Richard Murray
Przyjrzymy się dwóm tajemnicom dotyczącym Jana Chrzciciela
“Zaprawdę powiadam wam: Nie powstał z tych, którzy z niewiast się rodzą, większy od Jana Chrzciciela, ale najmniejszy w Królestwie Niebios większy jest niż on” (Mt 11:11).
Jezus komplementuje Jana w bardzo szczególny sposób. W tym niesamowitym wersie przedstawione są dwie tajemnice.
Po pierwsze: dlaczego Jan Chrzciciel był największym z wierzących Starego Testamentu? Pamiętajmy o tym, że zmarł przed śmiercią Jezusa, zanim poszedł na krzyż i zapoczątkował Nowe Przymierze. Tak więc, był uważany za proroka ST.
Skoro Jezus powiedział, że nie było nikogo większego od Jana to ma to swoje znaczenie i musimy z modlitwą zastanowić się nad tym, dlaczego.
Po drugie: tajemnicą jest tutaj to, że choć Jan był największym, ciągle pozostał najmniejszym w Królestwie Niebios. Innymi słowy: dlaczego najmniejszy nowotestamentowy wierzący jest większy od Jana Chrzciciela?
Dlaczego więc był największym ze starotestamentowych wierzących? Wierzę, że jest tak dlatego, ponieważ jego obraz dobroci Bożej był najmniej zniekształcony. Jego nauczanie często jest pomijane, lecz on dawał ubrania biednym i żywność głodnym. Uczył celników, aby pobierali tylko to, co należne. Uczył żołnierzy, aby nie upokarzali ludzi i byli zadowoleni ze swego żołdu. W skrócie: uczył nas, abyśmy nikogo nie ranili (Lu 3;11-18). Te rzeczy, wraz z chrztem wodnym, pokutą i przygotowaniem serc na przyjście Mesjasza wpłynęło na kształt jego przesłania, w którym zdecydowanie brakowało promocji przemocy i gniewu wśród ludzi.
Jan posiadał Bożą pokorę Mojżesza, bez jego gniewu. Miał Bożą żarliwość Dawida, bez jego skłonności do gwałtu. Jan nie był doskonały, ponieważ bardziej żył swoją własną sprawiedliwością, zamiast polegać na sprawiedliwości Bożej. Z tego właśnie powodu był mniejszy od najmniejszego ze wszystkich nowotestamentowych wierzących, ponieważ my żyjemy w oparciu o Boża sprawiedliwość, a nie własną pod Prawem. Niemniej, Jan Chrzciciel krążył wokół serca Bożego ciaśniej i bliżej niż wszyscy święci ST.
Myślę, że koncepcja „orbity” we wspaniały sposób wyjaśnia różne pozycje starotestamentowych świętych we wszechświecie biblijnego objawienia. Pomaga nam również przedstawić Biblię w zdrowy sposób. W każdym solarnym systemie planety krążą wokół słońca znajdując się w różnych odległościach i pod różnymi kątami. Im dalsza orbita tym bardziej mroźny i przyjazny śmierci klimat, jak na przykład lodowy Pluton. Bliższe, bardziej intymne, orbity pozwalają na cieplejszy i bardziej przyjazny życiu klimat jak luksusowa Ziemia.
Myślę właśnie w ten sposób o starotestamentowych świętych. Jak blisko jest serca Syna Bożego ich orbita? Zamiast pomiarów fizycznych odległości planet do Słońca, mierzymy w duchowy sposób jak blisko Syna orbituje święty ST. Jezus informuje nas słowami tego wersu, że Jan Chrzciciel krąży bliżej Niego, niż jakakolwiek inna postać Starego Testamentu, choć równocześnie orbituje dalej niż jakikolwiek nowotestamentowy wierzący.
Jest tak, jakby napełnieni Duchem nowotestamentowi wierzący, ci, którzy są w „królestwie niebios” mieli bliższe orbity, podobnie jak Ziemia, dzięki czemu tworzy się ciepło i obfite życie Boże w tych, którzy wierzą. Jednak ta korzystniejsza orbita nie jest skutkiem naszych starań, lecz lepszej drogi objawionej w życiu i przez życie Jezusa Chrystusa. TA lepsza orbita, którą w Liście do Hebrajczyków nazywa się: „lepszym przymierzem z lepszymi obietnicami”, daje nam dostęp do bardziej poprawnego wglądu, do uprzywilejowanej pozycji i pojmowania Boga.
Starotestamentowi święci mieli dalsze orbity, bardziej odległe widzenie, zrozumienie i pojmowanie Boga. Może to wpłynąć na to, że teologia i postrzeganie Boga są „zimniejsze” i „surowe”. Dlatego Dawid mógł kochać Boga i nadal uważać za usprawiedliwione zabijanie nie tylko swoich wrogów, lecz również ich dzieci. Dlatego Mojżesz mógł kochać Boga i równocześnie zabijać swoich ludzi mieczem w imieniu Boga i czuć się usprawiedliwionym. Dlatego tak wielu starotestamentowych świętych „zabija” i jest to część ich drogi wiary. Z tego samego powodu współcześnie ci, którzy decydują się żyć w ramach starotestamentowych orbit myślą, że całkowicie dopuszczalne jest nienawidzić i ranić w imieniu Bożym swoich wrogów.
Nie chodzi mi tutaj o grzech. Wierzący z obu przymierzy, gdy lekceważą swoje zbawienie, wpadają w te same sidła. Chodzi mi raczej o to, co starotestamentowi święci uważali za pełnoprawną część natury Boga i swego własnego charakteru – gniew, nienawiść, złość, zemstę i morderstwo. To wszystko nie znajduje się w intymnej bliskości, na „orbicie”, natury Jezusa zaś gdziekolwiek istnieje, zapewniam was korzysta się ze starotestamentowych orbit.
Orbita Jezusa uczy nas kochać i błogosławić naszych wrogów zawsze i pokonywać zło dobrem, przebaczać siedemdziesiąt siedem razy oraz nigdy nie mścić się samemu. Jednak w ramach starotestamentowych orbit, na ogół wierzono w traktowanie wrogów przemocą, w zemstę oko za oko, czym jest przesiąknięty cały Stary Testament.
Jako prawnik zawsze oceniam to, w jakim stopniu można polegać na świadectwie naocznych świadków: jak blisko znajdowali się tego, co twierdzą, że widzieli, jak dobrze znali ludzi, których widzieli i jak szczegółowy jest ich opis. Jeśli byli daleko to precyzja jest wątpliwa. Jeśli nie znali ludzi, których mieli w zasięgu wzroku jeszcze bardziej podważa to ich wiarygodność.
Na sam koniec: jeśli nie byli w stanie na tyle wyraźnie dostrzec, żeby zdać szczegółową relację co do ubioru, fizycznych danych, jak rozmiar, cechy wyglądu, kolor włosów itd. to należy bardzo ich wypowiedzi traktować luźno. Może to być ciągle przydatne do budowania ogólnego obrazu sprawy, lecz twierdzenie świadka musi być mierzone według dających się udowodnić faktów, przy uwzględnieniu pewnego poziomu zniekształcenia, równocześnie dając mu wiarygodność.
Podobnie jest w przypadku starotestamentowych obrazów Boga: były one fragmentaryczne, widziane z oddali, bez cech charakteru. Najlepszym fragmentem dowodzącym tego jest Księga Wyjścia 33:18-23. Mojżesz prosi tutaj Boga o to, aby mu pokazał Swoją wspaniałą dobroć. Bóg ukrył Mojżesza w rozpadlinie skalnej i poinformował go, że może zobaczyć Bożą „dobroć” tylko z tyłu i z dala. Tak więc, zobaczył dobroć Pańską z tyłu, gdy Pan przechodził. Jakże cudownie dziwne miejsce, które wskazuje nam, że nawet najlepszy mąż Starego Przymierza tamtych czasów, nie osiągnął orbity koniecznej do tego, aby zobaczyć Boża dobroć z przodu.
Istotą sprawy jest to, że nowotestamentowi wierzący mają po prostu lepszy obraz, lepszą orbitę, bardziej rzetelny punkt widzenia na PEŁNY WIDOK Z PRZODU NA BOŻĄ DOBROĆ. To dlatego orbita Jana Chrzciciela była znacznie bardziej odległa od każdego, kto jest w nowotestamentowym Królestwie Niebios. Jan nie dostał jeszcze pełnego frontalnego obrazu dostępnego wyłącznie po powstaniu Jezusa z martwych i wylaniu Ducha Świętego na wszystkich wierzących.
Jan, Mojżesz i wszyscy inni wierzący Starego Przymierza TERAZ mają teraz z pewnością taki obraz Jezusa, lecz nie mieli go za czasu swego życia. Z tego powodu ich świadectwo musi być przez nas dostosowane przez prowadzenie Ducha Świętego w oparciu o ich fragmentaryczny, odległy i ograniczony punkt widzenia. Bóg nie chce, abyśmy wracali, aby patrzyć z ich chłodniejszej, bardziej surowej i odległej orbity. Chce, abyśmy krążyli płonąc gorącem Bożej nowotestamentowej dobroci i miłości!
Bóg chce, abyśmy się uchwycili lepszej orbity i wtedy, korzystając z niej odświeżyli starotestamentowy chłód do nowotestamentowego ciepła. Orbita Dawida mogła być nieco bliższa niż Mojżesza, Jan Chrzciciel mógł funkcjonować na orbicie bliższej od orbity Dawida, lecz intymna orbita Jezusa przewyższa je wszystkie o lata świetlne. Jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie deformacje, zobaczymy tą wspaniałą prawdę, że każdy starotestamentowy święty odgrywał kluczową rolę w naszym duchowym dziedzictwie. Podobnie do wchodzenia po kamiennych schodach, dzięki starotestamentowym świętym wszyscy przeskakujemy z orbity na orbitę coraz bliżej i bliżej przybycia Jezusa w Nowym Testamencie.
Jan Chrzciciel był ostatnim z tych kamiennych schodów. Nie miał doskonałego obrazu przychodzącego Mesjasza i w pewnym stopniu widział mgliście i prawdopodobnie w pewnym zabarwieniu oczekiwania na przyszły gniew. Wiedział również, że wszyscy ludzie potrzebują pokuty i przebaczenia, i że Bóg przygotowuje „baranka, który zgładzi grzech świata” (J 1:29). Nie tylko Żydów, lecz ŚWIATA! Szło to daleko dalej poza poprzednią starotestamentową orbitę. Wieczną zasługą ma w tym, że rozpoznał Mesjasza, gdy Go zobaczył. JAN ROZPOZNAŁ JEZUSA JAKO CHRYSTUSA! Wiedział wcześniej, czego szukać w Mesjaszu. Wiedział, że Jezus będzie miał pieczęć Ducha Świętego, którym będzie zstąpienie i pozostanie Ducha na Nim (J 1:32-33).
Dziś pieczęć Ducha Świętego jest niemal całkowicie zapomniana. Jan, jednak, wiedział, że jedynie ta absolutna zapowiedź Ducha Świętego mogła być zapowiedziana w Chrystusie. Wiedział, że Jezus zbliżał się, aby ochrzcić NAS w Duchu Świętym i w ogniu (Łk 3:16). Nikt nie widział TEGO nadchodzącego, Jan zaś był całkowicie za Duchem Świętym, jako pieczęcią zarówno Jezusa jak i naszą. JAN ROZPOZNAŁ DUCHA ŚWIĘTEGO!Jako prawnik zawsze oceniam to, w jakim stopniu można polegać na świadectwie naocznych świadków: jak blisko znajdowali się tego, co twierdzą, że widzieli, jak dobrze znali ludzi, których widzieli i jak szczegółowy jest ich opis. Jeśli byli daleko to precyzja jest wątpliwa. Jeśli nie znali ludzi, których mieli w zasięgu wzroku jeszcze bardziej podważa to ich wiarygodność.Jan Chrzciciel był ostatnim z tych kamiennych schodów. Nie miał doskonałego obrazu przychodzącego Mesjasza i w pewnym stopniu widział mgliście i prawdopodobnie w pewnym zabarwieniu oczekiwania na przyszły gniew. Wiedział również, że wszyscy ludzie potrzebują pokuty i przebaczenia, i że Bóg przygotowuje „baranka, który zgładzi grzech świata” (J 1:29). Nie tylko Żydów, lecz ŚWIATA! Szło to daleko dalej poza poprzednią starotestamentową orbitę. Wieczną zasługą ma w tym, że rozpoznał Mesjasza, gdy Go zobaczył. JAN ROZPOZNAŁ JEZUSA JAKO CHRYSTUSA! Wiedział wcześniej, czego szukać w Mesjaszu. Wiedział, że Jezus będzie miał pieczęć Ducha Świętego, którym będzie zstąpienie i pozostanie Ducha na Nim (J 1:32-33).
Dziś pieczęć Ducha Świętego jest niemal całkowicie zapomniana. Jan, jednak, wiedział, że jedynie ta absolutna zapowiedź Ducha Świętego mogła być zapowiedziana w Chrystusie. Wiedział, że Jezus zbliżał się, aby ochrzcić NAS w Duchu Świętym i w ogniu (Łk 3:16). Nikt nie widział TEGO nadchodzącego, Jan zaś był całkowicie za Duchem Świętym, jako pieczęcią zarówno Jezusa jak i naszą. JAN ROZPOZNAŁ DUCHA ŚWIĘTEGO!
Jan był na tyle pokorny, że nawet zachęcił własnych uczniów, aby go zostawili i poszli za Jezusem. Nie przypisywał sobie żadnej czci czy tytułu, odnosząc się do siebie samego jako do „głosu wołającego na pustyni”. W czasach, gdy mężczyźni dążą, jak gołębie do ułomków chleba, do honorowych tytułów, krzepiące jest widzieć męża, który zostawił swój dar, aby mówił za niego. Odrzucił ludzką cześć, szukając zamiast niej jedynie Bożej czci i otrzymał ją.
Jakie było żywotne przesłanie Jana Chrzciciela, ostatniego kamiennego stopnia? Tylko to: „Wyprostujcie drogi swoje PONIEWAŻ zbliża się Pan”. Dziś to przesłanie ciągle rozbrzmiewa. Jan powiedział, że jego musi ubywać, a Jezusa przybywać. Mówiąc inaczej: wszyscy ludzie muszą porzucić swoje aktualne orbity i wskoczyć wyżej, na orbitę Jezusa.
Wiem, że Jan, Mojżesz i Dawid będą do nas dziś mówić i zachęcać, abyśmy podeszli do Boga bliżej niż oni. Powiedzieliby nam, abyśmy KORZYSTALI z tych lepszych rzeczy, które otrzymaliśmy, abyśmy mogli w pełni poznać z przodu Bożą dobroć. Byli wierni w ramach ograniczonego widzenia, które posiadali, lecz teraz znają w pełni tak, jak są znani. Dawno już wyskoczyli ze starotestamentowych orbit, aby zobaczyć Pana twarzą w twarz, jak nigdy nie mieli okazji za swego życia. Dobrą nowiną jest to, że nie musimy czekać na śmierć, aby z przodu dobroć Bożą zobaczyć. TERAZ mamy pełny dostęp!