Proroczy wgląd
Trudno przypomnieć sobie czasy, kiedy ludzie byli bardziej gniewni niż obecnie. Cywilizowana osoba powinna być, przede wszystkim, cywilna (uprzejma, grzeczna, społeczna – przyp.tłum.) A jednak dziś nie ma dyskusji, szacunku dla opinii innej osoby, nie ma wspólnego zastanawiania się dla wspólnego dobra. Martwi mnie to szczególnie jeśli chodzi o kościół. Można się spierać: „Nasze społeczeństwo rozpada się, powinniśmy być wściekli”. Lecz możemy się gniewać, a jednak dalej nie grzeszyć (Ef. 4:26). Nasze dusze powinny dręczyć się gęstniejącymi chmurami demonicznego skażenia kultury, w szczególności wtedy gdy to dzieci są doprowadzanie do upadku, słabi są wykorzystywani, albo dlatego, że postępy złego oznaczają, że coraz więcej ludzi umrze bez Chrystusa.
Jeśli więc jesteśmy rozgniewani to niekoniecznie musi znaczyć, że grzeszymy, może po prostu oznaczać troskę. Niemniej przedmiotem mojej troski jest, to, że jeśli ten gniew nie odnowi się ku czemuś bardziej odkupieńczemu, bardziej na kształt Chrystusa, nie zobaczymy odnowienia naszego świata. Naprawdę, gniew, który nie wzbudził w nas działania ku odkupieniu ostatecznie degeneruje się do zgorzknienia i niewiary.
Piekło robi postępy w tym świecie na wielu poziomach, lecz chciałbym zastanowić się nad dwoma głównymi obszarami. Pierwszy ma bezczelny, szeroko rozpowszechniony i alarmujący przejaw i jest nim, na przykład, zepsute prawo, które jest przegłosowywane czy przełamywanie się przemocy gangów czy też wtedy, gdy kochane publiczne osoby są hańbione. To pojawia się na czołówkach gazet i o tym mówią ludzie. Szokujące fale powodowane przez demoniczne wpływy uderzają w serca i jesteśmy zniechęceni, urażeni, zdumieni, a często wściekli. Kiedy znajdujemy się w takim stanie umysłu, piekło przypuszcza atak na drugi obszar. Teraz, w tej drugiej fazie walki, już nie ma żadnych prezenterów wiadomości, tu diabeł nie przychodzi popisując się otwarcie, lecz przychodzi cicho. Przekazując kipiące podszepty, pobudza kociołek niezadowolenia, aż do wrzenia i ostatecznie serce chrześcijanina, które kiedyś było pełne wiary i miłości, napełnia się zgorzknieniem, nienawiścią i złośliwym bulgotem.
Tak więc, choć musimy walczyć w kulturalnej wojnie naszych czasów, musimy zachować również naszą zdolność do kochania go, jeśli chcemy rzeczywiście wygrać nasza wojnę. Musimy pamiętać o tym, że „nie walczymy z ciałem i krwią, lecz walczymy z nadziemskimi władzami, ze zwierzchnościami, z władcami tego świata, ze złymi duchami w okręgach niebieskich” (Eph. 6:12). Niestety, słyszę jak dużo ludzi ostatnio mówi, że przegraliśmy naszą wizję dla Ameryki, lecz w rzeczywistości to nie wizję utracili, lecz miłość. Ponieważ „miłość wszystkiemu wierzy, wszystkiemu ufa i wszystko znosi”(1Kor. 13:7).
Oto jak ja na to patrzę:
Wierzę, że gdyby najważniejszym planem Wszechmogącego był skończenie ze złem na Ziemi, to zrobiłby to w ciele. Dlaczego więc czeka? On pragnie doprowadzić wierzących do dojrzałości, która jest podobieństwem do Chrystusa. W jednej chwili zło mogłoby odejść, jak to było z Sodomą i Gomorą, lecz nigdy nie wolno nam zapomnieć: Jezus nie przyszedł niszczyć ludzkiego życie, lecz zbawić je.
Bóg czeka na nas, nasze doskonalenie na wzór Chrystusa, jest zbiorem, na który oczekuje Ojciec. On pragnie przyprowadzić synów i córki do chwały, a ten świat, z całym jego złem, jest doskonałym miejscem do takiego kształtowania nas, abyśmy byli podobni do Chrystusa. Tutaj istnieją prawdziwi przeciwnicy, których Bóg może wykorzystać do tego, aby doskonalić nas w miłości. W tych okolicznościach istnieją prawdziwi wrogowie, których prześladowania pomagają nam doskonalić nasze modlitwy. Tak, powinniśmy być źli na to, co jest złego, lecz musimy być podobni Chrystusa w naprawianiu tego zła. Nie wystarczy być po prostu politycznym, musimy być duchowi jak ludzie z innej rzeczywistości.
Właśnie tutaj jest czas na to, abyśmy bronili bezbronnych wśród nas, lecz jeśli chodzi o nas samych, zastanówmy się ponownie nad tym, co przykazał Jezus:
„A Ja wam powiadam: Nie sprzeciwiajcie się złemu, a jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi. A temu, kto chce się z tobą procesować i zabrać ci szatę, zostaw i płaszcz. A kto by cię przymuszał, żebyś szedł z nim jedną milę, idź z nim i dwie. Temu, kto cię prosi, daj, a od tego, który chce od ciebie pożyczyć, nie odwracaj się.
Słyszeliście, iż powiedziano: Będziesz miłował bliźniego swego, a będziesz miał w nienawiści nieprzyjaciela swego. A Ja wam powiadam: Miłujcie nieprzyjaciół waszych i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście byli synami Ojca waszego, który jest w niebie, ….„(Mat. 5:39-45).
Rozumiecie, Bóg pragnie dojrzałych synów i córek, którzy walcząc za ten świat, otworzą drzwi miłości w Jego świecie.
Aby zobaczyć przemieniony kraj, musimy sami zostać przemienieni. W przeciwnym wypadku ryzykujemy tym, że zostaniemy chrześcijańskim hipokrytami; źli na ten świat, że nie jest chrześcijański, lecz spokojni w tym, że sami nie jesteśmy podobni do Chrystusa.