Mark Rutland
Jezus, wprowadzając koncepcję służącego przywództwa (dosł.: servant leadership), obalił wszystkie światowe ustalone koncepcje władzy.
Pytanie Mistrza bezpośrednio sięgało do istoty i, jak żarzący się węgielek na ciało, spadło na ich najbardziej wewnętrzne, niewypowiedziane pragnienia. Zapytał ich: „Czy chcecie być najwięksi w Moim Królestwie?”.
Wahali się chwilę nieprzygotowani, lecz ich oczy wyrażały wewnętrzną beznadziejną namiętność. Ani wyciszony głos, ani spuszczone oczy, ani sztuczna małomówność nie mogły ukryć prawdy. Dla takich ludzi jak oni, być kimś wielkim, było czymś cudownym, nieosiągalnym, upragnionym tak, że 0nie można było wyrazić słowami, a z pewnością czymś więcej niż by chcieli, aby Mistrz wiedział.
Nigdy nie zaznali wielkości, nigdy nie spróbowali władzy/mocy poza panowaniem nad przeciekającą łódką rybacką, pragnęli jej, jak zubożone dziecko pragnie słodyczy bogactwa. Niestety choćby zasmakować choćby okruszyny tego, co Herod i Cezar mieli na co dzień – codziennego rozkładu sądów, pracy setników i kapłanów – było daleko poza ich zasięgiem.
Ta obietnica zawarta w pytaniu Mistrze, w Jego oczach, w niezwykłej atmosferze pomieszczenia, przyciągnęła ich uwagę. Błysk pożądania pojawił się w ich oczach. W końcu, mieli poznać to, co nieznane, posiąść nagrodę, której odmawia się ubogim i niskiego rodu. Być człowiekiem, do którego przychodzą inni, przed którym należy się kłaniać, a który sam już nie musi się nikomu kłaniać, nikogo bać nikogo ani niczego obawiać.
– Co takiego, Panie? Powiedz nam, jaka jest tajemnica wielkości.
– Dlaczego ty? Dlaczego ty masz być największym z nas?
– Ja jestem najstarszy. Ja powinienem być największy.
– Ja jestem najlepiej wykształcony w Pismach. Kto może temu zaprzeczyć. Żaden z was. Niech to będę ja, Panie. Powiedz im, że to ja będę Twoim zastępcą i odłóżmy sprawę na bok.
Bez ostrzeżenia wybuchły gorzkie zastrzeżenia wobec siebie nawzajem, napełniając pomieszczenie gniewem. Natychmiast też zaczęli się sobie przyglądać. Spojrzeli znowu na Mistrza i widząc w Jego oczach to dziwne, odległe spojrzenie, które tak dobrze znali, zamilkli.
Królowie tego świata rządzą swymi poddanymi. Tyrani czy dobroczyńcy chcą ciągle tego samego.
Co takiego, Panie? Czego oni chcą?
Kontroli. Lecz nie tak ma być między wami. Czy widzicie jak podaję wam chleb i wino? Kto jest większy, sługa czy ten, którego obsłużono? Widzicie, że to Ja wam usługuję. Służcie sobie nawzajem. To jest tajemnica wielkości w Moim Królestwie.
Mistrz, podnosząc się ze swego miejsca, wziął miskę z wodą, ręcznik i zaczął obmywać ich stopy.
W taki sposób. – powiedział i klękał przed nimi, biorąc ich stopy w swoje ręce, aby obmyć brud.
Róbcie podobnie.
Byli zawstydzeni.
Służący przywódca
Duch Chrystusa jest duchem służby. To właśnie przez usługiwanie, uzdrawianie, błogosławienie i związywanie dzieci Króla najbardziej przypominają swego Ojca.
Duch Babilonu i Rzymu pożąda władzy, władzy do wynoszenia, bądź ścierania z powierzchni, do posiadania, zabijania i wywoływania pokornego strachu. Czy to jest dzień robotnika czy króla duch Chrystusa ma naturę służebną. Jest to służba skupiona na innych, która prowadzi do krzyżowania własnego ego, do wyrzekania się siebie.
Władza służącego przywódcy nie leży w jego pozycji lecz w motywacji. Dyrektor ogromnej korporacji, niosący na sobie ogromną odpowiedzialność, może „obmywać stopy pracowników” w ten sposób, że stara się o jak największe korzyści dla nich.
Nie istniej sprzeczność między dobrze zarządzanym biznesem, zarabiającym na udziałowcach, a tym, który daje dobre życie swoim pracownikom. W zostawionym nam przez Jezusa modelu służącego przywódcy nie ma miejsca na wyzysk.
Służący przywódca nadal ma autorytet, nawet, jeśli podobnie jak Jezus, obmywa swoim uczniom stopy. Nikt w pomieszczeniu nie miał żadnych wątpliwości co do tego, kto tu jest przywódcą. Ponieważ Jezus w autentyczny sposób usługiwał ich potrzebom, nikt nie zrezygnował, niczyj szacunek nie został strwoniony i nikt nie stracił twarzy.
Służący ojcowie nadal będą karcić swoje dzieci. Służący dyrektor generalny (CEO) nadal będzie podejmował decyzje, czasami decydował o przestojach, zwolnieniach pracowników, którzy nie spełniają standardów firmy. Nigdy nie będzie poniewierał, straszył czy manipulował. Nie będzie też zatrzymywał pieniędzy, pochwał czy zachęty.
Służący przywódca zatrzymuje się, aby namaścić swoich uczniów olejem zadowolenia i nigdy nie staje się wyższy, niż wtedy, gdy obmywa ich stopy. Jego władza opiera się na służeniu, a nie dominacji. Nie bojąc się utraty władzy z powodu usługiwania, jest przez nie ubogacany. Wzmacnia się z mocy w moc poświęcając się, aby ludzie byli błogosławieni, a dlatego, że zmusza ich do kłaniania się przed swoją wolą.
Czym służące przywództwo jest w praktycznym sensie dla dyrektora generalnego czy rektora uniwersytetu? Czy znaczy to, że dyrektor wychodzi na parking, aby umyć pracownikom codziennie samochody? Czy znaczy to, że rektor ścieli łóżka i sprząta łazienki w internacie? Nie, nie o to chodzi. Jezus umył stopy uczniom jeden raz a fakt, że zostało to zapisane, jest najlepszy dowodem na to, że nie robił tego codziennie.
Służący przywódca jest szczerze zainteresowany dobrobytem tych, którzy zostali mu powierzeni. Oznacza to traktowanie podwładnych z szacunkiem i zapewnienie wszystkim godności osobistej. Zredukowanie wzoru służącego przywódcy pozostawionego nam przez Jezusa do zwykłych aktów posługiwania, prowadzi do strywializowania wielkiej prawdy.
Sprowadzenie obmywania stóp do ceremonii grozi rytualizacją wezwania do praktycznego usługiwania, oddzielając w ten sposób je od prawdziwego życia. Autentyczny służący przywódca naprawdę wie, czym są sakramenty, co tak naprawdę oznacza praktyczne działania dobroci, choć jest czymś znacznie więcej.
Bycie sługą jest ukrytym duchem, który ma wystarczającą moc, aby łamać dumne serca i uniżać wysokich i silnych, i jest nieskończenie bardziej ważny dla przywódców niż dla sług – bardziej postawa niż działania – moc bycia sługą jest bardzo blisko tego, czym jest Jezus i kim był w ostatnią noc przed ukrzyżowaniem. Kochając Go wzrastamy w podobieństwie do Niego. Jak On czynił, tak my służymy. Służąc, znamy Jego władzę/moc. Umocnieni zmieniamy i uzdrawiamy tych, którym służymy.
Jezusowi bardziej zależało na wywieraniu Swego wpływu na kilku najbliższych Mu niż martwił się o Swój obraz wśród mas. Życie przywódcy, jego charakter i jego służebny duch będą miały znaczenie większe znaczenie dla jego najbliższych towarzyszy.
Taka jest zasada: Im bliżej do obszaru bezpośredniego oddziaływania, tym większy wpływ. Kaznodzieja nawet z bardzo daleka może mieć pewien niewielki wpływ na siedzących w ławkach, lecz jego wieloletni towarzysz, jego sekretarka i dzieci wiedzą, jaki on jest naprawdę i to na ich życiu i duszach pisze on historię swego własnego charakteru.
Kiedy już przeminął krzyż, po wszystkich ich zdradach, wyrzekaniu się i wszystkich rozczarowaniach apostołowie stali się tym, kim się stali, głównie dzięki wpływowi Jezusa. Gdy chodzili w mądrości i wzrośli w łasce na pewno czasami widzieli Chrystusa w sobie nawzajem.
Po sposobie w jaki wypowiadali pewne zwroty w czasie głoszenia, jak modlili się głośno czy nawet dokonywali cudu, inni uśmiechem na twarzy widzieli; „To wyglądało tak, jak u Jezusa”. „Twój głos tak bardzo przypominał mi Go”. „Dokładnie w taki sam sposób, Jezus to zwykle robił”.
To, kim byli, jakimi stali się gigantami, jak żyli i jak umierali było obiciem mocy Jezusa. Wpływ jaki wywarł na nich, jak też Jego duch w nich, były mocą, dzięki której wywrócili świat do góry nogami.
Żaden z apostołów nigdy nie został królem, księciem czy prezydentem. Żaden z nich nie miał żadnego stanowiska, nie rządził państwem, ani nie prowadził firmy. Jednak prowadzili życie w Jego mocy, służąc i poddając się Bogu, oraz w człowieczeństwie, które widzieli u Niego. Nigdy nie należała do nich władza ówczesnego wieku, lecz tajemna, wieczna moc cierpiącego sługi.
Gdy ginęli – niektórzy od miecza, inni w ogniu, a jeden na krzyżu – nie byli bezsilnymi ofiarami. Byli więcej niż zwycięzcami.
_____________________________-
Mark Rutland jest uznanym międzynarodowym ewangelistą i autorem książek, który jest dyrektorem Southeastern College w Lakeland, w stanie Florida. Niniejszy artykuł został zaczerpnięty z nowo wydanej przez Charisma House książki „Power”.