John Fenn
Tłum.: Tomasz S.
Pobraliśmy się we wrześniu 1978 roku, a w marcu następnego roku Barb zaszła w ciążę z Chrisem. W maju, gdy była w trzecim miesiącu ciąży i doświadczała wszystkich dolegliwości związanych z pierwszym trymestrem – mdłości, wahania nastroju i ogólnego złego samopoczucia – przejechaliśmy przez całe Stany Zjednoczone z Charlotte w Karolinie Północnej do Tulsa w Oklahomie (1640 km). Ja prowadziłem wynajętą ciężarówkę przeprowadzkową, a ona jechała za mną naszym małym autem. Nie była to przyjemna podróż – zatrzymywaliśmy się, żeby Barb mogła wymiotować na poboczu, a pomiędzy wymiotami groziła, że wróci do mamy :).
Zanim opuściliśmy Charlotte, poprosiliśmy Ojca, że nie chcemy wynajmować mieszkania, lecz dom, ponieważ Chris miał urodzić się w grudniu. Ojciec odpowiedział mi: „Możecie wynająć dom… a potem dam wam ranczo”. Wzięliśmy z tego naukę – ranczo pojawiło się dopiero po 19 latach. W Bożym zwyczaju, między obietnicą a jej spełnieniem, często upływa sporo czasu.
Zgodnie z naszym zwyczajem, który praktykujemy do dzisiaj – zapisaliśmy nasze potrzeby na kartce papieru.
Już w wieku 22 lat nauczyliśmy się, aby uczciwie podchodzić do modlitwy, aby rozróżniać pomiędzy potrzebą a pragnieniem. To wymaga szczerej rozmowy z samym sobą. Jeśli mówisz Ojcu, że czegoś potrzebujesz, kiedy to tak naprawdę tylko pragnienie – On nie zawsze na to odpowie, zwłaszcza jeśli to źródłem tego pragnienia jest pożądliwość lub chciwość. Jeśli jednak pragnienia są właściwe, to zauważyliśmy, że często na nie odpowiada. Psalm 37:4 mówi, że On spełnia pragnienia naszego serca, a nie to, czego nasze serce pożąda. Muszą to być właściwe pragnienia, zazwyczaj bezpośrednio związane z jakąś potrzebą. W Flp 4:19 czytamy, że On zaopatruje nasze potrzeby według swojego bogactwa w niebie.
Naszą potrzebą było: 3 sypialnie (jedna dla nas, jedna dla dziecka, jedna dla odwiedzających nas rodziców), co najmniej jedna główna łazienka i druga dodatkowa dla dwóch pozostałych sypialni, garaż oraz sprzęty AGD – poza pralką i suszarką, które mieliśmy zamiar kupić na miejscu.
Wśród pragnień zapisaliśmy: kolorystyka w odcieniach ziemi, wykładzina zamiast drewnianej podłogi czy kafli, kominek, okno nad zlewem w kuchni. Przekazaliśmy obie listy Ojcu, wzięliśmy autorytet nad diabłem, zakazując mu psucia czegokolwiek, i poprosiliśmy Ojca, by posłał swoich aniołów do działania. Już po tej modlitwie, dodałem potem w swoim wnętrzu (później powiedziałem o tym też Barb): „Byłoby miło, gdyby tam był też gotowy ogród, skoro przyjedziemy w maju”.
Po przybyciu do Tulsy, umówiliśmy się na oglądanie domu na wynajem. W drodze na to spotkanie zauważyłem w pewnej chwili znak „do wynajęcia”, stojący przed domem po lewej stronie. Moje serce podskoczyło i zahamowałem. „To jest to. To dom, który Ojciec dla nas przygotował”. Uznaliśmy, że właściwym będzie mimo wszystko pójść na wcześniej umówione spotkanie, więc tak zrobiliśmy. Kiedy tam dotarliśmy, odczuliśmy duchową pustkę – nie było tam życia – więc wiedzieliśmy, że mamy wynająć ten pierwszy dom. I tak też się stało – miał wszystko, co było na naszej liście potrzeb i pragnień: kolory ziemi, wykładzinę, kominek, okno nad zlewem.
Dom miał nawet ogród rosnący z tyłu, i byliśmy tym zachwyceni. Kilka dni później, gdy się wprowadziliśmy, wszystko było wysprzątane, ale ogród został wycięty do zera. Byłem zszokowany. „Co się stało?” – zapytałem Ojca. Tego dnia nauczyłem się kolejnej rzeczy:
„Nie pomyślałeś na tyle, by uwzględnić ogród w swojej modlitwie (choć go dla ciebie miałem), więc został nie chroniony i diabeł nakłonił ludzi, by go zniszczyli”.
Najpierw pojawia się łaska – czyli objawienie, które daje nam Ojciec lub Pan. Wiara jest naszą odpowiedzią na tę łaskę/objawienie. Gdy Ojciec powiedział: „Możecie wynająć dom w Tulsie” – to było objawienie/łaska. Jak powiedział Jezus w J 15:7 – kiedy On coś mówi do człowieka, ten może poprosić o coś, co się z tym wiąże i to się stanie.
Przykład: Noe otrzymał objawienie o nadchodzącym potopie i nakaz zbudowania arki – więc cokolwiek potrzebował do wykonania tego zadania, zostało mu zapewnione. My otrzymaliśmy nakaz, że możemy wynająć dom – więc powinniśmy byli odpowiedzieć na to objawienie/łaskę wiarą wystarczającą, by uwzględnić także ogród. O ludzie małej wiary…
Grudzień 1979 – Chris pojawia się na tym świecie cały siny.
Po ponad 15 godzinach porodu, Chris urodził się przez cesarskie cięcie. Wokół szyi miał owiniętą pępowinę. Jego wynik APGAR wynosił 4. Będąc rodzicami po raz pierwszy, nie wiedzieliśmy, co to znaczy. Gdy miał 4 miesiące, moja mama zauważyła, że coś jest nie tak z jego napięciem mięśniowym – ale zignorowaliśmy to. Jednak w wieku 6 miesięcy nie potrafił jeszcze samodzielnie usiąść, leżał jak szmaciana lalka, nie wypowiedział ani jednego słowa.
W czerwcu 1980 roku Barb zabrała półrocznego Chrisa do lekarza. Przeprowadziliśmy się wówczas w okolice Boulder w stanie Kolorado, nie mieliśmy tam żadnej rodziny i dopiero zaczynaliśmy poznawać ludzi w kościele, do którego chodziliśmy – City on the Hill z pastorem Steve Shank’iem. To był dobry kościół i dobrzy pastorzy. W czasie wizyty lekarz powiedział Barb, że Chris ma porażenie mózgowe (MPD) – uszkodzenie mózgu powstałe podczas porodu. Powiedział jej, by oddała go do ośrodka i „zapomniała, że go kiedykolwiek miała”. Dodał, że nie ma powodu, abyśmy nie mogli mieć zdrowych dzieci – więc powinniśmy to dziecko oddać i żyć dalej.
Zapłakana i zdruzgotana Barb zadzwoniła do mnie do pracy. Tego wieczora wykąpaliśmy 6-miesięcznego Chrisa, położyliśmy go na puszystym dywaniku, aby wysechł i położyliśmy na niego ręce, odrzucając diagnozę i poradę lekarza, i rozkazaliśmy, aby Chris był zdrowy. Ale 5 lat później Chris nadal nigdy nie usiadł, nie wypowiedział ani słowa, potrafił tylko turlać się po podłodze jak kłoda, zmieniając kierunek odpychając się ramionami.
Pewnej nocy, kiedy pracowałem do późna, Barb doszła do kresu swych sił.
Chris spał na górze w łóżeczku – mimo że miał prawie 5 lat – ponieważ z normalnego łóżka by się sturlał. Wylała przed Ojcem całe swoje serce, płacząc i błagając o odpowiedź na modlitwę, o uzdrowienie. Nagle z góry usłyszała głos: „Mamusiu! Mamusiu, patrz!” Pobiegła na górę i znalazła Chrisa siedzącego na łóżku, który mówił. To był prawdziwy cud, ale z jakiegoś powodu – został tylko częściowo uzdrowiony.
Od tego momentu Chris prawie nie przestaje mówić 🙂 – cały czas komentuje ciężarówki, auta, pociągi, ludzi – wszystko, co się wokół niego dzieje. Nie spotkał nigdy nikogo, nawet jakiegoś zwierzaka, którego by od razu nie polubił. Umysłowo zatrzymał się na poziomie 4-latka, jednak pewne rzeczy rozumie ponad to.
Lata 1984–1985
Wielu ludzi z ruchu „Słowo Wiary” zastanawiało się w tamtym czasie, czy chodzenie do lekarza, posiadanie ubezpieczenia lub przyjmowanie leków nie jest przypadkiem „brakiem wiary”. Nowy lekarz Chrisa przepisał mu fizjoterapię, terapię zajęciową i logopedię. Chris miał już wtedy 6 lat, był gadatliwy, ale potrzebował pomocy w wymawianiu niektórych głosek.
Przyszedłem z tym do Pana, ponieważ to Jego rany przyniosły nam uzdrowienie jako część odkupienia. Powiedział mi: „Terapia nie jest 'brakiem wiary’, ponieważ współpracuje ona z uzdrowieniem, a nie jest mu przeciwna”. Zapytałem, co ma na myśli? „Terapia sprawia, że części ciała poruszają się tak, jak zostały zaprojektowane – więc współdziała z uzdrowieniem”. Poprosiłem o fragment z Pisma, na poparcie tego, a On odpowiedział: „Czy nie rozumiesz, dlaczego powiedziałem człowiekowi z uschłą ręką, żeby ją wyciągnął, albo chromemu – by wziął swoje łoże i chodził?” (Mk 3:1–5, 2:1–12)
W czasie tej podróży odrobiliśmy wiele lekcji w temacie Bożych dróg. Mam nadzieję, że dzieląc się nimi, także i ty poznasz Jego drogi.
W przyszłym tygodniu – Chris skupia się na niebie zamiast swoim uzdrowieniu oraz upływ czasu między obietnicami i ich realizacją i dużo więcej!
< Część 3 | Część 5 >
Wiele błogosławieństw.
John Fenn