Category Archives: Kościół

Fajne chrześcijaństwo – Rozdział 7

 

 Nadchodzące przebudzenie uliczne

Rok 1878 był świadkiem narodzenia jednego z najbardziej radykalnych, żarliwych i namaszczonych ruchów przebudzeniowych w historii kościoła. Mówię oczywiście, o wczesnej Armii Zbawienia, która przez pierwszych trzydzieści lat była najbardziej skrajnym, niezwykłym i skutecznym ruchem chrześcijańskim jaki świat kiedykolwiek widział. Składający się głównie z młodych gorliwców i prowadzony przez duchowe dynamo Williama Booth’a, było odpowiedzią Boga, który wezwał skrajność do pokonania apatii i duchowego odrętwienia tych czasów i nie może być żadnych wątpliwości,że dziś żyjemy w takich czasach.

Początkowo nazwana po prostu „Misją Chrześcijańską” organizacja Booth’a zawsze miała otoczkę „przebudzenia”, choć nim nie była, aż do chwili, gdy się zmilitaryzowali w 1879, z flagami, pieśniami wojennymi, mundurami wojskowymi itp.; wtedy to eksplodowała na cały świat. Sam Both został pierwszym Generałem Armii. Nie była to już więcej prosta domowa, misyjna praca. Była to partyzancka wojna przeciwko ciemności i diabłu. Mottem Both’a było: „Idź po dusze, idź po najgorszych”. Była w tym wszystkim wyłącznie walka.

W ciągu pięciu lat przekształcania się na militarny styl, pięćdziesiąt stacji misyjnych Both’a rozrosło się do 634 korpusów (w tym 106 zamorskich) a jego żołnierze byli jednymi z najbardziej innowacyjnych, odważnych i wojowniczych uczniów Jezus, jacy kiedykolwiek chodzili po ziemi. Było też wiele opozycji. W 1882 r. tylko w Anglii 669 żołnierzy Armii zostało fizycznie zaatakowanych, 56 budynków zostało całkowicie lub częściowo zniszczonych, z miejscowych twardzieli zostały uformowane „armie szkieletów”, które miały atakować żołnierzy Armii, a 86 z nich zostało wtrąconych do więzień za zakłócanie spokoju na ulicach. Niemal wszędzie dokądkolwiek się udali odbywały się rozruchy uliczne i na całym świecie byli na pierwszych stronach gazet. W kilka lat później sprawy poszły
jeszcze dalej. Tylko w 1884 roku co najmniej 600 żołnierzy Armii zostało aresztowanych i uwięzionych przez władze w Anglii.

Armia zawsze utrzymywała, że odmowa prawa do prowadzenia spotkań na otwartym powietrzu i przemarszów, jest ograniczaniem wolności religijnej i zawsze chętnie szli do wiezienia w obronie prawa do głoszenia Ewangelii na ulicach. W rzeczywistości, zawsze z zasady odmawiali płacenia nawet najdrobniejszych kwot, wiec więzienie było nieuniknione. Lecz zawsze prowadzili ogromne, hałaśliwe marsze do i z więzienia na rzecz aresztowanych żołnierzy i jak przy jednej z takich okazji, żołnierze w Nowej Zelandii zadeklarowali: „Całe miasto było poruszone. Armia miała właściwa reklamę, dusze były zbawiane, pieniądze toczyły się, a Boże imię było uwielbiane”. Doprowadzony do rozpaczy sędzia zalecił jednej grupie aresztowanych reprezentantów Amrii: „czytać Biblię i medytować trochę więcej, mówić mniej, mniej ufać szkaradnemu wrzaskowi bębnów i blaszanych instrumentów. Bębny i trąbki są dobrym akompaniamentem w cyrku, lecz nie na placu w niedziele w cichym miasteczku takim jak Milton”. Należy powiedzieć, że taka rada nie zyskała należnej uwagi.

 

Jak już powiedziałem, żołnierze Armii byli dobrze znani z raczej obrzydliwej muzyki zespołów dętych i perkusyjnych (które robiły najgłośniejszą uliczną muzykę tamtych czasów) i ich namaszczonego dość bezceremonialnego, „idącego w pięty” kaznodziejstwa ulicznego. Było zupełnie powszechne dla nich to, aby formować zespoły dęte z instrumentów powiązanych sznurkami i muzyków, którzy ledwo co umieli grać. Jeden z naocznych świadków opisuje ten hałas emanujący z jednej z takich ekip jako: „zwariowany zespół blaszanych instrumentów”. Często wykorzystywali popularne pieśni pijackie i pieśni z pubów zmieniając słowa, przerabiając je na hymny wojenne czy pieśni uwielbienia. Jak powiedział William Booth: „Dlaczego diabeł ma mieć całą najlepszą muzykę?” (Powiedzenie przypisywane wcześniej Marcinowi Lutrowi i John’owi Wessley’owi). Armia na początku była rzeczywiście oburzająca wobec wiktoriańskich standardów tamtych dni – w zasadzie dla wszelkich standardów. Lecz w czasie, gdy szacowni kościelni ludzie byli oburzeni, tysiące za tysiącami grzeszników nawracały się, często z najniższych socjo-ekonomicznych sektorów społeczeństwa – dokładnie ci sami, którym usługiwał Jezus. Jak to jest do dziś, Armia wypowiedziała wojnę biedzie i ubóstwu, wszędzie gdziekolwiek się znaleźli. Podobnie jak apostołowie nie byli zainteresowani samą ewangelizacją, chodziło o przemianę całej osoby – ducha, duszy i ciała. Armia Zbawienia stała się znana na całym świecie ze swej praktycznej pomocy biednym, będącym w potrzebie, po prostu tak jak pierwszy kościół.

Byli Bożymi komandosami ataku, ze swymi żółto, czerwono, niebieskimi flagami: „KREW I OGIEN” – bez strachu, radykalni ewangeliści Jezusa. Nie było niczym niezwykłym dla nich modlić się przez cala noc (nazywali modlitwę „wiertarką kolanową”), a następnie głosić przez cały dzien.  W 1883 r. Armia Zbawienia przybyła do mojego rodzinnego kraju, Nowej Zelandii. „Siły inwazyjne” prezentowali: 19 – letni Lejtnant Dward Wright i Kapitan George Pollard – 20 lat. Tak było. Zasoby generała Bootha były bardzo przerzedzone wskutek ogromnego zapotrzebowania na oficerów na całym świecie. Pomimo tego w bardzo krótkim czasie Armia znalazła się na pierwszych stronach gazet w całej Nowej Zelandii, a ich uliczne spotkania były zapełniane tłumami ludzi. W ciągu dziewięciu miesięcy „świeżo opierzone pisklę” Armii miało 5000 nawróconych. Ten scenariusz powtarzał się na całym świecie.

W wielu aspektach Armia Zbawienia była krucjatą młodych ludzi. Wielu z oficerów było bardzo młodych, lecz skrajnie żarliwych. Ta młodzież udowodniła, że była ogromnie uzyteczna, a nie w jakikolwiek sposób bezużyteczna.

W Nowej Zelandii,  podobnie jak w Anglii, żołnierze Armii byli w początkowych dniach bardzo licznie aresztowani. Ostatecznie ci aresztowani, gdy odbywały się procesy, wywołali taki publiczny krzyk, że parlament Nowej Zelandii wydal specjalne prawo uniemożliwiające lokalnym radom prześladowanie Armii i w ten sposób aresztowania wymarły. Niemniej w tych początkowych dnia Armia Zbawienia miała ogromny problem, którym były „Armie Szkieletów”, a także dziki tłum, który czasami zbierał się, aby przerwać ich zebrania. Na ulicach Anglii i całego świata działy się dosłownie rozruchy w czasie, gdy Armia Zbawienia prowadziła swoje uliczne spotkania i przemarsze, aż ostatecznie jedna z oficerek Armii została śmiertelnie popchnięta, a kilku żołnierzy dotkliwie pobitych przez wściekły tłum. Zdumiewające, że nie było niczym niezwykłym, aby lokalni kapłani byli zaangażowani w podburzaniu tych tłumów. Jak to się często dzieje w czasie przebudzeń, bardzo wielu liderów kościelnych sprzeciwiało się temu nowemu poruszeniu Bożemu i jego innowacyjnemu i radykalnemu kształtowi. Być  może było w tym też trochę zazdrości. Wielu z nich było z pewnością, motywowanych snobistycznym pragnieniem utrzymania wiary „czystej” i nie pozwalania, aby stoczyła się do ulicznego rynsztoku, gdzie tamci zdawali się mieszkać. Obrzydliwa muzyka i głośne kaznodziejstwo na ulicach, rzeczywiście! Najwidoczniej niewiele się dla nich liczyło, poza tym, że wielu grzeszników znajdowało Jezusa i Bóg był uwielbiany.

 

W 1912 roku stary wojownik Generał William Booth odszedł do chwały. To było prawdziwie zakończenie ery – ery, która widziała najbardziej radykalne, namaszczone i skuteczne chrześcijaństwo w historii kościoła. Niestety podobnie jak wiele ruchów po śmierci swoich założycieli, tak i Armia Zbawienia pomału zaczęła sadowić się, stawać się porządna i stopniowo zaczęła tracić swoja innowacyjność i radykalizm, ostrze, które czyniło ja tym, czym była. Właściwie nie jest to niezwykle dla przebudzeniowych ruchów, choć zawsze była to przykra obserwacja. Ruchy Lutra i Wesley’a, a nawet wczesnego kościoła poszły tą sama drogą po śmierci swoich założycieli. Dziś okazuje się, że Armia Zbawienia jest znana bardziej jako dobrotliwa i nieszkodliwa instytucja, niż banda nie bojących się wojowniczych ewangelistów. Stare uniformy ciągle są w użyciu, lecz partyzancka walka jest przeważnie wspomnieniem z przeszłości. Skorupki pozostały, lecz „serce” odpłynęło.

Ale wizja, pasja i żar wczesnej Armii nigdy nie umarł całkowicie. Ponieważ pierwsze historie są równie inspirujące dziś, jak były wówczas, gdy były pisane. Wierzę, że zbliżamy się do powstania podobnego ruchu ulicznego (ponieważ czas jest równie rozpaczliwy, jeśli nie bardziej, niż wówczas). Wierzę również, że wczesna Armia Zbawienia daje nam ważne wskazówki, co do charakteru nachodzącego poruszenia.

Służba Samego Jezus odbywała się w przeważającej większości na otwartym powietrzu, podobnie jak apostolskiego „pierwszego kościoła ” (z tysiącami zbierającymi się codziennie w świątyni na otwartym powietrzu na dziedzińcu w Jerozolimie a chorzy byli uzdrawiani na ulicach). Wielkie przebudzenie w Brytanii i Ameryce pod przywództwem Wesley’a i Whitefield’a były również masowymi ruchami na otwartym powietrzu. (Faktycznie Wesley był przeważnie zmuszany do głoszenia na otwartym powietrzu jako, że kazalnice wszystkich kościołów w Anglii były przed nim zamknięte). Tłumy rzędu 20.000 – 30.000 ludzi zbierające się na otwartym powietrzu, aby słuchać Whitefielda głoszącego w czasie tego przebudzenia nie były niczym niezwykłym i trwało to przez wiele lat.

 Bardzo  teresujące jest zwrócenie uwagi na to, że pojawiła się nowa „przebudzeniowa muzyka” wraz z Wielką Reformacją Marcina Lutra, jak i w Ewangelicznym Przebudzeniu pod Wesley’em 200 lat później i ponownie wraz z Armia Zbawiania w sto lat potem. Było też nowe „przebudzenie muzyczne” w czasie przebudzenia w Szkocji 1904 roku i do pewnego stopnia w innych przebudzeniach również. Staram się wskazać na to, że jeśli mamy oglądać nowe poruszenie Bożego Ducha w naszych dniach (które są, jak wierzę, istotne), szczególnie jeśli ma to być ruch uliczny (nie widzę tego inaczej), to powinniśmy oczekiwać powstania wraz z nim nowego Przebudzenia ULICZNEJ MUZYKI.

 Żyjemy dziś w społeczeństwie, w którym kościół stracił grunt pod nogami i wpływy nagminnie w ciągu ostatnich trzydziestu lat. Każdego roku, statystki samobójstw młodzieży rosną, programy w telewizji stają się  coraz bardziej chore, a ludzka, otwarta pogarda dla naszego letniego chrześcijaństwa rośnie. Same te fakty (nawet bez wszystkich obciążających statystyk) wystarczają, aby pokazać jak niewielki mamy pozytywny wpływ na nasz dzisiejszy świat. Brutalnym faktem jest to, że w naszym obecnym stanie o wiele bardziej jesteśmy zbyt oswojeni, zbyt bezpieczni, zbyt mdli i zbyt przewidywalni, aby spowodować jakiekolwiek poważne zniszczenia diabłu. Gdybyśmy mu szkodzili poważnie, on wzbudziłby dzikie prześladowania przeciwko nam, lecz on najwyraźniej nie ma zamiaru przeszkadzać sobie. Lepiej pozwolić nam spać. Najbardziej zaskakującą rzeczą jest fakt, że gdy ludzie wejdą do naszych kościołów to my często będziemy tam, śpiewając pioseneczki samochwałki o tym jak „zwycięzcy” i „potężni” jesteśmy. Nie ma końca rozmowom o „błogosławieństwie”, jakie Bóg okazuje nad nami. CHODŹ, KOSCIELE! BADŹ REALNY! POWIEDZ MI, GDZIE JEST TO „ZYWCIĘSTWO”, O KTÓRYM TYLE MÓWISZ”? Jeśli chodzi o kościół w Laodycei to jest jeden interesujący aspekt, który pozostaje niezauważony. Jezus opisał ten „letni” kościół jako: „nędzarz, biedak, ŚLEPY i goły” (pomimo tego, że oni sami postrzegają siebie jako duchowo „bogatych” i niczego nie potrzebujących). Chce tutaj wskazać na to, żeJezus opisuje kościół w Laodycei jako „ślepy” – ślepy na swój własny stan i ślepy na to, jak bardzo poniżej Bożych standardów upadł. Nie byli w stanie tego zobaczyć wcale. Dzisiejszy kościół jest taki sam. Trwamy w stanie letniego i wygodnego kompromisu, lecz tego nigdy nie dowiesz się na podstawie tego, jak mówimy. Mówimy jako wojskowi generałowie, a działamy jak duchowe mięczaki. Jak już powiedziałem wcześniej, to musi się zmienić i to SZYBKO, ponieważ tracimy pokolenie. W porównaniu nawet do oddanych chrześcijan zachodu dziś, William Booth i jego Armia byli oburzającymi fanatykami. Takimi byli też Luter, Wesley, Whitefield i ich uczniowie. Prostym faktem jest, że jesteśmy zbyt „mili” dla diabła obecnie. Pozwalamy mu na zbyt wiele. Powiedz mi, czy Bóg w ogóle zamierza znaleźć w naszych czasach takich wojowników jak ci, którzy walczyli w przeszłości? Gdzie na ziem znajdzie takich „mężów i niewiasty ” osobistej odwagi. Jak mówi Biblia: “Pan wodzi oczyma swymi po całej ziemi, aby wzmocnić tych, którzy szczerym sercem są przy nim” (2 Krn 16:9). Powiedz mi, przyjacielu, czy będziesz jednym z tych, którzy wezmą pod uwagę Jego wezwanie? Jestem przekonany, że Bóg podejmie drastyczne działania, jak to już robił w podobnych sytuacjach w historii, bez względu na to czy kościół jest gotowy, czy nie. Wierzę, że ponownie zobaczymy „uliczny kościół” zrodzony w mocy przebudzenia, aby wypędzić przeciwnika i pobudzić tych wszystkich, którzy „odpoczęli na Syjonie”. Biblia wyraźnie stwierdza, że Bóg nie może mieszkać pośród mdłego, laodycejskiego kościoła. Podjął drastyczne środki wcześniej, zrobi to jeszcze raz. Nie wierzę, aby mógł pozwolić sobie na to, aby mieć chrześcijaństwo kompromisu wiedzione dzień po dniu przez diabla. Z pewnością Pan ponownie wzbudzi armie, która będzie walczyć dla tego pokolenia z diabłem i która nie spocznie, dopóki nie zwycięstwo nie zostanie osiągnięte. Jestem przekonany, że Bóg szuka dziś żołnierzy – prawdziwych komandosów, którzy dosłownie „nie będą miłować bardziej swego życia, by je wybrać niż śmierć” – mężczyzn i kobiety, którzy będą mieli serce Izajasza: „I usłyszałem glos Pana, który rzekl: Kogo poślę? I kto tam pójdzie? Tedy odpowiedziałem: Oto jestem, poślij mnie!” (Iz. 6:8).

Jak wspomniałem we wstępie do tej książki na początku lat 90-tych, założyliśmy z żoną nasz kompromisowy alternatywny zespól, w którym Bóg w Swym miłosierdziu pozwolił nam działać względnie krótko. Wcześniej angażowaliśmy się  już w różne zespoły. Ironiczne jest to, że zasadniczo cała ta sprawa „wczesnej Armi Zbawienia” zainspirowała mnie przede wszystkim do zajęcia się muzyką. W połowie lat 80-tych zacząłem czytać na temat początków Armii Zbawienia i tego, co oni robili. Mocno wierzyłem (i nadal wierzę) w to, że to Bóg zainspirował mnie do czytania i rozpalenia się tym przykładem.

Tak więc nasz pierwszy zespół był zespołem ulicznym. Mieliśmy przenośny system dźwiękowy, przenośną perkusje, wzmacniacze itp., lecz to, czego nam głównie brakowało to było przebudzeniowe namaszczenie i boska moc pierwszej Armii. Po jakimś czasie zacząłem odchodzić od tej wizji i staliśmy się  bardziej „profesjonalni” i zaczęliśmy być tacy jak każdy inny konwencjonalny zespól koncertowy. Pokuszenie do kompromisu, abyśmy mieli większą szansę „przebić się”, zaczęło stawać się coraz bardziej powabne.

Jak powiedziałem, Bóg ostatecznie zakończył działalność naszego alternatywnego zespołu (było to koniec 1992, początek 1993 roku). Jak tylko podjąłem tę decyzję, wróciłem ponownie do bliskiej relacji z Bogiem, chyba nawet silniejszej niż wtedy, gdy zostałem po raz pierwszy napełniony Duchem Świętym, parę lat wcześniej. Jedyne, czego pragnąłem to mieć społeczność z Nim. Zespół w oczywisty sposób stał się „bałwanem”, który częściowo blokował moja relacje z Ojcem. (Wiele służb dziś wygląda podobnie). Zbyt zajęci „budowaniem” by chodzić blisko Boga – pewna recepta na katastrofę. Bracia, siostry, musimy mieć właściwe priorytety. Jeśli nasza „służba” odsuwa nas od chodzenia blisko Boga i intymnej komunii z Nim, jak to Adam miał w zwyczaju w „chłodzie poranka”, to lepiej jest, abyśmy ponownie przemyśleli wszystko. Czy faktycznie budujesz Boże królestwo, czy też swoje własne.

Po szoku, jaki przeżyłem odkrywając prawdę o moim zespole, po prostu chciałem zapomnieć o muzyce. Zaangażowałem się w produkcje video, zarządzanie zespołem i nagrywanie, lecz teraz nie chciałem mieć z tym nic wspólnego. Sprzedaliśmy więc z naszego sprzętu tak wiele jak tylko się dało, lecz, co śmieszne, wizja „ulicznego przebudzenia” radykalnej muzyki ulicznej armii Bożej, która wstrząsnęłaby światem (podobnie jak początkowo Armia Zbawienia) nigdy całkiem we mnie nie umarła.

W rzeczywistości wrzała we mnie, gdzieś głęboko i nie mogłem się tego pozbyć.

Kilka miesięcy później dostaliśmy niesamowite potwierdzenie z nieba, ze źródła, na które nigdy wcześniej nie trafiliśmy. W miedzy czasie Bóg przeprowadził mnie przez pełny przegląd całego mojego chrześcijańskiego życia i ponownie zaczął
mówić do mnie na temat muzyki. Podał mi nawet nazwę zespołu, której, jak wierzyłem, miałem użyć, gdybym kiedykolwiek ponownie angażował się  w granie. Było to (wierzcie lub nie) GATE CRASH HELL (BRAMA UPADKU PIEKLA” Niezbyt subtelna, prawda?). Potwierdzenie przyszło w połowie 1993 roku w postaci zapisanego przesłania amerykańskiego kaznodziei James Ryle, który przekazał całą serię wizji i snów kilka lat wcześniej, a w których mówił o „ulicznej muzyce”, która pojawi się wraz z nadchodzącym przebudzeniem.

Nie tkwiłem jakoś strasznie w “snach i wizjach” w tym czasie, (choć wiedziałem, że można je znaleźć w całej Biblii), lecz niemal wszystko, co James Ryle powiedział na tych taśmach bardzo silnie rezonowało z tym, co pokazał mi Bóg – to było niesamowite. Moja żona była faktycznie zdumiona a namaszczenie Boże było tak silne w miejscach, których słuchałem, że byłem dosłownie mokry. Poniżej znajduje się streszczenie snów James’a Ryle’a. Mam nadzieje, że w miarę czytania ich zrozumiecie dlaczego zrobiły na mnie takie wrażenie jak zrobiły i mam również nadzieje, że ci z was, którzy są muzykami również zostaniecie zainspirowani tak samo jak ja .

 

Synowie Gromu – streszczenie snów James’a

W sierpniu 1990 roku miałem trzy sny, które doprowadziły mnie do pewnego zrozumienia. W pierwszym śnie zobaczyłem płaską przyczepę z umieszczona z tyłu kurtyną. Była zaparkowana na otwartym powietrzu, jak gdyby zaraz miał się odbyć koncert. Na tej ruchomej scenie znajdowały się dwie gitary, które miały najbardziej żywy kolor elektrycznych gitar, jaki mógłbym sobie wyobrazić. To, co uderzyło mnie najbardziej to fakt, że gitarynie były malowane, lecz bejcowane. Oczywiście sporo czasu trzeba było, aby stały się tak niebieskie. Zasłona z tyłu miała ten sam kolor, co gitary. Wyszło zza niej dwóch mężczyzn z plikami nut w rękach. Byli bardzo podekscytowani i nie mogli się doczekać chwili, gdy zaczną grać. Jeden powiedział do drugiego:

Poczekaj, aż to usłyszą. To będzie tak, jak wtedy, gdy Beatlesi grali swoja muzykę!

 

W tym śnie byłem również podekscytowany. Odwróciłem się, aby zobaczyć tłum gromadzący się pod platformą i scena zmieniła się przed moimi oczami. Publiczność

stała się potężną wodą0, jakby jeziorem i gdy muzycy grali nowa pieśń, widziałem jak linki wędkarskie były zarzucane do wody. Wtedy sen skończył się. Myśli na pobudkę miałem takie, że Bóg zamierza uwolnić nowy rodzaj pieśni, które będą śpiewane na ulicach. Przyniosą one objawienie prawdy i wprowadzą ludzi do Jego obecności. Namaszczenie Pańskie będzie z muzykami, którzy spędzają czas w Jego obecności, „za kurtyna” przyjmując głęboką miłość do zgubionych. Teksty tych pieśni będą zaś jak „linki rybackie” zarzucane w serca kobiet i mężczyzn potrzebujących Chrystusa.

W drugim śnie znalazłem się na scenie w ogromnym kościele. Po prawej stronie sceny znajdował się  magazyn ze sprzętem. Były tam, w pobliżu, mikrofony, kable, wzmacniacze i inne potrzebne rzeczy. W jednym rogu  magazynu zobaczyłem wzmacniacz mocy cały pokryty kurzem. Stał owinięty kablem i widać było, że od dawna nie był używany. Spojrzałem bliżej i zobaczyłem z przodu napis „Wzmacniacz mocy Beatlesów”. W tej chwili dokładnie wiedziałem, że to pudło było źródłem ich brzmienia i mocy. Wiedziałem, że każdy może się wpiąć do niego, a skutek będzie taki, jak mieli Beatlesi – niewiarygodna umiejętność do mobilizowania tłumów ludzi do jednej rzeczy. Gdy tak stałem trzymając ów wzmacniacz, zadałem głośno to pytanie:

 

Cóż to robi tutaj w kościelnym magazynie sprzętu?

Nagle, znalazłem się poza magazynkiem, stojąc przy pulpicie w kościele i nadal trzymając wzmacniacz. Ogromny kościół, wypchany ludźmi pochodzącymi ze wszystkich narodowości od podłogi w części głównej, aż po balkony.

Jakaś bardzo piękna kobieta promieniująca chwałą stanęła na środku kościoła i zaczęła śpiewać pieśni Pana. Spoczęło na niej światło a jej glos napełnił audytorium. Cała pieśń to było: “W Imieniu Jezusa Chrystusa bądźcie zbawieni”. Śpiewała to bez przerwy, zwracała się na prawo i śpiewała to, po czym na lewo i śpiewała to samo; za siebie i przed siebi nieustannie śpiewając to samo. Gdy przyglądałem się jak śpiewa wydawało się jakby wiał wiatr przez zbożowe pola. Ludzie zaczęli omdlewać w obecności Bożej i opadać na swoje siedzenia – nawróceni do Chrystusa! Boża moc poruszała się poprzez muzykę.

Tu sen skończył się.

Tym razem wstając miałem jaśniejsze myśli. Będzie nowe brzmienie i wyróżniające się namaszczenie Pańskie na muzyce, które przyciągnie uwagę i uchwyci za serca mężczyzn i kobiet dla Jezus. Wzmacniacz Beatlesów był wśród kościelnego sprzętu, ponieważ Bóg tak zamierzył, aby był on częścią wyposażenia używanego do zdobywania zgubionych dla Chrystusa. Muzyka nie należy do świata lecz do kościoła . Muzyka nie należy do diabła, lecz do Chrystusa. Szatan rzeczywiście ukradł serca muzyków i ich muzyczne dary, aby używać je do swoich złych celów. W wielu przypadkach kościół nieświadomie oddal ją diabłu nie walcząc o nią wcale.

Muzyka została dana po to, aby wielbić Pana, lecz Szatan odwrócił to ku uwielbianiu siebie, co powoduje, że ludzie czczą muzyków. Jednak prawdziwe uwielbienie i prawdziwa muzyka należy do Jezusa Chrystusa. Zostały one dane kościołowi, aby służyły Jemu. Naprawdę wierzę, że namaszczenie Pańskie zostanie uwolnione na muzykę i zaleje świat w taki sposób jak zrobili to Beatlesi, gdy na początku tworzyli. Jednak tym razem, zamiast przyciągać uwagę ku sobie (jak w przypadku Beatlesów) namaszczeni muzycy Pańscy będą ściągać uwagę wyłącznie na Chrystusa i oddawać wszelką chwałę Jemu.

W trzecim śnie ponownie znajdowałem się w tym ogromnym kościele, w którym widziałem wzmacniacz Tym razem kościół był pusty poza jednym mężczyzną. Siedział na scenie, grał na keyboardzie i śpiewał dla Pana. Była to piękna pieśń, a on płakał z powodu czułej wymiany do jakiej dochodziło miedzy nim i Jezusem. Właśnie pisał pieśń, spontanicznie tworząc ją, tak jak się pojawiała. Byłem ogromnie poruszony ta pieśnią i czystym uwielbieniem tego mężczyzny. Miałem przy sobie aparat i zdecydowałem się zrobić mu zdjęcie. Wykonałem polaroidem dwa zdjęcia, które pojawiły się natychmiast. Gdy spojrzałem na nie, byłem zdumiony, ponieważ oba promieniały złotym światłem. Spojrzałem wyżej i teraz już widziałem je na mężczyźnie. Cala platforma wokół niego błyszczała jak ze złota. Wiedziałem, że to było namaszczenie Boże. Pokazałem  zdjęcia mężczyźnie, lecz one przestraszyły go… Spojrzał na zdjęcia drugi raz, wkładając ręce do kieszeni wstrząsną ramionami i kopnął w ziemie nieśmiało:

 

Nie wiedziałem, ze tu jesteś. Jestem taki zakłopotany. – i to było wszystko, co mógł powiedzieć.

 

Nie musisz przepraszać za namaszczenie – odpowiedziałem.

Ciągle miałem w jednej ręce zdjęcia namaszczonego czciciela, a w drugiej pergamin. Spojrzałem na zwój i zobaczyłem, że był to list pisany przez nieznanego żołnierza Armii Zbawienia:  “Pan wypuści na ulice armie wojowników czci, znanych jako Synowie Gromu. Oni przyniosą świadectwo czci i chwały dla Pana Jezusa Chrystusa, które przyprowadzi wielu ludzi do Boga”.

Sen ponownie się zmienił. Wypływałem przez szeroką i długą bramę, która była skierowana w jedna stronę. Wszystkie drogi były całkowicie zablokowane, zakorkowane członkami gangów motorowych, rozgrzewających swoje maszyny i wzburzających tumany kurzu. Był to graficzny obraz zgubionej ludzkości. Następnie zobaczyłem grupę rowerzystów poruszających się pojedynczym pasem wzdłuż drogi dla obsługi. Kierowali się w stronę odległego boiska, na którym znajdował się monolityczny kamień. Ten kamień, wiedziałem o tym przez sen, reprezentował moc Chrystusa i uprawniał tych, którzy go dotknęli do powrotu autostradą i zwracania tłumów do Boga. Spojrzałem bliżej na tych motocyklistów, gdy pędzili w stronę Kamienia i zobaczyłem, że na ich kurtkach były słowa “Synowie Gromu”.

Gdy Synowie Gromu podeszli do Kamienia, aby go dotknąć, powstała barykada oficerów prawa stojących ramie przy ramieniu ze sprzętem do walki w czasie rozruchów – przypuszczając, że zamierzali oni zbezcześcić Kamień.

W tej chwili spojrzałem na pergamin, który trzymałem w ręce i poskładałem go na kształtsamolotu. Następnie umieściłem wewnątrz fotografie i pchnąłem to nad głowami oficerów. Wiedziałem, że jeśli zdjęcia i obietnice mogły dotknąć Kamienia to zostałaby uwolniona moc nad Synami Gromu. Gdy papier znalazł się w odległości około jednej stopy (32cm) od kamienia, tuż przed momentem dotknięcia go, skończył się mój sen. Wierzę, że jest to obraz roli modlitwy wstawienniczej pomagającej kościołowi w pozbyciu się minionych barykad legalizmu i otwarciu darów Bożych dla zdobywania zgubionych posłaniem o Chrystusie. Synowie Gromu reprezentowani przez motocyklistów na drodze dla obsługi drogi, ilustrują serce sługi służby. Pokazują również zwinność i stanowczość konieczną do zdobywania zgubionych. Fakt, że byli na pojedynczym pasie, pokazuje moim zdaniem, jedność jaką musimy zachować jako chrześcijanie po to, aby nasze posłanie o Chrystusie było wiarygodne…

Teraz pomodlę się o ciebie, aby Bóg pochwycił twoje serce i doprowadził cię do pełnego oddania Jezusowi Chrystusowi. Aby twoja pasja dla muzyki była równa miłości do zgubionych. Modlę się, abyś otrzymał namaszczenie od Boga do usługiwania z artystyczna kreatywnością, która tak przykuwa uwagę swoja jakością i przesłaniem, że tysiące niewierzących, którzy są zagubieni w ciemnościach, zobaczyło światło i nawróciło się do Jezusa, w celu oczyszczenia i narodzenia na nowo!

Jedna z części, która uderzyła mnie najbardziej w powyższych snach jest ta, gdzie James’owi został dany pergamin zapisany przez nieznanego żołnierza wczesnej Armii Zbawienia, w którym napisano tak: „“Pan wypuści na ulice armie wojowników czci znanych jako Synowie Gromu. Oni przyniosą świadectwo czci i chwały dla Pana Jezusa Chrystusa, które przyprowadzi wielu ludzi do Boga”.

Wątpię czy byłbym w stanie streścić lepiej moją wizję nadchodzącego ulicznego przebudzenia. Odkryłem od tego czasu, że Bóg mówi do wielu modlących się ludzi na całym świcie o tym przebudzeniu. Jak bardzo potrzebny jest taki ruch dziś? Bóg musi mieć w tym pokoleniu armię, która będzie modlić się, walczyć i zwyciężać w najbardziej męczących warunkach. Bez względu na to czy dzisiejszy kościół zrozumie taką armię, czy nie, wierzę, że jest już w drodze. W rzeczywistości, jestem przekonany, że ten ruch jest bliski.

Obecnie, już od wielu lat przekazywane, były na całym świecie proroctwa, że Bóg jest bliski nawiedzenia kościoła ogromnym „trzęsieniem”. Jak już widzieliśmy, dzisiejsze chrześcijaństwo jest dalekie od ideału – nawet dalekie od stanu zadowalającego. Dzisiejszy świat jest bezbożnym pustkowiem, bez nadziei i znaczenia, dla wielu spośród naszej młodzieży. To właśnie w takim czasie jak obecny Bóg decydował się działać w przeszłości, lecz takie działanie daleko odbiega od tego, co wygodne dla kościoła . Jasne jest też, to o czym Bóg ostatnio mówił to REFORMACJA, a nie tylko przebudzenie.

Jak mówi nam Biblia sąd zaczyna się „od domu Bożego” (1 Ptr. 4:17). Pan zawsze najpierw porządkuje swój dom, zanim zacznie to robić na świecie. Lecz takie reformacje (i ich liderzy) często nie są mile widziane przez kościół, ponieważ oni nigdy nie są ludźmi czy ruchami „cichymi i nieśmiałymi”, a wszystko co reprezentują to jedno wielkie napomnienie dla kościoła . Czy Luter, Wesley, Booth byli mile widziani? Nie!

W rzeczywistości były to jedne z najbardziej kontrowersyjnych postaci swych dni. Podobnie jak Izrael ze swymi prorokami, kościół rzadko kiedy przyjmował reformatorów i przebudzeniowców z otwartymi ramionami. Zwykle było raczej przeciwnie. To właśnie często liderzy kościoła prześladowali nowe poruszenia Boże najbardziej.

Całkiem wyraźne jest to, że, gdy mówimy o „ulicznym przebudzeniu” to nie mówimy tylko o armii pobożnych ulicznych wojowników czy „nowej muzyce”, która będzie im towarzyszyć. Nadchodzące przebudzenie oczywiście musi sięgać dalej, ponieważ cały kościół jest w chorym i letnim stanie. Wierzę, że to, co nadchodzi przyniesie wielkie trzęsienie i przemianę całemu systemowi i strukturze Zachodniego kościoła, że nie wspomnę o samych chrześcijanach. Ponieważ jest to dokładnie ten rodzaj oczyszczenia, którego tak desperacko potrzebujemy. Bóg też nigdy nie uciekał przed wysłaniem swych „specjalistów” i podjęciem takich drastycznych działań wcześnie, gdy tylko było to konieczne. W swym streszczeniu, James Ryle wspomina o JEDNOŚCI, która musi dominować wśród chrześcijan po to, aby nasze posłanie było wiarygodne. Jest to absolutnie właściwe, lecz z pewnością nie jest to obraz, który prezentujemy dziś osobom postronnym. Faktycznie na pozór, dzisiejszy chrześcijański kościół jest beznadziejnie podzielony, mając dziesiątki konkurujących denominacji i społeczności. Ja sam, jako członek pokolenia X, muszę powiedzieć, że jest to jeden z najbardziej znaczących czynników powstrzymujących dzisiejszych młodych ludzi przed odpowiedzią na nasze posłanie.

Widzą te wszystkie konkurujące religijne grupy, każda w swym własnym rogu budująca swoje własne królestwo i mówią do siebie:

  Gdzie w tym wszystkim jest Bóg?

 

I mają pełne prawo zapytać. Chrześcijaństwo nigdy, od samego początku nie wyglądało w taki sposób. Jezus modlił się:, „Aby oni byli JEDNO…. aby świat mógł UWIERZYC (Jn 17:21), a księdze Dziejów czytamy, że „… tłumy tych, którzy uwierzyli przychodziło do nich i wszyscy byli jednego serca i duszy” (Dz. 4:32). Nie było denominacji w pierwszym kościele.

Obecnie mamy ewangelików i ochrzczonych Duchem Świętym chrześcijan mieszkających na tej samej ulicy, którzy zaledwie się znają. Wszyscy wychodzimy do naszych małych społeczności w każdą niedziele i bierzemy udział w naszych małych kościelnych grupach domowych itp. Tak wiec chrześcijanie, którzy zasadniczo wierzą w te same rzeczy są całkowicie (i trwale) podzieleni. Stworzyliśmy „system” oddzielnych społeczności, które dzielą kościół oraz system przywódczy, który to wszystko utrzymuje. (Ponieważ tego ich nauczono robić. Przede wszystkim, to ich kariera jest wspierana przez ten system.)

Wyobraź sobie po prostu, że zdarzył się jakiś cud i wszystkie budynki kościelne zostały zamknięte, tak że wszyscy chrześcijanie w miesicie mogą zebrać się w lokalnym parku. Głoszenie, uwielbienie, uzdrawianie itp., to wszystko na otwartym powietrzu. NIEMAL KAŻDEGO DNIA. I prawdziwa JEDNOŚĆ dla wszystkich. Brak jakiegokolwiek z tych malutkich prywatnych królestw. Wyobraź sobie, że zamiast iść na spotkanie z ludźmi, z „twojej społeczności”, gromadzicie się w domach z LOKALNYMI chrześcijanami z twojej ulicy. Wieczerza Pańska, chrzest, dary Ducha takie jak języki, interpretacja, proroctwo duchowe pieśni i nauczanie jako codzienność w chrześcijańskich domach (1 Kor 14:26) i żadnych „nalepek” czy szufladek w zasięgu wzroku. Po prostu LOKALNY kościół w czyimś domu. Jakże potężną rzeczą to będzie! To, co teraz opisuje, jest DOKŁADNIE TYM, CZYM BYŁ PIEWSZY KOŚCIÓŁ. Wielkie spotkania na otwartym powietrzu i małe społeczności domowe. Nie jest to bardzo skomplikowane. Niemal nic nie powstrzymuje nas przed zaadoptowaniem tego potężnego, zjednoczonego modelu kościelnego życia, jeśli byśmy tyko chcieli.

Dlaczego wiec tego nie zrobimy? Powiem wam, dlaczego. Ponieważ wybudowaliśmy ”system” oparty na podziale i nie chcemy wyjść poza niego (bez względu na to jak głupi i destrukcyjny jest). Wygodnie nam jest w obecnym status quo i nie chcemy ryzykować takich radykalnych zmian. (Zbyt wiele jest do stracenia – przyznajmy to). Czy jednak uważasz, że te wymówki brzmią rozsądnie dla Boga? Nie wydaje mi się. Skoro więc nie ma żadnych solidnych powodów, abyśmy nie mieli takiego ulicznego przebudzenia jak w księdze Dziejów Apostolskich, to wierzę osobiście, że Bóg wywoła takie „trzęsienie”, które ZMUSI do przyjęcia takiego modelu. Ponieważ o tym właśnie Bóg mówi niemal wszędzie – „kościół bez ścian”. Prawdziwa jedność, taka jak w pierwszym kościele. Nie ma tez żadnej przyczyny, abyśmy nie mogli tego zrobić teraz. To tylko nasz „system” i struktury nas powstrzymują. Zamiast służyć nam, skończyło się na tym, że my służymy im. Utraciliśmy przez to ogromną ilość wiarygodności wobec świata. Wyobraź sobie, jakże potężnym świadectwem byłaby taka jedność!

Jestem przekonany o tym, że nie jest to sen Dyzia Marzyciela. Jest to rzeczywistość, którą Bóg pragnie wprowadzić. To wszystko o czym mówiliśmy jest częścią KOŚCIOŁA ULICZNEGO. Jeśli Bóg będzie musiał WSTRZASNAC STRUKUTRĄ KOSCIOŁA to jestem przekonany, że zrobi to. (Robił to już wcześniej i nasze zdesperowane czasy faktycznie wołają o taka zdesperowana miarę). Jesteśmy w przededniu wejścia w okres ogromnej reformacji kościoła. O tym właśnie Bóg mówi do modlących się ludzi na całym świecie. Szczerze wierzę w to, że Pan będzie mógł użyć i błogosławić kościół nadzwyczajnie jeśli rozwiążemy niektóre z naszych podstawowych problemów. Nawet bez wielkiego wylania Ducha Bożego, wierzę, że takie zmiany SAME W SOBIE, przyniosą ogromne żniwo i błogosławieństwo. Niech Pan otworzy nasze oczy na tę możliwość.

Wielu z nas po prostu MYSLI ZBYT SKROMNIE.

раскрутка

Fajne chrześcijaństwo – Rozdział 8

POKONAĆ GOLIATA

 

Nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że ci, którzy będą chcieli stać się częścią „ulicznego przebudzenia”, o którym mówiliśmy, będą potrzebowali ogromnej dawki odwagi i śmiałości, ponieważ dzisiejszy kościół jest tak daleko z tyłu, że owi uliczni bojownicy natkną się na monumentalne zadanie. To dlatego Bóg chce przyjąć tak drastyczne miary i dlatego również, szuka ODWAŻNYCH i RADYKALNYCH mężczyzn i kobiet, których użyje w tym przebudzeniu.

 

Ostatnio miałem okazję obejrzeć film „Waleczne serca” (Braveheart) na wideo (wcześniej już go widziałem) i byłem bardzo poruszony przez duchowe paralele, które zobaczyłem na tym wspaniałym filmie. Bez względu na to czy życie Williama Wallace’a zostało w tym obrazie przedstawione poprawnie czy nie, inspirująca jest dla mnie jego bezkompromisowa odwaga, śmiałość, pomysłowość i cnoty charakteru. Ten film ma w sobie pewien majestat, który przewyższa większość zwykłej hollywoodzkiej „produkcji”.

 

W filmie “Waleczne serca” lud Szkocji jest zwyciężoną i pokonaną rasą, której narodowe nadzieje i marzenia legły w gruzach. Byli mocno trzymani pod ręką twardego, obcego króla, a ich arystokracja poszła na kompromis i płaszczyła się przed tym władcą, aby zachować pokój. Kiedy jednak ludzie nie mogli już więcej znieść upokorzenia, powstał młody człowiek – choć bez arystokratycznych korzeni – i poprowadził szkockich wojowników do walki i zwycięstwa, i od tej pory ich naród znów odzyskał wolność na pewien czas. These victories were built upon to great effect by Robert the Bruce several years later). Szkocja była ponownie wolna od tyrańskich rządów.

  Lecz myśl, która uderzyła mnie z tego filmu najmocniej to majestatyczny, śmiały duch pokazywany przez Williama Wallace’a przez cały czas. Jest to dokładnie ten rodzaj ŚMIAŁEJ NIEUSTĘPLIWOŚCI, której, jak wierzę, Bóg wymaga od tych, którzy chcą być częścią nadchodzącego poruszenia Bożego. Po zbadaniu życia wielu wielkich reformatorów i przebudzeniowców minionych wieków, wierzę w to, że Bóg mówił do mnie wiele lat temu, że najważniejszą cechą, jaka będzie wymagana, aby mieć udział w nadchodzącej Reformacji/Przebudzeniu. Po prostu powiedział do mnie: – KTO ŚMIE ZWYCIĘŻA. (Kto ma odwagę, zwyciężą) Ponieważ każdy, kto będzie brał udział w nadchodzących wydarzeniach, będzie musiał walczyć i zwyciężać z kolosalnymi przeciwnościami.  

  Jeśli jest jeden duch, którym jest przepojony film „Waleczne serca” to jest to duch ŚMIAŁOŚCI (ODWAGI). Podobnie jest z Pismem, które często było mi przypominane: „Od czasów Jana Chrzciciela aż do teraz, królestwo Boże doznaje gwałtu i gwałtownicy je porywają siłą” (Mat. 11:12). Nie wystarczy głosić (choć głoszenie jest dobre) i nawet nie wystarczy modlić się (choć modlenie również jest dobre); ponieważ zawsze tylko ci, którzy ŚMIĄ wygrywają swoją drogę do nadchodzącego poruszenie Bożego. Do nas należy, abyśmy byli „gwałtowni” w modlitwie i „gwałtownie” ŚMIALI, porywający królestwo siłą. Tylko wtedy przyjdzie prawdziwe przebudzenie i reformacja. 

  W dniach Marcina Lutra wielu przywódców było świadomych tego, że jakaś forma Reformacji jest konieczna, lecz byli zszokowani śmiałością Lutra, który wziął za pas całe Rzymsko Katolickie królestwo i wygrał. Ponieważ to jest dzień LEKKOMYŚLNEJ ŚMIAŁOŚCI i moi przyjaciele, TEN DZIEŃ JEST TERAZ. W Księdze Objawienia jesteśmy pouczeni, że cechami tych, którzy zwyciężają diabła są: „A oni zwyciężyli go przez krew Baranka i przez słowo świadectwa swego, tak ŻE NIE UMIŁOWALI ŻYCIA TAK, ABY JE RACZEJ OBRAĆ NIŻ ŚMIREĆ (Obj. 12:11). 

  Warto zwrócić uwagę na to, że jest w tych czasach wiele „ostrożnych” dusz, które doradzają przezorność i „stopniowanie”. (W tym filmie, byli to żyjący w kompromisie szkoccy notable.) Tak samo będzie w tych dniach, lecz, jestem o tym przekonany, że dni letniej „rozwagi” przeminęły. Jest o wiele gorzej niż wielu chrześcijan zdaje sobie sprawę, po prostu przyzwyczailiśmy się do tego. Byliśmy w tym tak długo zanurzeni, że zaaklimatyzowaliśmy się w sytuacji, w której diabeł depcze po całym kościele. Przyjęliśmy to jako coś „normalnego”. Przyjaciele, jestem przekonany, że dni nieśmiałości i ukrywania naszej lampy pod korcem przeminęły. Z pewnością, nadszedł czas na to, by przekuć nasze lemiesze na miecze i nasze sierpy na włócznie, aby ogłosić z naszych dachów alarm i wyszykować się do boju.


Jestem już tak przeraźliwie zmęczony dzisiejszym ciepławym, intelektualnym chrześcijaństwem. Z pewnością dzień ‘gwałtownych” działań nadszedł? Jestem wielkim fanem Dawida, który zobaczywszy Goliata znieważającego i wyzywającego lud Boży powiedział:

Czymże jest ten Filistyńczyk nieobrzezany, że lży szeregi Boga żywego?

 

 

Czy zatrzymał się, aby otrzymać „poradę” swych „rozważnych” doradców? Nie! Czy zatrzymał się choćby tylko po to, aby zawiązać serię modlitw o całą sytuację? Nie! Stawką był honor jego Boga i ON BYŁ GOTÓW ZABRAĆ SIĘ ZA PRZECIWNIKA W JEGO IMIENIU. Podoba mi się u Dawida również to, że on POBIEGŁ na spotkanie Goliata. To JEST gwałtowna, śmiała wiara w działaniu. Powiedz mi przyjacielu, czy jesteś gotów wybiec na spotkanie przeciwników Boga?

Pismo mówi nam, że gdy wybierano armię Gedeona to pierwszymi, którzy zostali wyeliminowani byli „bojaźliwi i lękliwi”, po czym Gedeon obciął ilość żołnierzy do 300 jeszcze innymi sposobami. Widzisz, Bogu podoba się to, gdy przeciwności są ogromne, ponieważ wtedy człowiek nie weźmie na siebie chwały za zdobyte zwycięstwo. Tylko Bóg zwycięża i tych 300  pokonanych zwyciężyło tysiące z połączonych armii Midianitów i Amalekitów, którzy napełnili dolinę „tłumnie jak szarańcza” (Sędz. 7:12). I, powiadam ci, takie dni nadchodzą. Przyjacielu, czy będziesz częścią armii Bożej, która dokona zwycięstwa w tych ciemnych dniach?

 

Wierzę, że Bóg rozgląda się za mężami i niewiastami, którzy będą chcieli zapłacić cenę za totalną wojnę z diabłem, a nawet cierpieć również z powodu odrzucenia przez ich chrześcijańskich braci w tym czasie. Ponieważ tak zawsze było w czasie prawdziwego przebudzenia. Wojna nigdy nie jest wygodna. Wojna nigdy nie jest łatwa i „miła”. Prawdziwa wojna wymaga śmiałości i konfrontacji, odwagi i agresji.

I wierzę w to, że oczy Pana przeszukują całą ziemię w poszukiwaniu tych, którzy naprawdę posiedli ŚMIAŁA WIARĘ, aby ich wciągnąć do Swojej armii, do wojny na Jego rzecz. Chmury burzowe już zaciemniły nasz horyzont, da się już słyszeć z oddali wojenne odgłosy a dni totalnej wojny nadchodzą – w rzeczywistości są już u drzwi.

 

Przyjaciele, jeśli nie macie ŚMIAŁOŚCI, która jest minimalnym Bożym wymaganiem, aby wziąć udział w walce, to mogę wam coś poradzić: ZDOBĄDŹCIE TROCHĘ TEREAZ.

 

(Być może obejrzenie „Walecznych serc” będzie dobrym początkiem?).

как продвинуть сайт в поисковиках

Fajne chrześcijaństwo – Rozdział 9

Mysli na zakończenie

Jak zauważył Neil Postman w swej wspaniałej książce “Amusing Ourselves to Death” (Zabawianie siebie samych na śmierć) (Tak, zawartość jest równie świetna jak tytuł!), nastąpiły ogromne zmiany wywołane tylko przez telewizję, będącą dziś dominującym światowym medium, ponieważ telewizja w SAMEJ SWOJEJ NATURZE ma trywializowanie niemal wszystkiego czego dotyka (często redukując to do paru „mocnych uderzeń”) zmieniając zawartość tego i niemal wszystkiego wokół. Równocześnie będąc dominującym medium sprawia, że wszystkie inne media dążą do tego, aby coraz bardziej upodobnić się do telewizji.

Telewizja jest przytłaczająco „ROZRYWKOWYM” medium, składającym się z szybko zmieniających się obrazów, których celem jest przyciągnięcie naszej uwagi i utrzymanie jej. Jest to medium rządzone przeważnie przez wskaźniki i reklamowe dolary. Problem polega na tym, że telewizja jako najpotężniejszy i dominujący w naszym dzisiejszym świecie środek komunikacji powoduje, że każda inna forma komunikacji stara się kształtować swoje metody i roztaczać swój urok w podobny sposób. Można dostrzec to w polityce. Nie ma takiego znaczenia jak szczery i skuteczny jest w dzisiejszych dniach polityk. To, co się liczy najbardziej to jak wypada w telewizji. Czy dobrze się prezentuje (czy, lepiej, jest fotogeniczny) przed kamerami i czy potrafi wypowiadać się informacyjnych skrótach, które pasują do telewizyjnych wiadomości? To są obecnie czynniki, które sprawiają, że polityk dochodzi do wysokich stanowisk. (Smutne, prawda?).

Jak powiedziałem, telewizja jest dominującym środkiem komunikacji w naszym wieku i wszystkie inne media muszą się dostosować lub zginąć. Odnosi się to również do takich form jak nauczycielstwo czy kaznodziejstwo. W ostatnim stuleciu, gdy literatura i „oratortka” dominowały na ryku mediów, nie było niczym niezwykłym, aby kaznodzieja mówił przez jedną czy dwie godziny. Podobnie było z politykami, lecz współcześni ludzie nie wytrzymają tego, ponieważ zostali ukształtowani przez media tak, że dysponują coraz krótszym czasem skupienia uwagi. Porozmawiaj z dowolnym nauczycielem, a zobaczysz jaka walka toczy się o utrzymanie uwagi dzieci. To co teraz nauczyciele robią to konkurowanie z tempem i nastawieniem na przyciąganie zainteresowania telewizji. Dzieci są przyzwyczajone do wielokolorowych rozrywkowych „festiwali” i 30 sekundowych „śmigająco-wybuchowych” reklam przekazywanych bezpośrednio do ich mieszkań poprzez małe pudełeczko stojące w rogu. Pytam się:

Jak nauczyciel może z tym konkurować?

a nie jest dobrze całej naszej edukacji umieścić w telewizji, ponieważ jest to medium

wprowadzające w stan transu z minimalną możliwością interakcji – nie dla edukacji). Zatem nauczyciele, jeśli chcą konkurować, zasadniczo są zmuszani do mówienia „skrótami” i prowadzenie wszystkiego w kolorach, szybko i widowiskowo. Czy widzisz teraz jak bardzo dominacja telewizji kształtuje również wszelkie inne formy komunikacji? Nawet drukowane magazyny, jeśli chcą być konkurencyjne, muszą bardziej polegać na wizualnej stymulacji i kolorowej i powierzchownej formie.

Dotyczy to nie tylko formy, lecz również TREŚCI przekazywanych informacji. Ponieważ takie rzeczy jak kolor, podniecenie, akcja, zwięzłość i płycizna dobrze wypadają w telewizji, lecz głębokie dyskusje, długie debaty i rzeczywiste (nie płytkie) dochodzenia zazwyczaj – słabo. Jest to medium stworzone przede wszystkim do budowania sensacyjnych, tanich dreszczyków emocji i widowisk, pomimo, że często ma pretensje do tego, że pokazuje prawdziwą głębię. Dobrym przykładem tego co się dzieje w telewizji są „wiadomości” Czy zauważyłeś kiedyś, że to historie z dobrymi obrazami, treściwe skróty, lub szokujące punkty widzenia kończą zazwyczaj telewizyjne wiadomości. Są one przedstawiane w grobowym tonie jakby to były najbardziej przełomowe chwile całego dnia, lecz jeśli to są tylko „gadające głowy” zapomnij o tym. Ludzie chcą widowisk. Tak więc to skoczek spadochronowy lecący z opóźnionym otwarciem, który wypadł spod kontroli ( i został uchwycony na wideo) czy straszliwa katastrofa w jakimś mało znanym miejscu (wspaniałe zdjęcia!) składają się na telewizyjne wiadomości, podczas gdy o wiele ważniejsze (lecz nudne) historie mogą zostać odłożone na bok.

Podobnie jest z „dokumentami”. Większość z nich ( i telewizyjnych wiadomości w ogóle!) powinna bardziej otwarcie zabawiać niż podawać rzeczywiste informacje. Wybierają takie tematy, o których wiadomo, że ludzi poruszą czy też takie, które są nastawione na to, co interesuje ludzi. W większości programów informacyjnych to, co dotyczy najbardziej skomplikowanych spraw jest pokazywane w największym skrócie. Zatem jest to tendencja do sensacji, trywializacji i zniekształcania spraw tak, aby można je było pokazać w 30 sekund.

Jak można sobie wyobrazić, takie zniekształcanie w radykalny sposób wpłynie na każdą próbę telewizyjnego podejścia do Ewangelii, o ile nie będziemy uważni. Jako reklamowe i widowiskowe medium telewizja wywołuje ogromną pokusę do stworzenia z Ewangelii przedstawienia, czegoś pozytywnego i niestraszącego, gdy pojawi się na ekranie. (Jak mówi stara pieśń reklamowa: „Usuń negatywy, podkreśl pozytywy”). Musimy być świadomi tej presji.

Nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że dominująca rola telewizji ma ogromną rolę w tworzeniu się tych problemów, o których dyskutowaliśmy w tej książce. Na przykład, płycizna i „widowiskowe-wartości” naszej współczesnej ewangelii noszą na sobie wpływy tego dominującego medium. (Podobnie jak nauczanie w szkołach).

Kaznodzieje poczuli potrzebę ‘konkurowania’ z płycizną telewizyjnego połysku. Tak więc, mamy połyskliwą ewangelię, która obiecuje wszelkiego rodzaju cudowne rzeczy (choć nie branie na siebie krzyża), jeśli tylko „przyjdziemy do Jezusa”. Widać wyraźnie, że telewizja dodała do ewangelii hedonizm (pościg za przyjemnością jako nadrzędnym celem), materializm (pogoń za posiadaniem) oraz ogromnie przyczyniła się do ogólnego zepsucia  i choroby, która zaraża dzisiejszy Zachód. Każdego roku telewizja zdaje się prowadzić nas coraz dalej w dół drogami Gomory.

Jednak powiedziawszy to ważne, aby zwrócić uwagę na to, że dzisiejsza młodzież jest napełniona „po same uszy” widowiskiem, szumem, do tego stopnia, że już jest to już dla nich pociągające. W rzeczywistości pokolenie X i Y jest powszechnie cyniczne i nie reaguje na robienie szumu wokół czegokolwiek. (To dlatego mamy teraz ruch w kierunku spokojnych reklam i filmów bez herosów). Potrafią to przejrzeć niemal natychmiast. To jest jedna z przyczyn tego, że nie powinniśmy starać się „zabawiać” młodzieży w królestwie, lecz powinniśmy rzucać im zamiast tego WYZWANIE. Widowisko, połysk i robienie szumu traci ich zainteresowanie, lecz skoro nie ma faktycznej alternatywy, jak to większość młodych ludzi widzi, zatem nadal trwają w płytkim uciekaniu do krainy marzeń. Lecz wielu z nich staje się coraz bardziej tym znudzonych. Mówię wam, że grupa czy ruch, który będzie WYSTARCZAJĄCO ŚMIAŁY, aby, zamiast ich zabawiać, da tym młodym ludziom powód warty oddania życia, coś co zajmie niepodważalnie wysokie miejsce, zdobędzie to pokolenie.

Większość z pokolenia X rozumie telewizję, jej dominację i środowisko przez nią stworzone instynktownie, ponieważ wychowali się w nim. Elektroniczne media są jak woda i powietrze dla nich, są integralną częścią ich codziennego życia. Wierzę, że jest to ogromne wyzwanie dla chrześcijan z tego pokolenia, którzy chcą przełamać się przez „zabawowe” konwencje świtowego medium i wykorzystać je dla Boga, ponieważ – aby złamać zasady, musisz je znać.

Jestem przekonany o tym, że nie musimy wszyscy trwać w starych konwenansach, które strzegą telewizji czy inne dzisiejsze media. Nowe pokolenie mimo wszystko szybko męczy się nimi, są nimi „zabawieni na śmierć” w dzisiejszym świecie. Wierzę zatem, że można obecnie zwrócić część tych widowiskowych zasad na ich głowy, jeśli będziemy wystarczająco odważni. Ci, którzy rozumieją telewizję instynktownie będą wiedzieli, które zasady mogą być złamane, a które nie. Chodzi mi o to, że światowe media (w tym TV) są obecnie szeroko otwarte na zmianę, ponieważ ich słuchacze są otwarci na zmiany. Mówię wam, rewolucja wisi w powietrzu, lecz kto wystartuje pierwszy, gdy zabrzmi sygnał do startu? Czy będzie to diabeł czy my?

Prawdopodobnie jedyną rzeczą, która jest bliska telewizji, jeśli chodzi o wpływ na dzisiejszą młodzież jest MUZYKA. W rzeczywistości w tym co najlepsze w niej, muzyka może odegrać wiodącą rolę i zdominować pozostałe media, co będzie, pewnie zgodzicie się ze mną, niesamowitym wyczynem. Z pewnością było tak w latach 60-tych, gdy Beatlesi całkowicie zdominowali wszystkie inne dziedziny sztuki czy mediów komunikacyjnych tak dalece jak tylko wpływ jest możliwy. Niemniej jednak telewizja od tamtej pory znacznie bardziej reaguje na potrzeby nastolatków i jest bardziej skuteczna. Nadal wierzę, że muzyka jest w stanie zdominować dzisiejsze media i całą komunikacyjną sferę, tak jak to było w latach 60 –tych.

Jedynym powodem, że tak się nie dzieje jest to, że świat nie zobaczył jeszcze następnej takiej grupy jak byli Beatlesi od czasu ich rozwiązania. (Faktycznie, w ciągu wielu lat, nie był grupy, która by się nawet zbliżyła. Jak wiele znasz zespołów, które miałyby w Ameryce na topie pięć pozycji i to RÓWNOCZEŚNIE?)

Byłem bardzo zaintrygowany snem, który otrzymał James Ryle, w którym widział  obdarowanie i zdolności takie jak mieli Beatlesi, lecz udzielone kościołowi. Muszę powiedzieć, że to dotyka jakiejś struny we mnie, ponieważ jestem przekonany o tym, że do tego, aby zaistniała taka duchowa ‘rewolucja’ na Zachodzie, która zwróci z powrotem młodzież do Boga, musi być coś, co zdominuje „głos” mediów. A muzyka zainspirowana przez Boga i rozpalona Duchem ma wyraźny potencjał, aby to zrobić. Osobiście czuję, że jest wystarczająco wiele rzeczy pokazał Bóg wielu ludziom na temat owego „ulicznego kościoła” i „muzycznego przebudzenia”, aby szukać Boga i znaleźć swoje miejsce w wypełnianiu tej wizji. I zachęcałbym innych  muzyków do tego samego. Wszystko, cokolwiek się nasz zespół „Gate Crash Hell” może zrobić w dziedzinie w nagrywania płyt, produkcji wideo, administracji czy pisaniu pieśni, czy prostym występie i głoszeniu jestem całkowicie zdeterminowany, aby w tych dziedzinach poważnie traktować tą wizję i pomóc jej zaistnieć w rzeczywistości w każdy praktyczny sposób w jaki mogę. Lecz, jak napisał James Ryle w streszczeniu, najważniejszą rzeczą w doprowadzeniu do realizacji tej wizji jest wstawiennictwo.  Modlitwa zawsze jest kluczem.

Widać wyraźnie, że wszystko co musi zrobić diabłem, aby dominować nad Zachodem to zdominować nasze media i oczywiście dokładnie to robi. W tym czasie może on ogromnie wpływać na myślenie, wierzenia i oczekiwania milionów ludzi przy pomocy subtelnej propagandy. Nic dziwnego, że został nazwany „władcą, który rządzi w powietrzu (Ef. 2:2) (księciem mocy powietrza – w wersji ang. – przyp. tłum.). Od samego ogrodu Eden jest on specjalistą w sprzedaży mądrze opakowanych kłamstw i zwiedzeń ludzkim istotom. W taki właśnie sposób dominuje nad naszym światem. Nie jest zatem niczym dziwnym, gdy zajrzymy za scenę i zobaczymy, że ogromne organizacje medialne mają na kluczowych pozycjach raczej niepokojących ludzi, tak jakby zostali niemal „ręcznie” wybrani do tej pracy. Niemniej nawet tacy ludzi jak ci nie będą w stanie zatrzymać przypływowej fali przebudzenia w mediach jaka nadchodzi, a my przejmiemy z powrotem wysokie pozycje nad naszymi miastami.

Niektórzy ludzie mogą zapytać w tym momencie, czy chrześcijanie nie powinni w ogóle wyrzucić swoich telewizorów i bojkotować media, z powodu choroby propagowanej przez nie wśród naszego społeczeństwa. Nie mam pewności co do odpowiedzi na to pytanie, choć muszę powiedzieć, że bardzo uważnie korzystam z telewizji, jak wiele i co ogląda moja rodzina. W rzeczywistości miewamy telewizor czy wideo przez bardzo krótkie okresy czasu i pozbywamy się ich, tak wielki śmietnik jest tam obecnie!). Liczne studia pokazały, że telewizja rzeczywiście bardzo źle wpływa na rozwój dzieci i ogólne dobry stan. W czasie, gdy znajdują się podobnym do hipnotycznego stanie, tracą na rozwoju takich zdolności jak: czytanie, korzystanie z wyobraźni, fizyczna sprawność, koordynacja oko-ręka itd. Nic z tego nie jest korzystne, lecz nie mogę sobie wyobrazić „krucjaty” w imieniu pozbycia się światowej telewizji. Myślę, że musimy stanąć wobec fakty, że to medium dominuje komunikacyjną kulturę naszego wieku i wiedzieć w jaki sposób radzić sobie z tą sytuacją. Nie jest to niemożliwe, i jestem przekonany, że wiadomości i materiały filmowe nadchodzącego przebudzenia będzie rozprowadzany po świecie przez takie medium.

Z podobnych przyczyny nie jestem jako wyjątkowo zasmucony tym, że tak powstały tak silne związki między świeckimi a chrześcijańskimi kompaniami muzycznymi. Już przyglądaliśmy się zniszczeniom jakich to dokonuje, lecz jestem również przekonany, że ta sytuacja ma znaczny potencjał ku dobremu. Ponieważ, jeśli Bóg znajdzie dziś chrześcijańskich artystów, którzy poddadzą się bałwochwalstwu, pysze, „pokazomanii” oraz kompromisowi to jest taka możliwość, że chrześcijańska muzyka („Synowie Gromu”) przebije się do świeckich fal radiowych. Przemysł jest w tej chwili tak ustawiony, że jest to bardzo możliwe.

Widzę to jako całkowitą rzeczywistość nadchodzące przebudzenie Boże, które zapełni świeckie listy przebojów chrześcijańską muzyką, muzyczne stacje wideo będą pełne chrześcijańskich pieśni i wywiadów, telewizyjne wiadomości będą pełne filmowego materiału na temat z wielkiego przebudzenia ulicznego, gdzie tysiące młodych ludzi będzie gromadziło się na ulicach w imieniu Jezus. Nie wierzę w to, że jest to tylko zwykłe dziadkowe bajanie. Uważam taki ruch za konieczny, jeśli chcemy przywołać z powrotem to pokolenie do Boga. Bóg robił już takie rzeczy w przeszłości i jestem przekonany, na podstawie tego, co Pan mówi na całym świecie, że jest bliski zrobienia tego ponownie. Nic z tych rzeczy nie jest niemożliwe, lecz oczywiście konieczna będzie seria niesamowitych cudów wobec, aby diabeł został pokonany na taką skalę. No, Bóg wyraźnie specjalizuje się cudach, lecz czy my ośmielimy się uwierzyć, że On coś takiego zrealizuje? I czy weźmiemy pod uwagę Jego wołanie, aby się zaangażować?

Naprawdę wierzę, że wkrótce ujrzymy tysiące młodych ludzi zgromadzonych na otwartym powietrzu, wielbiących i wywyższających Boga. Chorzy będą uzdrawiani, Ewangelia będzie głoszona a Bóg będzie wywyższany za wszystko, co się będzie działo. Taki właśnie miał być kościół zawsze. Wierzę, że Bóg wzywa nas, abyśmy przestali ukrywać nasze lampy w naszych małych budynkach i organizacjach – wyszli na zewnątrz i BYLI KOŚCIOŁEM, na ulicach, gdzie mieliśmy być. Chwała Bogu!

W tym momencie chciałbym krótko przedyskutować kilka praktycznych aspektów zaangażowania współcześnie w służbę muzyczną. Musiałem rozmyślać nad niektórymi z tych spraw długo i ciężko, ponieważ musimy się nimi zająć z praktycznej strony w naszym zespole.

Wydaje się wyraźnie widoczne, że najważniejszymi kwalifikacjami do zaangażowania się w muzyczną służbą są DUCHOWE kwalifikacje. Ponieważ niewielkie ma dla Boga znaczenie to jak wspaniałymi muzykami jesteśmy, jeśli nie mamy z Nim głębokiej i bliskiej relacji. Bóg ogromnie pragnie POKORNYCH sług w muzycznej służbie, którzy będą zachwycać się UWIELBIANIEM GO i którzy nie będą mieli ukrytej, nieprzepartej tęsknoty za ludzką chwałą dla nich samych i znalezienia się w centrum uwagi. Jest tak łatwo we współczesnej służbie muzyczne stracić te fundamentalne rzeczy z pola widzenia. Pokuszenie, aby zanurzyć się w aplauzie i pokazać swoje talenty zniszczyło duchową głębię wielu służb. Muzyka jest takim polem, które ma przemożny pociąg ku bałwochwalstwu i jeśli nie jesteśmy uważni to ten przemysł ma możliwość pochłonięcia nas i naszej duchowości w całości. To czego dziś Bóg szuka, to nie sprawny talent showmana, lecz raczej głęboka i trwała miłość do Niego – miłość, zbudowana na fundamencie, którego nic nie jest w stanie ugasić ani zdusić. Jeśli Bóg będzie musiał poświęcić wiele lat na budowanie tego w nas to On dokładnie tak zrobi, zanim dopuści nas do służby. Głębokie i długie przygotowanie na „pustyni” było kluczem do sukcesu wielu służb w Biblii i to samo ma miejsce dziś. Nasza relacja z Bogiem, aby przetrwać, musi być prawdziwie oparta na Skale.

Jak już dyskutowaliśmy, jedną z najbardziej podstawowych spraw na jakie trafia muzyczna służba – przyjmowanie opłat przy drzwiach za to, aby ludzi mogli słuchać. Jak powiedziałem wcześniej w tej książce, ja po prostu nie mogę wcale przejść nad tą praktyką do porządku dziennego. Co natomiast robić, jeśli zostaliśmy zaproszeni do udziału w festiwalu, gdzie od ludzi zawsze pobierano opłaty za wejście? Cóż oczywiście, jeśli Bóg chce, abyśmy usługiwali w takim wydarzeniu to wtedy powinniśmy, ale jeśli jest to uzależnione od nas (tj. jest to jeden z naszych koncertów) to nie powinniśmy pobierać od ludzi wstępnego.

Muszę powiedzieć, że w myśleniu o tym i wielu innych sprawach bardzo pomogła mi biografia Kietha Greena zatytułowana „Bez kompromisu” (‘No Compromise’). Polecałbym każdemu młodemu muzykowi tą książkę (a tak faktycznie, każdemu).

Następną sprawą, z którą się zetknął Keith Green było to czy sensowne jest pobierać opłaty za sprzedaż ich płyt. Green po bardzo wielkich zmaganiach doszedł do tego, że należy oferować płyty po standardowej cenie przez sklepy, lecz mieć również przygotowane dla tych, którzy nie są w stanie ich kupić, za dowolny datek na jaki ich stać. Jest to niezwykle drażliwy temat, ponieważ ludzie płacą za kupienie pewnego fizycznego przedmiotu, którego produkcja i dystrybucja kosztuje całkiem sporo. Jest to nieco inna sytuacja niż zwykła służba (za którą nigdy nie powinniśmy pobierać opłat). Cenie to, co Kith zrobił i wierzę, że jeśli chcemy i czuję, że powinniśmy, prawdopodobnie wszyscy przystać na podobną politykę w tej sprawie. Lecz podobnie jak Kith, wierzę, że jeśli chcemy, aby nasza muzyka dotarła do świata to niemal nie ma takiej możliwości, jeśli nie będziemy korzystali ze standardowych kanałów. Po prostu staje się to niepraktycznym i niemożliwym zadaniem do wykonania w inny sposób. (Spróbuj przejść przez proces całej produkcji albumu – od nagrania do dystrybucji i sprzedaży i powielania dziesiątek tysięcy kopii – a będziesz wiedział o co mi chodzi. Po prostu nie możemy tracić naszego czasu na wykonywanie tego sami, niech zajmie się tym teraz istniejąca „maszyneria”.)

Niemniej jest jedna rzecz, której nowa muzyczna służba powinna unikać, a jest to śpiewanie bezpośrednio dla istniejących firm płytowych. Powinniśmy ustanowić własne, niezależne, po czym „puszczać” na rynek i do dystrybucji nasze albumy przez większe przedsiębiorstwa (- choć powinniśmy upierać się przy tym, abyśmy mieli coś do powiedzenia w procesie reklamowym). Nie jest to jakaś niespotykana praktyka we współczesnym przemyśle. Wierzę również, że takie wytwórnie zasadniczo powinny być instytucjami charytatywnymi – wykorzystującymi swoje dochody na pomoc dla biednych. Właśnie zamierzamy uruchomić naszą własną wytwórnie. Tutaj w Nowej Zelandii zgodnie z tym, co napisałem. Nasz zespół, „Gate Crash Hell” ma zamiar nagrać swój pierwszy album, który napisałem. (Nic nie mówiliśmy w czasie tworzenia tego nowego +zespołu – aby niczego nie „popychać”, lecz wierzymy, że teraz jest już czas na nagranie i znaczne zwiększenie aktywności w ogóle.)

Przede wszystkim jednak, wierzę, że przemysł muzyczny (a szczególnie występy na żywo) powinny być bezwzględnie SZCZERE pod każdym względem. Podobnie jak prawdziwe kaznodziejstwo, musi być przezroczyste przed Bogiem i ludźmi. To nie ma być jakiego rodzaju „show” czy występ sceniczny, ani zwykłe ukartowane próby manipulowania emocjami innych. Nasze pieśni muszą być prosto z serca – wyrażające nasze najgłębsze uczucia, pragnienia i postawy serca. Na przykład, oczywiście, nie jest dobre pisanie pieśni o „wojnie”, jeśli nie jesteśmy w stanie naturalnej wojny w naszej postawie wobec dzieł diabła. Jeśli tylko próbujemy być w stanie wojny to pieśni nie będą ani tak realne, ani szczere. Z tej samej przyczyny nie jest dobrze pisać pieśni uwielbiających Boga, jeśli naszym nadrzędnym pragnieniem nie jest całkowite uwielbienie Go. Jakież nieszczęście zdarza się wówczas, gdy w głębi naszej motywacji jest rzeczywiście gloryfikacja siebie czy popisywanie się swoimi własnymi talentami.

Jestem przekonany że, podobnie jak Armia Zbawienia w początkowym okresie, muzyka nowej armii Bożej musi zawierać element wojennej agresji oraz uwielbienie płynące z samych serc tych wszystkich, którzy je wznoszą.

Wierzę, że jest już czas na to, aby w kościele powstała nowa żarliwość. Nie wierzę w chrześcijaństwo, które każdego dnia traci coraz więcej ziemi na rzecz diabła. Nie mogę uwierzyć w kościół, który nie WALCZY o każdy centymetr terytorium, którego żąda diabeł. Nie mogę też pogodzić się z chrześcijaństwem, które rozkłada się wygodnie, podczas gdy zgubiony świat szuka po omacku w ciemnościach i grzechu. Podobnie jak Neron, który grał na skrzypkach, gdy płonął Rzym, siedzimy w naszych przytulnych małych pudełeczkach i pozwalamy na to, aby burze pustoszyły biednych oraz tych w potrzebie i zdesperowanych. Lecz czyż Sędzia całej ziemi nie postąpi właściwie? Obawiam się, że nie mogę uwierzyć w strukturę, która stała się kulą na łańcuchu wokół naszej wspólnej szyi.

Jestem przekonany o tym,   że nadszedł teraz czas, aby rozbić kajdany konformizmu, wygody i kompromisu. Czas, by uderzyć zdecydowanie diabła i tłuc go z nieskrępowaną agresją. Byliśmy zbyt „mili” zbyt długo. Bóg potrzebuje dziś świętych wojowników, którzy nie odstąpią ani piędzi ziemi w wojnie na śmierć, jeśli będzie trzeba. Jak stwierdza Biblia: „jeszcze nie opieraliście się grzechowi, aż do krwi” (Hebr. 12:4).

Wielką tragedią tej godziny jest to, że BÓG NIE JEST UWIELBIONY na ziemi. Zawodzimy fatalnie w objawieniu Jego chwały umierającemu światu i przez to świat nie może poznać Go. W rzeczywistości bardzo często sami go niewiele znamy. W całym Piśmie jest tylko jedno słowo – ŚWIĘTY – które jest użyte trzykrotnie w jednej linijce (dla silniejszego podkreślenia”): święty, święty, święty Bóg Wszechmogący …” (Obj. 4:8). Zatem trzeba wziąć pod uwagę to, że Boża ŚWIĘTOŚĆ jest atrybutem, który najbliżej reprezentuje istotę Jego istnienia i charakteru. A jednak, jak często dziś słyszymy głoszoną „świętość”? Mówię wam, chwała i świętość, Majestat Boży muszą ponownie być ogłoszone temu pokoleniu, ponieważ to nie „baranek na rzeź” wkrótce wróci na tą planetę, lecz raczej wskrzeszony i uwielbiony Chrystus – Sędzia całej ziemi – którego ap. Jan ujrzawszy „padł u jego nóg jakby umarły”. Jest to BÓG CHWAŁY, musi być najgłębszą motywacją wszelkiej prawdziwej służby końca czasów. Chrześcijanie podają wszelkiego rodzaju powody służenia Bogu – nawet dobre, takie jak „zbawienie zgubionych” – lecz moim zdaniem, najwyższą motywacją jak dotąd jest po prostu zupełne UWIEBLIENIE BOGA. Jestem przekonany, że musi to być najważniejszą motywacją wszystkiego, co robimy.

Mocno wierzę w to, że zbliżamy się w naszych czasach do powstania pełnego chwały „ulicznego kościoła”, zaciętego, namaszczonego i rzeczywistego, prowadzonego przez mężczyzn i kobiety, którzy, podobnie jak na początku apostołowie, nie będą „wysokiego rodu” czy wielkiego wykształcenia, lecz raczej będą mieli proste i szczere serce dla Boga. Będą to musieli być prawdziwi mężowie i niewiasty modlitwy, wielkiej odwagi i świętej mocy Bożej, którzy choć będą byłymi członkami gangów lub samotnymi matkami, jednak ponownie wstrząsną ziemią Jego mocą. Diabeł ma rzeczywiste powody, aby się obawiać takich wojowników jak oni.

Jestem przekonany, że Bóg może być uwielbiony w takiej skali wyłącznie wtedy, gdy my pozwolimy Mu używać nas do osiągnięcia tego. Jako wyzwanie, które inspirowało ewangelistę D.L. Moddy’ego ogłaszał: „Świat ma zobaczyć co Bóg uczyni przez męża, który jest całkowicie i w pełni poświecony Jemu”.

Jaka była odpowiedź Moody’ego?

Ja zrobię wszystko, aby być tym mężem.

Modlę się, aby to samo było prawdą o każdym z nas.

ZALECANE DO CZYTANIA

’The General Next to God’ – Richard Collier.

’Why Revival Tarries’ – Leonard Ravenhill.

’Revival’ – Winkie Pratney.

’Azusa Street’ or 'Another Wave Rolls in’ – Frank Bartleman.

’Hollywood vs. America’ – Michael Medved.

’Life Without Father’ – David Popenoe.

’The Battle for the Mind’ – Tim LaHaye.

What is Secular Humanism?’ – Dr James Hitchcock.

’No Compromise’ – Melody Green.

’The Closing of the American Mind’ – Dr. Allan Bloom.

’Amusing Ourselves to Death’ – Neil Postman.

’Pop goes the Gospel’ – John Blanchard.

Przypisy:

CHAPTER ONE.   'COOL’ CHRISTIANITY – WHAT IS IT?

1.  John MacArthur quote. MacArthur, J. „Ashamed of the Gospel”, pg xiii

xviii. 2.  Frank Bartleman quote. Bartleman, F. „Azusa Street”, pg 89.

3.  Samuel Chadwick quote. Source: Ravenhill, L. „Why Revival Tarries”,

pg 26. 4.   Source: Swaggart, J. „The Pentecostal Way” as quoted in 'The

Evangelist’, Dec 1986, pg 6.

CHAPTER TWO.  A CHRISTIAN YOUTH CRISIS?

1. John Allen quote. Source: Blanchard, J. „Pop goes the Gospel”, pg 98.

CHAPTER THREE. THE CHRISTIAN MUSIC SCENE. 1.   Tom Morton quote. Source: Blanchard, J. „Pop goes the Gospel”, pg 97. 2.   Keith Green quote. Source: Green, K. „Music or Missions”, as quoted Ibid. pg 141. 3. Keith Green quote. Source: Green, M. „No

Compromise”, pg 270. 4. Stacey Saveall quote. Source: Prophetic Email Discussion List, 3 July 1997. 5. Steve Camp quotations. Source: Styll, J.W. „Camp’s 'Call’ Misses the Mark, but Hits Everyone”, CCM Update, 17

Nov 1997. 6.   Randy Campbell news release. Source: Internet –

http://jesusnorthwest.com/1998.htm 7. Lindy Warren article: „Jesus

Northwest Festival Ceases Operations”, CCM Update, 17 Nov 1997. 8. Gene

Edward Veith article: „Whatever happened to Christian Publishing?”

’World’ Christian news magazine, Vol 12, No. 12, July 12 & July 19 1997.

CHAPTER FOUR. IN THE WORLD BUT NOT OF IT.

1.  John MacArthur quote. MacArthur, J. „Ashamed of the Gospel”, pg xvii

xviii. 2.   John MacArthur quote. Ibid. pg xviii.

CHAPTER FIVE. GENERATION 'X’ – THE LOST CHILDREN.

Richard Peace quote. Tapia, A. „Reaching the First Post-Christian

Generation”, Christianity Today, 12 Sep 1994. 2. Andres Tapia quote.

Ibid. 3.  Source: Humanist Manifesto’s I and II, pg 16-19.

CHAPTER SEVEN. THE COMING STREET REVIVAL.

Early Salvation Army statistics. Bradwell, C. R. „Fight the Good

Fight”, pg’s x, 39. 2. Ibid. pg 42. 3.   Court Judge. Ibid. pg 45. 4.

Ryle, J. „The Sons of Thunder.” Source: Construction Site newsletter.

April, 1997. Published by Storm-Harvest Ministries, Australia.

CHAPTER NINE. CLOSING THOUGHTS.

D.L. Moody’s challenge. Source: K.J. Hardman, „The Spiritual

Awakeners”, pg 200.

_____________________________________________________________________

Copyright (c) Andrew Strom, 1998.

Książka została wycofana z obiegu przez samego autora.

поисковая оптимизация сайта москва

Prawda o chrzcie

Strom Andrew

 Ostatnio przyglądaliśmy się temu, że Wieczerza  Pańska w NT  nie była zwykłym „symbolem” czy rytuałem, lecz raczej czymś naładowanym  duchowym „ŻYCIEM”. Podobnie jest z chrztem wodnym. Należy przyjąć za  fakt, że  NIC co Jezus wprowadził dla kościoła nie jest zwykłym rytuałem czy  symbolem.  Wszystko RZECZYWIŚCIE znaczy to, co mówi, że znaczy. Rytuały i  „zewnętrzne cienie” pozostały w Starym Testamencie, Nowy Testament jest czymś RZECZYWISTYM.

Czy zatem chrzest  jest znacznie bardziej ważny niż do tej pory kazano nam wierzyć?

Kościół Baptystyczny, w którym się wychowywałem,  zasadniczo  naucza, że chrzest jest “zewnętrznym symbolem”. Są też takie starsze  denominacje, które nawet nie zanurzają ludzi w wodzie, lecz  „pokrapiają” dzieci  , które są zbyt młode, aby uwierzyć – po czym ogłaszają, że zostały one „ochrzczone”!

Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że mnóstwo  napełnionych duchem wierzących w naszych kościołach, nigdy nie  zatroszczyło się  o swój chrzest przez pełne zanurzenie, ponieważ nawet charyzmatyczne  kościoły  często traktują chrzest jako zwykły „symbol”. Wielu z tych ludzi mówi  językami  i zostało prawdziwie napełnionych Duchem Świętym, lecz jeśli chodzi o  chrzest  to wyobrażają sobie, że któregoś dnia „wezmą się za to”, lecz nie  spieszy się z tym wcale. Wierzę, że jest to błędne. 

W rzeczywistości, gdy ludzie zaczynają badać  sprawę chrztu w  Biblii, często są zszokowani tym, jak zdecydowanie Pismo traktuje ten  temat.  Jeśli weźmiesz konkordancje i spojrzysz na wszystkie wersety, w których występuje słowo „chrzest” to będziesz zaskoczony tym, co tam odkryjesz.

Jak napisałem w innym artykule, pierwszą rzeczą,  którą  zauważycie jest to, że w Biblii ludzie byli zawsze chrzczeni  NATYCHMIAST. Nikt  nie czekał na sześciotygodniowy „kurs przygotowawczy”! Nawet w samym  środku  nocy, chrzest był tak ważny i naglący, że odbywał się natychmiast (p.:  eunuch etiopski, Dz. 8:35-39,  strażnik  więzienny Dz. 16:30-33 jako dobre przykłady. Tak było w każdym  przypadku  nawrócenia Dz. Rozdziały 2,8, 10-11, 19 itd.).

Drugą sprawą jest zwrócenie uwagi na to, CO Pismo  mówi o  chrzcie. Większość tych rzeczy nigdy nie została by powiedziana dziś –  o ile  nie nazwano by ich „heretyckimi”. Gdy przebadasz te wersety, zaczniesz  widzieć  to, że sprawa chrztu ociera się o sprawę ZBAWIENIA – tak zdecydowane  jest w tym  Pismo. Ludzkie zbawienie rzeczywiście może być w tym punkcie zagrożone.  Jeśli nie wierzysz, spójrz:

Apostoł Piotr powiedział ludziom: “upamiętajcie się  niechaj  każdy z was da się ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa NA ODPUSZCZENIE  GRZECHÓW WASZYCH” (Dz. 2:38).

Pawłowi powiedziano: „Wstań, DAJ SIĘ OCHRZCIĆ, i  OBMYJ  GRZECHY SWOJE (Dz. 22:16). Jezus powiedział: „Kto uwierzy i ochrzci się  BĘDZIE ZBAWIONY” (Mk. 16:16),

A ap. Piotr mówi o chrzcie: „…chrztu, który I TERAZ WAS ZBAWIA” (1 Ptr. 3:20-21).

Lecz dla tych wszystkich, którzy myślą, że chrzest  jest zwykłym „symbolem” jest jeszcze więcej:

Paweł mówi o chrzcie jako o „obrzezaniu”  (odcięciu) starej  natury (Kol 2:11-12). Mówi nam również, że zostaliśmy „pogrzebani”  przez  chrzest w Chrystusa (Rzym 5, Kol. 2:12). Paweł poświęcił cały rozdział  Listu do Rzymian mówiąc o tym, czym jest dla nas chrzest (Rzym. 6)

Mówi: „czyż nie wiecie, że my wszyscy, ochrzczeni  w Jezusa  Chrystusa, w śmierć jego zostaliśmy ochrzczeni? POGRZEBANI tedy  jesteśmy WRAZ Z NIM przez chrzest w ŚMIEĆ…”   (Rzym 6:3-4). 

Czy wiesz, że Biblia NIGDY nie mówi o chrzcie jako  o zwykłym  “symbolu”? Wierzę, że z Bożego punktu widzenia, gdy ktoś bierze chrzest  dzieje  się coś pełnego mocy w duchowej rzeczywistości (czego my nie możemy  widzieć  naszym wzrokiem). Jest to literalne „odcięcie” starego człowieka. Jest  to  pogrzeb naszego przeszłego życia w „śmierć” tak, abyśmy mogli żyć nowym  życiem w Jezusie.

To wszystko domaga się pytania: “Co z tymi, którzy nie zostali ochrzczeni?”

 Zgodnie z Pismem,  można powiedzieć, że “stary człowiek” nie został prawdziwie odcięty czy  “pogrzebany z Chrystusem”, a zatem jak można żyć jako nowotestamentowy  chrześcijanin? Jak można mówić, że jest się posłusznym Bogu i  posłusznym  Ewangelii? Jak można mówić, że ich grzechy są w pełni „obmyte” jak to  zrobił  Paweł w K. Dziejów? Jak można mówić, że „Jeśli z Nim UMARLIŚMY z Nim  też żyć  będziemy”, gdy faktem jest, że nie „umarliśmy” z Nim wcale? Nie są w  stanie poprawnie  odpowiedzieć na te pytania, a zatem musiałbyś powiedzieć, że poprzez  swoje  nieposłuszeństwo podstawowemu PRZYKAZANIU Pisma, musza z pewnością  ryzykować swoim ZBAWIENIEM – taki przynajmniej wniosek mogę wysnuć w tej sprawie.

A dotyczy to nie tylko kilku osób. Dotyczy to  ogromnych  tłumów wypełnionych Duchem wierzących, którzy po prostu nie zawracają  sobie  głowy posłuszeństwem wobec Boga w tej dziedzinie. Niektóre kościoły są  niemal w połowie wypełnione takimi ludźmi. Nie jest to zbyt dobre.

Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że chrzest w  Biblii  zawsze jest przez „pełne zanurzenie” w wodzie. Jak każdy student greki wiem,  słowo „baptizo” literalnie oznacza „zanurzyć”. Ludzie powinni być „POGRZEBANI”  w chrzcie pod wodą! O to  właśnie chodzi w tym. Z całą pewnością nie możesz być „pogrzebany” przez  pokropienie czy „polanie”, nieprawdaż. Te metody zostały wynalezione  przez LUDZI w ciągu stuleci i one po prostu tego NIE ZROBIĄ.

Kto zatem jest zakwalifikowany do chrzczenia? Jak  to  widzieliśmy w poprzednim tygodniu, WSZYSCY jesteśmy „królami i  kapłanami” i nie  ma absolutnie żadnych przeszkód, aby napełniony Duchem wierzący chrzcił  kogoś  innego. W rzeczywistości ap. Paweł sam został ochrzczony przez zwykłego „ucznia” imieniem Ananiasz – a nie przez jakiegoś wielkiego przywódcę.

Gdy miałem 20 lat (I nie byłem “ordynowany” czy  coś w tym  rodzaju), gdy Bóg poprowadził mnie do tego, abym zaczął chrzcić ludzi.  Od tej  pory z pewnością sprawiało mi ogromną radość chrzczenie dziesiątek  ludzi.  Kiedyś, w wieku 23 lat, byłem na Fidżi na misji towarzysząc starszemu ewangeliście i pewnej nocy w Suva Duch Święty zaczął poruszać się.

Nie było zupełni nikogo innego, kto by to mógł  zrobić, więc  zostałem poproszony, aby poszedł na brzeg w samym środku nocy i  ochrzcił  siedmiu ludzi w oceanie! Muszę powiedzieć, że nigdy nie czułem się  bliżej  Księgi Dziejów niż tej nocy. Innym razem zostałem poproszony przez  telefon, aby  przyjechał i ochrzcił 23 ludzi w basenie. Ponownie czułem się bliski  wydarzeń  Księgi Dziejów. Jest to dokładnie to, która dziś w kościele tracimy! –  uczucie,  że moglibyśmy się „znaleźć w Dziejach” – niemal nigdy nie czujemy się w  taki sposób. Większość z tych rzeczy, które tracimy jest bardzo prosta.

Powiem wam coś – gdy ‘zwykły’ chrześcijanin  zaczyna robić te  proste rzeczy, jak chrzest ludzi w wannach czy rzekach, łamanie chleba  w swych  domach i działa w darach Ducha – TO wtedy ‘poczucie’ „przynależności do  Dziejów” może ponownie dotykać i wszystko może się wydarzyć.  Chrześcijaństwo staje się wtedy EKSCYTUJACE!

Uwolnienie całego Ciała, które będzie brała udział  w tych rzeczach jest bardzo ważne. To właśnie o to chodzi w „kościele jutra”.

Zatem musimy zacząć rzucać wyzwania naszym  przyjaciołom i zadawać im pytania, którymi wcześniej nie „niepokoiliśmy ich”, jak

Czy zostałeś ochrzczony?

Czy chciałbyś?

Niech Bóg was błogosławi, przyjaciele! Najlepsze życzenia w Chrystusie,

Andrew Strom.

 topod.in

Prawda o Komunii (Wieczerzy Pańskiej)

Andrew Strom

Bardzo wielu z nas było uczonych, że Komunia (Wieczerza  Pańska) jest w dużej mierze “symboliczna” – czy po prostu jest  “pamiątką”. Lecz  z NT jest wyraźnie widoczne, że pierwsi chrześcijanie postrzegali ją  jako coś  znacznie więcej niż to. Inaczej, dlaczego mieli by korzystać z  wieczerzy KAŻDEGO DNIA.  Chodzi mi o to, że  symboliczny rytuał, nie był by TAK pilny, czyż nie? Gdyby była tylko  “symboliczna” to dlaczego Paweł mówiłby, że niewłaściwa postawa wobec  Komunii  spowodowała, że niektórzy Koryntianie byli słabi, chorzy, a niektórzy  nawet POMARLI??? (1 Kor 11:29-30).  Myślę, jak  to możliwe, aby zwykły “symbol” miał moc spowodować choroby, w  przypadku niewłaściwego używania?

Fakt jest taki, że, podobnie jak chrzest,  Wieczerza Pańska  nie jest wcale symbolem. Jest bardzo realnym współudziałem w “ŻYCIU”  Jezusa.  Wynika bardzo wyraźnie z pism NT na ten temat, że apostołowie mieli  wielką świadomość tego, jak potężna i ważna była Wieczerza.

Musimy być bardzo ostrożni, abyśmy nie posunęli  się zbyt daleko, ponieważ  Kościół Katolicki ma  bardzo dziwne zrozumienie Komunii. Wierzą oni, że staje się ona realnym  FIZYCZNYM CIAŁEM i realną FIZYCZNĄ KRWIĄ Jezusa, co jest  swego rodzaju zaskoczeniem, gdy o tym pomyślisz. Czy możesz sobie  wyobrazić  jedzenie rzeczywistego ludzkiego ciała i picie rzeczywistej ludzkiej  krwi? Nic  dziwnego, że protestanci uciekli w zupełnie przeciwnym kierunku!  Niemniej  jednak, opierając się na Piśmie, jest oczywiste, że to w czym  rzeczywiście bierzemy  udział w Komunii to jest DUCHOWE ŻYCIE najpotężniejszego rodzaju –  faktycznie  odnowienie w nas “Chleba żywota” i oczyszczenie “Krwią Nowego  Przymierza”,  która obmywa nas z grzechów. Mamy brać ją przez WIARĘ – świeże  wszczepienie  istoty samego Jezusa. Można nawet opisać to jako rodzaj odświeżenia  przeżycia “nowego narodzenia” w pewnym sensie.

To wszystko brzmi całkiem dramatycznie, lecz czy  istnieje jakiś faktyczny dowód na to wszystko w Piśmie.

Przyjrzyjmy się temu. Przypomnij sobie słowa Jezus,  gdy po raz pierwszy  wziął Wieczerzę Pańską z uczniami:

wziął Jezus  chleb i  pobłogosławił, łamał i  dawał uczniom, i rzekł: Bierzcie, jedzcie, TO JEST CIAŁO MOJE. Potem  wziął  kielich i podziękował, dał im, mówiąc: Pijcie z niego wszyscy; albowiem  TO JEST KREW MOJA nowego przymierza, która się za wielu wylewa na odpuszczenie grzechów (Mt 26:26-28, BW).

 
Zauważ, że nie powiedział: “To jest SYMBOLE mojego ciała czy  krwi”. Powiedział: “To JEST moje ciało, to JEST moja krew”. Wyraźnie  widać  również, że właśnie w taki sposób uczniowie traktowali Komunię od tej  chwili.  To jest REALNY udział we wszelkim uprawomocnieniu i oczyszczeniu jakie  znajduje  się w duchowym ciele i krwi Jezusa. Była brana w WIERZE, przyjmując za  każdym razem od Boga odświeżenie.

Pamiętaj,  że Jezus powiedział w tych samych, dramatycznych słowach: “ style=”font-family: Arial; color: black;”>Zaprawdę,


zaprawdę, powiadam wam, jeśli nie
będziecie jedli ciała
Syna Człowieczego i pili krwi jego, nie będziecie mieli żywota w
sobie….
Albowiem ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a krew moja jest
prawdziwym napojem

(J. 6:53-55).

W tym samym fragmencie mówił o sobie jako o  “chlebie żywota”  – że “chleb, który zstąpił z nieba… Kto spożywa ten chleb, żyć będzie  na  wieki (J. 6:58). Wiemy, że Jezus jest zarówno “Słowem Bożym”  jaki i “chlebem  żywota”. Jest to sama istota tego, w czym bierzemy udział i wiemy  dokładnie, o  co chodzi z “krwią”. Przez całe Pismo mówi nam się, że “ŻYCIE jest we  krwi” i  że Jezus “oczyścił nas z grzechów”. Przyjaciele, czy jesteście gotowi  wziąć  Komunię jako świeże zaszczepienie tych rzeczy w ciebie? Jeśli tak, to  jesteś  gotowy wziąć udział w niej dokładnie tak, jak to czynili w księdze  Dziejów  Apostolskich? Jest jasne, że oni brali w niej udział każdego dnia. To było TAK    ważne. Używali komunii  jako środka do  “trwania w Jezusie” i brali udział w Jego ŻYCIU jeszcze raz. To było  podobne do  tego, gdy dzieci Izraela brały udział na pustyni w ‘mannie” każdego  dnia, aby pozostać przy życiu.

Współcześnie słyszałem przypadki, kiedy ludzie  byli  fizycznie uzdrawiani przez udział w komunii w taki głębszy sposób. Nie  jest to  zaskakujące, ponieważ oni biorą udział w samym życiu i oczyszczeniu  Jezus przez  wiarę. Naprawdę powinniśmy to robić stale – podobnie jak pierwszy kościół.

Co zatem takiego robili Koryntianie, co obracało  moc Komunii  przeciwko nim? Jeśli przeczytasz cały fragment – 1 Kor 11:17-34 to  zobaczysz, że ich głównymi problemami były:

1) podziały wśród nich; 2) nieszanowanie siebie nawzajem; 3) udział w Komunii w bardzo cielesny sposób.

 Pamiętaj, komunia  jest udziałem w “jednym ciele” Chrystusa. Zatem jest to nie tylko  “jedność” z  Jezusem, lecz jest również jednością z naszymi braćmi i siostrami. Jest  to  rzecz o prawdziwej jedności. To dlatego Paweł mówi:

Niechże  więc człowiek samego siebie doświadcza i tak niech je z chleba tego i z  kielicha tego pije. Albowiem kto je i pije niegodnie, nie rozróżniając  ciała Pańskiego, sąd własny je i pije.

(1 Kor 11:28-29, NIV). Zatem “jedność serca” wśród  braci  jest bardzo ważna. Jeśli masz coś przeciwko bratu czy siostrze to ważne  jest, aby iść załatwić sprawę przed wzięciem komunii.

Aby faktycznie uzyskać z Komunii maksimum, wierzę,  że ważne  jest, aby w czasie modlitwy błogosławieństwa robić to publicznie i  otwarcie  jako będące “ciałem Jezusa” dla nas (“chleb żywota) i jako faktyczna  “krew  Nowego Przymierza”. Modlenie się w taki sposób nad Komunią jest ważne  również  dlatego, że gdy ludzie biorą ją to mogą mieć WIARĘ, że będzie ona TYM  dla nich. Wtedy są prawdziwie zdolni do wejścia.

Pamiętaj, że WSZYSCY jesteśmy “królewskim  kapłaństwem”, zatem każdy z nas może modlić się i łamać chleb  wśród nas w naszych domach i na zgromadzeniach.

Ostatnio w naszej społeczności domowej w Kansas  City sami  zaczęliśmy spożywać wspólnie posiłki i brać razem Komunię, po czym  przechodzimy  do czasu, w którym każdy porusza się w duchowych darach. Do tej pory  było  wspaniale i widzę, że jest to po prostu sposób na zgromadzenia, który w  pierwszym kościele tak dobrze działał. Czasami czujesz się tak, jakbyś  faktycznie mógł znaleźć się w Dziejach. Jestem przekonany coraz  bardziej o tym,  że Duch Święty pragnie poruszać się znacznie więcej niż może to robić  na większości naszych dzisiejszych spotkań.

-On po prostu czeka na zaproszenie.

Ten rodzaj społeczności wokół “komunii” był bardzo  ważny w  życiu pierwszego Kościoła. Oczekuję waszych uwag i doświadczeń moi przyjaciele.

 
Nie was błogosławi wszystkich Bóg!

Wszystkiego najlepszego w Chrystusie,

Andrew

сайта

Opuszczam ruch 'Chrześcijanie poza kościołem’

Strom Andrew

Nastąpiła zmiana: teraz jest już czas na „WCHODZENIE do”, a nie na wychodzenie.

W zeszłym roku publicznie stwierdziłem, że opuszczam ruch „Proroczy”, którego częścią byłem przez ponad dziesięć tal . Z perspektywy wiem, że była to właściwa i konieczna decyzja. Czasami publiczne „zostawienie za sobą” czegoś jest ważne. Niemniej, nie chciałbym być teraz znany jako ktoś stale „wychodzący” z czegoś, jestem więc zmieszany będąc zmuszony do jeszcze jednego, podobnego ogłoszenia, zaledwie rok później, lecz Bóg kładzie to na moim sercu od pewnego czasu.

Ostatnio coraz bardziej niewygodnie czułem się z następnym ruchem, z którym związane było moje nazwisko przez wiele lat. Na naszej witrynie internetowej nazwaliśmy to ruchem „Out-of-Church” (Książka A. Strom, „Out of Church Christians”, którą zatytułowałem: „Chrześcijanie bez kościoła” – przyp. tłum.), choć ostatnio Geroge Barna zaczął nazywać to „Rewolucją”. Nie jest to dokładnie to samo, lecz w znacznym stopniu pokrywa się. Będąc znany jako sympatyk i poplecznik tego ruchu nadszedł dla mnie czas na to, aby publicznie stwierdzić, że opuszczam go. Nie mogę już więcej być uważana za człowieka, który popiera coś, co jest w sposób fundamentalny anty-nowotestamentowe.

Proszę nie myśleć, że tutaj mówię o ruchu „kościołów domowych”. Nie do tego się tutaj odnoszę, choć mam również pewne obawy, co do tego ruchu, lecz nie o tym mowa tutaj.

Przez ostatnie 20 lat byłem zaangażowany w pracę z grupą ludzi, którzy opuścili swoje kościoły – często tylko po to, aby pozostać w swego rodzaju indywidualizmie typu: „ja i Bóg”. Nie mogę być już dłużej przyznawać się tego myślenia. Problemem polega na tym, że widzę, iż kształtuje się „pustynna” mentalność i wielu wydaje się trwać w tym na zawsze. Nie ma prawdziwego „Żywego Kościoła”, i nie ma prawdziwego „Przywództwa” i zauważyłem, że właśnie z tego powodu NIC SIĘ NIE DZIEJE. Upływa rok za rokiem i NIC.

Dlaczego tak się dziej? Ponieważ „Ciało” i „Przywództwo” są niezwykle ważne dla podstaw nowotestamentowego chrześcijaństwa. Bez tych dwóch rzeczy po prostu nigdzie nie zajdziemy. Myślę w ten sposób: czyż nie jest to wzór, który widzimy bezpośrednie w Dziejach Apostolskich? Dla wielu rewolucja „Out-of-Church” to coś nowego, lecz dla mnie jest to bardzo stara, ponad 20 letnia obserwacja, o której muszę wam coś powiedzieć: TO NIE DZIAŁA.

Nie jest to przeniesienie do rzeczywistego nowotestamentowego „Żywego Ciała”. Nie prowadzi to to Przebudzenia, nie prowadzi do przemiany kościoła. „Rozprasza” zamiast „gromadzić”, prowadzi do tego, co ja nazywam chrześcijaństwem „bezkształtnego tłumem”. Innymi słowy: Ciało Chrystusa staje się rozproszoną masą indywiduów, bez formy czy kierunku działania – „ludzi robiących to, co im się wydaje właściwe we własnych oczach”. Nie wiem czy będziemy w stanie znaleźć coś bardziej przeciwnego do prawdziwego Żywego Ciała.

Wielu ludzi mówi, że jeśli mamy mieć liderów, to muszą oni być prawdziwymi „sługami”. Amen! – w pełni się zgadzam. Lecz Nowy Testament stwierdza również, że potrzebujemy „Ojców” w wierze (- którzy poprawiają, dyscyplinują i nauczają), jak również prawdziwych „pasterzy”. Z mojego doświadczenia wynika, że ci, którzy chcą „sług” – bez „ojców” i „pasterzy” – są często ludźmi, którzy mają w swych sercach głęboką warownię „BUNTU” – co starają się ukryć pod dobrze brzmiącymi mowami (jak ja sam to kiedyś robiłem).

I tego właśnie ten ruch jest pełen: dobrze brzmiących mów. Zobaczysz to również w książce G.Barna „Rewolucja”; słychać tego wszędzie pełno w ruchu „Out-of-Church”. Kolosalne żądania ogłaszają ci, którzy po prostu „wyszli” – i faktycznie „SĄ kościołem, bez CHODZENIA do kościoła” itd. Ktoś mógłby myśleć, że „wyjście” jest rozwiązaniem wszystkiego, co nam dolega. Jak obserwuję to już od 20 lat – nic bardziej mylnego.

Fakty są proste: jeśli twoje myślenie i zachowanie jest zasadniczo „przeciw-Ciału” i „przeciw-liderom” to nie oczekuj, że dojdziesz gdziekolwiek. Nie spodziewaj się również, że Ciało Chrystusa gdziekolwiek zajdzie. Nie zostaliśmy stworzeni, aby być „bezkształtnym tłumem”, lecz po to, aby być zjednoczoną armią z liderami, kierunkiem i zespołową pracą – zdobywającą królestwo ciemności „połączonymi siłami”. Zjednoczeni razem jesteśmy bardzo silni – ponieważ Bóg zaplanował, abyśmy byli „Ciałem”. Podzieleni na „indywidualistów” jesteśmy słabi i nieskuteczni. Dlatego w Księdze Dziejów Apostolskich wierzący jednoczyli się pod przywództwem „LIDERÓW”. To właśnie „LIDERÓW” Bóg używał jako kleju utrzymującego wszystko razem. Po prostu tak zawsze było.

Czy jesteś kimś, kto ma problemy z koncepcją jedności pod przywództwem? W takim przypadku nie oczekuj, że weźmiesz udział w nadchodzącym poruszeniu Bożym. – Twoje motywacje są całkowicie sprzeczne z Nowym Testamentem.

Niemniej, czy ja odczuwam sympatię dla tych, którzy czują się jak „wyrzutki” w kościele. Czy czuję sympatię dla tych, którzy szukają i szukają, i wydaje się, że nie mogą znaleźć kościoła, który stałby na solidnych biblijnych fundamentach? Z pewnością, tak. Przez cały czas wielu ludzi pisze do mnie, mówiąc, że obeszli wszystkie kościoły w okolicy i wszystkie z nich to albo „martwe” tradycyjne kościoły albo jadące na uczuciach, nadmiernie „charyzmaniatyczne” (tak, jestem pełnym Ducha sam, lecz muszę przyznać, współczesny ruch charyzmatyczny jest w wielkim zamieszaniu) i to jest wielki problem – dokąd ci ludzie mają iść?

Faktem jest, że to, co popularyzuje G.Barna jako nową „Rewolucję w wielu przypadkach nie wydaje się być aż tak wielkie. Często jest jest to sprawa kościoła, który tak upadł, że wielu z jego najlepszych ludzi jest zmuszonych do odejścia i to bez powrotu. Czy to brzmi dla ciebie jak wielka „Rewolucja”? Rzeczywistym problemem jest, jak zresztą i sam Barna stwierdza wielokrotnie, KRYZYS PRZYWÓDZTWA w zachodnim kościele. Po prostu niemożliwe jest przyjąć, aby sprawy potoczyły się aż tak źle, gdyby było inaczej.

Gdzie więc szukać odpowiedzi? Z pewnością nie jest to ani odrzucenie koncepcji „Ciała”, ani „przywództwa”. Taka opcja nie wchodzi w ogóle w rachubę, lecz musi być jakiś „nowy” sposób, w jaki Bóg udzieli odpowiedzi odstępczemu kościołowi. Wielokrotnie mówiłem, że to, co nadchodzi na zachód to nie jest tylko Przebudzenie, lecz również „Wielka Reformacja”. Bóg nie może mieszkać wraz z letnik kościołem. Jest już blisko wprowadzenia wielkiej „zmiany”, a w czasie Reformacji Bóg zawsze zajmuje się tymi dwoma sprawami – „Ciałem” i „Przywództwem”. On wzbudza coś NOWEGO.

O co mi chodzi? Po prostu to, że „wyjście” nie jest odpowiedzią. Sprawa raczej polega na tym, czy „wejdziesz” do nowych rzeczy, które Bóg chce robić. To jest zawsze kluczowa sprawa i, powiadam wam, jeśli macie jakiś problem z „Ciałem” lub „Przywództwem” to wasze szanse na „wejście do” są niemal równe zeru. Nie da się po prostu wejść do nowotestamentowego chrześcijaństwa bez tych dwóch elementów.

Nie znam ciebie, lecz mam wielkie oczekiwania, co do tego nadchodzącego, 2006 roku. Głęboko wierzę, że możemy być blisko przeżycia przełomu w „nowych rzeczach”, które Bóg chce ustanowić. Jedno jest jednak pewne: jeśli naprawdę nie chcemy PROWADZIĆ lub być PROWADZONYMI to wierzę, że możemy rzeczywiście zapomnieć o swoim udziale w tym nowym dziele. Tak ważne jest przywództwo w nowym poruszeniu Bożym; jest ono absolutnie niezbędne.

Przyjaciele, czy możecie pojąć ten krytyczny fakt:

– Nastąpiła zmiana: teraz jest już czas na „WCHODZENIE do”, a nie na „wychodzenie z”.

Bóg chce robić „nową rzecz” i rzeczywistym pytaniem jest to, czy twoje serce jest gotowe do tego, aby wejść i stać się częścią tego. Nie bądźcie jak Izraelici, którzy tułali się po pustyni i na niej pomarli, ponieważ nie chcieli wejść do Ziemi Obiecanej.

Bądź tym, który „wchodzi”.

Na zakończenie, muszę powiedzieć jeszcze:

Ponieważ nie mogę już dłużej ochraniać Rewolucji „Out-of-church”, którą popierałem przez wiele lat, jestem zmuszony zdjąć moją książkę „The OUT-OF-CHURCH Christians” ze strony głównej http://www.revivalschool.com

Chciałbym prosić o przekazanie tego listu do waszych przyjaciół i na inne listy, każdemu, kto może znać nasze poprzednie stanowisko. Trzeba, aby stało się to powszechnie znane, że już więcej nie popieramy Rewolucji „Out-of-Church” głównie z powodu tych dwóch spraw – „Ciała” i „Przywództwa”. Proszę więc, aby inni również o tym wiedzieli.

Zdaję sobie sprawę z tego, że ryzykujemy wywołanie gniewu i smutku wielkiej liczby ludzi, „odcinając się” do tego ruchu. Jest mi naprawdę przykro. Niemniej, wierzę, że takie jest moje powołanie, ponieważ zadaniem „przebudzeniowca” jest odnowienie i głoszenie oryginalnej ewangelii – to jest główne powołanie mojego życia.

W końcu, bardzo silnie odczuwałem, że nie mogę wejść w porządku w nowy, 2006 rok nie mając rozwiązanej tej sprawy – to jest krytyczny rok.

Czy więc należymy do lokalnego kościoła? – TAK NALEŻYMY. Czy nasza służba aktywnie poszukuje prawdziwego „Żywego Ciała” i „apostolskiej” ewangelii? TAK, AKTYWNIE. Dni pełne chwały są przed Ciałem Chrystusa – jestem o tym przekonany. To dlatego pobudzam nas do zostawienia za sobą mentalności „pustyni” i przyjęcia zamiast tego mentalności „Ziemi Obiecanej”. Teraz jest czas na „wejście”. Nie mogę pozostać z żadnym ruchem, który głosi inaczej.

Odpowiedzieć na ten artykuł można przesyłając e-mail na adres:

prophetic@revivalschool.com

Niech Was Bóg błogosławi, przyjaciele

Najlepsze życzenia w Chrystusie

Andrew Strom.продвижение

Kłamstwo – 9

Ewangelia HUMANIZMU

Czym jest humanizm? Jest wszędzie wokół nas. Jest dominującym duchowym kredo większości zachodniego społeczeństwa; szerzy się w mediach, edukacji, medycynie – wszędzie. Co smutne – przeniknął w ostatnich latach w znaczny sposób także do kościoła.

W humanistycznym myśleniu to raczej CZŁOWIEK jest centrum wszystkiego niż Bóg. Wszystko kręci się wokół tego, aby uszczęśliwić CZŁOWIEKA.
Mowa o „GRZECHU” sprawia, że ludzie czują się nieszczęśliwi i winni – zatem jest to „złe”, aby być tak ‘osądzającym”, i głosić ostro przeciwko grzechowi.
Humanizm jest bardzo tolerancyjny, mówi: „Oni nie ranią nikogo, niech sobie robią, co chcą”. W rzeczywistości „TOLERANCJA” i „SZCZĘŚCIE CZŁOWIEKA” są wielkimi mantrami humanizmu.

W jaki sposób ta podstępna filozofia wdarła się do kościoła?
Za każdym razem, gdy słyszysz ewangelistę brzmiącą jak telewizyjne reklamy to jesteś świadkiem inwazji humanizmu. Usłyszysz jak mówią:

-Bóg chce CI dać fascynujące życie. Bóg chce CIĘ błogosławić. Bóg chce zabrać wszystkie TWOJE zranienia a dać CI szczęśliwe życie…”

Oczywiście, to wszystko jest prawdą, lecz to co się tutaj dzieje to przeniesienie NACISKU ze „zbawienia od grzechów i sądu” na to, że „Bóg chce cię błogosławić i uszczęśliwić”.
Nie skupiamy się już na tym, że nasze grzechy obrażają Boga, i że KRZYŻ jest jedynym ratunkiem. Przesłanie staje się raczej „komercyjną pastą do zębów” – używaniem Jezusa jako środka do szczęśliwego i udanego życia. Staje się po prostu środkiem do wypełnienia naszych egoistycznych potrzeb. Chodzi tylko o to, „co ja mogę z tego mieć”?

Jak odkrył przemysł reklamowy jest mnóstwo pieniędzy i powodzenia w „usuwaniu negatywów” i podkreślaniu wyłącznie pozytywnych i szczęśliwych rzeczy i mnóstwo współczesnych kaznodziejów zdaje się iść ręka w rękę z humanistyczną falą przypływową – głosząc wyłącznie „błogosławieństwo i łaskę”, a zapominając o przekonaniu o grzechu i „braniu na siebie krzyża”. No, przecież nie chcemy nikogo „zgorszyć”, prawda?

Lecz to nie jest to co Jezus i apostołowie głosili. Głosili „grzech, sprawiedliwość i sąd” w bardzo bezpośredni i przeszywający sposób.
Często jest to wyraźnie widoczne, że ich słuchacze byli bardzo urażeni – podobnie jak to miało miejsce w przypadku głoszenia proroków Starego Testamentu. Oni głosili prawdziwą pokutę „przeliczanie kosztów” i zostawienie wszystkiego. Lecz dziś, wiele kościołów za taką mowę nigdy nie zaprosiło by cię ponownie i w ten sposób dojrzało do zwiedzenia.

Bóg nie jest w pierwszej kolejności zainteresowany ludzkim szczęściem. Jego bardziej interesuje nasza ŚWIĘTOŚĆ, lecz dla wielu kaznodziei „Łaska i Błogosławieństwo” stały się receptami na sukces i wielu obecnie podąża tą szeroką i zwodniczą ścieżką. Całkiem sporo z nich nauczyło się nawet jak podnosić głos w taki sposób, abyś MYŚLAŁ, że głoszą w mocy i wyzywająco, lecz gdy przebadasz to, co mówią, to jest w tym znacznie więcej formuły „błogosławieństwa i ekscytacji”.

Smutne jest to, że kościół karmi się tymi „cukrowanymi odpadami” bardzo szybko stając się skrajnie „tłusty’ i letni.

Apostoł Paweł napisał: “Albowiem przyjdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich upodobań nazbierają sobie nauczycieli, żądni tego, co ucho łechce” (2 Tym 4:3)/

Muszę powiedzieć, że nie było w historii takiego czasu, aby tak rażąco wypełniało się to Pismo niż dziś. Mamy literalnie STERTY „występujących” nauczycieli, nie kończące się konferencje. Niemal każdy łaskocze uszy chrześcijan i ciągnie z tej „żyły złota” bardzo dobre pieniądze za to, co robi. Gdybyś usuną zdolność do „łaskotania uszu” to połowa kaznodziejów w Ameryce znalazło by się bez pracy w ciągu jednej nocy.
Nie mieliby niczego do powiedzenia. Oni poświęcają niemal CAŁY CZAS głoszenia na „sympatyczne” i ekscytujące rzeczy do łatwowiernych chrześcijan, którzy szczęśliwi dają na opłaty rejestracyjne i na składki, I na „drugą ofiarę”, I POTEM kupują zestawy kaset za wygórowane ceny. ‘Swędzące uszy?” – mamy tego aż do przesady, dziś. Niestety przypomina się stare powiedzenie o
„zabawianiu siebie samych, aż na śmierć”.

W ten sposób humanizm zdominował kościół.

Co, zatem, robi Bóg w takim stanie rzeczy? To samo co zawsze, robił. Znajdzie gdzieś takich, których umieści na końcu pustyni na kilka lat i wyszkoli ich, aby byli grupą „Janów Chrzcicieli” na taki czas jak ten. We właściwej chwili wyjdą z nikąd mówiąc przenikające i bezkompromisowe słowo „POKUTUJCIE!”

Takimi byli Finney’owie, Wesley;owie i Whitefiled`owie w minionych wiekach. Historia przebudzenie jest historią Bożych proroków pojawiających się w Jego wyznaczonym czasie.

Jest taka cięta wypowiedź A.W.Tozera, którą zawsze lubiłem:

„Bóg zawsze miał takich swoich specjalistów, których głównym przedmiotem troski było moralne załamanie i upadek duchowego zdrowia narodu czy kościoła. Tacy ludzie jak Eliasz, Malachiasz i inni tego rodzaju, którzy pojawiali się w krytycznych momentach historii, aby karcić, gromić i napominać w mieniu Bożym i sprawiedliwości… Taki człowiek zwykł być tak drastyczny, radykalny i czasami gwałtowny, że zdumiony tłum, który zbierał się wokół, aby obserwować szybko określał go jako skrajnego, fanatycznego i negatywnego, i w pewnym sensie tak było. Był skupiony, surowy, bez cienia strachu i takich cech wymagały okoliczności. Niektórych szokował, innych napawał strachem i zrażał wielu, lecz wiedział dobrze, kto go powołał i w jakim celu został posłany. Jego służba przeznaczona była do sytuacji krytycznych i ten fakt decydował o tym, że był inny, oddzielony”.

(-Ze wstępu Tozer’a do  'Why Revival Tarries’ Ravenhill’a).

Humanizm jest “niewidzialny przeciwnikiem”, który przejmuje współczesny kościół. Jest to „ewangelia egoizmu”, która infiltruje przez swoją subtelność i przebiegłość, a ludzie tak bardzo to kochają. Lubią ludzi, którzy wywołują u nich śmiech, a unikają tych, którzy będą wywoływać u nich płacz.
Dominująca filozofia duchowa zachodu pomału staje się równie dominująca
w kościele. Czy znajdą się mężowi i niewiasty, którzy będą mieli odwagę „podnieść standardy” przeciwko ultra – POPULARNEMU zwiedzeniu – i będą głosili
prawdę? I tacy kaznodzieje, którzy będą śmieli zrazić ludzi, jeśli to będzie konieczne, lecz swego Boga nigdy?

Musi nadejść taka chwila, gdy tacy prorocy znowu odnajdą się. Modlę się o to, aby stało się to szybko, ponieważ jesteśmy naprawdę w krytycznej sytuacji – tak złej czy nawet jeszcze gorszej niż wielu, którzy byli przed nami.

Niech powstaną Janowie Chrzciciele!

Niech was Bóg błogosławi. Najlepsze życzenia w Chrystusie

Andrew Strom.

сайт