’Pastor Dave’
Przeczytałem wczoraj sprawozdanie z badań przeprowadzonych przez Stanowy Uniwersytet Ohio, obejmujący 900 dorosłych w wieku od 18-90 lat, w którym stwierdzono, że amerykańska młodzież pokłada tak wielką wartość w swoim poczuciu wartości własne, że bardziej pragną pochwał i komplementów niż żywności, przyjaźni i seksu! W tym badaniu zauważono również, że to pragnienie przypomina uzależnienie. To jest szaleństwo. Uczestnicy tego badania nie są w ogóle narcystycznie, oczywiście, lecz są bliźniaczo podobni.
Profesor prowadzący te badanie odkrył, że punktem początkowym dla pokolenia amerykan obsesyjnie zajętych wartością własną stała się książka wydana w 1969 roku pt.: The Psychology of Self-Esteem („Psychologia poczucia wartości własnej”). Doszedł do wniosku, że ta obsesja nie tylko będzie się pogarszać: „w miarę jak nowe pokolenie wchodzi w kulturę, która stawia na wartość własną, młodsi Amerykanie spędzają więcej czasu na poszukiwanie sposobu podnoszenia wartości własnej i na tęsknotę za nią, a mniej czasu na myśleniu o innych. Cały czas ten poświęcany na myślenie o sobie, nie tylko ma swój wkład w depresję, lecz powoduje, że społeczeństwo staje się mniej życzliwym i spokojnym miejscem”.
Ten sejsmiczny zwrot, który zaczął się 1969 roku spowodował tsunami Facebooka, Pinterest, YouTube, telewizji reality show oraz kościelnych usług skierowanych na rozwój życia. Wydaje się, że Amerykanie nie są w stanie zaspokoić się prawdą o sobie, wyrażaniem siebie, wypełnianiem siebie, rozwijaniem siebie i obroną siebie. To uzależnienie ma gigantyczny wpływ na społeczność chrześcijan. Wybór uczestnictwa w kościele nie jest już sprawą znalezienia miejsca, gdzie jest nauczane Słowo Boże, gdzie ludzie zmagają się z życiem w taki sposób, który podoba się Bogu. Teraz jest to sprawa znalezienia kościoła, który ma najlepszy program, ulubioną muzykę i działalności.
Amerykańscy chrześcijanie bardziej stali się konsumentami niż praktykami. Szukamy najprzyjemniejszych nabożeństw, najwygodniejszych planów, najbardziej zajmujących prezentacji i programów, które w największym stopniu wypełnią nasze pragnienia. Wydaje się, że jesteśmy przyciągani do tych kościołów, które są najbardziej podobne do świata. Jeśli chodzi o kościół to naszym głównym zmartwieniem nie jest to w jaki sposób możemy usłużyć ciału kościoła, lecz w jaki sposób ciało kościoła może służyć nam.
Kościoły, w których głosi się, że chrześcijanie zasługują na, lub należą się im, dobre rzeczy, szczęście, błogosławieństwo i osobiste spełnienie pękają w szwach. Kościoły, które nauczają o ubóstwie w duchu, narzekaniu na grzech, łagodności, czystości serca i pragnieniu sprawiedliwości mają problemy ze znalezieniem słuchaczy. Czy jesteśmy świadkami spełnienia się ostrzeżenia Pawła, które skierował do Tytusa: „albowiem przyjdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich upodobań nazbierają sobie nauczycieli, żądni tego, co ucho łechce, i odwrócą ucho od prawdy, a zwrócą się ku baśniom„.
Nie można równocześnie pragnąć sprawiedliwości i być uzależnionym od siebie
-PLEASE COMMENT on this topic at the following website-
http://www.revivalschool.com/