Michael Carl
A [Jezus] idąc wzdłuż wybrzeża Morza Galilejskiego, ujrzał dwu braci: Szymona, zwanego Piotrem, i Andrzeja, brata jego, którzy zarzucali sieć w morze, byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: Pójdźcie za mną, a zrobię was rybakami ludzi! A oni natychmiast porzucili sieci i poszli za nim.
Co to znaczyło, gdy Jezus szedł brzegiem jeziora Galilejskiego i wezwał tych mężczyzn do służenia Mu bez jakichkolwiek zastrzeżeń? Tak czy inaczej, oznaczało to całkowite poddanie Jezusowi. Kiedyś usłyszeli Go jak mówi: „Jeśli kto che pójść za mną, nich się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swoj i naśladuje mnie” (Mark 8.34) i ostatecznie dowiedzieli się, co miał nam myśli, ponieważ dla większości z nich oznaczało to ponieść śmierć dla Pana. Wiemy wszyscy, że wszyscy pierwsi apostołowie, oraz drugie ich wydanie (z Mateuszem), z wyjątkiem Jana, umarli śmiercią męczeńską. Tomasz, nie zdając sobie w pełni sprawy z tego, co mówił, powiedział prawdę w jedenastym rozdziale Ewangelii Jana: Chodźmy i my do Judei, abyśmy razem z Nim poginęli„
Musimy jednak dziś zapytać, co co znaczy, gdy Jezus mówi: „Idź za mną, a Ja sprawię, że będziesz ludzi łowił”? Czy rzeczywiście za słowami Jeśli kto chce pójść za mną, nich się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój i naśladuje mnie stoi jakieś konkretne znaczenie dla nas, dziś? Czy faktycznie wierzymy w to czy też Jego własne słowa stały się dla nas jakimś romantycznym ćwiczeniem w formalnej religijnej kontemplacji dla współczesnych XXI wiecznych północnoamerykańskich chrześcijan?
Rzeczywiście musi dojść do nas to, że jeśli nie wierzymy, że faktycznie Pan miał na myśli to, co powiedział w tym fragmencie Ewangelii Marka, to tak naprawdę odrzucamy prawdę i skuteczność Słowa Bożego. Jak powiedział jeden z moich nauczycieli, z którym zetknąłem się gdzieś w życiu: „Wyznajemy, że jesteśmy wierzący, lecz w rzeczywistości to jesteśmy praktycznie ateistami”.
Ten dobry profesor był szczery, lecz brutalnie prawdziwy. Gdy przychodzi do posłuszeństwa Słowu Bożemu, nie za dobrze nam idzie z wersetami wymagającymi od nas osobistej ofiary.
Panowie, to musi się zmienić! Jeśli w ogóle kiedykolwiek mamy wejść w głębokości i piękno żywej społeczności z Panem, musimy popuścić i chcieć zaufać Mu co do KAŻDEGO Jego Słowa.
Czy chcemy to zrobić?
Jeśli nie, to nasze praktyczne wątpliwości okradną nas z samego mięcha i tego znaczenia, za którym tak głęboko tęsknimy.
Postanówmy dziś, że nie będziemy już dłużej widzami;
że zrobimy krok z wybrzeża, przedrzemy się i staniemy się w pełni „rybakami”.