2 grudnia 2018
Naszym głównym problemem w duchowym życiu jest przywiązanie do stworzonego przez siebie naszego własnego obrazu ego. Frustracja zarówno sobą jak i innymi wynika z tego, że mieszamy idealistyczny obraz siebie i innych z tym, kim my/oni rzeczywiście jesteśmy w Chrystusie. Wszyscy zaczynamy od budowania obrazu siebie, lecz przywiązanie do niego powoduje, że staramy się go promować, chronić i dążyć do tego, aby inni go potwierdzali. Cóż za pułapka!
Wyłącznie przez porzucenie tego stworzonego przez siebie samego obrazu, odkrywamy w nas wszystkich Chrystusa, który jest znacznie bardziej miłosierny, przebaczający i zadowolony ze mnie, niż ja sam. Jego obraz we mnie nie może być zyskany czy stracony, zatem tylko przez odkrycie siebie w Chrystusie, mogę również znaleźć Chrystusa w sobie. Porównywanie i osądzenie po którym następują wstyd i obronna postawa (nadwrażliwość na krytykę) są pewnymi znakami tego, że nadmiernie zainwestowałem i przywiązałem się do własnego obrazu siebie.
Znajduję to, czego szukam. Moje starania o „znalezienie siebie” zawsze prowadzą mnie z powrotem do fałszywego ego, podczas gdy szukanie Jego – do mojego boskiego i prawdziwego ja w Nim.
Mamy zwyczaj koncentrowania się na celu, zamiast cenić samą podróż. Zazwyczaj wymaga to szybkich sposobów, zadowolonych z siebie odpowiedzi, których celem jest „zdobyć Boga”, jakby Bóg był jakim trofeum, które trzeba zdobywać. Gdy uczniowie i faryzeusze pytali Jezusa: „kiedy i gdzie ma być przyszłe Królestwo” (ŁU17:20-22), Jezus odpowiedział, aby nie wierzyli tym, którzy mówią, że jest tutaj czy tam.
Innymi słowy: nie będzie to oczywista odpowiedź czy ostateczny wniosek. Zawsze źle szukamy, gdy domagamy się całości tu i teraz. Królestwo nigdy do nikogo nie należy. Jak powiedział Jezus Janowi Chrzcicielowi, muszę być świadomy tego, że jestem największym i najmniejszym wszelkiego objawienia, które mam. Objawienie zawsze jest zaproszeniem do podróży głębiej, nigdy odznaką zasługi osiągniętego sukcesu. Jest to świadomość, która wystarcza, abyś zapragnął więcej. Musimy nauczyć się żyć w strefie pośredniej; równocześnie „teraz, lecz jeszcze nie”.
W jaki sposób twój kierunek do twojego celu i idealistyczne standardy uniemożliwiają ci szanowanie swojej podróży oraz podróży innych?
3 grudnia 2018
We wszystkich historiach uzdrowień, które znajdujemy w Biblii chodzi nie tyle o medyczne uzdrowienie, co radykalną przemianę. Istotą nie była zwykła medyczna poprawa stanu, choć większość na tym się zatrzymuje.
Mamy w czterech ewangeliach zapisy większej ilości uzdrowień trędowatych niż innych przypadków. Jezus zawsze uzdrawiał trędowatych. Faktem jest to, że w Nowym Testamencie trąd jest bardzo obszernym pojęciem. Tak naprawdę nie oznacza tego, co współcześnie nazwalibyśmy chorobą Hansena. „Trędowatym” mówiono z jakiegoś powodu, że są fizycznie nie do zaakceptowania. Z tysiąca powodów, uważano ich za tabu, zaraźliwych, niesprawnych, niebezpiecznych bądź wykluczonych. Bez względu na przyczynę, przesłanie było jasne i wyraźne: „nie jesteście już pośród nas akceptowani”. Wszystkie społeczności to robią, tak samo jak większość kościołów, różnią się tylko sposobem realizacji i kryteriami oceny.
Gdy Jezus przyjmuje trędowatych, dotyka ich i często prowadzi bądź wysyła do nowego miejsca. Niezmiennie przedstawia ich społeczności i reorganizuje ich społeczną przynależność oraz poczucie społeczności. To jest uzdrowienie!! Nie można już więcej rozporządzać trędowatymi.
Teksty ewangelii kładą nacisk na fizyczny kontakt Jezusa z trędowatymi, co oczywiście oznacza rytualne zanieczyszczenie Go. Współczucie Jezusa jest również ostatecznym wyrazem solidarności z bólem trędowatych. Zamienia się z nimi miejscami, aż w końcu były takie miasta, do których Jezus nie mógł już więcej wejść (Mk 1:45).
Autentyczne spotkanie zawsze pozwala nam połączenie się w ludzki sposób. Znasz kogoś, kto został odrzucony, skrytykowany i kogo należy trzymać się z daleka w twojej społeczności? Kogo możesz dotknąć, ponownie przedstawić a zatem uzdrowić? Przekonałem się, że większość tak zwanych „uzdrowicieli” nie chce uda się na te wody.