przez ostatnie kilka lat.
Okazało się, że odwróciliśmy się plecami do kościoła, lecz mamy wątpliwości, aby odejść całkowicie. Nasze uczucia są takie – jeśli my wszyscy „wyjdziemy” to kto powie innym, którzy czują się podobnie, że nie są sami i, że nie są „dziwakami”.

We wszystkich aspektach naszego życia jesteśmy bardzo oddani Bogu i rzeczywiście znacznie bliżej Niego teraz, niż kiedykolwiek wcześniej. Zabawne jak to działa! Znamy bardzo wielu ludzi, którzy również są na skraju opuszczenia kościoła lub już to zrobili. Dzieje się to w alarmującym tempie tutaj w Ontario, ponieważ tak wielu z nas czuje podobnie i wykonuje ten sam ruch nie wiedząc wcześniej o innych idących tą samą drogą. Nie mogę myśleć inaczej, jak tylko w ten sposób, że to Bóg wyprowadza tą armię na pewien czas. Jak długo – kto to wie?

Tait (USA):

Od pierwszego roku byłem tak sfrustrowany moim kościołem i ich światowymi sposobami, strachem przed ludźmi (siedzącymi w ławkach) bardziej niż bojaźnią Bożą, że czułem, że muszę odejść (ponieważ bardziej byłem skupiony na tym, co jest złe, niż na Panu). Pan w oczywisty sposób działa w moim kościele przygotowując nowe bukłaki, lecz moja frustracja wywołana przez ludzi, którzy chcą się trzymać starych metod i odrzucają nawet możliwość przyjęcia nowych, jest przytłaczająca.

 

Lea (USA):

Czasami wydaje mi się, że łatwiej by było regularnie chodzić do kościoła, żeby uniknąć zatroskanych uwag od moich chrześcijańskich przyjaciół, którzy wierzą, że jestem nieposłuszna. W rzeczywistości, chodzę do kościoła okazjonalnie z powodu poczucia winy, lecz za każdym razem, gdy to robię, czuję jakby mi Bóg przypominał, że to On mnie stąd wywołał. Nie wywołał mnie ze społeczności z braćmi i siostrami, lecz ze zorganizowanego kościoła. Kiedyś, gdy poszłam, czułam się tak pusta. Dowiedziałam się od pastora, jak ważne jest, aby być częścią kościoła. Słyszałam to już tak wiele razy, że zaczyna mnie to zastanawiać, dlaczego tak wielu pastorów tak często przypomina o tym. Zastanawiam się czy oni nie czują tego, że Bóg jest na tyle wielki, aby spotykać się z nami w domach bez zorganizowanego uwielbiania, kazań i szkółek niedzielnych dla dzieci?

Kulę się w swym duchu i czuje chora z powodu każdej niedzieli, gdy muszę siedzieć dwie godziny tego „szukajmy Boga”, podczas gdy my wszyscy zdajemy się szukać siebie i przeżywać dobry socjalny czas.продвижение

< Część 8 | Część 10 >

Chrześcijanie poza kościołem – Rozdział 10

                                                  CZY ODPOWIEDZIĄ JEST „PREBUDZENIE” ?   

Przebudzenie” w sensie chrześcijańskim zdefiniowane jest jako potężne poruszenie Boże, które przynosi prawdziwe „odnowienie” – powrót kościoła do czegoś, co było oryginalnym stanem z „Księgi dziejów” – i trwa przez pewien czas. Było wiele wspaniałych Reformacji i Przebudzeń w ciągu całej historii kościoła – które dramatycznie zmieniły go na zawsze.

Zdając sobie sprawę z tego, że tysiące ludzi opuszcza współczesne kościoły, wielu liderów chce jakiegoś rodzaju „rozwiązania”, aby ich sprowadzić z powrotem.

 Co możemy zrobić, aby wrócili – pytają.  Lecz nie zdają sobie sprawy z tego, że wielu z tych „niezkościelonych” ludzi nie jest w ogóle zainteresowanych powrotem do „kościoła jaki znamy” . Czekają na nowe poruszenie – całkowicie nowy „Kościół” – przemieniony przez moc Bożą. W rzeczywistości jest jasne, że oni chcą czegoś znacznie bardzie podobnego do pierwotnego kościoła Biblii. To o czym mówią to Reformacja na ogromną skalę a Przebudzenie, to coś co przeniesie nas  ponownie do pełni żywotności, wiary i mocy pierwszych chrześcijan.

Ciekawe jest to, że oryginalny kościół w Jerozolimie był w istocie kościołem „otwartym”.

 Przepraszam – mówisz – kościół zewnętrzny? Myślałem, że spotykali się każdego dnia w świątyni. To wcale nie brzmi dla mnie jak kościół „otwarty”.

 Choć niewiel chrześcijan współcześnie zdaje sobie z tego sprawę jest absolutnie poza wszelkimi wątpliwościami, że kościół Jerozolimski przede wszystkim był „otwarty”.

Księga  Dziejów Apostolskich zapisuje to, że wierzący z Jerozolimy zbierali się codziennie  Przysionku Salomona, który był ogromnym otwartym dziedzińcem dołączonym do głównej świątyni. Zwany był również „dziedzińcem pogan” i był ogromnym otwartym obszarem z ławkami – o wymiarach około pięciu i pół boisk do piłki nożnej. Wzdłuż jednej strony był zakryty obszar, gdzie stawali apostołowie i głosili – znany jako ganek Salomona.

Wiemy, że kościół w Jerozolimie był liczony w tysiącach od samego początku, a zatem jeśli chcieli się gromadzić „jako jedno” to jedynym miejscem na to było coś na otwartym powietrzu. Zatem był to najbardziej zatłoczony i ruchliwy „plac” w całym mieście. Jeśli więc chcieli, aby ich posłanie było przekazane przed największą możliwą publicznością to właśnie było odpowiednie miejsce.

  Cóż ma to wszystko wspólnego z dyskusją na temat chrześcijan „bez kościoła”. No tak, oni nie są jedynymi, którzy mówią o powrocie do „oryginału”. Nie są jedynymi, którzy wierzą, że wielka Reformacja i Przebudzenie nadchodzi. Jest to coś, co Bóg zdaje się mówić do wszystkich chrześcijan – w poprzek całego spektrum – od wielu już lat. Zdaje się, że to ON chce Przebudzenia bardziej niż ktokolwiek inny.

Czy to możliwe, aby takie poruszenie Boże było „punktem spotkania”, gdzie wielu ludzi zarówno z kościoła jak i z poza niego znajdzie wspólny grunt? Czy to może być odpowiedzią?

Jasne jest, że Bóg chce powrotu do Swego „oryginalnego” kościoła. Wszystkie cuda, jedność, przenikające serca kaznodziejstwo „pokuty” i wszystko inne, co powodowało, że pierwszy kościół był tym czym był – to wszystko Bóg chce odnowić, ponieważ tak wiele zostało utracone przez stulecia. Porównywalnie do nich, nasz wpływ jest minimalny, a nasze małostkowe podziały zabijają nas.

Myślę, że wielu chrześcijan byłoby zdumionych, gdyby dowiedziało się, jak całkowicie inny był pierwszy kościół od tego, co nazywamy „kościołem” teraz.

Wtamtych dniach mieli oni całkowicie  ZEJDNOCZONY style=””> kościół ( i nie mówię tutaj o „ekumenizmie”!). Prostą prawdą jest to, że nie mieli „denominacji” wcale. W rzeczywistości to byliby zdumieni słysząc o czymś takim! Był „jeden” kościół – bez podziałów, bez małych grupek separujących się i określających siebie różnymi nazwami. Przede wszystkim Jezus modlił się” aby byli JEDNO… aby świat uwierzył. Cóż takiego nie pozwala światu „uwierzyć” współcześnie? To, że nie ma JEDNEGO.

Ostatnio mnóstwo ludzi podkreśla to, że pierwszy kościół spotykał się w domach (co jest prawdą), lecz wydaje się, że zapominają o tym, że wierzący zbierali się również na OGROMNYCH SPOTKANIACH NA OTWARTYM POWIETRZU i działo się to CODZIENNIE – wspólne schodzenie się „jako jedno”. Wszyscy wierzący z całego miasta mogli zbierać się w ten sposób.

 Widzimy wiec, że były DWA różne rodzaje spotkań, w kościele jerozolimskim. Jedne były to bardziej intymne spotkania typu „kościół domowy”, gdzie wierzący z sąsiedztwa mogli zebrać się razem w czyimś domu – przyjmując komunię i poruszając się wspólnie w duchowych darach – budując siebie nawzajem w jedności i miłości. Drugie zaś były ogromne i otwarte o czym tu już dyskutowaliśmy. (Masowe zgromadzenia całego miasta, gdzie apostołowie mogli głosić, uzdrawiać chorych itd.). Te również odbywały się przez cały czas.

W rzeczywistości apostołowie kontynuowali służbę Jezusa – po prostu tak, jak im nakazano. Zarówno Jezus jak i Jan Chrzciciel prowadzili służby na otwartej przestrzeni – tam, gdzie „zwykli ludzie” byli. To było bardzo ważne. Zostali oni powołani do tego, aby docierać do zgubionych, a nie ukrywać się za czterema ścianami.

Dziś w kościel bardzo źle się przysługujemy całemu światu. Oni niemal nigdy nie widzą jak się zgromadzamy „jako jedno”, czyż nie? Faktycznie, to oni w ogóle nas nie widzą. Zamykamy się w naszych oddzielnych grupach – za czterema ścianami – poza polem widzenia i poza uwagą. Nic dziwnego, że mamy tak mały wpływ na świat wokół nas. Sami powodujemy naszą nieobecność w ich życiu.

Lecz to wszystko ma się zmienić. Bóg mówi w ostatnich latach na całym globie o nadchodzącej „Wielkiej Reformacji” kościoła – o wielkim „wstrząsaniu”, które przywróci go do stanu w jakim powinien się zawsze znajdować.

Bardzo interesujące jest zwrócenie uwagi na to, że największe Przebudzenia kościoła w ciągu stuleci zawsze obracały się wokół ogromnych spotkań na otwartym powietrzu. Wielkie przebudzenie lat 1740 (Wesley, whitefield i Tennant)) jest pierwszym tego przykładem. Zwyczajnym stało się dla dziesiątków tysięcy ludzi zbieranie się na otwartym powietrzu. Podobnie „Drugie Wielkie Przebudzenie” w 1800 (zaczęło się w Kentucky), które było świadkiem powstania „camp-meeting” i odbywało się wśród tysięcy zgromadzonych na otwartym powietrzu. Nawet wielkie Przebudzenie 1859 roku było mocno w tym zakorzenione – szczególnie w Ulsterze, gdzie były masowe spotkania modlitewne na otwartym powietrzu.

  Jestem przekonany, że Bóg już wkrótce zadziała w ten sposób ponownie. On chce odnowić „oryginał”, pragnie, aby kościół zbierał się „jednomyślnie” – właśnie tam, gdzie są ludzie. Pan pragnie „jednego” kościoła – nie wielu – kościołów, który jest czysty i święty – „bez skazy, zmazy czy czegoś w tym rodzaju” i chce kościoła, który idzie „niszcząc dzieła diabła”, jak to robił Jezus.

  Aby oglądać ponownie takie chrześcijaństwo Bóg będzie musiał wykonać wielkie „trzęsienie” i właśnie to zrobi. Cokolwiek jest potrzebne. Wchodzimy w erę wielkiej „przemiany” w kościele. Wierzę, że będzie to aż do krytycznego punktu „zmień lub zgiń” wśród współczesnego zachodniego chrześcijaństwa, ponieważ Bóg nie może mieszkać w letnim kościele.

Gdzie zatem w tym wszystkim pasują chrześcijanie będący „poza kościołem”? Ogromna ich ilość wierzy, że to co obecnie robią to „przygotowanie” do tego nachodzącego poruszenia Bożego. Faktycznie jest znaczące to jak wielu z nich napisało do mnie o tym. Wierzą, że aby być w pełni gotowymi na to, co Bóg ma zrobić muszą się „oduczyć” wiele z ich starych sposobów „prowadzenia kościoła”  i przygotować się na to, że Bóg chce zrobić coś zupełnie nowego.

Oto kilka przykładów tego, co napisali w tej sprawie:

Rowayne (Płd. Afryka):

Wierzę, że Bóg jest bardzo zajęty czymś całkowicie nowym, co wstrząśnie religią i tradycją. Nadchodzi taki czas, że będziemy świadkami ogromnej zmiany w sposobie funkcjonowania kościoła. Wierzę, że kościół wyjdzie na ulice, uwielbienie będzie absolutnie ogniste na rogach ulic i równinach. Modlitwa wzniesie się z centrów handlowych i biznesowych miejsc. Nie będziesz musiał chodzić do kościoła, ponieważ kościół będzie czekał na ciebie na zewnątrz! Niesamowita przemiana słabej i bezsilnej organizacji w potężną Walczącą Oblubienicę… Niektórzy z nas widzieli tę cudowną przemianę w sercu Boga wiele razy, czekamy i przyglądamy się a nie będzie to już długo trwało. Chwała Bogu!

Lea (USA):

Czuję, że tradycyjny sposób na „prowadzenie kościoła” miał już swoją erę. Myślę, że Bóg szuka ludzi, którzy są gotowi przyznać, że głodujemy i nie zostajemy nakarmieni we współczesnym kościele, choć słyszałam pastorów mówiących, że tak. Szczerze wierzę, że nie będziemy gotowi na następny ruch Boży dopóki nie przyznamy się, że pragniemy i, że współczesna struktura nie działa. Wyczekuję tego, co Bóg zrobi i myślę, że to się działo poza ścianami a w szczególności poza programami i tradycjami niedzielnych poranków. Wypatruję również czasu, gdy my, jako wierzący, zjednoczymy się pod parasolem i będziemy mieli przywilej brania udziału w następnym ruchu, który Bóg wykonuje. Nie sądzę, aby wszyscy byli wezwani do opuszczenia kościoła, lecz wierzę, że niektórzy tak i jestem zachęcona tym, co słyszę o reakcjach tych ludzi. Jestem bardzo podekscytowana i chcę oglądać to, co Bóg zamierza zrobić przy pomocy tych ludzi!

Sue (Australia)

W 1995 roku Pan pokazał mi, że zamierza „strząsnąć piekło z kościoła”. Dosłownie.

Pokazał mi, że w systemie lokalnego kościoła nad niektórymi kościołami są demoniczni mocarze i mają do tego legalne prawo. Dał mi werset mówiący, że „rzeczy podlegające wstrząsowi, będą wstrząśnięte” Każda struktura, która nie jest zbudowana na Panu rozpadnie się, tj. instytucje, kościoły, koledże, wszystko, co nie zostało ugruntowane na Skale Chrystusa Jezusa. Ustabilizowany system, taki jak go znamy, rozpadnie się. Stało się to, że ludzie weszli w drogę Bogu i jego planowi dla Jego królestwa.

Jestem jedną z tych wyczekujących. Wiem, że Bóg znów użyje mężów i niewiasty, których wytrenował i którzy są poza systemem. To, co Bóg tchnął w ich życie, nie pójdzie na marne. Czuję, że zostałam ukryta w Jaskini Adullam na 5 lat. W zeszłym roku wzięłam udział w proroczej koferencji i odkryłam, że inni czują to samo… Jezus przychodzi do kościoła pełnego chwały.

Steven (miejsce nieznane):

Byłem poza kościołem przez trzy lata, czekając na Boga, aby pokazał mi, co mam dalej robić. W tym tygodniu otrzymałem list z prośbą, abym przyjechał i nauczał na temat pastorskiego przywództwa w szkole biblijnej w South Pacific, lecz czego miałbym nauczać? Moje pojmowanie rzeczy jest całkowicie odmienne od NORMALNEGO pastorskiego punktu widzenia. Czy kościół będzie kiedykolwiek gotowy na wykorzenienie i zburzenie normalnie bezsilnego systemu, który powoduje, że ludzie uzależnieni są od kościoła i liderów, zamiast polegać na Bogu i na Nim JEDYNIE?

Jim (Lokalizacja nieznana):

Komicznie nazywam to „przeżyciem poza Ciałem” odnosząc to do ciała Chrystusa. To style=””> w co może się to przerodzić to przebudzenie, które objawi Kościół bez ścian.

Cathy (USA):

Ostatnio przeprowadziliśmy się… są tutaj trzy widoczne, napełnione Duchem kościoły, które mają w większości takie same doktryny. W żadnym z nich nie wspomina się o pozostałych, ani nigdy nie schodzą się razem w jedności na jednym miejscu. Na tyle na ile można to powiedzieć wszystkie wzrastają i maja przyjemne budynki i programy przyciągania tak wielu ludzi jak to tylko możliwe… Dziwi mnie to… słyszałam jak jeden pastor z Columbii mówi:

 Ludzie byli gotowi na jedność, lecz pastorzy ich powstrzymywali.

Może to nie jest pełna odpowiedź, lecz w duchu wierzę, że jest to kluczowy krok.

L.S. (USA):

Czuje się tak, jakbym czekał od dawna… lecz wierzę, że Pan mówi, że Reforamcja jest już blisko i, że znajdę miejsce w nowym poruszeniu Bożym.

Carroll (USA):

Słyszeliśmy i stale słyszmy proroctwa o nadchodzącej w kościele zmianie. Słyszymy tylko w części. Większość z nich nie zdaje sobie sprawy, że Bóg nie przeniesie  jednej cegły czy betonowego kościoła do drugiego, lecz zrobi coś poza ścianami kościołów.

Nie jesteśmy przeciwni kościołowi – lecz Bóg chce dokonać pewnych zmian a my chcemy być z Nim, gdy będzie to robił.

 Jest wielu ludzi, którzy, podobnie jak my, nie należą do kościołów – nie jesteśmy samotnymi strażnikami przyrody. Przyjaciele, których mamy nie wędrują w kółko bez celu. Jesteśmy częścią „Ciała” a następne poruszenie Boże będzie miało miejsce na rynku miejskim i w domach i być może wtedy ci, którzy nie „opuścili” będą siedzieć wewnątrz cegły, czy betonowego systemu, ponieważ oni byli uczeni, że wszystko musi pochodzić z systemu. Będą mieli trudny czas z nowym poruszeniem Bożym.

Mark (USA):

Czuje w swym sercu, że to masowe pragnienie i ludzie idący za Jezusem jest Bożą sposobem na ustanowienie sceny na wielkie reformacyjne zmiany.

 __________________________________________________

Ponownie autor:

Jak więc widzicie, to poczucie nadchodzącej Reformacji czy Przebudzenia jest bardzo powszechne wśród ludzi z poza kościoła. Postrzegają siebie, jako będących na „Pustyni” i zwróconych w stronę Obiecanej Ziemi Przebudzenia – „nowego bukłaku” dla kościoła. Lecz, jak już wcześniej powiedziałem w tej książce, podobnie jak było to z dziećmi Izraela, kiedy przyjdzie czas na ostateczne opuszczenie tej pustyni, przyjdzie test.

Jestem przekonany, że wielu z pośród ludzi poza kościołem to materiał na liderów i nie zdziwi mnie jeśli Bóg przygotowywał ich do przywódczej roli w nadchodzącym poruszeniu. Lecz jest jedna rzecz, z która będą musieli się zmierzyć: wszystkie największe przebudzenia miały silnych liderów. Była to całkowicie krytycznie ważna sprawa dla ich powodzenia. Czy jednak ci ludzie z poza systemu rzeczywiście poradzą sobie z tą koncepcją? Nic nie mogę poradzić na uczuciu, że niektórzy (o ile nie: wielu) staną się ofiarami postaw anty-liderskich, anty-władzy, anty-Ciała, które wchłaniają na całej poza kościelnej scenie (podobnie jak ja sam kiedyś). Wielu z nich rzeczywiście nie wierzy już w LIDERSTWO wcale.

  Jeśli nie wierzysz w nic poza najbardziej umiarkowaną formą władzy to wtedy jest bardzo trudno PROWADZIĆ siebie. Możesz „zarządzać” lecz faktyczne prowadzenie jest czymś zupełnie innym, a bez liderów, którzy będą korzystali ze swego autorytetu, aby trzymać diabła z daleka, każde Przebudzenie będzie infiltrowane przez przeciwnika natychmiast. Zobaczyłem to w czasie badań nad minionymi przebudzeniami stale i wciąż. Jest to główna przyczyna zakończenia Wielkiego Przebudzenia Walijskiego z 1904 roku w ciągu JEDNEGO ROKU. Mamy przeciwnika, który grasuje wokół jak lew ryczący i nienawidzi Przebudzeń. Przeniknął i zrujnował wiele poruszeń Bożych w historii i jeśli damy mu szansę to zrobi to ponownie. Uwielbia on sytuacje, w których istnieje „próżnia” władzy i nikt nie strzeże bram. Mówię wam, nie istnieje coś takiego jak Przebudzenie bez liderów. A jeśli jest to nie trwa długo! Przebudzenia muszą być strzeżone przez liderów, którzy są wyznaczeni przez Boga i którzy nie boją się stanąć przed odpowiedzialnością. Tacy ludzie jak Wesley, Booth, Finney i podobni. Silni przywódcy – ci wszyscy. Takimi byli też apostołowie. Przebudzenie i silne przywództwo idą ręka w rękę.

Księga Dziejów jest pełna liderów, którzy DIAŁALI JAK LIDERZY. Byli sługami – tak, lecz byli również RZECZYWISTYMI PRZYWÓDCAMI. Bez nich nie byłoby Księgi Dziejów. Zastanawiam się, ile czasu upłynie zanim ludzie z poza kościoła poradzą sobie z tym prostym faktem? (Mnie zajęło to bardzo dużo czasu).

Muszę, zatem, zadać te pytania:

Czy współcześni nie zrzeszeni ludzie rzeczywiście są gotowi pomóc prowadzić nowe poruszenie Boże? Czy też wielu z nich faktycznie boi się „prowadzić”? Czy są gotowi wziąć odpowiedzialność i autorytet tam, gdzie to jest potrzebne? Czy też wierzą w jakiegoś rodzaju przebudzenie bez przywództwa? Czy są oni gotowi stać się „stawami” w prawdziwym znaczeniu tego słowa? Czy też podejrzliwość i „trwanie poza” stały się przeważającą częścią ich duchowej konstrukcji? Czy są gotowi na przyłączenie się do ciała czy też znajdą ewentualnie jakieś wymówki, aby pozostać z dala i odczepieni? Są to zasadnicze pytania i są to właśnie te rzeczy, które będą testowane, gdy nadejdzie pora. Czy ci ludzie prawdziwie WYRZEKLI SIĘ wszystkiego, czego muszą się wyrzec?

POKUTA, KTÓRA ZALEJE
KOŚCIÓŁ

Oczywiście, choć jest wiele spraw dotyczących „struktury”, którymi należy się zająć dziś to RZECZYWISTYM problemem (tym, który faktycznie się liczy) jest sprawa SERCA. Kościół jest chory i niedomagający, ponieważ jego serce jest chore i niedomagające. Nie tyle jest to problem ‘szufladek’, w których żyje czy stylu nabożeństw, które prowadzi. To są składniki drugorzędne. To SERCE ludzi Bożych potrzebuje faktycznej pracy i to jest to, od czego każde Przebudzenie musi zacząć – oczyścić serca Jego ludzi. Rozwiązywanie spraw „strukturalnych” może przyjść później to serce tak naprawdę się liczy. A zatem, potężna fala POKUTY musi przyjść najpierw (podobnie jak w każdym prawdziwym Przebudzeniu w całej historii).

  Znam wielu ludzi w ruchu kościołów domowych, którzy wierzą, że jeśli tylko wejdziemy we właściwą strukturę opartą na domach, to wszystko inne pójdzie za tym. Niektórzy spędzają całe godziny na dyskusjach o „pluralizmie starszych” czy „formach kościołów domowych” itd. Wydaje się, że wierzą w to, że zmiana „szufladki” spowoduje, że zmieni się ku dobremu wszystko inne. Przykro mi, lecz nie zgadzam się z tym. To zmiana SERC jest konieczna – przede wszystkim i ponad wszystkim i to właśnie Przebudzenie spowoduje. Pamiętajmy, w pierwszym kościele, to WYLANIE przyszło najpierw, a później budowano wokół tego struktury. Najpierw musi przyjść Przebudzenie i zmienić serca Bożych ludzi, zanim zacznie się cokolwiek innego. Próby formowania „nowego bukłaka” bez nowego wina jest po prostu stawianiem zaprzęgu przed koniem.

Jak wielu, jestem przekonany, że wielkie Przebudzenie nadchodzi – powódź Bożego Ducha, która sprowadzi kościół na kolana w głębokiej pokucie i przemianie. Poprzez te dzieła przyjdzie „nowy bukłak” i ogromne zbiory – wraz z wzbudzonymi przez Boga nowymi liderami.

Czy będzie, zatem, wielu nowych liderów wśród tych trwających poza kościołem?

Nie wątpię, że tak będzie. Nie po to Bóg przeprowadził ich przez to wszystko, aby nic z tego nie było, lecz czas jest kluczową sprawą. Czasami potrzeba „kryzysu”, aby mógł powstać nowy lider. Jak mówi przysłowie „Z właściwą godziną przychodzi właściwy człowiek” („Cometh the hour, cometh the man”) i nigdy nie będzie to bardziej prawdziwe niż w czasach Przebudzenia czy Reformacji. Nagle nowi liderzy przyjdą jakby znikąd – przygotowywani przez Boga latami w ukrytych miejscach. Tak zawsze było z największymi Przebudzeniami. Czas jest najważniejszy.

Jak zobaczyliśmy w tym rozdziale – a faktycznie w całej książce – jest na świecie grupa chrześcijan, którzy opuścili bezpieczną strefę rutyny, przyjaciół i znajomego otoczenia, aby oddzielić się ku czemuś nowemu, nie wiedząc dokładnie dokąd idą czy też w jaki sposób się tam dostaną, po prostu wiedząc, że muszą iść. Usłyszeli wołanie, sprawdzili wizję i wyruszyli. To wymagało odwagi i wielu z nich bardzo głęboko podziwiam. Jeśli dali radę przejść przez pustynię, nic pewniejszego niż to, że wielu z nich będzie wspaniałymi przywódcami Bożego ludu, lecz kluczem jest tutaj nastawienie na wyjście z tej ‘pustyni’. Osobiście wierzę, że ogromna ich ilość przejdzie to. Żyjemy w doniosłych czasach.

Czy, zatem, ten potężny ruch poza-kościelny jest znakiem, że coś nieuniknionego leży przed nami? Czy ta narastająca fala „niezadowolenia” wśród tłumów chrześcijan jest dowodem dramatycznych zmian, które są tuż za rogiem? Z pewnością możemy wywnioskować, że coś ważnego się dzieje. To, co się dzieje jest zbyt wielkie, aby mogło być dziełem zwykłego zbiegu okoliczności, coś niezwykłego i to na światową skalę, co może być zarządzone wyłącznie przez Boga.

Czy więc, zobaczymy nowy typ przywódców wychodzących z pustyni – przygotowanych na ten czas- gotowych do przyjęcia narodzin nowego poruszenia Ducha Bożego? Czy nadchodzi następne wielkie „przebudzenie uliczne”? Cóż, jedno jest pewne – zdecydowanie potrzebujemy go. Tylko czas pokaże.

Niemniej są znaki tego, że coś o tej wielkości i znaczeniu zbiera się. Wydaje się poza wszelkimi wątpliwościami, że Bóg jest bliski działania w zupełnie nowy sposób w tym pokoleniu i, że On czyni coś całkowicie radykalnego. Czy też, może, jest to coś tak starego, że wydaje się radykalne, ponieważ nigdy do tej pory tego nie widzieliśmy.

 _________________________________________________________________

< Część 9 |

Można kopiować, drukować, kserować tą książkę i przekazywać dalej.

Niemniej jeśli chcesz „publikować” ją lub jej fragmenty w innej formie, czy publikacji, proszę o uzyskanie najpierw zgody autora.

Andrew Strom’s email:
prophetic@revivalschool.com

 NASZA STRONA :

http://www.revivalschool.com

PRZYŁĄCZ SIĘ DO NASZEJ LISTY “PROROCZO/PRZEBUDZENIOWEJ’ E-MAILOWEJ

W j. angielskim).

Wystarczy wysłać pusty e-mail na adres:
anzac-subscribe@welovegod.org


_________________________________________________

Copyright (c) Andrew Strom, 2003/2004.

Wszelkie prawa zastrzeżone.

продвижение сайтов seo раскрутка сайта обучение