Category Archives: Książki

Kilka książek przetłumaczonych w całości

Fascynujące życie 7

Cullen Brad

Rozdział VII

Jak zdobyć i używać wiarę Jezusa

Prawdopodobnie jedną z najbardziej niedocenionych instrukcji jakie Jezus nam przekazał jest polecenie, jak modlić się aby otrzymać to, co On miał – a co właściwie powinno być przetłumaczone jako „wiarę Bożą”, lub „Bożą wiarę” wiarę Bożego rodzaju. Jest to niezauważane z powodu trudności tłumaczenia. Zgodnie z tym, co twierdzą niektórzy naukowcy następująca narracja zawiera kilka oczywisty i świadomych błędnych tłumaczeń na nasz język.  Jezus wraz z dwunastoma uczniami wędrowali wzdłuż krótkiej drogi z Betanii do Jerozolimy. W drodze, Jezus poczuł głód. W pewnej odległości dostrzegł drzewo figowe. Podszedł do niego, aby zobaczyć czy są na nim jakieś figi. Nie było nic…

Powiedział coś zdumiewającego, biorąc pod uwagę fakt, że tekst wyraźnie stwierdza, że to nie była pora na figi!

Niech nikt na wieki nie je już z ciebie owocu.

A uczniowie usłyszeli to, co powiedział.
Poszli dalej do Jerozolimy, gdzie Jezus w Świątyni niezłego bałaganu. Później w drodze powrotnej Piotr zobaczył drzewo figowe, przypomniał sobie, co Jezus powiedział i rzekł:
– Patrzcie, drzewo figowe, które przekląłeś uschło całe, do korzeni!

Błędne tłumaczenie znajdujące się w większości współczesnych wersji mówi, że Jezus odpowiedział Piotrowi tak:
– Miejcie wiarę w Boga.

W oryginale to, co Jezus powiedział brzmi tak:
Wy też możecie mieć taką samą wiarę!

Jak? Postępując według instrukcji jak uzyskać i używać tej samej wiary, którą uczniowie widzieli poprzedniego dnia w praktyce – uśmiercenie drzewa figowego. Spróbuj tego dzisiaj a ochrona środowiska załatwi ci niezły wyrok!

Po pierwsze, jeśli możemy pozostawić za sobą tradycję i zobaczyć, że Jezus udzielił instrukcji na temat tego, jak dotrzeć punktu tak prostego jak uśmiercanie figowego drzewa, zatrzymanie burzy na drodze; wypędzanie demonów, przywracanie ślepym wzroku, słuchu głuchym;… wskrzeszenia kogoś z martwych, itd. Wymaga to tego samego rodzaju wiary jaką miał Pan… „Bożej wiary” i On mówi, aby po nią sięgać!
Oto jak:

Poniżej znajduje się poprawne tłumaczenie z oryginału na współczesny (Amerykański – przyp. tłum) język:

Ktokolwiek dozna przeszkód w uzyskaniu tego rodzaju wiary…, jeśli uniesie je w górę nad swoja głową i zdecydowanie rozkaże: „wrzucam cię do morza”; jeśli nie jest rozdwojony w swoim myśleniu przez to, że dopuszcza negatywne myśli, które chwieją nim, lecz stale domaga się i ma w umyśle obraz tego, jak będzie otrzymać taki rodzaj wiary, i nie przestaje dopóki nie dostanie… dostanie ją! Mówię wam zatem, cokolwiek żądacie, gdy mówicie do Boga, otrzymacie, jeśli nie przestaniecie domagać się i widzieć to jak już istniejące – otrzymacie! Lecz jeśli macie do kogoś urazę to uwolnijcie tą osobę od wszelkiego waszego osądu i krytycyzmu, abyście mogli chodzić w doskonałym uwolnieniu od wszelkiego sąd waszego Ojca. Jeśli nie uwolnicie innych to nie będziecie w stanie doświadczać tego rodzaju wiary”.

Czy to jest parafraza? Nie. To jest poprawne tłumaczenie. To Biblia Króla Jakuba jest parafrazą, co można z łatwością wykazać, jak również z łatwością można wykazać, że większość współczesnych przekładów przekazuje dalej ten sam błąd. Niektórzy komentatorzy utrzymują, że tłumacze Biblii Króla Jakuba dosłownie bali się ścięcia głów, jeśli przekład będzie w czymkolwiek sprzeczny z życzeniem Króla. Ci sami komentatorzy utrzymują, że podobna jest przyczyna kilku wypaczeń. Dlaczego współczesne wersje (ci tłumacze nie mają straży Króla Jakuba za plecami stojących z mieczami tak ostrymi, że mogli usunąć ludzką głowę jednym szybkim machnięciem) utrzymują ten błąd? Wierzę, że wiem dlaczego… lecz będzie to brzmiało jak spekulacja, więc pozostawimy sprawy, które łatwo dowieść..

Dziękuję za przeczytanie tego.
Jeśli macie jakieś komentarze, sugestie lub pytania napiszcie
Autor:
Bradcullen33316@yahoo.com

сайт раскрутка

Otwieranie skarbnicy Bożych darów 01


I

Skarbnica (zamknięta)

Cullen Brad

Jezus mówi, że każdy, kto naprawdę wierzy w Niego będzie czynił te same cuda, w taki sam sposób w jaki On to czynił, a nawet większe nad te, które On czynił. Powiedział, że tak samo będzie z innymi wierzącymi w przyszłości.

Czy to, co powiedział jest prawdziwe? Jeśli nie jest, to dlaczego ci, którzy twierdzą, że wierzą, składają mu tak wielką część, jeśli to jest kłamstwo? Jeśli wszystko, co zostało zapisane w Nowym Testamencie jako słowa Jezusa jest prawdziwe – jak twierdzi wielu, uważających siebie za wierzących – to dlaczego tak wielu tych samych „wierzących” nigdy nie osiąga punktu, w którym mogliby czynić to, co On czynił i o czym powiedział, że każdy wierzący w niego będzie robił?

Gorzej jeszcze; dlaczego ci sami „wierzący” tworzą tak skomplikowane wymówki na to, dlaczego nie mogą robić nic z tego, co Jezus powiedział, że wierzący będą robić i nie dochodzą do tego, co Jezus zapowiedział? Wśród wyjaśnień, których dostarczają miliardy nauczycieli są takie, że cuda nie są takie ważne, lecz bycie „na podobieństwo Chrystusa” (ze wszystkimi aspektami jakie ci sami nauczyciele nakładają na ten interesującym termin) jest ważne. Pytanie: Czyż bycie „podobnym do Chrystusa” nie zawiera w sobie wykonania tego, co Jezus tak wyraźnie stwierdził, że wierzący w Niego będą robić?

W zamkniętej skarbnicy trzymane jest to, co Jezus wyraźnie zapowiedział, tj., to, że możemy być tacy jak On był i że będziemy mogli robić to, co On robił – JEŚLI WIERZYMY. Jezus również zaopatrzył nas w kombinację otwierającą zamek tego skarbnicy. Obfitują dyskusje na temat pojedynczego klucza. Ta koncentracja na pojedynczym kluczu wraz z innymi problemami religijnej tradycji oraz łatwymi do rozpoznania błędnymi tłumaczeń, uniemożliwiały nam odkrycia kombinacji otwierającej zamek. Czy to właśnie utrzymywało „wierzących” w stanie ANTY/ NIE – wiary, który jest generalnie uważane za „chrześcijaństwo.”

Zajmijmy się najpierw przeszkodami, które uniemożliwiają nam znalezienie kombinacji do zamka.. następnie przyjrzyjmy się każdej części tej kombinacji we właściwym porządku. Wyobraź sobie taką sytuację: posiadasz właściwe numery kombinacji otwierającej zamek i używasz ich w innej kolejności, po czym, skoro zamek się nie otwiera, wyciągasz wniosek, że zamek nie da się otworzyć lub kombinacja jest niedobra. Weźmy pod rozwagę kogoś, kto ma przepis na jakiś posiłek, lecz decyduje się nie korzystać z jednego z kluczowych składników ponieważ nie wierzy, że jest to potrzebne… po czym usprawiedliwia niepowodzenie tym, że przepis jest niedobry.

Zarówno przepis jak i otwierająca kombinacja dobrze pasują. Dlaczego? Ponieważ Jezus rzeczywiście pozostawił nam sekwencyjny proces do osiągnięcia zarówno tego jak być takimi jakimi powinniśmy być i czynić to, co powinniśmy czynić.

Jednak cały system wiary – przez przylgnięcie do zniekształconych przepisów i kombinacji – oparty jest na zaprzeczeniu tego, co powiedział Jezus, a nauczyciele tego systemu upierają się przy skomplikowanych doktrynach, które usprawiedliwiają to, że naśladowanie Pana wymaga od nich zignorowania lub, jeszcze gorzej, zaparcia się słów Tego, którego nazywają „Panem”.

Wracając do metafory kombinacji zamka. Spekulacje na temat tego, co jest w skarbnicy przed jej otwarciem jest po prostu jedną z przeszkód na drodze do zrozumienia i używania kombinacji w jej właściwej sekwencji! Spójrzmy najpierw na kilka innych podstawowych przeszkód a później przyjrzymy się własnemu przepisowi Jezusa, jak je pokonać.

II Przeszkody

оптимизация продвижение сайтов

Otwieranie skarbnicy Bożych darów 02 – Przeszkody

Cullen Brad

II

PRZESZKODY

 

Większość wierzących skupia energię na systemie wiary, który utrzymuje, że to, co powiedział Jezus o możliwościach wierzących, jest po prostu niemożliwe. Innymi słowy, nie jest to zwykły brak wiary, lecz rzeczywisty system nie-wiary lub nawet aktywnej anty-wiary. Nie ma sensu przytaczać przykładów stworzonych przez ludzi doktryn, które popierają tą anty-wiarę. Wszystkie razem sprowadzają się do tej samej rzeczy: myślenie w kategoriach niemożliwości.

Jezus powiedział, że nie ma rzeczy niemożliwej dla tego, kto wierzy. Zadaj sobie pytanie: Czy wierzę, że wszystko jest możliwe jeśli wierzę? Jeśli nie wierzę, że to, co On powiedział jest prawdą to czy moim problemem nie jest to, w co wierzę?

Jaki ma sens zajmowanie się tym KIM był/jest Jezus (jakkolwiek to może być ważne) jeśli nie robię tego, co On mówi, żeby robić? Dokładnie o tym właśnie Jezus mówił: „Czemu nazywacie mnie ‘Panem’, jeśli nie wykonujecie tego, co wam mówię?” Rzeczywiście, po co? Zanim pokonamy przeszkodę anty-wiary musimy się z tym solidnie zmierzyć i zdać sobie sprawę z tego, że zostaliśmy unieruchomieni przez anty-wiarę. Może być również pomocne zdanie sobie sprawy z tego, w jaki sposób zostaliśmy złapani w tą pułapkę. Zajmiemy się tym w następnym rozdziale (III) zatytułowanym: Pokonywanie (przeszkód).

2) Brak zrozumienia jednego z Podstawowych, Koniecznych Warunków do działania w Duchowym Autorytecie i Mocy – pokory.

Interesującym zjawiskiem, które powoduje, że wielu religijnych ludzi nie dostrzega faktu, że rzeczywiście jest dla nich do dyspozycji skarbnica, jest sprawiedliwość własna, lub może lepiej byłoby powiedzieć ich samozadowolenie z braku obecności i mocy Ducha Świętego. „Mają formę pobożności lecz brak im mocy. Od takich ludzi trzymaj się z dala, jakby w nienawiści (cytowane według oryginalnych języków z Listu do Tymoteusza).

Jezus opowiedział historię o dwóch mężczyznach, którzy weszli do świątyni, aby się modlić. Opowiadał ją, aby podkreślić religijne samozadowolenie, które odwodzi od Boga. Oto historia w skrócie:  Jeden człowiek dziękował Bogu za to, że stworzył go jako człowieka lepszego niż większość innych – w szczególności lepszego niż ten, który stał obok niego również modląc się. Ten pierwszy wyliczał wszystkie dobre rzeczy, które robił…więc, post dwa razy w tygodniu; dawanie dziesięciny ze wszystkiego, co miał; nie kłamał, nie kradł, nie oszukiwał w sprawach zawodowych; nie cudzołożył, itd.
Pamiętaj o tym, że ów mężczyzna przypisywał Bogu (jak to robi większość religijnych ludzi współcześnie) wszelkie zasługi za to, że taki jest! Spróbuj zrozumieć słowa: „tylko z łaski Bożej idę tam” w ich prawdziwym świetle religijnej pychy.

W kontraście z tym, drugi mężczyzna (rzymski celnik. Jako grupa cieszyli się sławą oszustów wymuszających pieniądze od wdów, które nie mogły zapłacić podatku) stał ze schyloną głową bijąc się w piersi. Wołał do Boga o miłosierdzie, ponieważ zdawał sobie sprawę z tego, jakim był nędznym grzesznikiem.
Zdumiewające w tej historii jest to, co Jezus miał do powiedzenia o tych dwóch mężczyznach. Otóż według Jego słów, ten ostatni odszedł do domu usprawiedliwiony (ten sam źródłosłów co „prawy”) w oczach Bożych, zamiast tamtego. Czy widzimy tutaj kluczowe słowo: „zamiast”?  Przecież większość uważa się za „dobrych” ludzi! Jak wielu z tych, którzy uważają się za „wierzących”, wylicza taką samą litanię ze swej własnej listy rzeczy postrzeganych jako „dobre”, a robią to w po to, aby przeciwstawić siebie swoim grzesznym sąsiadom? W ten sposób tracą z widzenia wartościowe rzeczy czekające na nich w skarbnicy. Musimy zrozumieć, że nieświadomość posiadania potrzeby czystej pokory jest główną przeszkodą w działaniu w mocy i obecności Bożego Ducha Świętego.

3) Brak zrozumienia koniecznej do działania Wiary w duchowym autorytecie i mocy oraz tego w jaki sposób ją osiągnąć.

Większość religijnych ludzi „nabyła” tradycję, że słowo „wiara” oznacza intelektualny system wiary.  Zastanówmy się nad taką sceną: człowiek przyprowadził swojego syna do uczniów Jezusa, aby go uzdrowili z choroby podobnej do padaczki. Gdy nie mogli tego zrobić – Jezus z gniewem nazwał ich bandą renegatów (zdrajców – dokładnie takie znaczenie maja słowa oryginalne, osłabione niestety w tłumaczeniu), po czym zgromił demona, który powodował problemy. Demon wyszedł i chłopiec został natychmiast uzdrowiony.
Dalej tekst mówi, że uczniowie przyszli później do Jezusa i prywatnie pytali go:
– Dlaczego to my nie mogliśmy wpędzić demona?
Na co Jezus odpowiedział:
– Z powodu waszego braku wiary.

Wierzyli, że mogą to zrobić, prawdopodobnie bardzo się starali, ponieważ już wypędzali wiele demonów wcześniej, lecz ten szczególny demon znajdował się poza ich poziomem wiary. Dlaczego Jezus nazwał ich grupą pozbawionych wiary renegatów? Ponieważ nie przygotowali się tak, jak ich tego już uczył, a z kontekstu narracji oczywiste jest, że spodziewał się, że to zrobili.
Innymi słowy: oni sami spodziewali się tego, że mogą robić to, co Pan robił, Jezus również spodziewał się tego, że dadzą sobie radę. Nie byli przygotowani. Właśnie dokładnie to powiedział im i wyjaśnia wyraźnie wszystkim, którzy to zobaczą, czym takie przygotowanie jest.

Ponieważ Paweł w innym miejscu NT odnosi się do takiej wiary dzierżącej „cuda” jako do „daru” (czym jest), zbyt wielu chrześcijan nie dostrzega, że jest to tylko jeden z już udzielonych darów znajdujących się w skarbnicy.
Nie mówimy o pracowaniu na wejście do skarbnicy… mówimy o przełamywaniu pułapek naszego myślenia spowodowanych przez religijne tradycje oraz błędne tłumaczenia, co uniemożliwia nam otwarcie skarbnicy i wydobycie daru, który już został dany. Dar już tam jest… został już przekazany i czeka na każdego, kto ma kombinację do zamka – która również została już podana.

Mam nadzieję, że następująca historyjka podkreśli problem. Zostało zaplanowane obsypanie prezentami młodej kobiety, która właśnie miała wyjść za mąż, a ona nie pojawiła się! Zamiast przejść przez zaplanowaną wielką, formalną uroczystość ślubną narzeczona i narzeczony zdecydowali się na ucieczkę. Później przeprowadzili się na stałe do innego miasta i tam zaczęli wspólne życie. Prezenty zostały zabrane do domu rodziców narzeczonej. Jej matka wysłała jej kartkę mówiąc, że prezenty są u niej. Narzeczona straciła prezenty nie dlatego, że nie były dla niej przeznaczone… po prostu nigdy nie przeczytała notatki, ponieważ gdy zobaczyła kopertę natychmiast ją wyrzuciła sądząc, że było to upomnienie matki za ich ucieczkę. Nigdy więc nie upomniała się o dary. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że na nią czekały!

Musimy dostrzec to, że potężną przeszkodą („górą”) na drodze do naszego działania w tej samej mocy i obecności Bożego własnego Ducha Świętego, tak jak działał Jezus, jest bark wiary w sensie w jakim używał tego terminu Jezus – dar wiary już jest w skarbnicy dostępny dla wszystkich, którzy użyją kombinacji otwierającej zamek.

4) Brak pragnienia, dyscypliny i determinacji.
„Musisz tego chcieć” – jest to aksjomat, który ludzie sportu znają jako absolutną konieczność, jeśli chcą osiągnąć cokolwiek ponad przeciętność. Gdy raz brak pragnienia zostanie pokonany to konieczna dyscyplina i determinacja idą za tym w sposób naturalny. Bez głębokiego pragnienia nawet same słowa „dyscyplina” i „determinacja” są ciężarem i wyglądają na przytłaczający legalizm. Inaczej mówiąc, nie namawiam nikogo do dyscypliny… namawiam do dostrzeżenia potrzeby głębokiego pragnienia, aby być takim jak Jezus powiedział, że prawdziwy wierzący w niego będzie, a to zawiera w sobie czynienie tego, co On powiedział, że prawdziwy wierzący w Niego, będzie robił.

Zanim będziemy mogli przyjąć to pragnienie… musimy najpierw zdać sobie sprawę z tego, że pragniemy NIE brać żadnej odpowiedzialności za to, aby te rzeczy robić! Wyraźne zrozumienie słowa „pragnienie” pomoże nam tutaj.
W języku angielskim słowo „pragnienie” – „desire” – składa się z przedrostka „de”, który oznacza „pochodzący z” lub „pochodzący od” oraz „sire” – oznaczającego „ojciec”. Zatem „pragnienie” („desire”) znaczy: „z ojca” lub „od ojca”.

Tutaj leży klucz do zrozumienia. Jezus mówiąc o naszym wrogu w duchowej (niewidzialnej) rzeczywistości określił go jako „ojca kłamstwa” i „niszczyciela”. Destruktywne pragnienia pochodzą od ojca zniszczenia. Twórcze pragnienia pochodzą od Ojca Stworzenia.  Wolą naszego przeciwnika jest utrzymywać nas w bagnach naturalnych pragnień „z ciała”, abyśmy stracili nasze dziedzictwo działania w mocy i obecności Bożego własnego Ducha Świętego i wykonania Jego doskonałej woli.

W sposób naturalny koncentrujemy się na tym, aby ciało, które zajmujemy, zaspokoić tym, co wydaje nam się potrzebne do poczucia wygody i szczęścia. Czy to, samo w sobie, jest „złe”? Oczywiście, nie wszystko, lecz takie skupianie się prowadzi do licznych wniosków, które są przeciwne do życia w duchowej mocy. Gdy raz zobaczymy jak proste jest przezwyciężenie tego braku pragnienia, aby żyć w zgodzie z Bożą wolą… zostaniemy nastawieni na otrzymanie pragnienia (pragnienia tego, czego pragnie Ojciec). Pierwszym krokiem jest po prostu przyznanie, że nie jest to „naturalne” aby pragnąć żyć w Bożej woli. Antidotum jest proste. Zacznij tam gdzie jesteś.. Chcę pragnąć żyć w Bożej woli!! Złapałeś?

III Jak patrzyć na te przeszkody

сайта

Otwieranie skarbnicy Bożych darów 03 – Przeszkody 2

Cullen Brad

III

Jak patrzyć na te przeszkody.

 Na wyliczone powyżej przeszkody musimy patrzyć tak, aby widzieć, czym one są. Moglibyśmy podejść do nich z przeciwnej czy „pozytywnej” strony. Na przykład moglibyśmy je wymienić jako wymagania tj., podstawowe składniki potrzebne do działania w tym samym Duchu Świętym, dunamis (cuda czyniąca moc), która działała w Jezusie, jak: …..

Jednak, wyliczenie ich w ten sposób redukuje je do przepisu składników, co traci z widoku zdradziecką i diaboliczną naturę tych duchowych przeszkód („gór”) – są śmiertelne. Są schowane pod religijnym samozadowoleniem i fałszywą duchową pychą, którą Jezus przypisywał religijnym ludziom tamtych czasów mówiąc o nich jako o malowanych grobach…są podgrzanym i podbarwionym trupem!

Oto kilka pytań, które doprowadzą nas do szczerej oceny naszego stanu.
– Czy mam pragnienie, determinację i dyscyplinę inspirowaną przez Bożego Ducha Świętego, aby pragnąć wypełnienia Jego woli bez względu na konsekwencje?
– Czy rzeczywiście znam wolę Bożą dla mojego życia?
– Czy zależy mi na tym?
– Czy mam w zwyczaju przyjmować religijne doktryny usprawiedliwiające mnie, aby nie wykonać tego, co Jezus powiedział, że prawdziwi wierzący w Niego będą robić?
– Czy spoczywam w pysze mojej przynależności kościelnej, polegam na tym, że nie być (ja nie jestem) „złą” osobą jest podstawowym wymaganiem do znalezienia się w doskonałej woli Bożej?

Czy odpowiedzi na te pytania niepokoją cię? Oto wskazówka. Jeśli te odpowiedzi wskazują na duchową pychę i samozadowolenie…. wspaniale! Dlaczego? Ponieważ teraz możesz coś z tym zrobić. Biblijny nakaz: „Jeśli wyznajemy grzechy swoje, On jest sprawiedliwy i odpuści nam grzechy i oczyści nas od wszelkiej nieprawości„. Jeśli rozumiem to, że zostałem złapany w pułapkę – i powiem to – (wyznam) to już nie muszę „pracować” nad sposobem wyjścia z tego – Bóg obiecuje, że nie tylko przebaczy, ale również oczyści.

Usunięcie brudu i smrodu (Izajasz porównuje to do szat splugawionych … dosłownie: wyrzuconej tkaniny używanej do tamowania krwawienia menstruacyjnego) religijnej sprawiedliwości Jego czasów. Biblia Króla Jakuba rozcieńcza to w taki sposób: „Wasza sprawiedliwość jest jak brudne szmaty” (W Biblii Warszawskiej jest: „szaty splugawione”).
Jest to rozwodnienie, ponieważ nie dostrzegamy duchowego znaczenia tego, co Izajasz właśnie mówi. Czy możemy być obudzeni przez tą prostą prawdę? Religijna sprawiedliwość ma dla Boga taką samą wartość – zgodnie z tekstem Izajasza (A teraz uważaj, do jakiej reakcji wobec mnie będziesz kuszony – ja tego nie powiedziałem… to Izajasz) – jak zużyta podpaska Always rzucona na otwarty śmietnik. Nawet taka odrobina nieokrzesania nie daje nam możliwości uchwycenia istoty tego, o czym Izajasz pisał, a wynika to z tego, że współcześni i wykształceni nie rozumiemy religijnego znaczenia jakie miał dla Żydów termin zanieczyszczenia krwią menstrualną.

Oto prosta modlitwa, które postawi nas na ścieżce Bożej sprawiedliwości w zamian za nasze „szmaty splugawione”.  

Ojcze, wiem, że chcesz, taka jest Twoja wola, abym był pełen Ducha Świętego, aby pragnął wykonywać z radością i ekscytacją wszystko, do czegokolwiek mnie poprowadzisz. Dziękuję Ci za to, że przebaczyłeś mi i za to, że postawisz mnie na Twojej drodze.

Gdy zrozumiemy, że wyraz „grzech” („sin”) jest starym angielskim wyrazem, którym tłumacze Biblii Króla Jakuba zastąpili zarówno hebrajskie jak i greckie słowa oznaczające „nie trafić w Bożą wolę dla naszego życia”, możemy zacząć poruszać się w nowej wolności. Grzech („sin”) był terminem wziętym z łucznictwa w sytuacji, gdy w XIV wieku w mglistych i bagnistych obszarach Anglii, łucznicy widzieli cel, lecz nie na tyle wyraźnie, aby dostrzec, gdzie poszybowała strzała. Ponieważ łucznik czasami miał problemy z zobaczeniem, gdzie strzała trafiła, w cel w pobliżu celu za drzewem stał urzędnik, aby głośno podawać punktację odpowiednią do trafienia. Gdy strzała minęła cel całkowicie, to mówiło się „sin” („grzech”) – chybić celu. Tłumacze Biblii Króla Jakuba wiedzieli, że „zwykli” ludzie tamtych czasów rozumieją ten termin – niestety, bardzo źle, że my nie!

Zobaczmy to jasno, że każda działalność, lub jej brak, które powodują, że zdejmujemy nasz wzrok z Boga jest „grzechem…” i może to być nawet pozornie „dobra” działalność jak: chodzenie do kościoła, studium biblijne czy cokolwiek innego a w szczególności jeśli prowadzi nas to fałszywej duchowej pychy i samozadowolenia. Gdy zaczniemy pracować nad pokonywaniem tych przeszkód, nie możemy dopuścić do tego, aby Oskarżyciel zanieczyścił nasz kierunek poczuciem winy. Zaczniemy pokonywać nasze przeszkody po prostu wyznając wszystko, cokolwiek Duch Święty przyniesie nam na pamięć wiedząc, że jedyny, doskonały Ojciec zarówno przebaczył nam jak i oczyścił nas, i ponownie zaprasza nas do Siebie.
Takie jest tło przypowieści Jezusa o synu „marnotrawnym”. Gdy „wejrzał w siebie” i zobaczył do jakiego upadku doprowadził swoje życie, powiedział sobie: „...wrócę do domu ojca mojego i zostanę sługą”.  Zanim do tego domu dotarł, ojciec wybiegł mu naprzeciw i całkowicie przywrócił go do synostwa. My również, siedząc w świńskiej zagrodzie naszej religijnej sprawiedliwości, musimy „wejrzeć w siebie” i wrócić do domu do Taty… który przywróci nas do synostwa. On wyda nawet na naszą cześć wielkie przyjęcie.

Jeśli przyjrzymy się jeszcze raz tej historii to zobaczymy, że starszy brat, który nigdy nic „złego” nie zrobił stracił przyjęcie, które ojciec wydał na cześć jego młodszego brata. Stracił również to, co jego ojciec usiłował zrobić dla niego… mógł wydać przyjęcie dla niego i jego przyjaciół zawsze, gdy tego zapragnął! Gdy skupiamy się na naszej „dobroci”, a szczególnie, gdy jest to w kontraście do zła, które dostrzegamy u innych… opuszczamy święto, które Bóg ma dla nas. Musimy postrzegać tą religijną własną sprawiedliwość tym, czym jest: podstawową przeszkodą w działaniu w pełni Bożego Ducha Świętego… Jego obecności i mocy wśród nas.

IV Cele

расценки на seo раскрутку

Otwieranie skarbnicy Bożych darów 04 – Cele

Cullen Brad

IV

REALNE CELE … REALNE PRZESZKODY

 

Zanim zaczniemy przygotowania do tego, aby zostać zwycięzcami, musimy zrozumieć, że przeszkody w duchu (w niewidocznej rzeczywistości) realnie istnieją i musimy poznać do jakiego stopnia uniemożliwiają nam poruszanie się do przodu. Przede wszystkim, musimy zobaczyć, że aby przeszkoda stojąca na drodze do osiągnięcia celu była realna, konieczne jest, aby również cel był realny.

Jeśli ustanawiam sobie cel, że chcę być taki jak Bóg chce abym było, oraz że chcę robić to, co Bóg mówi, że robić mogę to co zakładam stawiając taki cel? Zakładam, że jest on osiągalny. Taki cel wymaga mojej wiary w to, że może być osiągnięty. Kto/co może być przeciwne osiągnięciu takiego celu? Kto/co może być przeciwne mojej wierze w to, że jest to możliwe?

Duch anty-wiary. Zanim przejdziemy do poszczególnych sposobów na to jak samemu pozbyć się tego ducha, spojrzymy na kilka metod budowania przez ducha anty-wiary warowni. Zanim zrozumiemy biblijną zasadę „poddawania wszystkiego w posłuszeństwo Chrystusowi” musimy podążyć za nakazem Jezusa, aby burzyć warownie, które ten i inne duchy mogą tworzyć w myśli, a które urastają do niewiary i samozadowolenia.

Jak negatywna jest moc słów,   które wypowiadamy, zamierzam zilustrować wam to „moją własną” historią. Jeśli możesz sobie przypomnieć prawdę, że słowa mają swoją własną moc – zarówno pozytywną jak i negatywną – to zaczniemy rozumieć w jaki sposób demony zdobywają warownie.

Swój drugi samochód kupiłem od pary, która kupiła go jako nowy. Samochód był dwudziestodwu letni, lecz miał tylko 63.000 mil i był w „średnim” stanie. Szukałem czegoś niedrogiego do jeżdżenia z domu na wsi do biura w mieście około 20 mil dojazdu w jedną stronę. Mój biznesowy partner zobaczył ten samochód w gazecie i pojechaliśmy razem go zobaczyć.

Wykonaliśmy próbną jazdę i wydawał się od strony mechanicznej w porządku, wyglądał też całkiem przyjemnie. Ci ludzie powiedzieli nam, że kupują mini-vana a mają już dwa samochody, więc nie potrzebują trzeciego i żeby im coś zaoferować. Samochód był piękny i więcej wart niż siedemset dolarów, które chcieli za niego otrzymać. Powiedziałem im jednak, że szukam czegoś bardziej ekonomicznego a ich samochód to był model z 1968 roku, duży „benzynowy wieprz”, więc z tego powodu, nie byłem w stanie zapłacić tyle.

Poprosili mnie, abym coś zaoferował. Odmówiłem, ponieważ samochód wart był ponad 700 dolarów i byłem pewien, że ktoś kupi go za tą cenę. Mężczyzna zapytał, czy mi się podoba. Zapewniłem go, że tak, lecz że nie chcę płacić tak dużo – w szczególności biorąc pod uwagę wysokie ceny benzyny. Ponownie poprosił, żebym podał jakąś ofertę, bo muszą zrobić miejsce w garażu na vana. Znów odmówiłem.

Zostawiłem im moją wizytówkę i powiedziałem, żeby starali się go sprzedać, a gdyby nie mogli to niech do mnie zadzwonią i powiedzą, ile za niego chcą. Po jakichś trzech godzinach zadzwonił do mnie ten mężczyzna i powiedział, że chcą oboje, żebym to ja dostał ten samochód i podał im jakąś dogodną dla mnie ofertę. Prosiłem znowu, żeby oni podali jakąś cenę, ponieważ cała sprawa nie była dla mnie warta poczucia, że ich oszukuję. On dalej upierał się, żebym to ja coś zaoferował.

Powiedziałem mu, że zawsze, zanim coś kupię, modlę się o to i że zadzwonię do niego. Gdy modliłem się, kwota 150 dolarów wyraźnie pojawiła się w moim umyśle. Sprzeczałem się z tym, ponieważ nie wydawało mi się to w porządku. Powiedziałem mojemu partnerowi, co otrzymałem i on argumentował, że samochód jest prawdopodobnie wart co najmniej 1500$ . Zgodziłem się. Zapytałem o jego zdanie ile powinienem zapłacić. Był pewien, że wezmą 500$ i że w tych warunkach będzie to uczciwa cena.

Znów modliłem się o „dostałem” 150$. Powiedziałem mojemu partnerowi, że poszukam mniejszego samochodu i zapomnę o tym. Ale ci ludzie zadzwonili do mnie znowu i pytali czy już doszedłem do jakiejś ceny, która byłaby dla mnie wygodna. Powiedziałem, że tak, lecz że nie chcę ich obrażać. Powiedziałem:
– 150$
– Ok. – natychmiast odpowiedział mężczyzna – odprowadzimy go do pańskiego biura i odbierzemy mini-vana.
– Jest pan pewien? – zapytałem – Naprawdę nie chcę was wykorzystać.

Odpowiedzieli, że naprawdę dobrze się czują z tym, że ja będę miał ich samochód i mogą go dostarczyć.
– Gee – krzyknął mój partner – ukradłeś go!
– No, – powiedziałem – za sto pięćdziesiąt dolarów to może spalić się do cna i nie będzie wielkiej straty.

Gdy zamknęliśmy biuro zwróciłem się do domu, aby zabrać moją żonę i pokazać jej „nowy” samochód, który zdecydowałem się wykorzystać na wyjazdy do sklepu (około 2 mile dalej) oraz do innych spraw w pobliżu domu.
– Kpisz ze mnie – krzyknęła – jest piękny. Ile zapłaciłeś.
Poprosiłem ją, żeby zgadła.
– Musiał kosztować 3000$, zdawało mi się, że mówiłeś, że nie chcesz zapłacić więcej niż 500 i że potrzebujesz mniejszego samochodu.

Opowiedziałem jej całą historię i powtórzyłem to, co powiedziałem do mojego partnera:
– Za sto pięćdziesiąt dolarów to może spalić się do cna i nie będzie wielkiej straty.

Zgodziła się ze mną.

Zatrzymaliśmy się w drodze powrotnej z biura, aby zatrzymać inny samochód i pokazać nasz kilku przyjaciołom.
– Łał, myślałem, że mówiłeś, że zamierzasz zapłacić 500$ za jakiegoś mniejszego „rupiecia” – wykrzyknął mężczyzna.

Przyjrzeli się mu i powiedzieli, że to piękny samochód. Mówili jak czysty i dobrze utrzymany jest zarówno w środku jak i na zewnątrz. Kolega powiedział, że właśnie o tym modelu zawsze marzył. Zapytałem go czy chce go, bo rzeczywiście potrzebowałem mniejszego samochodu. Zaoferował 1500$. Zaśmiałem się i poprosiłem, żeby zgadł ile dałem za niego. Był zdumiony.

Znów relacjonując historię powtórzyłem:
– Za sto pięćdziesiąt dolarów to może spalić się do cna i nie będzie wielkiej straty.

Mój przyjaciel zganił mnie zdecydowanie i powiedział, że to ja zawsze głosiłem, żeby nie mówić takich rzeczy, ponieważ daję w ten sposób przeciwnikowi zgodę na atak. Zgodziłem się z tym i podziękowałem mu za przypomnienie. Pożegnaliśmy się i wsiedliśmy do samochodów. Gdy zjeżdżaliśmy z raczej długiej drogi dojazdowej moja żona powiedziała:
– Czuję jakby coś się paliło i mam nadzieję, że to na zewnątrz.
– Z pewnością – odpowiedziałem.

W ciągu kilku minut dym kłębił się spod maski. Podjechałem do stacji przeciwpożarowej wrzeszcząc na żonę i 9 letniego syna, aby natychmiast wysiedli i oddalili się od samochodu. Jeden z mężczyzn ubrał azbestowy kombinezon i powiedział, abym przeszedł na drugą stronę ulicy. Gdy otworzył maskę samochód stanął w płomieniach. Do chwili, gdy ugasił ogień samochód spłonął kompletnie, „do cna.’  Przypadek? Być może, lecz weź pod uwagę fakt, że właśnie otrzymałem samochód od właścicieli, którzy nigdy nie mieli z nim żadnych problemów mechanicznych przez dwadzieścia dwa lata! Jedyne co przy nim było robione to rutynowa wymiana oleju i serwis. Faktycznie stwierdzili, że musieli jedynie zrobić regulację i wymianę świec oraz zapłonu jakieś 5000mil wcześniej.  Powiedziałem, że może spłonąć do cna i spłonął.

Na marginesie: facet, który stał z boku przyglądając się gaszeniu ognia zapytał mnie, co zamierzam zrobić ze skorupą. Zapytałem go dlaczego pyta, a on odpowiedział, że wziąłby go na holu do swojego sklepu i dał mi 300$ za części.

Dobiliśmy targu i w niecałe pięć godzin od chwili, gdy po raz pierwszy zobaczyłem samochód zarobiłem 150$! Zajęło mi dwa dni wyszukanie 8 letniej Toyoty Corolla za 300$, którą miałem później przez dwa lata.

Nasze słowa mają znacznie większą moc niż w to wierzymy. Za każdym razem, gdy dzielę się tym zdarzeniem z ludźmi to niezmiennie wywołuje podobne historie. Dlaczego? Ponieważ to, co wypowiadamy naszymi ustami przydarza się nam… zarówno „dobre” jak i „złe” a doświadczenia tej prawdy są wszędzie wokół nas. Co ma ta historia do rzeczy z przezwyciężaniem ducha anty-wiary?

Czy to możliwe, że duch zwany anty-wiarą nie tylko pracuje nad tym, aby powstrzymać nas przed uwierzeniem w nasze prawdziwe przeznaczenie, lecz również nad tym, aby powstrzymać nas przed uwierzeniem w to, jak niszczące mogą byś skutki naszych słów?

Dostrzeżenie tej prawdy prowadzi do świadomości bitwy, która nieustannie rozgrywa się o nasze umysły… w niewidocznej rzeczywistości duchowego świata. Jak ktoś powiedział, poznanie naszego przeciwnika i sposobów jego działania przygotowuje nas do pokonania go.

Wskazówka: Naszym podstawowym celem jest dalsze zrozumienie tego, że ten przeciwnik jest już pokonany i tego, w jaki sposób możemy wejść i odbić terytorium, które pozwoliliśmy mu zająć przez to, co myślimy i mówimy. W jaki sposób to osiągniemy? Przez odnowienie umysłów.

V Cele_2

topod.in

Otwieranie skarbnicy Bożych darów 05 – Cele 2

Cullen Brad

V

Realne cele… realne przeszkody (ciąg dalszy)

Musimy otworzyć się na to, co dzieje się w niewidzialnej rzeczywistości ducha. Część naszej nie-wiary jest zasiewana przez duchy. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że współczesne podejście do tego, co zazwyczaj określało się w czasach Jezusa, jako „duchy” czy „demony”, jest rozumiane wyłącznie jako negatywne myśli czy uczucia, to możemy powiedzieć, że „oni, wtedy, nie wiedzieli nic więcej od nas”. Jeśli to jest prawdą to musimy odrzucić rzeczywistość tego o czym Jezus nie tylko nauczał, lecz również pozbyć się całego doświadczenia jakiem otaczało autorów Ewangelii pisali, o czym pisali.

Weźmy na przykład współczesne psychologiczne szkolenie, które, przynajmniej częściowo, uzyskuje większość studentów seminariów a o którym sporo czytali liderzy większości kościołów. To szkolenie generalnie zasila intelektualny ukryty „dowód” na to, że demony nie są realne. Podam wam dwie historie, które mogą być potwierdzone przez ludzi, którzy byli w nie zaangażowani.

Miałem przyjaciela lekarza medycyny. Spotkaliśmy się w małym ewangelicznym zborze w Płn. Kalifornii, którego później obaj zostaliśmy członkami Rady. Po kilku latach uczenia matematyki w średniej szkole w Portland w stanie Oregon, Jim zdecydował się wrócić do szkoły i zdobyć uprawnienia lekarskie tak, aby mógł zostać lekarzem psychiatrą. Kończył swoją pracę w wielkim szpitalu stanowym w tym mieście, gdzie spotkaliśmy się, a ja w tym czasie prowadziłem całkiem sporą firmę przewozową produktów leśnych. Po raz pierwszy spotkałem Jima w klasie biblijnej dla dorosłych w czasie mojej pierwszej wizyty w tym zborze. Okazało się, że to były właśnie ostatnie jego miesiące w stanowym szpitalu chorób umysłowych i że wkrótce ma rozpocząć prywatną praktykę psychiatryczną w Portland. Poprosiłem go, aby powiedział grupie jaki procent populacji szpitala to chrześcijanie. Stwierdził, że odpowiedź zależy od tego jak wąsko zdefiniujemy termin „chrześcijanie”. Dalej zapytał:
– Czy chodzi ci o to, ilu pacjentów pochodzi z domów, gdzie był silny nacisk na wiarę w Biblię i boskość Chrystusa?
– Nie – zdecydowałem się pozostać na bezpieczniejszym gruncie – myślę, że chodzi o ludzi wyznających, że w którymś momencie przyjęli Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela do swojego życia?

Nie byłem przygotowany na takie szacunek:
– Około 90% jeśli uwzględnisz moją definicję silnego wychowania biblijnego z wiarą w boskość Chrystusa, ilość prawdopodobnie bliższa jest 98%.

Nie byłem przygotowany na taką statystykę. Lepiej byłoby powiedzieć, że byłem zszokowany nią!

Złapałem go przy drzwiach, gdy wychodził z rodziną i powiedziałem, że chciałbym się z nim kiedyś spotkać i przedyskutować to, co powiedział. Zaprosili mnie na obiad w niedzielę i tak zaczęła się nasza przyjaźń. To było lato 1962 roku. Przez następne 16 lat widywaliśmy się kilka razy w tygodniu… na początku lat siedemdziesiątych stworzyliśmy służbę nazwaną Christian Interaction Center (Chrześcijańskie Centrum Interakcyjne). Jednym z celów były duszpasterskie szkolenia liderów kościoła. Napisaliśmy wspólnie program zajęć zatytułowany: „Jak doradzać w mocy Ducha Świętego” i prowadziliśmy seminaria dla stowarzyszeń usługujących w różnych miastach i obszarach. W ten sposób zaczęliśmy docierać do ludzi, którzy byli tak niespokojni emocjonalnie, że wychodzili poza „doradztwo” i byli zarówno destrukcyjni jak i sami nie byli w stanie normalnie funkcjonować.

Niektórym z nich powiedziano i byli o tym przekonani, że są „opanowani przez demona”. Wielokrotnie dyskutowaliśmy z Jimem na temat naszego systemu wiary dotyczącego „demonów”. W tym czasie obje nie wiedzieliśmy przeciwko czemu stajemy lecz obaj byliśmy przekonani, że demony rzeczywiście istnieją i odczuwaliśmy, że niektórzy z tych ludzi, których widzieliśmy, wydawali się być kontrolowani przez demona. Ostatecznie schowaliśmy się za historią z Dziejów Apostolskich (piąta księga Nowego Testamentu), o siedmiu synach żydowskiego kapłana Scewy, którzy chodzili i wypędzali demony i byli szeroko znani ze swojej praktyki. Ostatecznie trafili na człowieka opanowanego przez demona, który pokonał ich wszystkich siedmiu naraz, zbił ich i rozebrał z ubrań! Zdecydowaliśmy się nie bawić w z takimi rzeczami.

Ponieważ byliśmy zaangażowani w pracy w wielu różnych kościołach trafialiśmy na wielu ludzi, którzy byli w czymś, co nazywali „służbą uwalniania”. Częściowo to, co słyszeliśmy, że działo się w czasie takich sesji, niepokoiła nas bardzo. Słyszeliśmy też o pewnych interesujących raczej „sukcesach”, lecz ciągle nie byliśmy jakoś zadowoleni, ponieważ ci sami ludzie mówili nam (z powodu naszej opinii „doradców”) o swoich „porażkach” a my widzieliśmy nasze własne „sukcesy” w porównaniu z ich niepowodzeniami. Mowa o związaniu przez ducha pychy!  Mniej więcej w tym czasie wyprowadziliśmy się stamtąd na dziewięć lat. Utrzymywaliśmy ze sobą kontakt telefoniczny, lecz nie mogliśmy się spotykać.

W tym nowym miejscu, gdzie mieszkałem, spotkałem ewangelistę, który należał do Adwentystów Dnia Siódmego. Przeszliśmy ponad naszymi doktrynalnymi różnicami i zdecydowaliśmy, że w Jezusie Chrystusie możemy być przyjaciółmi. Zaprosił mnie, abym wybrał się z nim do domu, z którego dostał gwałtowne wezwanie gdyż słyszeli, że ma dar uzdrawiania z astmy. Ich siedmioletni syn był chronicznie chory. Często musiał udawać się do szpitala na dotlenianie, był na bardzo silnych lekach, które mu najwyraźniej nie pomagały. To, co zobaczyłem tego wieczora zdumiało mnie. Zaczęło się całkiem niewinnie: rodzice wyjaśnili jak ciężki atak astmy miał chłopiec. Zapytali Ralfa (imię zmienione), czy może coś zrobić. Powiedział im, że nie wie jak, lecz Duch Święty może i poprosi Go o prowadzenie. Zacytował słowa Jezusa, że On: „pośle Ducha Świętego, który wprowadzi nas we wszelką prawdę” i zaczął modlić się cicho. Nagle podniósł głos, a jego słowa brzmiały jakoś tak:
– Ojcze, w imieniu Jezusa Chrystusa, poślij aniołów wokół nas. Dziękuję ci za to, że dałeś mi wszelki autorytet nad dziełami Szatana. Wiążę każdego demona atakującego ten dom, przez krew Jezusa Chrystusa sprzeciwiam się wam. Nie wolno wam się porozumiewać, nie wolno wam wzywać posiłków, nie wolno się wam przenosić.

Po czym położył chłopca na kanapie, podczas gdy my siedzieliśmy na stołkach wokół niego. Powiedział chłopcu, żeby się skupił na Jezusie i nie zwracał uwagi na to, co będzie mówił. Chłopiec zgodził się. Ralf zaczął mówić do demonów. Nakazywał im, aby manifestowały się tak, aby je można było widzieć. Dziwnie wyglądające guzki zaczęły pojawiać się na twarzy chłopca i znikać… Ralf kazał nam się zbliżyć, abyśmy mogli lepiej widzieć manifestacje. Dziwaczne odgłosy wychodziły z chłopca i jeden po drugim, w miarę jak im nakazywał, wychodziły na miejsce, „które Jezus Chrystus dla nich przeznaczył”. Zajęło to około trzech godzin. Ralf nastawił magnetofon i wszystko było nagrane. Chłopiec został uzdrowiony z astmy. Spotkałem tą rodzinę około 5 lat później, ich syn był opalony, zdrowy i wolny od astmy.

Byłem z Ralfem jeszcze kilka razy, aż w końcu w jednym z domów powiedział mi, aby ja przejął zadanie. Zasadniczo zrobiłem te same rzeczy, które on pokazywał. Tej szczególnej nocy poszedł ze mną i z kobietą, która miała dobrze po sześćdziesiątce, a które dość często chodziła z nim, po prostu po to, aby siąść w pokoju i modlić się. Nazwijmy ja Arlene.

Stanęliśmy przed drzwiami i Ralf powiedział nam:
– Okay, mam jeszcze jeden dom, do którego muszę iść, zajmij się więc tą sprawą – i obiecał wrócić zanim „skończymy”.

Otworzył nam mąż, któremu powiedzieliśmy, że przysłał nas Ralf. Około dwie i pół godziny później było po wszystkim – kobieta miała silny artretyzm w rękach i szyi i brała zastrzyki. Nakazałem duchowi, który powodował artretyzm, aby z niej wyszedł, palce wyprostowały się i mogła swobodnie poruszać szyją. Arlene, która siedziała na dodatkowym krześle wstała i krzyknęła:
– Patrz, mogłam wstać!

Zauważyłem w czasie poprzednich sesji, że siadała i wstawała z wielkim trudem. Siedemnaście lat wcześniej miała wypadek samochodowy, w którym auto prowadzone przez jej zięcia przekoziołkowało trzy razy, w wyniku czego złamany został jej kręgosłup. Artretyzm umieścił się w dolnej części jej pleców.

Powiedziałem jej, aby się schyliła i dotknęła dużych palców u nóg. Powiedziała, że tego to nie mogła robić nawet przed wypadkiem, lecz czułem, że należy nacisnąć. W końcu zrobiła to i dosięgła podłogi… po siedemnastu latach!
Powiedziałem:
– Chwała Bogu! – i zacisnąłem pięści..

I zostałem zaskoczony widząc, że mogę to zrobić. Przez kilka lat miałem opuchnięte kostki a ręce nieustannie mnie bolały w czasie zimnej pogody. To było pobudzające dla mnie i dla Arlene. Jako Adwentystka wierzyła, że nie możesz mieć Jezusa Chrystusa i demona równocześnie w sobie. W moim wykształceniu „pełnej Ewangelii” zasadniczo wierzyłem w to samo, a oto nakazałem demonom, które powodowały artretyzm u tej kobiety, aby odeszły i Arlena i ja zostaliśmy „uwolnieni” również. Jest wiele doktrynalnych podejść do kwestii demonów, żadna z nich nie wydaje się sprzeciwiać mojemu osobistemu doświadczeniu, więc po prostu pozostawiam je tak…. a ci, którzy mają uszy ku słuchaniu niech słuchają.

W końcu dotarło do mnie to, że celem Ralfa było zrekrutowanie mnie do „służby uwalniania”.  On czuł, że to było Bożym powołaniem dla mnie. Przeprowadziłem się do innego miejsca i nie mieliśmy z Ralfem kontaktu od tej pory.  Zacząłem modlić się o „uwolnienie” w ogóle, a w szczególności w ten sposób w jaki Ralf mnie nauczył. Uwagę moją zwróciła historia z siódmego rozdziału ew. Mateusza, gdzie Jezus zwyczajnie zgromił demona powodującego epileptyczne ataki i demon wyszedł a chłopiec został natychmiast uzdrowiony. Pytałem:
– Dlaczego mnie zajmuje to trzy godziny?

Odpowiedź znajdowała się w tej samej historii – ponieważ miałem małą wiarę. Niezbędnym przygotowaniem do poprawy stanu rzeczy, jakie Jezus przewidział, było wiele postu i modlitwy.

Modliłem się i zobaczyłem szklankę czystej wody. Poprosiłem o interpretację i odczułem, że mam przez trzy pełne dni pozostać bez jedzenia pijąc tylko wodę. Pod koniec tych trzech dni moja wiara ogromnie wzrosła. Odkryłem, że nie muszę już przechodzić przez to całe przemawianie do demonów, one zrobiły to, co im kazałem zrobić i nie musiałem słuchać wszystkich ich kłamstw. Nie musiałem również przechodzić tego wszystkiego, co zobaczyłem jako legalistyczny nonsens i bełkot.
Miałem polegać na Duchu Świętym i wiedziałem, co mam robić krok po kroku. Im więcej pościłem… następnym razem siedem dni… tym bardziej rosła moja wiara. Coraz bardziej zdawałem sobie sprawę z tego, że jedzenie nie jest nawet potrzebne! Spotkałem człowieka na wyspach Pacyfiku, który, który przez sześć miesięcy nic nie jadł i był sfrustrowany tym, że nie może wytrzymać bez wody dłużej niż dwa, trzy dni! Był przekonany, że powinien móc zdobywać wodę z powietrza! Skrajność? Oczywiście, lecz podkreśla fakt, jak bardzo zostaliśmy „nauczeni” przez naszą własną szkodę, że potrzebujemy jedzenia.

Nie ma ani jednej osoby, które nie spierała by się ze mną, że jej lekarz powiedział, że post jest niebezpieczny… kto później, gdy zdecydował się na to i miałby kiedykolwiek negatywne doświadczenia – poza utratą wagi i jakiś drobnych psychicznych trudności.
Zgodnie z moim doświadczeniem dyscyplina w koncentracji na Bogu i modlitwie o zbliżenie do Boga i Bożej woli i post zawsze są bardzo korzystne.
Dobrze pamiętam pewną kobietę, która miała cukrzycę, która ostatecznie pościła przez dziesięć dni i została uzdrowiona z cukrzycy!

Wracając do mojego przyjaciela psychiatry. Po dziewięciu latach odwiedziłem Portland zadzwoniłem do Jima. Chciał, żebyśmy spotkali się na obiedzie, abyśmy mogli się podzielić swoimi doświadczeniami. (Nie byłem za bardzo pewny, jak podejdzie do moich, lecz ja bardzo chciałem zobaczyć mojego przyjaciela ponownie.)

Jak to zwykle przyjaciele, którzy dawno się nie widzieli zwykli są robić zapytałem go, co robi. Powiedział, że przyjął stanowisko dyrektora w prywatnym szpitalu psychiatrycznym i mógł prowadzić swoją prywatną praktykę na pół etatu. Powiedział, że ten szpital znany jest z leczenia pacjentów z zaburzeniami osobowości. Musiał dostrzec moją reakcję na twarzy, ponieważ zapytał mnie, co wiem na ten temat.
Powiedziałem mu:
– Nie będziesz chciał wiedzieć.
– No, dawaj, znam cię znacznie lepiej, powiedz mi co słyszałeś lub czytałeś na o tym.

Odpowiedziałem, że nie jestem pewny czy rzeczywiście jest gotowy na moją odpowiedź.
– Wypróbuj mnie – powiedział.
– W porządku – powiedziałem niezdecydowanie – wszystko, co mogę ci powiedzieć to fakt, że za każdym razem jak spotykam się z rozdwojeniem osobowości … to są demony, a nie osoba.
– O, nie. Nie stałeś się jednym z tych ludzi, którzy szukają pod każdym kamykiem demonów.

Nieprzekonująco powiedziałem mu, że już powiedziałem, że nie będzie chciał wiedzieć.

– W porządku, to całkiem kontrowersyjna diagnoza – stwierdził stanowczo
– Ale powiem ci coś. Jest nas w szpitalu, włącznie ze, mną dziewięciu psychiatrów i każdy z nas stwierdza, że jest obecny jakiś zły wpływ, który da się wyczuwać, gdy zajmujesz się rozdwojeniem osobowości. Nie jestem więc tak całkiem przeciwny temu, co mówisz.
– Jesteś gotowy na coś jeszcze – zapytałem .
– Na co? – zapytał podejrzliwie.
– Za każdym razem, gdy wypędzam z człowieka demona, który kształtuje rzeczywistą osobowość, to te pozostałe osobowości przestają się manifestować.

Mogłem powiedzieć, że nie był przekonany. Powiedział mi:
– Czemu nie przyjedziesz do nas na Wybrzeże w ten piątek na noc i nie spędzisz tego weekendu z nami. Mam pracę w tym czasie, lecz i tak będziemy mieli mnóstwo czasu.

„Praca” polegała na tym, że każdy z lekarzy brał jeden weekend co dwa miesiące, aby zastąpić pozostałych. W ten sposób każdy z nich miał przez dwa miesiące wolne weekendy. Gdy pielęgniarki potrzebowały zaleceń lekarskich co do leków lub zastosowania środków wobec pacjenta, dzwoniły do domu lekarza. Prawną odpowiedzialnością było to, że musiał się stawić w ciągu godziny.
Ta noc w piątek była koszmarem dla mnie. Mając bardzo lekki sen, całą noc słyszałem dzwoniący telefon; szpital wzywał Jima co chwilę. Siedzieliśmy przy śniadaniu przyglądając się pięknemu Pacyfikowi z Wybrzeża Oregon. Zapytałem go o te telefony dzwoniące przez całą noc.

– Niebezpieczni pacjenci z rozdwojeniem jaźni – wymamrotał – pełnia – zawsze tak się dzieje. Mamy ich kilku w szpitalu i wszyscy się uaktywnili.

Mniej więcej w tym czasie zadzwonił telefon i musiał wyjść z pokoju. Wrócił zrzędząc na rozdwojenie.

– Nie chciałbyś się nauczyć się modlić w taki sposób, aby powstrzymać ich przed tymi napadami?
– Taaak, jasne – odpowiedział sarkastycznie.

Wzruszyłem ramionami.
Telefon zadzwonił i znów wyszedł. Kiedy wrócił miał w ręce Nową Wersję Biblii Króla Jakuba.
– Możesz mi pokazać to, o czym mówisz tutaj? – zapytał wskazując na Księgę.
– A załóż się – odpowiedziałem.
– Kochanie – zawołał do żony – idziemy się przejść po plaży – wskazał na północ, aby mogła go wezwać w razie telefonu ze szpitala.

Rozmawialiśmy o „autorytecie wierzącego”. Powiedziałem mu, że odkryłem coś na temat modlitwy „ w imieniu Jezusa Chrystusa.” Słowo użyte w tym miejscu w oryginale określające „imię” wzięte jest literalnie z dwóch słów, które oznaczają „charakter” i „autorytet” …Jezusa Chrystusa. Powiedziałem mu, że pierwszym krokiem do modlitwy w mocy jest zrozumienie czym był/jest charakter i autorytet Jezusa Chrystusa. Słuchał uważnie.

Charakter Jezusa był personifikowany przez fakt, że On chciał pełnić wyłącznie wolę Ojca. Zatem, aby modlić się skutecznie trzeba, aby to co mówisz lub o co modlisz się było zgodne z wolą Bożą. Autorytet Jezusa zawiera się w fakcie, że jest On Stworzycielem wszechświata i wszystkiego, co jest w nim. Pokazałem mu Kol 1.15/16 oraz Jan 1:1-3… i zapytałem go, co widzi. Powiedział mi, że jest zdumiony:
– Nigdy wcześniej tego nie widziałem!
– Gdzie teraz jest Jezus, Jim – zapytałem.
– Po prawicy Ojca – odpowiedział.

Powiedziałem mu, że to jest prawidłowa, biblijna odpowiedź, po czym wskazałem na wers z Listu do Kolosan, który mówi: „Chrystus w was…”.

– Jeśli zrozumiesz głęboko w swojej istocie, kto mieszka w tobie, będziesz mógł wypowiadać Bożą wolę i oczekiwać jej wypełnienia a stanie się. Powiem ci coś jeszcze o autorytecie. Czy nie masz prawnego i praktycznego autorytetu jako medyczny dyrektor szpitala?
– Absolutnie – natychmiast odpowiedział – zgodnie z prawem Stanu Oregon mam całkowitą odpowiedzialność za szpital jeśli chodzi wszelkie medyczne praktyki zespołu pielęgniarskiego, lekarskiego i politykę, która nawet z grubsza może wpływać na opiekę nad pacjentami.
– Inni słowy – odpowiedziałem – cokolwiek powiesz dzieje się?
– Poczekaj, widzę dokąd zmierzasz. – miał na twarzy wyraz zdziwienia – Nikt w szpitalu nie rozumie tego, jak rozmawiam z pacjentami z rozdwojeniem, gdy znajdują się w stanie odmiennej osobowości. Mogę mu powiedzieć, że chcę rozmawiać wyłącznie z podstawową osobowością, która nazywam nadanym pacjentowi imieniem i zawsze mi jest posłuszny. Pielęgniarki próbują tego i nie wychodzi.

Powiedziałem mu, że mogę pokazać mu w jaki sposób może również uzdolnić do tego pielęgniarki. Jim będzie mógł powiedzieć każdemu, kto go o to zapyta, że już więcej nigdy nie otrzyma nocnego telefonu w sprawie pacjentów z rozdwojeniem!

VI – Cele 3

seo оптимизация яндекс

Otwieranie skarbnicy Bożych darów 06 – cele 3

Cullen Brad

VI
Więcej o tym samym (Realne cele… realne przeszkody)

Przekażę wam jeszcze jedną prawdziwą historię. Pamiętacie samochód,  który spłoną do cna? We wstępie do tej historii wskazaliśmy na duchy. Ta historia ma za zadanie otwarcie oczu. Została podana nie w celu wywyższenia siebie, lecz aby zilustrować działanie duchów w ogólności i „zwierzchności niebieskiej” zwanej anty-wiarą w szczególności.
Jeśli nie dostrzegamy tego , że wiele z naszych przeszkód, które musimy pokonać ma charakter duchowy – tracimy wiele z tego, co Jezus nauczał na temat naszego działania w tej rzeczywistości. Nie jest naszym celem oskarżanie o wszystko duchów, lecz otwarcie naszych umysłów na ich istnienie i nauczenie się tego, jak kontrolować je dla naszego celu.

Miałem przyjaciele, kaznodzieję, który myślał, że ja mam „dar wiary” do uzdrawiania szczególnych dolegliwości. Zadzwonił do mnie kiedyś w niedzielę po południ z prośbą, abym zajrzał do niego. Odwiedziła ich przyjaciółka jego żony, która chorowała na artretyzm i astmę, oni zaś opowiadali jej o mnie, ponieważ mówili, że widzieli jak „czynię cuda”. Spotkaliśmy się pięć lat wcześniej w czasie piątkowego zgromadzenia, gdzie prowadził studium biblijne i nauczał na różne biblijne tematy. Byłem zapraszany i szczerze mówiąc bardzo niechętnie spotykałem się z kimś, kto mówił mi jak wspaniałe było to towarzystwo, które spotyka się regularnie.
W czasie uwielbienia i śpiewania pieśni, weszła mała kobieta w wieku około lat sześćdziesięciu z poważną deformacją pleców. Była zgięta w pół pod kątem 45 stopni od pasa i poprosiła o modlitwę, ponieważ nie czuła się dobrze. Przystąpiło do niej kilku ludzi i modlili się o nią. Czułem się „prowadzony”, aby powiedzieć, gdy skończyli, że jest coś więcej do zrobienia i zapytałem jak długo była tak pochylona. Odpowiedziała, że od dziesięciu lat. Zapytałem, czy chce być wolna od przyczyny wywołującej ten stan, a ona odpowiedziała, że tak. Wypędziłem ducha i natychmiast wyprostowała się i tak zaczęła się nasza znajomość z biblijnym nauczycielem/kaznodzieją i jego żoną.
Zapraszali mnie od czasu do czasu do ich domu, aby „modlić” się o niektórych parafian lub gości. Niezmiennie mówiłem im, że jeśli chcą „modlić” się powinni to zrobić. Oni zaś upierali się, że ja mam dar wiary, a jak mówiłem, że to nieprawda. Powiedziałem im, że mam taki sam autorytet jak każdy prawdziwy wierzący i że po prostu zrozumiałem, co to znaczy i nauczyłem się używać go.

A teraz wróćmy do tematu niedzielnego popołudnia. Wpadliśmy wraz z kaznodzieją w zwykła wymianę zdań, on poprosił mnie przez telefon, czy mógłbym przyjść i modlić się o przyjaciółkę żony. Powiedziałem, jak zwykle, że jeśli potrzebują kogoś do modlitwy to powinni to załatwić sami i wcale im do tego nie jestem potrzebny… oni powinni zdobyć i wyćwiczyć swój własny autorytet.

– Wiesz, o co mi chodzi – naciskał przyjaciel – przyjdziesz? Proszę.

Gdy dotarłem, jego żona i jej przyjaciółka gawędziły sobie przy kuchennym stole. Zostałem przez niego wprowadzony do pokoju i przedstawiony koleżance. Zapytałem go, czego ode mnie oczekuje?
– Ona chce, abyś się pomodlił o nią i uwolnił ją z astmy i artretyzmu.
– Nie wygląda na to, aby chciała od mnie czegokolwiek – odpowiedziałem.

Przerwał ich rozmowę trochę niecierpliwie i powiedział, że powodem mojego zaproszenia jest modlitwa o „Corrine” (imię zmienione). Zatrzymały się na chwilę i dalej wróciły do konwersacji. Ponownie, tym razem z wyraźną frustracją powiedział:
– Czy zamierzacie coś zrobić?

Wzruszyłem po prostu ramionami i wyciągnąłem ręce w górę otwartymi dłońmi nad głową.

Tym razem przerwał ich rozmowę z rozdrażnieniem:
– Ej, co się dzieje? Corrine, myślałem, że chcesz się pozbyć artretyzmu.

Odpowiedziała, że jest znacznie lepiej odkąd jej syn modlił się o nią poprzedniej nocy. Usiłowała zademonstrować postęp podnosząc niezdarnie rękę. Gdy dotarła na wysokość barku skrzywiła się z bólu, po czym, co dziwne, wróciły do rozmowy.

Przyjaciel spojrzał na mnie i wykrzyknął, że nie może uwierzyć.
– Donna (imię zmienione) – niemal wrzeszczał – zamknij się! Nie wierzę temu, przedyskutowaliśmy to i wy zgodziłyście się, że (on) przyjdzie tutaj i będzie modlił się o Corrine. Co się dzieje?

Donna natychmiast przeszła do płomienistego opowiadania Corrinie jak to wielu ludzi obserwowali uzdrowionych przeze mnie przez ostatnie pięć lat.
– On rzeczywiście ma dar wiary – zakończyła.
Jak zwykle dałem odpowiednią replikę, która, jak zwykle, została zignorowana.

Usiadłem i modliłem się cicho pytając Ducha Świętego, co powinienem zrobić. Powiedziałem do Corrine, że przypuszczam, że w jakimś momencie swojego życia zaprosiła Jezusa Chrystusa, aby przyszedł do jej życia i wziął je pod swoje panowanie. Odpowiedziała:
– O, ja kocham, Pana. (całkiem typowa odpowiedź dla kogoś znajdującego się w więzach „ducha religijnego”).

Powiedziałem, żeby zamknęła oczy. Gdy to zrobiła, powiedziałem jej, aby powtarzała za mną kolejne słowa.
– Ojcze – powtarzała po kilka słów, a ja czekałem – chcę abyś okrył mnie, od stóp do głowy, krwią Jezusa Chrystusa.

Spokojnie powtarzała każde słowo, aż do chwili, gdy dotarła do słowa „krew”
– Kr….

i wydobył się z niej głośny, niski, gardłowy, męski głos jęcząc:
– Nie-e-e-e-…

Złapała się za gardło obydwoma rękami, jej twarz poczerwieniała, a dziwny, niski głos nadal jęczał. Donna powiedziała mężowi, aby zamknął drzwi do patio, podczas gdy sama zamykała okna. Zacząłem się śmiać, gdy to zobaczyłem i powiedziałem duchowi, aby wyszedł z niej. Jej twarz i szyja były całkowicie czerwone, gdy złapała powietrze i powiedziała:
– To boli.

Donna nadal stała przy zamkniętym oknie.
– Dlaczego to zrobiłeś? – spytała mnie oskarżająco – zawsze mówisz: „związuję każdego ducha w imieniu Jezusa Chrystusa, nie możecie się porozumiewać, nie możecie się wymieniać i nie możecie się przenosić. Odejdziecie, gdy wam nakażę i nie sprawicie bólu, śmierdzących wymiotów, ani żadnych innych manifestacji. Jak mogłeś powiedzieć coś takiego tym razem?

Odpowiedziałem, że nie wiem, po prostu modliłem się i pytałem Ducha Świętego, co powinienem zrobić i zrobiłem tak, jak mnie On poprowadził. Kaznodzieja schylony był do stołu z nosem niemal na blacie:
– Wiem, czemu to zrobiłeś. – powiedział cicho – Przez te wszystkie lata obserwowałem jaka to robisz i choć wierzę, że demony istnieją,… nigdy czegoś takiego nie widziałem. Słuchałem tych twoich opowiadań… lecz wyobraziłem sobie, że to jest taki sposób w jaki ty wierzysz i Bóg honoruje twoją wiarę. Musiałem zobaczyć coś takiego, aby uwierzyć.

Zapytałem Corrine, ciągle czerwonej na twarzy i szyi, co myśli o tym, że musiała przejść przez to wszystko, aby kaznodzieja mógł nauczyć się lekcji?
Powiedziała, że cieszy się z tego, co się stało, ponieważ ona sama też musiała się nauczyć, „lecz to ciągle boli”. Zapewniłem ją, że pozbędziemy się wszelkiej niewygody… Kazałem jej podnieść ręce i była bardzo podekscytowana tym, że mogła podnieść ręce swobodnie ponad głowę. Zapytałem, czy zauważyła, że już nie rzęzi.
– O! – krzyknęła.

Donna szybko powiedziała jej, że wraz z mężem byli świadkami tego wielokrotnie przez ostatnie pięć lat. Zapytałem Donnę kiedy, skoro wie wszystko, co należy mówić, przygotuje się odpowiednio do tego, aby mogła przestać dzwonić do mnie za każdym razem. Jej mąż wtrącił się:
– O, teraz powiesz nam, że powinniśmy pościć.

Odpowiedziałem, że przypuszczam, mogłoby to być niepotrzebne, lecz jeszcze nie spotkałem nikogo, kto rozumiałby autorytet i chodziłby w tym autorytecie dopóki nie nauczył się chodzić bez jedzenia przez kilka dni. Wtedy powiedział coś zdumiewającego:
– Nie mogę pościć. Za każdym razem, gdy próbuję dostaję alergicznych reakcji podobnych do astmy.

Powiedziałem mu, żartując, że oto zawsze dzwonił do mnie, aby zatroszczyć się o kogoś innego, kto miał problemy z astmą, a teraz on wspomina, że ma z tym problemy.
– Tylko wtedy, gdy poszczę – odpowiedział szybko.

Wtedy Corrine zapytała pytanie, które pojawia się często:
– Czy astma zawsze jest wywoływana przez demona?

Powiedziałem jej, że ewangelista, który mnie ‘zrekrutował’ do służby uwalniania (termin często używany do opisania zjawiska wypędzania „złych duchów” czy „demonów” wywołujących choroby) powiedział mi, kiedy pierwszy raz byłem świadkiem tego, jak to robił, gdy mu zadałem to samo pytanie:
– Nie powiedziałbym tego. Po prostu wiem, że za każdym razem, gdy wypędzę demona z osoby, która ma astmę, astma odchodzi, również.
– Z pewnością, takie jest również i moje doświadczenie – powiedziałem jej.

Przy okazji, mój przyjaciel kaznodzieja zaczął pościć i modlić się, i nauczył się chodzić i wypowiadać w olbrzymim autorytecie.

VII Otwieranie skarbnicy

раскрутка