Duchowe wykorzystanie: bo do tanga trzeba dwojga

Stephen Crosby

9 lutego 2013

Siedem niewiast uchwyci się jednego mężczyzny w ów dzień, mówiąc: Swój chleb będziemy jadły i we własną odzież się ubierały. Dozwól nam tylko nosić twoje imię. Odejmij nam hańbę” (Iz 4:1).

Jest to jeden z tych niejasnych wersów, który wzbudzają mnóstwo opinii co do ich znaczenia. Myślę, że bez względu na to czy jest to literalne czy prorocze słowo, bezpiecznie można powiedzieć, że jest to obraz czasu takiego ucisku, że normalne kulturalne zachowania i oczekiwania zostały postawione na głowie. Chciałbym zastosować to do pewnej dynamiki działań królestwa/kościoła w czasach nam współczesnych.

W biblijnych czasach kobieta była zaledwie czymś więcej niż kawałkiem posiadłości. Jeśli chodzi o pozycję społeczną do czasu wyjścia za mąż kobieta nie była osobą, a w szczególności do czasu urodzenia syna. Jej wartość, tożsamość i znaczenie były związane z urodzeniem syna. W starożytnej kulturze śródziemnomorskiej nie było niczym dziwnym to, że kobieta była bardziej związana emocjonalnie z pierworodnym synem, niż z mężem.

Kobiety z tego proroczego obrazu tak rozpaczliwie potrzebują poczucia tożsamości, że są gotowe wyjść poza normalne kulturalne oczekiwania swoich praw do opieki w ramach małżeństwa. Są nawet gotowe do seksualnej intymności mężczyzną, tylko po to, aby usunąć hańbę – po prostu daj nam „imię” – poczucie tożsamości i miejsca w społecznym porządku.

Miałem do czynienia dosłownie z setkami ludzi, którzy zostali doszczętnie wykorzystani w niezdrowym kościelnym środowisku. Bardzo współczuję ich bólowi i mam swoje własne doświadczenia, które mogą postawić włosy głowie. Mógłbym opowiadać o tym, co zostało zrobione mnie, mojej żonie i moim dzieciom przez „przywódców” w imieniu Jezusa. DOSTAŁEM ZA SWOJE.

Zauważyłem jednak pewną różnicę między tymi, którzy szybko odbudowują swoje duchowe zdrowie, a tymi, którzy trwają we wstecznym zranieniu latami czy dziesięcioleciami. Ci odzyskujący zdrowie szybko przyznają, że było w nich samych coś złamanego czy niezdrowego, co było „haczykiem” dla kontrolerów i oszustów, który mogli to wykorzystać. Ci ludzie nie oskarżają tylko sprawców za niesprawiedliwość, która ich spotkała. Zdrowi, cali, funkcjonalni dorośli, w szczególności mający pełne zaopatrzenie (2P 1:3) nie są ludźmi łatwymi do kontrolowania i wykorzystania.

Jakkolwiek prawdziwe mogło być złe potraktowanie, gdzieś ci wykorzystani (zakładając, że są to dorośli nie dzieci bądź małoletni) nie użyli danych przez Boga zdolności do ochrony siebie. O ileż bardziej ci, w których zamieszkuje Duch? Problem polega na tym, że często nie jesteśmy wewnętrznie zdrowi i ignorujemy myśli podsuwane przez Ducha, ze względu na emocjonalny koszt posłuszeństwa wobec tego, co mówi do nas. Być napełnionym Duchem wymaga więcej odwagi niż się niektórym wydaje, lecz, powtórzmy, odwaga jest jednym z pierwszych dowodów odnowionej, napełnionej Duchem, ludzkiej istoty (Dz. 1-4).

Wielu ludzi odczuwa, że odwaga w stosunkach interpersonalnych jest dla nich czymś najtrudniejszym na świecie, szczególnie dotyczy to tych, którzy z natury nie są skłonni do konfrontacji i unikają nieprzyjemnych międzyludzkich sytuacji. Pamiętajmy o tym, że błogosławieństwo nie jest obiecane „miłującym pokój”, lecz czyniącym pokój. Czynienie pokoju, w tym pokoju w swojej własnej duszy, może być bardzo krwawym procesem jeśli chodzi o relacje – wymaga odwagi.

CI ludzie mogli powiedzieć przywódcom: „nie”. Dlaczego tego nie zrobili? Można by wymieniać mnóstwo powodów. Jaki był ten „haczyk” w duszy tych, którzy nie byli w stanie odmówić? Można było zostawić służbę czy kościół. Nie zrobili tego. Dlaczego? Mogło być wiele przyczyn, niektórym bardzo trudno było stawić czoła. Mogli stanąć do konfrontacji. Nie zrobili tego. Wykorzystanie nie zdarza się w psychologicznej próżni. Do tanga trzeba dwojga:

Prorocy prorokują fałszywie, a kapłani nauczają według własnego widzimisię; mój zaś lud kocha się w tym. Lecz co poczniecie, gdy to się skończy? (Jer 5:31)

Nie będę zajmował się na tym blogu stroną wykorzystującego/znieważającego przywództwa. Zajmowałem się tym wyczerpująco w moich książkach i innych artykułach. Chciałbym porozmawiać o współuzależnionej (http://en.wikipedia.org/wiki/Codependency) ofierze.

Latami zadawałem retoryczne pytanie: „Co było tak silne, że normalnie funkcjonujący, inteligentny, zdrowy psychicznie dorosły dopuszczał do tego, żeby być tak wyraźnie wykorzystywany przez zepsutych przywódców, a nawet iść tak daleko, żeby ich wspierać swoim czasem, pracą i pieniędzmi – dosłownie PŁACĄC im za niszczenie go?” Co sprawia, że normalne umiejętności samoobrony zostają uśpione? Musi być gdzieś w duszy jakiś haczyk, jakiś element „zniszczenia duszy”. Co jest taką „rzepą w duszy”, która umożliwia działanie tego całego procesu? Nie jest to sprawa woli. Zazwyczaj nie jest rozpoznawane na psychologicznym poziomie.

Wierzę, że odnosi się to obrazu przekazanego w wersie z Izajasza: niezaspokojona i nierozwiązana potrzeba tożsamości – „zdejmij ze mnie moją hańbę, daj mi imię”, daj mi „status/pozycję”.

W czasie, gdy piszę to, wiadomości wypełnia historia byłego policjanta miotającego się w szale, starającego się zabić tych, którzy, jego zdaniem, niesłusznie oskarżyli go i zwolnili z pracy lata temu. Przypisuje mu słowa z jego manifestu: „Nigdy nie oczyszczę swego imienia. Jeśli nie masz imienia, jesteś niczym” (lub coś w tym rodzaju). Powszechnie ludzie chcą „imienia”, tożsamości. Chodzi o to, gdzie i w jaki sposób zdobywa się je, szczególnie dotyczy to uczniów Chrystusa.

Ludzie pozwolą na to, aby kontrolujący przywódcy łamali ich w zamian za to, że otrzymają od nich poczucie fałszywej tożsamości i pozycję, a dzieje się to przy pomocy pomocy czegoś co robi wrażenie powodzenia, rozgłosu czy wyższości. Przynależność do: wielkich apostołów/proroków/nauczycieli, „światowej zmiany”, „wydających cuda”, „siódmego nieba”, „doktrynalnej czystości”, „przejmujących miasto”, „zdobywców dusz”, „otwartego portalu”, „przebudzenia dni ostatnich”, „zwycięzców”, „kapłaństwa Sadoka”, „pokolenia Jozuego”, „Międzynarodowej Służby odnowionego dawidowego dynamicznego uwielbienia”, sprawia, że czujemy się odrobinkę wyżsi od innych: Mamy „imię”, którego inni nie mają.

To pragnienie tożsamości i wołanie o wyższość jest tak głębokie w adamowej naturze, że podświadomie pozwalamy ludziom na wykorzystywanie nas, jeśli oni dają nam w zamian dobra, których pożąda nasza dusza: imię, tożsamość i pozycję.

Ten fenomen szczególnie silnie występuje wśród nowych nawróconych, młodych wierzących. Oni sami często sprzymierzają się z mocno obdarowanymi 50 latkami, jako postaciami dla nich autorytatywnymi. Ponieważ młoda osoba nie jest jeszcze w pełni ukształtowana jeśli chodzi o swoją osobowość, a proces uczenia się tego, że ich tożsamość jest w Chrystusie, trwa (jeśli w ogóle uczą się), są więc szczególnie podatni na te fortele, uroki, manipulacje brakiem poczucia bezpieczeństwa, kontrolowanie i „rekrutację” starszych liderów.

Dokonuje się tutaj psychologiczna wymiana: lider otrzymuje podlizującego się ucznia, a uczeń otrzymuje poczucie posiadania imienia, tożsamości i pozycji od osoby czy organizacji, a co powinno pochodzić wyłącznie od Chrystusa. Jest to całkowicie nieświęta psychologiczna transakcja, którą można ubrać w jakiś biblijnie brzmiący żargon czy dowodowe teksty.

Wyobraź sobie, że jestem dojrzałym „ojcem”, 50 letnim lub starszym człowiekiem z silnym „proroczym darem”, silnym charakterem, charyzmą, częstymi duchowymi manifestacjami i dekadami doświadczenia. Przede mną ponad 500 młodych ludzi w wieku 18-30. Ta młodzież ma różne psychologiczne problemy i potrzeby dotyczące ich tożsamości. Głoszę do nich intensywnie i z pasją przez tydzień o tym, że jeśli chcą zadowolić Boga, wypełnić swoje przeznaczenie i być tym wszystkim, co Bóg dla nich zamierzył, każdy musi się poddać duchowemu ojcu/apostołowi/ liderowi/pastorowi (cokolwiek jeszcze) i o tym jak to nigdy nie osiągną swego potencjału, nie przyłączeni do apostolskiego ojca, o tym, jak to przyłączeni do ojca będą ostatnim pokoleniem, które zmieni świat przez swoje poddanie i wstawiennictwo.

Jakiego rodzaju psychologiczną presję może to wywierać na każdego z tych młodych ludzi (czy psychologicznie rozbitego dorosłego) pod koniec tygodnia? Jaki „ojciec” jest akurat dostępny w tej chwili? Kto prawdopodobnie celnie wykorzysta ten scenariusz przez głoszenie „synostwa” podatnym ludziom, którzy znaleźli się pod płaszczykiem tego objawienia? Czyż nie jest to wygodne?

Czy myślisz, że wielu z tych ludzi z tłumu, w szczególności młodzież, będzie miało odwagę, aby stanąć na własnym gruncie i sprzeciwić się nauczaniu 50 letniego ojca/eksperta, i, zdecydowanie i z szacunkiem, powiedzieć: „Nie, dziękuje”? Bardzo w to wątpię.

Myślę, że odrzucenie tego psychologicznego zjawiska byłoby naiwnością. Móc wpływać na życie innych ludzi swym autorytetem jest świętą rzeczą, a nie sprawą domysłu. Jeśli mamy do dyspozycji niedojrzałych słuchaczy, niezdrowych psychologicznie, wyalienowaną młodzież czy dorosłych (bądź samotnych 'usługujących’!) szukających tożsamości i przynależności, i okładamy ich pięściami przez tydzień wagą poddania i synostwa, działamy w duszewnym drapieżnym duchu, dopuszczamy się psychologicznej manipulacji i wykorzystania, bez względu jakie biblijne wersy naszym zdaniem usprawiedliwiają nas.

Jedyną naszą robotą jest głosić Chrystusa, wynosić Chrystusa, i sprawiać, aby słuchacze poznawali i wywyższali Go. Nie głosimy „synostwa” wobec człowieka. Głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, synostwo wobec Niego, a „synowskiego rodzaju” relacje niech powstają między wierzącymi na różnych stopniach dojrzałości w miarę jak Duch rodzi je i rozwija.

W drugiej kolejności po nowym narodzeniu człowieka, gdy uwierzy w dobrą nowinę, powinno nastąpić uzdrowienie jego złamanego serca, złamanej duszy (Iz 61) i to jest pełna chwały nowina Ewangelii. Po rzeczywistym nawróceniu, nowy wierzący powinien zostać rozbudzony do nowej tożsamości: w Chrystusie i Chrystusie jedynie. Zwycięzcy w Chrystusie zostało obiecane, zarówno nowe osobiste imię na jego czole, jak też imię miasta Bożego! Mamy posiadać nowe poczucie osobistej tożsamości i w nowym sensie świadomość umieszczenia w społeczności (Obj 3:12), a tak naprawdę „podwójną-nową-tożsamość”. Chwała Bogu! Dobra nowina jest coraz lepsza!

Jakże boleśnie smutna jest sytuacja, w której widzimy tak wielu ludzi, sprzedających swoje dusze na ołtarzach ambicji i braku poczucia bezpieczeństwa przywódców, którzy obiecują im imię, tożsamość, status, wielkość i sławę, a to wszystko kosztem przyzwolenia na psychiczne gwałcenie przez innych.

Nie musi tak być. Jeśli zostałeś poważnie zraniony w związku z jakąś sytuacją w kościele, zachęcam do szybkiego przebaczenia i wzięcia na siebie odpowiedzialności za własną duszę, pokutowanie przed Bogiem za to, że nie zostały wykorzystane narzędzia udzielone do samoobrony. Namawiam do znalezienia ludzi, którzy potrafią kochać bez ukrytych zamiarów, pomogą w wewnętrznym uzdrowieniu i odnowieniu do energicznego i zdrowego życia w królestwie. Jest dla ciebie dobra przyszłość w Bogu.

—————————-

Jest to skrót z książki pt.: Father-Son Ministry: Reassessing Apostolic and Prophetic Perspectives, dostępnej w j. angielskim w różnych formatach na:  www.stevecrosby.com.

Copyright 2013, Dr Stephen R. Crosby http://www.swordofthekingdom.com. Udziela się zgody na kopiowanie, przekazywanie czy dystrybucję tego artykułu jeśli niniejsza uwaga zostanie zachowana na wszystkich duplikatach, kopiach i linkach referencyjnych. Na druk w celach komercyjnych czy w jakimkolwiek formie przeznaczonej dla mediów należy uzyskać zgodę. Kontakt:

Służba utrzymuje się z dobrowolnych ofiar naszych partnerów i tych, którzy wierzą w przesłanie radykalnej łaski w rozumieniu Nowego Przymierza. Jeśli ten artykuł jest błogosławieństwem dla ciebie, przemyśl z modlitwą czy nie zachciałbyś wesprzeć nas przez PayPal. Dziękujemy, niech was Bóg błogosławi..

раскрутка

Click to rate this post!
[Total: 8 Average: 4.6]

2 comments

  1. Polecam artykuły Crosby’ego , ten akurat jest myślę ważny w kraju w którym mieszkamy gdzie są liderzy z wielkimi ambicjami( szkoly biblijne własna TV, transformacja kraju itp cele) i ich zborami na nie wiecej niz 50-100 osób w których takich którzy „nie poddali się autorytetowi pastora ” na pewno jest paru „wykorzystanych duchowo”.

    Do tego artykułu polecam inny tekst tego samego autora który jest świetnym uzupełnieniem powyzszego „Jestes zraniony”-Nowa Izabel”.

  2. Wreszcie ktoś pisze o tym otwarcie demaskując kościelne manipulacje. Dziękuję za ten artykuł.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.