„Ale gdy się upodobało Bogu, który mnie sobie obrał, zanim się urodziłem i powołał przez łaskę swoją, żeby objawić mi Syna swego, abym go zwiastował między poganami, ani przez chwilę nie radziłem się ciała i krwi, ani też nie udałem się do Jerozolimy do tych, którzy przede mną byli apostołami, ale poszedłem do Arabii, po czym znowu wróciłem do Damaszku” (Gal.s 1:15-17).
Paweł nie starał się o listy uwierzytelniające, ordynację czy potwierdzenie ludzkiej organizacji. Nie czekał na to, aby ktokolwiek potwierdził powołanie na jego życiu, nie starał się, aby ktoś wkładał ręce na niego. Samo głoszenie ewangelii Jezusa było wystarczającym odstępstwem, a głoszenie jej poganom było w tamtym czasie nawet dla kościoła odstępstwem od normy. Jeszcze znacznie później okazywało się być solidnie kontrowersyjne i wzbudzało podziały. Rozwaga wskazywałaby raczej na to, że lepiej było skontaktować się z pozostałymi apostołami, zasięgnąć ich opinii, zanim się ruszy w nowym kierunku. A jednak, Paweł mówi, że gdy otrzymał objawienie nie potrzebował radzić się ciała i krwi.
Czy dlatego, że miał indywidualistycznego niezależnego ducha, bunt? Nie, tylko dlatego, że Objawienie Jezusa Chrystusa jest wystarczającym prowadzeniem. Ciało i Krew nie mogą dodać ani odjąć z tego Objawienia niczego