J. Lee Grady
Kocham dary Ducha Świętego, ale niektóre z naszych „duchowych” praktyk są wątpliwe.
Każdy, kto czytuje tę kolumnę wie, że jestem bezpardonowo charyzmatyczny w swojej teologii. Kocham Ducha Świętego i wierzę, że Nowy Testament wzywa nas, aby zrobić miejsce dla przejawów Ducha. Apostoł Paweł dał wytyczne dla daru proroctwa, widział dramatyczne uzdrowienia, doświadczył nadprzyrodzonych wizji i powiedział przywódcom Kościoła, żeby nie zabraniali mówienia językami (1 Kor 14:39). Paweł był uosobieniem charyzmatycznej duchowości.
Ale nie wszystko, co robimy dzisiaj w imię Ducha Świętego jest poprawnym wyrażaniem Jego mocy. W ciągu ostatnich czterech lat my, charyzmatycy, wymyśliliśmy jakieś kulawe praktyki, które nie tylko sprawiają, że wyglądamy głupio, ale faktycznie odwróciliśmy uwagę ludzi od ewangelii. Uważam, że zapoczątkowaliśmy te zachowania z powodu niedojrzałości i sam śmieję się teraz z tego, bo niektóre z nich osobiście praktykowałem. Ale to jest 2013 i myślę, że Bóg oczekuje od nas więcej.
Zdaję sobie sprawę z tego, że to może być delikatna sprawa, jeśli posiadasz jeden lub więcej z tych złych nawyków, ale, proszę, pomódl się nad tą listą zanim wybuchniesz gniewem na mnie za mój krytycyzm.
1. Upadanie w Duchu. Są chwile, kiedy ludzie czują, że uginają się pod nimi kolana, gdy Duch Święty ich dotyka. Nie mam nic do tego. Ale, czy możemy przestać sami popychać ludzi, żeby upadli na ziemię? Każdy usługujący, który uderza, popycha lub poklepuje ludzi podczas wyjścia przed ołtarz jest bardzo niegrzeczny. Pusząc się demonstruje, że ma prawo do powodowania „upadania w Duchu”. Jeśli popychasz kogoś, żeby „upadł”, to Bóg nie ma z tym nic wspólnego.
2. Upadanie z uprzejmości. Wszyscy to robimy. Wiele osób pada podczas modlitwy, bo uważają, że jest to duchową rzeczą. Ale w Biblii nie ma nic na temat tego, że musisz upaść, aby otrzymać uzdrowienie lub namaszczenie. Otrzymujesz przez wiarę. Jest czymś zupełnie w porządku, jeśli będziesz się trzymał w pionie, a przy tym możesz uchronisz siebie samego przed zadeptaniem!
3. Niekończąca się pieśń. Lubiłem refren „Ześlij deszcz”, aż do momentu, gdy niektóre kościoły przybiły ten kawałek do ziemi grając go 159 razy z rzędu. Po pierwszych 30 mam ochotę krzyczeć „Zmień płytę!”. Bóg nie słucha nas bardziej uważnie, jeśli coś nieustannie powtarzamy, jakbyśmy odstawiali taniec deszczu, żeby nas wysłuchał. Jest OK, jeśli zakończymy utwór i rozpoczniemy nowy!
4. Amatorski zastęp flagowy. Flagi stały się gorącym trendem uwielbienia w latach 80-tych i praktyka ta może być nadal skuteczna i widowiskowa dla publiczności. Ale skąd wzięło się przekonanie, że fruwające flagi i kijki lub inne ostre końcówki latające w odległości kilkudziesięciu centymetrów od ludzkich twarzy są mądrym pomysłem?
5. Paradowanie z kolektą. Byłem na spotkaniach, na których kaznodzieja mówił 25-minutowe kazanie na temat ofiar pieniężnych (przed głównym kazaniem), a następnie zaprosił wszystkich na widowni do 15-minutowej parady do przodu. Tak, ofiarowanie Bogu pieniędzy jest uwielbieniem, ale gdy ofiara trwa dłużej niż jakakolwiek inna część nabożeństwa to zaczynam się zastanawiać, czy nie zostaliśmy czasem zabrani na przejażdżkę.
6. Kazanie z siedmioma zakończeniami. Mówiąc o pieniądzach, chciałbym dostawać dolara za każdym razem, gdy kaznodzieja mówi „ Już niedługo będę kończył”. Nie mam nic przeciwko długiemu kazaniu, sam czułem się winny, gdy przekraczałem czas. Ale jesteś zwodzicielem, jeśli mówisz publiczności, że kończysz, a faktycznie przeciągasz jeszcze przez pół godziny.
7. Uwielbienie z tancerzami go-go. Kocham tańczyć w kościele i to jest normalne w wielu etnicznych zborach, które odwiedzam. Ale obawiam się, że spuszczamy ze smyczy potwora, kiedy zachęcamy amatorskie zespoły taneczne, żeby skakały w niemalże kąpielowych kostiumach po scenie przed zgromadzeniem! Pytanie typu „Czy to nie wygląda głupkowato?” wcale nie jest nieduchownym pytaniem.
8. Szokowe decybele. Kiedy pierwszy Kościół modlił się, budynki się trzęsły. Dziś potrząsamy naszymi budynkami przez zwiększanie głośności naszych systemów dźwiękowych. O tym, że jest za głośno dowiadujesz się widząc członków kościoła z zatyczkami w uszach podczas uwielbienia. „Charyzmatyczny” nie oznacza „głośny””, a nasza duchowość nie jest mierzona w decybelach.
9. Rozbudzanie języków. Nigdy nie będę przepraszać za dar języków i uważam, że to wspaniały dar, jaki każdy chrześcijanin może mieć. Ale ktoś wpadł na pomysł, że mógłby „rozbudzić ten dar” prosząc ludzi, aby powtarzali pewne zwroty w celu odkorkowania języka modlitwy. Prosząc kogoś, żeby powtarzał „Zawiązuję moją muszkę, zawiązuję moją muszkę” nie doprowadzimy do cudu. Przestańmy manipulować Duchem Świętym.
Apostoł Paweł w swoich wytycznych na temat charyzmatycznych darów powiedział do Koryntian: „Gdy na męża wyrosłem, zaniechałem tego, co dziecięce”(1 Kor 13:11). Gdy mamy do czynienia z pracą Ducha Świętego pozwólmy Mu, żeby wprowadzał nas w dojrzałość, żebyśmy w głupi sposób nie marnowali Jego mocy.
Jak to dobrze ,że nie uczestniczymy w takich niedorzecznościach . Chwała Bogu za ochronę Jego przed takowym zachowaniem .Dziękuję natomiast za usługiwanie w prostocie , pokorze i miłości nieobłudnej . Członek Zboru Zielonoświątkowego w Brzegu .
Możnaby było tego wypisac o wiele więcej. Dobry początek.