Chrześcijańscy przywódcy zawodzą


Al Mack
To żadna nowość, ale zastanawiałem się nad tym tematem. Mamy tu do odegrania skomplikowaną rolę.
Z jednej strony mamy działać jak Szem i Jafet [Rdz 9] i zakrywać nagość naszych przywódców: naszym zadaniem nie jest wskazywanie na ich wady, ale wypełnianie tam, gdzie są słabi. To jest ta łatwiejsza część; sama w sobie nigdy (przenigdy) nie wystarczy.
Jednocześnie nie należy usprawiedliwiać grzechu ani zadowalać się niedojrzałością. Musimy wzywać siebie nawzajem do wyższego poziomu… cóż, podobieństwa do Boga.
Musimy zachęcać siebie nawzajem do bycia bardziej podobnymi do Boga, bardziej podobnymi do Jezusa, niż do tej pory.
Zbyt często zadowalamy się nieadekwatnymi lub gorszymi relacjami w kościele. Zbyt długo byliśmy skłonni tolerować manipulację lub liderów, którzy potrzebują kontroli lub ciągłego potwierdzania, że są wartościowi. Nadszedł czas, w którym Bóg udziela większej łaski w uzdrawianiu tych relacji.
Ta „większa łaska” nie polega na tym, że „Bóg to naprawi, podczas gdy ja będę tu siedzieć jak kłoda pod nogami”.
Łaska, którą On daje, polega na podejściu do „nieprzystępnych tematów”. Jest to łaska „mówienia prawdy w miłości”, gdy idziemy do ludzi i oferujemy im pomoc w trudnych tych trudnych sprawach, które, jak myślą ukrywają, ale cała reszta świata widzi. To łaska, by z wdziękiem przyjmować tych, którzy przychodzą do nas z problemem w naszym własnym oku, którego nigdy nie rozpoznaliśmy.
Gdy widzę, że liderzy zawodzą, zadaję sobie pytanie: Co takiego jest w moim życiu, że potrzebuję Bożej łaski, by to uzdrowić?
Następnie, po zbadaniu własnego życia, możemy udać się do naszych braci i sióstr i zapytać: „Czy mogę ci w tym pomóc?”.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.