Category Archives: Life Site News

Słowa śmierci: „To dziewczynka!”

Kristi Burton Brown

25 stycznia 2012 (LiveAction.org) – Kilka krajów Południowej Azji znanych jest z notorycznego zabijania dziewczynek przed i po narodzeniu, faktycznie jest to uważane w tych krajach za „praktykę”. Rodzice, których stać na zrobienie ultrasonografu, aby poznać płeć płodu, płacą również często z aborcję. Biedniejsi rodzice po prostu czekają do narodzenia dziecka. Jeśli jest to dziewczynka, jest zabijana lub porzucana gdzieś na śmierć. Kraje, które biorą udział w tych masowych morderstwach płci (gendercide: dosł. płcio-bójstwo – przyp.tłum) to Chiny, Indie, Taiwan, Płd. Korea, Pakistan i prawdopodobnie jeszcze więcej.
Jak przekazują badania ONZ powinno żyć ok. 113-200 milionów dziewczynek i kobiet, których nie ma – „zaginęły”. Wiele z tych brakujących dziewcząt zostało usuniętych w czasie ciąży lub zabitych po narodzeniu. ONZ przypisuje te liczby zabijaniu żeńskich płodów oraz temu, że dziewcząt nie obejmuje w takim samym stopniu jak chłopców i ojców troska o odżywianie i medyczną opiekę. Aby ująć to w odpowiedniej perspektywie, Ram Mashru pisze: ” Mówi się, że w Indiach i Chinach eliminuje się więcej żeńskich niemowląt niż rodzi się rocznie ich w Stanach Zjednoczonych”.
W 2005 roku Genewskie Centrum Demokratycznej Kontroli Sił Zbrojnych [Geneva Centre for the Democratic Control of Armed Forces (DCAF)] wykonało badania zatytułowane „Kobiety w niepewnym świecie”. Oprócz rzeczy tak przerażających jak popełniane przeciw kobietom „honorowe zabójstwa”, oblewanie ich kwasem za odrzucenie konkurenta, wykorzystanie seksualne i handel kobitami dokument ten wspomina o skutkach jakie na świat ma zabijanie żeńskich płodów (gendercide). Biorąc pod uwagę te wszystkie okropności (przy aborcji i zabijaniu niemowląt, które stanowią największą ilość śmierci) DACF pisze:
Ta ilość „zaginionych” kobiet, zabitych z powodu płci, jest tego samego rzędu co wielkość szacowana na 119 milionów ludzkich istnień, które straciły życie bezpośrednio lub pośredni w wyniku konfliktów i wojen XX wieku, który obejmuje dwie wojny światowe i liczne konflikty, najbardziej jak dotąd gwałtowny okres w ludzkiej historii.
Utrzymujący się demograficzny „deficyt” 100-200 milionów kobiet wskazuje na to, że co roku 1.5-3 milionów dziewcząt i kobiet jest zabijanych w wyniku przemocy zwróconej przeciw tej płci. W porównaniu: każdego roku około 2.8 miliona ludzi umiera na AIDS, 1.27 – na malarię. Ujmują to w bardziej brutalnie: przemoc przeciwko kobietom wznosi w ciągu 2 – 4 lat górę ciał równą żydowskiemu holokaustowi.
Jest to przerażające na wielu poziomach, lecz płcio-bójstwo (gendercide) kobiet jest przede wszystkim naturalną konsekwencją „wolnego wyboru”. Kiedy ludzie wierzą, że życie ich dzieci jest w ich własnych rękach i że mogą zdecydować czy zachować, czy zabić już stworzone dziecko, właśnie tak się dzieje. Wydawało nam się, że aborcja i „wybór” dadzą nam świat, w którym kobiety będą umocnione i doceniane w większym stopniu. Stało się coś przeciwnego. Biorąc pod uwagę ich przeszłość, nie jest zaskoczeniem, że Planned Parenhood oraz organizacje z NARAL, które twierdzą, wspierają kobiety, obecnie sprzeciwiają się wprowadzaniu zakazów aborcji ze względu na płeć.
Takie postawy dominujące w Południowej Azji wiele nie różnią się od umyślenia adwokatów aborcji w USA. Wiem, że wielu może mieć obiekcje co do tego. Bardzo niewielu Amerykanów usuwa swoje dzieci ze względu na ich płeć (choć zdarza się to). Niemniej, jaka jest istota usuwania żeńskich płodów? W Południowej Azji, niewygodnie jest urodzić córkę. Musisz zapłacić jej posag, nie zarabia dla ciebie żadnych pieniędzy (oczywiście, o ile nie zostanie sprzedana jako żywy towar, co jest zupełnie osobną sprawą). Brzmi znajomo? W Ameryce, niewygodne jest dla nas mieć dziecko; jeśli dziecko zbyt dużo kosztuje, po prostu je zabijamy. Ten sam problem – ta sama odpowiedź.
Oczywiście, znacznie więcej problemów jest w Płd Azji jeśli chodzi o zabijanie małych kobiet, niż mamy tutaj w USA.  Niektóre kobiety, na przykład, boją się o swoje własne życie, jeśli nie wydadzą na świat męskiego dziedzica. Ponieważ rząd dopuszcza do posiadania tylko jednego dziecka, inne boja się, ponieważ wyłącznie syn może być ich zabezpieczeniem na starość. Czy te przyczyny usprawiedliwiają zabijanie żeńskich płodów/niemowląt? Nie, nie usprawiedliwiają. Niemniej, możemy wspomnieć o tym, że każda kobieta, która zachowuje swoją córkę, pomimo tych okoliczności jest bardzo odważną osobą.
Podwójnie smutne jest to, że to żeńskie płciobójstwo to często kobiety zabijające kobiety. Tak wiele dla wzmocnienia kobiet. To zazwyczaj właśnie matki, bądź ich przyjaciółki, dokonują aborcji jeśli nie stać je na lekarza. Często to matki duszą czy w inny sposób mordują swoje córki po narodzeniu. Kobiety zabijające kobiety. W jakże smutny świat wprowadził „wybór”.
Obejrzyj film „Its’ a Girl„, dokument, który pojawi się pod koniec tego roku, a zajmuje się tą szeroko rozpowszechnioną tragedią zabijania dziewcząt przed lub zaraz bo narodzeniu.

Przedruk za zgodą : Live Action blog

aracer

Selektywna aborcja dziewczynek w Kanadzie

Thaddeus Baklinski

OTTAWA, 17 stycznia 2012 (LifeSiteNews.com) –

„Selektywna aborcja dziewczynek jest ‘zła’ i musi zostać powstrzymana” – pisze kanadyjski lekarz w wiodącym magazynie medycznym.

 W artykule wstępnym Magazynu Kanadyjskiego Stowarzyszenia Medycznego z 16 stycznie br. napisanym przez tymczasowego redaktora naczelnego dr Rajedra Kale, przekonuje on, że w celu podjęcia walki z zabijaniem żeńskich płodów, praktyką szeroko rozpowszechnioną w wielu azjatyckich krajach, która staje się coraz bardziej powszechna w pewnych etnicznych grupach w Płn. Ameryce, powinno się zakazać w Kanadzie ujawniania płci nienarodzonych dzieci do 30 tygodnia ciąży,

„Niektórzy czytelnicy mogą sceptycznie podchodzić do tego czy rzeczywiście zabijanie żeńskich płodów jest faktem, który ma miejsce w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych” – pisze dr Kale w swym artykule zatytułowanym „To dziewczyna! – może być wyrokiem śmierci”.

Niemniej, gdy przechodzi do obserwacji, mówi: „badania przeprowadzone w Kanadzie ujawniły najsilniejsze dowody na to, że występuje tutaj wśród Azjatów selektywna aborcja płci z wyższym prawdopodobieństwem, jeśli poprzednie dzieci były dziewczętami. Chodzi o ludzi pochodzących z Indii, Korei, Wietnamu i Filipin. Znaczy to, że sporo małżeństw, które miały dwie dziewczynki, a nie miają syna, pozbywają się selektywnie płodu żeńskiego do czasu, aż będą mieli pewność, że trzecim urodzonym dzieckiem będzie chłopiec” – pisze dr Kale.

Dr Kale zauważa: „Zabijanie żeńskich płodów ma miejsce w milionach w Indiach i Chinach”, co spowodowało tak krytyczny brak równowagi płci w niektórych regionach, że seksualne niewolnictwo, a nawet „dzielenie się żonami”  stały się poważnym problemem.

„Czy powinniśmy w Kanadzie ignorować zabijanie żeńskich płodów, ponieważ jest to mały problem, ograniczony tylko do mniejszościowych grup etnicznych?” – pyta dr Kale.

„Nie. – odpowiada, wskazując na to, że selektywna aborcja jest – dyskryminacją kobiet w swej najgorszej postaci”.

„To zło dewaluuje kobiety. Jak można to ograniczyć? Rozwiązaniem jest opóźnienie przekazania kobiecie informacji, z medycznego punktu widzenia nieistotnej, o płci płodu do 30 tygodnia ciąży”.

„Z perspektywy ochrony zdrowia punktem początkowy, gdzie zaczyna się zabijanie żeńskich płodów, jest chwila, gdy ciężarna kobieta zostaje poinformowana o płci płodu po wykonaniu ultrasonograficznego zdjęcia, tj. w czasie, kiedy możliwa jest niekwestionowana aborcja”. Dr Kale wyjaśnia: „Tak więc, lekarze powinni dopuszczać do ujawnienia tej informacji dopiero po 30 tygodniu ciąży; innymi słowy: kiedy to niekwestionowana aborcja jest całkowicie niemożliwa”.

Niemniej jednak, niekoniecznie spowoduje to zatrzymanie selektywnej aborcji dziewcząt w związku z całkowitym brakiem prawodawstwa dotyczącego aborcji w Kanadzie, co znaczy, że kobieta może legalnie usunąć swoje dziecko aż do chwili porodu. Będzie jednak znacznie trudniej znaleźć aborcjonistę chętnego do wykonania tego zabiegu w tak późnej ciąży.

Dr Kale sugeruje jako kompromis z brakiem regulacji prawnej, że lokalne kolegia, które kierują lekarzami, powinny ustanowić zasady stwierdzające, że ujawnienie płci nienarodzonego dziecka przed 30 tygodniem ciąży należy uważać za sprzeczne z dobrą praktyką lekarską.

„Taka informacja jest z medycznego punktu widzenia nieistotna, a w niektórych przypadkach szkodliwa” – powiedział.

Dr Kale mówi, że zalecenia, aby lekarze zniechęcali do selektywnej aborcji już funkcjonują w kilku prowincjach, lecz ich skuteczność „w powstrzymywaniu zabijania żeńskich płodów jak tylko pustosłowiem”.

Dr Kale podsumowuje, pisząc, że pomimo iż ten problem jest w Kanadzie niewielki, kanadyjscy lekarze teraz właśnie mają okazję poprowadzić w drodze do powstrzymania tego „zła, które dewaluuje kobiety”.

„Opóźnienie przekazania takiej informacji jest niewielką ceną do zapłacenia za uratowanie w Kanadzie tysięcy dziewcząt. W porównaniu z sytuacją w Indiach i Chinach, problem zabijania żeńskich płodów jest w Kanadzie niewielki, ograniczony i można go jeszcze kontrolować. Jeśli Kanada nie może kontrolować tej odrażającej praktyki to jaką nadzieję na uratowanie milionów kobiet mają Indie i Chiny?”

– – – – – – – – – –

Pełny tekst artykułu dr Kale w j.angielskim można ściągnąć  here.

Podobne artykuły:

Tragedia selektywnej aborcji

Selektywna aborcja dziewczynek

„Rozwiązanie” problemu dzieci z syndromem Downa

——————–

Contact information:

Canadian Medical Association Journal

Dr.Rajendra Kale, Interim Editor-in-Chief

Leesa D. Sullivan, Managing Editor

1867 Alta Vista Drive, Ottawa ON K1G 5W8

Phone: 613-520-7116 or 866-971-9171

Fax: 613 565-5471

Email: cmajweb@cmaj.ca or pubs@cmaj.ca

aracer.mobi

Dzieci dawcy nasienia zabierają głos

Tłum.: BM

Christine Dhanagom

 Alana Steward jest jednym z 30 000 – 60 000 dzieci poczętych w USA wskutek sztucznego zapłodnienia.

5 grudnia 2011 (LifeSiteNews.com) – Są tylko cztery rzeczy, jakie Alana wie na temat swojego ojca: ma blond włosy, niebieskie oczy, skończony college i jego numer w banku nasienia, gdzie sprzedał połowę kodu genetycznego Alany.

Jest ona jednym z dzieci poczętych poprzez sztuczne zapłodnienie, których liczbę w Sanach Zjednoczonych szacuje się na od 30  do 60 tysięcy. Dziś jako  była dawczyni jajeczka, sama Alana jest głosem krytycznym w sprawie tej praktyki, którą nazywa „aktem przemocy w zakupie i sprzedaży dziecka”.

Jej historia, przedstawiona w dokumencie „Dzień Anonimowego Ojca”, staje się coraz bardziej powszechna. Wiele dzieci poczętych właśnie poprzez sztuczne zapłodnienie jest teraz dorosłymi ludźmi i niektórzy z nich wypowiadają się przeciwko praktyce, która powołała ich do istnienia.

Ich historie ujawniają, że doświadczenie bycia poczętym w ten sposób nie jest takie, jak wyobrażali je sobie zwolennicy tej technologii, że będzie. Takie dzieci miały myśleć o mężczyźnie, który oświadczył się ich matce jako ich przyszłym ojcu, natomiast o ich biologicznym ojcu, jako mężczyźnie, który masturbował się w banku spermy i odszedł z czekiem na 75 dolarów. Jednak według Alany, to nie jest takie proste.

„Nie jest możliwe zignorowanie nieobecności biologicznego rodzica, ponieważ jego obecność nie jest możliwa do zignorowania, gdy żyjesz w ciele będącym częścią jego ciała, a twoje myślenie jest częścią jego mózgu,” powiedziała Alana w wywiadzie dla LifeSiteNews. „Ja naprawdę czuję się odseparowana nie tylko od mojego ojca, ale także od krewnych moich rodziców”.

 Jennifer Lahl, reżyser „Dnia Anonimowego Ojca”, mówi, ze stworzyła ten dokument, aby oddać głos ludziom takim jak Stewart, których niepokoje są zbyt często pomijane w dyskusjach mających głęboki związek z ich życiem i tożsamością.

 Lahl zauważyła: „Wszyscy jesteśmy zaniepokojeni o ludzi, którzy chcą mieć dzieci, i o to, w jaki sposób możemy im pomóc.” Jednak dalej mówi, że istnieje wielka potrzeba, aby przyszli rodzice i decydenci pomyśleli o „poważniejszych konsekwencjach technologii reprodukcyjnych.”

Dla Stewart te konsekwencje to poczucie odrzucenia przez jej biologicznego ojca i chwiejny związek z człowiekiem, który ją wychował.

W filmie Jennifer Lahl, Alana opowiada, jak była wychowywała przez mamę i mężczyznę, którego nazywa „pierwszym mężem mamy”. Pokazany został silny kontrast pomiędzy jego relacją z Alaną, a jego relacją z adoptowaną siostrą Alany.

 „On wyczuwał cel w wychowywaniu (mojej siostry), czuł się jak jej ojciec,” relacjonuje. Jeśli o mnie chodzi, to moje biologiczne pokrewieństwo z moją mamą jedynie uwydatniało to, co nie łączyło mnie z nim.”

 Gdy małżeństwo jej rodziców się rozpadło, Alana mówi, że on walczył o opiekę nad swoją adoptowaną córką ale nie nad Alaną.

 Barry Stevens, kolejny rozmówca, opowiada podobną historię. Stevens nie wiedział, że jest dzieckiem poczętym wskutek sztucznego zapłodnienia do chwili, aż jego, jak myślał, biologiczny ojciec zmarł. Mówi, że jeszcze zanim wszystko wyszło na jaw, on i jego siostra czuli, że coś jest nie tak.

 „Miałem wrażenie, że on tak naprawdę nie czuł się moim ojcem,” Stevens wyjaśnił. „I moja mama później to potwierdziła. Była to wielka tajemnica w naszej rodzinie, i myślę, że to mnie raniło.”

 Kryzys tożsamości spowodowany tą sytuacją, zarówno dla Stewart jak i Stevens’a, jest prawdopodobnie powszechnym problemem dzieci ze sztucznego zapłodnienia.

 Zeszłoroczne sprawozdanie z Komisji do spraw Przyszłości Rodzicielstwa (Commision on Parenthood’s Future) nazwane Mój Tato Ma Na Imię Dawca, zawiera wyniki badań przeprowadzonych na młodych dorosłych poczętych wskutek sztucznego zapłodnienia oraz porównuje je z badaniami nad ich rówieśnikami, którzy wychowywani byli przez adopcyjnych rodziców i takich, których wychowywali biologiczni rodzice.

 Badania te wykazują, że 43% osób urodzonych na skutek sztucznego zapłodnienia w porównaniu z 15% osób adoptowanych i 6% wychowywanych przez biologicznych rodziców zgadza się ze stwierdzeniem: „Nie jestem pewien, kto jest członkiem mojej rodziny a kto nie.”

 Co więcej, 48% osób urodzonych wskutek in vitro w porównaniu z 19% adoptowanych dzieci podpisuje się pod wypowiedzią: „Gdy widzę przyjaciół z ich biologicznymi ojcami i mamami, robi mi się smutno.”

 Według Lahl, różnice pomiędzy dziećmi adoptowanymi a poczętymi metodą sztucznego zapłodnienia nie powinny być zaskoczeniem.

 „W przypadku dziecka adoptowanego, istniał jakiś powód, dla którego jego rodzice nie mogli go zatrzymać,” wskazuje. „W przeciwieństwie do dawcy nasienia, gdzie ktoś po prostu oddał część swojego ciała, swoich jajeczek, czy spermy, bez zastanowienia się nad tym, że to przecież jego dziecko.”

 Co ciekawe, w raporcie wskazuje się na związek między koncepcją dawcy spermy i niepowodzeniem małżeństwa.

 27% rodziców takich dzieci jest rozwiedzionych w porównaniu do tylko 14% rodziców dzieci adoptowanych. Liczba rozwiedzionych małżeństw w pierwszym przypadku jest niewiele wyższa od liczby rozwiedzionych małżeństw z dziećmi biologicznymi – 25%.

 Jak wykazuje badanie, porównanie z rodzicami adopcyjnymi jest bardziej istotne, ponieważ większość par rozważa technologię zapłodnienia lub adopcję dopiero w późniejszym okresie życia, kiedy małżeństwa są bardziej stabilne.

 Dla Stewart odkrycie faktu, że jest dzieckiem ze sztucznego zapłodnienia jest zgodne z jej osobistym doświadczeniem. „Mama zwykła powtarzać: ‘no cóż, w końcu to nie jest twoje dziecko.’ Ojciec jest pozostawiony z poczuciem braku bezpieczeństwa co do swojej pozycji i roli w rodzinie,” powiedziała.

 Dodała, że wybór metody sztucznego zapłodnienia może być dowodem na „materialistyczne” podejście dwojga ludzi do sprawy.

„To są ludzie, którym trudno się pogodzić z możliwością nie posiadania czegoś i często przedkładają swoje potrzeby nad potrzeby innych (w tym przypadku, ich potrzebę, żeby mieć dziecko nad potrzebę ich dziecka, żeby mieć ojca/matkę), i takie osobowości często ponoszą porażkę w małżeństwie.

 Pomimo niepokojów związanych z takimi okolicznościami poczęcia dziecka, stwierdzono, że większość ludzi, 61%, wciąż wspiera tą praktykę.

„Nazywam to darem (wyposażeniem) wartości. Właśnie to doprowadziło mnie do sprzedaży moich jajeczek,” mówi Steward. „Jest pewien wypaczony poziom poczętych sztucznie wspierających praktykę takiegoż zapłodnienia, głównie dlatego, że przyjmując wartości swoich rodziców, obawiają się odrzucenia, w przypadku, gdyby tych wartości nie przejęli, a nie mają czasu, miejsca ani inspiracji, żeby się nad tym głębiej zastanowić.”

Jednakże pozostałe 40% osób poczętych wskutek sztucznego zapłodnienia, coraz głośniej się na ten temat wypowiada. Steward założyła stronę internetową, anonymous.org, z forum, gdzie mogą zabrać głos wszyscy, których kwestia sztucznego poczęcia w jakiś sposób dotknęła.

Lahl ma nadzieję, że jej film również ułatwi podobny dialog, zarówno w miejscach publicznych, jak i we władzy ustawodawczej.

Należy, jak mówi, zbadać ”konsekwencje polityczne”, jakie ta kwesta powinna spowodować, obecnie w Stanach Zjednoczonych wiele rzeczy jest dozwolonych. Jeśli masz pieniądze, możesz opłacić lekarza i laboratorium, by zrobili wszystko, czego od nich chcesz.

Film dokumentalny „Dzień Anonimowego Ojca” Jennifer Lahl będzie miał premierę 29 stycznia 2012 w Nowym Jorku.

 

– – – – – –

Artykuły o podobnej treści:

Kobieta szuka tożsamości ojca, anonimowego dawcy spermy

30 lesbijek zostało zapłodnionych nasieniem jednego dawcy

Odważny nowy świat nie zważa na prawa dzieciраскрутка

Eutanazja – śliska równia pochyła

„Śliska równia pochyła” :  od teraz ‘samotność’ i ‘zmęczenie’ nowymi kryteriami do wykonania eutanazji w Holandii.

Peter Baklinski

UTRECHT, Holandia, 24 października 2011 (oryg.: LifeSiteNews.com) – Królewskie Holenderskie Stowarzyszenie Lekarzy (The Royal Dutch Medical Association, dalej: KNMG) wydało  nowe wskazówki interpretacji do Euthanasia Act z 2002 roku. Teraz dodatkowo zostały objęte “umysłowe i psychosocjalne niedomagania” takie jak „utrata funkcji, samotność, utrata autonomii” jako kryteria wystarczające (akceptowalne) do wykonanie eutanazji. Te wytyczne pozwalają również lekarzom powiązać brak u pacjenta „społecznych zdolności, finansowych zasobów i społecznych więzi” z „trwałym i nie do zniesienia cierpieniem”, otwierając drzwi do legalizacji śmierci wspomaganej na podstawie czynników „psychosocjologicznych”, a nie śmiertelnej choroby.

Wydane czerwcu 2011 procedura postępowania pt.: „The Role of the Physician in the Voluntary Termination of Life” (Rola lekarza w dobrowolnym zakończeniu życia) kończy się stwierdzeniem, że „koncepcja cierpienia” jest „obszerniejsza” niż „interpretacja i zastosowanie przyjęte przez wielu współczesnych lekarzy”. Według autorów w ramach tej obszerniejszej interpretacji można by objąć cierpienia, którymi mogą być: „zaburzenia wpływające na widzenie, słyszenie i ruchliwość, upadki, przykucie do łóżka, zmęczenie i wyczerpanie czy utrata sprawności”. „Pacjent postrzega cierpienie jako coś niekończącego się, jego egzystencja jest bez znaczenia i, choć nie ma bezpośredniego zagrożenia przez to narzekanie śmiercią, ani nie chce ich przeżywać, ani, o ile na to pozwala jego historia i wyznawane wartości, wyciągać jakiegoś znaczenia  z nich” – wyjaśnia artykuł KNMG. „Z punktu widzenie KNMG takie przypadki są wystarczająco powiązane z dziedziną medycyny, aby pozwolić lekarzowi działać w ramach Prawa o Eutanazji”. „Nie zawsze musi to być fizyczna dolegliwość, może być to początek demencji czy chronicznych psychologicznych problemów i dalej pozostaje cierpieniem trwały i nie do zniesienia. Nie musi to być terminalna choroba”, powiedział w audycji radia „Netherlands Worldwide” dr Nieuwenhuijzen Kruseman, przewodniczący KNMG.
Alex Schadenberg, dyrektor wykonawczy i przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Zapobiegania Eutanazji (Euthanasia Prevention Coalition) odpowiedział na nowe dyrektywy, mówiąc, że jego zdaniem: „rozszerzanie eutanazji i wspomaganego samobójstwa odbywa się stale i rozmyślnie”. Schadenberg ostrzegł, że to co się dzieje w Holandii może, i będzie, miało miejsce w innych jurysdykcjach jeśli tylko eutanazja zostanie zalegalizowana.

Kiedy w 1994 roku Holandia zalegalizowała eutanazję dla emocjonalnie chorych pacjentów, Karl Gunning, szef Związku Lekarzy Holenderskich ostrzegł ten kraj przed „równią pochyłą”, którą się staczał.
„Zawsze da się przewidzieć to, że gdy już raz zacznie się patrzyć na zabijanie jako środek rozwiązywania problemów to będzie wynajdywać się coraz więcej problemów, w których zabijanie może być rozwiązaniem”.

Sławny konserwatywny bioetyk i komentator, Wesley J. Smith, zastanawiał się na swoim blogu, jak ktokolwiek może powiedzieć, że legalizacja eutanazji „nie jest śliską równią pochyłą”, skoro teraz „samotność” jest prawnie uznany czynnikiem w podejmowaniu decyzji o zakończeniu czyjegoś życia.  „Od 1973 roku, gdy eutanazja przestała niby być przestępstwem, holenderscy lekarze poszli daleko od śmiertelnie chorych, którzy prosili o eutanazję, do chronicznie chorych, którzy prosili o eutanazję, do ludzi niesprawnych, którzy prosili o eutanazję, do cierpiących umysłowo, którzy proszą o to…  Teraz, chcą wziąć na cel podatnych i usuniętych na margines starszych ludzi”. Kultura śmierci jest żarłoczna. Gdy już raz zacznie się karmić, nigdy nie jest zadowolona. Kategorii tych, których można zabić, nigdy nie będzie dość.

„Czy to jest współczucie?- zadaje retoryczne pytanie Smith.

сайта

Uganda, antykoncepcja i HIV/AIDS

Przykład Ugandy wyraźnie pokazuje, że środki antykoncepcyjne nie są odpowiedzią na epidemię  HIV/AIDS

Brian Clowes

 11 października 2011 (HLIWorldWatch.org) – Śmiertelne niebezpieczeństwo zawziętego wciskania środków antykoncepcyjnych Ugandzie oraz innym afrykańskim krajom zostało obnażone ostatnio przez nowe alarmujące sprawozdanie, wskazujące na to, że najbardziej popularna we Wschodniej i Południowej Afryce antykoncepcja może podwoić ryzyko zarażenia HIV. Po okresie skutecznej walki z HIV/AIDS w Ugandzie, która była prowadzona środkami anty-antykoncepcyjnymi, nie jest dziwna informacja o tym, że sztuczne środki są częścią problemu, a nie rozwiązaniem.

Zgodnie z opublikowanymi w The Lancet badaniami, kobiety używające iniekcyjnych środków kontroli urodzin (depot-medroxyprogesterone acetate – DMPA) zostają zarażane HIV w stosunku 6.61 na 100, w porównaniu do 3.78/100 tych, które nie używają tych środków. Zarażanie mężczyzn tym wirusem przez kobiety z HIV zdarza się w stosunku 2.61 na 100 osób, w porównaniu do 1.51/ 100 w przypadku kobiet nie korzystających ze środków antykoncepcyjnych. To badanie objęło 3.800 par w Botswanie, Kenii, Rwandzie, Południowej Afryce, Tanzanii, Zambii i Ugandzie.

W poprzednim dziesięcioleciu Uganda znalazła się na czołówkach gazet dzięki walce z AIDS prowadzonej przez prezydenta Yoweri Museveni, który skutecznie zaatakował bardzo wysoki współczynnik zachorowań na HIV/AIDS przy pomocy programu systematycznej modyfikacji zachowań. Prezydent Museverni powiedział w 2004: „AIDS to głownie moralny i ekonomiczny problem”, a najlepszym sposobem walki z nim są „relacje oparte na miłości, zaufaniu, zamiast na zinstytucjonalizowanym niedowierzaniu, a to przecież to jest istota rozdawania prezerwatyw”.

Prezydencki program został nazwany ABC: „Abstain – powstrzymuj się od seksu przed małżeństwem, Be faithful after – bądź wierny po ślubie, i Condoms – używaj prezerwatyw tylko wtedy, gdy to bezwzględnie konieczne”. Kluczowym elementem tego programu było silne zniechęcanie do korzystania z prezerwatyw ponad 95 procent społeczeństwa, ponieważ rząd Ugandy ma świadomość ich małej skuteczności.

Gdy program został wprowadzony w 1992 roku, ilość dorosłych zarażonych HIV/AIDS sięgała zdumiewającej ilości 30% w stolicy Kampali oraz innych dużych przemysłowych miastach, a przewidywana krajowa średnia życia wynosiła 44 lata. Gdy program ABC przyjął się, ilość zarażonych dorosłych spadła o 80% w ciągu zaledwie 10 lat, do 6% w 2002 (six percent), a długość życia skoczyła o osiem lat w górę.

Jednak na początku nowego tysiąclecia pewne działania zewnętrzne zaczęły łamać ten program. Zagraniczne, pozarządowe organizacji (NGO) w agresywny sposób zaczęły podkopywać wartość programu tylko dlatego, że nie można było dopuścić do jego powodzenia. Tak naprawdę to dla „kontrolerów populacji” ten program miał zbyt wielkie powodzenie i jest prawdziwym zagrożeniem dla dogmatu „kondomy najpierw, kondomy na końcu, kondomy zawsze”.

Martin Sempa, „mózg” stojący za powodzeniem ugandyjskiej historii dobrze zna myślenie ludzi chcących kontrolować populację. Po jego mowie na konferencji nt. AIDS w Toronto, w 2006 roku, Sempa powiedział, że cierpią oni z powodu „patologicznej” nienawiści do abstynencji i macierzyństwa.

To, co Sempa nazywa “absynencjofobią” – strachem przed seksualną abstynencją i czystością jako sposobem walki z HIV/Aids, oraz „małżeństwofobią” – irracjonalnym i paranoicznym strachem przed programami promującymi małżeństwo i macierzyństwo – są „ostatnią deską ratunku seksualnej rewolucji, która na Zachodzie zestarzała się i wykorzystuje kryzys AIDS jako środek do napędzania jej”.

Niemniej, należy sobie zadać pytanie, dlaczego kontrolerzy populacji ciągle tak bardzo atakują afrykańską abstynencję i afrykańskie macierzyństwo, skoro ten kontynent jest i tak bardzo rzadko zaludniony. Ludzie z dobrze opłacanych pozarządowych fundacji (NGO) szczerze wierzą w to, że Afrykanie muszą pozbyć się swych „przestarzałych” i „zacofanych” norm kulturowych i przyłączyć do „rozwiniętego” świata w jego nieopanowanym pościgu za seksem bez granic i materialnym bogactwem. Uganda jest krajem, w którym jest to najbardziej widoczne, gdzie udowodniony skuteczny sposób ratowania ludzkiego życia jest odrzucany na rzecz ideologicznego zniewolenia prezerwatywami. Skorumpowane pieniądze z Zachodu płyną teraz do Ugandy – około 1 miliarda dolarów ciągu ostatniego dziesięciolecia. Wynik tego “antykoncepcyjnego imperializmu” jest równie przewidywalny co ponury. Ugandyjczycy stają się coraz bardziej niewrażliwi na seks i zaczynają postrzegać swoje tradycyjne zwyczaje za przestarzałe – o co, oczywiście, właśnie chodzi.

Uganda posiada nieograniczone możliwości działalności na rzecz życia. Ludzie w naturalny sposób kochają życie, przywództwo kraju jest niemal jednolicie nastawione na obronę życia a biskupi i kapłani nieustraszeni. Niemniej, kartel kontrolerów populacji, pokazał swoje podłe umiejętności psucia nawet takich krajów, w których najbardziej miłuje się życie.

Pokazali oni ponad wszelkie wątpliwości, że nie obchodzi ich zredukowany współczynnik zachorowań na HIV/AIDS w Ugandzie; ich zmartwieniem jest wyłącznie wymuszanie ich punktu widzenia na ludziach, a jeśli wynikiem jest śmierć setek tysięcy, to niech tak będzie. Ich działalność już bezpośrednio spowodowała niepotrzebną śmierć dziesiątek tysięcy Ugandyjczyków. Nie tylko wciskają środki antykoncepcyjne, które w rzeczywistości napędzają epidemię HIV, lecz na ogromną skalę łamią również ludzkie prawa rzeczywistą bezkarnością i ignorancją praw tego suwerennego narodu.

Reprinted with permission from HLIWorldWatch.org

– – – – – –

Historię walki z ugandyjskim programem można przeczytać poniżej (linki):

Prezerwatywy, AIDS i tabletki

Sabotaż ugandyjskiego programu zwalczania AIDS

Mit, który zabija

продвижение

Duże zapotrzebowanie na jednopłciowe małżeństwa? Żadną miarą

Przygotowane przez: John Jalsevac

Chuck Colson

5 październik 2011 (Breakpoint.org) – Nacisk kładziony na zmianę definicji małżeństwa stale rośnie. Wywołuje się wrażenie, jakoby tysiące gejów i lesbijek nie mogło zrobić tej jednej rzeczy, której najbardziej pragną: połączyć się węzłem małżeńskim.

Aby to wykazać Amerykańskie Biuro Spisowe ogłosiło, że w roku 2010 będzie liczyć jednopłciowe domostwa. W sierpniu b.r. Biuro ogłosiło, że jest to niemal jeden milion. Byłem zaskoczony tak małą ilością.

Lecz w zeszłym tygodniu zredukowano liczbę szacowanych jednopłciowych domostw o prawie 30%. Okazało się, że w rzeczywistości jest ich mniej niż 650.000. Stanowi to około 0.6% całkowitej ilość domostw w USA.

Jednak jeszcze bardziej szokujące była dla mnie liczba domostw prowadzonych przez jednopłciowe małżeństwa. Małżeństwo gejów jest prawnie dopuszczalne w sześciu okręgach jurysdykcyjnych. W stanie Massachusetts jest takie prawo od 2004 roku. Jednopłciowe małżeństwa mogą być zawierane w Massachusetts i Waszyngtonie i jako takie mogą zamieszkiwać gdziekolwiek w USA, ponieważ nikt nie wymaga DOMA (Defense of Marriage – prawo podpisane przez prez. Busha definiujące małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny i zobowiązujące poszczególne stany do obrony takiego małżeństwa – przyp.tłum.). Jednak zaledwie 131.729 domostw jest prowadzonych przez jednopłciowe pary po ślubie. Jest to 0.2% ilości domostw prowadzonych przez małżeństwa. Oto jak się z igły robi widły!

Te statystyczne badania ujawniają dwa największe mity dotyczące jednopłciowych małżeństw.

Pierwszy mit, że jest na to ogromne zapotrzebowanie. Żadną miarą! W rzeczywistości, nie ma w ogóle żadnego zapotrzebowania. Pary gejowskie nie stoją w kolejkach do urzędów miejskich po akty małżeńskie.

Drugim mitem jest poparcie dla tak zwanej „równości małżeństw”, że to po prostu kolejny obywatelski ruch praw cywilnych. Chcecie mi wmówić, że można było napędzić ruch praw cywilnych dla 646.000 par, skoro tylko 131.000 rzeczywiście było tym zainteresowanych? Warte śmiechu.

Nigdy nie uwierzę w to, że geje chcieli się żenić. Ich zachowanie z samej swojej natury jest pozamałżeńskie. Relacje gejów są przede wszystkim seksualnie otwarte, a nie zamknięte.

Dla nas, aby zmieniać definicję małżeństwa, wywracając w ten sposób tysiące lat ludzkiej historii, ignorując wszystkie korzyści jakie oferuje małżeństwo jednostkom, kulturom, cywilizacji i, przede wszystkim, dzieciom na rzecz 646.00 jednopłciowych domostw, z których tylko 131.000 jest po ślubie, to obłąkanie.

Geje i lesbijki nie chcą małżeństwa; oni chcą, aby ich seksualne wybory zostały potwierdzone jako normalne i moralne, i to właśnie stoi za wciąganiem na czarne listy, bojkotowaniem i skarżeniem każdego, kto kwestionuje homoseksualizm. Nie chcą, aby ktokolwiek mówił im, że sposób ich życia jest moralnie problematyczny. Geje usilnie starają się zniszczyć małżeństwo i, aby to osiągnąć, będą odbierać nam wolność wypowiedzi i religii.

Czy to zwalnia to kościół od odpowiedzialności? Nie. Przez lata pomagaliśmy demontować małżeństwo, mrugając ku przedmałżeńskiemu zamieszkiwaniu razem oraz zgadzając się na łatwe rozwody. Pozwoliliśmy politykom przegłosować złe prawa rozwodowe i dopuściliśmy do poluzowania moralnych standardów wszystkiego co dotyczy małżeństwa. Teraz to wszystko wraca, aby w nas uderzyć. Lecz naszym zadaniem jest odbudowanie małżeństwa jako świętej instytucji, utrzymanie i obrona naszego stanowiska wobec tego, co , jak widać, przychodzi z bardzo malusieńkiej mniejszości.

– – – – – –

Reprinted with permission from Breakpoint.org

topod.in

Zabijanie bliźniaka: przewidywalne lecz tragiczne konsekwencje zapłodnienia in vitro.

 

 

 

 

Chuck Colson

26 sierpnia 2011 (Breakpoint.org) – Jak napisał kiedyś mój stary dobry przyjaciel, Richard John Neuhaus: „przeważająca część bioetyki jest zaangażowana w biznes formalnego wyrażania zgody na wszystko, cokolwiek technicy zechcą robić”.  Mniej wspaniałomyślny przyjaciel ujął to bardziej bez ogródek: „Bioetyk tak się ma do etyki, jak prostytutka do seksu” (Dosł.: “a bioethicist is to ethics what a [prostitute] is to sex”; tzn.: robi na tym pieniądze – przyp.tłum.)

Ostatni artykuł w New York Times uzasadnia tak szorstkie podejście. Jest to historia o stale rosnącej liczbie eufemistycznie zwanych “redukcji bliźniaków” (twin reductions): Kobiety, które noszą w łonie bliźniaki decydują się na zabicie jednego ze swych nienarodzonych dzieci, pozostawiając drugie przy życiu.

Wcześniej nie zamierzano takiej procedury uruchamiać, lecz można było to przewidzieć jako konsekwencję stosowania zapłodnienia i vitro. Okazuje się, że często kobiety, które poddały się zapłodnieniu in vitro zachodzą w wielokrotne ciąże, nosząc w  sobie czworo, pięcioro, a nawet sześcioro dzieci za jednym razem. Medyczną odpowiedzią na taką sytuację jest „zredukowanie/zmniejszenie” ilości płodów do bardziej „praktycznej ilości”. „Redukowanie” w tym przypadku oznacza zastrzyk chlorku potasu w serce jednego z trzymiesięcznych płodów.

Czy muszę wam mówić, że definicja tego, co to jest „praktyczna ilość” malała przez lata? W mgnieniu oka doszło do tego, redukcja oznacza pozbycie się nawet jednego z dwóch bliźniaków, jeśli taka była ciąża u danej kobiety.

W tym momencie bioetyce stają niepewni. Dr Mark Evans, pionier procedury „redukcji”, pomógł nakreślić linie graniczne dla tego przemysłu. Zgodnie z nimi „większość redukcji poniżej bliźniaków narusza etyczne zasady”. Evans napisał, że wykonywanie tych redukcji zmieniło lekarzy w „techników żądań swoich pacjentów”.

Czy muszę wam mówić, że ten sam Evans wykonuje obecnie redukcje bliźniaków? Usprawiedliwił sam siebie, mówiąc, że rozumie dlaczego „kobiety nie chcą jako 60latki martwić się dwoma burzliwymi nastolatkami czy podwójnymi opłatami za szkołę”.

Innymi słowy: dziennikarz New York Times, Ross Douthat, zauważył, że Evens stał się technikiem żądań swych pacjentów.

Douthat zwrócił uwagę na to dlaczego nikt z nas nie powinien być zaskoczony ani odmianą Evansa, ani wzrostem ilości wykonywanych „redukcji bliźniaków”. To, co nazywa „liberalną bioetyką” zawsze dostosowuje się do żądań pacjentów. Co było nie do przyjęcia wczoraj, będzie „zrozumiałe” jutro. Bioetycy uznają nasz punkt widzenia i obiecują, że jutr wytyczą granicę. Lecz, jak mówi Douthat: „jutro nigdy nie nadchodzi”.

Jest tak dlatego, że poza chrześcijańskim światopoglądem, który mówi, że ludzkie życie jest święte, nie mają żadnej podstawy do kreślenia granic. Cała ta gadka o „godności człowieka” przynosi na myśl żart Winstona Churchill’a: Zapytano pewnej kobiety czy przespała by się z jakimś mężczyzną za 5 milionów funtów, na co odpowiedziała: „Tak”. Gdy zapytaną ją czy przespałaby się za 5 funtów, zapytała: „A co ty myślisz? Jakiego rodzaju kobietą jestem?” na co tamten odparł: „To już ustaliliśmy, teraz spieramy się o cenę”.

Bioetycy już uznali, że można zabijać nienarodzone dziecko z takich przyczyn, które nie mają nic wspólnego z ratowaniem życia matki czy nawet jej zdrowia. Dali już swoją zgodę na wykonywanie jednych medycznych procedur, co powoduje, że kolejna procedura staje się nieunikniona. Teraz spierają się o szczegóły: jak należy ubrać w słowa żądania pacjentów, zanim się napisze zgodę na to.

Może, poza tym wszystkim, to przyjaciel Neuhaus miał racje .

Reprinted with permission from Breakpoint.org

сайт