Category Archives: Codzienne rozważania_2009

DS_27.05.09 2Kor. 7

HeavenWordDaily

David Servant

Nasz uświęcenie – wzrastanie w świętości – jest nie tylko czymś, co robi Pan gdy „odpuścimy” i „przestaniemy próbować naszymi wysiłkami doprowadzić do świętości” jak to jest czasami nauczane. Wierzący musi „walczyć z grzechem” (Hebr. 12:4), „sprzeciwiać się diabłu” (Jk 4:7) i „krzyżować swoje ciał i żądze” (Gal. 5:24), żeby wymienić tylko kilka biblijnych zwrotów, które podkreślają naszą część w procesie uświęcenia. Dziś czytamy o tym, że naszym obowiązkiem jest „oczyścić się od wszelkiej zmazy ciała i ducha, dopełniając świętobliwości swojej w bojaźni Bożej” (7:1). Jasne jest, że mamy coś do zrobienia.

Nie chodzi o to, ze Duch Święty nie pomaga nam być świętymi. Uświęcenie dokonuje się, gdy współpracujemy z Duchem zamieszkującym wewnątrz nas. Utrzymujcie taką zrównoważoną perspektywę.

Z tego samego wersu widzimy błąd, jakoby grzech grzech nie mógł mieć początku w duchu czy sercu chrześcijanina, lecz tylko w ciele. Paweł napisał o potrzebie oczyszczania siebie z wszelkiej zmazy ducha i ciała. Chrześcijanie mogą mieć złe motywacje i dlatego Jezus ostrzegał, na przykład, przed taką modlitwą w publicznym miejscu, aby inni widzieli i dlatego też Paweł ostrzegał przed takim dawaniem ubogim, które jest pozbawione miłości (Mat. 6:5-6; 1Kor. 13:3).

Słowa apostoła „dopełniając świątobliwości swojej w bojaźni Bożej” pokazuje nam, że chrześcijanie nie są doskonali, bo w przeciwnym wypadku nie potrzebowali by dopełniania (doskonalenia)! Z drugiej strony, jego słowa ujawniają również to, że chrześcijanie są jakoś święci, ponieważ w przeciwnym wypadku nie mogli by doskonalić swojej świętości.

Zauważmy również to, że motywowanie bojaźnią Bożą nie jest czymś złym (jak wielu dziś mówi), lecz jest to coś bardzo dobrego, co Paweł zaleca (7:1). Jestem pewien, że Bóg, podobnie jak większość rodziców, wolałby, aby Jego dzieci słuchały go z miłości, lecz u większości dzieci strach przed dyscypliną jest głównym motywem posłuszeństwa wobec rodziców. Nasze Biblie mówią nam, że Bóg dyscyplinuje tych, których kocha i „smaga każdego syna, którego przyjmuje” (Hebr. 12:6). Chrześcijanie, którzy ignorują bądź nie wierzą w Bożą dyscyplinę prawdopodobnie gromią Szatana, gdy są dyscyplinowanie, zamiast zbadać siebie i pokutować. Wielki błąd!

Ponownie w dzisiejszym czytaniu wypływa temat z poprzednich rozdziałów. Paweł nadal prosi korynckich wierzących, aby otworzyli przed nim swoje serca, przypominając im o swej miłości do nich. Wylicza jak bardzo był zakłopotany wysyłając poprzedni ostry list do nich (nie mamy jego kopii), i jak bardzo został pocieszony, gdy wrócił do niego z Koryntu Tytus z dobrymi wiadomościami o ich pokucie (7:5-7).

Jakże dziwne to jest, że tak wielu chrześcijańskich liderów źle mówi po poczuciu winy, jakby było to coś, czego żaden chrześcijanin nie powinien akceptować, ponieważ zostaliśmy ogłoszeni sprawiedliwymi w Chrystusie, i jakby to było coś, co powinno być uważane za atak diabelski, gdy się przydarzy. Paweł napisał: „Albowiem smutek, który jest według Boga, sprawia upamiętanie ku zbawieniu i nikt go nie żałuje,…„( 7:10) i cieszyło go to, że korynccy wierzący przeżyli tego rodzaju smutek. Czy jest jakiś związek między poczuciem winy a smutkiem z powodowanym grzechem? Jeśli nie jest to jedno i to samo to z pewnością są bardzo do siebie podobne. Jasne jest, że smutek Koryntian spowodował wspaniałe nawrócenie ich duchowego życia. Bez poczucia winy, nikt nie pokutowałby, a bez pokuty, nikt nie byłby zbawiony. Bogu niech będą dzięki za poczucie winy!

Gdzie jest choćby jeden wers, który mówi cokolwiek o tym, że Szatan wywołuje poczucie winy? Nie ma w biblii ani jednego! Jedyne miejsc bliskie temu w Piśmie mówi o tym, że Szatan jest „oskarżycielem braci” w Obj. 12:10. Lecz mowa jest tutaj o tym, że szatan oskarża braci przed Bogiem, a nie że wywołuje poczucie winy. Dlaczego Szatan miałby to wywoływać u kogokolwiek? Ryzykowałby wtedy, że pobudzałby ludzi do pokuty! Jeśli są niezbawieni, może to ich poprowadzić do ich zbawienia! Wyobraź to sobie – Szatan pomagający uciec komuś z piekła.

Pożywka do przemyśleń!

– – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

сайт

DS_26.05.09 2Kor. 6

HeavenWordDaily

David Servant

W poprzednim rozdziale Paweł wspomniał o pewnych antagonistach, którzy „chlubią się rzeczami zewnętrznymi, a nie tym co w sercu” (5:12). Sprawa ta pojawia się częściej w miarę rozwijania się tego listu i staje się całkowicie jasne, że znalazł się w rywalizacji o uczucia i lojalność korynckich wierzących z żydowskimi legalistami.

Sprawa była delikatna i wymagała wielkiej mądrości z jego strony i zamiast przeprowadzić atak na przeciwników, Paweł przypomina Koryntianom ofiary jakie dla nich poniósł. Była to subtelna taktyka, która wskazywała na ostry kontrast w stosunku do żydowskich legalistów. Nie mogli powiedzieć tego, że znosili prześladowania, trudności, bicie, więzienia, bezsenność, głód, zniewagi, wyszydzanie na rzecz ewangelii, jak to było w przypadku Pawła! Dodatkowo, żydowscy legaliści nie byli w stanie dotrzymać kroku Chrystusowej czystości, cierpliwości, dobroci, miłości i radości Pawła (6:6, 10). Miał w sobie zamieszkującego Świętego Ducha; a oni nie! Ciągle byli ludźmi martwymi w swych grzechach, usiłującymi zbawić się bez Chrystusa; on był podobny do Chrystusa, zbawiony z łaski przez wiarę.

Dalej Paweł nawołuje korynckich wierzących, którym mówi, że „ciasnota jest w ich sercach” (6:12), aby otworzyli szeroko swe serca dla niego. Jak mogli się opierać? W tym samym liście, nieco dalej, Paweł podejmie wielkie ryzyko otwarcie i radykalnie porównując siebie z jego antagonistami. Jakże delikatne są ludzkie relacje i jak trudne jest czasami utrzymanie zgody, szczególnie wtedy, gdy egoistyczni oszczercy usiłują wywołać podział.

Czasami trudno jest podążać za myślą w listach Pawła i zrozumieć jak jeden paragraf może mieć jakieś logiczne relacje z paragrafem poprzednim. Można spokojnie powiedzieć, że Paweł nie był ślepy, a wiedząc o tym, zakładać, że istnieją jakieś związki między paragrafami, między którymi tych związków pozornie nie widać. Przykład tego, o czym mówię znajduje się w dzisiejszym czytaniu. Wydaje się, że Paweł skacze od nawoływania, aby wierzący otworzyli swoje serca do upominania ich, aby nie wiązali się z niewierzącymi. Czy wprowadza jakiś zupełnie inny temat, czy też ma jakiś związek z tym, co właśnie zostało napisane?

Myślę, że całkowicie możliwe (i logiczne) jest to, że Paweł subtelnie pisał o relacji Koryntian do tych fałszywych nauczycieli, którzy przeniknęli do kościoła. Bardzo prawdopodobne jest, że owi legalistyczni Żydzi – często Pawła adwersarze – nie byli zbawieni. Tak więc, Paweł przypomina wierzącym, że oni naprawdę nie mają niczego wspólnego z nimi.

Niektórzy posuwają się do skrajności oddzielając się od świata, mieszkając bezpiecznie w odległych klasztorach, co w konsekwencji powoduje, że nie mają wpływu na świat. My zaś, mamy być „w świecie, lecz nie ze świata”. Nasze światła mają świecić w ciemnościach tego świata, aby inni widzieli nasze dobre uczynki (Mat. 5:16), lecz powinniśmy unikać i nie uczestniczyć w świecie, ponieważ przez to stajemy się uczestnikami ich zła.

Czasami 2Kor. 6:14 jest stosowany do małżeńskiego związku a ma znacznie szersze zastosowanie. Jestem przekonany, że, zysk ze wspólnych wkładów, który jest zyskiem pochodzącym od firm produkujących czy promujących to, czego Bóg nienawidzi, jest przykładem „wspólnego jarzma z niewierzącymi„. Jeśli zyski firmy pochodzą z produkcji niemoralnych filmów, tak samo jest z zyskami akcjonariuszy. Czy chrześcijanie powinni ciągnąć zyski z filmu, który wynosi to, czego Bóg nienawidzi? Można wymieniać liczne przykłady, ale istotą jest to, że nasz święty Ojciec oczekuje od nas, Jego dzieci, abyśmy byli święci i dlatego powinniśmy unikać partnerstwa z tymi, którzy czynią zło.

Co współcześni kaznodzieje prosperity zrobili z deklaracją Pawła, że był ubogi, a jednak wielu ubogacił? (6:10) Unikają tego! Paweł mógł mówić wyłącznie o tym, że był ubogi materialnie, lecz przez jego służbę ubogacił duchowo wielu! Z pewnością nie twierdził, że jest ubogi duchowo, ale wielu ubogacił materialnie! Gdyby przez „nauczanie tajemnic boskiego powodzenia” Paweł wielu ubogacił materialnie (jak twierdzą niektórzy) to należałoby się zastanawiać, dlaczego sam nie był wstanie sprawić, aby te tajemnice działały skutecznie dla niego.

– – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

aracer

DS_25.05.09 2Kor. 5

HeavenWordDaily

David Servant

Apostoł, któremu nigdy nie brakowały metafor oferuje nam dziś dwie dotyczące śmierci chrześcijanina. Dla wierzących, śmierć jest jak dzień, w którym zmieniamy nasze miejsce zamieszkania, a zdecydowanie jest to przeprowadzka do znacznie przyjemniejszego sąsiedztwa; od tego, chwilowe do tego, co wieczne (5:1). Śmierć jest również jak przejście ze stanu nagości, do założenia ubrań. Generalnie mówiąc, ubranie daje znacznie większe poczucie bezpieczeństwa. Tak więc, w obu metaforach śmierć jest przedstawiana jako coś pozytywnego. Dla wierzących, śmierć jest w rzeczywistości czymś preferowanym! „Jesteśmy więc pełni ufności, wolelibyśmy raczej wyjść z ciała i zamieszkać u Pana” (5:8). Jest jeszcze trzecia metafora! Śmierć to jak przyjazd do domu.

Oczywiście, tylko ci, którzy patrzą na śmierć oczyma wiary mają taką postawę. Dla oka śmierć nie wydaje się być czymś preferowanym. Świat cofa się na myśl o umieraniu (i powinien), lecz my oczekujemy jej z odwagą wiedząc, że obiecuje nam coś lepszego. Dwukrotnie Paweł pisze o „wzdychaniu”, inaczej tłumaczone jako „głębokie westchnienia”. Nasze serca tęsknią do miejsca, na które jesteśmy przygotowywani, tęsknotą, która została zrodzona przez zamieszkującego wewnątrz Ducha Świętego. Tego Ducha otrzymaliśmy od Boga jako „zabezpieczenie” czy „przedpłatę” naszego przyszłego dziedzictwa. Najlepsze jest jeszcze przed nami! To życie jest jedynym piekłem, jakie poznają wierzący, podczas gdy to życie jest jedynym niebem, jakiego niewierzący kiedykolwiek doświadczą.

Wiedząc, co ma nadejść motywuje nas do starania się o to, aby podobać się Bogu teraz, ponieważ wiemy również, że naszym pierwszym przystankiem po drugiej stronie śmierci, jest zapłata przy sędziowskim krześle Chrystusa. Każdy, wierzący i niewierzący jednakowo, staną przed Chrystusem, aby zdać sprawę (i jest to zilustrowane przez sąd owiec i kozłów, o którym Jezus mówił w Mat. 25). Każdemu zostanie odpłacone i każdy zbierze to, co zasiał. Jest to straszne dla tych, którzy nigdy nie pokutowali (5:11). Wierzącym zostanie odpłacone za dobro, które uczynili, lecz, oczywiście, będą znosić straty z powodu dobra, które mogli uczynić, a nie uczynili. Tak więc, sąd niekoniecznie będzie samą radością dla wszystkich wierzących. Dla pseudo wierzących, jak kozły, o których mówił Jezus w Mat 25, będzie to wielkim szokiem, za którym pójdzie płacz i zgrzytanie zębami.

Zwróćmy uwagę na słowa Pawła: „doszliśmy do tego przekonania, że jeden za wszystkich umarł, a zatem wszyscy umarli” (5:14). Znaczy to, że ponieważ Jezus umarł za każdego, wiemy, że wszyscy są duchowo martwi. Ten jeden wers ujawnia kalwińską herezję, znaną jako „ograniczone odkupienie”, wypaczoną ideę, jakoby Jezus umarł tylko za tych, którzy rzekomo zostali wcześniej wybrani przez Boba. Paweł wyraźnie stwierdza, że Jezus umarł za wszystkich, a nie za „wszystkich” w tym sensie, jak wykrzywiają to kalwiniści, żeby znaczyło „za wszystkich, którzy zostali wybrani do zbawienia”. Nie, Paweł stwierdza, że skoro Jezus umarł za wszystkich, to możemy być pewni, że „wszyscy umarli”. Kalwiniści uniwersalnie zgadzają się z tym, że wszyscy nie odnowieni ludzie są duchowo martwi, a nie tylko ci, którzy rzekomo zostali wybrani do zbawienia. Tak więc, jeśli „wszyscy” z drugiej części wersu oznacza „wszystkie ludzkie jednostki” (a tak musi być) to słowo „wszyscy”, które znajduje się zaledwie dwa słowa wcześniej również odnosi się do wszystkich ludzkich jednostek. Nie ma możliwości uciec przed tym faktem.

Dlaczego Jezus umarł za wszystkich? „aby ci, którzy żyją, już nie dla siebie samych żyli, lecz dla tego, który za nic umarł i został wzbudzony” (5:15). To jest ewangelia w skrócie. Jezus umarł, nie po to, aby przebaczyć nam, lecz nas uświęcić, czy jak pisze Paweł: „abyśmy w Nim stali się sprawiedliwością Bożą” (5:21). Żeby twierdzić, jak to wielu robi, że Paweł mówił tutaj o tym, że zostaliśmy uczynieni „prawną sprawiedliwości”, bez udziału praktycznej sprawiedliwości, trzeba pominąć kontekst. Prawdziwi chrześcijanie stali się „nowymi stworzeniami” (5:17), ludźmi, którzy narodzili się na nowo i są zamieszkiwani przez Ducha Świętego, a to wszystko po to, aby mogli żyć sprawiedliwie. Jak napisał później Jan: „Niech was nikt nie zwodzi; kto postępuje sprawiedliwie, sprawiedliwy jest” (1 John 3:7).

– – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

раскрутка

DS_22.05.09 2Kor. 4

HeavenWordDaily

David Servant

Ten rozdział oferuje nam wgląd w serce i służbę apostoła Pawła. Rozważanie ceny jaką zapłacił, aby im zwiastować Ewangelię, powinno dotknąć serc korynckich wierzących. Zamiarem Pawła, jak podejrzewam, było subtelne przeciwstawienie siebie fałszywym nauczycielom, którzy przeniknęli do Koryntu, ludzi, którzy mieli egoistyczne motywacje. Dlatego właśnie każdy duchowny, usługujący i każdy chrześcijanin czytający ten rozdział, powinien być zainspirowany do naśladowania posługi apostoła i jego twardej postawy pośród prześladowań. Ze względu na powołanie do służby, Paweł uznawał to, że musi być święty i że musi „wyrzec się tego, co ludzie wstydliwie ukrywają” (4:2). Każdy duchowny musi zrozumieć, że powołanie do służby jest, przede wszystkim, powołaniem do świętości, dlatego że na celem każdego sługi Bożego jest czynienie uczniami, którzy będą posłuszni wszystkim przykazaniom Chrystusa.

Tak samo mowa jest tutaj o drugiej cesze charakterystycznej Pawła, którą warto naśladować w każdej służbie, to jest o jego przekonaniu, aby „głosić Chrystusa Jezusa, że jest Panem” (4:5). To właśnie powinno być istotą każdego głoszenia, ale nie tylko zużytym stereotypem, pozbawionym znaczenia, lecz najbardziej fundamentalną i żywotną doktryną prawdziwego chrześcijaństwa, aby słuchacze zrozumieli, że Chrystus powinien panować w każdym aspekcie ich życia.

Paweł nie tylko głosił panowanie Chrystusa i żył zgodnie z tym, co głosił, lecz konsekwentnie uważał siebie za sługę wszystkich, co jest właściwe tylko dla tego, kogo Panem jest Chrystus, ponieważ Chrystusa nauczał, abyśmy byli sługami. Słowo „minister” (ang.: minister, poseł, pastor, duchowny) nie oznacza „mały król” jak można pomyśleć obserwując niektórych współczesnych duchownych, lecz jest rzeczywistym synonimem „sługi”. Pragnienie apostoła, aby służyć, motywowało go do tego, aby stale znosić naturalne trudności i prześladowania, co określił jako: „zawsze śmierć Jezusa na ciele swoim noszący, aby i życie Jezusa na ciele naszym się ujawniło” (4:10). Szerszy kontekst wydaje się wskazywać na to, że chodziło mu o nierozerwalny związek między jego cierpieniem, a skutecznością służby. Tak jak skutkiem śmierci Chrystusa stało się nowe życie dla innych, tak cierpienia Pawła (aż do ukamienowania i pozostawienia martwym) miały wkład w życie, którym cieszyli się Koryntianie. „Tak tedy śmierć wykonuje dzieło swoje w nas, a życie w was” (4:12). Ta świadomość pomagała Pawłowi nie tracić sił w czasie cierpienia. Nie tylko to, wiedział przecież też o tym, że pewnego dnia czego go nagroda: „Albowiem nieznaczny chwilowy ucisk przynosi nam przeogromną obfitość wiekuistej chwały” (4:17). Paweł miał przed oczyma nie tylko to, co widzialne i chwilowe, lecz to, co niewidzialne i wieczne. Tak samo powinno być i z nami. Chwilowemu „chrześcijaństwu” poważnie brakuje takiej perspektywy, a książki o takich tytułach jak: „To, co w życiu najlepsze, teraz” (Your Best Life Now), stają się bestsellerami. Jeśli idziesz za Chrystusem, jest do zapłacenia cena. Co najmniej będziesz niezrozumiany i wyobcowany. Niemniej nie powinniśmy być zaskoczeni, ponieważ jesteśmy obcymi na tej ziemi (1Ptr. 1:1; 2:11)!

Bądź więc dziś zachęcony. Możliwe, że twoje cierpienia są bardzo minimalne w porównaniu do tego, co przeżywał Paweł. Powinno to być również zachętą do tego, aby być gotowymi na większe cierpienia i ponoszenie większych ofiar, jeśli wiemy, że ci, którzy cierpią więcej, otrzymają na końcu większą nagrodę.

Dzisiejsze czytanie zawiera krótki fragment, który czasami jest wyciągany z większego kontekstu po to, aby zachęcać do niebiblijnych praktyk pod sztandarem „walki duchowej”. Paweł napisał, że jego ewangelia jest zakryta „dla tych, którzy giną, w których bóg tego świata zaślepił umysły niewierzących, aby im nie świeciło światło ewangelii o chwale Chrystusa,..” (4:4). Zwróć uwagę na to, że Paweł nie polecał „związywać demonów w atmosferze, aby uwolnić ludzi spod Szatana, który ich wiąże”. Czytając resztę Pisma wiemy, że związanie przez Szatana jest drugorzędną przyczyną odrzucenia przez ludzi ewangelii. Główną przyczyna jest zatwardziałość ich serc. Szatan po prostu dostarcza kłamstw, które zatwardzają serca. Szatan nie może nikogo powstrzymać przed uniżeniem się i uwierzeniem.

– – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ Continue reading

DS_21.05.09 2Kor. 3

David Servant

Krytyczny komentarz Pawła na zakończenie 2 rozdziału: „my nie jesteśmy handlarzami słowa Bożego…” jest pierwszą w tym liście wskazówką, że mogło być wielu fałszywych nauczycieli, którzy zdobyli sobie wpływy w Koryncie. Taka uwaga Pawła mogła być uważana przez czytelników za przejaw pychy, więc sam szybko im przypomina, że nie potrzebował polecać siebie samego (czego zazwyczaj potrzebują fałszywi nauczyciele). Co więcej, Paweł wraz ze swoim zespołem nie potrzebowali listów polecających, aby pozyskać zaufanie Koryntian i dlatego nie potrzebowali listów od Koryntian, aby zyskać zaufanie u innych. Przemienione życie wielu w Koryncie, mówiąc metaforycznie, było listem polecającym Pawła, skoro był ludzkim narzędziem, którego Bóg używał do tej przemiany. (Ilu współczesnych pastorów chciałoby, aby ich trzoda służyła jako list polecający?) Paweł upewnił się, że jego czytelnicy wiedzą, że on nie chlubił się sobą, tylko Panem, który uczynił go „odpowiednim sługą nowego przymierza” (3:6).

Porównanie Pawła starego i nowego przymierza daje nam pewien pogląd na to, co promowali fałszywi nauczyciele w Koryncie, a co nie powinno być już dla nas zaskoczeniem w tym miejscu naszego studium. Była to ta sama stara sprawa żydowskiego nauczania, usiłującego umieścić wierzących z pogan pod Zakonem Mojżeszowym. Odważnie Paweł mówi, że różnica między starym, a nowym przymierzem jest taka, jak między śmiercią, a życiem, literą, która zabija, a Duchem, który daje życie. Jedyne co Zakon Mojżeszowy kiedykolwiek zrobił dla kogokolwiek to przekleństwo, ponieważ obiecywał przekleństwo za przestępstwa zakonu, a nikt nigdy go nie zachował. Szczególnie śmieszne było myślenie, że można być zbawionym przez obrzezanie, jedno malutkie wymaganie całego Prawa Mojżeszowego, przy równoczesnym ignorowaniu ogromnej większości tego prawa.

Z pewnością żydowscy nauczyciele, próbując przekonać swoich nieobrzezanych słuchaczy, aby poddali się pewnemu bardzo bolesnej drobnej operacji, potrafili objaśniać w jaki wspaniały sposób Bóg dał Prawo Mojżeszowi – jak zostało ono napisane palcem Bożym na kamiennych tablicach. Pamiętajmy o tym, że gdy Mojżesz niósł owe tablice z góry Synaj, nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego twarz jaśniała chwałą Bożą. Gdy to ludzie zobaczyli, bali się zbliżać. Dlatego Mojżesz zakrył swoją twarz, zasłonił, ukrywając chwałę, która świeciła z jego skóry (Wyj. 34:27-35). Możesz sobie wyobrazić żydowskich nauczycieli jak oddziaływali na słuchaczy tą historią.

Być może rozumiejąc najmocniejsze argumenty żydowskich nauczycieli, Paweł wskazał na to, że chwała na twarzy Mojżesza znikła, co symbolizuje chwilową naturę starego przymierza, podczas gdy chwała nowego przymierza jest wieczna. Jest tam jeszcze jedna analogia. Zasłona Mojżesza ukrywająca przed Izraelem chwałę, symbolizowała ich oddzielenie od Boga, duchową ciemność, co było nieustannie widoczne w ich buncie i zatwardziałych sercach, nawet w czasach Pawła. Jakże tragiczne jest to, że ludzie, którzy słyszeli Prawo czytane w każdy sabat trwali w duchowej ślepocie, oddzieleni od chwały Bożej, ponieważ szukali zbawienia w tym, co mogło ich tylko potępić. Jeśli ktokolwiek z nich zwrócił się do Chrystusa, ta zasłona zostawało podniesiona, ukazując chwałę, która przedtem była przed nimi zakryta.

Tak więc, pomimo że stare przymierze objawiało chwałę Bożą, większa chwała była przeważnie ukryta i oczekiwała na pełne objawienie w Chrystusie i w nowym przymierzu. Tym samym, chwała starego przymierza nie miała żadnego porównania z nową i jakże głupie byłoby to, gdyby ktokolwiek z wierzących z pogan chciał słuchać tych, którzy ciągle mają zasłonę i starają się cofnąć ich od nowego życia ku starej śmierci!

Słyszałem zwrot zapisany przez Pawła: „Gdzie Duch Pański tam wolność” (3:17) wykorzystywany do zachęcania ludzi, aby zrezygnowali z powściągliwości na zgromadzeniach i cieszyli się wolnością Ducha, często jako zaproszenie do naśladowania dziwacznych charyzmatycznych zachowań. Takie zastosowanie jest niewiarygodnym kontekstowym nadużyciem jego słów. Paweł nie mówił o idiotycznym zachowywaniu się na nabożeństwach w kościele. Zamieszkujący Duch, udzielony w nowym przymierzu, uwalnia Żydów spod Prawa.

Gdzie Duch Pański, tam jest wolność!

– – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

topodin.com

DS_20.05.09 2Kor. 2

HeavenWordDaily

David Servant

Nie chcąc udać się do Koryntu po raz trzeci i trafić na te same nie rozwiązane problemy, Paweł zdecydował poczekać. Pamiętamy z 1 Listu, że były tam frakcje dzielące wierzących według ich ulubionych nauczycieli. Pomimo że jedna grupa była lojalna wobec Pawła, inni deklarowali swoją solidarność z Piotrem czy Apollosem (1Kor. 1:12). Tak więc, były tam grupy, które sprzeciwiały się Pawłowi. Oczywiście, jeśli była grupa sprzeciwiająca się Pawłowi to miała ona swojego przywódcę. Wydaje się, że w czasie drugiej krótkiej wizyty Pawła w Koryncie rozprawił się tym liderem raczej szorstko, ekskomunikując go przy wsparciu większości, co wywarło niszczący skutek na tego nienazwanego mężczyznę. Teraz Paweł zachęcał korynckich wierzących, aby mu przebaczyli i pocieszyli go, potwierdzając ich miłość.

Niektórzy dochodzą do wniosku, że tym nienazwanym mężczyzną, któremu Paweł poleca przebaczyć i przywrócić do społeczności, był człowiek żyjący w kazirodztwie, którego polecił ekskomunikować w 5 rozdziale pierwszego listu. Pamiętamy, że żył on z macochą w niemoralnym związku, co czyniło go „tak zwanym bratem” to jest, wcale nie bratem, a taki nie odziedziczy królestwa Bożego (1Kor. 5:11; 6:9-10). Oczywiście, jest możliwe, aby niemoralny człowiek pokutował i jeśli tak zrobi to przyjęcie go z powrotem do społeczności byłoby właściwe.

Bez względu na to kim było ów dyscyplinowany i przywracany, zwróć uwagę na to, że Paweł nie zalecał „uniwersalnego przebaczenia”, czegoś dość popularnego w niektórych chrześcijańskich kręgach. Boże przebaczenie jest orzekane na podstawie ich pokuty. Gdyby było inaczej, oznaczało by to, że jest niesprawiedliwy aprobując grzech. Bóg nigdy nie aprobuje grzechu. Gdy chrześcijanie 'przebaczają’ tym, którzy nie pokutują, także okazują się być niesprawiedliwi, aprobujący grzech. To jest skaza na przesłaniu „uniwersalnego przebaczenia”, które jest propagowane. Prawda jest taka, że „uniwersalne przebaczenie” jest bezbożne. Paweł polecił Koryntianom, aby przebaczyli temu mężczyźnie, ponieważ groziło mu, że zostanie pochłonięty przez „nadmiar smutku” (2:7). Był skruszony. Pamiętajmy o tym, że Jezus również popierał ekskomunikowanie niepokutującego w kościele (Mat. 18:15-17). Ogłosił również: „Miejcie się na baczności. Jeśli twój brat zgrzeszył, strofuj go, jeśli się upamięta, odpuść mu” (Łk. 17:3).

Paweł podróżując z powrotem przez Macedonię i Achaję, miał nadzieję na spotkanie Tytusa w Troadzie, po drugiej stronie Morza Egejskiego, aby dowiedzieć się od niego, jak Koryntianie przyjęli jego list. Tytus nie pojawił się tam, więc Paweł udał się sam do Macedonii, pomimo że drzwi zwiastowania ewangelii były otwarte w Troadzie (2:12-13). Zdrowi korynckiego kościoła było ważniejsze niż zakładanie nowego. Mądrze jest najpierw utrzymywać to, co zostało już zdobyte, zanim próbuje się pozyskać więcej.

Jak możemy rozumieć słowa Pawła: „myśmy wonnością Chrystusową dla Boga wśród tych, którzy są zbawieni i tych, którzy są potępieni; dla jednych jest to woń śmierci ku śmierci, dla drugich woń życia ku życiu” (2:25-26)?

W starożytności, gdy generał wracał ze zwycięskiej bitwy, prowadził marsz zwycięstwa ulicami swojej stolicy. Za niosącymi kadzidła szli niewolnicy przeciwnika skuci łańcuchami. Dla zwycięzców to kadzidło było zapachem zwycięstwa, dla pokonanych była to woń klęski i śmierci. W analogii Pawła, Jezus jest naszym zwycięskim generałem, który prowadzi nas w Swym triumfalnym marszu. My jesteśmy jak ludzie niosący kadzidło, z którego unosi się woń życia dla wierzących i śmieci dla niewierzących. Dla wrogów Boga oferujemy woń śmierci. Gdy odrzucą przesłanie, pieczętują swój los.

Nawet w czasach Pawła byli już tacy, którzy wypożyczali sobie jego słowa „handlowali Słowem Boga” (2:17).

A tak przy okazji, gratulacje! Właśnie zakończyliśmy setne z 260 czytanie

– – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

сайт

DS_19.05.09 Dz. 20:1-6; 2Kor. 1

HeavenWordDailyDavid Servant

Dobrze jest wiedzieć coś o tym z jakiej okazji został napisany dany list, aby go lepiej zrozumieć. Niemniej, nie wszystko jest jasne. Podejrzewam, że Paweł nie miał pojęcia o tym, że jego listy będą studiowanie przez setki lat przez przyszłych chrześcijan. Gdyby był wiedział, z pewnością znacznie bardziej postarałby się, aby były bardziej zrozumiałe dla tych, którzy nie należą do kręgu czytelników, do których je kierował.

Po swym trzyletnim pobycie w Efezie, gdzie napisał 1 List do Koryntian, Paweł udał się wzdłuż wybrzeża Morza Egejskiego z powrotem do Macedonii i Grecji. W którymś momencie krótko odwiedził korynckich wierzących. Niestety, wizyta nie przebiegła tak dobrze, jak się tego spodziewał i po swoim wyjeździe, napisał „wśród wielu łez” do nich zdecydowanie surowy list (2:3-4). Obawiając się, aby ten ostry list nie spowodował więcej szkody niż pożytku, skierował się do Koryntu. Po drodze spotkał się z Tytusem, który poinformował go, że jego list osiągnął zamierzony cel, przynajmniej częściowo. Apostoł napisał 2 List do Koryntian po usłyszeniu zachęcającego sprawozdania Tytusa (2:12-13; 7:6; 13). Oznacza to, oczywiście, że 2 List do Koryntian jest w rzeczywistości trzecim listem! (Ostatecznie, 2 List do Koryntian może być 4 Listem, ponieważ Paweł napisał do nich list, który poprzedzał 2 List; p. 1Kor. 5:9).

List zaczyna się od skupienia na Bożym miłosierdziu i pociesze. Dzięki sprawozdaniu Tytusa został zachęcony i chciał zachęcić Koryntian, którzy niewątpliwie martwili się o dalsze losy ich relacji z apostołem.

Paweł, trzymając się tematu pocieszenia, wymienia swoje doświadczenia z Boża pociechą, gdy był ostatnio w Azji, gdzie on sam i jego przyjaciele „nieomal zwątpili o życiu swoim” (1:8). Widocznie odnosił się do zamieszek i rozruchów w Efezie, spowodowanych przez jego usługiwanie, a o których czytamy w Dz. 19:23-40. Prawdopodobnie było więcej niebezpieczeństw związanych z tymi incydentami niż wylicza ich Łukasz w Księdze Dziejów. Mimo wszystko, Paweł w samym środku tej bardzo trudnej sytuacji, cieszył się „pokojem, który przewyższa wszelki umysł” (Flp. 4:7) Taka pociecha jest również dostępna dla ciebie, lecz to wiara ją aktywuje.

Paweł ochronę przed tymi, którzy chcieliby go zabić, przypisał Panu, lecz przypisuje to również modlitwom wierzących Koryntian (1:9-11). Bardzo zachęcająca jest świadomość, że nasze modlitwy mogą uratować Boże sługi frontowe przed krzywdą.

Prawdopodobnie wynikły jakieś nieporozumienie ze strony Koryntian jeśli chodzi o plany Pawła i jego chęć odwiedzenia ich. Nie znamy wszystkich szczegółów, nie jest więc łatwo to zrozumieć. Wiemy jednak, że Paweł był w Efezie i „postanowił za sprawą Ducha” ruszyć w podróż do Macedonii i Achai, a potem do Jerozolimy i Rzymu (Dz. 19:21) i dokładnie w tym kierunku natychmiast się udał. Zgodnie z informacjami, które mamy w dzisiejszym czytaniu, dwukrotnie chciał udać się do Koryntu, lecz druga wizyta nigdy nie doszła do skutku i Paweł wyjaśnił dlaczego.

Nie chciał, aby korynccy wierzący myśleli, że on sam wykreśla swój kurs czy też, że jego plany są chwiejne, co by wskazywało na to, że „plany według ciała układa” (1:17). Wydaje się, że był bardziej zmartwiony tym, że utrata jego wiarygodności, co do planowanych podróży może spowodować, że będą oni wątpić w jego przesłanie o Chrystusie. Zajął się więc tą sprawą, potwierdzając, że przesłanie, które głosił sam, Sylwan i Tymoteusz jest całkowicie godne zaufania. Następnie, nie uciekając się do przysięgania na cokolwiek, lecz wzywając Boga jak „świadka jego duszy” (1:23), wyjaśnił, dlaczego nie odwiedził drugi raz Koryntu tak, jak zamierzał. Chciał ich oszczędzić. Zamiast odwiedzin, zdecydował się posłać list.

Być może znalazłeś się już w podobnej sytuacji, gdy wyglądało na to, że lepiej jest napisać do kogoś list, niż rozmawiać z nim twarzą w twarz. List daje czas na przemyślenie reakcji, zanim się zareaguje. List, bardziej niż bezpośrednie spotkanie, może być działaniem wynikającym z mądrości i miłości, choć nie zawsze! Każda sytuacja wymaga szczególnego rozważenia.

– – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

deeo.ru