John Fenn
Czy słyszeliście o tym teksańskim pastorze twierdzącym, że Duch Święty powiedział mu, że każdemu kto da 52$ na nowe śmigła do jego helikoptera, w ciągu „52 dniu lub 52 tygodni” otrzyma 'nowy samochód? Muszę się nie raz zastanawiać nad tym, czy niektórzy pastorzy pójdą do nieba! Jeśli tak to czy taki wyczyn przejdzie sprawdzian nieba?’ (TUTAJ)
Najpierw to, co najważniejsze: Czy chrześcijanin po śmierci idzie prosto do nieba?
Zamieszanie wokół tej kwestii zakorzenione jest w Średniowieczu, kiedy to śmiertelność niemowląt była wysoka, a za starszych ludzi uważano tych, którzy mieli 40 lat. Rozpoczęto wtedy taki sposób zarabiania pieniędzy, że nauczano iż jest dla zmarłych miejsce pośrednie między niebem, a piekłem, gdzie zmarli czekali na wyjście – i, oczywiście, za pewną ofiarę, można było modlić się i wyciągnąć swoich zmarłych bliskich stamtąd i posłać do nieba.
O ile może to brzmieć jak przekupstwo, ta sama zasada jest dziś stosowana przez usługujących, aby manipulować ludźmi, gdy na przykład, mówią ci, abyś dał 52$ na nowe śmigła do helikoptera pastora, aby otrzymać nowy samochód
Czy mogę wspomnieć o przynoszeniu 100$ na platformę pod stopy mówcy, a otrzymasz uzdrowienie czy finansowy przełom. A może włóż ten kawałek materiału pod poduszkę i módl się w taki sposób przez 7 dni, a 8 dnia wyślij swoją prośbę modlitewną wraz z najserdeczniejszą ofiarą do… Można zrozumieć skąd takie zamieszanie wśród wierzących dziś, skoro kaznodzieje robią takie rzeczy.
Biblia mówi, … chrześcijanie idą wprost do nieba
Paweł porównuje i zestawia za sobą ziemię z niebem, stwierdzając, że pragnie i tęskni do tego, aby zostać ubranym z wysokości – nie tyle chodzi o to, że tak bardzo chcemy umrzeć, lecz po prostu chcemy „przyoblec się w domostwa nasze, które jest z nieba” (2Kor 5:1-10).
Porównuje nasze ciała do namiotów i i domów, mówiąc: „… jeśli ten namiot, który jest naszym ziemskim mieszkaniem się rozpadnie, mamy budowlę od Boga, dom w niebie, nie rękoma zbudowany, wieczny”. (Twoje uwielbione ciało będzie trwało wiecznie – wieczność w niebie).
Kieruje jednak czytelników ku nadziei, mówiąc tak (w. 6-8): „Więc też zawsze jesteśmy pełni ufności i wiemy, że dopóki przebywamy w ciele, jesteśmy oddaleni od Pana; gdyż w wierze, a nie w oglądaniu pielgrzymujemy. Jesteśmy więc pełni ufności i wolelibyśmy raczej wyjść z ciała i zamieszkać u Pana”.
(A gdybyś znał kogoś, kto wierzy, że nie ma już więcej czegoś takiego jak grzech, wszystko jest łaską i miłością, bez odpowiedzialności, wers 10 mówi: „albowiem my wszyscy musimy stanąć przed sądem Chrystusowym, aby każdy odebrał zapłatę za uczynki swoje, dokonane w ciele, dobre czy złe„.
Tak więc, pokazuje nam to, że gdy umiera chrześcijan, idzie wprost do nieba. Co natomiast z niewyznanymi grzechami?
Ci ludzie byli cieleśni!
Napisał, że korynccy chrześcijanie po śmierci idą do nieba, czy jednak zauważyłeś jakimi byli wierzącymi? To są ludzie, przy których ci z mojego przykładu – przekraczający prędkość, uzależniony od pornografii, zgorzkniały czy samobójca – wyglądają na duchowych gigantów.
Wśród problemów jakie mieli Koryntianie był mężczyzna współżyjący ze swoją macochą, wierzący (którzy spotykali się w domach) podzielili się na kliki bogatych, którzy nie chcieli wspólnie jeść ani spożywać Wieczerzy Pańskiej z biednymi, żony znalazły wolność w Chrystusie i afiszowały się nią, nie ubierając się właściwie, zgodnie z lokalnymi zwyczajami, hańbiąc siebie, swoich mężów i ich wiarę, byli też dwaj bracia, którzy siadali razem w tym samym (domowym) zborze a równocześnie oskarżali jeden drugiego przed sądem, zamiast być na tyle dojrzali, aby sprawę załatwić między sobą. Było też sporo innych spraw.
Niemniej jednak nie zajmował się nimi na początku – pierwszym grzechem, o jakim wspomniał, zanim powiedział im o tym, że chrześcijanie po śmierci idą do nieba, aby być z Panem, jest cielesne życie, podobne do życia nieodrodzonych, bądź „zwykłych ludzi” jak to ujął·
„I ja, bracia, nie mogłem mówić do was jako do duchowych, lecz jako do cielesnych, jako do niemowląt w Chrystusie. Poiłem was mlekiem, nie stałym pokarmem, bo jeszcze go przyjąć nie mogliście, a i teraz jeszcze nie możecie, jeszcze bowiem cieleśni jesteście. Bo skoro między wami jest zazdrość i kłótnia, to czyż cieleśni nie jesteście i czy na sposób ludzki (nie odrodzony) nie postępujecie?” (1Kor 3:1-3)
Duchowa lojalność a zmagania
Mówi tutaj do ludzi, twierdzących, że należą do jednego obozu bądź do drugiego – ja jestem Pawłowy, a Apollosowy. Nie chodziło o to, że lubili jedną służbę bardziej od drugiej, ale o to, że dopuścili do zazdrości i walk między sobą. Co więc z tym, którzy żyją jak ludzie nie odrodzeni ( w walkach i zazdrości między sobą), a którzy umrą zanim wzrosną w Chrystusie?
Mówi do nich: „Albowiem fundamentu innego nikt nie może założyć oprócz tego, który jest założony, a którym jest Jezus Chrystus. A czy ktoś na tym fundamencie wznosi budowę ze złota, srebra, drogich kamieni, z drzewa, siana, słomy, to wyjdzie na jaw w jego dziele; dzień sądny bowiem to pokaże, gdyż w ogniu się objawi, a jakie jest dzieło każdego, wypróbuje ogień. Jeśli czyjeś dzieło, zbudowane na tym fundamencie, się ostoi, ten zapłatę odbierze; jeśli czyjeś dzieło spłonie, ten szkodę poniesie, lecz on sam zbawiony będzie, tak jednak, jak przez ogień” (3:11-15).
Tak więc, widzimy, że chrześcijanie, którzy umierają w cielesności zbudowanej na fundamencie Chrystusa w swych sercach, są zbawieni, lecz jakby przez ogień – ich walki i zazdrość są porównane do drzewa, siana i słomy, które nie przetrwają badania Pańskiego. Później będziemy mówić o chodzeniu w miłości – wyraźnie te rzeczy z miłością są złotem, srebrem i drogocennymi kamieniami, których ogień nie dotknie.
Pomyślmy o tym w taki sposób
Odpowiedziałem więc na podstawowe pytanie dotyczące tego, co dzieje się z chrześcijanami, którzy umierają z niewyznanym grzechem – idą do nieba – a jednak uczynki ciała zostaną spalone, choć sami będą zbawieni. Wyobraź sobie wierzącego, który jest pełen gniewu i zgorzknienia wobec przeszłości, a jednak kocha Jezusa. Przejdzie przez to, lecz całe to zranienie i nierozwiązane zgorzknienie – nie. Jakaż to wielka łaska być w końcu wolnym! Jakąż miłością jest to, że Bóg nie pozwala na takie rzeczy w Jego doskonałym królestwie miłości i pokoju! Te rzeczy, które sprawiają udrękę czy udręczyły nas, nie zostaną wpuszczone do nieba – cóż za łaska!
Wyobraźmy sobie ta kobietę, która popełniła samobójstwo. Ci, którzy zabijają siebie samych, nie są całkiem zdrowi na umyśle i emocjonalnie, a jednak morderstwo jest grzechem, które można przebaczyć (zapytaj Mojżesza o to). Emocjonalne zniszczenie, które doprowadza tego, że człowiek nie myśli właściwie i kończy swoje życie, zostanie wypalone przez Pana, aby wszedł do nieba w jego najbardziej czystej postaci i najlepszym stanie – jaką wielką miłością i łaską jest wypalenie tego chwastu!
Paweł sam uważał, że nie jest „doskonały” czy jeszcze dojrzały, tak więc w chwili śmierci wszyscy będziemy mieli pewne nie rozwiązane sprawy w sercach i umysłach, lecz wszystko, co nie pochodzi do Pana będzie łaskawie wypalone, abyśmy weszli do nieba bez ciężaru: To, kim rzeczywiście jesteśmy w Chrystusie przejdzie, będziemy zaś wolni od strachu, zmartwień i grzechów.
Myślę, że ważniejszym pytaniem jest…
Gdy już raz ustaliliśmy, że chrześcijanie z nierozwiązanymi grzechami idą prosto do nieba, bez względu na to czy stracą wszystko, oprócz zbawienia, czy otrzymają nagrodę, ciągle zastanawia nas, co z 'chrześcijaninem’, który sypia na prawo i lewo, odwiedza bary i oraz ci, którzy żyją tak, jak świat żyje. Jeśli Chrystus jest w nich naprawdę to może nie być widać w ich życiu i chodzeniu z Panem, żadnego widocznego postępu?
Muszę więc zapytać: Czy człowiek może przeżyć coś z Duchem Świętymi nie narodzić się na nowo? Czy człowiek może twierdzić, że jest narodzony na nowo, a nawet chodzić do kościoła narodzonych na nowo, lecz nie chodzić z Panem po części dlatego, że w ogóle nie narodził się na nowo?
Ludzie mogą mieć prawdziwe przeżycia z Duchem Świętym, lecz nie narodzić się na nowo.
Zastanówmy się nad Lidią z Dz. 16: 14. Paweł wraz ze swoją grupą w nadziei na możliwość opowiedzenia o Jezusie, udał się tam, gdzie kobiety spotykały się nad brzegiem rzeki w Filipii, aby się modlić,. Była tam Lidia, która „czciła Boga” (w BW.: „bogobojna niewiasta” – przyp.tłum.) i słuchała Pawła.
Zwróć uwagę na to, że ona czciła Boga , lecz nie była narodzona na nowo. WTEDY tekst mówi: „Pan otworzył jej serce, tak iż się skłaniała do tego, co Paweł mówił”. Dopiero wtedy uwierzyła i została ochrzczona. Aż do tej pory czciła Boga Izraela, lecz nie wierzyła w Jezusa. Czy znasz ludzi, którzy czczą tego samego Boga, naszego Boga Izraela, lecz nie są narodzeni na nowo? Lidia była jedną z takich osób, zanim spotkała Pawła.
Jezus powiedział kobiecie przy studni, że ona nie wie, co czci (J 4:22), a jednak najwyraźniej była kobietą duchową. Będąc Samarytanką myślała, że czci jedynego prawdziwego Boga, a jednak Jezus powiedział jej, że nie wie, co czci. Czy nie sądzisz, że na świecie są ludzie, którzy czczą to, co uważają za Boga, lecz tak naprawdę nie wiedzą, co czczą? Oczywiście, że tak.
Czy nie sądzisz, że są ludzie, którzy siedzą w ławach kościołów, którzy są czcicielami Boga, być może nawet odczuwają obecność Ducha Świętego, śpiewają pieśni, dają pieniądze, a jednak nie otworzyli swoich serc na Niego?
Judasz
Judasz był jednym z pierwotnie wybranych 12 apostołów, co znaczy, że chodził z innymi, aby wkładać ręce na chorych, wypędzać demony, oczyszczać trędowatych. Był tam obecny, gdy 70 innych, również posłanych, wróciło, ciesząc się, że demony były im poddane w imieniu Jezusa (Łu 9:1-2, 10:1, 17). Judasz spędził te same 3.5 roku z Jezusem, co pozostali, widział wszystkie Jego cuda, a jednak odrzucił Pana i zdradził Go.
Gdy byłem młodym nowo narodzonym chrześcijaninem, pewien członek rodziny pojechał jednego weekendu na wyjazd z młodzieżową grupą i wrócił z ogniem dla Boga. Powiedział, że nie wiedział, co się z nim stało, lecz poczuł coś, czego nigdy wcześniej nie czuł – pokój, odpocznienie, radość. Lecz nie „przylgnął”, nie było zmiany. Najwyraźniej przeżył dotknięcie Ducha Świętego, lecz…
Po dziś dzień, jakieś 40 lat później, nie zna, ani nie chodzi z Bogiem, nie wychował swoich dzieci tak, aby znały Pana, nie chodzi do kościoła, jednak szanuje mnie i to, co robię. Zdarzył mu się jeden taki weekend, gdy doświadczył działania Ducha Świętego. Miał wtedy 14 lat, lecz nie narodził się na nowo.
Można w Piśmie znaleźć inne przykłady ludzi, którzy zakosztowali Pana i Ducha Świętego, lecz nie doznali zmiany.
Na dziś już wyczerpałem miejsce. Następnym razem również zajmę się stale trwającym w naszym życiu procesem oczyszczania nas przez Pana z naszych grzechów, o których nawet nie wiemy, oraz kilku innymi sprawami.
Gdy umiera chrześcijanin z niewyznanym grzechem_4
Aż do następnego razu, wiele błogosławieństw
John Fenn
CWOWI @ aol.com