Podobno sa dobre zwyczaje i są takie, które mają znacznie mniej pozytywny skutek na jakość naszego życia. Czasami angażujemy się w zachowania, które wydają nam się dobre. A co, jeżeli te “dobre” zwyczaje nie wywołują skutków, których się spodziewamy? O co chodzi? Czy przypowieść: “Wiele dróg wydaje się człowiekowi dobrych, lecz ich końcem jest zniszczenie” coś ci mówi.
Z pewnością do tej kategorii można zaliczyć zachowania religijne. Wiele zachowań zebranych z trudem z naszych religijnych poleceń jest opartych na całych pokoleniach tradycji. Jest takie stare powiedzenie, które wszyscy słyszeliśmy, a które idzie jakoś tak:
Niedorzecznością jest powtarzanie stale i wciąż tego samego zachowania a spodziewanie się innych rezultatów.
Oczywiście, jednym z problemów religijnych tradycji jest to, że nie ma oczekiwań na jakiekolwiek rezultaty. Nie jest to całkowicie prawda. Ludzie, którzy angażują się w religijne tradycje mają pewne poczucie robienia czegoś „dobrego” w negatywie jest to zwane „samo-sprawiedliwością, co, dziwnie mocne, Jezus określił jako bezwartościowe. Wydaje się, że trwamy w religijnych tradycjach po prostu dlatego, że zawsze to zrobiliśmy w taki sposób.
A co, jeśli chcemy i mamy potrzebę jakiejś zmiany? Co, jeśli nasze religijne tradycje bardziej blokują nas przed otrzymaniem tego, czego rzeczywiście pragniemy, niż pomagają w otrzymaniu tego, czego potrzebujemy (według własnej definicji słowa „potrzeba”)?
Codziennie słyszę o ludziach, którzy chcą być uzdrowieni z miriad chorób. Niektórzy „dostają je” i chodzą w wolności od swoich chorób. Inni upierają się przy myśleniu w jakim trwali zawsze i dziwią się, dlaczego choroba pozostaje. Inni złoszczą się na mnie nawet za sugerowanie, że choroba jest wynikiem ich myślenia, które ugrzęzło w religijnej tradycji.
Prawdziwym wyzwanie jest to, że ja po prostu tego NIE sugeruję
Nie sugeruję, że religijne tradycje wywołują problemy, zdecydowanie twierdzę (aby nie było żadnych wątpliwości), że trwanie w jakichś szczególnych religijnych tradycjach może zdecydowanie zablokować uzdrowienie z choroby.
Czasami otrzymujemy nowe spojrzenie, które rzeczywiście otwiera nasz umysł naprawdę przez duże „P”, tylko po to, aby nowe przykryć peleryną tych samych starych tradycji i kończymy w nieświadomości, że zostaliśmy ponowni złapani w tą samą pułapkę. Robimy to cały czas wierząc, że wędrujemy przez nowe terytorium. Wyznaję, że jest to prawda również w moim życiu.
Aby podkreślić istotę sprawy – zastanówmy się nad tym, jak się modlimy. Dostaję każdego dnia e-maile odludzi, którzy zaczynają dostrzegać to, czego Jezus nauczał na temat skutecznej modlitwy i tego, jak się modlą zgodnie z swymi religijnymi tradycjami – kilometry obok. A jednak nadal trwają w tym samym sposobie myślenia i nigdy tak naprawdę nie dochodzą do tego, co może spowodować znaczącą zmianę ku uzdrowieniu w ich życiu. Jakub, przyrodni brat Jezusa, deklarował: „Modlitwa właściwego rodzaju, praktykowana intensywnie, daje wiele rezultatów”.
Dwie przyczyny powodują, że twierdzenie Jakuba ma niewielki wpływ na ludzi złapanych w pułapkę.
Po pierwsze, jest to tradycja zainspirowana przez tłumaczenia Biblii. Ten fragment jest przekładany następująco: „Wiele może usilna modlitwa sprawiedliwego”. Taka konstrukcja sprawia, że do czytelnika dociera taka informacja, że jeśli jesteś, najpierw, „sprawiedliwy”, co dla różnych ludzi ma różne znaczenie, to wtedy módl się „usilnie”, cokolwiek to może znaczyć… a będziesz miał wyniki.
Po drugie, większość ludzi po prostu nie zdaje sobie sprawy z tego, że to stwierdzenie Jakuba jest napisane w bezpośrednim związku z uzdrowieniem z chorób. Oto poprzedzające wersy: „A modlitwa z wiary płynąca uzdrowi chorego i Pan go podźwignie…” Ja tego nie wymyśliłem to jest w Biblii. Nawet w zniekształconoych przekładach (autor mówi tutaj o Kings James Version – dop. tłum.) jestto jasne: jeśli wiesz jak się modlić – ludzie będą uzdrawiani.
Wyrzucenie starych tradycji tylko w celu ich wyrzucenia niekoniecznie będzie znaczące. To jak nakładanie nowej farby na stary budynek i nazwanie go nowym. Faktycznie, Jezus powiedział coś na temat nie wlewania nowego wina do starych bukłaków, ponieważ spowoduje to zniszczenie bukłaków i wylanie się wina na ziemię. A, jeśli mowa o malowaniu… oto jak Jezus odnosił się do religijnych ludzi swoich dni: groby pobielane. Nie przechodźmy nad tym stwierdzeniem zbyt łatwo. Co to znaczy? Jak wielu z nas nosi w umysłach martwe religijne tradycje, które usiłujemy nieco “pomalować” odrobiną “nowego wina” (myślenia).
Ostatnio dzieliłem się z kobietą tym, czego Jezus nauczał na temat modlitwy, a co jest niejasne w większości (angielskich) . Istota tego, co powiedział Jezus jest bardzo wyraźna w oryginalnym języku. Kilka dni temu otrzymałem od niej gorącą relację. Napisała mi o kataraktach „jej męża” i o tym, że nie stać ich na laserową operację, która usunęła by je. Powiedziałem jej, żeby przestała przyjmować tego jak ich własność tj. „katarakty mojego męża”
– Jeśli ty i twój mąż ogłaszacie własność, to trudno wam będzie pozbyć się ich – powiedziałem do niej.
„Moja skolioza”, „moja astma”…. „moje” cokolwiek. Rozumiesz o co chodzi?
(W języku polskim nie używa się tak często „mój moja, moje” w szczególności stosunku do chorób, ale i to może mieć miejsce – przyp. tłum.)
Następnego dnia napisała, że podzieliła się tym, co powiedziałem na temat „własności” ze swoim mężem. Natychmiast zrozumiał i powiedział: – W porządku, jeśli one nie są moje, to nie chcę mieć z nimi nic do czynienia.
Dalej opowiadała, że to, co mówiłem jej na temat „zgadzania” się mężem zadziałało.
Napisała: „Następnego ranka wstawał z łóżka i krzyczał:
– Irena, one znikły!
Wstała chwilę wcześniej i była w innym pokoju, lecz szokujący głos męża przygnał ją z powrotem do sypialni. Co „znikło”? Oczywiście, „jego” katarakty. Koniec tej historii jest taki, że mógł, po raz pierwszy po wielu latach, prowadzić samochód. W postscriptum napisała: „Oto, wraz z mężem modliliśmy się przez wiele lat w imieniu Jezusa i nic się nie zmieniało, po czym zrobiliśmy to, co powiedziałeś na temat zgody a on po prostu powiedział, że nie chce mieć z nimi nic wspólnego i to wszystko. Bóg jest wielki”.
Tak, Bóg jest wielki! Bóg już dał nam wszystko, co jest potrzebne do zdrowego i pełnego powodzenia życia, lecz dar jest przesłonięty przez religijną tradycję.
Przyjrzymy się temu, co napisała Irena: „Oto, wraz z mężem modliliśmy się przez wiele lat w imieniu Jezusa i nic się nie stało.” Oczywiści to, co Irena miała na myśli to, że kończyli swoje „modlitwy” słowami „w imieniu Jezusa, amen”, czy też mówienie do katarakt: „w imieniu Jezusa odejdźcie”, czy coś takiego. Ta tradycja wydaje się być dobra, nie ma nic niewłaściwego w słowach. Jednak same słowa, pozbawione ich rzeczywistego znaczenia oryginalnego języka są puste. Tradycja pochodzi częściowo z tego, co jest zapisane jako słowa Jezusa tj., „O cokolwiek będziecie prosić w imieniu moim, tylko wierzcie, spełni się wam”. Oczywiście akcent jest na słowie „wierzcie”.
W powyższym „tłumaczeniu” zostały zgubione dwie rzeczy. Słowo, tłumaczone jako „w imieniu moim” w języku oryginalnym rzeczywiście znaczy: „podobnie jak ja”… lub dosłownie w moich „charakterze i autorytecie”. W szczególności znaczenie “charakteru i autorytetu” i podobieństwa do Jezusa Chrystusa, jako istoty ludzkiej, jest znacząco inne od wypowiadania słów “w imieniu Jezusa”. Ten temat jest omawiany w Skarbnicy.
Jest jeszcze pewna różnica w słowach Jezusa w oryginalnym języku, a przetłumaczonych jako „wierzcie” i „wiara”. Temat tego, co Jezus rozumiał przez wiara jest omówiony w Skarbnicy.
Myślę, że muszę tu zrobić dygresję. Otrzymałem listy jako reakcję na te artykuły od pewnych (nie wszystkich) duchownych i pewnych (nie wszystkich) ludzi, którzy mówią, że Biblia jest źródłem wszelkiej prawdy, a które są zarówno smutne jak i czasami humorystyczne. Smutne, ponieważ wszystko, co piszę ma swoje oparcie w Biblii. Humorystycznie smutne, ponieważ chociaż mówią mi o Biblii jako o źródle, nie chcą zobaczyć co Biblia mówi! Nigdy też nie proszą o książkę (Skarbnica). Po prostu dają mi „buziaka na pożegnanie” mówiąc, że „nie rozsądzam słowa prawdy właściwie”. No, cóż..
Niektórzy życzą sobie, aby usunąć ich imiona z listy subskrypcyjnej, ponieważ wierzą, że „spisane Słowo Boże jest wszystkim, czego im potrzeba”. Mam takie pytanie: „Biblia nie jest Źródłem dopóki nie prowadzi do tego, który jest Źródłem, BOGA. Jakąż ma bowiem wtedy wartość?”
Nie twierdzę, że ci wszyscy, którzy piszą do mnie, aby ich usunąć z listy, nie znają Boga. Może po prostu mnie nie lubią lub tego, co piszę. Nie jest to istotne. Z pewnością jestem zwalczany a to, co mówię i jak mówię ma skłonności do irytowania wielu ludzi. Niemniej jednak, wierzę, że krytykują te same rzeczy, które krytykował Jezus. Faktycznie, dzięki wyraźnie zapisanemu Jego krytycyzmowi wobec religijnego przywództwa tamtych czasów, czuję się wolny być równie krytycznym wobec tych, którzy zachowują takie same bezwartościowe tradycje dziś.
Jak już wcześniej kilka razy wskazywałem, mój krytycyzm nie osiąga poziomu jaki stosował Jezus. Nie nazywam ludzi wężami czy hipokrytami. Po prostu zostawiam to, że oni idą inną drogą (oczywiste) niż ja. Może to jest właśnie problemem? Jestem zbyt miły? Hmmmmm.
Jeszcze raz powtórzę, aby zrozumieć skąd przychodzę i prawdę której jestem oddany trzeba przeczytać Skarbnicę. Nie czerpię żadnych korzyści z napisania tej książki; to jest tam zawarte jest całkowicie prawdziwe… każde słowo. Dosłownie setki ludzi na świecie, którzy przeczytali i czytają Skarbnicę zaświadczyli, że zmieniło to ich życie w sposób dramatyczny na lepsze. Moje życie zostało zmienione przez fakt napisania jej i stale się zmienia przez ponowne czytanie! Powtarzam, nie czerpię żadnych korzyści z niej. Z tego powodu jest napisana jako “anonim”.
Uf… (westchnienie ulgi). Cieszę się, że uporałem się ze wszystkim! Jest to kawałek dygresji, no nie?
To, co zwykle mówię, kończąc usługę z kazalnicy to:
– … i tym zakończę.
Zwykle idę dalej jeszcze przez następne pół godziny.
Nie dziś…
сайта