Category Archives: Cole Neil

Jak rozbić barwioną szklaną zasłonę

Neil Cole
24.05.2016

“Bóg szuka ludzi, przez których będzie mógł czynić to, co niemożliwe dla nich do wykonania. Jakże wielka to szkoda, że my planujemy tylko to, co możemy wykonać sami” (A.W.Tozer).

W czasach mojej młodości różni eksperci często mówili o zasłonach, które trzeba usunąć, aby nasze społeczeństwa mogły być otwarte i wpływać na siebie nawzajem, z nadzieją na coś lepszego. Bambusowa kurtyna oddzielająca Chiny od świata została ostatecznie rozdzielona. Żelazna kurtyna oddzielająca komunistyczną Rosję została rozbita przy pomocy młotów kowalskich. Pozostaje jeszcze jedna kurtyna, która musi opaść jeśli Królestwo Niebios ma mieć wpływ na resztę tego świata – zabarwiona szklana kurtyna.

Kościół, jaki znamy, przeważnie nie ma wpływu na społeczeństwa. Błędne podejście mówiące o oddzieleniu od tego świata, gdzie wyciągamy nowych uczestników z ich niechrześcijańskich sieci relacji, aby przyłączyli się do naszej oddzielonej społeczności, jedynie skutecznie uniemożliwienia nam jakikolwiek pozytywny wpływ.
Skutek jest taki, że przeważnie jesteśmy izolowani od naszych sąsiedztw i mamy reputację ludzi, którzy niewiele robią dobrego dla nich. Krzyczymy do tego świata z odległości i rzadko kiedy słuchamy. Zamiast tego jesteśmy przedmiotem nocnych żartów. Musimy spotkać się z prawdą, która mówi, że bez względu na to jakie mamy zdanie o sobie, błogosławienie społeczności wokół nas nie daje nam dobrej reputacji wśród sąsiadów.

Istnieją nieliczne wyjątki (nie trzeba mi tego mówić) – jestem pewien, że twój kościół jest wspaniały! Niemniej, perspektywy należy szukać poza kościołem; nie mówię o twoim własnym punkcie widzenia od wewnątrz. Jeśli w ogóle jesteśmy zauważani to głównie z powodu tego czemu się sprzeciwiamy, a nie dlatego, że mamy coś pozytywnego do zaproponowania. Powinniśmy być znani z czynnej miłości (J 13;35), lecz od pewnego, dość długiego już czasu, tak nie jest.
Continue reading

Deklaracja tożsamości: czym jest kościół_2

My Photo

Neil Cole

Łatwo jest wstrząsnąć naszą wizją kościoła. Francis Chan wykorzystał do tego pewną analogię. Mówi tak: „Wyobraź sobie, że jesteś sam na pustynnej wyspie, nie miałeś do tej pory żadnych kontaktów z chrześcijaństwem i znajdujesz na brzegu Biblię. Czytasz ją od deski do deski. Jak myśli czy, gdybyś zdecydował się założyć kościół, zrobiłbyś to w taki sposób, jak to robimy obecnie?” Oczywistą odpowiedzią jest: nie! Dużo nam to mówi o tym, że funkcjonowanie współczesnego kościoła jest bardziej ubrane w kościelną tradycję, niż w to, co Biblia mówi.

Grecki wyraz tłumaczony jako „kościół” to ekklesia, znaczy: „wywołani” i jest używany do opisania zgromadzenia bądź ciała ustawodawczego. W miarę rozwoju sytuacji w Nowym Testamencie ten wyraz nabiera większego znaczenia i Paweł podaje nam już o wiele bardziej szczegółowy i wzniosły obraz. W Księdze Dziejów ekklesia jest używany, aby opisać wściekły, zdezorientowany i podzielony tłum pogan, którzy ogłaszają przynależność do fałszywego boga (Dz 19:32). Byłem i w takim kościele.

Biblie nie podaje nam definicji kościoła. Zamiast definicji podaje liczne pomocne obrazy: trzoda, pola, rodzina, ciało, oblubienica, latorośl, budynek uczyniony z żywych kamieni. Definicje są pomocne, lecz takie opisy mają to do siebie, że są w stanie docierać do serc i wizji ludzi, jak też o wiele łatwiej je zapamiętać i rozpowszechniać. Ludzie zazwyczaj nie opowiadają sobie o definicjach, lecz podzielą się chętnie prostymi i wyraźnymi ideami, które działają wyobraźnię.

Myślę, że gdybyś miał współcześnie opisać przy pomocy obrazów kościół jaki znamy, lista byłaby całkowicie inna . Przeszukaj w Google terminu „kościół” i spójrz na obrazy, które się pojawiają – same budynki.

Continue reading

Deklaracja tożsamości: Czym jest kościół

My Photo
Neil Cole

Wyraźnie pamiętam tę chwilę, gdy stałem przed moim zgromadzeniem składając doroczne sprawozdanie z działań naszego kościoła na polu zakładania kościołów. Nie założyliśmy w tamtym roku ani jednego, więc już czułem się niewygodnie. Mogłem za to przekazać pozytywną wiadomość: jako ochotnicza rada ds zakładania kościołów, w końcu ustaliliśmy, czym jest kościół.

Osoba odpowiedzialna za zakładanie kościołów nie był do tej chwili pewna tego, czym kościół jest. Byliśmy co najmniej szczerzy, tak wielu przecież w ogóle nie zajęło się tą sprawą. Kościół jest jedną z tych rzeczy, które wydają się większości zrozumiałe na podstawie własnego doświadczenia. Okazuje się, że zdefiniowanie tego bytu, który w ciągu stuleci pojawia się w tak wielu formach i przejawach nie jest tak łatwe jak się wydaje. Słownik Merriam-Webstera w definicji obejmuje różnego rodzaju budynki, w których spotykają się chrześcijanie. Niemniej, Nowy Testament nie pojmuje kościoła w taki sposób. Czego więc uczy NT o kościele?

Jak wspomniałem w poprzednim poście, do stworzenia definicji korzysta się typowej listy elementów wyciągniętych z Nowego Testamentu, np.:

Jest to grupa wierzących

  1. …którzy gromadzą się regularnie, aby oddawać cześć.

  2. …którzy słuchają biblijnego głoszenia słowa Bożego.

  3. …którzy uważają siebie samych za kościół.

  4. …mają starszych, posiadających odpowiednie cechy charakteru.

  5. …praktykują chrzest, komunię i (niektórzy dodają) kościelną dyscyplinę.

  6. …są zgodni co do doktrynalnych fundamentów.

  7. …mają ewangelizacyjny cel.

Jak już wcześniej wskazywałem, sporo z tych rzeczy, które umieszczamy na liście nie jest w rzeczywistości tak istotne w nowotestamentowym kościele, jak nam się kiedyś wydawało. Chciałbym w tym poście spojrzeć na coś bardziej alarmującego, a mianowicie to, czego nie umieszczamy na takiej liście.
Continue reading

Czym jest kościół?

Neil Cole

W Biblii kościół nie został zdefiniowany, lecz zamiast definicji Biblia opisuje go przy pomocy obrazów takich jak: trzoda, pole, rodzina, ciało, oblubienica, winorośl, budowla z żywych kamieni. Nigdzie nie znajdujemy obrazów, z którymi zazwyczaj kojarzymy go dziś, jak: budynek, biznes, szkoła czy szpital. Zamieniliśmy obraz, w którym było życie i reprodukcja życia na instytucjonalny, który nie życia nie daje, a co najwyżej stara się zachowywać je i utrzymywać.

Dominujący współcześnie sposób patrzenia na kościół to utrzymywanie, kształtowanie i kontrolowanie ludzi. Biblijne obrazy z Nowego Testamentu zawsze dotyczą uwalniania i powielania życia kościoła, a nie zarządzania i kontrolowania finansowych interesów.

Rzeczy nieorganiczne mogą produkować, lecz nie mogą reprodukować. Jak sugestywnie zauważył Christian Schwartz: „Ekspres do kawy może robić kawę (chwała Bogu), lecz nie może zrobić więcej ekspresów do kawy”. Zamiarem Jezusa wobec oblubienicy i ciała jest, aby były one płodne, a dla winorośli – owocne. Jezus nie używał obrazów instytucji i my również nie powinniśmy.

Przy ogromnej ilości poszukiwań, badań, doświadczenia i czasu poświęconego na szukanie mądrości mądrzejszych od nas, doszliśmy do pojmowania kościoła przy pomocy takiego prostego a jednak głębokiego opisu: „Kościół jest obecnością Jezusa pośród Jego ludzi, powołanych jako duchowa rodzina, aby dążyć do wypełnienia Jego misji na tej planecie”.

Choć Biblia używa wielu różnych metafor na opisanie natury kościoła to jednak one wszystkie mają jedną bardzo uderzającą wspólną cechę: wszystkie one sugerują, że kościół jest czymś żywym. A co z budynkiem/budowlą, możesz zapytać? Pamiętaj, że jest to budowla z żywych kamieni i jest miejscem zamieszkania Żywego Boga.

Kościół jest żywy a Jezus przebywający pośród niego jest jego życiem. Czym jest ciało bez Głowy? Trupem. Czym jest oblubienica bez oblubieńca? Wdową. Czym jest winorośl bez krzewu? Drewnem na opał. Czy jest budowla bez fundamentu? Gruzem. Czym jest trzoda bez pasterza? Szwedzkim bufetem dla wilków. Każdy nowotestamentowy obraz kościoła wskazuje na żywe połączenie z Jezusem jako najistotniejszym składnikiem jego istoty.

Boża obecność jest nie tylko konieczną częścią definicji kościoła, lecz jest najbardziej istotna. Jest to punkt początkowy i to, co oddziela ten rodzaj kościoła od jakiejkolwiek innej organizacji czy instytucji na tej planecie. W pierwszym rozdziale Dziejów Apostolskich wierzący byli razem, zostali pouczeni, że mają się modlić, uwielbiać, wykonywać polecenia, wyznaczyli przywództwo, lecz nakazano im, aby nie opuszczali Górnej Komnaty. Kościół narodził się w 2 rozdziale Dziejów. Jaki był jedyny składnik dodany w drugim rozdziale? Obecność Ducha Jezusa w każdym uczniu, który był tchnieniem życia, które ożywiło ciało Chrystusa. Zgonem grożącym kościołowi z Księgi Objawienia 2:1-7 było usunięcie obecności Jezusa.

Jeśli kościół jest żywym organizmem to musi być inaczej traktowany niż sposób prowadzenia organizacyjnego młyna. Żywe organizmy są zorganizowane inaczej niż martwe rzeczy.

продвижение

To woda jest ważna,…a nie rury

Cole Neil

 5 września 2011

Oryg.: It’s the Water that’s Important…not the Pipes

W moim życiu jako właściciela domu rury zajęły znacznie ważniejszą rolę; pęknięta rura to zła wieść. Niemniej przekonałem się, że rury są tak ważne dla mnie dlatego, że ważna jest woda. Tak naprawdę, niewiele myślimy o rurach dopóki coś nie pęknie, a każdego dnia myślimy o wodzie.

Zaczynam rozumieć, że ogromna część uwagi jaką w tych dniach poświęcamy przywództwu kościoła to zajmowanie się rurami. Większość programów, zasad i praktyki kościelnego wzrostu oraz misji to po prostu rury-przewodniki  żywej wody. Czy to małe grupy czy niedzielna szkółka, tradycyjne nabożeństwa czy nowsze odmiany, mega czy mikro kościoły są po prostu różnego rodzaju rurami.

Służba rur ma ogromne znaczenie, ponieważ bez nich nie mielibyśmy możliwości dostarczania żywej wody pragnącemu światu. Niektóre rury są lepsze od innych. Jedne są mocniejsze, inne bardziej odporne na korozję, niektóre mają większą przepustowość, lecz wszystkie w zasadzie służą temu samemu – dostarczaniu wody. Wszystkie nasze metody zasadniczo mają jedno zadanie: dostarczenie ludziom Słowa Bożego. Możemy nie zgadzać się co do tego, które rury są lepsze lecz musimy zgodzić się z takim ich zadaniem.

Zła rura może wyrządzić duże szkody. Gdy jakaś rura przecieka, musisz ją uszczelnić bądź wymienić. Zardzewiała rura może zanieczyścić zawartość i tak samo może być z jakąś metodą, która zaczyna nabierać autorytetu i niezmienności samego Słowa Bożego. Woda może zmętnieć z powodu wadliwych rur i spowodować chorobę. Mój przyjaciel, Wolf Simson, mówi: „Gdy kościoły nie mają już Ducha Świętego, uruchamiają programy”. O tym czy rura jest rzeczywiście dobra, czy nie, decyduje to czy łączy ona ludzi bezpośrednio z Jezusem, czy raczej z czyjąś ekspertyzą.

Moim problemem jest to, że zazwyczaj postrzegam rury jako koniec sam sobie. Nasze metody często uważane są za konieczny składnik powodzenia naszych kościołów. Niemniej, rury nigdy nie są końcem samym w sobie. Istotą jest woda a rury mają za zadanie ułatwiać dostarczanie wody. Jaki byłby sens istnienia rur, gdyby nigdy nie zostały zanurzone w źródle wody? Często projektujemy jakiś system służby, myśląc, że będzie on ostatecznym składnikiem powodzenia naszego kościoła, a przecież to nie rury zaspokajają pragnienie… woda tak. Podobnie, nie możemy uważać naszych wspaniałych strategii i planów za rozwiązanie problemów służby – są one tylko kanałem  dla rozwiązania.

Ktoś powiedział kiedyś: „Najważniejszą rzeczą jest utrzymać to, co najważniejsze, jako najważniejsze”. (dosł.: “The main thing is to keep the main thing the main thing.”)

Ludzie potrzebują rur dlatego, że potrzebują wody. Nie można przeżyć dłużej niż pięć dni bez wody, a przecież ludzie przeżywają całe życie bez rur. Moc jest w winie, a nie w bukłakach.

Na przykład: rozwiązaniem dla zachodniego kościoła nie jest spotykanie się w domu, zamiast w kościelnym budynku. Może to być najlepszy przewodnik/kanał rozwiązania, najdłużej istniejący, o największej pojemności i najbardziej czysty, lecz nie jest tym rozwiązaniem.

Jeśli kto pragnie, niech przyjdzie do MNIE i pije, Kto wierzy we MNIE, jak powiada Pismo, z wnętrza jego popłyną rzeki wody żywej” (Jn 7:37-38).

Gdybym miał zaprojektować system rur to zacząłbym od źródła wody. Czy nasze metody są związane ze źródłem Bożego błogosławieństwa? Jeśli przekręcasz kran i nic nie płynie to jest całkiem prawdopodobne, że same rury są w porządku, a zwyczajnie nie są zanurzone w źródle wody. Czy winni jesteśmy wiary w to, że to rury zamiast Jezusa są tym źródłem?

Rury i woda są ze sobą związane w krytycznie ważny sposób. Nawet doskonale dobra woda marnuje się i psuje, przechodząc przez złe rury i podobnie: doskonały system rur jest bezużyteczny bez wody.

Gdy instalacja wodociągowa w twoim kościele działa prawidłowo pragnienie jest gaszone a dusze oczyszczane. To, co fascynuje jeśli chodzi o rury to fakt, że one są niezauważane i niedoceniane. Mało prawdopodobne jest, aby spragniona dusza, która przychodzi do twoich drzwi po szklankę wody i otrzymuje od ciebie najczystszą, najchłodniejszą, najbardziej odświeżającą szklankę wody jaką kiedykolwiek dostała, zauważyła: „Jakie masz fajne rury!”  Jednym ze sprawdzianów dobrej rury jest to, że nie jest zauważana.

Tak naprawdę jeśli twoje rury przyciągają uwagę do siebie, możliwe jest, że coś jest z nimi nie tak. Rury mają być niezauważane, ponieważ nie one są najważniejsze, lecz są kanałem tego, co najważniejsze. Rury są ukryte pod podłogą i w ścianach, i najlepiej jest wtedy, gdy się o nich nie pamięta; są użyteczne lecz mimo wszystko zapomniane.

Zbyt wielu z nas angażuje się w celebrowanie naszych nowych, cienkich rurek, zamiast korzystać z wody, której one dostarczają. Jeździmy na seminaria na temat tego, jak rozbić barierę 500 litrów, czytamy książki o spoinach i zaworach  (tak jakby ktokolwiek przy wyborze domu brał pod uwagę ładne rurki). Często potrzebujemy przypomnienia o tym, że rury, choć ogromnie ważne, nigdy nie zaspokoją naszego pragnienia, nie umyją rąk, a jedynie drogocenny Boży dar, woda, może to zrobić.

Każdy, kto piję tę wodę (H2O) znowu pragnąć będzie; ale kto napije się wody, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskującej ku żywotowi wiecznemu (Jn. 4:13-14).

как продвигать свой сайт самостоятельно

Przedsłowie do książki „Pastor jest nagi!”

Moje przedsłowie o książki Jona Zens’a “Pastor jest nagi!”.

Neil Cole

James D.G. Dunn naświetlił pewien poważny problem, mówiąc; „pewne wczesne stwierdzenia dotyczące kapłaństwa w przemyśle,… wskazują na to, że Kościół nie był obecny w przemyśle (w sensie ‘w miejscu pracy’ – przyp.tłum.) jeżeli, i dopóki, ordynowany duchowny nie zajął się ludźmi z produkcji”. Idea, jakoby duchowieństwo musiało być obecne po to, żeby kościół istniał i funkcjonował jest jednym z najskuteczniej pozbawiających sił ciało Chrystusa założeń. Zbyt wielu w kościele i na świecie wierzy, że nie można być kościołem, bez obecności duchownej osoby. Zamiast kapłaństwa wszystkich wierzących (kapłanów), skończyliśmy na „ławkowiczach” – odrętwiałych obserwatorach udających ciało Chrystusa (ang. nieprzetłumaczalna gra słów: „priesthood” a „pewhood”).

Na początku mego chrześcijańskiego życia byłem karmiony doktryną o tych nielicznych, którzy mają szczególne powołanie, ordynowanych do przewodzenia innym. Sam wierzyłem, że do nich należę i poszedłem do seminarium, aby się nauczyć jak służyć kościołowi w tym „świętym powołaniu”. Aby umocnić to poczucie, że jestem specjalny, zaliczyłem procedurę uzyskania licencji i ordynacji. Pamiętam, że chciałem raz na zawsze ustalić doktrynalny fundament stanowiskowej władzy (autorytetu) dla pastora, lecz zostałem straszliwie rozczarowany jaskrawym brakiem biblijnego poparcia. Niemniej, nie powstrzymało mnie to, podobnie jak liderów przede mną, i to wsparcie znalazłem w tych miejscach, w których go nie było. Przyjąłem dużo przypuszczeń i wielokrotnie wczytywałem moje własne skłonności w tekst… a nikt tego nigdy otwarcie nie kwestionował.

Takie też było moje życie aż do chwili, gdy Bóg ostatecznie przebił się przez ten śmietnik w mojej głowie wyraźną i głęboką prawdą. Gdy kłamstwo zostało wykorzenione i zastąpione prawdziwym biblijnym punktem widzenia, zmieniło się wszystko, a implikacje odniosły skutek w każdej dziedzinie życia jako naśladowcy Króla.

 W rzeczywistości jest tak, że umieszczamy naszą wiarę w niewłaściwym miejscu, wierząc, że potrzebujemy jakiegoś odpowiedzialnego za coś człowieka bardziej niż potrzebujemy Ducha Świętego. Wątpimy w to czy Duch Święty wystarcza, aby poprowadzić spotkanie i, zamiast niego, nadzieja spoczywa na jednym liderze, który słucha Boga, tak jakby on/ona mógł nam powiedzieć to, co mamy usłyszeć sami. W ten sposób pomijamy jakąkolwiek wspólną interakcję z zamieszkującym w nas Duchem Bożym i ze sobą nawzajem. Jakże to jest absurdalne, gdy ufamy bardziej ciału niż Duchowi. Ostatecznie mamy tak mało wiary w prowadzenie nas przez Wielkiego Pasterza, że stał się On podobny do nieobecnego króla, który oddelegowuje swoją odpowiedzialność nielicznym. Oczywiście to nieprawda, lecz w taki sposób funkcjonujemy. Naszym problemem jest wiara. Jasne i proste: nie wierzymy, że On może i chce nas prowadzić.

W tej głębokiej książce, Jon Zens, dotkliwie uderza w sedno tej sprawy następującym pytaniem: „Pomyśl wraz ze mną przez chwilę: Jaki wielki religijny chaos powstałby, gdyby nagle, jutro, zrezygnowali pastorzy 1000 największych kościołów w Ameryce?”

Wdzięczny jestem Jonowi za jego umysł i pióro, które są darem dla organicznego kościoła i, ogólnie mówiąc, królestwa. Rozdział pt.: „A co z Pawłem i kobietami?” jest znakomity! Ta książka jest zarówno inteligentnym jak i dobrze uzasadnionym wkładem do serii na temat tej powszechnie pomijanej sprawy, którą musimy się zająć współcześnie w ciele. Jak stwierdza Jon: „Istotą jest to, że w czasie spotkań organicznych przywództwo Ducha Świętego jest płynne i po pewnym czasie prowadzi do zaangażowania się wszystkich. Jeśli grupa oczekuje od kogoś, że sprawy będą się gładko toczyć dzięki niemu i jego udział w spotkaniu będzie bardziej istotny od  innych, wtedy żywy Chrystus rozwijający się przez wszystkie części jest zasmucany”.

Nauczam podobnych rzecz od pewnego czasu. Jedną z najbardziej ironicznych rzeczy, jest słyszeć zastrzeżenie pastorów, że gdyby w ten sposób rzeczywiście prowadzili kościół to nie mogliby się cieszyć ze spełnienia, wynikającego z używaniu swego daru w kościele. Wtedy pytam: „Czy zatem wszyscy inni powinni złożyć swoje dary na stole, aby pastor miał dobre samopoczucie ze swego własnego spełnienia?” W taki sposób komentuje to Jon: „Ci, którzy utrzymują swoje przywódcze pozycje w instytucjonalnym kościele muszą przybić do krzyża swoje ambicje  i swoją historię tego jak „byli z przodu”. Muszą zająć swoje właściwe miejsce, jako zwykli bracia czy siostry wśród innych braci i sióstr. Jeśli tak się nie stanie to grupa z całą pewnością wróci do zinstytucjonalizowanej formy, co oznacza przywłaszczenie sobie przywództwa Jezusa”.

Powtórzmy: jest to sprawa wiary; zaufania do tego, że Duch Chrystusa chce tego, aby całe Jego ciało było spełnione i wykorzystane, nawet pastorzy i nauczyciele. Tak, może to zostać wypełnione w sposób inny od naszych oczekiwań, lecz spełnienie jest zawsze satysfakcjonujące. Może być inne, lecz nie będzie zniechęcające.

W bajce Hansa Christiana Andersena chłopiec wykrzykuje głośno słowa obnażając głupotę, z której zresztą wszyscy zdają sobie sprawę i cała śmieszna parada kończy się. Jon, choć już nie dziecko, mimo wszystko wykrzykuje bardzo wyraźnie: „Pastor jest nagi!”. Już czas zatrzymać paradę próżności i wiwatów na własną cześć pobudzanych przez fałszywych pseudo artystów, którzy ukradli Królowi bogactwo i wrócić do normalnego życia,… w pełnym ubraniu.

 – – – – – – – –

-Neil Cole

Author of Organic Church, Organic Leadership,

Search & Rescue, Church 3.0 and Journeys to Significance

раскрутка сайта

Tu nie chodzi o sukcesję, lecz o ofiarę

(Temat może dla nas uboczny, ale ta japońska mentalność  (świecka przecież) zrobiła na mnie wrażenie i to w takim kontraście,… dokonałem trochę skrótów, aby nie zanudzać ale zostawić istotę -tłum.)

 

Neil Cole

Czytałem dziś rano gazetę i uderzył mnie kontrast między dwom artykułami. Ten kontrast mówi o obecnym stanie kościoła we współczesnej Ameryce i mówi o czymś, co, jak sądzę, wkrótce pojawi się jako poważna pozbawiająca sił choroba w kościele.

Pierwszy artykuł zajmował się kilkoma emerytowanymi obywatelami Japonii, którzy utworzyli zespół nazwany „Skilled Veterans Copr”.  Stworzyli go jako wolontariusze, aby wejść do atomowej elektrowni w Fukushima i wykonać kilka niezbędnych napraw, aby młodsi pracownicy nie musieli tego robić. Najmłodszy w tej grupie ma 60 lat a najstarszy 78.  To są prawdziwi bohaterzy. Pomyśleli, że nie zostało im dużo życia, jak młodszemu pokoleniu i odczuli na sobie odpowiedzialność, ponieważ korzystali z pracy tej nuklearnej elektrowni przez dłuższy czas. Dodają również to, że ich komórki reprodukują się w zwolnionym tempie, więc zajmie więcej czasu wykształcenie się raka i ewentualna śmierć z tego powodu, a oni i tak szybciej umrą. Prawdą jest, że chcą poświęcić swoje własne życie, aby pokolenie ich dzieci nie musiało tego robić. Strona internetowa wzywająca wolontariuszy stwierdza: „To jest naszym obowiązkiem wobec następnego pokolenia i tego, które przyjdzie po nich”.

Drugi artykuł zajmował się podejrzeniem, że zostało przegłosowane odejście Roberta H. SHuller’a z rady dyrektorów Chrystal Cathedral. Później kościół wydał oświadczenie, w którym stwierdzono, że nie zostało to przegłosowane, ale że nie jest już członkiem z prawem głosu. Nota nie informuje, że to syn Shullera (który kilka lat temu został usunięty z kościoła), był autorem pierwotnego komentarza, co wskazuje na to, że w Chrystal Catherdral ciągle jest pełen dramaturgii, nawet bez bożenarodzeniowego widowiska (to przytyk do praktyki tego kościoła, gdzie chwalono się tym, że zorganizowano bożenarodzeniową szopkę za 600.000$ z autentycznymi zwierzętami, aktorami, fruwającymi aniołami itd… -przyp. tłum.)

Tak jak kościół ten był prekursorem fenomenu mega kościołów, tak jest, moim zdaniem, on znakiem obrazującym nadchodzący problem, którym amerykański mega kościoły muszą się zająć i to szybko. Kilka lat temu Shuller odszedł na emeryturę zostawiając kościół w rękach swego syna. Niedługo później syn został zwolniony, a jego miejsce w kościele zajęła córka Shullera. Frekwencja spadała do tego stopnia, że teraz trudno jest znaleźć publiczność w czasie telewizyjnych pokazów, ponieważ jest tak dużo pustych siedzeń. Co bardziej uderzające niż słabe uczestnictwo to wysokie długi i brak finansowych zasobów. Ten kościół doszedł do bankructwa, wysprzedaje swoje mienie i robi wszystko co tylko możliwe, aby utrzymać się na powierzchni, równocześnie gwałtownie tonąc.

Co mają wspólnego te dwa artykuły? Odchodzące na emeryturę przywództwo jest odpowiedzialne za wychowanie i wprowadzenie następnego pokolenia. W jednym przypadku ojcowie reagują bohaterską ofiarą na rzecz swoich dzieci i wnuków, a drugim przypadku starsze przywództwo nie przygotowuje właściwie następnego pokolenia i pozostawia tonący statek w rękach skonfliktowanego rodzeństwa, podczas gdy 84 letni ojciec nadal usiłuje, na ile tylko może, trzymać władzę aż do chwili, gdy ostatecznie zostaje zmuszony do odejścia.

Większość mega kościołów w Ameryce jest prowadzona przez dynamicznych pastorów założycieli. Ci przywódcy starzeją się i w wielu przypadkach są już w wieku emerytalnym, lecz ciągle prowadzą tak, jakby byli nieśmiertelni. Tak nie jest i jeśli nie wzbudzą następnego pokolenia i nie przekażą pałeczki również będą świadkami tego jak ich służby usychają i umierają podobnie jak w Chrystal Catherdral.

Większość tych starszych przywódców ma dzieci, które same dorosły do pozycji przywódców, całkiem podobnie jak u Shullerów. O ile niektórzy z nich dobrze sobie poradzili z uwalnianiem swoich synów, innym tak dobrze nie poszło. Szczerze mówiąc jest to trochę szokujące, że tak wielu umieściło synów na swoich miejscach, jakby to była jakiegoś rodzaju królewska monarchia czy prywatny rodzinny biznes. Billy Grahama zastąpił syn Franklin. Jerry Fallwell został zastąpiony przez syna, wpływy Charlesa Stanley’a są teraz przyćmiewane przez Andy’ego, choć nie zawsze to przekazanie szło gładko. Tak naprawdę, wiele z tych sukcesji nie poszło dobrze, tak jak w przypadku fiaska Shuller’a. Tuż o rzut kamieniem od Chrystal Catherdral jest Calvary Chapel of Costa Mesa gdzie senior Chuck Smith zmaga się ze sprawami sukcesji, a z tego co słyszałem jego syn, również pastor i autor wielu książek, nie jest już brany pod uwagę.

Należy oddać im to, że wychowali swoje dzieci tak, że idą za Panem i prowadzą kościoły i za to należy im się cześć, lecz problemem jest to, że sposób w jaki ten kościół jest budowany nie daje się dobrze przekazywać dalej. Przywódca, który może zbudować mega kościół nie jest tym typem przywódcy, który z łatwością radzi sobie z przekazywaniem służby innym i tutaj leży problem.

Osobiście uważam, że sukcesja nie jest rzeczywistym problemem, lecz jest symptomem większego problemu. Problem stanowi to, że przywództwo z poprzedniego pokolenia nie przekazuje dobrze pałeczki, ponieważ trzyma ją przy sobie zbyt długo. Sławni nauczyciele nie wydają następnego pokolenia nauczycieli, lecz raczej trzymają się swoich wpływów, co buduje zależności nie dających reprodukcji.

[…]

Jednym z ważnych fragmentów Pisma, które mogliśmy czytać dziesiątki razy, lecz nigdy nie zastanawialiśmy się nad nim w świetle stanu dzisiejszego przywództwa, jest proste stwierdzenie Pawła w liście do Filipian, gdzie pisze:

„Przeto, umiłowani moi, jak zawsze, nie tylko w mojej obecności, ale jeszcze bardziej teraz pod moją nieobecność byliście posłuszni; z bojaźnią i ze drżeniem zbawienie swoje sprawujcie. Albowiem Bóg to według upodobania sprawia w was i chcenie i wykonanie” (Flp. 2:12-13).

Dobrze znamy te słowa. Były głoszone, słyszane czy czytane jako przesłanie na temat pracy nad swoim zbawieniem i tego, co to znaczy. Jak często jednak poświęcaliśmy czas aby zastanowić się nad pierwszym zdaniem skierowanym do tego kościoła, który, jak się okazuje, miał się lepiej pod nieobecność Pawła, niż w czasie jego obecności. To jest, przyjacielu, wspaniałe oświadczenie i być może nawet jest oskarżeniem przeciwko obecnemu typowi przywództwa, jakie obowiązuje w większości kościołów.

Nie potrzebny jest nam plan sukcesji, jakby współcześni przywódcy byli tak cenni, żebyśmy musieli spędzać godziny czy dni, starając się wymyślić, jak ich zastąpić innymi dynamicznym przywódcami, którzy są równie podatni na te same słabości. To czego rzeczywiście nam potrzeba to przywódców z sercem ofiarnym, którzy są bardziej zainteresowani duchowym powodzeniem swoich duchowych dzieci niż własnym i którzy będą prowadzić kościół w taki sposób, aby inni mieli nawet większe uprawomocnienie do przywództwa niż to poprzednie przywództwo. Bardziej od sukcesji potrzebna nam jest ofiara podobna do tej, którzy złożyli ojcowie z Japonii.раскрутка