W jaki sposób nabywamy zabobonnych obaw. Oto prawdziwa historia…
Roger Sapp
Strach przed czarami jest problemem głównie kościołów pełnej ewangelii, charyzmatycznych, zielonoświątkowych a ostatnio ruchu odnowienia. Chrześcijanie z innych grup, które nie były narażone na tego rodzaju strachy zazwyczaj interpretują wydarzenia, które im się przydarzają inaczej. Nie przypisują negatywnych zdarzeń działaniu czarów. Nie mają fałszywych objawień na temat używania czarów przeciwko nim i ten strach nie jest wzmacniany z kazalnicy.
Kilka lat temu, gdy usługiwałem w Kanadzie i atakowałem strach przed czarami, który wierzący często okazują. Przyszedł do mnie w czasie tego nauczania czarny mężczyzna pochodzenia afrykańskiego, mieszkający w Kanadzie. Stwierdził, że nawrócił się do Chrystus w Afryce i był nauczany tam przez 10 lat przez ewangeliczną grupę misyjną. Powiedział, że nigdy w ciągu tych 10 lat nie słyszał ani jednej historii o mocy czarów, która miałaby szkodzić wierzącemu. Zdarzały im się różne wydarzenia, zarówno pozytywne jak i negatywne, z czarownikami, a jednak nikt z tej grupy nie interpretował tego, co się działo w ich życiu, jako dowodu na skuteczność działania mocy czarów przeciwko nim.
Oni po prostu nie wierzyli, że czary mogą wpływać na nich i one po prostu nie oddziaływały na nich. Niemniej, zmieniło się to gdy opuścił tą grupę Ewangelicznych Chrześcijan i przystał do charyzmatycznej grupy. Ten Afrykanin powiedział, że otrzymał tam chrzest w Duchu Świętym. Powiedział, że ten chrzest w Duchu Świętym było dla niego wielkim błogosławieństwem i ogromnie rozwinął możliwości jego służby. Równocześnie, z zaskoczeniem stwierdził, że ta charyzmatyczna grupa tak bardzo skupiała się na czarach i opowiadała mnóstwo historii o tym, jak czary wpływały na nich osobiście.
Wyjaśnienie, które przedstawiłem na tym spotkaniu o tym, jak zabobonny strach opanował wielu chrześcijan, wyjaśnił mu co się działo z nim w Afryce. Wyjaśniło mu to dlaczego wyglądało na to, że jedna grupa chrześcijan nie była w ogóle atakowana przez czary i to to, że jednak inna grupa natrafiając na podobne wydarzenia bała się czarów i interpretowała te zdarzenia tak, jakby byli głęboko dotykani przez czary. Zobaczył to, że ta pierwsza grupa, pomimo całkowitego ich braku wiedzy na temat darów Ducha Świętego, odnosiła znacznie większe zwycięstwa, niż ta druga, bardziej bojaźliwa.
Czary to naprawdę poważna sprawa, szczególnie bardzo poważna dla tych, którzy nie są pod Bożą ochroną.
Czasami i w środowiskach ewangelicznych zdarza się że ludzie pokładają nadzieję w rytuałach a nie w Bogu.
Chrzest jest bardzo ważny jako symbol i świadectwo, ale. sam w sobie jest tylko zwykłym zamoczeniem.
Sama pamiątka wieczerzy też nie buduje w magiczny spośób jedności w Ciele Chrystusowym, to nie tylko rytualne siorbnięcie kilku kropel wina i zjedzenie okruszyny chleba (jak to ktoś kiedyś ładnie określił) a budowanie społecznosci z innymi zbawionymi połączone z wspólnym posiłkiem jak to miało miejsce w kościele czasów apostolskich.
Naklejenie rybki na samochodzie, powieszenie krzyżyka na szyi lub wielokrotne bezmyślne powtarzanie „Jezu ufam Tobie” też nie przybliża nas do Boga.
Do prawidłowości ceremonii zawarcia związku małżeńskiego przywiazuje się większą uwagę niż do relacji pomiędzy małżonkami.
Miałem wiele wspólnego z tzw. światem tajemnym, zachęcam do przeczytania tej historii
http://forum.misja.swinoujscie.pl/Swiadectwa-zbawienia,52,Jak-ja-szukalem-Boga-a-Bog-szukal-mnie—–Wieslaw-Tomczak,520,temat.htm?sid=c225ec994a9f54af791c91381db9c9c1
Jednak nie dopatruję się czarów tam gdzie ich nie ma lub też nie dopatruję się mocy szatańskiej we wszystkich doświadczeniach, które mogą nas spotykać.
Może kogoś zadziwi moje podejście do medycyny naturalnej – często kojarzonej z szarlatanerią (i często słusznie) http://www.chinmed.com/in…?id=125&dzial=8
Często medycyna naturalna kojarzy się ludziom z praktykami magicznymi, z którymi i ja nie chcę mieć nic wspólnego.
Zaciekawiła mnie osoba jednego z największych autorytetów Tradycyjnej Medycyny Chińskiej Zhang Zhongiing (150-219):
„Całe swoje życie Zhang Zhongjing walczył z wiarą w praktyki szamańskie. Nie należy zapominać, że żył w wieku, w którym sekty taoistyczne i inne praktykowały leczenie za pomocą spowiedzi publicznej, egzorcyzmów, za pomocą talizmanów sproszkowanych i rozpuszczonych w wodzie. Te praktyki były kontynuowane w późniejszych wiekach, a nawet w niektórych miejscach do dzisiaj. W całej historii Chin widoczna jest walka pomiędzy wykształconym lekarzem a lekarzem wiejskim, znającym pewną liczbę sekretnych recept i stosującym praktyki szamańskie.”
http://www.chinmed.com/index.php?id=259&dzial=11 Historia o naukowcu Marku Plotkinie, który zainteresował się leczniczymi własciwościami roślin z dżungli peruwiańskiej i podzielił się swymi badaniami z firmą farmaceutyczną . Po latach wrócił do dżungli i zobaczył że lecznicze rośliny zostały zastąpione rzędami butelek od firmy farmaceutycznej. Jak się bardziej im przyjrzał, odkrył, że były to syntetyczne odpowiedniki sporządzone przez firmę farmaceutyczną na bazie informacji, które jej sprzedał przed 4 laty. Spytał on również, dlaczego używają oni tych syntetycznych lekarstw. Odpowiedzią było: „Misjonarze nam powiedzieli, że nasze naturalne leki są dziełem diabła i powinniśmy używać te zabutelkowane lekarstwa.”
To tak jakby nam ktoś próbował zabronić picia naparu z mięty, rumianku lub melisy.
Oprócz wiary mamy też zdrowy rozsądek i posługujmy się nim. Jeśli jest zdrowy, to nie stoi w sprzecznosci z wiarą.