06/17/2019 Raymond Ibrahim
Raymond Ibrahim
Gatestone Institute
W czasach, gdy chrześcijaństwo na całym muzułmańskim świecie cierpi z powodu różnorodnych prześladowań, rzadko można usłyszeć o losie palestyńskich chrześcijan.
Istnieje. Open Doors, grupa praw człowieka, która zajmuje się śledzeniem prześladowań chrześcijan, zwraca uwagę na to, że palestyńscy chrześcijanie cierpią z powodu „wysokiego” poziomu prześladowań, którego źródłem jest, zgodnie z ich słowami, „islamski ucisk”.
„Ci, którzy nawracają się z islamu na chrześcijaństwo spotykają się prześladowaniami najgorszego rodzaju i trudno im bezpiecznie brać udział w istniejących kościołach. Na Zachodnim Wybrzeżu są zastraszani i w wielkim ucisku, w Gazie ich sytuacje jest tak niebezpieczna, że żyją swoją wiarą w największej tajemnicy… Wpływ radykalnej islamskiej ideologii zwiększa się, a historyczne kościoły muszą z dyplomacją podchodzić do muzułmanów”.
O ile informacje o prześladowaniach chrześcijan pojawiają się regularnie z innych części świata o przeważającej większości muzułmanów – na przykład azjatycki Pakistan, arabski Egipt i afrykańska Nigeria – niewiele wspomina się o tych chrześcijanach, którzy żyją pod władzą palestyńską.
Dlaczego tak? Czy dlatego, że są tam mniejsze prześladowania niż w przypadku innych ich współwyznawców żyjących w muzułmańskim świecie?
Czy też dlatego, że ich sytuacja jest wyjątkowa – mieszkają na obszarze gorącej walki w licznych politycznych i medialnych sporach, które są w równowadze?
Nowe sprawozdanie zatytułowane: „Prześladowania chrześcijan pod palestyńską władzą”, wykonane przez dr Edy Cohen i opublikowane 27 maja w Begin-Sadat Center for Strategic Studies poświęca więcej miejsca odpowiedzi na te pytania.
Po pierwsze: dokumentuje trzy ostatnie relacje z prześladowań chrześcijan, które nigdzie nie trafiły na strony tak zwanych „głównych mediów”.
25 kwietnia: „przerażeni mieszkańcy chrześcijańskiej wioski Dzifna znajdującej się w pobliżu Ramallah,… zostali zaatakowani przez uzbrojonego muzułmanina. Nastąpiło to po doniesieniu na policję pewnej kobiety z tej wioski, że syn powiązanego z Fatach prominenta zaatakował jej rodzinę. W reakcji dziesiątki uzbrojonych członków Fatah napadło na wioskę. Strzelali w powietrze, rzucali zbiorniki z benzyną, wykrzykując przekleństwa i spowodowali znaczne straty w mieniu publicznym. Cudem było to, że nikt nie zginął, ani nie został ranny.
Niecałe 3 tygodnie później, w nocy 13 maja, „wandale włamali się do kościoła społeczności Maronitów w centrum Betlejem, sprofanowali go, ukradli kosztowny sprzęt należący do kościoła, w tym kamery systemu bezpieczeństwa… Po raz szósty ten kościół stał się przedmiotem aktów wandalizmu i złodziejstwa, w tym podpalenie w 2015 roku, które dokonało istotnych zniszczeń, tak że trzeba było zamknąć go na dłuższy czas”.
Trzy dni później, 16 maja: przyszła kolej na anglikański kościół w wiosce Aboud, na zachód od Ramallah. Wandale przecięli płot, wybili okna i włamali się do środka. Zdesakralizowali go, szukali wartościowych przedmiotów, ukradli mnóstwo sprzętów”.
Te trzy zdarzenia, które miały miejsce na przestrzeni trzech tygodni, pasują do schematu krzywd, których zazwyczaj doświadczają chrześcijanie w rejonach, gdzie większość stanowią muzułmanie. O ile desakralizowanie i plądrowanie kościołów jest dominującym sposobem nękania to za każdym razem, gdy chrześcijańskie mniejszości (uważanych za „dimmis”, czy „obywateli” trzeciej kategorii, którzy mają być wdzięczni za to, że w ogóle są tolerowani) – odważą się podnieść swój głos w obronie swoich praw, wzburza to rozruchy muzułmanów, jak to się darzyło w przypadku
chrześcijańskiej wioski Dżifna 25 kwietnia:
„Uczestnicy zamieszek – w Dżifna przekazuje raport – wezwali mieszkańców [chrześcijan] do zapłacenia jizya – głównego podatku zawsze nakładanego na niemuzułmańskie mniejszości będące pod panowaniem islamskich rządów.
Ostatnimi ofiarami tego zwyczaju były chrześcijańskie mniejszości w Iraku i Syrii pod rządami ISIS”.
Co więcej, często zdarza się, że gdy w islamskich krajach muzułmanie atakują chrześcijan „pomimo wołania mieszkańców [chrześcijan] o pomoc (w Dżifna) palestyńska policja nie interweniuje w czasie trwania zamieszek.
Nie aresztuje się żadnych podejrzanych”. Tak też było, „nikt podejrzany nie został aresztowany”, w przypadku dwóch wcześniejszych ataków na kościoły.
W skrócie: palestyńscy chrześcijanie cierpią w taki sam sposób jak ich współwyznawcy w dziesiątkach innych muzułmańskich krajów – ataki na kościoły, porwania dzieci i zmuszanie do nawrócenia. Niemniej, w przypadku wierzących Palestyńczyków prawda jest taka, że „nie ma żadnych informacji w palestyńskich mediach. A tak naprawdę – wyjaśnia Cohan. – w wielu przypadkach został nakazany całkowity ‘knebel’”.
Jedyne co w takich przypadkach interesuje PA jest to, aby nic nie przeciekło do mediów. Fatah regularnie wywiera wielkie naciski na chrześcijan, aby nie przekazywały informacji o aktach przemocy i wandalizmu, które wywołują ich częste cierpienie, ponieważ taka publikacja mogłaby zniszczyć obraz PA jako aktora dolnego do ochrony życia i własności chrześcijańskiej mniejszości. Jeszcze bardziej nie chce PA być określana jako radykalny podmiot, który prześladuje religijne mniejszości. Taki wizerunek mógłby mieć negatywne reperkusje powszechne międzynarodowe, a szczególnie europejskie wsparcie jakie otrzymuje.
Patrząc z drugiej strony: ci, którzy głównie zaopatrują PA oraz ich poplecznicy, media i pozostali mają przedstawiać Palestyńczyków jako ofiary niesprawiedliwej agresji i dyskryminacji ze strony Izraela. Ta narracja mogłaby być narażona na szwank, gdyby międzynarodowa społeczność dowiedziała się, że Palestyńczycy sami prześladują swoich Palestyńczyków wyłącznie ze względu na religię. Trudno byłoby wzbudzić sympatię dla rzekomo uciskanych ludzi, gdy wiadomo, że oni sami uciskają pośród siebie mniejszości.
Wrażliwi na te trudności „urzędnicy PA wywierają presję na lokalnych chrześcijan, aby nie przekazywali informacji o tych incydentach, które grożą ujawnieniem Palestyńskiej Władzy jako kolejnego środkowowschodniego reżimu oddanego radykalnej ideologii islamu” Cohen stwierdza:
„O wiele ważniejsze dla PA niż aresztowanie tych, którzy napadają na chrześcijańskie tereny jest utrzymanie tych incydentów z dala od mediów i są w tym bardzo skuteczni. Tylko nieliczne z pomniejszych lokalnych wydawnictw fatyguje się, aby przekazywać te ostatnie wtargnięcia. Międzynarodowe media ignorują je całkowicie”.
Warto zwrócić uwagę na to, że te same działania funkcjonują co do muzułmańskich uciekinierów. Pomimo, że zachodnioeuropejscy i media przedstawiają ich jako prześladowanych i uciśnionych, wymagających przyjaznej ziemi, czasami sami prześladują i uciskają pośród siebie chrześcijańskie mniejszości – terroryzując je w obozach uchodźców i topiąc ich w Morzu Śródziemnym.
Smutnym faktem jest to, z tego co mówią, chrześcijaństwo jest na skraju zaniku w miejscu swych narodzin, w tym w Betlejem. Jak wyjaśnia, Justus Reid Weiner, prawnik i naukowiec dobrze zaznajomiony z tą religią:
„Systematyczne prześladowania arabskich chrześcijan żyjących na terenach Palestyny trafia na niemal całkowite milczenie międzynarodowej społeczności, działaczy praw człowieka, mediów i organizacji pozarządowych… Nie jest dziwne, że wyjeżdżają z miejsc, gdzie nie mają głosu i żadnej ochrony”.