Stan Tyra
Chciałbym dziś zakończyć ten cykl postów dotyczących narcystycznego zachowania; czym jest, jak wpływa na nas, pokazując kilka sposobów jak się w tym poruszać. Przepraszam za większą niż zwykle długość tekstu, lecz chcą podsumować posty z tego tygodnia.
Wszyscy patrzymy na życie i interpretujemy je przez okulary własnych doświadczeń. Jest nadzieja na to, że w miarę jak nabieramy świadomości tego, kim jesteśmy w Chrystusie i kim jest Chrystus w nas, zaczniemy patrzeć na życie z perspektywy Chrystusa, a mniej szukać Chrystusa.
Narcyz również postrzega życie przez okulary, które wpływają na to, jak widzi życie, lecz ma coś jeszcze więcej: nie tylko okulary, lecz również pryzmat, który rozszczepia światło i zniekształca wszelkie docierające dane, które mogłyby grozić jego ego. Znaczy to, że nigdy nie jesteś w stanie kontrolować tego, w jaki sposób ktoś mające takie cechy będzie postrzegać ciebie czy też w jaki sposób napadnie na ciebie, aby chronić siebie przed swymi własnymi wewnętrznymi słabościami.
Narcyz stale zrzuca czy projektuje niechciane części siebie na innych i zachowuje się tak, jakbyś to ty je sam posiadał. Jest to proces podświadomy zarówno w przypadku zrzucającego (śmieci), jak i tego na którego są zrzucane. Wielu staje się narcyzami w tym procesie, ponieważ ten drugi przyjmuje projektowane na niego cechy narcyza i przypisuje je sobie również jako sposób chronienia siebie.
Przykład: wyobraź sobie, że jedziesz powoli przez parking przy markecie, gdy nagle jakiś nastolatek na skateboardzie wpada gwałtownie na drogę zmuszając cię do gwałtownego hamowania. Udaje ci się uniknąć potrącenia go, a on wścieka się na ciebie i, mijając cię, rzuca wulgaryzmami. To on był agresywny, a swoim zachowaniem pokazał, że nie uznaje prawa innych do korzystania z parkingu. Wydaje się, że nie jest świadomy swej agresji i wrzuca ją na ciebie, zachowując się tak, jak byś to ty był tutaj idiotą.
Jeśli okaże się, że jesteś nagle i nieoczekiwanie wściekły i chciałbyś pogonić za nim i nauczyć go kilku rzeczy na temat szacunku, właśnie pozwoliłeś na to, aby jego agresja została zrzucona na ciebie i teraz projektujesz to, co on ci dał, jakby to było twoje własne. Możesz zobaczyć jak szybko sytuacje i relacje wymykają się spod kontroli, dopóki nie zobaczysz czym to jest w rzeczywistości. Za każdym razem, gdy współpracujemy z projekcją i przyjmujemy na siebie czyjeś poczucie winy, wynika z tego emocjonalny chaos. Nie jesteś w stanie kontrolować innych ludzi, nawet jeśli tak ci się wydaje, lecz możesz kontrolować samego siebie.
Oto kilka rad na przetrwanie:
1. Nie próbuj nadawać osobistego charakteru cudzemu projektowanemu bólowi. Pomimo, że odczuwa się to jako coś osobistego, takie nie jest. Stajesz się po prostu środkiem do osiągnięcia celu przez kogoś innego. Dzięki temu Jezus przebaczył tym, którzy go krzyżowali. Nie przyjął ich projekcji nienawiści i zemsty, a zatem nie projektował ich z powrotem. Ukrzyżowane życie to takie, w którym zatrzymywany jest projektowany ból i nie jest projektowany na innych.
2. Opieraj się wszelkiej chęci odwetu i nie próbuj kwestionować czy oświecać tej osoby. Dla takiego narcyza jest ogromnie ważne to, aby ten nieświadomy proces utrzymać w nieświadomości. Jeśli spróbujesz zatrzymać go, tylko nasilisz sytuację ku swej własnej szkodzie.
Wszystkie te głupie fejsbukowe kłótnie o biblijne wersy, kto ma rację, a kto nie, nie są niczym więcej jak tylko turniejem dwóch lub większej ilości narcyzów, którzy podobnie jak barany atakują się rogami. Po niektórych, bardziej doświadczonych w manipulowaniu, może nie być widać agresji i mogą zaczynać swoje napomnienie od: „Hej, Stan. Dzięki za twój post, LECZ… kocham cię, facet”.
Zawsze mam dobrą świadomość tego, że jestem „niepewny” , ponieważ pewność kosztowała mnie zbyt wiele na drodze do duchowej dojrzałości i przemiany. Z tego powodu bardziej piszę z perspektywy wniosków, lecz kwestionowania. Narcyz zawsze ma TĄ ostateczną, doskonałą odpowiedź, ponieważ nie może wziąć na siebie ryzyka bezbronności i nie kontrolowania sytuacji.
No, prawdopodobnie już jest za dużo na dzisiaj, niemniej, chciałem dać wam pewien wgląd w to, dlaczego zachowujemy się w pewien szczególny sposób i dlaczego prawdopodobnie lepiej się tym zająć. Istotą jest nadal to samo pytanie: w czym ja sam jestem narcystyczny? Każdy z nas powinien prosić ducha o uzdrowienie naszych otwartych ran (nie o usunięcie ich), ponieważ uzdrowione, a jednak otwarte rany, jakie miał Jezus, to rany, które mogą spowodować, że twoje życie będzie dostępne dla Tomaszów. Nie musisz ich już więcej chronić, możesz sprawić, że stają się dostępne i zaprosić innych, aby je dotknęli, aby sami również znaleźli uzdrowienie.