Życie nigdy nie miało być widzem

Life Was Never Meant to be a Spectator Sport

9 luty 2012

bjcorbin

W Księdze Rodzaju czytamy o tym, że natychmiast po stworzeniu człowieka Bóg powiedział do niego, aby był „owocny”, aby się „rozmnażał”, „poddawał sobie” ziemię i „zdobywał panowanie” nad nią. Wydaje się oczywiste, że skoro to było pierwszym Bożym przykazaniem dla ludzkości to należy oczekiwać, że integralną częścią ludzkiej natury będą zdolności i pragnienia do wykonywania tych rzeczy. Rzeczywiście, jest to coś tak fundamentalnego, że czasami pojawia się nieświadomie i niemal instynktownie. Nie musimy uczyć naszych dzieci, aby konkurowały ze swymi rówieśnikami, ani tego, że silny będzie panował nad słabym; wydaje się, że jest to zakodowane w nich. Historia ludzkości z pewnością niesie świadectwo tych tendencji, ponieważ obserwujemy to jak imperia powstawały i upadały przez stulecia. Choć pacyfiści chcieliby wychwalać cnotę „uprzejmości” to wydaje się, że te nasze wewnętrzne, dziedziczne pragnienie, aby „poddawać” i „panować” jest znacznie bardziej powszechne. Choć jako ludzie możemy podejmować decyzje co do drogi, którą chcemy iść, podejrzewam, że te inklinacje pozostają u podstawy tego, kim jesteśmy.

W pewnych momentach naszej historii ludzie próbowali żyć, wyrzekając się tych tendencji, lecz nigdy nie wyszło to na dobre. Jako przykład można przedstawić komunizm czy socjalizm. Pomimo tego, że wielu idealistów wyobrażało sobie jakieś utopijne społeczeństwo, gdzie wszyscy mieliby równy dostęp do owoców tego królestwa, pokuszenie do kontrolowania systemu dystrybucji tych owoców zawsze okazywało się zbyt trudne do pokonania. Reżimy, które powstały na gruncie pretekstu „troski o ludzi”, ostatecznie zawsze robiły z nich niewolników. Obserwując flirt mojego własnego kraju z postmodernistycznymi socjalistycznym agendami, wzruszam tylko ramionami na myśl o tym, gdzie możemy się znaleźć w bardzo bliskiej przyszłości.

W zachodnim społeczeństwie postawiliśmy ogromną wagę na wygode i w miarę jak następuje technologiczny postęp, wynajdujemy coraz to nowe sposoby na ułatwianie sobie samym życia. Żywność nadaje się do podgrzewania w mikrofalówkach, abyśmy nie musieli męczyć się w gorącej kuchni; systemy naszej rozrywki pojawiają się wraz z pilotami, abyśmy nie musieli ruszać się z foteli; samochody odpalają zdalnie, abyśmy nie musieli wychodzić w zimne poranki na zewnątrz; a teraz urządzenia są wyposażane w elektroniczne systemy uruchamiania głosem; abyśmy nie musieli nawet zużywać energii, która jest potrzebna do przyciśnięcia przycisku. W przeciętnej restauracji z żywnością typu fast food często stoją kolejki samochodów przy przejeździe, gdzie nie czeka się prawie wcale na obsługę. Niefortunnym produktem ubocznym tego zjawiska jest to, że nasza tolerancja na wszystko, co wymaga większego wysiłku, znacznie spadła. To, co kiedyś było powszechne (np. odgrzewanie resztek na kuchence, wieszanie ubrań na wieszaku, wyciąganie rolki z wykorzystanym filmem, wykręcanie mopa, popychanie kosiarki, czytanie książki, stanie w kolejce itd.) wydają się teraz niemal uciążliwe dla nas i naszych dzieci, które nigdy nie widziały nic innego, którym wydaje się nie do pomyślenia, że kiedyś ludzie żyli w taki sposób. Dorastają w świecie napełnionym wirtualną rzeczywistością, gdzie nie ma grawitacji, która je utrzymuje, nie ma tarcia, które spowalnia, żyją w świecie, w którym mają całkowitą kontrolę działania. Pomimo, że łatwo można to zrozumieć, dlaczego wolą taką rzeczywistość wobec stałego oporu, które niesie prawdziwe życie, zastanawiam się nad tym, jak będą one wyposażone, gdy przyjdzie ich kolej na wychowanie i przygotowanie następnego pokolenia. Dla nich, koncepcja „pracy” a tym bardziej „ciężkiej pracy” stała się przeważnie passé.

Przypuszczalnie te wszystkie udogodnienia powinny umożliwić nam poświęcenie większej ilości czasu na to, co rzeczywiści liczy się, lecz jakoś nie wygląda na to, żeby tak było. Wydaje się, że zamiast tego staliśmy się społeczeństwem, które jest oderwane od rzeczywistych życiowych spraw i skłonne do spędzania czasu na gapienie się w cyfrowe ekrany, duże czy małe. Czy to będzie Facebook, Framvile (tj. internetowe gry), Fantasy, Football czy nasze iPady, iPody czy iPhony, spędzamy ogromne ilości czasu w cyberprzestrzeni, mając bardzo niewiele owocu do pokazania. Technologia zamienia nas głównie w społeczeństwo obserwatorów, którzy starają się znaleźć sposoby na taką budowę monitorów, aby jeszcze lepiej udawały życie (tj. 60”, HD, 3D,..). Pocieszamy się tym, że ta działalność jest interaktywna, lecz fakt jest taki, że w grach nie jesteśmy prawdziwi. Wiele z tych aplikacji dziś dostępnych to niewiele więcej niż głupie pożeracze czasu, które mają nam dać ucieczkę od stresów codziennego życia. O ile można się doszukać pewnej wartości w niewielkiej ilości tego to szybko staje się problemem, gdy spędzamy więcej czasu i energii w wirtualnym świecie, niż w realnym, gdy rozwijamy w sobie tendencję do wycofywania się ze spraw, którymi powinniśmy się zająć. Dwa tysiące przyjaciół na FaceBooku nie przekłada się na rzeczywistą przyjaźń, dopóki ktoś nie chce przyjść i zainwestować czegoś w osobę, którą ty rzeczywiście jesteś; a subskrybenci Twittera nie są żadnym pocieszeniem dla kogoś, kto jest samotny i zmaga się z depresją. Mamy więcej ‘realnego czasu’ na komunikację niż kiedykolwiek wcześniej, a jednak jakoś stajemy się coraz bardziej oderwani od siebie nawzajem. Jesteśmy obecnie społeczeństwem, w którym nawet jedna, niegdyś święta instytucja małżeństwa jest często postrzegana jako coś będącego do dyspozycji, lub nieistotnego i gdzie plan „rodziny w podstawowym składzie” (dosł: „nuclear family”) został przepuszczony przez szatkownicę.

Niestety, kościół nie jest tutaj wyjątkiem, ponieważ nasze katedry w ogromnej części ustąpiły arenom, gdzie kaznodzieje świecą jako główna atrakcja a zbory grają role audiencji w studiu na żywo. Przychodzą na multimedialne prezentacje ze śpiewem, tańcem i w nadziei na ożywiające przesłanie. Często jest to niewiele więcej niż zniewalający teatr muzyczny, ponieważ, będąc szczerym, to właśnie sprawia, że ludzie wracają. A jeśli nie będą się czuli tak, jakby walczyli z tłumami, to zawsze mogą oglądać to na TV, swoich komputerach czy smart fonach. W między czasie „Ciało Chrystusa” dalej jest dzielone i rozdzielane, zarówno od siebie nawzajem, jak i od upadłego świata wokół nas.

W końcu Bóg nie przeznaczył człowieka do tego, aby był kimś osiadłym, samotnym, czy widzem. Zostaliśmy stworzeni po to, aby przynosić owoce, rozmnażać się, a nic z tego nie zdarzy się bez szczerej i osobistej interakcji (zarówno ze sobą nawzajem jak i z Samym Bogiem!). Take interakcje są często skomplikowane i prowokujące, lecz są absolutnie niezbędne do rozwoju naszego całego jestestwa. Pan włożył również w nasze wnętrze pragnienie, aby poddawać sobie i brać panowanie nad tą rzeczywistością, do której On nas powołał; lecz to do nas należy decyzja, aby się w to zaangażować.

Jeśli się nie zaangażujemy, zaczynamy, czy to świadomie czy przez rozrywki/zakłócenia, tracić nasze poczucie celu i tożsamości. W takim czasie łatwo jest sprowadzić nas na manowce i często kończymy niszcząc siebie i innych. Wierzę, że jest to u korzeni tak wielu dysfunkcji, które dziś obserwujemy w naszych rodzinach i kościołach, w naszych społeczeństwach i rządzie. W ogromnej części utraciliśmy ślad tego, do czego zostaliśmy stworzeni i tego po co przede wszystkim zostaliśmy tutaj posłani. Nasze umiłowanie wygody i czasu wolnego powoduje, że poszukujemy przyjaznej oazy, zamiast szukać roli, którą mamy wypełnić i sprawia, że idziemy za człowiekiem, który powie nam, że nasza egoistyczne ekstrawagancja jest jakoś usprawiedliwiona, a może nawet zarządzona przez Boga. Lecz, nawet jeśli uda nam się trafić do naszych wygodnych siedzeń w luksusowym boksie, nadal jesteśmy widzami, podczas gdy Bóg stworzył nas, abyśmy brali udział w tej grze. Biblia mówi nam, że wiara, która nie działa jest bezwartościowa i że „jedyne co się liczy” to wiara wyrażona w miłości. Opierając się na tych prawdach, wydaje się głupie, mieć nadzieję na uczestnictwo w chwale niebios, skoro wybraliśmy rolę obserwatora, będąc tu na ziemi.

раскрутка сайта

Click to rate this post!
[Total: 3 Average: 5]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *