Keith Green (1953-82)
Wyzwanie dla wszystkich liderów uwielbienia, chrześcijańskich artystów i muzyków dla Jezusa.
[Jak daleko sięgał wstecz pamięcią, największym marzeniem nieżyjącego już Keith Greena, było odniesienie sukcesu na muzycznej scenie. Po tym, gdy oddał swoje życie Jezusowi, odczuł, że musi poddać te aspiracje. Jak na ironię, jakiś czas później odczuł, że Bóg kieruje go ku ponownemu zebraniu swoich możliwości, i wtedy jego muzyka poszybowała wprost na szczyty ówczesnych chrześcijańskich list. Poniższe przesłanie, jest wynikiem jego osobistych zmagań osiągnięcia równowagi między muzyką i misją, pokorą i sławą.]
Mnóstwo ludzi prosi mnie, abym powiedział im, w jaki sposób mogą zacząć działać bądź dostać do przemysłu muzycznego Na koncertach pojawia się niezliczona ilość tego typu pytań, jak też w ogromnej ilości listów oraz rozmów telefonicznych, często z bardzo odległych stron, od ludzi, którzy czują, że zostali „powołani” tylko do muzycznej „służby”.
Pewnego dnia zapytałem samego siebie, czemu tak nieliczni pytają o to, jak zostać misjonarzem czy choćby lokalnym kaznodzieją ulicznym, bądź jak szkolić nowego wierzącego. Wydaje się, że wszyscy wolą „światła sceny”, to, co wydaje im się być służbą muzyczną, niż błoto i mroki pól misyjnych, ulicznego getto czy choćby duchowej słodyczy bycia nikim, którego Pan używa w potężny sposób w drobnych, „codziennych” sprawach.
Czy chcesz?
Niemal zawsze odpowiadam na te pytania w taki sam sposób: „Czy jesteś chętny, aby nigdy więcej nie grać już muzyki? Czy chcesz być niczym? Czy chcesz udać się gdziekolwiek i zrobić cokolwiek dla Chrystusa? Czy jesteś gotowy pozostać w tym miejscu, w którym jesteś i pozwolić Panu uczynić wspaniałe rzeczy dla ciebie, nawet jeśli będzie wydawało się, że nikt tego nie zauważa?” Wygląda na to, że wszyscy bardzo szybko odpowiadaj na te pytania: „tak”, lecz szczerze wątpię, czy wiedzą, jakie taka odpowiedź pociąga skutki.
Zafascynowani gwiazdą
Moja najdroższa rodzino w Jezusie…dlaczego tak bardzo jesteście tak bardzo zafascynowani gwiazdami? Dlaczego uwielbiacie chrześcijańskich piosenkarzy i mówców? Przechodzimy od wysławiania muzyków tego świata do gloryfikacji chrześcijańskich. To wszystko to bałwochwalstwo! Czy nie widzicie tego? Prawdą jest to, że mamy wielu mężczyzn i kobiet, których Bóg ogromnie namaścił do tego, aby sprowadzali Ducha Świętego na Swój lud i aby byli zbawianiu, lecz Szatan odnosi wielkie zwycięstwo, gdy wydaje się, że czcimy tych usługujących z taśm i nagrań, gdy tłoczymy się, aby uzyskać ich autograf w kościołach i dostać się na koncerty jeżdżąc z jednego wybrzeża na drugie (w USA – przyp. tłum.).
Czy nie rozumiecie, że w ten sposób ranicie tych ludzi? Rozpaczliwie usiłują powiedzieć wam, że nie zasługują na to, aby być czczenia, i dlatego kwiczycie z zachwytu i chwalicie ich jeszcze bardziej. Dusicie ich, uniemożliwiając niemal im zobaczenie, że tak naprawdę należy to do Jezusa. Powtarzają to sobie stale, lecz wy mówicie im, że jednak należy to do nich, miażdżąc ich pokorę i zasmucając Ducha, który usiłuje utrzymać ich wzrok skupiony na Jezusie.
Ostatecznie, chcemy się stać tym, co ubóstwiamy, czasami z całego serca i stąd takie mnóstwo ludzi, którzy chcą stać się właśnie tacy, jak ich ulubiony wokalista Gospel czy duchowny i dążąc do tego z taką samą gorliwością z jaką Pan żąda, aby iść z a Nim! Znieważamy Ducha Łaski i próbujemy zrobić sobie miejsce dla siebie, zamiast miejsca dla Jezusa.
Niewdzięczny Job
Jak to się dzieje, że nikt nie uwielbia i nie oddaje czci misjonarzom, którzy zrezygnowali ze wszystkiego, żyją w ubóstwie, narażając siebie i swoje rodziny na wszelkie możliwe niebezpieczeństwa, a których „amerykański sen” niemal całkowicie wyeliminował? Jak to jest możliwe, że nikt nie wynosi i nie wysławia tych, którzy usługują w gettach i więzieniach, którzy nigdy nie mogą zebrać ofiar, ponieważ, gdyby to zrobili to tamci albo śmialiby się, albo płakali z tego, co zostało zebrane?
Jak to możliwe?
Możliwe, dlatego, że: 1) od najwcześniejszego dzieciństwa jesteśmy uczni tego, że naszym celem jest wygoda i bezpieczeństwo… 2) że powinniśmy dążyć zawsze tego, aby ludzie nas lubili. Kto prowadził życie bardziej niewygodne, miał mniej przyjaciół i zwolenników niż bezinteresowni misjonarze, którzy przedwcześnie poumierali, usiłując zdobyć dusze i narody dla chwały Bożej? Czy rzeczywiście wierzycie, że żyjemy w czasach ostatecznych? To dlaczego wydajecie pieniądze na płyty Gospel i koncerty, zamiast dać organizacjom, które karmią głodnych czy na misjonarzy pracujących na odległych polach misyjnych?
Na całym świecie pracują duchowni, tam, gdzie ludzie „bez grosza przy duszy” są zbawiani i przemieniani. To ludzie złamani, którzy mają obietnice i przymioty, lecz potrzebują kogoś, kto przyniesie im Boże światło w czasie, gdy ich życie wydaje się być całkowicie bez nadziei.
Pokutuję z każdego jednego nagrania jednej pieśni, każdego jednego koncertu, jeśli tylko moja muzyka, a co ważniejsze, moje życie, nie prowokuje was do Bożej zazdrości (Rzm 11:11) bądź do tego, aby jeszcze bardziej zaprzedać się Jezusowi!
Przestańcie robić z muzyków „bożki”, nie chciejcie być tacy, jak oni. Pan nakazuje wam: „Wyrzeknij się samego siebie, weź swój krzyż i idź za Mną” (Łu 9:23). Mój fortepian nie jest moim krzyżem, lecz narzędziem. Nigdy więcej nie zagram, jeśli Bóg pokaże mi skuteczniejsze narzędzie głoszenia Jego Ewangelii. (Każdemu z nas Bóg daje unikalne narzędzia, lecz może się okazać, że nigdy ich nie użyjemy, jeśli bardziej będziemy zainteresowani cudzymi narzędziami. Szukajcie Boga, pytajcie Go o Jego plany dla waszej służby – prawdziwej, uwielbiającej Boga służby – w swoim życiu.)
Wniosek
Na zakończenie pozwólcie mi powiedzieć, że jedynym sługą muzycznym, któremu Bóg powie: „Dobrze zrobione, sługo dobry i wierny” jest ten, którego życie dowodzi tego, o czym mówią teksty, które śpiewa i temu, którego muzyka jest najmniej istotną częścią jego życia. Najważniejszym celem usługującego musi być uwielbienie Tego, który jedynie jest godzien.
Pokutujmy z bałwochwalstwa w naszych serca i naszych pragnień wygodnego, wynagradzanego życia, podczas gdy rzeczywiście Biblia mówi nam, że jesteśmy tylko przechodniami, jak obcy i pielgrzymi na tym świecie (Hbr 11:13), ponieważ nasza zapłata jest w niebie. Nie zapominajmy, że nasza, należna Panu służba to: „…nie tylko wierzyć w Niego, ale również cierpieć dla Niego” (Flp 1:29).
Amen. Umrzyjmy łaskawie razem i znieśmy ten koniec jak odważni żołnierze, który oddają swoje życie bez wahania, dla naszego szlachetnego i pełnego chwały Króla Światłości.
Źródło pochodzenia: http://www.lastdaysministries.
_________________________________________________________
Obszerny materiał na temat chrześcijańskiego przemysłu muzycznego znajduje się w książce znajdującej się
na Poznaj Pana pt.:
Wokoło tzw uwielbienia przez ostatnie lata w Polskich „kościołach” wytworzono już tyle doktryn..tyle niepodważalnych teorii, położono na „uwielbieniu” taki akcent, że aż dziw bierze, że Pan Jezus Chrystus jakoś nie podjął tego tematu np w Kazaniu na górze albo w innych nauczaniach!
Widocznie zapomniał lub mu to jakoś umknęło..
W końcu przecież muzyczka w kościółkach fajna jest.. Można pośpiewać, poskakać, wytrząść każdy grzech..można a nawet trzeba tak głośno krzyczeć i grać tzw uwielbienie by wreszcie Bóg usłyszał..no bo może nie słyszy! Potrzeba nauczać na temat uwielbienia..tak , jakby człowiek odrodzony w Duchu Św sam nie wiedział jak i kiedy to robić będąc prowadzonym przez tegoż Ducha.
Trzeba też stworzyć odpowiednią „atmosferę”.. a muzyczka nadaje się do tego najlepiej.
I jeszcze te „prorocze” uwielbienia, stękania, wycia, zginania, drgawki..
Niby przejawy obecności, namaszczenia prze Ducha Św.
„Cyrk w kościele”, dobra zabawa, lekkie brzemię i słodkie jarzmo, życie po wierzchu, dobra energia..Czasem też „walka duchowa”. Pokonujemy goliatów i inne potwory.. Rzucamy się na moce i zwierzchności, podejmujemy wielkie strategiczne boje nie licząc się ze skutkami.Najczęściej w te boje w „czasie uwielbienia” wciągani są niczego nie świadomi wierni otumanieni przez pastorów wizjonerów, którzy już tak odlecieli w swoich wizjach i przekonaniach, że potracili kontakt z rzeczywistością – nie mówiąc już o kontakcie z Bogiem.
Zauważalnym w procesem dotyczącym tzw uwielbienia jest to, że zaczyna się (a raczej już trwa) uwielbienie uwielbienia! Ten bożek utrwala swoja pozycję coraz mocniej i wciąga w swoje oszustwo starych i młodych chrześcijan.
Ludzie zamiast żyć słowem Chrystusa żyją piosenkami, dobrym rytmem i aranżem.. A Pan Jezus Chrystus pyta:
Łuk.18.8 „…Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?”
Bo wiara rodzi się ze słuchania – słuchania czego – a raczej Kogo?
A ten Ktoś jakoś nie przykładał wagi do widowisk, koncertów, głośnej muzy i świetnych poetyckich tekstów..i całej tej artystycznej oprawy.
Przetłumaczyłem kiedyś dość obszerny materiał na ten temat pt.: Fajne chrześcijaństwo.
Znajduje się tutaj:
http://poznajpana.pl/category/ksiazki/strom-andrew-fajne-chrzescijanstwo/
Dodałem ten link na końcu artykułu K.Greena.
Nowomowa kościelna nie mająca żadnego uzasadnienia w Ewangelii.
Wszystkie cytaty zaczerpnięte z życia:
– prorocze uwielbienie
– konferencja proroczego uwielbienia
– koncert uwielbienia
– idę na uwielbienie
– szkoła uwielbienia
– szkoła chwały
– uwielbialiśmy pana
– uwielbiaj Boga a on rozwiąże wszystkie twoje problemy
– kto śpiewa ten dwa razy sie modli
– jesteśmy lewitami
– to było bardzo dobre uwielbienie
– nic nie poczułem / łam na uwielbieniu
– lider uwielbieni
– pastor uwielbienia
– zespół uwielbienia
– na uwielbieniu pan mi powiedział
– uwielbiaj Boga a on pokona twoich wrogów
– podczas uwielbienia rzeczy się dzieją
– czułem ciarki podczas uwielbienia
– zespół uwielbienia zagrał bardzo dobrze
– macie bardzo dobry zespół uwielbienia
– zagrajmy uwielbienie
– zróbmy uwielbienie
…
Jest pewnie wiele innym powiedzonek i określeń na to co dziś dzieje się w kręgach chrześcijańskich a wylansowanych przez silne, profesjonalne, ekspansywne, mające spore budżety na ten cel ugrupowania najczęściej amerykańskie typu:
Hillsong, IHOP, Bethel Church, Jezus Culture..i pewnie inne.
Młodzież całego świata- w tym Polski – łyka bezmyślnie tą teologie dobrostanu i wszelkiej wygody..a do tego przecież dobra muzyka jako narzędzie wpływu nadaje się bardzo dobrze.
Niestety – bardzo niewiele ma to wspólnego z tym, czego uczy nas Zbawiciel Jezus Chrystus!
Niestety też wielu pastorów nabiera się na te chwyty muzyczno-artystyczno-religijne i buduje na nich swoje teorie, o zgrozo wciągając w to prostych wierzących.
O zgrozo!!!!