Prawdziwy duchowy wzrost zawsze sprawia, że stajemy się bardziej ludzcy, autentyczni, że będziemy prowadzili bardziej pełne życie i nie ma to nic wspólnego z lepszym dostosowaniem siebie do religijnych standardów i idei.
Zbyt łatwo osiadamy na świętości koszem pełni, na dostosowaniu zamiast autentyczności, na osiągnięciach zamiast przemiany i na podróży ku doskonałości, zamiast zaakceptowania jedności w ramach naszego zabałaganionego człowieczeństwa.
Zbyt często mieszamy własne duchowe projekty samorozwoju z bardziej radykalnymi planami Ducha. Wołanie Ducha zawsze jest delikatnym szeptem i dlatego łatwo go nie zauważyć, bądź świadomie ignorować, ponieważ jego brzmienie nie odpowiada temu, co my sami określamy jako duchowe.
Głos Ducha zawsze jest zaproszeniem do odrzucenia własnych religijnych projektów samorozwoju, które tak naprawdę nie są niczym innym jak tylko próbą rozwoju i wypolerowania własnego fałszywego siebie. Tak więc, odkrycie własnego, unikalnego, ukrytego w Chrystusie „ja” często jest odrzucane jako „hiper łaska”, bądź traktowane jako łatwowierność. Duch mówi przede wszystkim i najwięcej do serca, nie do zachowań, więc jest to odrzucane, a chodzi o przemianę prowadzącą od „słyszeliście, że powiedziano” ku „a Ja wam powiadam”. Nawoływanie Ducha zawsze jest wołaniem do POWROTU do domu, a nie do budowania nowej świątyni opartej na moralizmie i wierzeniach.
Ojciec z 15 rozdziału Łukasza, nie uważał, że, aby przypomnieć synowi o jego wiecznej tożsamości, najpierw trzeba usunąć całe świńskie łajno. Świńskie kupska i Obecność nie brzmią dla religijnego umysłu jako coś świętego, lecz najwyraźniej tak myśli Ojciec. To On zaczął mówić o przyjęciu, gdy tylko ci dwaj spotkali się razem.