J. Lee Grady
Tłum: B.M.
Ten kontrowersyjny autor mówi, że ewangeliczni chrześcijanie są zbyt ograniczeni. Ale czyż Jezus nie mówi nam, żebyśmy podążali wąską ścieżką?
Kiedy były pastor ewangelicki Rob Bell opublikował w 2011 swoją sensacyjną książkę „Miłość zwycięża”, jego megakościół w Michigan podobno stracił 3000 członków. Szybko się rozpierzchli, ponieważ Bell zakwestionował istnienie dosłownego piekła. Jego główną myślą było, że chrześcijanie powinni stworzyć milsze przesłanie i mniej mówić na temat sądu. Ale to rozwiązanie odrzucało 2000 lat chrześcijańskiej tradycji teologicznej.
Wówczas w zeszłym miesiącu Bell wydał bardziej oszałamiające zawiadomienie z ambony w Kalifornii. Poprosił ludzi zgromadzonych w Grace Cathedral, Kościele Episkopalnym w San Francisco, żeby poparli małżeństwa homoseksualne. Głównym tego powodem, jak powiedział, było to, że kultura się zmieniła i trzeba się dostosować.
„Jestem za wiernością”, powiedział. „Ja jestem za miłością czy to pomiędzy mężczyzną i kobietą, kobietą i kobietą, czy mężczyzną i mężczyzną … To jest świat, w którym żyjemy, i musimy stać po stronie ludzi, gdziekolwiek się znajdują”.
Doceniam chęć Bella do afirmacji ludzi. I zgadzam się, że niektórzy chrześcijanie reagują niewiarygodnie ostro, gdy mówimy o homoseksualizmie. Ale Bell nie powiedział niczego afirmacyjnego ewangelicznym chrześcijanom, którzy byli jego głównym wsparciem w pierwszych latach jego posługi. On nas skosił. I był w tym osądzający.
Opisując ewangelików Bell przewidział naszą zgubę w swoich uwagach z 17 marca: „Jesteśmy świadkami śmierci pewnej subkultury, która nie działa. Myślę, że jest bardzo wąska, politycznie powiązana, kulturowo odizolowana – to ewangelicka subkultura, która powiedziała: „Mamy zamiar coś zmienić „, i nie zrobiła tego. Tak naprawdę odwróciła się od wielu osób”.
Jeśli Bell chce afirmować i przy tym nie osądzać, powinien użyć delikatniejszych słów opisując grupę chrześcijan, którzy stanowią około 30 procent populacji USA. Bell zdaje się mówić: „Ja mam rację, a wy, ewangelicy nie jesteście tu istotni”. Jest gotowy pełnić obowiązki na naszym pogrzebie.
W odpowiedzi proponuję trzy punkty:
1. W porządku jest mieć właściwe ograniczenia. Bell oskarża nas o to, że jesteśmy ograniczeni. Ale czyż to nie Jezus powiedział nam, że droga do zbawienia jest wąska? Powiedział: „Wchodźcie przez ciasną bramę, albowiem szeroka jest brama i szeroka droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą” (Mat 7:13). Poza faktem, że Jezus odnosi się do piekła w tym fragmencie, mówi też, że musimy być ograniczeni, aby go uniknąć.
Sprawiedliwość wymaga ograniczeń. Jezus zganił faryzeuszy za osądzanie z jednej strony, ale jednocześnie wyznaczył granice i wymagał się świętości. Nie możemy być podobni do Jezusa, ani nie możemy okazać prawdziwej miłości, gdy opowiadamy się po stronie każdego stylu życia i prezentujemy każde zachowanie.
2. Nasza subkultura nie umiera. Denominacje, które dzisiaj tracą najwięcej członków to w rzeczywistości te grupy, które utraciły swoje przywiązanie do Biblii. Prawie co tydzień jestem w innym kościele w tym kraju (w większości charyzmatycznych i Zielonoświątkowych) i widzę żywą wiarę, rosnące kongregacje i powstających wieloetnicznych liderów.
(Mówiąc wieloetnicznych, mam na myśli to, że niektórzy z najbardziej konserwatywnych chrześcijan w Ameryce to imigranci z Afryki, Azji i Ameryki Łacińskiej. Czy Bell myśli, że oni są bez znaczenia? Oni są prawdziwą przyszłością naszego ruchu. Bell nie jest dobrze zorientowany, jeśli sądzi, że ewangelikalizm jest tylko starą grupą białych Republikanów).
3. Musimy zmienić nasze nastawienie. Zgodzę się z Bellem, że istnieje część ewangelikalizmu, która jest zbyt upolityczniona. Nie reprezentujemy Jezusa, gdy przyklejamy Mu etykietkę Republikanina czy Demokraty. On nie jest ani jednym ani drugim. Zrażamy do Niego ludzi, jeśli jedynym naszym zajęciem jest mówienie o tym, czemu się sprzeciwiamy.
Jest bardzo możliwe, że małżeństwa homoseksualne będą legalne w tym kraju, podobnie jak Sąd Najwyższy usankcjonował aborcję w 1973 roku. To, że nasz rząd zalegalizował zabijanie nienarodzonego dziecka nie oznacza, że muszę wspierać ten wybór osobiście. Ale mam okazać miłość i przebaczenie kobiecie, która usunęła swoje dziecko. Krzycząc na nią lub potępiając nie spowoduję, że przyjdzie do Jezusa.
W ten sam sposób jesteśmy wezwani, aby okazać miłość i szacunek osobom o homoseksualnych upodobaniach. Nie muszę się zgodzić ze stylem życia danej osoby, aby ją kochać. Jezus okazał niesamowite współczucie kobiecie przyłapanej na cudzołóstwie i zgromił religijnych stręczycieli, którzy chcieli ją ukamienować. Ale kiedy odłożyli kamienie i odeszli, powiedział jej: „Ja też ciebie nie potępiam. Idź. Od tej chwili nie grzesz więcej „(J 8:11, podkreślenie dodano).
Jezus czuł się w pełni komfortowo używając słowa grzech, gdy okazał miłość danej osobie. I to jest częścią ewangelii Jezusa, co Rob Bell ignoruje.