Greg Austin
Pozwólcie, że na chwilę podważę waszą perspektywę, koncepcję, zrozumienie wyrazu “kościół”.
Dla większości ludzi “kościół” oznacza zabudowania, denominację bądź program. Wierzę, że Bóg, gdy używa tego słowa, ma na myśli coś innego, coś większego. Jakiś czas temu Bóg zaczął mówić do mnie o zmianach, jakie kościół musi przejść, jeśli Jego uczniowie mają wywrzeć znaczący wpływ na otaczający nas świat.
W miarę jak moje zrozumienie tych zmian rozwijało się, Duch Święty wprowadził do mego serca pewną prawdę, której nie rozumiałem dobrze. Naświetlił mi następujące stwierdzenie: „Drzwi do przyszłości są w przeszłości”. Natychmiast pomyślałem o kościele z Dziejów Apostolskich. Do tego często nawiązujemy, gdy mówimy o prawdziwym, nowotestamentowym kościele. Badamy fragment z Dziejów 2:42-47, aby odkryć, co składało się na ten kościół i próbujemy to stosować we własnych życiu, po czym zastanawiamy się, co takiego zrobiliśmy źle, że nie widzimy tych trzech czy pięciu tysięcy ludzi narodzonych dla Królestwa na naszych spotkaniach.
Częściowo przyczyną braku powodzenia w tym czego tak szukamy jest to, że mamy zwyczaj szukania wzorców do naśladowania. Chcemy systemów, programów, zwięzłych równań, gdzie jeśli zrobimy „A” i „B” oraz „C” to otrzymamy „D”. Są takie grupy, w których poleca się przywódcom kościoła, aby „Rozbudowali program dla dzieci pierwszej klasy, znaleźli utalentowanych muzyków i głosili nie dłużej niż kwadrans na jakieś pozytywne tematy, a kościół rozrośnie się”.
Niestety i zbyt często nasza definicja „wzrostu” różni się ogromnie od Bożego znaczenia. Boga nie da się zredukować do formuły czy recepty. Jeśli kościół jest naprawdę Jego kościołem to konsekwencją jest to, że taki „kościół” nie da się zredukować do prostej, powtarzalnej formuły. Historycy kościoła wiedzą o tym: To, co było skuteczne w jednym pokoleniu, nie działało w następnym. Spójrzmy na zapisy kościoła: od każdego pokolenia wymagano, aby szukało Boga dla siebie i odkryło Jego prowadzenie, aby słyszało Jego głos dla siebie i dla ich unikalnego pokolenia.
Gdy zastanawiałem się nad tym stwierdzeniem: “Drzwi do przyszłości są w przeszłości” poprosiłem Boga o zrozumienie. Zajrzałem do pierwszego rozdziału Księgi Rodzaju i przeczytałem: „Na początku, Bóg stworzył niebo i ziemię. Ziemia była bezkształtna i pusta, a ciemność była nad otchłanią, a Duch Boży unosił się powierzchnią wód. Wtedy rzekł Bóg: Niech stanie się światłość i stała się światłość” (Rdz. 1:1-3 ).
Zróbmy krótki komentarz. „Na początku, Bóg stworzył niebo i ziemię…” To wszystko, co wokół nas istnieje, każde prawo i zasada, wszystko co nade istnienie temu co materialne i duchowe, zostało stworzone przez Boga. Człowiek nie miał tutaj nic do czynienia. Każde prawo czy zasada, prawda czy rzeczywistość, które umożliwiają funkcjonowanie fizycznego świat, wszelkie istnienie zostało stworzone przez Boga, bez pomocy człowieka a nawet w ogóle przed jego pojawieniem się.
„Ziemia była bezkształtna i pusta….” Aby Bóg mógł „ponownie zrodzić” czy „odnowić” Swój kościół, musimy dojść do miejsca całkowitego i totalnego polegania na Nim. Wszelkie idee, które posiadamy, wszelkie wizje i koncepcje tego, czym ma być kościół, musi pochodzić bezpośrednio od Boga, a nie być wynikiem naszego własnego doświadczenia, wykształcenia czy formy pochodzącej z naszych własnych umysłów czy dusz.
Jeśli Jego kościół ma być rzeczywiście kościołem, o którym Jezus Chrystus powiedział, że go zbuduje to Bóg musi być jedynym źródłem prowadzenia, porady, instrukcji i oświecenia. Musimy Mu oferować siebie samych jako „bezkształtnych i pustych”. Rozstrzygające jest tutaj zrozumienie tego: „bezkształtny i pusty” – pozbawieni naszych idei, pozbawiony naszych teorii i modeli, bez jakichkolwiek przyjętych z góry koncepcji tego, jak musi wyglądać kościół, gdzie, kiedy i jak się spotyka. Są to wszystko przypuszczenia i pojęcia, które przyjmujemy, które są przekazywane nam przez poprzednie pokolenia. To mentalność typu „zawsze tak robiliśmy” tak często jest w konflikcie z celami i prowadzeniem tajemniczego i twórczego Boga.
Rzadko kiedy opróżniamy siebie samych z nas samych, woląc raczej napełniać się ideami, schematami, planami i wysiłkami, które wyłącznie zawodzą,rozczarowują i zniechęcają.
„A Duch Boży unosił się powierzchnią wód….” To oświecenie i inspiracja Ducha Świętego daje życie. Polegamy na domniemanych „sprawdzonych i prawdziwych metodologiach”, nauczyliśmy się z doświadczeń poprzednich pokoleń, przyjęliśmy nauczania profesorów szkół i seminariów, lecz rzadko kiedy opróżniamy samych siebie z siebie, z całego naszego ziemskiego zrozumienia i wiedzy jak z „łajna” (w BW jest „śmieci”-przyp.tłum.) i nie ogłaszamy za apostołem Pawłem: „ale to jedno czynię: zapominając o tym, co za mną, i zdążając do tego, co przede mną, zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie.
„Wtedy rzekł Bóg: Niech stanie się światłość i stała się światłość”. Wtedy rzekł Bóg… do Ojca i według Jego planu należy określić tą chwilę nazwaną „wtedy”; czasu, gdy zrozumiemy naturę, strukturę a nawet cel Jego kościoła, te „nowe bukłaki”, o których Jezus mówił.
Nie do nas należy decydować o czasie jakichkolwiek wiecznych rzeczy; my możemy tylko ruszyć wtedy, gdy kurant zegara niebios zapieje. „Wtedy rzekł Bóg: Niech stanie się światłość…” Tylko wtedy, gdy Bóg ujawni światłość, będziemy w stanie widzieć. Nie ma takiego sztucznego źródła światła, żadna ziemska latarnia nie jest w stanie rzucić światła i odkryć to, czego inaczej nie można zobaczyć. Dopóki Bóg nie włączy światła, w domu jest ciemność. Lecz, gdy Bóg mówi, światło pojawia się, zrozumienie przychodzi, pojmuje się z łatwością.
Bóg skończył Swoją współpracę z pseudo kościelnymi formami, nieuświęconymi bastionami religii i mieszaniną cielesnego z duchowym.
Wchodzimy w nowy, niezbadany świat życia w Jezusie i w kościele. Bóg jeszcze nie skończył z kościołem, lecz skończył Swoją współpracę z pseudo kościelnymi formami, nieuświęconymi bastionami religii oraz mieszaniną cielesnego z duchowym. Nie tylko wymaga, lecz uzdatnia pokolenie do tego, aby „wyszli spośród nich i oddzielili się”, aby zamieszkali i składali się z „kościoła pełnego chwały, bez jakiejkolwiek skazy, zmazy czy czegokolwiek w tym rodzaju; lecz aby był święty i niepokalany”.
To jest kościół który pojawia się wskutek narad niebieskich; jest to kościół Późnego Deszczu, Świątynia większej chwały, kościół żywego Boga, którego bramy piekieł nie przemogą.
Bóg wzywa Swój lud, oddaną resztkę, która pragnie czegoś więcej niż religijnej atmosfery, wyniosłej i brzmiącej święto retoryki. Bóg gromadzi armię wojowników, którzy uderzą na bramy piekieł i zniosą wszelkie spiski przeciwnika. Z niebios dobywa się brzmienie trąbki wzywającej woluntariuszy, aby przyłączyli się do tej armii i stali się kościołem, który stanie bez zarzutu wokół Jego tronu, Oblubienicą przyozdobioną dla jej Oblubieńca, Jezusa.
Drzwi do przyszłości są w przeszłości, na samym początku, w Stworzeniu wszystkiego.