Nowi entuzjaści!
W historii ruchy przebudzeniowe ciągle stawały się ofairami tego, co starożytni nazywali „entuzjazmem” słowem, które ukuł Marci Luter odnosząc się do tych, którzy w pościgu za sensacją i duchowymi doświadczeniami porzucili rozum, Pismo i zdrowy rozsądek. Powszechnie przyjęło się, że samo słowo opisuje ludzi, którzy pomylili swoje uczucia i wyobrażenia z dziełem Ducha Świętego i wynoszą swoje osobiste doświadczenia ponad objawienie, które znajdujemy w Słowie Bożym. Kim są entuzjaści dzisiaj? Przeczytaj dalszą część artykułu powiedz mi, co myślisz.
Luter i prorocy z Zwickau
Podczas gdy Luter ukrywał się na zamku w Wartburgu po tym, gdy został ogłoszony heretykiem, tkacz z Zwickau, Nocholas Storch i dwóch jego przyjaciół przyszło do rodzinnego miasteczka Lutra Wittenbergii twierdząc, że doświadczają boskich snów, wizji i że odwiedza ich archanioł Gabriel. Zadziwili ludzi swymi objawieniami i skierowali ruch reformatorski w kierunku opartym na swoich osobistych, nadnaturalnych spotkaniach, a nie na Biblii. Gdy Luter usłyszał co się działo, zaryzykował życiem, wrócił do Wittenbergu i wygłosił osiem kazań, pokazując z Pisma złudę objawień proroków z Zwickau. Wkrótce stało się to dla wszystkich w mieście oczywiste, że byli w błędzie i ci trzej prorocy wyjechali z miasta upokorzeni, aby nigdy już nie wrócić.
To właśnie przy okazji spotkania Luta z prorokami z Zwickau utworzył on termin schwarmer czy „entuzjasta”, które stał się opisem ludzi, którzy w poszukiwaniu sensacji i duchowych przeżyć porzucili Pismo i zdrowy rozsądek.
John Wesley spotyka entuzjastów
Entuzjaści zawsze byli częścią ruchów przebudzeniowych. Weźmy, na przykład, XVIII wiek i przebudzenie metodystów, gdzie duchowe manifestacja były bardzo obfite. Z dzienników Johna Wesley’a widać, że choć on sam cenił je, to jest również oczywiste, że stosował biblijne polecenie, aby „sprawdzać duchy” dzięki przykładaniu biblijnej prawdy do każdej sytuacji. Uważając Biblię za swój standard określił niektóry doświadczenia jako możliwe do zaaprobowania, a inne nie. Kilku ludzi informowało, na przykład, o przeżywaniu zalewającego poczucia Bożego pokoju, podczas gdy inni mówili o radości i miłości. Wesley powiedział na to: „Jak dotąd mogę zaaprobować ich doświadczenia, ponieważ są one zgodne ze spisanym słowem” [1]. Niemniej byli i tacy, którzy opisywali rzeczy, których Wesley nie mógł znaleźć w Piśmie. Na przykład mówiono, że ktoś czuł krew Chrystusa wypływającą z rąk czy spływającą w głąb gardła, bądź zwalającą się jak gorąca woda na pierś czy serce. Wesley powiedział: „Wyraźnie mówiłem im, że maksimum na które mogę się zgodzić, bez wyrzekania się zarówno Pisma jak i rozumu to było to, że niektóre z tych rzeczy mogły pochodzić od Boga (choć nie mogłem tego potwierdzić) działającego w jakiś niezwykły sposób, ale zupełnie nieistotnego ani dla ich usprawiedliwienia, ani uświęcenia; ale cała reszta, muszę w to wierzyć, to puste mrzonki rozpalonej wyobraźni”[2].
Pozostając otwartym na duchowe manifestacje, Wesley stale wzywał swoich uczniów do powrotu do Pisma. Jego standardem było:
Sprawdzać wszystko przy pomocy spisanego słowa i niech wszystko mu się kłania. Jeśli nawet na odrobinę odstąpisz od Pisma, od tego prostego literalnego znaczenia każdego tekstu wziętego wraz z kontekstem; stajesz wobec niebezpieczeństwa rozentuzjazmowania siebie [3].
George Whitefield trzyma się Słowa
Podobnie jak Wesley, Georgr Whitefiedl widział wiele manifestacji, gdy Duch Święty był wylewany w czasie jego spotkań, lecz, podobnie jak Wesley, Whitefiled upierał się prz tym, że manifestacje mają być mierzone przy pomocy standardu biblijnej prawdy. W 1729 roku napisał do Wesleya zachęcając go, aby nie wymagał, ani nie zachęcał do zewnętrznych manifestacji. Martwił się tym, że takie zaabsorbowanie manifestacjami „odciągnie ludzi od spisanego słowa”. Napisał:,
„Myślę, że kuszeniem Boga jest wymaganie takich rzeczy. Nie wątpię, że jest coś z Boga w tym, lecz wierzę, że wtrąca się i diabeł. Myślę, że to zachęta Francuskich Proroków odwiodła ludzi od spisanego słowa i spowodowała, że zaczęli bardziej polegać na wizjach, konwulsjach itd., niż na obietnicach i koncepcjach ewangelii” [4].
Przebudzenie na Azusa Street
Również przebudzenie na Azusa Street miało swoich „entuzjastów”. Pewien gość odwiedzając spotkanie napisał, że wydawało się jakby każdy religijny szaleniec z Los Angeles trafił na to przebudzenie. Mimo wszystko, William Seymour i inni przywódcy przebudzenia byli na tyle mądrzy i dojrzali, aby nie przepuszczać każdego sensacyjnego objawienia czy manifestacji, które się tam pojawiały. Pomimo że zachęcano do duchowych manifestacji i oczekiwano ich, wszystko musiał przejść przez biblijny sprawdzian. Magazyn „The Apostolic Faith (czerw-wrzesien 1907), oficjalne wydawnictwo Azusa Street Mission, wydało oświadczenie, w którym czytamy:
„Wszystko sprawdzamy według Słowa; każde przeżycie musi być sprawdzone według zgodności z Biblią. Niektórzy twierdzą, że jest to za daleko, lecz jeśli żyjemy zbyt blisko Słowa, ustalimy to z Panem, gdy Go spotkamy w powietrzu”.
Święci z Azusa wierzyli, że cierpliwe studiowanie Pisma było jedynym sposobem na uniknięcie fanatyzmu i duchowej pychy, pobudzali więc ludzi, aby wytrwałe badanie Słowa Bożego uczynili swym życiowym zajęciem.
Na pytanie: „Czy musimy tak samo dużo studiować Biblię po otrzymaniu Ducha Świętego?” padła odpowiedź:
„Tak, ponieważ jeśli tego nie będziemy robić to zostaniemy fanatykami bądź będziemy prowadzeni przez zwodnicze duchy i pojawią się objawienia i sny sprzeczne z Bożym Słowem; zaczniemy prorokować i myśleć o sobie jako o kimś wielkim, większym niż inni chrześcijanie. Jeśli jednak czytamy Biblię z modlitwą, będziemy pokorni jak małe dzieci i nigdy nie będziemy uważać, że otrzymaliśmy coś więcej niż najmniejsze dziecko Boże”.
Liderzy z Azusa Street przestrzegali także ludzi przed wyolbrzymianiem swych przeżyć (takie ostrzeżenie jest potrzebne dziś). W magazynie ze stycznie 1908 roku opublikowali napomnienie i zachęcali ludzi, aby nie przesadzali ze swymi doświadczeniami.
Napisali tak:
Korekta: Chcielibyśmy poprawić pewne błędy, które znalazły się w ostatnio opublikowanym sprawozdaniu z Portland. Stwierdzono tam, że na porannym spotkaniu zostało ochrzczonych 100 osób. Święci wierzą, że nie było ich tak dużo. Obłąkani, którzy zostali przyprowadzeni, nie zostali całkowicie uzdrowiony, bądź też ktoś przez nasz brak wiary czy słabość stracił swoje uzdrowienie. Świeci chcą, aby ta prosta prawda dotycząca tego dzieła została potwierdzona. Amen! Oby nikt znikąd nie przysyłał przesadzonych sprawozda, lecz lepiej nawet, aby były pomniejszone.
Kim więc są entuzjaści dzisiaj? Czasami jest to oczywiste, lecz musimy przyglądać się własnemu sercu. Z drugiej strony musimy strzec się popadnięcia w drugą skrajność jak to się zdarzyło prorokom z Zwickau, którzy nadmiernie polegali na uczuciach, wyobrażeniach, znakach i manifestacjach. W końcu Szatan może czynić cudowne znaki jak to wyraźnie wynika z takich fragmentów jak Mk 13:22, gdzie Jezus wyraźnie mówi o dniach ostatecznych: Powstaną fałszywi prorocy i namaszczeni, którzy będą ukazywać znaki i cuda, aby zwieść, jeśli to możliwe, wybranych.
Nie możemy nadmiernie reagować na entuzjastyczne skrajności i w ten sposób gasić prawdziwe dzieło Ducha Świętego pośród nas. Co o tym sądzicie?
[1] Wesley, vol. 1 of Works of John Wesley, 426-27, Sept. 6, 1742.
[2] Wesley, vol. 1, 426-27, Sept. 6, 1742.
[3] Wesley, vol. 2 of The Works of John Wesley, 429.
[4] Whitfield, 497.