3J 10
DLATEGO, JEŚLI PRZYJDĘ, PRZYPOMNĘ UCZYNKI JEGO, ŻE ZŁOŚLIWYMI SŁOWY NAS OBMAWIA I NIE ZADOWALAJĄC SIĘ TYM, NIE TYLKO SAM NIE PRZYJMUJE BRACI, LECZ NAWET ZABRANIA TO CZYNIĆ TYM, KTÓRZY CHCĄ ICH PRZYJĄĆ, I USUWA ICH ZE ZBORU.
Werset ten pokazuje wyraźnie, że Jan oraz jego zwolennicy nie chcieli pokoju za wszelką cenę. Planuje wkrótce odwiedzić zbór, a gdy tam przybędzie, rozwiąże ten problem tak, aby sprawiedliwości stało się zadość. Ambicje Diotrefesa przejawiające się w jego postępowaniu Jan tak komentuje: złośliwymi słowy nas obmawia. Jego oskarżenia były bezpodstawne. To jest charakterystyczne dla wszystkich pieniaczy, którym zależy jedynie na tym, by oczerniać swych oponentów na wszelkie możliwe sposoby i przez to podnieść własny autorytet. Diotrefes miał złe serce. Odwrócił się zarówno od prawdy jak i od chrześcijańskiej miłości. Zrezygnował z najbardziej podstawowej chrześcijańskiej cnoty gościnności (sam nie przyjmując braci) wobec tych wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób byli powiązani z Janem i zabraniał innym członkom zboru przyjmować takich ludzi a kto się temu sprzeciwiał narażał się na wykluczenia ze społeczności. W liście nie ma nic na temat tego, jakoby Diotrefes przyjmował fałszywych nauczycieli czy też sam podążał za fałszywymi naukami. W dziejach Kościoła Diotrefes miał wielu naśladowców. Niestety, takich jak on możemy spotkać i dzisiaj. Zbyt wiele społeczności już było i jest nadal rządzonych ręką dyktatorów, abyśmy mieli uważać to smutne zjawisko za coś nadzwyczajnego. Przedstawiony przez Jana wizerunek Diotrefesa, dominującego w społeczności nad wszystkimi, jest niezwykle przygnębiający. To człowiek niszczący jedność, popisujący się autorytetem, ustanawiający swe własne zasady mające chronić jego pozycję, rozpowszechniający kłamstwa o ludziach prawych, których traktował jako swych wrogów, odsuwając chrześcijan od społeczności jedynie na podstawie podejrzenia, że kontaktowali się z ludźmi Jana. Tak się dzieje, gdy ktoś, chcąc być na pierwszym miejscu, posługuje się zborem w celu zaspokojenia własnych pragnień i ambicji. Tylko jedna osoba może mieć pierwszeństwo w Kościele. To sam Pan Jezus Chrystus – Głowa Kościoła. W życiu każdego prawdziwie szczerego chrześcijańskiego przywódcy uwidacznia się pragnienie Jan Chrzciciela: „On (Jezus) musi wzrastać, ja zaś stawać się mniejszym” (Jan 3:30). Diotrefes nie miał o tym pojęcia, nie wiedział tez, co znaczy być ukrzyżowanym z Chrystusem, dlatego jego życie było karykaturą życia chrześcijańskiego. Uważał się za chrześcijańskiego przywódcę i jednocześnie przeczył temu własnymi słowami i czynami. Uzurpował sobie miejsce Chrystusa jako Pana w Kościele, by dać pożywkę własnym ambicjom. Niech to będzie ostrzeżeniem dla wszystkich potencjalnych Diotrefesów, ukrywających się w nas samych: „Tych spotka szczególnie surowy wyrok” (Mk 12:38-40). Gdy zaczynamy służyć samym sobie, a nie Chrystusowi, bądź też wykorzystujemy naszych współbraci dla naszych własnych egoistycznych celów, albo zaczynamy się troszczyć o swój własny status w Kościele, bądźmy pewni, że cierpimy na syndrom Diotrefesa. Podejmijmy zdecydowane kroki, by wykorzenić taką postawę. Postępowanie podobne do Diotrefesa nie wyraża wierności ani prawdzie, ani też współbraciom.
Pozdrawiam i życzę błogosławionego dnia.