John Fenn
Tłum.: Tomasz S.
Żyję zgodnie z tym, co opisuję. Nie jestem doskonały, ale chcę podzielić się tym, jak bardzo staram się szukać objawienia woli Ojca i Jego czasu, zanim podejmę jakiekolwiek działania. Najpierw jednak przykład z życia Pawła.
Droga Pawła przez Turcję
W Dziejach Apostolskich, rozdziały 13-16, widzimy Pawła przemierzającego ze wschodu na zachód tereny współczesnej Turcji. W centralnej części tych ziem znajdowała się Galacja, a wśród miast, które odwiedził, były Antiochia Pizydyjska, Ikonium, Listra i Derbe. Jego list do Galacjan był skierowany właśnie do kościołów (domowych) w tych miastach.
W Dz 16:4 czytamy, że Paweł przechodził przez te miasta, głosząc Jezusa i czyniąc uczniów, stale zmierzając na zachód. W wersie 16:6 czytamy, że chcieli skręcić w lewo, aby dotrzeć do Efezu leżącego na wybrzeżu, ale „Duch Święty zabronił im” tego. Nie wiemy, jak to zostało im przekazane, ale wszyscy wiedzieli, że nie powinni tam iść. Później, w rozdziale 19 widzimy, że Paweł faktycznie tam dotarł. A dlaczego nie wcześniej? Być może 12 mężczyzn, których spotkał w wersetach 1-6 rozdziału 19, nie było jeszcze wtedy gotowych. Może Pan po prostu chciał, aby Paweł najpierw udał się do Grecji, zanim pozwoli mu wrócić do Turcji.
Tu właśnie wkracza zdrowy rozsądek i prowadzenie przez Pana, gdy mówi On „nie”. Bez dalszych wyjaśnień czy wskazówek, ale z jasnym „nie” w ich duchu, naturalnym krokiem dla nich było kontynuować swą drogę na zachód. Możemy wziąć z nich przykład, gdy wiemy, że Pan nas prowadzi, lecz napotykamy „nie” za każdym razem, gdy myślimy już, że znamy nasz kolejny krok.
W wersecie 7 czytamy, że gdy poszli na zachód do Myzji – północno-zachodniej części Turcji, chcieli skręcić na północ i wschód do Bitynii, wzdłuż północnego wybrzeża Morza Czarnego. Ale znowu Duch Święty „nie pozwolił im”. Współczesny Stambuł leży na odległej, zachodniej granicy starożytnej Bitynii.
Wygląda na to, że najpierw próbowali iść w lewo, potem w prawo, niepewni, dokąd prowadzi ich Pan i za każdym razem otrzymywali wyraźne „nie”. Więc kontynuowali to, co wydawało się logiczne i słuszne – nadal szli na zachód. Często Pan mówi nam tylko „nie”, bez żadnego wyjaśnienia.
Nie mając wyboru, musieli iść na zachód i szybko doszli do jego granicy
Przemierzyli całą Turcję, aż czytamy w wersecie 8, że dotarli do Troady – ważnego miasta leżącego na wybrzeżu Morza Egejskiego (części Morza Śródziemnego). Dosłownie przeszli kraj ze wschodu na zachód, a teraz mieli przed sobą morze.
Co Paweł miał zrobić? Słysząc za każdym razem „nie” od Pana, doszli nad morze i nie wiedzieli, co dalej. Wersety 9-12 pokazują, że dopiero gdy nie mieli już dokąd pójść, Bóg dał im dalsze instrukcje. Paweł w nocy doświadczył wizji. Dwa razy powiedziano nam, że była to wizja w nocy. Nie wiemy więc, czy był to „duchowy sen”, czy też dosłowna wizja, którą zobaczył będąc w pełni świadomym którejś z tych nocy.
W końcu!
W wizji zobaczył Greka z Macedonii, mówiącego: „Przepraw się tutaj i pomóż nam”! Dlaczego Pan nie dał mu tej wizji, gdy pierwszy raz usłyszał „nie”, próbując udać się do Efezu? Dlaczego Pan nie dał tej wizji, gdy próbowali zawrócić na północ i wschód, wzdłuż północnej granicy Turcji? Dlaczego czekał z tą wizją, aż dosłownie skończy im się suchy ląd? Tego nie wiemy.
Zwróćmy jednak uwagę, jak Pan prowadził ich wielokrotnie mówiąc zdecydowane „nie”. Przez cały ten czas, gdy drzwi były zamykane, robili to, co wydawało się słuszne w naturalny sposób. Posługiwali się zdrowym rozsądkiem. Wiedzieli (Dz 13:1-3), że Duch Święty ich posłał. Więc szli naprzód, mimo że jedynymi wskazówkami były tylko „nie”, raz za razem.
Gdy byliśmy dziećmi, graliśmy w grę „ciepło – zimno”, w której jedna osoba coś ukrywała, a reszta musiała to znaleźć, kierując się jedynie wskazówkami. Był to proces eliminacji, który wymagał posłużenia się rozsądkiem i logiką, by zawęzić obszar poszukiwań, aż do odnalezienia ukrytej rzeczy. To przypomina mi sposób, w jaki Pan prowadził Pawła i jego towarzyszy. Czasami czujemy, że nasze życie przypomina taką grę. Pan prowadzi nas do podejmowania różnych decyzji wyłącznie poprzez proces eliminowania niektórych z nich.
Większość naszego życia wygląda podobnie. Postępujemy zgodnie z naszymi planami, chyba że otrzymamy wyraźne „tak” lub „nie”. Kiedy układam plany dnia lub tygodnia, jednocześnie pytam wtedy Ojca, czy to dla Niego jest w porządku.
Każdego tygodnia, kiedy odbieram Chrisa z jego domu pobytu, zawsze mamy 2-3 rzeczy, które zawsze robimy z Chrisem – on uwielbia chodzić po sklepach, witać ludzi, głaskać psy, które widzi. Ale poza tymi 2-3 rzeczami zawsze pytam Ojca: „Co zaplanowałeś dla Chrisa na ten tydzień?”
Bardzo często, gdy jesteśmy na mieście, czuję subtelne poruszenie w duchu, niemal sugestię, by zobaczyć, co np. dzieje się na naszym małym, lokalnym lotnisku (Grove, Oklahoma). Kiedy tak się dzieje, widzimy startujące lub lądujące samoloty, albo jakiś samolot stoi przy terminalu. Wtedy parkuję, wysiadamy z Chrisem, idziemy do terminalu, gdzie już nas znają, i często pozwalają nam wejść na płytę lotniska, by obejrzeć samoloty (oczywiście z wyłączonym silnikiem). Jesteśmy wdzięczni Ojcu za takie możliwości.
Ojciec pokazuje wiele rzeczy, dając mi zrozumienie przez swoją łaskę, i odpowiadam na to swą wiarą. Czasem czuję, że powinniśmy pojechać na stację recyklingu i wtedy Chris z zachwytem ogląda ciężarówki opróżniające wielkie kontenery. Innym razem czuję, by pojechać na parking dla ciężarówek przy autostradzie i tam patrzymy, jak przyjeżdżają i odjeżdżają wielkie tiry.
JEŚLI Ojciec zaplanował coś, aby Chris to zobaczył, daje mi to odczuć w duchu. Ale nasze piątkowe wyprawy są często jak życie Pawła – próby skręcenia w lewo lub prawo i słyszenie wtedy „nie”. Myślę o różnych pomysłach i sprawdzam, czy odczuwam wtedy jakiś „życie” w nich. Zastanawiam się: „Czy to ode mnie zależy podjęcie decyzji, czy też Ojciec ma coś innego w planach”?
Nauczyłem się, że Ojciec nie zawsze ma „doskonałą wolę” na wszystko. Czasem nie ma znaczenia, co zrobimy. On będzie z nami i będzie nas prowadził, gdy coś robimy. Czasami, tak jak w życiu Pawła, postępujemy zgodnie z naszą rutyną, a On zaczyna nas korygować dopiero wtedy, gdy zaczynamy odchodzić od Jego woli lub, gdy nasze plany byłyby niebezpieczne lub nierozsądne.
Jednak w większości spraw w naszym życiu On pozostawia nam decyzję. JEŚLI to, co planujemy, może być niebezpieczne, WTEDY zdecydowanie sugeruje nam inną drogę lub inne działanie, nie zawsze ujawniając nam, że np. na naszej wcześniejszej drodze czekałoby coś złego. Dlatego TAK ważne jest, byśmy nauczyli się zwracać uwagę na poruszenie w naszym duchu i prowadzenie Ojca. Czasem jedyne, co będziemy odbierali, to cała seria „nie”. Czasem musimy robić dalej to, co już wiemy, nie wiedząc dokładnie, dokąd On nas poprowadzi. Czasem to przypomina grę „ciepło-zimno”, ale zawsze działajmy zgodnie ze zdrowym rozsądkiem.
Można by jeszcze długo o tym mówić, lecz w przyszłym tygodniu zacznę nowy temat.
Wiele błogosławieństw.
John Fenn