John Fenn
Tłum.: Tomasz S.
Definicja cudu mówi o rzeczy, której nie można wytłumaczyć prawami natury, dlatego przypisuje się to działaniu Boga. Widziałem także cuda (to niewłaściwe określenie w tym przypadku) opisujące coś, co narusza znane prawa natury.
Cud z definicji jest pojedynczym wydarzeniem. Jezus rozmnożył jedzenie. Ślepe oczy zostały otwarte. Takie rzeczy dzieją się także w naszych czasach, ale nie są one częstym zjawiskiem.
Temat tego cyklu: „Jak cuda mogą stać się rzeczą normalną w twoim życiu” nie będzie mówił o ciągłym oglądaniu „wielkich” cudów. Chodzi w nim o życie, w których cuda cały czas się dzieją, życie życiem tak precyzyjnie dostrojonym do Boga, że po prostu wymusza to cuda.
Z tego, co zaobserwowałem, cuda mają miejsce w czasie ściśle określonym przez Boga, gdy sprawia On, że różne dobre rzeczy wydarzają w określonym momencie, ku pożytkowi określonej osoby. A co, gdyby to stało się stylem życia? To łaska, której osoby niewierzące nie są w stanie osiągnąć, i niestety wielu chrześcijan również nie wydaje się w niej chodzić. Czy więc cuda stać się stylem naszego życia?
Chrześcijańska kolejka górska
Cud nie narusza praw natury – Ojciec po prostu używa wyższych praw, które zastępują niższe. W ten sposób np. samolot unosi się nad ziemią – nie łamie on prawa grawitacji, tylko posługuje się wyższym prawem – siłą nośną, aby na jakiś czas to ona wywierała na niego większy wpływ niż grawitacja. Jednak nigdy nie jest tak, że grawitacja na niego nie wpływa – samolot tylko używa wyższego prawa, aby unieść się w powietrze. Jednak lądując, niższe prawo znów przejmuje nad nim kontrolę. Ale co by było, gdyby samolot żył według wyższych praw i nigdy nie musiał lądować?
Zarówno jak byłem nastolatkiem jak i teraz, często widzę chrześcijan żyjących od „wielkiego” cudu do innego „wielkiego” cudu, z głęboką doliną pomiędzy nimi. Jako nastolatek zastanawiałem się, co by było, gdybym mógł w ogóle nie wychodzić ze sfery cudów, tylko w niej żyć? Wtedy cuda stały by się moim stylem życia, czymś, co spodziewałbym się oglądać każdego dnia.
Wyobrażałem sobie, że będę musiał zacząć od skrócenia czasu trwania dolin pomiędzy cudami, abym mógł po prostu przeskakiwać nad dolinami a z czasem, abym po prostu czynił krok od cudu do cudu, aby to stało się moim życiem.
Zastanawiałem się też, czy chodzenie od szczytu do szczytu będzie oznaczało, że doliny między nimi się spłycą, że może zacznę cenić sobie trudy tak jak Paweł, który cieszył się ze swoich słabości, aby łaska Pana mogła się w nim jeszcze bardziej udoskonalić?
Znając Jego drogi
Będąc nastolatkiem bardzo lubiłem Psalm 103:7: „Objawił Mojżeszowi drogi swoje, Synom Izraela dzieła swoje”. Gdybym znał Jego drogi, to Jego działa (cuda) zaraz by się pojawiły.
Dzieła, które oglądał Izrael obejmowały między innymi mannę na pustyni, wodę tryskającą ze skały, cudowny łów przepiórek i wiele innych. Ich życie wyglądało tak, że jednego dnia byli głodni, potem spragnieni, potem głodni i tak w kółko – stale oglądali Jego dzieła.
Chciałem poznać Jego drogi, które są „drogami, którymi On sam kroczy” oraz „krokami i metodami, które podejmuje, aby ukazać Swoją chwałę”. (Wykład Biblii przez Gilla na temat Psalmu 103:7). To było w moim sercu wtedy. I nadal w nim jest.
Widziałem, jak prawie wszyscy chrześcijanie, moi nastoletni przyjaciele, dorośli, przyjaciele mojej mamy, jak wszyscy biegają w poszukiwaniu cudów. W ich chrześcijańskim życiu jednego dnia dostawali mannę, po czym głodowali kolejnych parę dni, po czym pili wodę ze skały, potem był głód, potem stado przepiórek, aby znów się nasycić, po czym znów brak – tak wyglądał niekończący się cykl życia. Ich chrześcijańska egzystencja przypominała kolejkę górską. Ja tego nie chciałem. Za to chciałem poznać drogi Ojca. Gdybym znał Jego drogi, to dzieła (cuda) by się pojawiły.
Czy możemy żyć na szczycie góry? Zaproszenie
Mniej więcej w czasie, gdy pytałem Pana, czy mógłbym poznać Jego drogi jak Mojżesz, co w następstwie byłoby życiem w sferze cudów, wyjściem z chrześcijańskiej kolejki górskiej, w czasie jednego z wieczornych spotkań uwielbienia, zespół zaprezentował nową pieśń. To był 1975 rok, więc wyobraź sobie nas śpiewających przy akompaniamencie gitary słowa oparte na Iz. 55: 6-13:
„Bo z radością wyjdziecie i w pokoju zostaniecie przyprowadzeni. Góry i pagórki wybuchną przed wami okrzykami radości, a wszystkie drzewa polne będą klaskać w dłonie. Bo z radością wyjdziecie”.
Patrząc na słowa zwróciłem uwagę na coś, czego wcześniej nie dostrzegłem – zaproszenie, które poprzedziło całą tę radość i powód, dla którego wszystkie drzewa klaskały w dłonie:
„Szukajcie Pana, dopóki można Go znaleźć, wzywajcie go, dopóki jest blisko! Niech bezbożny porzuci swoją drogę, a przestępca swoje zamysły i niech się nawróci do Pana, aby się nad nim zlitował, do naszego Boga, gdyż jest hojny w odpuszczaniu! Bo myśli moje, to nie myśli wasze, a drogi wasze, to nie drogi moje – mówi Pan, lecz jak niebiosa są wyższe niż ziemia, tak moje drogi są wyższe niż drogi wasze i myśli moje niż myśli wasze” (Iz. 55:6-9). (i wtedy z radością wyjdziecie i w pokoju zostaniecie przyprowadzeni. Góry i pagórki wybuchną przed wami okrzykami radości…)
Nagle to zobaczyłam – zły, nieprawy człowiek otrzymuje zaproszenie, aby porzucić swe drogi i wrócić do wyższych dróg Pana! Odkryłem to! Bóg nie powiedział, że jest zbyt wysoki i wzniosły, że my – zwykli ludzie, nie możemy się do Niego zbliżyć. Nie, On powiedział, abyśmy porzucili własne drogi i pomysły, abyśmy zwrócili się do Jego dróg i myśli! Przeczytaj cały ten fragment a znajdziesz nadzieję i radość, że możesz poznać Jego drogi i na nich żyć!
MOŻEMY podejść do Jego dróg i Jego myśli – możemy poznać Jego drogi! To z kolei doprowadzi nas do cudów. Cuda mogą stać się czym normalnym, gdy kroczysz Jego wyższymi drogami i wyższymi myślami. Nie poszukujemy cudów – szukamy możliwości poznania Jego dróg.
Kolejnym razem podzielą się częścią mojej historii, która jest kluczem do pozostawania na drodze Ojca w przeciwieństwie do życia: cud – dolina – kolejny cud, zawsze wyglądając kolejnego cudu, który wyratuje nas z bieżącej sytuacji
John Fenn