James Ryle
„Cenniejsze jest dobre imię niż wielkie bogactwo, lepsza przychylność niż srebro i złoto” (Przyp. 22:1)
Pewien przyjaciel opowiedział mi ostatnio całkiem śmieszną historię. Choć okoliczności w jakich ta sprawa wyszła na jaw były smutne to końcowy wynik był zdecydowanie do śmiechu. Ojciec tego kolegi zmarł i ustanowił go wykonawcą testamentu. W czasie przeglądania wszystkich spraw pozostałych po ojcu spotkał się z mężczyzną o imieniu Bomanicious (wymawia się: “bom-ah-neh’-shus”). Bomanicious był wspaniałym ogrodnikiem i dozorcą majątku ojca, wykonywał wiele różnych osobliwych zajęć, dzięki którym całość wyglądała wspaniale. Pracował dla nich ponad 30 lat.
Mój przyjaciel spotkał się z nim, aby mu powiedzieć, że wszystko będzie nadal tak samo, jak było do tej pory, żeby się nie martwił o przyszłe zatrudnienie i zapytał go:
„Jestem ciekaw, skąd masz to imię 'Bomanicious’? Czy to jakieś rodzinne, czy jak?”
„Nie mam na imię Bomanicious”. – Odpowiedział tamten z silnym południowym akcentem.
„Co!? Znam cię od chwili, kiedy miałem 7 lat, i zawsze tak cię nazywaliśmy”.
„Wiem, – odpowiedział. – Gdy twój ojciec wynajął mnie, zapytał, jak ma mnie nazywać. Powiedziałem: Nazywaj mnie po moich inicjałach”.
Reszta to historia.
Shakespeare dobrze to ujął: „Jak byśmy nie nazwali róży, nadal będzie różą” (dosł.: „A rose by any other name, is still a rose” – przyp.tłum.).