Category Archives: Wade E Taylor

Przygotowania do Trzeciego Dnia

Wade E Taylor

W każdym z poniższych wersów Pisma występują „dwa dni” stanowiących czas przygotowania na to, co ma przyjść. Piotr powiedział, że „dzień jest jak tysiąc lat”. Tak więc, „dziś i jutro” można rozumieć jako 2000 lat Wieku Kościoła, a trzeci dzień jako Tysiącletnie Królestwo.

Idźcie i powiedzcie temu lisowi: Oto wypędzam demony i dokonuję uzdrowień dziś i jutro, a trzeciego dnia skończę” (Łk. 13:32).

I rzekł Pan do Mojżesza: Idź do ludu i nakaż im, by przygotowali się na święto dziś i jutro i wyprali swoje szaty, by byli gotowi na trzeci dzień, gdyż trzeciego dnia zstąpi Pan na oczach całego ludu na górę Synaj” (Wyj. 19:10-11).

Chodźcie, zawróćmy do Pana! On nas rozszarpał, On nas też uleczy, zranił i opatrzy nasze rany! Po dwóch dniach wskrzesi nas do życia, trzeciego dnia podniesie nas i będziemy żyli przed jego obliczem” (Oz. 6:1-2).

Zwróć uwagę na to, że „przygotowanie w czasie tych dwóch dni” prowadzi do ważnej zmiany w czasie „trzeciego dnia”.

Oto wypędzam demony i dokonuję uzdrowień dziś i jutro, …a trzeciego dnia skończę„.

Idź do ludu i nakaż im, by przygotowali się na święto dziś i jutro i wyprali swoje szaty, … gdyż trzeciego dnia zstąpi Pan na oczach całego ludu…„.

Chodźcie, zawróćmy do Pana! …trzeciego dnia podniesie nas i będziemy żyli przed jego obliczem„.

W pierwszym fragmencie (Łk 13:32) Jezus powiedział, że „trzeciego dnia skończy”. Obecnie Jezus zasiada w niebie jako nasza głowa. Kościół zbiera się razem w oczekiwaniu na przyjście Jezusa (głowy), aby połączył się z ciałem. To „zakończenie” jest czasem „parousia” (obecności Pańskiej), gdy głowa i ciało zejdą się razem i będą funkcjonować jako jedno. Tak więc, można powiedzieć, „wszystko to, co Jezus zrobił w jednym ciele, będzie znowu robił przez zbiorowe ciało”.

W drugim fragmencie Pisma (Wj. 19:10-11), po czasie przygotowania (wyprania szat) Pan przyjdzie „na oczach całego ludu”. Mówi nam to, że „trzeciego dnia” Jezus zajmie (dla zwycięzców) w widzialny sposób Swoje miejsce, jako głowa Swego ciała.

W trzecim fragmencie, (Oz. 6:1-2). po czasie prób: „On podniesie nas i będziemy żyli przed Jego obliczem”. Całe stworzenie wzdycha za tą „manifestację Jego obecności” (Parousia).

że i samo stworzenie będzie wyzwolone z niewoli skażenia ku chwalebnej wolności dzieci Bożych. Wiemy bowiem, że całe stworzenie wespół wzdycha i wespół boleje aż dotąd. A nie tylko ono, lecz i my sami, którzy posiadamy zaczątek Ducha, wzdychamy w sobie, oczekując synostwa, odkupienia ciała naszego” Rzm. 8:22-23.

W miarę jak zbliżamy się do końca Wieku Kościoła i ustanowienia Tysiącletniego Królestwa Bożego, pojawia się „wzdychanie wewnątrz nas” (wstawiennictwo), które prowadzi do długowieczności, jak i większej władzy nad diabelskimi atakami (rządzi,…. żelazną laską).

„a była brzemienna, i w bólach porodowych i w męce rodzenia krzyczała…I porodziła syna, chłopczyka, który rządzić będzie wszystkimi narodami laską żelazną; dziecię jej zostało porwane do Boga i do Jego tronu” (Obj. 12:2, 5).

Aby dokończyć dzieła naszego wzniesienia ku wyższej rzeczywistości duchowej władzy, potrzebny jest pewien proces. Te „porodowe bóle” mówią o intensywnym wstawiennictwie. Obecnie Pan używa wielu wstawienników, aby zrodzić ten końcowy stan suwerennej interwencji, choć oni nie rozumieją tego, co się dzieje.

Zamykanie (kończenie) celów Pana dotyczących końca czasów jest dwuczęściowe

Najpierw jest czas przygotowania.

I rzekł Pan do Mojżesza: Idź do ludu i nakaż im, by przygotowali się na święto dziś i jutro i wyprali swoje szaty,…” (Wyj. 19:10-11).

Idźcie i powiedzcie temu lisowi: Oto wypędzam demony i dokonuję uzdrowień dziś i jutro, … ” (Łk. 13:32).

Odnosi się to do Wieku Kościoła, czasu, w którym jesteśmy zostajemy oddzieleni, aby wyjść poza nasze obecne duchowe doświadczenia i stanąć ponad nimi. W tym, obecnym, czasie otrzymujemy możliwość pójścia ku wyższej rzeczywistości oddania i relacji z Panem.

Wzywam was tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, bo taka winna być duchowa służba wasza. (2) A nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego,…” (Rzm. 12:1-2a).

Albowiem wielu jest wezwanych, ale mało wybranych ” (Mat. 22:14).

Lub lepiej: „nieliczni zapłacą cenę za wybranie”. To „wybranie” opiera się na naszej chęci, aby wznieść się ponad życie „skupione na sobie” ku życiu skupionemu na Chrystusie, w którym stajemy się tak przejrzyści, że szczególnie „trzeciego dnia”, będzie można wyraźnie dostrzec Jezusa w naszym życiu.

Jest to czas, w którym nasze oddanie będzie „sprawdzane”, abyśmy się mogli zakwalifikować jako „zwycięzcy” i zasiąść wraz z Jezusem na Jego tronie.

bo kogo Pan miłuje, tego karze, i chłoszcze każdego syna, którego przyjmuje” (Hbr. 12:6).

Owo „karanie” krzyżuje nasze prawo do prowadzenia własnego życia i uzdalnia nas do wzniesienia się ponad (zwycięstwa) każdy wynurzający się na powierzchnię aspekt „życia skupionego na sobie”. Chodzi o to, aby Jezus mógł stać się Głową całkowicie kontrolującą wszystkie działania „ciała”. Znaczy to, że nasza własna głowa musi zostać całkowicie ukrzyżowana a całe nasze jestestwo totalnie poddane Jego panowaniu.

Druga część to czas interwencji w postaci manifestacji Jego obecności i dokończenia Jego celów dotyczących czasów ostatecznych.

Trzeciego dnia podniesie nas i będziemy żyli przed jego obliczem” (Oz. 6:2).

gdy przyjdzie w owym dniu, aby być uwielbionym wśród świętych swoich ” (2Tes. 1:10a).

Jesteśmy poddawani procesowi przygotowania od dwóch dni a więc, będziemy gotowi na upoważnienie, które będzie udzielone dnia trzeciego, w którym zwycięzcy będą wyniesieni jako współpracownicy Pana, co poprowadzi do ustanowienia i funkcjonowania Tysiącletniego Królestwa Bożego.

i uczyniłeś z nich dla Boga naszego ród królewski i kapłanów, i będą królować na ziemi” (Obj. 5:10).

Żyjemy w czasach bardzo bliskich końcowi „drugiego dnia” i Pan zaczyna dokonywać ważnych zmian w naszej relacji do Jezusa i do Kościoła. Nasze zrozumienie tego jak będzie przebiegało zakończenie procesu zajmowania przez Jezusa miejsca jako Głowy naszego ciała, stale wzrasta.

I przystąpiwszy uczniowie, rzekli mu: Dlaczego mówisz do nich w podobieństwach? A On, odpowiadając, rzekł: Wam dane jest znać tajemnice Królestwa Niebios, ale tamtym nie jest dane” (Mat. 13:10-11).

Podobnie jak Maria oddała swoje ciało, aby zostało wykorzystane do przyjścia Jezusa na ten świat za pierwszym razem, tak też jako zbiorowa „Maria”, mamy poddać nasze ciała Jemu, aby wykonały się Jego cele czasu ostatecznego.  Jesteśmy „unoszeni” do nowego, wyższego miejsca uzdolnienia i namaszczenia, a Pan już wkrótce uwolni uzdrowienia i cuda takie, jakich kościół do tej pory nigdy nie widział.

Wtem o północy powstał krzyk: Oto oblubieniec, wyjdźcie na spotkanie. Wówczas ocknęły się wszystkie te panny i oporządziły swoje lampy. Głupie zaś rzekły do mądrych: Użyczcie nam trochę waszej oliwy, gdyż lampy nasze gasną. Na to odpowiedziały mądre: O nie! Gdyż mogłoby nie starczyć i nam i wam; idźcie raczej do sprzedawców i kupcie sobie. A gdy one odeszły kupować, nadszedł oblubieniec i te, które były gotowe, weszły z nim na wesele i zamknięto drzwi” (Mat. 25:6-10).

Żyjemy w czasach zbliżającego się końca procesu przygotowania na ten „trzeci dzień”. Teraz, wkrótce stanie się to. Obyśmy znaleźli się wśród tych, którzy są mądrzy.

продвижение

Uwolnienie z religijnych więzów

Wade E Taylor

Gdzie Duch Pański tam wolność” 2Kor. 3:17.

Obecnie wielu odczuwa wielkie obciążenie stanem Ciała Chrystusa i poczucie czegoś świeżego, czegoś poza naszym zrozumieniem, co zostanie odkryte
przed nami. Bardzo ważne jest, aby w czasie tego nadchodzącego nawiedzenia nie powtarzać błędów z przeszłości.
Słowo Boże skierowane do siedmiu Kościołów (Obj. 2:1-3:22) przewiduje postęp wydarzeń w okresie całego Wieku Kościoła. Właśnie w tym Słowie Pańskim do siedmiu kościołów można znaleźć znaki tego, dlaczego poprzednie nawiedzenia nie osiągnęły zamierzonej pełni.
W pierwszym liście do Kościoła w Efezie jest powiedziane, że odstąpili do swej „pierwszej miłości” (Obj. 2:4). Był to kościół, który był świadkiem mocy i wiary pierwszych apostołów, który osobiście doświadczył mocy zmartwychwstałego Jezusa. Pan oczekiwał od nich, że będą utrzymywać to doświadczenie Jego osobistej (manifestującej się) obecności, lecz oni już zaczęli odpadać.
Ten Kościół został pochwalony za to, że „Nienawidzi uczynków Nikolaitów, których i Ja nienawidzę” (Obj. 2:6). Nie mamy w Piśmie żadnego dodatkowego wyjaśnienia, kim byli ci Nikolaici. Niemniej, możemy to zrozumieć przez samo znaczenie słowa „nikolaita”.

Nikao” oznacza: zwyciężać lub pochłaniać, „laos” oznacza laików, ludzi. Nikolaici stawali za kompromisem między światowym systemem, aby chrześcijanie bez zakłopotania mogli brać w nim udział, w socjalnej i religijnej działalności społeczeństwa, w którym żyli.
Podejmowali próby zharmonizowania pogańskich praktyk z chrześcijańską wiarą. W czasach kościoła efeskiego ich nauczanie pozwalało na to, aby chrześcijanie brali udział w rzymskich cywilnych obchodach religijnych.
To spowodowało wycofanie Ducha Świętego z ich spotkań, a tym samym brak spontanicznego udzielenia i poruszenia, które stało się udziałem członków zboru. Tak więc, Nikoalici reprezentują kler, który odpadł od nadnaturalnej „obecności i mocy” i zastąpił je „formą i rytuałem”. Kompromis, który popierali spowodował lud Pański, gdy zapoznał się ze społeczeństwem i zwyczajami tych czasów, stracił duchowy słuch. „Kler” zdobył również kontrolę nad funkcjami działaniami służby i pozbył się spontanicznego uwielbienia, które było wynikiem obecności Bożej mocy. Tak więc, ludzie stali się „widzami” działania kleru.
W przesłaniu do Kościoła w Efezie, Pan wyraźnie powiedział, że On nienawidzi uczynków kleru, które powodują, że Jego lud odstępuje od przeżywania Jego manifestującej się obecności i działania nadnaturalnej rzeczywistości.
W Efezie byli ci nikolaici obecnie, lecz znienawidzeni. W trzecim Kościele, w Pergamie, ponownie są ci sami wymienieni przez Pana: „Tak
i ty masz u siebie takich, którzy również trzymają się nauki nikoalitów
” (2:15). Tutaj, byli oni już dobrze okopani.
Następnie, do trzeciego kościoła, w Tiatyrze, Pan powiedział: „wam zaś, pozostałym,…, którzyście nie poznali jak mówią, szatańskich głębin,…” (Obj. 2:24). Teraz już nikolaici kontrolowali sytuację, a tylko resztka pozostała.
Nauczanie przez kler „kompromisu” doprowadziło do postępującej duchowej deklinacji, której kulminacja przypadła na Wieki Ciemne. W tym czasie wielkich duchowych ciemności i odstępstwa, iskra objawienia jeśli chodzi o „usprawiedliwienie z wiary” dotarła do Marcina Lutra. To zapoczątkowało postępujące odnowienie, które rozwinęło się w piątym Kościele, Sards, i znalazło swoje całkowite spełnienie w dwóch ostatnich kościołach, Filadelfii i Laodycei.

Jeśli chodzi o kościół w Sards, Pan powiedział: „Znam uczynki twoje: Masz imię, że żyjesz, a jesteś umarły” (3:1). W tym kościele powrócono do prawidłowej doktryny, lecz nie przeżywano odnowienia gorącej „pierwszej miłości”, która została stracona w Efezie. Widocznie nikolaici ciągle korzystali z jakiejś kontroli i uniemożliwiali ludziom Pańskim przeżywanie „gęstniejącej” obecności Pana, czy „mocy” Ducha Świętego poruszającego się na spotkaniach.

Kościół w Filadelfii to Kościół zwycięski, który przeżywa tą manifestującą się obecność i moc Pańską. Walczyli i zdobyli otwarte drzwi do działania tego, co nadnaturalne na swoich spotkaniach. Do tego Kościoła Pan powiedział:
który ma klucz Dawida, Ten, który otwiera, a nikt nie zamknie, i Ten, który zamyka, a nikt nie otworzy” (Obj. 3:8). Ponownie lud Pański pozyskał tą samą gorliwą „pierwszą miłość” do Pana, która została stracona w Efezie.

Jego manifestująca się obecność płonie w nich i wszelkie więzy topią się, gdy Duch Święty toruje sobie drogę w ich życiu i zgromadzeniach.
Przez ten współczesny „Kościół z Filadelfii” wiele zostanie zdobyte, ponieważ umożliwia on otwarte pokazanie Jego obecności i mocy.

Siódmy Kościół składa się z laodycejczyków. Słowo Pańskie do tego Kościoła jest takie:
Ponieważ mówisz: Bogaty jestem i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, żeś pożałowania godzien nędzarz i biedak, ślepy i goły” (Obj.3:17). Byli zadowoleni z tego, co posiadali, a nie szukali Tego, który im to wszystko dał.
Pan pokazany jest, jak stoi na zewnątrz tego cieszącego się powodzeniem kościoła laodycejskiego, pukając do drzwi i starając się zwrócić ich uwagę:
Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli ktoś usłyszy mój głos i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną
(Obj. 3:20).
Ponieważ ten Kościół utracił swoją wrażliwość na Jego głos, wezwanie Pańskie zmieniło się na poszukiwanie jednostek, które są wrażliwe „jeśli ktoś„.
Doktryna nikolaitów spowodowała, że kościół stał się „duchowo głuchy”. Ich akceptacja materialnego powodzenia i dopasowanie do niej skutecznie uniemożliwiły nawiedzenie Pana w czasach końca Kościoła. Jest to jedna z głównych przyczyn niepowodzenia „charyzmatycznego” nawiedzenia.

Tak więc, ducha nikolaitan, którzy starali się o doprowadzenie do kompromisu pierwszego Kościoła ze światowym systemem jest nadal obecny we współczesnym kościele. Jezus wyraźnie powiedział: „Królestwo moje nie jest z tego świata” (Jn. 18:36). Jaku powiedział
nam: „Kto chce być przyjacielem świata, staje się nieprzyjacielem Boga” (Jk. 4:4).

Zwróć uwagę na kontrast między tymi dwoma współczesnymi Kościołami. W Filadelfii, Pan otworzył przed nimi drzwi do objawiania Jego obecności i działania pośród nich nadnaturalnej rzeczywistości. W Laodycei stoi poza Kościołem, pukając do „zamkniętych drzwi”, szukając jednostek, które jeszcze są w stanie słyszeć Jego głos, zapraszając ich, aby zwrócili się na zewnątrz i mieli z Nim społeczność.
Pan radzi tym, którzy chętnie otworzą drzwi ich ducha dla Niego, aby „złota w ogniu wypróbowanego, abyś się wzbogacił” (Obj. 3:18).
To „złoto” mówi o tym, że boska natura ma znacznie większą wartość niż wszelkie zewnętrzne bogactwa, jaki oni posiadali, i którymi się cieszyli.

Wspaniała obietnica dana jest tym, którzy odwrócą się od tego materialistycznego ducha laodycejskiego kościoła:
Zwycięscy pozwolę zasiąść ze mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem wraz z Ojcem moim na jego tronie” (Obj. 3:21).

Jest to największa obietnica z tych danych poszczególnym siedmiu Kościołom, a jednak najtrudniejsza do zdobycia, a jeszcze bardziej współcześnie, ponieważ wiele subtelnych zwiedzeń musi zostać rozpoznanych a bardzo silne pokuszenia odparte. Przeszkody stojące na drodze do prawdziwej duchowości, które muszą zostać pokonane, są większe niż jakakolwiek presja, z tych, którym poprzednie pokolenia musiały oprzeć się.
Kompromis jest bardzo popularny, lecz jego koszty są ogromne. Ci, którzy idą na kompromis, nie będą w stanie usłyszeć delikatnego pukania Pana do drzwi ich ducha -„jeśli ktoś usłyszy Mój głos”.

Pan szuka tych, którzy chcą zapłacić cenę, aby być częścią „Kościoła Filadelfii” i zdobyć duchowe życie i siłę, które są dla nich odstępne tam. Nieliczni zdobędą, ponieważ „Kościół Laodycejski” jest bardzo popularny. On zna i wykorzystuje techniki, które dają kościołowi wzrost i materialne powodzenie.
Obecnie Pan sprawia, że bardzo realny staje się następujący fragment Pisma:
„Miłuję tych, którzy mnie miłują, a którzy mnie gorliwie szukają, znajdują mnie,.. Darzę bogactwem tych, którzy mnie miłują, i napełniam ich skarbce” (Przyp. 8:17, 21).

Jest tu mowa o zwycięzcach, którzy weszli w te „otwarte drzwi” i przeżywają na nowo „pierwszą miłość” do Samego Jezusa. Ci szukają Jego Królestwa, poddając swoje życie panowaniu Jego rządu i nabywają złoto, które zostało wypróbowane w ogniu. Ci znajdują wieczne skarby, których się nie spodziewali.

Ci, którzy odwrócą się, aby wejść do „Kościoła Filadelfii” i wejdą przez te otwarte drzwi do Jego obecności, nigdy nie będą rozczarowani.

Wade E Taylor
WadeTaylorDC@aol.com
www.wadetaylor.org
продвижение

Wieczne Teraz

Logo_Taylor

Wade E Taylor

A Mojżesz rzekł do Boga: Gdy przyjdę do synów izraelskich i powiem im: Bóg ojców waszych posłał mnie do was, a oni mnie zapytają, jakie jest imię jego, to co im mam powiedzieć? (14) A Bóg rzekł do Mojżesza: JESTEM, KTÓRY JESTEM. I dodał: Tak powiesz do synów izraelskich: Jahwe posłał mnie do was!” Wyj. 3:13-14

Mojżesz podszedł, aby stanąć przed krzakiem, który palił się, lecz się nie spalał. Pan przemówił do niego z tej manifestacji Swej obecności i objawił Siebie Samego, jako Tego, który jest zawsze obecny z nami, jak też, jako Istotę chcącą się spotkać z nami, w godzinie potrzeby naszej. Jezus zidentyfikował Siebie jako „JA JESTEM”, który mówił do Mojżesza.

Odpowiedział im Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, pierwej niż Abraham był, JAM JEST” (Jn 8:58)

Ponieważ „JA JESTEM” jest rzeczownikiem (jako Imię Boże), konieczny jest czasownik. Można dodać słowo „jest” i powiedzieć:

JA JESTEM jest drogą, prawdą i życiem” (Jn 14:6). Jezus jako „JA JESTEM” w płonącym krzaku, jest wyrażeniem wiecznego faktu, że On jest „wszędzie obecny”, a nie „Ja byłem” czy „Ja będę”. Jezus jest raczej rzeczywistością teraźniejszą, która pragnie objawiać nam Siebie.

Gdy Jezus powiedział „zanim Abraham był JA JESTEM„, Żydzi rozumieli, że On mówi, że jest Bogiem i wzięli kamienia, by Go zabić.

Odpowiedział Jezus i rzekł mu: Jeśli kto mnie miłuje, słowa mojego przestrzegać będzie, i Ojciec mój umiłuje go, i do niego przyjdziemy, i u niego zamieszkamy” (Jn 14:23).

Gdy czcimy Pana Jezusa Chrystusa, wiecznego „JA JESTEM”, dosłownie wychodzimy z czasu do wieczności. Tutaj, wszelkie ziemskie problemy rozpadają się w blasku Jego obecności, gdy Pan działa na naszą korzyść, jak to powiedział do Mojżesza:

Przeto teraz idź! Posyłam cię do faraona. Wyprowadź lud mój, synów izraelskich, z Egiptu” Wyj. 3:10.

Mojżesz usłyszał, że inicjatywa przechodzi z jego rąk do Pana, a od niego wymaga się tylko posłuszeństwa. Tak więc, Mojżeszowi powiedziano, aby zdjął buty (Wyj. 3:5). My również zaszliśmy w naszych butach tak daleko, jak się dało. Tak jak zareagował Mojżesz na manifestację Bożej obecności i podszedł, tak i my mamy „podejść” i stanąć w obecności wiecznego „JA JESTEM”.

Niezwykle trudno jest zrozumieć, o ile w ogóle jest to możliwe, koncepcję „wieczności”, gdzie nie ma czasu i wszystko staje się teraźniejszością. „Czas” odnosi się do naszych okoliczności, rozciąga się przed nami, dzięki czemu możemy działać i reagować, podejmując decyzje, które wypłyną na nas w wieczności. Tak więc, czas istnieje dla naszej korzyści.

Nasz poziom duchowej dojrzałości, czy „duchowości”, odpowiada naszej umiejętności wejścia w aktywną tożsamość z myślami (ang. „umysłem” – przyp.tłum.) i działaniami naszego Pana, a następnie odpoczywania w Jego obecności, gdy On już działa na naszą korzyść. Pamiętam takie słowa Johna Wright Follette: „Dziwią mnie ci, którzy próbują planować, co stanie się w przyszłym roku czy za dziesięć lat. Wszytko, co mogę to sprawdzić myśli Pana na dziś i następnie chodzić z Nim w tym”.

Niewielu rozumie wizjonera. „Wizjoner” może nie osiągnąć wiele, ponieważ patrzy on poza teraźniejszość i widzi przyszłość, jako teraźniejszą rzeczywistość. Tak więc, nie umie funkcjonować w teraźniejszości czy w relacji do niej. Również „praktyk” może niewiele osiągnąć, ponieważ łatwo gubi się w szczegółach i nie widzi większego obrazu. Tak więc, jeśli wizjoner i praktyk mogą zostać połączeni we prawej relacji, można będzie osiągnąć wiele o trwałej wartości.

Jeśli pragnę wejść do stałego, głębokiego duchowego i jednak praktycznego chodzenia z Panem, muszę modlić się tak: „Panie, co mam powiedzieć czy zrobić, czego Ty pragniesz w tej chwili?” a następnie muszę czekać na „teraźniejsze” słowo od Pana (Idź,… Ja cie posyłam” – Ex. 3:10).

„… Ja jestem droga i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie. Gdybyście byli mnie poznali i Ojca mego byście znali; odtąd go znacie i widzieliście go. Rzekł mu Filip: Panie, pokaż nam Ojca, a wystarczy nam. Odpowiedział mu Jezus: Tak długo jestem z wami i nie poznałeś mnie, Filipie? Kto mnie widział, widział Ojca; jak możesz mówić: Pokaż nam Ojca?” (Jn 14:6-9).

Jeśli ktoś miałby przyjść do kogoś z nas i powiedzieć: „Chciałbym zobaczyć Pana”, powinniśmy móc powiedzieć: „Jeśli widziałeś mnie, widziałeś Jezusa”. Powinniśmy żyć na takim poziomie tożsamości z Nim.

Paweł powiedział: „Bądźcie naśladowcami moimi, jak i ja jestem naśladowcą Chrystusa” (I Kor. 11:1). Mógł to powiedzieć, ponieważ umarł dla siebie i teraz życie Jezusa manifestowało się przez jego życie. Słowo mówi nam: „Takiego bądźcie względem siebie usposobienia, jakie było w Chrystusie Jezusie” (Flp. 2:5).

Duch Święty żyje w nas i On przyszedł, aby objawić Jezusa przez nas. Na tyle, na ile jesteśmy poddani, będziemy odzwierciedlać umysł i życie Jezusa.

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto wierzy we mnie, ten także dokonywać będzie uczynków, które Ja czynię, i większe nad te czynić będzie; bo Ja idę do Ojca” (Jn 14:12).

Te „większe dzieła” to nie będą większe cuda niż te, które czynił Jezus, a raczej chodzi o to, że jest to „większe dzieło”, ponieważ wyjdzie ono i będzie działać jako manifestacja zbiorowego Jezusa na ziemi, jako Jego świadków końca czasów. Jezus powiedział, że dopóki ziarno nie wpadnie do ziemi i nie obumrze, pozostanie samotne. Największym błędem Szatana było ukrzyżowanie Jezusa, który mógł być w jednej chwili tylko w jednym miejscu, lecz teraz jest wszędzie. Jezus nie tylko zapłacił cenę za nasze grzechy, lecz również w zmartwychwstaniu, stał się przodkiem tych, którzy są tak „martwi” (umarli) dla siebie samych, że można zobaczyć (w nich – przyp.tłum) tylko Jego.

W nowym narodzeniu, stajemy się uczestnikami „boskiej natury”. Adam nigdy nie osiągnął tego. W odkupieniu, stanęliśmy wyżej. Teraz, „Chrystus jest w nas„. Wola Ojca nie tylko została wykonana przez jedną Osobę w jednym miejscu i czasie, a raczej ta wola Ojca jest wykonywana wielokrotnie przemnożona przez życie tych wszystkich, którzy całkowicie poddali się Jezusowi, jako zawsze obecnemu „JA JESTEM”.

Zatem to „większe dzieło” jest zbiorowym przejawem wykonywania Jego woli. Jezus „światłość świata” będzie coraz mocniej oświetlał cała atmosferę tego świata, w miarę jak chwała Jego zmartwychwstania zaczyna świecić przez zbiorowe Ciało Chrystusa.

Jeden płomień zapałki daje nieco światła, lecz pomnożone w tysiącach razem wzięte zapałki, dadzą wspaniałe światło. Choć każdy z nas wydaje się sobie samemu nieznaczący to jednak jest to większe dzieło, ponieważ teraz wszystko, co Jezus zrobił w czasie Swojej służby na ziemi będzie robione zbiorowo przez ludzi, których przeciwnik pokonał, lecz ostatecznie stali się oni przejawem Jego życia na ziemi.

gdy przyjdzie w owym dniu, aby być uwielbionym wśród świętych swoich i podziwianym przez wszystkich, którzy uwierzyli, bo świadectwu naszemu uwierzyliście” (II Tes. 1:10).

To jest „teraźniejszy” świat. Podobnie jak był widziany przez Mojżesza stojącego przed płonącym krzakiem, wieczny, zawsze obecny „JA JESTEM” ponownie ma być oglądany, w miarę zbliżania się czasu do wieczności.

сайт

Pozbądź się poczucia winy

Logo_Taylor

Wade E. Taylor

Nie ma większego bólu niż rodzicielski. Miłość rodzica do swego dziecka nie ma sobie równej. Nasze dzieci mogą rozczarować nas, zranić, nawet wykorzystać, lecz w jakiś sposób nie możemy przestać ich kochać. Czasami wydaje się, że im więcej wywołują naszego zmartwienia tym bardziej kochamy je. Chętnie oddalibyśmy swoje życie za te dzieci.
A jednak czasami ta miłość może być bardzo trudna do dania. Pamiętam kobietę, która opowiadała mi, że jej 13 letnia córka doprowadzała ją do rozpaczy. Powiedziała: „Słyszałam jak inni rodzice mówili o tym, że przyjdzie taki dzień, gdy ich dzieci opuszczą domy i to gniazdo będzie puste, a jednak ja nie mogłam się doczekać dnia, w którym moja córka odejdzie. Szczerze mówiąc nie mogę powiedzieć, abym czuła miłość do tego dziecka”. Lecz coś prowadziło tą kobietę, aby opowiedzieć swoją historię obcemu i jestem przekonany, że było to wołanie o pomoc, które mówi: „Pomóż mi, kochać tą dziewczynę, która, jak mi się czasami wydaje, zrujnowała moje życie. Złamałam moje serce, a jednak jest częścią mnie – nie mogę żyć nie kochając jej”.

Niemniej, jakkolwiek bardzo kochamy je, jakkolwiek bardzo chcemy ich dobra, jakkolwiek chcielibyśmy im oddać wszystko, co posiadamy, nie możemy żyć za nich. Nasze dzieci podejmują decyzje i czasami są to złe decyzje.

Przychodzi mi na myśl pewna para, są liderami w kościele i wspaniałymi rodzicami. Kilka lat temu siedli ze swoją 16 letnią córką w celi więziennej. Właśnie została aresztowania za włamanie. Nigdy nie zapomnę prostoty tego, co jej powiedzieli w celi tego wieczoru: „Annie, łamiesz nam serca, lecz nigdy nie powstrzymasz nas przed kochaniem ciebie”.
Jestem pewien, że ci rodzicie chętnie zamieniliby się miejscem z ich dzieckiem, lecz nawet gdyby to było możliwe, nie byłoby to nic najlepszego.

Jesteśmy ich rodzicami; spędziliśmy nasze życie, aby było im jak najlepiej, lecz czasami nawet my musimy cofnąć sie nieco i pozwolić im uczyć się lekcji jakie daje życie. Czasami ból jest częścią powrotu do domu.
Jednak nie powoduje to, że przestajemy się w jakiś sposób czuć odpowiedzialni. Przypowieść o synu marnotrawnym jest trzecią historią w trylogii. Na pierwszym miejscu jest zagubiona owca, a na drugi zgubiona moneta. Trudno byłoby oskarżać owcę (a z pewnością monetę) o to, że się zgubiła, lecz ta historia jest inna. Oto chłopiec mogący już podejmować decyzje, robi to – odwraca się plecami do ojca i jego domu. On sam wybiera. A jednak pomimo faktu, że nasze dzieci podejmują swoje własne decyzje, często czujemy się winni sami.
Słyszałem ten oskarżający głos wyrażany przez rodziców na całym świecie. Jedna para powie: „Co zrobiliśmy źle? Czy byłoby inaczej, gdybyśmy byli bardziej twardzi dla nich?” Inna powie: „Być może byliśmy zbyt surowi”. Jakiś ojciec powie: „Gdybyśmy tylko mieli codzienny, wspólny z dziećmi czas poświęcony Bogu”, a inny powie: „Gdybyśmy nie spędzali z nimi tego codziennego czasu poświęcenia. Być może wymuszaliśmy na nich nasza wiarę za bardzo”. Wina tych „gdybyśmy tylko” może boleśnie, przenikająco szarpać wnętrze a czasami sprawia, że zastygamy w strachu o nasze dzieci.
Patrzymy na inne rodziny, którym wydaje się idzie dobrze. Spotykamy ludzi, którzy mówią: „Cała nasza czwórka dzieci to wspaniali chrześcijanie” i myślimy: „To musi być przeze mnie. Gdzie pobłądziłem(am)?” Czasami wydaje się to takie niesprawiedliwe. Widzimy domy, w których rodziców niewiele obchodzi cokolwiek, a jednak ich dzieci wydają się być czymś pomiędzy Matką Teresą, a Hudson Taylor.
Nawet jeśli wychowanie mimo wszystko nie było bardzo twarde, współczesne społeczeństwo zmusza nas praktycznie do tego, aby postrzegać życie naszych dzieci jako orzeczenie w sprawie naszej skuteczności. Chcemy, aby naszym dzieciom dobrze szło, ponieważ chcemy, aby dobrze o nas myślano. Tak często, gdy nasze dzieci przechodzą przez trudne czasy – czy to nieoczekiwanie niskie stopnie czy znacznie bardziej poważne sprawy – naszą pierwszą myślą jest: „Co ludzie pomyślą o nas?”

Nasz lider w kościele zdając sobie sprawę z tego, co się z nim dzieje, ujął to tak: „Mój chłopak przechodzi teraz przez trudny czas, a moim głównym zmartwieniem jest: Co mój zbór pomyśli? Lecz mam tylko na tyle energii emocjonalnej, żeby zajmować się rzeczywistymi problemami i zdecydowałem, że muszę być wolny od tego, co inni myślą. Najważniejszy jest dobrobyt mojego syna, a nie moja reputacja”.

Tylko niektórzy bardziej szczerzy spośród nas uwolnią się od tyranii strachu przed tym, co inni pomyślą; potrzeba mniej osądzania, więcej modlitwy i świadomość, że Bóg, doskonały rodzic, jest rodzicem, który rani. My wszyscy dobrze robimy nie piejąc zbyt głośno, gdy naszym dzieciom dobrze idzie. Marie Anne Blakely powiedział tak: „Matka nie jest ani dumna ani arogancka, ponieważ ona wie, że w każdej chwili nauczyciel może zadzwonić i powiedzieć jej, że syn właśnie jeździł na motorze po sali gimnastycznej”.
Kilka lat temu dr R.T. Kendall, wtedy senior w Westminster Chapel w Londynie, został poproszony przez organizację Billi Grahama o zgodę nakręcenie godzinnego wywiadu z nim na temat teologii. Dr Kendall mówił do kamery o różnych sprawach, które zwykł był omawiać na swoich piątkowych wieczorach Szkoły Teologicznej. Gdy zbliżyli się do końca, producent powiedział: „Mamy jeszcze pięć minut filmu. Czy mógłbyś nam powiedzieć coś o rodzinie?” Dr Kendall, który mógłby być nieczuły na niepowodzenia, odpowiedział: „Nie chciałbyś nic wiedzieć o mojej rodzinie. Jako ojciec, byłem nieudacznikiem”.
Wierz,ę, że R.T. , a jak go nazywamy, był wspaniałym ojcem, lecz tak to widział, ponieważ gdy jego dzieci były młode, on zbyt wiele czasu poświęcał na swoje studia i Westminster Chapel. W tym czasie, gdy film został zrobiony można by powiedzieć, że jego dzieci były marnotrawne. Niemniej, producent błagał go, więc R.T. mówił o tych latach i błędach, które popełnił. Jedyny fragment tego filmu, który został wykorzystany – i pokazany tysiącom kościelnych przywódców na całym świecie – to były te ostatnie kilka minut. Było to zniewalające. Mówiłem do innych przechodzących przez czas łamania serc – „nie tylko ty tak masz”.
Nic dziwnego, że wykorzystano ten film w taki sposób. Dobrze pamiętam, słyszałem Billy Graham mówiącego po latach, gdy jego syn Franklin był marnotrawnym. Powiedział: „Mieszkaliśmy z Ruth w domu na szczycie i czasami leżeliśmy bezsennie wcześnie rano oczekując na powrót Franklina do domu. W końcu, słyszeliśmy samochód piszczący na zakrętach drogi wspinającej się na górę i wiedzieliśmy, że co najmniej jeszcze jedną, kolejną noc, wrócił cały”.
Tak wielu rodziców nosi ciężki bagaż winy, którego nie muszą nosić. Nie chodzi o to, aby powiedzieć, że byli doskonałymi rodzicami. Byli po prostu rodzicami – rodzicami, którzy poświęcili się temu zadaniu najlepiej jak mogli. Trudno byłoby znaleźć na powierzchni ziemi taką matkę czy ojca, którzy nie chcieliby mieć jeszcze jednej szansy rodzicielstwa – aby cofnąć zegar i móc przeczytać wszystkie książki, pójść na wszystkie seminaria, zanim ich dzieci zostały nastolatkami. Lecz nawet, gdyby taka możliwość była, prawda jest taka, że prawdopodobnie popełniliby inne błędy.
Już czas odłożyć poczucie winy na bok. Nosiliście je już wystarczająco długo. Mimo wszystko proś o przebaczenie za te rzeczy, o których wiesz, że jako rodzic zrobiłeś źle, lecz później przyłącz się reszty nas, którzy kochaliśmy i prowadziliśmy nasze dzieci najlepiej jak tylko mogliśmy, lecz którzy w końcu, muszą obserwować, jak one podejmują własne decyzje.
Nie ma nic bardziej niszczącego duszę niż fałszywa wina. Pozwól jej odejść, zacznij prosić Boga Ojca, aby sięgnął po twoich marnotrawnych, skoro tylko On może. Ostatecznie, są one w Jego rękach, a nie naszych.
I tak naprawdę, zawsze tak było.

Jest to wyjątek z książki „Bringing Home the Prodigals” napisanej przez Rob Parsons.

продвижение сайта

Głos Pański

Logo_Taylor

Wade Taylor

Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli ktoś usłyszy głos mój i otworzy drzwi wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną (Obj. 3:20).

Jeśli ktoś usłyszy Mój głos. Słowo „jeśli” mówi nam, że jest wyższy poziom „słyszenia”, ponad/poza naszymi fizycznymi uszami. Możemy, osobiście słyszeć głos Pana. Bez względu na to jak jak dobrze słyszę Jego głos, powinienem się starać słyszeć jeszcze lepiej. Żyjemy w bardzo krytycznym okresie czasu, w którym jest bardzo wiele duchowego zamieszania, ponieważ dociera do nas wiele pomieszanych sygnałów. Tak więc, Pan doskonali duchowy słuch tych, którzy czystym duchem chcą wyraźniej słyszeć Jego głos. Ten wers następuje zaraz po przesłaniu do kościoła w Laodycei, który jest siódmym i ostatnim kościołem, do którego Pan się zwrócił. Jeśli więc chodzimy do kościoła laodycejskiego dochodzimy do końca wieku kościoła.

To, że żyjemy w okresie tego ostatniego kościoła jest widoczne dzięki słowu napomnienia, które jest mu przekazane. Znajduje się tutaj bezpośrednie zastosowanie „Słowa” do każdego z ans (ponieważ mówisz).

Ponieważ mówisz: Bogaty jesteś i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, żeś pożałowania godzien nędzarz i biedak, ślepy i goły. Radzę ci, abyś nabył u mnie złota w ogniu wypróbowanego, abyś się wzbogacił i abyś przyodział szaty białe, aby nie wystąpiła na jaw haniebna nagość twoja, oraz maści, by nią namaścić oczy twoje, abyś przejrzał Obj. 3:17-18

Żyjemy w czasach niespotykanej prosperity – „bogaty i wzbogacony” zarówno w naturalne jak i duchowe rzeczy. Ilość dobrobytu, jaki obecnie posiadamy, ogrom religijnych materiałów i skrajne wymagania naszych czasów dają nam wiele możliwości zwyciężania. Tak więc, problemem nie jest obfitość czy dostępność tych rzeczy, lecz nasze zadowolenia z nich i brak pragnienia szukania dalej „niczego mi nie brakuje”.

Od lat mówię, że taka jest właśnie przyczyna, iż Jezus jest na zewnątrz, pukając do drzwi Laodycejskiego Kościoła. Lecz równocześnie jest wewnątrz, doskonaląc ludzi do zadań Jego końca czasu (tych, którzy pragną wyrosnąć ponad i poza to, co obecnie dostępne).

Ale szukajcie najpierw Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam dodane Mat. 6:33

Zaczynając od Efezu przesłanie do każdego z tych siedmiu kościołów opisuje stan dnia i czasu, a następnie wiedzie do kościoła, który jest następny; lecz nie już ma żadnego następnego po Kościele z Laodycei. Tak więc, Pan puka do „zamkniętych” drzwi, ponieważ dochodzimy do końca Efy Kościoła. Po Laodycei nie ma już niczego, co odnosiło by się do kościoła. Reakcja Jana na to „pukanie” potwierdza, jak widzimy w następnym słowie do nas, abyśmy „wstąpili”.

Potem widziałem, a oto drzwi były otwarte w niebie, i głos poprzedni, który słyszałem, jakby głos trąby rozmawiającej ze mną, rzekł: Wstąp tutaj, a pokażę ci, co się ma stać potem. I zaraz popadłem w zachwycenie. A oto (jeden) tron stał w niebie, na tronie zaś siedział ktoś. Obj. 4:1-2

Potem widziałem, a oto drzwi były otwarte w niebie. Wyrazu „były” (otwarte) nie ma w oryginalnym tekście, tak więc, drzwi otworzyły się, gdy Jan spojrzał. Gdy „patrzymy w górę” z oczekiwaniem, nastąpi otwarcie drzwi niebieskich (I zaraz popadłem w zachwycenie) nad naszym życiem i służbą. Również słowo „jeden” jest zapisane kursywą, co oznacza, że nie ma go w natchnionym teście. Tak więc, Jan, jest pierwszym zwycięzcą, który ma zasiąść na tym tronie z Jezusem.

Szczególnie w tym okresie kościoła Laodycejskiego (w czasie, w którym obecnie żyjemy), Pan przygotowuje tych, którzy będą mieli udział wraz z Nim w postępujących, odsłaniających się scenach Jego powrotu, aby być uwielbionym wśród świętych swoich.

Gdy przyjdzie w owym dniu, aby być uwielbionym wśród świętych swoich.. II Tes. 1:10a

Obecne poruszenie Ducha Świętego jest tego zwiastunem i ma na celu wprowadzenie i przygotowanie duchowo spragnionych, aby byli świadomi i bardziej wrażliwi na większe manifestacje chwały, która ma przyjść.

Jesteśmy przemieniani „z chwały w chwałę” (2 Kor. 3:18), co znaczy, że jesteśmy zmieniani przez przebywanie w manifestacji chwały, gdzie otrzymujemy zdolność do przeżywania jeszcze większej manifestacji Chwały. To już zaczyna się dziać i zaprowadzi nas do Tysiącletniego Królestwa. Coraz większe objawienie jest udzielane tym, którzy pragną słyszeć i reagować na „głos Pański”, co zaczęło się w Księdze Rodzaju.

A gdy usłyszał szelest (głos) Pana Boga przechadzającego się po ogrodzie w powiewie dziennym, skrył się Adam wraz z żoną swoją przed Panem Bogiem wśród drzew ogrodu Rdz. 3:8

Faktem jest, że głos Pański „przechadza się”, mówiąc nam, że jest postęp objawienia w tym, co mówi; że to, co mówi dziś, jest ponad Słowo, które mówił wczoraj, a to, które objawi jutro, będzie ponad tym, które powiedział dziś.

W Księdze Rodzaju Jego głos „przechadza się”, lecz w Księdze Objawienia, Pan „puka’. To mówi nam o pilnej potrzebie tego, abyśmy słuchali, co Pan mówi do nas – ” w czasie obecnym” – a jest to ponad słowo objawione któremukolwiek poprzedniemu pokoleniu.

Od czasu Adama, Pan przechadzał się przez historię przez tysiąc lat i nastąpił potop, który poczyścił ziemię. Gdy wszedł w następne tysiąc lat, Abraham zostały wywołany, aby stać się ojcem wiary i przyjacielem Boga. Gdy wszedł w następne tysiąclecie, Salomon poświęcił świątynię wśród manifestującej się chwały Bożej. Gdy Pan kroczył przez następne tysiąc lat został powołany Jan Chrzciciel, aby przygotować się do wprowadzenia Jezusa.

To składa się na cztery pełne dni, czy cztery tysiąclecia Starego Testamentu. Nie jest to czas kalendarzowy, lecz raczej proroczy czas, które odnosi się do zamiarów naszego Pana. Każdy dzień jest wypełnieniem pewnego specyficznego aspektu odkupienia i przygotowania na odnowienie Jego chwały i manifestacji Jego obecności pośród nas.

Po swym zmartwychwstaniu i wstąpieniu do nieba, Jezus przeszedł przez 2 000 lat Ery Kościoła. O tym mówi w następującym słowie.

W tym czasie przybyli niektórzy faryzeusz, mówiąc do niego: Wyjdź stąd i oddal się, gdyż Herod chce cię zabić. I rzekł do nich: Idźcie i powiedzcie temu listowi: Oto wypędzam demony i dokonują uzdrowień dziś i jutro, a trzeciego dnia skończę. Łk. 13:31-32 NKJV

„Dziś i jutro” odnosi się do dwóch tysięcy lat Ery Kościoła. „Skończę trzeciego dnia” mówi o tym, że Jezus zajmie miejsce jako aktywna manifestująca się głowa Jego zbiorowego Ciała.

W obecnym czasie stoimy u drzwi prowadzących do „trzeciego dnia” (Królestwa Bożego), a pukanie to wezwanie (wyjdź tutaj… Obj. 4:1) zbiorowego „Jana Chrzciciela”, aby przygotował drogę do zamknięcia Wieku Kościoła i ustanowienia Wieku Królestwa.

Jeśli kto mnie usłyszy (Obj. 3:20) mówi nam o tym, że obecnie Pan „przechadza się” w zasięgu słuchu, szukając tych, którzy zareagują na Jego pukanie. Jest dziś wielu duchowo spragnionych i szukających czegoś bardziej zaawansowanego. Jeśli oni uciszą się i intensywnie zaczną słuchać, w czasie tejże intensywnej działalności, usłyszą „obecne” pukanie Jego pragnienia, aby On był osobiście znany ponad tym wszystkim, co było dostępne poprzednich pokoleniach.

„Intymność” z Jezusem stała się częścią obecnego słowa. Tak więc, Pan mówi: „Jeśli kto usłyszy mój głos i otworzy, wejdę i sprawię, że pozna mnie osobiście (Obj. 3:20).

W czasie pierwszego przyjścia Jezusa był On „barankiem”, który oddał siebie na krzyż, aby zdobyć dla nas z odkupienie. Lecz Jego drugie przyjście będzie całkowicie inne. Opis Jego wyglądu mamy zamieszczony w Księdze Objawienia 1:14-15:

Głowa zaś jego i włosy były lśniące jak śnieżnobiała wełna, a oczy jego jak płomień ognisty. A nogi jego podobne do mosiądzu w piecu rozżarzonego, głos zaś jego jakby szum wielu wód.

Jego stopy jego podobne do mosiądzu w piecu rozżarzonego mówią o „chrzcie ogniem”, którym ci, którzy zareagują na Jego głos, zostaną przygotowani na wykonanie Jego zadań. My jesteśmy „nogami”, które zabiorą Jezusa tam, gdzie On chce iść (koła w kręgu kół, Ez. 1:16).

Gdy te szły szły i one, a gdy te stanęły, i one stanęły; a gdy te wznosiły się ponad ziemię, wtedy i koła wznosiły się wraz z nimi, gdyż duch żywych istot był w kołach. Ez. 1:21

Jego głos będący jak „dźwięk wielu wód” mówi nam o tym, że Pan przygotowuje zbiorowe ciało, które będzie mówić dokładnie to samo, będąc wyniesione do „apostolskiego” poziomu mocy. Ta część to „duch proroctwa”, który mówi dzięki intymnej relacji z Jezusem, w której będą oni tak „jedno” z Nim, że ich głos stanie się wyrazem Jego głosu (Żyję ja, a jednak nie ja).

Z Chrystusem jestem ukrzyżowany, żyję już nie ja, lecz Chrystus żyje we mnie Gal. 2:20a

Potem widziałem, a oto drzwi były otwarte w niebie, (Obj. 4:1a). Pan doszedł tak daleko w ziemską rzeczywistość (zamknięte drzwi w Księdze Objawienia 3:20), a teraz słowo Pańskie jest dla nas po to, abyśmy wyszli wyżej do Królestwa. I zaraz popadłem w zachwycenie. A oto tron stał w niebie,

I głos poprzedni, który słyszałem, jakby głos trąby rozmawiającej ze mną, rzekł: wstąp tutaj…(Obj. 4:1b). Jest to wezwanie do walki duchowej po to, aby nas wszystkich wyprowadzić ponad wszystko, co próbuje przeszkadzać.

Oto tutaj, przez wstawiennictwo i prorocze objawienie Jezus pokazuje nam „to, co ma stać się potem” (Obj. 4:1c). To znaczy, że Pan objawi nam proces zamykania Ery Kościoła, narodzenie Wieku Królestwa i nasze rozmieszczenie czy udział w tym procesie.

I zaraz popadłem w zachwycenie. A oto tron stał w niebie, (Obj. 4:2a). Jest to czas przemiany z Ery Kościoła w Erę Królestwa, w czasie której jesteśmy wzywani do wyższej rzeczywistości.

Bardzo ważne jest w obecnym czasie ciągłego zabiegania, abyśmy jako zwycięzcy stanęli ponad wszelkie utrudnienia i słyszeli „pukanie” Pana do drzwi naszego ducha.

Jeśli będziemy słuchać i w sercu odpowiemy posłuszeństwem, Pan ma dla nas dalsze słowo, które przeniesie nas ponad sąd, o którym Jezus mówił do Laodycejskiego Kościoła –

a nie wiesz, żeś pożałowania godzien nędzarz i biedak, ślepy i goły” i odpowiemy na Jego słowo napomnienia: Radzę ci, abyś nabył u mnie złota w ogniu wypróbowanego (Obj. 3:17b, 18a). Jeśli będziemy pokutować z wszelkich duchowych przeszkód czy obojętności, która może być w nas w związku z czasem, w którym żyjemy, Pan ma dla nas dalsze słowo:

Zwycięzcy dam nieco z manny ukrytej i kamyk dam mu biały, a na kamyku tym wypisane nowe imię, którego nikt nie zna, jak tylko ten, który je otrzymuje. Obj. 2:17b

Ci, jako „złoto w ogniu wypróbowane”, będą zasiadać z Jezusem na Jego Tronie, będąc Jego oblubienicą (nowe imię zapisane w zawiązku z naszą tożsamością w Nim). Teraz, Jego obecne słowo, „głos Pański przechadza się… ” może znaleźć swój pełny wyraz przez każdego z tych, którzy słyszą Jego głos.

deeo.ru

Odnów nas, Panie_02

Logo_TaylorWade E. Taylor

Ps.80:19

(BW)
Panie, Boże Zastępów, spraw nam odnowę, Rozjaśnij oblicze swoje, a będziemy zbawieni.

(BG)
O Panie, Boże zastępów! nawróćże nas zasię; rozjaśnij nad nami oblicze twoje, a będziemy zbawieni.

Nawróć nas, Panie. (W ang. wersji jest: „zawróć nas znowu” – przyp.tłum.). Pan zawsze odpowie, gdy chcemy odwrócić się od tych rzeczy, które są miłe dla oka, dobre do jedzenie i godne pożądania i wyrażamy pragnienia, aby patrzeć na nowo na Pana Jezusa Chrystusa w pełni Jego obecności, pomimo że może aktualnie wyglądać tylko jak korzeń wystający z wyschłej ziemi.

Rozjaśnij oblicze swoje. To modlitwa wychodzi wyłącznie z głębi naszego najgłębszego jestestwa. Zostaliśmy stworzeni do przeżywania i cieszenia się manifestacją Jego obecności. Gdy dajemy upust takim pragnieniom, Pan odpowie i pozwoli nam poznać Swoją obecność

Kilka lat temu musiałem nagle wyjechać na Florydę i byłem tam tylko jeden dzień. Gdy wróciłem, wspomniałem komuś, że właśnie wróciłem z Florydy i usłyszałem: „A gdzie twoja opalenizna?”. Ponieważ byłem w krainie słońca, spodziewano się zobaczyć tego dowody. Jest lepsze słońce, które wymawia się jak „Syn” (Angielska gra słów: „Sun” znaczy: Słońce; „Son” znaczy: Syn – przyp.tłum.). Gdy jestem w obecności „Syna” i On świeci na mnie to powinny być widoczne dowody tego.

Jak widzimy w Liście do Efezjan 6:12, że: Gdyż bój toczymy nie z krwią i z ciałem, lecz z nadziemskimi władzami, ze zwierzchnościami, z władcami tego świata ciemności, ze złymi duchami w okręgach niebieskich.

Ta ciemność jest wokół nas i poważnie ogranicza świecenie światła „Syna” na nas, dopóki świadomie nie otworzymy niebios i nie rozgarniemy ciemności. Tak więc, nie ma nic lepszego niż zwykłe dobre nabożeństwo. Wtedy jest możliwość otwarcia niebios przez ciemności, co sprawia, że obecność Pana przychodzi osobiście między nas. Jeśli tak się dzieje, będą dowody otrzymania „duchowej opalenizny”.

Czy jestem Bogiem tylko z bliska – mówi Pan – a nie także Bogiem z daleka? Czy zdoła się kto ukryć w kryjówkach, abym Ja go nie widział? – mówi Pan. Czy to nie Ja wypełniam niebo i ziemię? – mówi Pan. Jer. 23:23-24

Jeśli On napełnia niebo i ziemię, to On obecnie napełnia ten obszar, który my zajmujemy. Bez względu na to, gdzie jesteśmy, Pan tam jest. Lecz zostaliśmy stworzeni do czegoś więcej niż to, nam potrzebna jest manifestacja Jego obecności, Jego aprobata i przychylność spoczywające na naszym życiu, światło Syna, ciepło Jego, chwały święcącej na nas i zmieniającej nas tak, że jej refleksy są widziane przez innych. Sam fakt Jego obecności nie wystarcza, Pan pragnie, abyśmy posiadali pełnie Jego obecności.

Gdy dzieci Izraela wyszły z Egiptu, zostały wyprowadzone na pustynię. Jest to Boskie zarządzenie, aby mógł pokazać im wartość Swojej obecności. Tak więc wśród trudności pustyni, Pan dał im objawienie „obłoku w dzień”, aby ich chronić przed gorącem pustyni i „słupem ognia” w nocy, aby dać im światło i ciepło w zimne pustynne noce. Pan bardzo pragnął, aby Izrael patrzył na Niego i polegał wyłącznie na Nim, więc dał im widzialne świadectwo Swojej obecności wśród nich: słup ognia w nocy i obłok w dzień. To Boże zaopatrzenie było manifestacją, mieli pozostawać w miejscu lub iść wyłącznie wtedy, gdy On stał w miejscu lub poruszał się.

A chcę, bracia, abyście dobrze wiedzieli, że ojcowie nasi wszyscy byli pod obłokiem i wszyscy przez morze przeszli. I wszyscy w Mojżesza ochrzczeni zostali w obłoku i w morzu, I wszyscy ten sam pokarm duchowy jedli, I wszyscy ten sam napój duchowy pili; pili bowiem z duchowej skały, która im towarzyszyła, a skałą tą był Chrystus. 1 Kor. 10:1-4

Czy zauważyliście, że ta duchowa skała towarzyszyła im? Skała, Pan Jezus Chrystus, miał ich prowadzić, gdy szli za nim. Zamiast tego, stało się coś złego, oto teraz Pan idzie za nimi. Wyszli poza Jego obecność. Stąd Jego wołanie „zawróć znowu”.

A to stało się dla nas wzorem, ostrzegającym nas, abyśmy złych rzeczy nie pożądali, jak tamci pożądali I Kor. 10:6

Te rzeczy są dla nas przykładem. Tak jak oni mieli trwać w Jego obecności, tak i my mamy trwać w obecności Pana. Czasami mówimy: Panie, właśnie to robimy, prosimy, przyjdź i błogosław to. Robimy tak, zamiast powiedzieć zawróć nas znowu i powiedzieć: Panie, poddajmy się twojemu programowi, pragniemy dojść do miejsca, w którym przebywa Twoja obecność, skąd będziemy mogli iść za Tobą.

Dziś, jak nigdy dotąd, lekko traktujemy Jego obecność, nie zdając sobie sprawy z tego, że nie przyjmujemy duchowej opalenizny. Jeśli pragniemy tej „opalenizny” to musimy siedzieć tam, gdzie słońce jasno świeci. Nie możemy siedzieć w pokoju i mówić: Pan zna moje serce a ja chcę opalenizny, więc po prostu będę wierzyć. Musimy walczyć o Jego obecność, o otwarte niebiosa.

Pierwszym krokiem jest rozpoznanie problemu. Po lewej od siebie będą szedł własną drogą i traktował Pana lekko. Większość kościołów ma tendencję do wprowadzania liturgii tam, gdzie brakuje obecności Pańskiej, zamiast szukać powodu tego, że nie doświadczają Jego obecności.

Dusza moja przylgnęła do prochu, Ożyw mnie według słowa twego. Psalm 119:25

My jesteśmy świątynią Pana. W Ewangelii Mateusza 21:12 czytamy, że: Jezus wszedł do świątyni.

Był tam już obecny w sensie swojej „wszechobecności”, lecz w Swej manifestującej się obecności, wszedł do środka.

Odpowiedział Jezus i rzekł mu: Jeśli kto mnie miłuje, słowa mojego przestrzegać będzie, i Ojciec mój umiłuje go, i do niego przyjdziemy, i u niego zamieszkamy. Jn. 14:23

Jego wszechobecność jest absolutna, lecz manifestacja Jego obecności jest warunkowa. To „jeśli” stawia przed nami warunek, który musi zostać spełniony, abyśmy otrzymali obietnicę.

I wszedł Jezus do świątyni, i wyrzucił wszystkich, którzy sprzedawali i kupowali w świątyni, a stoły wekslarzy i stragany handlarzy gołębiami powywracał Mat. 21:12

Gdy Pan wchodzi do środka, On zrobi ze Swoją obecną świątynię (nami) to samo, co zrobił wówczas. On rozprawi się z tymi rzeczami, które przeszkadzają przebywaniu Jego obecności.

Jeżeli zechcecie być posłuszni, z dóbr ziemi będziecie spożywać. Iz. 1:19

W życiu każdego z nas i w każdym miejscu społeczności powinniśmy mieć taką silną obecność Pańską, że ci, którzy przychodzą powiedzą: Czuję obecność Pana, tutaj jest coś innego. Jeśli tak się nie mówi to czegoś brakuje.

Już czas na to, abyśmy „zawrócili” i starali się, aby Jego oblicze świeciłona nas tak, jak nigdy dotąd.

topod.in

Trwała wartość Komunii

Logo_Taylor


Wade Taylor

Diament oglądany z różnych punktów widzenia wydaje się mieć różne „strony” (aspekty) przeciwne do siebie; lecz raczej jest tak, że piękno diamentu jest w tym, że owe „strony” „komplementują” (uzupełniają) siebie nawzajem. Tak też udział w „komunii” z naszym Panem ma wiele różnych podejść i sposobów zrozumienia, i przeżywania. Wielu przyjmuje komunię w rytualny sposób; biorą udział w religijny sposób, zamiast najpierw napełnić się obecnością Pana przez uwielbienie i adorację tego, kim On jest. Musi być czas przygotowania nas do skutecznego uczestnictwa w „komunii” z Panem. Jak nie jest możliwe, abyśmy „oczekiwali na Pana w Jego obecności” dopóki nie przejdziemy z naturalnej rzeczywistości do duchowej, tak nie jest możliwe, abyśmy „przyjęli” wartość i substancję krwi i ciała Jezusa, dopóki nie zmienimy rzeczywistości.

Słowo „komunia” mówi o komunikacji – Jezus mówi i słucha. My mówimy i słuchamy. Tak więc, gdy wchodzimy do komunii z Jezusem i stajemy się „jedno” z Nim, jesteśmy w stanie uczestniczyć w Jego życiu. W Słowie Bożym istnieją ustanowione pewne fundamentalne zasady, które odnoszą się do naszego uczestnictwa w komunii.

Przeto nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie, bo zakon Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, uwolnił cię od zakonu grzechu i śmierci (Rzm. 8:1, 2).

To „potępienie” jest karą (śmiercią), która została wymierzona Adamowi za jego przestępstwo, wraz z procesem umierania, który został przekazany każdemu z nas. Zostaliśmy uwolnieni od „zakonu grzechu” przez naszą identyfikację z wylaną na krzyżu krwią Jezusa. Zostaliśmy uwolnieni od „zakonu śmierci” przez naszą identyfikację ze zmartwychwstaniem i wniebowstąpieniem Jezusa.


Tak też napisano: pierwszy człowiek Adam stał się istotą żywą, ostatni Adam stał się duchem ożywiającym
(I Kor. 15:45).

Jezus powiedział, że przyszedł po to, abyśmy mieli życie i aby to życie było „bardziej obfite”. Stajemy się uczestnikami prawa Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie przez naszą identyfikację z Nim jako ożywczym, dającym życie Duchem. Zawiera się w tym boskie uzdrowienie i długowieczność. Ci, którzy otrzymują dar „życia” od Jezusa będą odstawać od wszystkich pozostałych w jakości swego zdrowia i długości życia. Jezus nakarmił tłumy pięcioma bochenkami chleba i dwoma rybami, lecz gdy znowu zgłodnieli, wrócili i prosili Go o więcej. Wtedy Jezus powiedział im, że On ma dla nich coś lepszego:


Jeśli nie będzie jedli ciała Syna Człowieczego i pili krwi jego , nie będziecie mieli żywota w sobie…. ojcowie wasi jedli mannę i poumierali: kto spożywa ten chleb, żyć będzie na wieki
(Jn 6:53b; 58b).

Jezus oferuje im lepsze życie, w którym oni nie umrą. Warunkiem jest, aby jedli nie chleb i ryby z drugiej ręki, lecz ciało i krew Jego Samego. Słowo dotyczące „życia wiecznego” przede wszystkim dotyczy naszego życia wiecznego w niebie, lecz ma również „zastosowanie”, które wpływa na nasze obecne życie.

Trwajcie we mnie, a Ja w was. Jak latorośl sama z siebie nie może wydawać owocu, jeśli nie trwa w krzewie winnym tak i wy, jeśli we mnie trwać nie będziecie. (Jn 15:4, 5a)

Jeśli warstwa kory zostanie całkowicie zdjęta z drzewa i usunięta, zaczyna się proces umierania. Drzewo nie może przyjmować życia, które jest czerpane z systemu korzeniowego i zaczyna wkrótce usychać. Podobnie życie „Wina” (Chrystusa) musi przepływać przez nas jako gałązki. Aby tak się działo, winorośl (my) musi być prawidłowo przyłączona do wina. Tylko wtedy Jego życie może, jako „moc nieskończonego/niezniszczalnego życia”, przepływać przez nasze życie.

Który stał się nim nie według przepisów prawa, dotyczących cielesnego pochodzenia, ale według mocy niezniszczalnego życia (Hebr. 7:16)

Spożywanie jedzenia, aby utrzymać przy życiu nasze fizyczne ciało, nie jest tutaj opcją; raczej jest koniecznością i jemy kilka razy każdego dnia. Również „spożywanie” życia Pańskiego nie jest opcją. Branie udziału w „ciele” i „krwi” Jezusa musi mieć miejsce częściej niż nasze uczestnictwo w Jego Życiu przez komunię pierwszej niedzieli każdego miesiąca, a raczej musimy uczestniczy regularnie (codziennie), bo inaczjej będziemy cierpieć starty, zarówno w duchowym jak i naturalnym wymiarze.

I rzekł Pan Bóg: oto człowiek stał się taki jak my: zna dobro i zło. Byleby tylko nie wyciągnął teraz ręki swojej i niezerwał owocu także z drzewa życie, i nie zjadł, a potem żył na wiek 1 Moj. 3:22

Kiedyś myślałem, ze Adam miał wieczną egzystencję wbudowaną w sobie w czasie jego stworzenie i że miał żyć na wieki, gdyby nie popełnił wykroczenia. Niemniej, Adam został ukształtowany z „prochu”, co mówi o stworzonej zależności. Nie jest możliwe uformować cokolwiek z prochu, konieczna jest mieszanina, samego Życia naszego Pana Jezusa Chrystusa – tego, który wpływa z Wina do winorośli – aby „proch”, którym jesteśmy, nabrał kształtu, formy i celu. Tak więc, Adam musiał przychodzić do drzewa życia często po to, aby zachować swoje życie.

Byleby tylko nie wyciągnął teraz ręki swej i nie zerwał owocu także z drzewa życia, nie zjadł, a potem żył na wieki (1 Moj. 3:22b).

Nagle zobaczyłem, co tutaj powiedziano – gdy bierzemy komunię, „wyciągamy rękę swoją, aby brać i jeść”. Adam regularnie przychodził i spożywał i w wyniku tego żył, lecz gdy zgrzeszył, zostało mu zamknięte dojście do Drzewa Życia (brania komunii) i zaczął umierać. Gdyby Adam dalej jadł, nadal by żył, lecz karą za grzech jest śmierć. Tak wiec, jedyne co Pan musiał zrobić to uniemożliwić Adamowi branie komunii (wyciągnięcie ręki,… branie,… jedzenie i życie). Tak więc, Pan umieścił anioła z ognistym mieczem przed Drzewem Życia, aby uniemożliwić Adamowi spożywanie.

W dniu Zielonych Świąt, ten „miecz wirując/płonący” został usunięty jako przeszkoda i stał się środkiem dostępu. Zstąpił i usiadł na głowie każdego ze 120 obecnych, i zostali napełnieni Duchem Świętym. Zasłona została zdjęta i uczyniona została droga naszego dostępu do Jego obecności. Zwycięzcy dam spożywać z drzewa żywota, które jest w raju Bożym (Obj. 2:7b). Gdy bierzemy „komunię” droga dostępu do Drzewa Życia jest dla nas otwarta i możemy spożywać samo Jego życie, ponieważ Jezus jest Drzewem Życia.


Gdy te tłumy, które przyszły do niego, aby zobaczyć cuda, zgłodniały, Jezus rozmnożył pięć chlebów i dwie ryby, i wszyscy najedli się do syta (Jn 6:1-26). Później przyszli do niego po więcej, a gdy Jezus powiedział im, że mają jeść Jego ciało i pić Jego krew, wyśmiali Go i odrzucili. W tym czasie Jezus nie mógł im wyjaśnić w jaki sposób można jeść Jego ciało i pić Jego krew, ponieważ dopiero miał przed sobą przygotowanie do śmierci na krzyżu za nasze grzechy a następnie zmartwychwstanie i stanie się dającym życie Duchem.

Pod koniec Swojej ziemskiej służby, wieczorem przed oddaniem swego życia na krzyżu, Jezus mógł już mówić o tym.
…wziął chleb . . podziękowawszy, złamał i rzekł: Bierzcie, jedzcie, to jest ciało moje za was wydane; to czyńcie na pamiątkę moją. Podobnie i kielich po wieczerzy, mówiąc: Ten kielich to nowe przymierze we krwi mojej: to czyńcie, ilekroć pić będziecie, na pamiątkę moją (I Kor. 11:23b-25).

Zwróć uwagę na słowa Jezusa: ten chleb to ciało moje; i ten kielich to krew moja.

Nie powiedział: „to jest emblemat czy to jest symbol Mojego ciała i Mojej krwi” Jezus powiedział następnie, że nie będzie spożywał ponownie z nami, dopóki nie spożyjemy razem z Nim w Królestwie.

Powiadam wam bowiem, że nie będę jej już spożywał, aż nastąpi spełnienie w Królestwie Bożym (Łk. 22:16).

Słowo mówi: Zaprawdę powiadam wam, jeśli się nie nawrócicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebios (Mat. 18:3). Gdy spożywamy komunię, widzimy chleb, lecz Jezus powiedział: To jest ciało Moje. Gdy spożywamy kielich, widzimy owoc winorośli, lecz Jezus powiedział to jest krew Moja. Mając umysł dziecka, po prostu wierzymy w to, co powiedział Jezus – nie w to, co widzimy.

Niektórzy mówią, że „chleb” i „owoc winorośli” musi najpierw być przemieniony w ciało i krew Jezusa i kapłan stara się zrobić to dla wierzących. Inni mówią, że możemy to robić sami dla siebie, bez kapłana. Lecz mamy raczej po prostu wierzyć w to, co powiedział Jezus i spożywać chleb i owoc winorośli w wierze, wierząc, że spożywamy literalne ciało i krew Jezusa. Konieczna jest zmiana jest w „nas”, a nie w chlebie i owocu winorośli. (Podkreślenie moje – tłum.)

A podziękowawszy, złamał i rzekł: Bierzcie, jedzcie, to jest ciało moje za was wydane; to czyńcie na pamiątkę moją. Podobnie i kielich po wieczerzy, mówiąc: Ten kielich to nowe przymierze we krwi mojej: to czyńcie, ilekroć pić będziecie, na pamiątkę moją (I Kor. 11:24-25).

Jezus powiedział, że mamy spożywać „na pamiątkę Moją”. Zamiast odnosić się do naszej pamięci o Jego śmierci na krzyżu, kieruje nasze myśl wstecz na czasy, gdy mówił tłumom, że mają „jeść Jego ciało i pić Jego krew”.

Od tej chwili wielu uczniów jego zawróciło i już z nim nie chodziło. Wtedy Jezus rzekł do dwunastu: Czy i wy chcecie odejść ( Jn 6:66-67).

W tym czasie Jezus nie mógł im wyjaśnić w jaki sposób spożywać, lecz teraz już mógł. Z takim zrozumieniem, gdy wierzymy w to, co powiedział Jezus, z dziecięcą wiarą, literalnie spożywamy Jego krew i ciało. Gdy spożywamy, musimy podjąć decyzję – „Panie, patrzę i wiedzę chleb i owoc winorośli, lecz decyduję się wierzyć, nie w to co widzę, lecz w to co powiedziałeś” (to jest Moje ciał o Moja krew).

Tak też napisano: Pierwszy człowiek Adam stał się istotą żywą, ostatni Adam stał się duchem ożywiającym (I Kor. 15:45).

Gdy wstąpił do nieba, Jezus stał się duchem ożywiającym, skoro jest Drzewem Życia. Tak więc, gdy spożywamy komunię, jemy i piejemy samo życie Tego, który może wszczepić w nas życie.

Wyrósł bowiem przed nim jako latorośl i jako korzeń z suchej ziemi ( Iz. 53:2a).

Jezus jest „korzeniem” (drzewem życia) wyrastającym z suchej ziemi. Tak więc, można powiedzieć, że ON jest Drzewem Życia w mistycznej formie, rozpoznawalnym wyłącznie dla tych, którzy mają duchowe oczy.

Niechże więc człowiek samego siebie doświadcza i tak niech je z chleba tego i kielicha tego pije. Albowiem kto je i pije niegodnie, nie rozróżniając ciała Pańskiego, sąd własny je i pije. Dlatego jest miedzy wami wielu chorych i słabych, a niemało zasnęło (1 Kor. 11:28-29).

Komunia jest więc tą „mistyczną formą” drzewa życia, ukrytą przed duchową ślepotą. Jezus powiedział, że jeśli spożywamy niegodnie (bez zrozumienia tego, że On sam jest Drzewem Życia), zwyczajnie spożywamy z procesu śmierci, przyjmując chleb i owoc winorośli – kolejny dobry posiłek i jesteśmy o tyle bliżej śmierci.
Lecz jeśli spożywamy z duchowym zrozumieniem – wiedząc, co robimy, nie będziemy już słabi, chorzy i nie będziemy przedwcześnie umierać, a raczej, gdy właściwie spożywamy komunie, będziemy przyjmować dającego życie Ducha, i będziemy żyć.

Albowiem ilekroć ten chleb jecie, a z kielicha tego pijecie, śmierć Pańską zwiastujecie, aż przyjdzie (1Kor. 11:26).

Tak często jak to robimy „pokazujemy/ zwiastujemy” śmierć Pańską. Oznacza to, że okazujemy jej wartość. Jeśli umieramy tak samo jak inni ludzie, nie demonstrujemy niczego. Gdy spożywamy Życie, otrzymujemy życie, które Jezus przyszedł zaoferować – „życie bardziej obfite”.

Paweł mówi nam, że mamy być wolni od „zakonu grzechu i śmierci”. Gdy spożywamy chleb (Ciało) i identyfikujemy się z Jezusem w Jego śmierci na krzyżu, otrzymujemy przebaczenie przez krew, którą On rozlał na krzyżu dla nas. Gdy identyfikujemy się z ranami, które Jezus poniósł na swoim ciele, otrzymujemy uzdrowienie. Tak więc, spożywamy „godnie”.
Identyfikujemy się z Jezusem przez kielich (Jego krwi) , ponieważ życie jest we krwi. W Jego zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu Jezus stał się „duchem ożywiającym” i w tym utożsamieniu się, zostajemy uwolnieni od procesu śmierci.


Gdy spożywamy komunię, mówimy Panu słowa, w których zawiera się:

“Panie, gdy przyjmuję chleb, identyfikuję się z Twoim ciałem, ponieważ na Twoim ciele poniosłeś rany i przez krew, która wypływała z tych ran, otrzymuję uzdrowieni. Ty umarłeś na krzyżu a identyfikując się z Tobą i krwią, którą przelałeś na krzyżu, otrzymuję przebaczenie grzechów”.


„Panie, spożywam z tego kielicha, owocu winorośli, identyfikując się z Twoją krwią – mocą niezniszczalnego życia. W identyfikacji z Tobą, jako Drzewem życia uwalniam moje cialo do mocy śmierci i przyjmują długowieczne życie”.

Gdy czynimy to „często”, nie powinniśmy już więcej chorować i umierać, lecz żyć w zdrowi i sile.


Podobnie jak Adam, tak my musimy przychodzić do „Drzewa Życia” po to, aby żyć; w przeciwnym wypadku będziemy umierać. Tak więc, jeśli rozumiemy to, że komunia jest Drzewem Życia, przeżyjemy pełny czas życia, który został nam dany.

Ci, których Pan wzywa, aby „pozostali” odkrywają związek między komunią i drzewem życia. Jest to zasada, która jest objawiana w obecnym czasie. Paweł powiedział: My, którzy pozostaniemy przy życiu aż do przyjścia Pana…(I Tes. 4:15b).

Jezus został wzięty ósmego dnia swego życia do świątyni, aby Go poświęcono. Dwoje ludzi byli tam w tym czasie, Anna i Symeon. Anna był stara, lecz Symeon miał „słowo”, że nie umrze dopóki nie będzie oglądał namaszczonego Pana. Anna „żyła”, lecz Simeon „pozostawał”. Tak więc, te dwie klasy ludzi były obecne.
Paweł powiedział, że w czasie powrotu naszego Pana, te dwie klasy będą obecne: ci, którzy będą „żywi” w wyniku zwykłego przebiegu życia, oraz ci, którzy „pozostaną” – których życie zostało przedłużone, ponieważ nauczyli się zasady komunii. Ci, którzy patrzą poza liturgiczne religijne formy w stronę duchowej rzeczywistości i spożywają w wierze, wiedzą, że jedzą ciało i piją krew Jezusa, który jest Drzewem Życia.


Słowo mówi: ilekroć ten chleb jecie i z kliekcha tego pijecie.( 1 Kor. 11:26a).

Komunia powinna być spożywana tak często jak się chce.

Jeśli zdamy sobie sprawę z tego, że spożywamy uzdrowienie i życie, będziemy to robić często.

сайт создание продвижение раскрутка