Gdy sprawy jakoś do siebie nie pasują to miłujący i potężny Bóg powinien postępować według pewnych reguł, czyż nie?
Philip Yancey
Czymże jest człowiek, że go tak bardzo cenisz i że nań zwracasz uwagę, że go nawiedzasz każdego poranku i każdej chwili go doświadczasz? Kiedyż wreszcie odwrócisz wzrok ode mnie i zaniechasz mnie, abym przełknął moją ślinę? (Job 7:17–19)
Gdybyś mnie kilka lat temu zapytał o czym jest Księga Joba, szybko odpowiedziałbym: „Job? Wszyscy wiedzą, o czym jest Job, jest to najpełniejsze biblijne ujecie problemu bólu i cierpienia”
Czy mogę ufać Bogu co do mojego zdrowia?
Oto moje odpowiedzi na podstawie studium Biblii.
Zawsze zwracam się do Joba, gdy piszę o cierpieniu i niewątpliwie ogromna większość tej Księgi obraca się wokół tematu cierpienia (rozdziały 3-37). Te środkowe rozdziały nie podejmują się tego, aby mówić, tylko pięciu kanciastych mężów – Job, jego trzech przyjaciół i przeważnie milczący Elihu – siedzących i dyskutujących o różnych teoriach bólu. Usiłują zliczyć uderzenia i strzały śmiertelnej fortuny, które spadły na biednego Joba.
Nie potrafimy wydobyć wszystkiego z tej księgi. Główny jej motyw niezasłużonego cierpienia wydaje się szczególnie dobrze pasować do naszej własnej ery, która sprowadziła dwie wojny, dwa atomowe ataki i przyczyniła się do licznych prób ludobójstwa.
Co więcej, portret genialnego starego Joba, lamentującego żałośnie, gdy jego życie zawala się, wydaje się pasować do ulubionego, współczesnego stereotypu. Neil Simon pożyczył sobie sytuację Joba w swej sztuce God’s Favorite (Boży ulubieniec), jak to zrobili już przed nim Archibald MacLeish (J.B.), oraz Robert Frost („The Masque of Reason”). Ostatnio, pisarz Mauriel Spark ponownie usiłował nadać współczesne rysy wątkowi Joba w dzisiejszych czasach (The Only Problem).
Te zapożyczenie zgłębiają paradoks umieszczony w oryginalnej księdze. Job i jego przyjaciele zgadzają się z tym, że pełen miłości i mocy Bóg powinien postępować na ziemi według pewnych zasad, a głównie powinien odpłacać tym, którzy czynią dobro, a karać tych, którzy źle postępują. Cierpienia Joba, jak zgadzają się jego przyjaciele, musiały więc spotkać go w wyniku jakiegoś nie wyznanego grzechu.
Dla Joba, który znał swoją duszę, fakty jakoś do siebie nie pasowały. Dla nas również one nie pasują. Jakby na to nie patrzeć, stajemy wobec niewyjaśnionego cierpienia: Żydzi w Holokauście, ofiary głodu w Afryce, Chrześcijanie w komunistycznych i muzułmańskich więzieniach. Ci, którzy nadal podpisują się pod schludną formułą przyjaciół Joba – a jest ich tutaj wielu, jeśli religijna telewizja daje jakiekolwiek wskazanie – dobrze by zrobili zastanawiając się nad jednym zasmucającym faktem: najbardziej agresywny chrześcijański kontynent na świecie, Afryka, jest również miejscem największego głodu. (A najbardziej agresywny nie-chrześcijański region, wokół Morza Arabskiego, jest najbogatszy.)
W skrócie, pytania zadawane tak elokwentnie przez Joba, nie znikły przez stulecia; stały się nawet głośniejsze i rozległe. A jednak, pomimo tych wszystkich oddźwięków współczesnej literatury, pomimo mojego własnego polegania na Jobie gdy piszę o bólu, pomimo faktu, że niemal wszystkie wersy poza kilkoma są skoncentrowane na problemie bólu, dochodzę do wniosku, że Księga Joba w ogóle nie dotyczy problemu bólu. Szczegóły cierpienia służą jako składniki tej historii, jako pewien materiał, z którego jest zrobiona, lecz nie są centralnym tematem. W ciastku nie chodzi o jajka, mąkę, mleko i dodawanie tłuszczu. Po prostu używa się tych składników w procesie tworzenia ciasta. Podobnie i w Księdze Joba nie chodzi o cierpienie, lecz jest ono po prostu wykorzystane jako składnik pewnego ogólnego wzoru. Patrząc na nią jako na całość widać, że jest to raczej księga o wierze. Opowiada nam historię jednego człowieka wybranego, aby przeszedł szokujący test wiary. Jego próba i reakcja to przesłanie, które można zastosować nie tylko do ludzi cierpiących, lecz do każdego, kto żyje na planecie Ziemi. Przeważnie, nasza zdolność widzenia jest ograniczona do wąskiego spektrum „naturalnego” światła; Księga Joba zdejmuje na chwile klapki z naszych oczu i ujawnia nadnaturalną aktywność odbywającą się za sceną.
Aby zrozumieć w jaki sposób tematy wiary i cierpienia współpracują ze sobą w tej księdze, pomocne będzie pomyślenie o niej jako o tajemnej grze, 'kryminalnej’ sztuce. My, jako widownia, pojawiamy się wcześnie na konferencji prasowej, na której dyrektor wyjaśnia swoje działanie (rozdziały 1-2). Wiemy już wcześniej, co kto robi w tej sztuce i rozumiemy to, że osobisty dramat na ziemi ma swój początek w kosmicznym dramacie w niebie – rywalizacji o wiarę Joba. Czy uwierzy Bogu, czy zaprze się go?
Lecz wtedy opada kurtyna i gdy ponownie podnosi się, widzimy po prostu aktorów na scenie. Ograniczeni do sztuki, nie wiedzą o „wszechwiedzącym” punkcie widzenia, który jest udziałem publiczności. Pomimo, że znamy odpowiedź na „kryminalne” pytania, główny aktor, detektyw, Job, nie zna ich. Obsesyjnie ogarnięty cierpieniem, spędza czas na scenie starając się odkryć to, co my, widzowie, już wiemy. Drapie się po swych ranach skorupami i zadaje zdecydowane pytania: Dlaczego Ja? Co złego zrobiłem? Co Bóg chce mi powiedzieć?
Dla nas, znajdujących się na „widowni”, „kryminalne” pytania Joba powinny być zwykłymi intelektualnymi ćwiczeniami, ponieważ już znamy odpowiedź. Co Job zrobił? Odpowiedź jest prosta – nic nie zrobił. Sam Bóg nazwał Joba mężem nienagannym i prawym, bogobojnym i stroniącym od złego (2:3). Dlaczego Job cierpi? Wiemy już wcześniej, że nie jest to kara, nic podobnego. Został wybrany jako główny gracz w wielkiej rywalizacji niebios. Bóg użył Joba, aby udowodnić Szatanowi, że wiara ludzkiej istoty może być szczera i pozbawiona egoizmu, niezależna od dobrych Bożych darów. Job reprezentuje to, co najlepszego w jego gatunku.
Dzięki temu wejrzeniu „za kurtynę”, które otrzymujemy w 1 i 2 rozdziale, autor Księgi Joba zrzeka się wszelkich elementów budowania napięcia przy pomocy narracji, z wyjątkiem jednego: pytania o to jak Job zareaguje. W skrócie: jest to kwestia jego wiary.
Jest to testament geniusza tej księgi – i przyczyna tego, że wytrzymała ona jako dzieło literatury – nie możemy zapomnieć tych dwóch pierwszych rozdziałów i emocjonować się
emocjonalną udręką Joba. Zmaga się on z imponderabiliami cierpienia z taką siła, że w całej księdze jego pytania stają się naszymi pytaniami. Lecz musimy sami sobie przypominać o tym, że zza tych wzniosłych mów, wyłaniają się te dwa rozdziały, w których dyrektor wyjaśnił wcześniej naturę tej rywalizacji.
Niektórzy komentatorzy traktują 1 i 2 rozdział w tonie pewnego zaambarasowania. Mam takie wrażenie, że znacznie bardziej podobałaby im się Księga Joba, gdyby zaczynała się od rozdziału trzeciego. Scena z nieba, pokazuje, że Bóg i Szatan są w tym zaangażowani – i można dostrzec rumieniec na stronach komentarzy – tak,.. coś tu przypomina zakład. Tych dwoje w jakiś sposób założyło się, za Bożą namową, aby rywalizować ze sobą, a Bóg dał przeciwnikowi wielką przewagę.
Oskarżenia Szatana, że Job miłuje Boga tylko dlatego, że Ty nie otoczyłeś go zewsząd opieką są atakiem na charakter Boga. Sugeruje, że Bóg nie jest godzien miłości sam w sobie; ludzie tacy jak Job idą za nim tylko dlatego, że ich „przekupił”. Odpowiedź Joba, na stratę tych wszystkich podpórek wiary udowodni lub zbije wyzwanie rzucone przez Szatana.
To przypomnienie spina razem cudowne napięcia dramatycznej ironii, najbardziej widocznego podwójnego sprawdzianu integralności. Dla Joba to Bóg jest na rozprawie: Jak może pełen miłości Bóg traktować go tak niesprawiedliwie? Wszystkie prawne akty Joba zawierają się w ramach większego sądu ustanowionego w rozdziałach 1 i 2, sprawdzianu jego wiary. Z naszej, wszechwiedzącej, perspektywy widza, obserwujemy pęknięcia integralności Joba w miarę jak traci kolejno wszystko, co ma znaczenie i wartość.
Sympatia jaką znajdujemy dla punktu widzenia Joba mówi nam coś o naszej współczesnej kulturze. C.S. Lewis wskazał na przyczyny stojące za tą emocjonalną reakcją w swym eseju „God in the Dock” (Bóg na ławie oskarżonych):
Księga Joba może pomóc nam w zadaniu pewnych pytań o Bogu, lecz z bardzo prostej przyczyny zawodzi w udzieleniu wielu odpowiedzi: rozdziały 1 i 2 wyraźnie pokazują, że bez względu na to, co Job myśli, nie Bóg jest sądzony w tej księdze – to Job jest na rozprawie. Istotą tej księgi nie jest cierpienie – „Gdzie jest Bóg, gdy boli?” – to już jest rozwiązane w prologu. Istotą jest tutaj wiara – Gdzie jest Job? Jak zareaguje?
Czy ludzkie istoty rzeczywiście mają wolność i godność? Szatan rzucił Bogu takie wyzwanie. Mamy wolność do upadku, oczywiście, Adam i całe jego pokolenie dowodzi tego, lecz czy mamy wolność do podnoszenia się, do wierzenia Bogu, bez jakichś innych powodów,… no tak, bez żadnej przyczyny. Czy ktoś może wierzyć nawet wtedy, gdy Bóg wydaje mu się wrogiem? Czy taka wiara jest możliwa?
Czy wiara, jak wszystko inne, jest produktem okoliczności i warunków? To są pytania postawione w Księdze Joba. W początkowych rozdziałach, Szatan ujawnia siebie jako pierwszego wielkiego behawiorystę. Jak twierdzi, Job został uwarunkowany do kochania Boga. Zabierz mu nagrody i patrz jak kruszy się wiara. Job został nieświadomie wybrany na uczestnika wielkiego sporu. .
Pochwycony przez „składniki” tego dramatu, Job koncentruje się wyłącznie na sprawie cierpienia. Oczywiście, nie wie nic o kosmicznym sporze wiary – taka informacja mogłaby spowodować, że jego próba nie byłaby w porządku, ale w związku z tym, czuje się odrzucony przez Boga.
Jak reaguje Job? Jak wygląda jego wiara? Jego wypowiedzi zawierają jedne z najgłębszych ekspresji bólu, rozpaczy i oburzenia w całej literaturze. Błąka się po skraju bluźnierstwa. Pierwsze słowa pierwszej jego mowy wypowiedziane są w tonie: Bodajby zginął dzień, w którym się urodziłem, i noc, w której powiedziano: „Poczęty jest mężczyzna (3:3). (Przykłady wyrażania cierpienia Joba widać w wersach: 3:24, 6:2, 10:21, 14:18–19, 16:9, 19:7, 30:20–27.)
Dla Joba, w jego niedoli, Bóg wydaje się nikczemnikiem, który gubi zarówno winnych jak i niewinnych (9:22) – całkowite przeciwieństwo obrazu jaki miał Jezus, Ojca zsyłającego deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych (Mat. 5:45). Ten sam ponury los czeka każdego, dobrego czy złego: A jednak razem spoczywają w prochu i okrywa ich robactwo (21:26).
W swej końcowej mowie Joba zbiera wszystkie przykłady niewierności, jakie tylko może znaleźć w tym świecie. Ci z nas, którzy znają całą historię i spieszą się do zakończenia, mogą stracić znaczenie tych słów cierpienia. Można nie oczekiwać, że znajdzie się tu argumentu największych przeciwników Boga – powiedzmy: Marka Twaina z jego „Listy z Ziemi”, czy Bertranda Russella z „Dlaczego nie jestem chrześcijaninem” – przywiązanych do środka Biblii.
A jednak pod koniec Bóg chwali Joba w zdecydowanym kontraście do werdyktu wydanego na pobożnych przyjaciół Joba: Mój gniew zapłonął przeciwko tobie [Elifaz] i przeciwko dwom twoim przyjaciołom, ponieważ nie mówiliście o mnie prawdy, jak mój sługa Job. (42:7). Dlaczego, w świetle zjadliwych odpowiedzi Joba, to on wygrywa? Mówiąc bardziej surowo, dlaczego Bóg „wygrał zakład” o wiarę Joba? Dlaczego Job nigdy nie zgodził się na przyjęcia rady swej żony, aby „przeklął Boga i umarł”?
Pomimo, że prawdą jest, że kwestionował Bożą uczciwość, dobroć i miłość, pomimo rozpaczy nad własnym życiem, Job nie odwrócił się plecami do Boga. Choćby mnie zabił, będę ufał Jemu (13:15) upierał się. Mógł zrezygnować z Bożej sprawiedliwości, lecz uparcie nie chciał zrezygnować z Boga. W najbardziej dramatycznych chwilach beznadziei zbierał się z jasnymi przebłyskami nadziei i wiary (9:33; 16:19–21). W desperacji, Job stanął na jednym żądaniu i trzymał się go do samego końca; prosił tylko o osobiste wyjaśnienie samego Boga (13:3; 31:35). Chciał dnia w sądzie, szansy usłyszenia Bożego świadectwa na jego rzecz o tym, co wyglądało na jedną wielką niesprawiedliwość.
Właśnie to żądanie Joba wzbudzało furię jego przyjaciół. Jakie prawo ma on, jedna nic nie znacząca istota ludzka, aby wzywać Boga do rozliczenia? Jak może człowiek, który jest jak czerw, i syn człowieczy, który jest jak robak (25:6) sprzeciwiać się Bogu wszechświata? Job nie wycofał się, do samego końca upierał się przy swoim prawie do pytania Boga.
Ostatecznie Job zaliczył egzamin wiary dzięki temu, że przylgnął do wiary w Boga, pomimo że nie miał dowodów na poparcie tej wiary, a wiele przeciwko niej. Przylgnął też do swej ludzkiej godności, nawet pomimo ataków ze wszystkich stron. Można by nawet nazwać Joba protestantem, w pełnym tego słowa znaczeniu. Zdecydowanie stanął na gruncie indywidualnej wiary, zamiast poddać się pobożnym dogmatom.
Ironiczne jest to, że Bóg objawia się Jobowi właśnie wtedy, gdy Elihu wyjaśnia, dlaczego Job nie ma prawa prosić o boską interwencję. Wiele już zrobiono z wspaniałą mową Boga z końcowych rozdziałów 38-41. Również i ja zdumiewam się nad cudownymi obrazami z natury, lecz wraz z tym zdumieniem przychodzi dokuczliwe poczucie oszołomienia. Dlaczego Bóg unika odpowiedzi na te pytania, które najbardziej dręczyły Joba? To uchylanie się w sprawie cierpienia wydaje się szokujące po 35 rozdziałach traktujących wyłącznie o tym.
Boża odpowiedź wraca nas z powrotem do pierwszych dwóch rozdziało, do kontekstu „za sceną”. Job i jego przyjaciele rozmawiali o cierpieniu, ponieważ zostali złapani przez dramat „składników; nie widzieli nic więcej. Bóg, oczywiście, wiedział przez cały czas, że prawdziwym pytaniem było wyzwanie pierwotnego sporu: wiara Joba. Czy przylgnie on do wiary, nawet jeśli egoistyczne przyczyny trzymającego przy wierze, zostaną usunięte? „Przeklnie cię” – ryzykował Szatan. Przegrał, a postać Joba utrzymała się.
Bóg poprawił nieco myślenie Joba, a przesłanie wyrażone we wspaniałej poezji sprowadza się do tego: dopóki nie masz większego pojęcia o zarządzaniu fizycznym wszechświatem, Jobie, nie mówi mi w jaki sposób mam zarządzać moralnym wszechświatem. Bóg krytykuje Joba tylko za jedno: za jego ignorancję. Job dokonywał swoich osądów na podstawie niepełnych dowodów – wglądu, który my, publiczność, mieliśmy przez cały czas. Po swym wykładzie Bóg zwrócił Jobowi wszystko, co stracił w dwójnasób. Niektórzy ludzie lubią trzymać się tej dobrej wieści o odnowionej fortunie Joba. Podkreślają, że Job przechodził próby tylko przez pewien czas, zanim ponownie otrzymał materialną odpłatę.
To prawda, Bóg rzeczywiście zwrócił Jobowi hojnie, lecz napór tej księgi przekonuje mnie, że to wiara, a nie odpłata, jest głównym punktem nacisku w Księdze Joba. Mówię to z uwagą, lecz z Bożego punktu widzenie, materialne powodzenie Joba nie miało wielkiego znaczenia wobec kosmicznej sprawy, jaka się odbyła. A, ból? To można łatwo naprawić. Więcej dzieci? Wielbłądów, byków? Nie ma problemu. Te odpłaty na ziemi były całkowicie marginalne dla Joba dokładnie w tym samym sensie, w jakim były marginalne później dla apostoła Pawła, który modlił się: Aby Chrystus był wywyższony czy to przez życie, czy przez śmierć (Flp. 1:20).
Dzięki temu unikalnemu kątowi widzenia, jaki otrzymaliśmy w pierwszych dwóch rozdziałach, widzimy, sagę Joba jako coś znacznie więcej niż wyolbrzymione doświadczenia smutnego, starego człowieka. Nie wiedząc o tym, Job odegrał kluczową rolę w kosmicznej walce i jego przykład bardzo dużo nas uczy.
Zacząłem od tego, że kiedyś myślałem, że wiem, o czym ta księga jest: o problemie cierpienia. Teraz zdaję sobie sprawę z tego, że to co ja, podobnie jak wielu innych, robię z Księgą Joba jest paradygmatem tego, co robimy w życiu w ogóle. Bierzemy księgę, która mówi o wierze i próbie i zamieniamy ją na księgę o cierpieniu.
Prawdziwy kryzys Joba był kryzysem wiary, a nie cierpienia. Podobnie jest z nami. My wszyscy czasami znajdujemy się w okolicznościach podobnych do Joba. Prawdopodobnie nie natrafimy na skrajny przypadek katastrofy, która spadła na Joba, lecz tragiczne wypadki, śmiertelne choroby czy strata pracy mogą spowodować, że potrząsamy głowami i pytamy: „Dlaczego ja? Co Bóg ma przeciwko mnie? Dlaczego wydaje się być tak odległy?”
W takich warunkach zbyt łatwo skupiamy się na okolicznościach – naszej chorobie, wyglądzie, biedzie czy braku szczęścia – jako przeciwniku. Modlimy się, aby Bóg zmienił te okoliczności. Gdybym tylko był piękny i przystojny, myślimy to wszystko szło by dobrze. Gdybym jeszcze miał więcej pieniędzy, albo, co najmniej pracę. Gdyby tylko moje seksualne pragnienia zmieniły się czy choćby zmniejszyły. Wtedy łatwo byłoby wierzyć Bogu. Jednak Job uczy, że w chwili, gdy wiara jest najtrudniejsza i najmniej prawdopodobna, wtedy wiara jest najbardziej potrzebna.
Gdy uderzają tragedie, również dajemy się złapać o zawężony horyzont widzenia. Podobnie jak Job, będziemy kuszeni, aby przekląć Boga i widzieć Go jako naszego przeciwnika. Job zapytał Boga kąśliwie: Czy masz z tego korzyść, że uciskasz, że gardzisz tworem swoich rąk, a użyczasz światła radzie bezbożnych? (10:3). Lecz spojrzenie za kurtynę z 1 i 2 rozdziału ujawnia, że Job był wywyższany, a nie pogardzano nim. Bóg pozwalał na jeżdżenie po Swojej reputacji w odpowiedzi na pojedyncze ludzkie istnienie.
Dokładnie w tej chwili, gdy Job był najbardziej odrzucony, wtedy Bóg udzielał mu osobistej, najbardziej mikroskopijnej uwagi. Bóg wydawał się mu nieobecny; a w pewnym sensie nigdy nie był On bardziej bliski.
Waham się czy to napisać, ponieważ jest to twarda prawda i nie każdy może zechce to uznać, lecz Job przekonuje mnie, że Bóg jest bardziej zainteresowany naszą wiarą niż naszymi przyjemnościami. To stwierdzenie nie pasuje do nudnego obrazu Boga podobnego do niedźwiadka, głoszonego w ewangelicznych kościołach i nie doszedłbym do tego wniosku, gdyby Job pozostawał sam. Lecz myślę o tym, w jaki sposób Bóg pozwalał na to, aby niektórzy z innych Jego ulubieńców byli traktowani.
Abraham przeżył test wiary z pewnością równie surowy co Job: on sam został wezwany do tego, aby popełnić tragedię i ofiarować syna, na którego czekał całe dziesięciolecia. Dawid? Należałoby przeczytać Psalm 22, aby uzyskać wgląd w jego doświadczenie milczenia Boga. Ten schemat jest zdefiniowany w komentarzu z 2 Księgi Kronik mówiącym o ulubionym królu Hiskiaszu: Bóg zdał go na jego własne siły, wystawiając go na próbę, aby poznać wszystkie jego zamysły (2 Krn.32:31).
Dlaczego Bóg dopuszcza, a nawet pobudza, do takich prób wiary? Czy liczy się dla Boga to, że mężczyzna, czy kobieta przyjmie Go, czy odrzuci? Elichu, ostatni i najbardziej tajemniczy pocieszyciel Joba, kpiąc zadaje takie pytanie Jobowi?
Niemniej, pierwsze rozdziały Księgi Joba ujawniają, że Bóg wiele postawił na szali wobec zła lub sprawiedliwości jednego człowieka. W jakiś sposób ta księga tylko wskazuje, a nie wyjaśnia, jak wiele może znaczyć wiara jednej osoby. Na szali był drobniutki kawałek historii wszechświata.
Dla mnie jest to najpotężniejsza lekcja z Księgi Joba. Podobnie jak Job żyjemy w nieświadomości tego, co się dzieje „za kurtyną”. Job uczy nas tego, że mała część ludzkiej historii na ziemi – i, co zdumiewające, mojej własnej historii wiary – jest zawarta w dramacie wielkiej historii wszechświata. Jesteśmy piechotą w duchowej wojnie o kosmicznym znaczeniu.
Job na polu bitwy wiary stracił posiadłości, członków rodziny i zdrowie. Możemy spotkać się z innymi walkami; upadek kariery, kulejące małżeństwo, seksualna orientacja, kształt twarzy czy ciała, który powoduje, że ludzie odwracają się. Bez względu na to, przesłanie tej księgi wzywa dobrze naostrzoną wiarę wierzącego, przeciwko wszelkim przeciwnościom, ponieważ reakcja posłuszeństwa jednej osoby jest ważna.
Job prezentuje zdumiewającą prawdę mówiącą, że nasze wybory wiary liczą się nie tylko dla nas i naszego przeznaczenia, lecz, zdumiewające, dla samego Boga i wszechświata, którym rządzi. Takie ukryte wskazówki odbijają echem główne przesłanie Joba: ważne jest jak reagujemy. Uczepiając się najcieńszej nici wiary, Job zwyciężył decydujące zwycięstwo w Bożym ogromnym planie odkupienia ziemi. W swej łasce, Bóg, dał zwykłym mężczyznom i kobietom godność udziału w odkupieniu kosmosu.
Nikt lepiej od Joba nie wyraził bólu i niesprawiedliwości tego świata, lecz za tymi słowami cierpienia leży mgliście świecąca prawda: Job – i ty, i ja – może, przez posłuszeństwo, włączyć się w walkę o obalenie tego cierpienia.
Przyjemności, których zaznał Job w późnej starości były przedsmakiem tego, co ma przyjść. Jego wątpliwości zostały uciszone przez wizję Boga odpowiadającego mu z trąby powietrznej. Nasze również zostaną uciszone przez objawienie, gdy zobaczymy Go twarzą w twarz.
————————————–
„When the Facts Don’t Add Up,” by Philip Yancey, Christianity Today, August 1986
http://www.christianitytoday.com/biblestudies/areas/biblestudies/articles/080709.html
Rewelacyjny artykuł. Wszystko kupuję. Bardzo mi się podoba.