Author Archives: pzaremba

Odbijamy się od porażki

Brilliant Perspectives by Graham Cooke

Graham Cooke

Przyjdą takie dni, gdy nasza wiara będzie sprawdzana. Wszyscy nieuchronnie w wychodzimy na chwilę z królewskiego życia, robiąc wszystko, co wydaje nam się powinniśmy zrobić, a jednak odchodząc na bok w poczuciu porażki i zamieszania. Natychmiast reagujemy w taki sposób: „Nigdy więcej tego nie zrobię!” bądź: „Żadnego ryzyka więcej z mojej strony!”.
Głęboko w środku wiemy o tym, że Boża dobroć musi gdzieś w tym być zaangażowana, czyż nie? Niemniej, w takich chwilach prawda o tej dobroci zdaje się być zaprawiona kroplą goryczy.

W takim czasie musimy pamiętać, że Bóg nie sprawdza naszej wiary, bo chce utrzeć nam nosa porażką. Kocha nas na tyle, żeby dopuścić takie okoliczności, które pozwolą nam na zbudowanie większej odporności, której można nabyć wyłącznie dzięki chodzeniu z Bogiem w trudnych dniach.

Zwycięstwo nie polega na tym, że jest się niepokonanym, lecz na doświadczaniu Boga we wszystkich dziedzinach naszego życia, każdego dnia: dobrego, złego czy paskudnego.

Lata temu przeżyłem takie zdarzenie w czasie podróży w służbie do Indii, gdzie praktycznie nie było żadnego przełomu, większość zespołu chorowała i ogólnie rzecz biorąc była to ogromna porażka. Wracając do dimu czułem się zawstydzony i zażenowany. W połowie drogi powrotnej samolotem Bóg zaczął trącać mnie, próbując rozmawiać ze mną o tym, co się właśnie zdarzyło, lecz nic mi to nie dało – na każde pytanie odpowiadałem: „Nie teraz!”.

Jaka była Jego odpowiedź?

„Synu, wiem, że jesteś zażenowany, lecz musisz wiedzieć, że Ja nie jestem zawstydzony tobą. Przeznaczyłem cię do ciężkiego boju, ponieważ musisz zobaczyć i zrozumieć jak bardzo musisz wzrosnąć, jeśli rzeczywiście masz funkcjonować na tym poziomie. Pewnego dnia – i o to właśnie chodzi”.

Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że Bóg przez kilka miesięcy otwierał nowy poziom namaszczenia – prawdy, która miała mi być powiedziana. Nie wykonałem pracy koniecznej do tego, aby na ten poziom wejść. Doświadczenie, które przeżyłem nie było karą, lecz były to konsekwencje tego, a miało stać się cudownym spotkaniem z umacniającą łaską.

W Bogu wspaniałe jest to, że nawet w naszych porażkach On nigdy nie jest zawstydzony czy zażenowany nami.

Umiłowanie, On nie zawstydza! Tak, czuję się zawstydzony, czuję się jak idiota. Miałem długą listę tego, czym nie byłem, lecz Pan powiedział do mnie:

„Jeśli będziesz zwracał uwagę na tą listę to skończysz jako pesymista! Właśnie otworzyłem dla ciebie całkiem nowy poziom namaszczenia i teraz musisz nauczyć się tego, jak wejść na niego! Skupmy się na tym!”

Gdy Bóg oferuje wielki krok naprzód, możesz to zrobić jednym marszem. Musisz zbudować schody oddania, doświadczenia i szkolenia, co faktycznie zrobiliśmy w ciągu następnych kilku lat.

Tak więc, jaka było twoja ostatnia porażka? Czy możesz umiłować uczenie się na tyle, aby uchwycić się Bożej miłości do ciebie i odłożyć na bok uczucia zażenowania? A gdyby tak całkiem nowy poziom życia w Bogu otwierał się właśnie przed tobą?

Jaki to poziom relacji, uwielbienia, intymności będzie potrzebny, aby zwyciężać?

Odpocznij chwilę i zapytaj Ducha Świętego, co On mówi o tych porażkach, których doświadczyłeś i pozwól, aby miłość Boża wyprowadziła cię z zawstydzenia, pesymizmy ku Jego pełnego miłości optymizmu, czyli tam, gdzie rzeczywiście zmierza twoje życie. Następnie przygotuj się na radosny proces szkolenia we współpracy z Nim!

____________________________________________

PS) If you are interested in further processing any defeats and exploring a new level of life in God, get your copy of my book, Hiddenness & Manifestation, along with a brilliant journal. Click here to order this special offer now!

PPS) Time for a quick favor? In attempts to offer more value to you and the world, I would love to hear your feedback about the content we’re publishing across Brilliant Perspectives! If you read the blog, get our emails or follow us on social, I would LOVE your answers to these 9 questions!

Codzienne rozważania_03.03.2018

Joel 1:3
OPOWIADAJCIE TO SWOIM DZIECIOM, A WASZE DZIECI NIECH OPOWIADAJĄ TO SWOIM DZIECIOM.

Joel odwołuje się tu do zasady genealogicznej, która zawsze była w mocy, jeśli chodziło o postępowanie Boga z jego ludem. Zależy mu na tym, by słowo pochodzące od Pana przekazywane było przez wieki z pokolenia w pokolenie. Lud Boży niejednokrotnie miał przywilej przekazywania innym pełnego ciepła poselstwa o zbawieniu. Teraz miało być przekazywane słowo sądu, jaki miał nadejść. Zadanie przekazywania Słowa Boga przez pokolenia często powtarza się na kartach Pisma Świętego. Jednak w tym przypadku szczegółowy opis wskazuje na to, że Joel czyni tu „niewątpliwą aluzję” do plagi szarańczy, jaką zesłał Bóg na Egipt wiele lat wcześniej. Tak, jak kiedyś Bóg ukarał prześladowców Bożego ludu plagą w Egipcie, zsyłając hordy głodnej szarańczy, tak teraz podobną plagę ześle na własny lud. W jaki sposób ma być przekazane to poselstwo? Przez ludzi mówiących o nim. Powiedzcie to waszym dzieciom, pokażcie im jak mają opowiadać to swoim dzieciom, tak aby z kolei ich dzieci mogły to opowiadać swoim synom i córkom. Nie tylko prorok, kaznodzieja czy starszy mają głosić to słowo. Wszyscy ludzie muszą ogłaszać poselstwo pochodzące od Boga. To jest trwałe poselstwo i jego istota pozostaje niezmienna przez wszystkie pokolenia. Jakie słowo Bóg skierował do Joela? To słowo wyjaśniające działanie sądu Bożego nawet wśród jego własnego ludu. Sąd zaczyna się od domu Bożego. Ta prawda duchowa objawiona przez Joela z początku nie pojawia się jako ostrzeżenie, lecz jako proste stwierdzenie faktu. Tak było zawsze i tak będzie zawsze i w tej właśnie chwili taką jest rzeczywistość, której trzeba stawić czoła. Sąd rozpoczyna się w domu Boga.

Życzę błogosławionego dnia.

Kościelne budynki – demonstracja znaczenia

Stephen Crosby

Mój przyjaciel, Steve Hill (Harvest Now in Ontario, Canada), robi coś, co uważam za prawdziwe biblijnie solidne „apostolskie uczniostwo” na całym świecie. Robi to opierając się na wartościach głoszonych przez Jezusa Ewangeliach (p. jego podręcznik „Luke 10”), a nie zachodnich wartościach powodzenia. Daje kościołom na całym świecie uprawomocnienie do funkcjonowania w ich społecznościach w pełni Królestwa, bez uzależnienia od zachodnich „ekspertów” czy pieniędzy.

W tym krótkim artykule zadaje prowokujące pytania o nacisk (i koszty) kładziony na utrzymanie za miliony, jeśli nie miliardy dolarów religijnych budynków, ziemskich posiadłości i mienia w czasie, gdy potrzeby innych na świecie są tak ogromne. Według mojej wiedzy około 80-95% całości kościelnych budżetów na Zachodzie jest przeznaczana na budowę i utrzymanie budynków oraz wypłaty. Czy nie ma lepszego sposobu na wykonywanie „służby”, takiego, którego perspektywa jest nastawione globalnie? Wierzę, że jest. Wierzę, że jest to sposób Jezusa i Steve wraz ze współpracownikami robi to.

Przyjaciele, być może czytaliście o tym, że wielki megachurch w Chinach został ostatnio całkowicie zniszczony przez rząd;

(TUTAJ)

Ten kościół stał w bardzo ubogiej prowincji Chin, ludzie rzeczywiście w poświęceniu oddali miliony, aby zbudować coś, co zostało zamienione w kupę gruzów.

A może słyszeliście o kościelnych budynkach burzonych w północnej Nigerii? Indonezji? Indiach? Na Filipinach? Może słyszeliście o tym, że islamiści uwielbiają budować meczety na gruzach kościołów? Na hinduskich miejscach po świątyniach i synagogach?

Dlaczego?

 

Steve Hill, Harvest Now

Zachodnie wartości dotyczące kościelnych budynków

Stawianie religijnych budynków ma przede wszystkim na celu pokazanie znaczenia/władzy

Bardzo ciekawa i pouczająca jest wycieczka po wiejskich okolicach Ontario. Otóż widać gołym okiem, że w małych miasteczkach założonych przez szkockich prezbiterian, takich jak Fergus, budynkami postawionym w najwyższych punkach pierwotnego miasta są prezbiteriańskie kościoły. Jeśli udasz się w pobliże Guelph to budynkami stojącymi w takich samych punktach będą kościoły katolickie.

Nigdy chrześcijański przywódca nie nakłamie tyle o królestwie Bożym, co wtedy, gdy chodzi o zbiórkę pieniędzy na programu budowy. Główne kłamstwo, które zawsze jest kamieniem węgielnym to: „Na Chwałę Bożą”.

Pewien pastor powiedział mi po zakończeniu budowy, że bardzo cieszy się z tego nowego budynku, ponieważ będą mogli usługiwać w istotniejszy sposób lokalnej społeczności. Co takiego tam robili?

Akcje z koszykami na żywność, które miały być przekazane ubogim rodzinom na Bożej Narodzenie? W porządku? Tak, przestrzeń wielkości sali gimnastycznej była wypchana wózkami i żywnością, którą przekładano do nich z pudeł znajdujących się na stołach wokół, czy tak? Stali się następnym, trzecim czy czwartym, pustym kościelnym budynkiem w mieście, a w każdym z nich można było zrobić to samo. W mieście było jeszcze kilka innych pustych sal, które zupełnie wystarczyłyby do tego. Nawet świetlica lokalnej straży pożarnej mogłaby służyć tej sztuce. Ach, lokalna szkoła i diler samochodowy czy jakakolwiek duża świetlica bądź garaż spokojnie zaspokoiły by taką potrzebę.

Jak sądzicie, co takiego doceniliby lokalni ubodzy mieszkańcy? Wózki z żywnością na Boże Narodzenie czy też jakąś istotną pomoc finansową, która byłaby możliwa, gdyby setki tysięcy wydane na budynek, było rzeczywiście dostępne, aby komuś pomóc. Ach, ta nasza pozorna dobroczynność – raz na rok – daje nam takie dobre samopoczucie. A ci biedni ludzie będą tutaj przecież również w przyszłym roku, oczekując na swój wózek z jedzeniem.

Ogromnie przeważająca większość kościelnych budynków to najdroższa i najmniej wykorzystana przestrzeń w danym środowisku. Ich głównym celem jest to by były użyte raz na weekend, i być świadectwem mocy pastora: patrzcie jak wielu przychodzi mnie słuchać!

Na zachodzie wydaje się na budynki miliony, które mogłyby być wydane, aby nakarmić, ubrać i wykształcić biedne dzieci na świecie. Mamy na to środki, lecz nie decydujemy się na to. Cegły ważniejsze od małych dzieci. Parkingi – od ludzi. Systemy nagłaśniania istotniejsze od systemów nawadniania. Dywany przed nastolatkami, Słowa, słowa, słowa – tydzień po tygodniu – zamiast działania.

A mówimy, że te budynki to na chwałę Tego, który powiedział: „Cokolwiek zrobiliście najmniejszemu z nich, mnie samemu uczyniliście”.

Po co budować kaplice tylko dla tych, którym one demonstrują ich religię, aby mogły zostać zniszczone? Po co w to grać? Mamy wierzyć, że miłość nigdy nie zawodzi.
Śmierć Jezusa wskazuje na to, że może to nie być słuszna droga. Czemu nie zainwestować pieniędzy w ludzi? Dlaczego nie budować tego, czego nie da się zniszczyć?

Spotykanie się w domach, pod drzewem, w pubie czy kawiarni nie jest demonstracją znaczenia/władzy/mocy. Jest pozbawione mocy.
Jest zaś tym w cieście zakwasem, aż wszystko zostanie zakwaszone. Przykładem tego jest Jezus.

 

____________________________

Polecam również krótki wstrząsający religijnymi postawamiar tykuł Steva pt.:

Jezus jest ziarnem Królestwa

Codzienne rozważania_28.02.2018

Joel 1:1-2.
SŁOWO PANA, KTÓRE DOSZŁO JOELA, SYNA PETUELA.
SŁUCHAJCIE TEGO WY, STARCY, MIESZKAŃCY ZIEMI! CZY STAŁO SIĘ COŚ TAKIEGO ZA WASZYCH DNI LUB TEŻ ZA DNI WASZYCH OJCÓW?

Joel jak wielu proroków Pana, znany jest jedynie jako „głos” wołający na pustkowiu. Ma swą tożsamość, jako syn Petuela, nie wiemy jednak niczego ani o nim, ani o jego ojcu poza tym, co można wydedukować z samej księgi. Informacje dotyczące służby Joela są bardzo skąpe i trudno określić czy był on jednym z wcześniejszych, czy też z którymś z ostatnich proroków Izraela. Anonimowość ta sprawia, że czytelnik księgi skupia się na samym poselstwie a nie na człowieku. Ważną sprawą jest wiedzieć, że ten, kto głosi słowo, także nim żyje. Czasami Pan może stworzyć taką sytuację, że jego lud niewiele wie o powołanej przez Boga osobie, która ma przekazać im jego słowo. Czytamy, że słowo Pana „doszło” Joela, syna Petuela. Nie wiemy w jaki szczególny sposób słowo to zostało mu objawione. Nigdy żaden prawdziwy prorok Pański nie stworzył Bożego słowa, które przekazywał. Słowo Boże zawsze pojawiało się z Bożej inicjatywy i jako takie, musiało być przyjmowane z taką samą nabożną czcią, jaką wykazywał Izrael, gdy stał drżący u stóp góry Synaj. Niezależnie od tego czy słowo to odnosi się do nas osobiście czy też nie, musi być przyjęte jako słowo Boże a nie ludzkie. Stwierdzenie, które rozpoczyna proroctwo Joela uwydatnia fakt, że Bóg mówi najpierw do starszych. Jeśli starsi nie słuchają Słowa Bożego i jeśli moc jego nie zmienia ich życia, ludzie także nie będą słuchać. Joel zwraca się także do „wszystkich mieszkańców ziemi”. a wszystkich ludziach spoczywa odpowiedzialność słuchania słowa Pana. Każda istota ludzka ma obowiązek słuchania Słowa Boga i musi reagować na implikacje, jakie ze słowa tego wynikają dla jej życia. Nawet nie może powiedzieć „to starsi mnie do tego skłonili”. Nie może zrzucić odpowiedzialności za swe niepowodzenia w podporządkowaniu się wymaganiom Bożego Słowa na przywódców kościoła. Joel przekazuje ludziom wstrząsające poselstwo, jakiego nigdy przedtem nie słyszano. Ani za ich życia, ani za życia ich ojców nie zwiastowano takiego słowa.
Życzę błogosławionego dnia.

Czy podążasz za Jezusem, czy stworzonym przez ludzi systemem?

Steve

Mamy wybór: możemy iść za stworzonym przez ludzi systemem, bądź możemy iść za Jezusem.

Skąd możemy wiedzieć, którą drogą idziemy?
Po prostu zastanów się nad tym w jaki sposób jesteś nawadniany.

Prześledźmy V Moj 11:10-12:

Gdyż ziemia, do której idziecie, aby ją posiąść, nie jest taką jak ziemia egipska, skąd wyszliście, którą zasiawszy swoim ziarnem, nawadniałeś swoimi nogami, jak ogród warzywny. Lecz ziemia, do której się przeprawiacie, aby ją posiąść, to ziemia gór i dolin, zraszana z nieba wodą deszczu. Jest to ziemia, o którą Pan, Bóg twój, się troszczy. Stale spoczywają na niej oczy Pana, Boga twego, od początku roku do końca roku”.

Wersy te przedstawiają Egipt jako symbol życia, które idzie za ludzkim systemem i Kanaan, jako symbol chodzenia za Jezusem.
Na wiele sposobów ziemia egipska była podobna do ziemi Kanaan. Na obu miejscach gleba, woda, nasienie i słońce wspólnie wydawały owoc, jak też i podążanie za ludzkim systemem może wydawać się podobne do chodzenia za Jezusem.
Niemniej, jest jedna krytyczna różnica między Egiptem a Kanaanem, a jest to sposób w jaki są nawadniane.
Pola w Egipcie były przeważnie równinami, były więc nawadnianie w dwójnasób. Po pierwsze: były coroczne wylewy Nilu. Raz do roku Nil występował z brzegów i woda zalewała Egipt, lecz przez pozostałą część roku ziemia była nawadniania przy pomocy systemu kanałów. Egipcjanie musieli te kanały kopać i utrzymywać ich sprawność. Co więcej, woda do tych kanałów była „pompowana” przy pomocy nożnych pedałów. Literalnie w j,hebrajskim VMoj 11:10 znaczy: „zasiawszy swoim ziarnem, nawadniałeś swoimi nogami”.
Zbiory pól egipskich zależały od stworzonego przez ludzi systemu pozyskiwania wody, lecz nie tak było w ziemi Kanaan.
W Kanaanie działo się tak: „Stale spoczywają na niej oczy Pana, Boga twego, od początku roku do końca roku”. Płody Kanaanu nie były uzależnione od jednorazowego wylania wielkiej rzeki, lecz tam Bóg opiekował się ziemią przez cały rok, dostarczając deszczy, gdy były potrzebne. Ziemia Kanaanu nie była płaska jak w Egipcie, lecz pełno tam było wzgórz i dolin, które kierowały wodę tam gdzie była potrzebna. Co więcej, w VMoj 8:7 czytamy: „…Pan, Bóg twój, wprowadza cię do ziemi pięknej, do ziemi, gdzie bystre rzeki i źródła tryskają w dolinie i na górze”.

W przeciwieństwie do pól egipskich uzależnionych od systemu kanałów stworzonych przez ludzi, izraelskie pola były „deszczem z nieba” czy Duchem, który jest dany przez Jezusa.
W Ewangelii Jana 4:10, 13-14 Jezus mówi: „Gdybyś znała dar Boży i tego, który mówi do ciebie: Daj mi pić, wtedy sama prosiłabyś go, i dałby ci wody żywej. … Każdy, kto pije tę wodę, znowu pragnąć będzie; ale kto napije się wody, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskującej ku żywotowi wiecznemu”.
Zwróć uwagę na podobieństwo użytego przez Jezusa języka do wcześniej cytowanych fragmentów z Księgi Powtórzonego Prawa. To, co powiedział do kobiety przy studni to prawda o tym (rzeczywistość), w jaki sposób my mamy być nawadniani czyli dokładnie tak samo jak pola Kanaanu.
Jeszcze więcej uczymy się o tej żywej wodzie z Ewangelii Jana 7:37-39, gdzie czytamy:
„W ostatnim, wielkim dniu święta stanął Jezus i głośno zawołał: Jeśli kto pragnie, niech przyjdzie do mnie i pije. Kto wierzy we mnie, jak powiada Pismo, z wnętrza jego popłyną rzeki wody żywej. A to mówił o Duchu, którego mieli otrzymać ci, którzy w niego uwierzyli; albowiem Duch Święty nie był jeszcze dany, gdyż Jezus nie był jeszcze uwielbiony”.

Czym jest ta żywa woda wypływająca z naszych serc?

To Duch Święty.

Skąd Duch pochodzi?

Z Nieba.

Jezus daje tego Ducha jak deszcz z nieba, aby nawadniał nasze życie.

Zwróć uwagę na to, że aby otrzymać tą wodę musisz przyjść do Jezusa. Jezus mówi: „Kto pragnie niech przyjdzie do Mnie i pije”. Lecz ci, którzy idą za stworzonym przez ludzi systemem nie idą do Jezusa.

Dokąd prowadzi taki ludzki system?
„…Badacie Pisma, bo sądzicie, że macie w nich żywot wieczny; a one składają świadectwo o mnie; ale mimo to do mnie przyjść nie chcecie, aby mieć żywot” (J 39-40),

Prowadzeni przez ludzki system polegają wyłącznie na Piśmie. Nie idą do Jezusa, aby otrzymać Ducha, żywą wodę, deszcze z niebios. Takie polegania wyłącznie na Piśmie traktuje je jak ziemię egipska – jest płaskie. Wszystko w piśmie staje się równie ważne, lecz takie „płaskie traktowanie’ czytania wymaga stworzonego przez ludzi systemu kanałów i pomp napędzanych nogami, aby wymusić przepływ wody – życia.
Jednak ci, którzy idą za Jezusem rozumieją to, że Pismo jest pełne wzgórz i dolin. Pewne fragmenty są bliższe Boga niż inne i są takie, które lepiej objawiają Boga niż inne. Tak więc, jedne fragmenty Pisma są ważniejsze od innych.
O ile, zatem, Egipt i Kanaan mają pewne wspólne cechy to jednak źródła ich wody, a zatem i życia, są całkowicie odmienne. Jedno jest stworzone przez człowieka, drugie – pochodzi z nieba.

Wyłącznie Duch może nam pokazać różnice.

Codzienne rozważania_25.02.2018

Joel 1:1-2
SŁOWO PANA, KTÓRE DOSZŁO JOELA, SYNA PETUELA. SŁUCHAJCIE TEGO WY, STARCY, MIESZKAŃCY ZIEMI! CZY STAŁO SIĘ COŚ TAKIEGO ZA WASZYCH DNI LUB TEŻ ZA DNI WASZYCH OJCÓW?

Joel jak wielu proroków Pana, znany jest jedynie jako „głos” wołający na pustkowiu. Ma swą tożsamość, jako syn Petuela, nie wiemy jednak niczego ani o nim, ani o jego ojcu poza tym, co można wydedukować z samej księgi. Informacje dotyczące służby Joela są bardzo skąpe i trudno określić czy był on jednym z wcześniejszych, czy też z którymś z ostatnich proroków Izraela. Anonimowość ta sprawia, że czytelnik księgi skupia się na samym poselstwie a nie na człowieku. Ważną sprawą jest wiedzieć, że ten, kto głosi słowo, także nim żyje. Czasami Pan może stworzyć taką sytuację, że jego lud niewiele wie o powołanej przez Boga osobie, która ma przekazać im jego słowo. Czytamy, że słowo Pana „doszło” Joela, syna Petuela. Nie wiemy w jaki szczególny sposób słowo to zostało mu objawione. Nigdy żaden prawdziwy prorok Pański nie stworzył Bożego słowa, które przekazywał. Słowo Boże zawsze pojawiało się z Bożej inicjatywy i jako takie, musiało być przyjmowane z taką samą nabożną czcią, jaką wykazywał Izrael, gdy stał drżący u stóp góry Synaj. Niezależnie od tego czy słowo to odnosi się do nas osobiście czy też nie, musi być przyjęte jako słowo Boże a nie ludzkie. Stwierdzenie, które rozpoczyna proroctwo Joela uwydatnia fakt, że Bóg mówi najpierw do starszych. Jeśli starsi nie słuchają Słowa Bożego i jeśli moc jego nie zmienia ich życia, ludzie także nie będą słuchać. Joel zwraca się także do „wszystkich mieszkańców ziemi”. a wszystkich ludziach spoczywa odpowiedzialność słuchania słowa Pana. Każda istota ludzka ma obowiązek słuchania Słowa Boga i musi reagować na implikacje, jakie ze słowa tego wynikają dla jej życia. Nawet nie może powiedzieć „to starsi mnie do tego skłonili”. Nie może zrzucić odpowiedzialności za swe niepowodzenia w podporządkowaniu się wymaganiom Bożego Słowa na przywódców kościoła. Joel przekazuje ludziom wstrząsające poselstwo, jakiego nigdy przedtem nie słyszano. Ani za ich życia, ani za życia ich ojców nie zwiastowano takiego słowa.

Życzę błogosławionego dnia.

Żołnierz, sportowiec i rolnik

John Fenn

Pewna kobieta usiadła w moim biurze zalewając się łzami. Ze spuszczona głową, z niespokojnymi rękom na kolanach opowiadała o swoim wielkim smutku.

Gdy była w kościele, słuchała jak ludzie opowiadali swoje świadectwa o tym, jak dorastali, przyszli do Pana i co chcieli dla Niego zrobić. Każda z tych historii pogrążała ją w coraz większym zniechęceniu z powodu tak bardzo odmiennej historii swojego życia. Nie wydawało się jej, że może cokolwiek Panu zaproponować. Nie umiała ani grać, ani śpiewać, była przerażona na samą myśl o tym, żeby wyjść i stanąć przed publicznością; otoczona przez tak wielu czuła się samotnie.
Miała za sobą ciężkie życie. Jej matka zmieniała mężczyzn, których regularnie sprowadzała do domu z barów, a większość z nich biła ją. Byli biedni, patrzono na nich z góry, dzieci dokuczały im w szkole ze względu na reputację matki, postrzępione ubrania i miejsce, w którym mieszkali,. Każde z rodzeństwa miało innego ojca, do pozyskiwania darmowych pieniędzy, jedzenia i innych korzyści matka wykorzystywała opiekę społeczną, a mieszkali w domu dla biedoty.
Matka nie miała zamiaru porzucić tego sposobu życia, ona sama przysięgła sobie, że nigdy nie będzie podobna do matki. Niemniej, jako nastolatka i później, ku własnemu zniechęceniu stała się właśnie taka – wydawało się jej, że jakiś mężczyzna w jej życiu jest sposobem na wyjście z trudnej sytuacji, a dziecko sposobem na zatrzymanie go. W końcu zdała sobie sprawę z tego, powtarzała ten sam schemat: każdy jej chłopak bił ją i za każdym razem, gdy odchodził, znajdowała innego.
Zrozumiała, że stała się taka sama, jak jej matka, że to, czego nienawidziła i przysięgała, że powtórzy, znów ma miejsce.
Wtedy właśnie weszła do nowego kościoła, nie należącego do jej denominacji, niezależnego, charyzmatycznego, w którym było „przebudzenie”. Oddała swoje serce Panu i po raz pierwszy od dzieciństwa poczuła się czysta!
Oczywiście, odrodzenie jej ducha nie wpłynęło natychmiast na umysł, ciągle więc uważała, że mężczyzna sygnalizuje swoją miłość do kobiety bijąc ją i wykorzystując. Miała jeszcze mnóstwo rzeczy do nauczenia się. Gdy zaledwie po trzech tygodniach znajomości poślubiła dobrego i kochającego chrześcijanina, musiała ponownie nauczyć się, co to znaczy kochać, związać się – wszystkiego!

Tamtego dnia podzieliłem się z nią historią z 2Listu do Tymoteusza 2:3-4, o żołnierzu, i to zmieniło jej myślenie o sobie na zawsze i rozpoczęło drogę ku uzdrowieniu. Continue reading