Chip Brogden
05 stycznia 2010
W codziennym życiu natrafiamy stale na takie sytuacje z którymi nie możemy sobie poradzić przy pomocy naszej własnej siły czy mądrości. Potrzebujemy wzmocnienia i mądrości, które pochodzą z Góry, spoza nas, które przychodzą z Innej naszej strony, a jednak podnoszą się wewnątrz nas.
Jeśli faktycznie jesteś narodzony na nowo, przeżyłeś to co najmniej raz w życiu, co najemnej w jednej dziedzinie życia. Co najmniej raz przyznałeś, że nie możesz zbawić siebie, więc poddałeś się Chrystusowi i zaufałeś Jemu, że zrobi w tobie i przez ciebie to, czego ty nie możesz sam z siebie zrobić. Takie poddanie było w istocie „wzięciem Krzyża” jeśli chodzi o zbawienie siebie. Umarłem dla sprawy zbawiania samego siebie, nie mogę siebie zbawić; a ponieważ nie mogę, nie będę próbował. Będę ufał wyłącznie Życiu Pana, że wykona to, o czym ja dowiedziałem się (wreszcie!), że nie jestem w stanie zrobić. To oznacza „uchwycić Krzyż” w dziedzinie zbawienia. Widzimy to wtedy, gdy śmierć dla Siebie jest całkowita i zupełna, to jest wtedy, gdy przestajemy starać się zbawić siebie i rzucamy się w ramiona łaski Bożej, a wtedy Bóg wzbudza nas z martwych. To, co było wcześniej niemożliwe, teraz jest osiągane przez Boga. Jesteśmy wdzięcznymi odbiorcami Jego łaski, a On przyjmuje wszelką chwałę i cześć, ponieważ my nie zrobiliśmy z naszej strony niczego, a On zrobił wszystko. To jest zasada Krzyża.
Nie ma żadnego znaczenia jaka to sytuacja, Krzyż wystarcza. Jeśli Krzyż jest mocą Bożą ku zbawieniu to Krzyż jest również mocą Bożą ku twoim relacjom, twojemu duchowemu wzrostowi i rozwojowi, celowi twego życia, twojej zachęcie, wzmocnieniu, zwycięstwu nad wszystkim, co utrudnia i hamuje i co staje przeciwko tobie. Pewnego razu w życiu dowiedziałeś się tego, że nie możesz zbawić samego siebie; to było dzieło Krzyża. Teraz, przyjmij dzieło Krzyża i naucz się tego, że jak nie mogłeś zbawić siebie samego, tak też nie możesz kochać Boga, kochać bliźniego, przebaczać tym, którzy zgrzeszyli przeciwko tobie, wypędzać demonów i być odważnym świadkiem Chrystusa czy wypełnić swego przeznaczenia swymi własnymi siłami. Podobnie jak już raz złożyłeś zaufanie w Chrystusie, że cię zbawi, tak teraz musisz zaufać Chrystusowi, że będzie żył przez ciebie każdego dnia. Podobnie jak polegasz na Chrystusie co do zbawienia, tak też musisz stale polegać na Chrystusie co do wszystkiego innego.
„Jak przyjęliście Jezusa Chrystusa Pana,… ” – to jest Brama. „Tak w Nim chodźcie” – to jest Droga. Jeśli możesz przyznać się do porażki, jeśli możesz poddać siebie Bogu w dziedzinie „zbawienia” to możesz (i powinieneś) zrobić dokładnie to samo w każdej innej dziedzinie twojego życia. Chodź w Nim tak, jak Go przyjąłeś: przez bezwarunkowe poddanie się Jego Woli, Jego Celowi, Jego Mocy, Jego Panowaniu. Uchwyć się Krzyża! Im wcześniej tym lepiej!
Gdy przestajemy robić to, z czym nie możemy sobie poradzić, On zaczyna to robić. Jest to owoc wydawany przez zrodzonych na nowo. Nasze uczynki zupełnie nie są uczynkami religijnym, są to po prostu uczynki Tego, Który żyje teraz w nas. Gdy przestaniemy się zmagać i poddamy się ukrzyżowaniu, wtedy On wkracza z mocą i chwała, aby wzbudzić nas z martwych. Właśnie to oznacza być chrześcijaninem i uczniem Jezusa.
Przyszedł do mnie kiedyś pewien brat, który bardzo cierpiał z powodu pewnego złego nawyku. Próbował wszystkich możliwych znanych sposobów, aby przełamać go. Sprawdził wszystko. W pierwszej kolejności próbował wszystkich „chrześcijańskich” leków: modlitwy, postu, związywania i uwalniania, egzorcyzmu i pozytywnego wyznawania. Przysięgał Bogu i straszył samego siebie okropnymi konsekwencjami, które miały nastąpić, jeśli złamie przysięgi, lecz je łamał. Kiedy te wszystkie próby zajęcia się problemem duchowo zawiodły, próbował środków psychologicznych: wizualizacji, poradnictwa, psychoterapii, kursów samopomocy, leków naturalnych, przepisywanych przez lekarzy i bywał na wykładach motywacyjnych mówców. Nosił nawet gumową opaskę na nadgarstku, aby strzelać sobie w skórę za każdym razem, gdy jego myśli zaczynały wędrować w bok. W ten sposób (tak mu mówiono) ból będzie przerywał schemat myślowy i zostanie „trzaśnięty” z powrotem do rzeczywistości. Oczywiście ta opaska nie była skuteczna, a tak naprawdę zupełnie nic nie działało. Właśnie w takim stanie przyszedł do mnie.
„Próbowałem już wszystkiego, nie jestem w stanie złamać tego nawyku! Co jeszcze mogę zrobić? ” – zapytał.
„Pozwól, że powtórzę to, co właśnie usłyszałem. -odpowiedziałem. -Powiedziałeś, że nie możesz przełamać tego nawyku”.
Kiwnął głową.
„Po czym zapytałeś: 'Co jeszcze mogę zrobić?”
Znowu kiwną głową.
„Posłuchaj tego, co mówisz. Powiedziałeś: 'Nic nie mogę…. co jeszcze mogę zrobić?”
Nadal nie rozumiał, więc próbowałem wyjaśnić.
„Mówisz tak: „nie mogę, nie mogę, nie mogę,..” i równocześnie na tym samym oddechu pytasz „Co jeszcze mogę zrobić?” Odpowiedź jest prosta: nic. Nie więcej nie możesz zrobić. Zrobiłeś już wszystko. Jeśli więc naprawdę wierzysz, że nie możesz nic zrobić to przestań wreszcie próbować coś zrobić. Za każdym razem, gdy próbujesz, wyrażasz w ten sposób przekonanie, że ciągle coś możesz zrobić. Najwyraźniej nie możesz”.
Pomyślał nad tym i powiedział: „Tak, lecz jeśli przestanę próbować to na pewno ta słabość pokona mnie całkowicie”. Odpowiedziałem: „Już jesteś pokonany. Teraz musisz przyznać się do porażki, abyś mógł zwyciężyć. Co chcesz pokazać tym cały staraniem? Nic, tylko same zniechęcające porażki. Czy widzisz to, że jeśli nie możesz, to całe twoje zmaganie jest bezcelowe? Jeśli nie jestem w stanie podnieść 1500 kg to w ogóle nie powinienem próbować. A ten nawyk to 15.000 kilogramów. Możesz je podnieść? Ciągle uważasz, że możesz? Zatem Bóg pozwoli ci na kolejne próby podnoszenia i będzie czekał aż przestaniesz próbować. Wcześniej czy później musisz nauczyć się tego, aby nie walczyć z tym, czemu nie możesz dać rady. Celem tych licznych upadków jest nauczenie cię jednego: nie możesz. Jeśli nauczysz się tej lekcji, wtedy warto było upaść tysiąc razy. Jeśli rzeczywiście nauczyłeś się tego tym razem to idź do Boga i powiedz Mu, że rezygnujesz. Powiedz Mu, że próbowałeś zrobić to po swojemu, lecz jesteś bezsilny. Idź do Krzyża, niech umrze w tobie wszystko, co się wiąże z tą sprawą i patrz, co Bóg z nią robi”. Myślał nad tym i nie bardzo chciał się zgodzić ze mną, lecz jego własne doświadczenie dowodziło, że im bardziej próbował, tym częściej upadał. Wtedy coś się stało. W końcu zobaczył: nie ma żadnego pożytku z podejmowania prób wykonania czegoś, czego zrobić nie mógł.
„Nie mogę, – powiedział. – więc nie będę!” Zajaśniała mu nowa nadzieja, zobaczył, że „Co niemożliwe dla człowieka, możliwe jest dla Boga” (Łk. 18;27). Lecz teraz zrozumiał: aby Bóg mógł zrobić to, czego nie może człowiek, najpierw ten człowiek musi to sobie uświadomić! Po raz pierwszy zobaczył, że Bóg może zrobić więcej dla niego w ciągu pięciu sekund jego „poddania” niż on sam mógłby zrobić dla siebie przez całe życie „próbowania”.
Pomodliliśmy się więc wspólnie jakoś tak: „Panie, dziś jestem skończony. Rezygnuję. Próbowałem wszystkiego i nic nie było skuteczne. Jest to dla mnie niemożliwe, lecz nie dla Ciebie. Z Tobą wszystko jest możliwe! Tak więc, powierzam Tobie, abyś zrobił to, czego ja nie mogę. Jeśli Ty to zrobisz, ja zwyciężę; jeśli Ty tego nie zrobisz, będę pokonany na wieki. Po prostu tak jak ufam Ci co do zbawienia, tak ufam Ci co do pokonania tego nawyku. Ja nie mogę, lecz Ty możesz”.
Nie zdając sobie z tego sprawy ten brat uchwycił się Krzyża. „Umarł” dla wszystkich swoich starań, a Bóg „wzbudził go z martwych” przez wspaniałe uwolnienie.
Uchwycenie się Krzyża nie jest jednorazowym aktem, lecz jest to codzienna postawa, przez którą mówisz, że znasz swoją niewystarczalność i wiesz, że Chrystus wystarcza. Jezus mówi nam, abyśmy braku Krzyż „każdego dnia” (Łk. 9:23), a Paweł pisze; „tak ja umieram każdego dnia” (1Kor. 15:31). Ponieważ każdego dnia spotykamy się z pokuszeniami, próbami i sprawdzianami, musimy codziennie potwierdzać kim jesteśmy w Chrystusie: ukrzyżowana, martwa, pogrzebana, wskrzeszona z martwych, zabrana w górę i posadzona Winorośl ukrzyżowanego, zmarłego, pogrzebanego, wskrzeszonego z martwych, zabranego w górę i zasiadającego (na wysokości) Krzewu Winnego. Jako uczniowie bierzemy codzienne Krzyż, co oznacza, że zawsze jesteśmy w stanie poddania się i uległości Panu Jezusowi, nieustannie wyrzekając się własnych dróg na rzecz Jego Drogi. To poddawanie się z chwili na chwilę Jemu zostało podsumowane w powiedzeniu: „Nie ja, lecz Chrystus” (Gal. 2:20 in.)