Mieszamy ze sobą dwie bardzo różne myśli i zastanawiam się czy być może nie jest to bardzo powszechne:
Zaczynamy od: „Nie tak to widzę” i to jest w porządku, i dobrze. Może to być: „Nie rozumiem dlaczego piekarz miałby nie upiec cista dla pary gejów”, bądź: „Nie rozumiem dlaczego para gejów miałaby iść do chrześcijańskiej piekarni po ciasto”, czy „Nie rozumiem dlaczego chrześcijanie mogą chcieć pić alkohol”. Dobrze jest umieć postrzegać pewne rzeczy inaczej niż inni; to jest znak zdrowia, własnego myślenia, a nie polegania na opiniach ludzi wokół nas.
Niemniej, łatwo jest zrobić ten jeden krok za daleko i wymuszać własny punkt widzenia na innych, oczekując, że oni będą patrzyć na różne sprawy to tak samo, jak my. Rzadko kiedy osiąga to punkt wyrażenia w słowach, lecz często tak to działa: „Ja tego tak nie widzę, więc i ty nie powinieneś”, czy coś podobnego. Zasadniczo chodzi tu o to, że „Oni mają myśleć tak jak ja!”
Będę z wami szczery. Nie rozumiem dlaczego upieczenie bądź nie upieczenie ciasta mówi coś o Chrystusie. Jedno i drugie brzmi dla mnie bardziej jak o mące i lukrowaniu, lecz ci piekarze nie mają żadnej korzyści z mojej perspektywy. Oni funkcjonują w ramach swojego własnego sumienia a ja pochwalam ich za to: tak rzadko dziś się to zdarza.
Sprawa tego, że „masz myśleć tak jak ja” całkiem nieźle się szerzy w naszej kulturze. Jeśli chodzi o tego piekarza, chrześcijanina, który nie chciał upiec ciasta weselnego dla pary gejów, nietolerancja niektórych członków homoseksualnej społeczności została nazwana (przez lesbijkę) „Gejowskim Gestapo”. Dzieje się to jednak również w innych obszarach. Mamy do czynienia z „Aborcyjnym Gestapo”, „Ewangelicznym Gestapo” oraz wiele innych.
Widziałem to wołanie, „masz myśleć tak jak ja!”, po obu stronach homoseksualnego ruchu, obu stronach dialogu aborcyjnego, obu stronach kilku dialogów rasowych. Słyszałem nawet ewangeliczne kazania oparte na tym sposobie myślenia.
Oczywiście nie stosuje się to do każdego dialogu w tych dziedzinach. Jest ogromna różnica między postawą mówiącą: „Aborcja jest morderstwem i będę sprzeciwiać się morderstwu”, a postawą: „W taki sposób sprzeciwiam się aborcji i ty również powinieneś robić to tak samo!”
Rozumiem, że tak się dzieje, gdy człowiek nieodkupiony myśli i zachowuje się w nieodkupiony sposób. Nie rozumiem, gdy chrześcijanie, a szczególnie chrześcijańscy przywódcy (którzy powinni być dojrzali) i mówią do siebie nawzajem: „W taki sposób to widzę, a ty powinieneś się zgadzać ze mną!’
W zasadzie jest to spór o to, która strona jest właściwą stroną sprawy i, zasadniczo, chrześcijanie nie są powołani do tego, aby zajmować jakieś strony, szczególnie te polityczne. Zostaliśmy wezwani do tego, aby kochać ludzi, uzdrawiać chorych i wskrzeszać umarłych czy to literalnie czy w przenośni.
Szczególnie frustrujące jest, gdy przywódcy chrześcijańscy ogłaszają: „Jeśli postrzegasz to inaczej niż ja to jesteś winny łamania jedności świętych!” To nie tak. Jedność nie przychodzi przez zgodność w dziedzinie doktryny (tu chodzi o to, że jesteśmy członkami tej samej rodziny, ale to inny temat).
Oczywistą głupotą jest to, gdy chrześcijanie oczekują od niechrześcijan, że będą myśleć po chrześcijańsku. (Ludzie, to się nazywa „hipokryzja”! Nie lubimy hipokryzji.) Nigdzie Biblia nie poleca nam, abyśmy doprowadzali niewierzących do tego, aby zachowywali się tak, jakby byli religijni. Stańmy ponad tym prawem, możemy?
Zamiast szukać „właściwej strony tej sprawy”, chcę polecić wam, abyście, gdy okaże się, że mówicie: „Nie widzę tego w taki sposób”, poszli dalej „…lecz ty tak i szanuję to, że myślisz sam za siebie”. Staraj się szukać sposobu, jak kochać tych, którzy nie zgadzają się z tobą.
(Myślę, że odkryjesz, że każdego dnia tygodnia miłość obejmuje więcej ludzi niż spory!)
Możemy też pozyskać dodatkowe zaufanie starając się spojrzeć na to ich oczyma, usiłując zrozumieć, dlaczego tak to widzą, choćby tylko przez chwilę. Jednym ze sposobów kochania ich jest widzieć tak, jak oni widzą.
Ten artykuł mógłby nosić tytuł „Co o tolerancji wiedzieć powinniśmy” ?
Lecz czy Słowo Boże mówi nam o bezwzględnej tolerancji, która prowadzi do anarchii ? Czy taka właśnie była postawa Jezusa Chrystusa, który powinien być dla nas wzorem do naśladowania?
Na pewno nie jesteśmy w świecie po to by czynić go lepszym przez mówienie jak być powinno, lecz po to by widząc nasze chrześcijańskie postawy, zatrzymał się i zadał pytanie : „Kim jesteś, że postępujesz inaczej niż my wszyscy”?
Wtedy mamy pole do popisu, by swoją postawę wytłumaczyć z czego ona wynika.
Niestety to skomplikowane, bo żeby wytłumaczyć światu kim jesteśmy musimy dać mu powód do zadumy,poprzez swoją postawę w życiu. Musimy BYĆ, a nie MÓWIĆ.
Inaczej rzecz się ma w gronie „wierzących”,gdy wszyscy obecni mniemają , że SĄ, więc jeden nad drugi może zdobyć przewagę przez narzucenie mu swojej postawy i swojego toku myślenia.
Przyjęcie biblijnej postawy wobec współwierzących jaką proponuje nam Jezus Chrystus nie wchodzi niestety w grę:
Ale Jezus, przywoławszy ich, rzekł: Wiecie, iż książęta narodów nadużywają swej władzy nad nimi, a ich możni rządzą nimi samowolnie. (26) Nie tak ma być między wami; ale ktokolwiek by chciał między wami być wielki, niech będzie sługą waszym. (27) I ktokolwiek by chciał być między wami pierwszy, niech będzie sługą waszym.
Nie zrezygnujemy z własnego zdania, bo to mogłoby oznaczać rezygnację ze swojego intratnego stanowiska.
Zatem wzorem polityków narzucimy wszystkim nasze jedynie słuszne spojrzenie!!!
Taki rodzaj „służenia innym” nazywamy zniewoleniem.
„Doskonałym” wzorem tego rodzaju zniewolenia jest 'Kościół katolicki”, który będąc przez wieki dominującą formacją religijną zmusił ludzi do przyjęcia katolickiego toku myślenia.
Lecz nie „pocieszajmy” się, że jest to problem tylko KRK.
Wielka Wszetecznica bowiem spłodziła swoje „córki” które zmieniły tylko szaty z sutanny na garnitur, pozostawiając dominację jednostki nad grupą .
Jednostki, która potrafi zmusić członków grupy do przyjęcia wyznaczonego przez przewodnika toku myślenia.
Nowi ludzie, którzy usłyszeli Ewangelię i przychodzą o nowego zgromadzenia chcieliby zobaczyć „niebo na Ziemi „.
Oczekują Chrystusowej postawy, rodziny, przyjaźni.
W krótkim czasie odkrywają, że jedyną „innością” nowo poznanego zgromadzenia jest ubiór przewodnika i brak bałwochwalczych obrazów i figur.
Lecz nie po to tu przyszli.
Przyszli spotkać się z Jezusem w nowym, jak zapewniali ich głosiciele Ewangelii, Chrystusowym zgromadzeniu.
Czy spotkają się z Chrystusem?
Czy tylko inną formą tego samego co w KRK zniewolenia ???