Category Archives: Codzienne rozważania_2009

DS_17.04.09 Mk.12

HeavenWordDaily

David Servant

Skoro w poprzednich rozważaniach wspomniałem o tym, co będzie dzisiaj to myślę, że wspomnę nieco z ostatniego czytania w dzisiejszym komentarzu! W szczególności przyjrzymy się słowom Jezusa o przebaczaniu z Mk. 11:

gdy stoicie i zanosicie modlitwy, odpuszczajcie, jeśli macie coś przeciwko komu, aby i Ojciec wasz, który jest w niebie, odpuścił wam wasze przewinienia. Bo jeśli wy nie odpuścicie, i Ojciec wasz, który jest w niebie, nie odpuści przewinień waszych (Mk. 11:25-26).

Oczywiście, gdy grzechy nie są przebaczone przez Boga to jest bardzo poważna sprawa. Jeśli On nam nie przebaczy, to znaczy, że stale ma nasze grzechy przeciw nam. Jeśli nasze grzech są przeciwko nam to Pan będzie musiał wziąć za nie odpłatę. To powinno nas motywować do przebaczania.

Co to znaczy „przebaczać”? Gdy Bóg nam przebacza, nie zatrzymuje już więcej tych grzechów przeciwko nam. Nasz „dług” został wymazany i nasza relacja z Nim odnowiona. Jesteśmy pojednani. Tak więc, gdy przebaczamy komuś innemu, skutkiem powinno być pojednanie. Gdy widzimy tą osobą, nie powinniśmy budzić się w nas złość. Niemniej często jest tak, że ludzie twierdzą, że przebaczyli, lecz nie nastąpiło pojednanie. Mała próba wystarczy, aby ujawnić to, że nadal są źli na tą osobę, której podobno przebaczyli. Jest tak dlatego, że próbowano przestrzegać jednego przykazania Jezusa, będąc równocześnie nieposłusznym innemu, przykazaniu o skonfrontowaniu się z osobą, która popełniła grzech przeciwko drugiemu. Próbuje się „przebaczyć” ludziom, których nie skonfrontowało i którzy ani nie przyznali się do grzechu, ani nie prosili o przebaczenie. Prawdziwe przebaczenie i pojednanie jest możliwe tylko wtedy, gdy następuje przyznanie się do grzechu i prośba o przebaczenie. Dlatego też Bóg nie przebacza każdemu, lecz tylko tym, którzy pokutują (Mk 1:4; Łk 3:3; 24:47; Dz. 2:38). To dlatego Jezus powiedział:

Jeśliby zgrzeszył twój brat, strofuj go, a jeśli się upamięta, odpuść mu. Jeśliby siedemkroć na dzień zgrzeszył przeciwko tobie, i siedemkroć zwrócił się do ciebie, mówiąc: żałuję tego, odpuść mu” (Łk. 17:3-4).

Oczywiście, konfrontacja i pojednanie są możliwe między wierzącymi, lecz często nie jest to możliwe jeśli druga strona jest niewierząca. W takiej sytuacji, trzeba być posłusznym przykazaniu Jezusa, aby „miłować nieprzyjaciół naszych„. Z całą pewnością można kochać kogoś i nie przebaczyć mu, tak jak Bóg kocha ludzi, choć nie zawsze przebacza tym, których kocha. Napisałem obszerne studium na ten temat TUTAJ, gdybyś chciał przeczytać więcej.

Marek przytacza kilka pytań zadanych Jezusowi, najpierw przez faryzeuszy i Herodianów, którzy chcieli Go przychwycić, a następnie przez saduceuszy, którzy byli bardzo przywiązani do swoich małych doktrynek, a w końcu przez uczonego w Piśmie, którego serce było najwidoczniej czyste. Ten uczony rozumiał to, czego wielu, zarówno wówczas jak i obecnie nie rozumie: że pewne przykazania są większe od innych. W szczególności, kochać „Boga i bliźniego, więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary” (12:33). Takie zrozumienie spowodowało, że Jezus powiedział mu „niedaleko jesteś od Królestwa Bożego” (12:34). Chrześcijanie łatwo dają się odwieść od tego, co jest najważniejsze i w ten sposób, odejść od tego, co istotne. Powinniśmy dążyć do tego, aby być posłusznymi wszystkim przykazaniom Chrystusa, lecz jeśli gorliwie wykonujemy mniej ważne, ignorując ważniejsze, stajemy się jak faryzeusze, którzy „przecedzają komara, lecz połykają wielbłąda” (23:24).

Ciekawe jest to, że składanie darów do świątynnej skarbonki było publicznie widoczne. Prawdopodobnie zostało to w ten sposób wymyślone przez tych, którzy wiedzieli, że ludzie generalnie dają więcej, gdy mogą z tego tytułu odebrać publiczną chwałę, ponieważ wielu daje nie z miłości do Boga, lecz z miłości własnej. To dlatego Jezus powiedział, że Jego uczniowie mają dawać w ukryciu.

Jezus skomentował dar wdowy, co daje nam wgląd w sprawiedliwy osąd Boży. On rozważa to, ile mieliśmy pieniędzy, zanim decyduje o wartościowości naszego daru, bardziej ceniąc ilość procentową i ofiarność niż na dolarowy wymiar. „Ponieważ komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie” (Łk. 12:48).

Pomóż nam, Panie, zrozumieć to, jak wiele mamy!

– – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

продвижение

DS_16.04.09 Mk.11

HeavenWordDaily

David Servant

To nie najbliższy krąg uczniów Jezusa wierzył, że On miał ustanowić Swoje Królestwo w Jerozolimie (Łk. 19:11). Tłum, który ustawił się wzdłuż Jego drogi z Góry Oliwnej również w to wierzył i przywitał Jezusa jak króla. Niemniej jego tryumfalny wjazd stał się rozczarowaniem. Jezus nie strącił ani żydowskich, ani rzymskich władców, z to poprzewracał, jak przekazuje Mateuszu, stoły wymieniających pieniądze i wkrótce znalazł się w drodze powrotnej na nocleg do Betanii. Dla wielu entuzjastycznych uczniów Jezusa musiało to być wielkie rozczarowanie. Zastanawiam się, jak zareagowaliby na to, gdyby im powiedziano, że potrzeba będzie co najmniej 2000 lat, zanim zacznie się mesjańskie królestwo?

Następnego ranka Jezus wraz z dwunastoma wrócił z Betanii do Jerozolimy, która była zatłoczona pielgrzymami zbierającymi się na święto Paschy. Po drodze Jezus przeklął drzewo figowe ’nie znajdując nic poza liśćmi” (11:13). Marek informuje nas, że „nie była to pora na figi” (11:13).

Jezus nie spodziewał się znaleźć fig, ani Marek nie mówi nam, że się spodziewał. „Podszedł, aby zobaczyć, czy może czegoś na nim nie znajdzie” (11:13). W pełni ukształtowane fig nie będzie w Jerozolimie jeszcze przez 6 tygodni. Gdy na drzewie figowym pojawiają się liście towarzyszą im małe guzki, zwane „tagsz” (w palestyńskim arabskim – przyp.tłum.), które rosną i odpadają zanim ukształtują się figi. „Tagsz” jedzą ubodzy i głodni. Jeśli na drzewie są liście a nie ma tych guzków to znaczy, że nie będzie również później fig w tym roku. Tak więc przekaz Marka ma sens. Jezus szukał 'tagsz’, a nie fig.

Z całą pewnością jest tutaj coś więcej niż gniew Jezusa na bezowocne drzewo figowe! Podejrzewam, że to przekleństwo było symbolem boskiego przekleństwa jakie miało spaść na bezowocną Jerozolimę. Później Jezus opowiedział przypowieść o właścicielu winnicy, który chciał otrzymać tylko to, co mu się należało od ludzi, którym wynajął winnicę. Lecz najemcy nie tylko nie dali mu tego, co mu byli winni, lecz pozabijali jego posłańców i syna, a w końcu zostali zniszczeni (Mk 12:1-11). Była to zapowiedź losu, który czekał bezowocną Jerozolimę i, zgodnie z przekazem Łukasza, Jezus płakał, przewidując holokaust roku 70 n.e.

A gdy się przybliżył, ujrzawszy miasto, zapłakał nad nim, mówiąc: Gdybyś i ty poznało w tym to dniu, co służy ku pokojowi. Lecz teraz zakryte to jest przed oczyma twymi. Gdyż przyjdą na ciebie dni, że twoi nieprzyjaciele usypią wał wokół ciebie i otoczą, i ścisną cię zewsząd. I zrównają cię z ziemią i dzieci twoje w murach twoich wytępią, i nie pozostawią z ciebie kamienia na kamieniu, dlatego żeś nie poznało czasu nawiedzenia swego” (Łk. 19:41-44).

Jezus podsumował przypowieść o właścicielu winnicy mówiąc: „Dlatego powiadam wam, że Królestwo Boże zostanie wam zabrane, a dane narodowi, który będzie wydawał jego owoce” (Mat. 21:43). Bóg szuka owoców również w naszym życiu (Jn 15:1-8).

Jeszcze jednym przesłaniem płynącym z tego zdarzenia jest wiara w Boga. Jezus powiedział, że każdy kto wierzy, może swoim rozkazem przesunąć górę do morza. Jak wspomniałem, gdy rozważaliśmy to samo zdarzenie w Ewangelii Mateusza, możemy wierzyć tylko w to, co Bóg nam obiecał. Dopóki Bóg nie objawi ci, że jest Jego wolą, abyś jakaś góra została wrzucona do morza, wtedy twoje rozkazy nie będą skuteczne. (Jeśli nie wierzysz mi to sugeruję, abyś spróbował nakazać brudnemu talerzowi przelecieć ze stołu do kuchennego zlewu!). Niemniej jednak, nie ma większej, dostępnej dla nas mocy niż wiara w Boga, więc Jezus obiecał: „wszystko, o cokolwiek byście się modlili i prosili, tylko wierzcie, że otrzymacie, a spełni się wam” (11:24). Zwróć uwagę, że powiedział: „Wierzcie, że otrzymaliście„, a nie „wierzcie, że otrzymacie”. To jest różnica.

(Ze znanych mi przekładów polskich wyłącznie Biblia Nowego Świata oddaje to w ten sposób: „Dlatego też wam mówię: Wszystko, o co się modlicie i o co prosicie, wierzcie, że właściwie już otrzymaliście, a będziecie to mieli” – przyp.tłum.)

– – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

продвижение

DS_15.04.09 Mk.10

HeavenWordDaily

David Servant

Sprawa rozwodu i ponownego małżeństwa jest jedną z tych, które są gorąco dyskutowane w chrześcijańskich kręgach. Jeśli szukasz prawdziwego zrozumienia, zachęcam cię, abyś przede wszystkim, zastanowił się nad wszystkimi miejscami, w których Pismo naucza na ten temat. Jeśli interpretacja słów Jezusa czytanych dzisiaj jest sprzeczna z innymi fragmentami, to musimy przemyśleć nasza interpretację. Biblia ma jednego autora, a On się nie gmatwa!

Po drugie: zachęcam cię do korzystania z dobrego mózgu, który Bóg ci dał! Jeśli na całym świecie każda osoba, która rozwiodła się i ponownie zawarła małżeństwo cudzołoży regularnie, to ci ludzie wszyscy są potępieni na piekło, ponieważ Pismo mówi, że żaden cudzołożnik nie odziedziczy Bożego królestwa (1Kro. 6:9-10). Są więc możliwe tylko dwa rozwiązania. Ci „cudzołożnicy” mogą rozwieść się, co jest oczywiście grzechem, który Jezus potępiał i którego Bóg nienawidzi (Mal. 2:16). Drugim rozwiązaniem jest to, aby ci 'cudzołożnicy’ pozostali w związku małżeńskim, żyli ze sobą razem do końca życia, kochali się, przytulali, cieszyli się seksem do pewnego stopniu (jeśli cudzołóstwo jest zdefiniowane jako stosunek), lecz „nie szli na całego”, unikając w ten sposób „cudzołóstwa”, lecz czy takie coś ma jakikolwiek sens? Co w ten sposób osiągną? Czy rzeczywiście jedyną rzeczą, która zasmuca Boga w przypadku rozwodu i ponownego małżeństwa są stosunki seksualne w drugim małżeństwie? Czy też jest jakaś większa przyczyna, dla której Bóg nienawidzi rozwodów?

To wszystko napisałem po to, aby powiedzieć, że jest oczywiste, że Jezus zwracał się do rzekomej luki w Prawie, którą zepsuci religijni przywódcy izraelscy znaleźli w prawie mojżeszowym. Ich bardzo liberalna interpretacja tego, co znaczy „nieprzyzwoitość” w Pwt. 24:1-3, wraz z kilkoma zniekształconymi słowami, które tam się znajdują, dopuszczała bezkarny rozwód (ich słowami) i szybkie małżeństwo z następną kobietą, której pożądali, równocześnie utrzymując, że cudzołóstwo jest złe. Każdy, kto jest szczery, wie, że zachowanie kogoś kto rozwodzi się ze żoną czy mężem po to, aby poślubić kogoś innego, nie różni się niczym od cudzołóstwa. Lecz nie jest tak samo w przypadku osoby, która stara się uratować rozpadające się małżeństwo, którą boli serce w tym czasie, a która powoli zostaje uzdrawiana tak, że po latach ma drugie, szczęśliwe małżeństwo.

Nie mówiąc o tym, oczywiście, że nie ma żadnej wymówki, dla dwojga szczerych chrześcijan, aby się rozwodzili. Ci, którzy to robią, powinni się pojednać lub pozostać niezamężni/nieżonaci (p. 1Kor. 7:11). Napisałem na ten temat obszerne studium, które można przeczytać TUTAJ.

Czyż nie jest cudowne to, że Jezus poświęcił trochę czasu, aby błogosławić dzieci? Bóg mógł natychmiast zaludnić ziemię dorosłymi, lecz dał nam dzieci, aby przypominać nam o niewinności i czystości serc – o tym, co jest potrzebne, aby wejść do nieba. Najgorsi ludzie na ziemi byli kiedyś niewinnymi małymi dziećmi! Jest jednak dla nich nadzieja, że odnowią swoja straconą czystość przez Jezusa, jeśli będą pokutować i uwierzą! Cudowna łaska!

Niezbędność świętości, aby dostać się do nieba jest podkreślona przez Jezusa w słowach skierowanych do bogatego młodzieńca. Niewątpliwie stwierdził, że ci, którzy przestrzegają przykazań odziedziczą królestwo, a jeśli ktoś jest bogaty, to posłuszeństwo obejmuje również hojne udzielanie ubogim (10:17-21). Zdumiewające jest to, że tak jasne prawdy są zaciemniane przez współczesnych duchownych, których jedyną motywacją jest sprowadzanie kozłów co tydzień do swych kościołów.

Jezus powiedział: „Łatwiej jest przejść wielbłądowi przez ucho igielne, niż bogaczowi wejść do Królestwa Bożego” (10:25). Jeśli zarabiasz ponad 120$ miesięcznie, znajdujesz się wśród 25% najbogatszych ludzi na świecie. Jeśli zarabiasz ponad 1200$ miesięcznie to należysz do górnego pułapu 10% najbogatszych (p. globalrichlist.com) Tak więc, łatwiej jest przejść wielbłądowi przez ucho igielne, niż większości z nas wejść do Królestwa Bożego. Na szczęście, jest to możliwe z Bogiem, nie dlatego, że On przymyka oko na naszą chciwość, lecz dlatego, że przemienia nas w hojnych ludzi, którzy troszczą się o ubogich. Oczywiście, ta przemiana wymaga naszej współpracy!

– – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

раскрутка сайтов даром

DS_14.04.09 Mk. 9

HeavenWordDaily

David Servant

Piotr, Jakub i Jan należący do „wewnętrznego kręgu” Jezusa, mieli wspaniały przywilej oglądania Go przemienionego w chwale takiego, jak pojawi się w swoim Królestwie. Jeśli mieli jakiekolwiek wątpliwości przedtem co do tego, kim On jest, to teraz zostały one usunięte, a szczególnie w chwili, gdy usłyszeli głos Boży, mówiący: „To jest Mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!” (9:7). Nigdy już tego nie zapomną, a dziesięciolecia później, na krótko przed swoją męczeńską śmiercią, Piotr napisze:

„Gdyż oznajmiliśmy wam moc i powtórne przyjście Pana naszego, Jezusa Chrystusa, nie opierając się na zręcznie zmyślonych baśniach, lecz jako naoczni świadkowie jego wielkości. Wziął On bowiem od Boga Ojca cześć i chwałę, gdy taki go doszedł głos od Majestatu chwały: Ten jest Syn mój umiłowany, którego sobie upodobałem. A my, będąc z nim na świętej górze, usłyszeliśmy ten głos, który pochodził z nieba” (2 Ptr. 1:16-18).

Piotr, gdy został ukrzyżowany za swoją wiarę, przypieczętował prawdziwość swego świadectwa własną krwią. Jak podaje ojciec kościoła, Oryganes, Piotr poprosił, aby ukrzyżowano go głową w dół, uważając, że nie jest godny umrzeć w taki sam sposób jak jego Mistrz. Wiara Piotra wzmacnia naszą wiarę, skoro wiemy, że nie chciałby cierpieć męczeństwa dla kłamstwa.

Trudno byłoby sobie wyobrazić, żeby Jezus wypowiadał słowa: „O rodzie bez wiary! Jak długo będę z wami? Dokąd będę was znosił? Przywiedźcie go do mnie!” bez irytacji czy gniewu w głosie! Był zdenerwowany brakiem wiary dziewięciu apostołów, którzy nie byli z Nim na Górze Przemienienia, i którym nie udało się wypędzić demona, co już wcześniej wiele razy robili (Mk 6:13). Według słów Jezusa brakowało im wiary (Mat. 17:20), a modlitwa (być może wraz z postem) miała być odpowiedzią (Mat. 17:21; Mk 9:29).

Jezusowi nie brakowało wiary. Pomimo że demon zrobił niezły pokaz w Jego obecności, Jezus nie dał się przestraszyć. Gdy ojciec chłopca poprosił o pomoc, mówiąc: „Jeśli coś możesz, zlituj się nad nami i pomóż nam„, Jezus odpowiedział, jakby znieważony (parafrazuję): „Jeśli mogę? Oczywiście, że mogę! Wszystko jest możliwe dlatego, kto wierzy!” (9:23). Jezus miał wiarę i uwolnił chłopca.

Również możemy stanąć wobec tego samego, a jest zrozumiałe, że dla Jezusa jest to zniewaga, gdy Mu nie ufamy. Tak więc, zamiast złościć się na kaznodziejów, którzy po prostu stwierdzają to, co jest oczywiste dla każdego, kto czyta Biblię szczerze, dlaczego nie zezłościć się na siebie z powodu braku wiary? Zamiast oskarżać Boga o nasze niepowodzenia, dlaczego nie uniżyć się i nie przyznać do naszej części? Wiara podoba się Bogu (Hebr. 11:6), zwątpienie nie podoba się Mu. Ufajmy Mu więc! Wiedząc o tym, że Jezus słusznie gniewa się na powątpiewanie, wiemy, że musi być możliwe, aby wątpiący wierzyli!

W zeszłym tygodniu siedziałem w ogromnym kościele i słyszałem jak pastor mówił zgromadzeniu, że nigdy nie mogą stracić zbawienia, ponieważ ich świętość nie ma nic w wspólnego z tym czy zdobędą czy nie wejście do nieba. Lecz dziś przeczytałem słowa Jezusa skierowane do Jego najbliższych uczniów:

A jeśli cię gorszy ręka twoja, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie wejść kaleką do żywota, niż mieć dwoje rąk, a pójść do piekła, w ogień nieugaszony, gdzie robak ich nie umiera, a ogień nie gaśnie„(9:43-44).

Jezus powtarzał to samo stwierdzenie jeszcze dwa razy, ostrzegając, że nasze stopy i oczy mogą spowodować potknięcie. Komu więc będę wierzył? Pastorowi mega kościoła czy Jezusowi? Myślę, że przylgnę do Jezusa!

Można znaleźć co najmniej 15 różnych interpretacji przypowieści Jezusa o soli i ogniu (9:49-50), ale żadna z nich mnie nie zadowala. Niemniej nie zamierzam się tym przejmować. Jak kpił sobie Mark Twain: „Nie te części Biblii, których nie rozumiem, niepokoją mnie, lecz te, które dobrze rozumiem”

– – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

deeo

DS_13.04.09 Mk. 8

HeavenWordDaily

David Servant

Zgodnie z relacją Jana z wydarzenia nakarmienia 5000 osób, Jezus zapytał Filipa: „Skąd kupimy chleba, aby mieli co jeść” (Jn 6:5). Jan dalej komentuje pytanie Jezusa, mówiąc, że „A mówił to, wystawiając go na próbę; sam bowiem wiedział, co miał czynić” (Jn. 6:6). Czytając fragment przeznaczony na dziś, musi przyjść do głowy myśl o tym, czy Jezus, wyrażając swoją troskę o zgłodniałe tłumy, ponownie wystawiał na próbę uczniów. Zastanawiam się czy miał nadzieję na to, że odpowiedzą mu: „Panie, oto jest tutaj tysiąc mężczyzn mniej, niż wtedy, gdy rozmnożyłeś chleb kilka dni temu, a mamy 2 chleby więcej niż poprzednim razem! Taki cud powinien być łatwy dla ciebie!”. Niestety powiedzieli: „Skądże ktoś potrafi ich nakarmić chlebem , tutaj , na pustyni?” (8:4). Wyobrażam sobie głębokie westchnięcie Jezusa. Dlaczego zawsze zastanawiamy się bardziej nad trudnością sytuacji, niż nad mocą Bożą, która może pokonać wszystko?

Gdyby Jezus nie był rozczarowany brakiem wiary Swych uczniów, wtedy gdy nakarmił 4000, to z pewnością stało się to teraz, krótki czas później, gdy przeszli na drugą stronę Morza Galilejskiego. Ostrzegł ich, aby strzegli się kwasu faryzeuszy, zastrzegając słowo „kwas” dla „nauczania” (Mat. 16:12). Niemniej, zamiast interpretować słowo „kwas” w świetle otaczających ich okoliczności, oni ignorowali cały kontekst i skupili się na literalnym znaczeniu chleba. Ponieważ zapomnieli zabrać wystarczającej ilości chleba ze sobą, przypuszczali, że Jezus gromi ich za to. Był to zaledwie drobna zapowiedź tego, jak słowa Jezus będą często błędnie rozumiane przez następne 2000 lat!

To napomnienie w łodzi nie było jedynym przypadkiem, kiedy Jezus ostrzegał swoich uczniów przed fałszywymi nauczycielami czy fałszywym nauczaniem. Mając już za sobą List Jakuba, List do Galacjan oraz 1 i 2 List do Tesaloniczan, mamy już pewne pojęcie o tym, jak często Jakub i Paweł czynili to samo. Na przykład, niemal cały List do Galacjan jest zarówno ostrzeżeniem jak i ujawnianiem fałszywego nauczania. Dziś bardzo często uważa się za nieżyczliwe kazanie zwrócone przeciwko fałszywemu nauczaniu. Pastorzy często czują się przymuszeni do „utrzymywania pozytywnego klimatu kazań”. Niemniej, ostrzegać owce to naśladować Chrystusa i apostołów. Gdy będziemy czytać dalej listy Nowego Testamentu, możecie zostać zaskoczeni tym, jak często apostolskie pisma zajmowały się fałszywym nauczaniem i fałszywymi nauczycielami. Jeśli wyłącznie karmimy owce, nigdy ich nie ostrzegając, to tuczymy je tylko dla rzeźnika.

Z błędną interpretacją ostrzeżenia Jezusa połączył się brak wiary w Boże możliwości zaopatrzenia ich potrzeb. Widząc to jak Jezus ostatnio nakarmił 5000 a następnie 4000 mężczyzna tylko kilkoma bochenkami chleba, wydaje się mało prawdopodobne, aby On martwił się czy niepokoił tym, że dwunastu zabrało tylko jeden bochenek chleba na wyprawę przez Morze Czerwone. A to jest dobra lekcja dla nas: Bóg nigdy się nie martwi! Jeśli nasz Ojciec nie jest zmartwiony, to dlaczego my mamy się martwić?

Słowa Jezusa o konieczności śmierci, wyrzeczenia się siebie i brania swego krzyża nie były wezwaniem dla prawdziwych wierzących, aby podejmowali głębsze zobowiązania, jak to się często tłumaczy. Było to wezwanie do każdego, kto chce „pójść za Jezusem” (8:34). Jezus kontynuuje stwierdzając, że tylko ci, którzy stracą swoje życie dla Niego i ewangelii, ostatecznie zachowają je. Wszyscy, pozostali, choć mogą pozyskać cały świat, stracą swoje dusze (8:35-36). Oczywiście, jest tu mowa o zbawieniu. Tak więc, możemy powiedzieć, że tylko ci, którzy wyrzekną się siebie, wezmą swoje krzyże (wyrażenie na określenie zaakceptowania nieuniknionych trudności) i stracą swoje życie dla Jezusa i ewangelii (zrezygnują ze swoich osobistych planów i poświęcą się planom Jezusa), zostaną zbawieni. Wszyscy inni „poniosą szkodę na duszy” (8:36). W rzeczywistości tacy ludzie wstydzą się Jezusa i Jego słowa. Jezus będzie wstydził się ich, gdy wróci (8:38). Gdyby tylko ta prosta prawda została zrozumiana i zastosowana przez każdego wyznającego chrześcijaństwo!

– – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

продвижение

DS_10.04.09 Mk. 7

HeavenWordDaily

David Servant

Marek wspomina o tym, że faryzeusze „zachowywali naukę/tradycje starszych„(7:3, 5), do których należało bardzo staranne mycie rąk przed jedzeniem czy obmywanie się po powrocie z rynku. Te tradycje pierwotnie miały swoje podstaw w Bożych przykazaniach a ich celem było otoczenie Bożych przykazań murem tak, aby przez przestrzeganie „praw ochronnych” (dosł.: „fence law” – przyp.tłum.) nie było możliwości złamania prawa Bożego.

Na przykład Prawo Mojżeszowe głosiło: „Nie będziesz gotował koźlęcia w mleku matki” (Wyj. 34:26). Pierwotnie odnosiło się to do okultystycznego rytuału płodności praktykowanego przez Kananitów, których wypędzili po Izraelici po wyjściu z Egiptu. Bóg nie chciał, aby Jego lud przyjmował pogańskie przesądy. Niemniej, Żydzi ignorowali ducha tego szczególnego przepisu i stworzyli ochronne prawa, aby wszystkim uniemożliwić choćby tylko zbliżenie się do możliwości złamania jego litery.

Mógł koś przy tym samym posiłku wypić kozie mleko i jeść kozie mięso. Była taka możliwość – choćby niewielka – że mleko mogło pochodzić od matki kozła, którego mięso jedzono. Jedno i drugie, zmieszane w żołądku, mogło zostać „zagotowane” tam w jakiś sposób, doprowadzając w ten sposób do winy za ugotowanie koźlęcia w mleku matki! Tak więc, ustanowiono prawo ochronne, aby takie „przestępstwo” nie mogło się zdarzyć.

To prawo zabraniało w ogóle jedzenia mięsa (każdego) wraz z codziennymi produktami spożywczymi, ponieważ nigdy nie wiadomo czy w rzeźni mięso jakiegoś kozła nie zmieszało się z jakimś mięsem wołowym, bądź czy kozie mleko nie zostało zmieszane z krowim mlekiem w przetwórni!

Po zjedzeniu mięsa należało odczekać określony czas, aby zostało ono całkowicie strawione, zanim można było zjeść cokolwiek mlecznego i odwrotnie, aby nie zmieszało się to w żołądku. W kuchni należało również osobno trzymać produkty mięsne i mleczne, aby się choćby tylko przypadkowo nie zmieszały ze sobą. Co więcej, wymagano osobnych talerzy do jedzenia mlecznych i osobnych do mięsnych produktów, ponieważ istniało takie choćby tylko niewielkie prawdopodobieństwo, że odrobina sera z poprzedniego posiłku mogła zostać na talerzu. Gdyby ten ser był zrobiony koziego mleka to, gdyby zdarzyło się jeść kozie mięso na tym samym talerzu, i gdyby zdarzyło się, że to mięso pochodziło z koziołka, którego matki mleko wykorzystano do zrobienia tamtego serca, to połączyłoby się to w żołądku i człowiek byłby winien ugotowania koziołka w mleku matki! (To właśnie z powodu tych przepisów ochronnych nie mogłem w ostatnich chwili zamówić pizzy pepperoni, w czasie odwiedzić w Izraelu!).

Wymyślono co najmniej 1500 takich ochronnych praw, otaczających pojedyncze przykazanie, która zabraniało pracy w sabat. Chodzenie po uprawnym polu w sabat było zabronione, ponieważ można było nieumyślnie oderwać ziarno pszenicy od kłosa i w ten sposób było się winnym wykonywania żniw w czasie sabatu. Można było przypadkowo stanąć na kłosie leżącym na ziemi i w ten sposób spowodować oddzielenie się od niego ziarna, czyli być winnym młócenia w sabat. Była też taka możliwość, że można było ubraniem, szatą, wytworzyć podmuch, który mógł spowodować strącenie kłosa i w ten sposób być winnym przesiewania w dniu Sabatu. Gdyby jakiś ptak zobaczył to ziarno i przyleciał, aby je zjeść, to człowiek taki byłby winien gromadzenia zapasu w dzień sabatu!

W końcu doszło do tego, że owe przepisy ochronne były uważane za równie wiążące co Prawo Mojżeszowe, i zostały zebrany w czymś, co nazywa się Miszna. Jeśli pojawiła się jakaś niezgodność między tymi prawami to Miszna, sama świadczyła o sobie, że przewyższa Prawo Mojżeszowe. Właśnie to potępiał Jezus, cytując przykłady w jaki sposób uczeni w Piśmie i faryzeusze unieważnili piąte przykazanie, ponieważ ich tradycja zwalniała ludzi od odpowiedzialności za troszczenie się o swoich starszych rodziców. Ich doktryny były „ludzkimi pomysłami”, co dowodziło, że ich serca były dalekie od Boga.

Jaka jest w tym lekcja dla nas? Strzeżmy się ludzkich doktryn. Mniej prawdopodobne jest to, że zostaniemy zwiedzeni przez ludzi, którzy chcą nam narzucić ciężkie brzemiona, jeśli rozumiemy przyczyny stojące za Bożymi przykazaniami.

– – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

комплексное продвижение раскрутка сайтов

DS_09.04.09 Mk. 6

HeavenWordDaily

David Servant

Z Karafnaum Jezus przewędrował około 36 km do swego rodzinnego miasta, gdzie dorastał i gdzie mieszkała nadal jego rodzina, do Nazaretu. Dowiadujemy się, że miał co najmniej czterech młodszych braci i dwie młodsze siostry i był znany w Nazarecie jako stolarz (6:3). Jak przekazuje nam Łukasz, wcześniejsza wizyta i kazanie Jezusa w tym mieście spowodowała takie zgorszenie, że chciano Go tam zabić (Łk. 4:16-30). Okazując miłosierdzie, Jezus przyszedł ponownie kilka miesięcy później, ponieważ miał nadzieję, że informacje o Jego licznych cudach w całej Galilei zmiękczą serca mieszkańców Nazaretu, lecz nic takiego się nie stało. W konsekwencji tej niewiary, czytamy, że Jezus „nie mógł uczynić żadnego cudu tutaj” (6:5). Zdolność do czynienia cudów w Jego rodzinnym mieście – gdzie z pewnością chciał ich dokonywać – była ograniczona przez niewiarę mieszkańców. Ponownie widzimy, że Boża suwerenność nie może być oskarżona o brak cudów. Bóg szuka wiary.

Nie znając głębszych prawdy kalwinizmu Jezus „dziwił się ich niedowiarstwu” (6:6). Gdyby wiedział to, w co wierzy wielu współczesnych kalwinistów, nie dziwiłby się, wiedząc, że Bóg suwerennie udziela wiary tym, których wcześniej wybrał. Ich niewiara była zwykłą konsekwencją tego, że nie zostali wybrani suwerennie przez Boga. Niedobrze, że tego Jezus nie zrozumiał! Oczywiście, żartuję! Bóg suwerennie dał ludzkim sercom wolna wolę. To dlatego Pismo mówi, że tak często opłakiwał ludzki sprzeciw wobec Niego i dlatego będą oni odpowiedzialni za swoje wybory, i dlatego ostatecznie osądzi ich za ich wybory, trze rzeczy, które nie miałyby żadnego sensu, gdyby dziwaczne doktryny kalwiznimu były rzeczywiści prawdziwe.

Ten rozdział Ewangelii Marka zawiera jeszcze dodatkowe lekcje na temat wiary. Jezus posłał dwunastu uczniów parami na zwiastowanie Ewangelii do galilejskich wiosek, lecz nie pozwolił im zabierać żadnego zaopatrzenia na drogę (6:8-9). Bóg miał zaspokajać ich potrzeby, gdy będą Mu posłuszni. Nie znam żadnego innego sposobu pracy Pana. On powołuje ludzi do wykonania zadania, oni idą w wierze, a Pan zaspokaja ich potrzeby, aby mogli wykonać przydzielone zadania. A jednak, wielu wierzących „czeka na Boga”, aby dał im zaopatrzenie, zanim podejmą pierwszy krok zadania. Tragiczne jest to, że niektórzy czekają całe życie. Prawda jest taka, że to Bóg czeka na nich.

Posłuszeństwo Bożemu powołaniu, wymaga wiary, a pierwszy krok zawsze jest najbardziej zatrważający! Lecz Bóg dowodzi swojej wierności, nasza wiara wzrasta, dając nam wzrastające zaufanie do Niego, dzięki czemu możemy wykonywać jeszcze większe zadania. Wiara była również potrzebna apostołom, aby skutecznie uzdrawiali ludzi i wypędzali demony. Zanim ktokolwiek został uzdrowiony, najpierw apostołowie musieli namaścić chorych olejem, a zanim ktokolwiek został uwolniony od demona, apostołowie najpierw nakazywali demonom wyjść (6:13).

Podobnie jak pierwsi apostołowie tak i starsi kościoła/nadzorcy/pastorzy otrzymali służbę uzdrawiania przez namaszczenie olejem i modlitwę, lecz wiara jest również im konieczna:

Choruje kto między wami? Niech przywoła starszych zboru i niech się modlą nad nim, namaściwszy go oliwą w imieniu Pańskim. A modlitwa płynąca z wiary uzdrowi chorego i Pan go podźwignie; jeżeli zaś dopuścił się grzechów, będą mu odpuszczone„. (Jk. 5:14-15).

Starszym/nadzorcom/pastorom, którzy nigdy nie namaszczają chorych olejem i nie modlą się brak wiary. Ludzie chorzy, którzy nigdy nie proszą starszych/nadzorców/pastorów o namaszczenie i modlitwę – podobnie.

Kiedy tłum w liczbie pięciu tysięcy mężczyzn zasiadł w grupach, aby dało się skutecznie ich obdzielić, a dostępnych było tylko pięć chlebów i dwie ryby to nakarmienie tych ludzi było prawdziwym aktem wiary.

Ostatecznie, czy zauważyłeś, że Jezus „chciał ominąć” zmagających z burzą się uczniów, gdy szedł po Morzu Galilejskim (6:48)? Cóż to za lekcja dla nas! Jezus zostawi nas w zmaganiach z przeciwnym wiatrem, jeśli nie zaprosimy Go do naszej łodzi! Zastanawiam się, jak często przechodzi obok mnie?

– – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

раскрутка