Category Archives: Frangipane Francis

Bóg potraktował cię poważnie

Bóg potraktował cię poważnie

Ludzie oddają swoje życie Jezusowi Chrystusowi z różnych powodów. Niektórzy potrzebują fizycznego czy emocjonalnego uzdrowienia; inni szukają pokoju i przebaczenie. Bez względu na warunki Bóg spotyka nas w naszej dolinie potrzeby. Rzeczywiście, Pan objawia Siebie Samego człowiekowi jako niebiańską odpowiedź na jego potrzeby. On jest „ojcem sierot i sędzią wdów„. On daje nawet „dom dla samotnych” i „wyprowadza więźniów na wolność” (Ps. 68:5-6).

Bóg używa naszych potrzeb, aby przyciągnąć nas do Chrystusa. Jednak świadomość naszych potrzeb zawęża nasze objawienie Boga, ograniczając Jego aktywność w naszym życiu do granic naszych zmagań i tak wielu chrześcijan nigdy nie budzi się duchowo do głębszego powołania Bożego, które oznacza podobieństwo do Chrystusa. Otrzymaliśmy przebaczenie, uzdrowienie, jesteśmy błogosławieni, lecz doświadczamy w naszym duchowym wzroście tego, że nie sięgamy poza sufit.

Pomimo wszystko, Duch Boży pozostaje wierny naszej osobistej przemianie. Jeśli mamy zbudzić się duchowo do wizji podobieństwa do Chrystusa, uwaga Bożej woli poprowadzi nas w unikalny i potężny sposób. I rzeczywiście, wydarzą się dwie rzeczy: po pierwsze: będziemy czytać Pismo z objawieniem; gdy odkryjemy, po co istniejemy, Słowo Boże będzie mówić do nas w bardziej głęboki sposób. Po drugie: ujawni się coś takiego: nasze życie będzie napotykać na coraz większe wyzwania.

Widzisz, nam się wydaje, że posiadanie szczerego pragnienia bycia podobnym do Jezusa jest samo w sobie osiągnięciem, lecz stanowi to tylko początek. Jeśli poważnie traktujemy naszą przemianę, Bóg poważnie podchodzi do wypełnienia naszego biegu. On umieści nas w takich sytuacjach, których celem jest zabicie naszej starej natury, często wymuszając na nas podobieństwo do Chrystusa po to, aby przetrwać bitwę.

Zastanów się nad bohaterami, o których mówi Biblia: każdy z nich napotykał na wielkie konflikty zanim osiągnął pewien duchowy poziom i często przeżywali też wielkie konflikty później, gdy już cieszyli się ważnymi przełomami. Spójrz historię na Józefa zanim osiągnął swoje przeznaczenie. Zastanów się nad Dawidem, który musiał walczyć, zanim został królem. Bóg nie jest delikatny jeśli chodzi o sprawdzanie naszego charakteru. Jego celem jest stworzenie w nas podobieństwa samego Jezusa.

Zastanówmy się nad tym, gdy Jezus stanął nad Jordanem. Po pierwsze: został napełniony Duchem Świętym. Moglibyśmy myśleć, że to napełnienie wprowadzi Chrystusa do Jego publicznej służby, lecz zamiast tego, został poprowadzony przez Ducha na pustynię. Po co? Biblia mówi: „Aby był kuszony przez diabła„. Przez 40 dni Jezus pościł i modlił się. Spodziewalibyśmy się pod koniec tego czasu wielkiego przełomu, a tymczasem wydarzyło się coś przeciwnego. Pierwszą duchową istotą, która pojawiła się Jezusowi po tym poście nie był Bóg, lecz diabeł.

Trzy razy charakter Jezusa był próbowany przez samego Szatana. Większość z nas dobrze jest zaznajomiona z historią Chrystusa na pustyni (Mat. 4:1-11), lecz pamiętajmy: Jezus spotkał się z tymi trzema pokuszeniami po 40 dniach bez jedzenia. W słabości te próby stają się bardziej intensywne. A o to mój wniosek: jeśli poważnie traktujemy naszą przemianę, wkrótce zdamy sobie sprawę z tego, że kiedy przeszliśmy jakąś próbę to życie niekoniecznie musi stać się łatwiejsze. W rzeczywistości, dzieje się to, że 'awansujemy’ do czegoś jeszcze trudniejszego i to właśnie tutaj, w samym środku trudnej próby, nasze poszukiwanie podobieństwa do Chrystusa znajduje odpowiedź.

Być może właśnie teraz napotykasz na konflikt, który wydaje się niezrozumiały. Pytasz: „Dlaczego tkwię w tej walce? Czym zasłużyłem sobie na to?” Być może, że przyczyną tego, że twoje zmagania nasilają się jest to, że pomodliłeś się szczerze: „Ojcze, chcę być jak Jezus”. Bóg potraktował cię poważnie.

продвижение

Wojna z niewdzięcznością i narzekaniem

Od moich najwcześniejszych lat jako chrześcijanin słyszę pytania o komentarz Jezusa dotyczący Judasza Iskarioty: Czy nie dwunastu was wybrałem? Ale jeden z was jest diabłem (Jn 6:70). Co Jezus miał na myśli? Czy Judasz był genetycznie diabłem, a nie człowiekiem? (Jezus nie powiedział, że Judasz miał diabła, lecz że jest diabłem.) Czy faktycznie diabeł może żyć wśród ludzi jako człowiek? Nie jestem naukowcem specjalizującym się w języku greckim, lecz sądzę, że prawda będzie łatwiejsza do poznania, gdy przeczytamy ten werset z dosłownego przekładu. Słowo tłumaczone tutaj jako „diabeł”, diabolos, jest w innych miejscach Nowego Testamentu tłumaczone jako „oszczerca” czy „złośliwa plotka” (p. 1 Tym 3:11; 2 Tym 3:3). Gdy Jezus powiedział, że Judasz jest diabłem, mówił , że jeden z was jest „fałszywym oskarżycielem”, „oszczercą”, „fałszywą plotką”. Judasz nie był w stanie zatrzymać swojego negatywnego patrzenia dla siebie.

Pamiętaj o tym, że Judasz tuż przedtem, zanim oddał Jezusa faryzeuszom, zgorszył się tym, że Jezus pozwolił na to, aby kosztowny olej został wylany na Jego włosy. Judasz niegodziwie narzekał: Na cóż ta strata, przecież można było to drogo sprzedać i rozdać ubogim (Mt. 26:8). Tak naprawdę Judasz powiedział: Któż pozwolił na taki bezmyślny zbytek? Tak, to Jezus na to pozwolił. Kobieta namaściła Go na Jego pogrzeb. A jednak dla Judasza była to ekstrawagancja, na którą Jezus nie powinien był zgodzić się. Oto w swym zagniewaniu Judasz Iskariota znalazł usprawiedliwienie tego, aby udać się do arcykapłana, znalazł podstawę do tego, aby wyłamać się z jednego szeregu z Chrystusem (Mat. 26:14-15).

Bóg ma problem ze narzekaczami.
Zdrada nigdy nie wydarza się nagle; jest to raczej zakumulowana reakcja na nierozwiązany gniew i zniechęcenie jakie jedna osoba czuje w stosunku do drugiej. Te urazy, których nie poddajemy w modlitwie Bogu, nieodwołalnie niszczeją i stają się jadem, który przenosimy na innych przez plotkę. W tym procesie, stajemy się oszczercami, lecz czujemy się usprawiedliwieni. Stajemy się złośliwą plotką (oszczercą – przyp.tłum), lecz według nas przekazujemy „prawdę” o słabości charakteru, którą we własnej sprawiedliwości „rozeznaliśmy”. Aby zrozumieć zdradę Judasza musimy odkryć jej źródło: Judasz był zrzędą/narzekaczem. Gdy tracimy z widoku tak wiele rzeczy za które powinniśmy być wdzięczni, stajemy się maruderami i narzekaczami, których umysł jest coraz bardziej zaciemniany przez myśli zrodzone w piekle.
Strzeż się tego, aby twój gniew wobec innego chrześcijanina nie doprowadził cię do plotkowania, a szczególnie jeśli jesteś rozgoryczony i teraz zasiewasz krytycyzm wobec niego innym. Tak, strzeż się: już nie jesteś kształtowany na podobieństwo Chrystusa, lecz stajesz sie coraz bardziej podobny do Judasza.

Narzekacze są wszędzie.
Oczywiście, postawa narzekania nie jest przypisana wyłącznie do zdrady Judasza. Wielu rzekomych uczniów i żydowskich liderów było dotkniętych przez to marudzenie. Zastanówmy się: wszędzie działy się cuda, Chrystus właśnie nakarmił 5000 ludzi, gdy spory tłumek Jego uczniów zaczął dopatrywać się wad. Pomimo, że Jezus ostrzegał: 
Nie szemrajcie między sobą
(Jn 6:43), tłum ciągle trzymał się tego. Pamiętaj, że oni nie narzekali na jakiegoś grzesznika, lecz na jedynego bezgrzesznego człowieka, jaki kiedykolwiek żył.


Jezus świadom, że z tego powodu szemrzą uczniowie jego, rzekł im: To was gorszy?
(Jn 6:61).
. . .
Od tej chwili wielu uczniów jego zawróciło i już z nim nie chodziło (Jn 6:66). Szemranie spowodowało, że ci ludzie przestali oglądać i doceniać cuda; sprawiło, że uczniowie byli zgorszeni nauczaniem Jezusa i przestali z chodzić z Nim.

Jak było niegdyś tak i dziś. Narzekanie w końcu spowoduje, że przestaniesz chodzić z Jezusem. Ono jest zabójcą. Widzisz, to niewiarygodne, nie tylko faryzeusze i Judasz Iskariota znaleźli jakąś wadę w Jezusie, ale nawet uczniowie czasami narzekali. Niebo manifestowało się pośrodku nich, a oni byli w stanie skupić się tylko na tym, co uważali za złe. To właśnie może spowodować postawa narzekania. Ta trucizna niewdzięczności obecnie przeważa w kościele. Paweł ostrzegał, że (BW-P): w dniach ostatecznych…ludzie będą chciwi, wyniośli, zarozumiali, bluźniący Bogu, nie okazujący szacunku rodzicom, niewdzięczni, niegodziwi, bezwzględni, bezlitośni; będą się dopuszczać oszczerstw; będą niepohamowani [w gniewie], nieludzcy, nieprzychylni jedni dla drugich; (2 Tym. 3:1-9). Tak, „ludzie będą dopuszczać się oszczerstw” (w wersji ang.: „złośliwą plotką” ? przyp.tłum) lub inaczej diabłami. Będą niszczyć siebie nawzajem swoimi słowami.


Wdzięczne serce

Ja, osobiście, ogłosiłem wojnę z narzekaniem. Niewdzięczne serce jest wrogiem Bożej woli. Czy możesz się przyłączyć do mnie? Czy możesz ukrzyżować narzekającego ducha? Zbyt wiele otrzymaliśmy od Boga, aby pozwolić sobie na niewdzięczność i niewiarę! Otrzymaliśmy zbyt wiele darów i przywilejów, aby pozwolić sobie na narzekanie, które dyskwalifikuje nas z naszego przeznaczenia. Wdzięczne serce wydaje się być najlepszym elementem każdej sytuacji. Ono postrzega problemy i słabości jako sposobności a zmagania jako narzędzia oczyszczenia. Modlę się o każdego z was, aby każdy z was miał obfite życie. Chrystus przyszedł, aby je nam dać. Chcę wygonić tego małego, złego, narzekającego demona z serc i wymienić go na żywą świadomość dobroci Bożej!

Paweł ostrzega nas: Nie szemrajcie, jak niektórzy z nich [Izrael] szemrali i poginęli z ręki niszczyciela (1 Kor. 10:9-10). Chwila, w której otwieramy usta do narzekania, równocześnie otwiera nas na zniszczenie.

Wreszcie, bracia, myślcie tylko o tym, co prawdziwe, co poczciwe, co sprawiedliwe, co czysta, co miłe, co chwalebne, co jest cnotą i godne pochwały, (Fil. 4:8). Pamiętaj, Paweł pisał do ludzi żyjących w starożytnym imperium rzymskim, które było pełne zła, niesprawiedliwości i wszelkich powodów do tego, aby narzekać i być zaniepokojonym; lecz zamiast tego Bóg wzywał Swój lud do wyższej rzeczywistości, tam, gdzie przebywa on ponad tym wszystkim.

Powiesz: „Kto więc wskaże na te wszystkie złe rzeczy w życiu?” Jest mnóstwo chętnych do tego zadania. Lepiej zapytać: „W jaki sposób mogę osiągnąć błogosławieństwo, które przyszedł Jezus mi dać? ” Lecz mówisz: „Ale świat jest zły. Musimy potępiać i pokonywać zło”. Tak, całkowicie się z tym zgadzam, często sam potępiam zło, lecz muszę żyć i oferować lepsze życie, jeśli mam pokonać zło. Bóg nie chce, aby jego ludzie narzekali na trudności egzystencji. On pragnie, abyśmy byli motywowanymi miłosierdziem, zorientowanymi na odkupienie i umocnionymi modlitwą ambasadorami niebios.

Jeśli tylko narzekamy na to, co jest złe w ludziach wokół nas, powinniśmy się strzec: może się okazać, że tak naprawdę bardziej jesteśmy uczniami Judasza niż Jezusa.

раскрутка сайта

To jest pełna umowa


W 1993 roku zostałem poproszony przejęcie służby pastora w kościele wiary. Nie usługiwałem przez poprzednie 3 lata i nawet nie wiedziałam czym był kościół „Wiary”, oprócz tego, że wiara to całkowicie biblijna koncepcja i brzmiało to całkiem znajomo. Tak wiec, zgodziłem się.

Powinienem dodać, że nie był to jaki zwykły kościół wiary, to było kościół z satelitarnym dyskiem na frontonie budynku, i na tym dysku były wymalowane w poprzek ogromnymi, jasnoczerwonymi literami słowa: „Jezus jest Panem”. Muszę też wyjaśnić, że te trzy lata przerwy między pasterzowaniem były spowodowane po części moim głębokim poczuciem niepowodzenia. Jedna z członkiń poprzedniego kościoła zmarła wskutek choroby wywołanej wirusem, który w ciągu czterech dni doprowadził do jej całkowitego paraliżu. Byłem z nią, modliłem się, pościłem w tym czasie. Gdy piątego dnia zmarła, bezradność jaka poczułem zmiażdżyła moje przekonanie do modlitwy. To było najbardziej traumatyczne doświadczenie mojej młodej służby.

Po jej śmierci, nie wiedziałem ja wyrazić wewnętrzne zniszczenia, więc uważałem, że moja wiara nada funkcjonuje, lecz tak nie było. Całymi miesiącami modliłem się o chorych, zewnętrznie naśladowałem zachowania kogoś, kto faktycznie wierzy, lecz wewnętrznie, mój ukryty płacz nie był modlitwą wiary, lecz ochraniaczem w rodzaju: „Proszę, Boże, niech moja niewiara nie pogorszy ich stanu ani trochę!”
Szatan rzeczywiście wykorzystał to doświadczenie. Byłem tak zbity, że wziąłem nawet na siebie odpowiedzialność za tą śmierć. Czułem się tak, jakbym zawiódł tą kobietę, jej rodzinę a nawet samego Boga. W moim umyśle byłem jednym z tych pasterzy, których zgromił Ezechiel za to, że nie leczyli owiec (Ez. 34:4). Jedyną uczciwą rzeczą jaką mogłem zrobić było opuszczenie służby. Tak wiec, nie długo po jej śmierci wyjechaliśmy z rodziną z Michigan i przeprowadziliśmy się do małego farmerskiego domku w Iowa. Pomimo tego, że chciałem wrócić do służby, powołanie do powrotu musiało przyjść z inicjatywy Pana. Gdy w końcu ten czas nadszedł minęło pełne trzy lata. Wracałem do służby pastorskiej w kościele wiary, a jednak ze względu na moje trudne przeżycie, ciągle nosiłem w sobie warownię niewiary. I oto tutaj znalazłem się, usiłując nauczać i prowadzić kościół wiary.

To był trudny czas, co miesiąc cały kościół oglądał specjalne seminaryjne nauczania przez satelitę. Wcześniej czy później, wydawało się, że każdy nauczyciel wiary w Ameryce nauczał tego samego: wszystkie kazania były zbudowane albo wokół wiary poruszającej góry z Mk 11:23, albo prosperity 2 Jn 1:2.

Byłem już zmęczony udawaniem grzecznego i podtrzymującego, lecz wewnętrznie czułem coraz bardziej wzrastający problem. Byłem przekonany, że otrzymujemy albo fałszywe, albo niezrównoważone nauczanie. W ciągu dziewięciu miesięcy, byłem szczególnie wstrząśnięty tym, co wydawało mi się być całkowicie błędnym wykorzystaniem wersetów „wiary”. W ciemnej kaplicy, oświetlonej wyłącznie przez światło projektora telewizyjnego, wyraziłem Panu ciche, lecz gniewne narzekanie: „Panie, ci kaznodzieje wiary nieustannie nadużywają tych wersetów!

Jak błyskawica głos Ducha Świętego zabłysł mi w umyśle: „Przynajmniej ich używają!

To była prawda, od śmierci naszej przyjaciółki – okres kilku lat – nie używałem tych wersetów, gdy nauczałem. Faktem było, że nawet ich nie widziałem w czasie czytania Biblii. Z powodu mojej wewnętrznej walki pomijałem te wielkie obietnice Boże bez jakiejkolwiek reakcji mojego serca na to, co Bóg powiedział. Teraz jednak, zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo moje serce opróżniło się z prawdziwej wiary; moje modlitwy były wypowiadane bez jakiegokolwiek oczekiwania na wypełnienie.

Lecz Duch Święty jeszcze ze mną nie skończył. W następnej chwili, gdy przemówił usunął ze mnie własną sprawiedliwość, mówiąc: „Zawsze będę do ciebie mówił przez niedoskonałych ludzi. W chwili, gdy stajesz się krytyczny wobec nich, to ty nie otrzymujesz tego, co dałem im, aby przekazali tobie”.
Tej nocy pokutowałem, nie tylko z niewiary, lecz również z pychy i wynajdywania błędów i gdy to zrobiłem, moja wiara została odnowiona. W czasie następnych lat nasz kościół widział ludzi uzdrawianych z raka, artretyzmu i głuchych odzyskujących słuch. Nawet teraz jestem wdzięczny Bogu za to, co mi dał przez Ruch Wiary.

Przez niedoskonałych ludzi

Bóg wykorzystał tą sytuację, aby nauczyć mnie wielkiej tajemnicy. Nauczyłem się tego, że wiele z mojego duchowego postępu nie pochodzi bezpośrednio od Boga, lecz poprzez moją umiejętność uniżania siebie i słuchania Go, gdy mówi przez niedoskonałych ludzi. Czy są ekscesy między nauczycielami wiary? Tak, czasami. Lecz odkryłem to, że Bogu podoba się, aby ukrywać Jego mądrość w różnorodności ludzi i denominacyjnych punktów widzenia. Wiem, że im więcej się uniżę przed innymi, tym obszerniejsze stanie się moje zrozumienie Boga.

Ktoś może zapytać: „Czy nie boisz się tego, że zostaniesz zwiedziony przez niedoskonałych nauczycieli?” Kiedy nauczyciel rzeczywiście chybia celu, stawiam mu zastrzeżenia bezpośrednio. Lecz Bóg wie, że jest wystarczająca ilość ekspertów biblijnych, aby nas wszystkich utrzymywać na prostej drodze – i jestem za nich wszystkich wdzięczny! Lecz jeśli naprawdę oczekujemy znalezienia królestwa niebios to musimy pamiętać o tym, że Jezus powiedział o nim, że jest jak skarb ukryty na roli. Odkryłem wielką wiarę: kościół jest rolą, w której ukryty jest skarby Chrystusowy. Jeśli chcemy skarbu, nie możemy obrażać się na ziemię, która ją otacza. Ona jest zawarta w umowie.

как оптимизировать сайт под поисковые системы

Alarm modlitewny

Następująca relacja pochodzi od naszego przyjaciela z Izraela, Ashera Intratera. Jest ona obrazowa więc uważajcie. Faktycznie, naród turecki jest na rozdrożu. Módlmy się zatem z wizją, że tragiczna śmierć poniesionaprzez tych chrześcijan zaowocuje rozszerzeniem Ewangelii do ludzi zamieszkujących
Tłum.: Adasko

Następująca relacja pochodzi od naszego przyjaciela z Izraela, Ashera Intratera. Jest ona obrazowa więc uważajcie. Faktycznie, naród turecki jest na rozdrożu. Módlmy się zatem z wizją, że tragiczna śmierć poniesiona przez tych chrześcijan zaowocuje rozszerzeniem Ewangelii do ludzi zamieszkujących Turcję.


Tureckie Męczennictwo

Asher Intrater

W ostatnim tygodniu, w środę 18 kwietnia, donosiliśmy o zabójstwie trzech chrześcijańskich ewangelistów we wschodniej części Turcji, w mieście Malatya (46-letniego niemieckiego misjonarza i ojca trójki dzieci, Tilmana Geske: 35-letniego byłego muzułmanina, pastora lokalnego kościoła i ojca dwójki dzieci, Necati Aydina; i Ugur Yudsela, młodego byłego muzułmanina, właśnie zaręczonego).

Młodzi muzułmanie, którzy dokonali tego mordu byli studentami, wszyscy w wieku 19 lat (co zostało celowo zaplanowane ze względu na tureckie prawo zabraniające wymierzania surowych kar nieletnim poniżej 20 roku życia).


Szczegóły zabójstwa są groteskowe, przedstawione następująco:
Przywiązali ręce i nogi Ugura, Necatiego i Tilmana do krzeseł i torturowali swoje ofiary 3 godziny jednocześnie filmując zdarzenia używając telefonów komórkowych. Tilman został ugodzony nożem 156 razy, Necati 99 razy, a uderzenia zadane Ugurowi były tak liczne, że nie dało się ich policzyć. Ich wnętrzności zostały wyprute a jelita krojone na ich własnych oczach. Zostali wykastrowani i widzieli jak ich organy zostały zniszczone. Palce zostały im odcięte a nosy, usta i odbyty porozcinane. Kiedy policja wreszcie nadeszła znalazła martwych Tilmana i Necatiego, z praktycznie odciętymi głowami. Ugur był podobnie okaleczony, wciąż ledwo żywy(zmarł zaraz potem).


Ponad 50000 chrześcijan zjawiło się z całej Turcji aby uczestniczyć w pogrzebie Necatiego w Izmirze (włączając naszego przyjaciela i współpracownika MN, który przywiózł ze sobą donację na rzecz wdowy po Necatim Semse od mesjanistycznych wierzących z Izraela). W Turcji jest tylko kilka tysięcy ewangelicznych chrześcijan, a ten muzułmański kraj liczy ponad 70 milionów ludzi.


Pierwsze strony wszystkich największych gazet w Turcji zawierały wywiad z żoną Susanne (wdową po Tilmanie), przemawiającą „Boże odpuść im bo nie wiedzą co czynią” (Łuk. 23,34). Pośród narodu gdzie krwawa zemsta jest normalną częścią kultury, wypowiedź Suzanne o przebaczeniu stała się szokiem dla wielu. Jeden z redaktorów napisał: W jednym zdaniu powiedziała więcej niż 1000 misjonarzy w ciągu 1000 lat mogłoby zrobić” Pogrzeb był transmitowany przez 5 najważniejszych tureckich stacji telewizyjnych (jak również filmowany przez turecka tajną policję). W pełnym mocy przesłaniu, Ishan Ozturk, przewodniczący Protestanckich Kościołów w Turcji głosił, Albowiem dla mnie życiem jest Chrystus, a śmierć zyskiem” (Filipian 1.21).
Za cenę krwi tych męczenników i poprzez ryzykowanie życia przez lokalnych tureckich chrześcijan, Ewangelia dotknęła cały muzułmański naród w niespotykany sposób. W momencie kiedy ta przemowa była wygłaszana Duch Święty zstąpił na naszą społeczność w Jeruzalem, żydowscy wierzący padli na ziemię, szlochając, wołając o zbawienie tureckich ludzi.

Trwajmy w wierze i modlitwie w tym przełomowym momencie w historii tureckiego narodu. Jak powiedziano, Krew męczenników jest ziarnem Ewangelii”.

— – – – – – – – – – – –
Asher Intrater jest wysoce cenionym głosem w Izraelu i poza nim. Jest przyjacielem pastora Frangipane’a. Asher jest żydowskim wierzącym w Jezusa, Mesjasza. Pasją Intratera jest zobaczyć narodowe przebudzenie w Izraelu.
Zapraszamy na strony:

www.revive-israel.org

A service of Frangipane Ministries.

topod

Drzwi nadziei

Często mamy tendencję do pysznienia się z mocy wiary, umniejszając równocześnie wartość nadziei. A jednak „wiara jest pewnością tego,
czego się spodziewamy
” (Hebr. 11:1). Bez posiadania najpierw żywej nadziei w Boga, nasza wiara jest bez znaczenia. I rzeczywiście, pierwszym stopniem przemiany jest obudzenie nadziei.

Jednak, nawet po przyjściu do Chrystusa, upadamy. Często pojawia się spirala w dół, gdy grzech otwiera drzwi potępienia, a potępienie przytłumia głos nadziei. Zastanówmy się nad historią walki Izraela o Kanaan. Pan miał dać Izraelowi bogactwo Kananitów, lecz tylko łupy z pierwszej bitwy o Jerycho miały być poświęcone Bogu. Jeden człowiek, Achan, zignorował dekret Boży. Zabrał złoto, srebro i szatę i ukrył w swoim namiocie. Z powodu tego grzechu 36 Izraelitów zginęło w następnej bitwie – pokonanych i upokorzonych przez drobne miasteczko Ai.


Gdy Pan ujawnił Achana jako sprawcę, Jozue zaprowadził go wraz z rodziną i dobytkiem do doliny. Tam przywódca Izraela powiedział: „Jak ty sprowadziłeś na nas nieszczęście, tak niech dziś Pan sprowadzi na ciebie nieszczęście! I ukamienował go cały Izrael. …. Dlatego to miejsce nazywa się do dnia dzisiejszego doliną Achor” (Joz. 7:25-26).

Słowo Achor” znaczy „nieszczęście”. Reprezentuje nieszczęście i ból jaki osobisty grzech sprawia wielu innym. Z pewnością, najstraszniejszą rzeczą jaką przeżył Achan było to, że jego grzech spowodował, że jego żona i dzieci umarły wraz z nim. Gdy przytulali się oczekując na swój straszliwy osąd, poczucie winy i skruchy jakie zalewało Achana musiały być nie do zniesienia.


Osobisty upadek

Z czasem, dolina Achor stała się symbolem najgorszych kar. Było to miejsce śmierci i oddzielenia. Oczywiście, dziś nie kamieniujemy tych, którzy grzeszą, czy też nieodpowiedzialnie powodują smutek innych. Niemniej, nadal grzech ma swoje konsekwencje i choć nie możemy już być fizycznie ukamienowani, publiczne skutki potępienia mogą być równie nieszczące dla ludzkiego ducha. Faktem jest, że zbyt wielu z nas poznało osobiście dolinę Achor, gdzie nasze moralne zaniedbanie czy źle doradzone działania spowodowały cierpienia innych.


Być może popełniłeś cudzołóstwo i od tej pory żona i dzieci są zniszczeni. Może to nieuważne prowadzenie auta spowodowało wypadek, powodując ogromne cierpienia czy nawet śmierć kogoś innego. Może to brak chrześcijańskiego wzoru spowodował, że twoje dzieci odwróciły się od Boga. Jest nieskończenie wiele możliwości upadku, lecz wyniki niemal zawsze są takie same: stają się jak przekleństwo na całą resztę życia.


Jest wystarczająco źle, gdy twoje serce potępia cię, ale są jeszcze ci inni, którzy wiedzą o twoim upadku, których chór krytycyzmu przekonuje cię o twojej beznadziejnej naturze. Publiczna cenzura, zimne spojrzenia czy nawet osądzające postawy mają dla ciebie taki sam skutek, jak kamienowanie ciała Achana, lecz tutaj umiera twoja nadzieja. Tam, gdzie kiedyś mogłeś spoglądać w przyszłość z oczekiwaniem, teraz ból serca i ubolewanie blokują twój wzrok.  Tylko prawość oczyszczona i wzmocniona przez prawdziwą pokutę może zastąpić samopotępienie. Tak więc, jedyną właściwą reakcją na złe postępowanie i jego konsekwencje jest przemieniająca moc Ducha Świętego. Niestety, przeciwnik złapał wielu chrześcijan w pułapkę niewiary i samopotępienia.


Wiedzą, co złego zrobili i nienawidzą tego, lecz nie potrafią z siebie zdjąć ciężaru winy. Pamiętaj, nasz Odkupiciel przyszedł, ” aby ogłosić jeńcom wyzwolenie” (Iz. 61:1). Czy mówi tu tylko o tych, którzy zostali zamknięci w więzieniach? Nie, Jego obietnica jest ważna dla nas wszystkich, którzy jesteśmy jeńcami naszych przeszłych upadków. Bóg chce, abyśmy się uczyli na naszych błędach, a nie żebyśmy byli przez nie zniewoleni. Jezus przyszedł, aby wyzwolić i odnowić tych, których marzenia legły w gruzach w dolinie Achor.


Osobista tragedia

Ciężary jakie nosimy mogą nie mieć nic wspólnego z moralny upadkiem. Mogą one pochodzić z wielu licznych życiowych nieszczęść. Jedną z najgorszych przepraw dla duszy jest śmierć kogoś bliskiego. Taka strata może pozostawić nas pod ogromnym ciężarem i w niewoli przeszłości. Historia ojca Abrahama, Teraha, daje nam znaczący wgląd we wnętrze człowieka, który nie mógł przeżyć straty kogoś kochanego. Terah miał trzech synów: Abrama, Nahora i Harana. Biblia mówi nam, że „Haran umarł w obecności ojca swego” (I Moj. 11:28 – w wersji ang.). Strata syna może wywołać straszliwy ból serca, a jego śmierć w twoich rękach może być ogromnie niszcząca.


Po jakimś czasie, Terah wziął swoją rodzinę i opuścił Ur Chaldejskie w poszukiwaniu owego przeznaczenia w Kanaanie. Po drodze mijali miasto, które nazywało się tak samo jak jego zmarły syn, Haran. Pismo mówi, że zamiast iść dalej do Kanaanu, Terah „poszedł do Haranu i zamieszkali tam” (w. 31).

Tęsknota w takim przypadku jest rzeczą normalną, niemniej życiowe tragedia prowadzą do fałszywej lojalności, która uniemożliwia uwolnienie od bólu. Bez ostrzeżenia, twarz na lotnisku, pieśń z radia a ból zalewa nasze serca i nagle jesteśmy przybici smutkiem. Jakże szybko ponownie wchodzimy do miejsca naszego bólu; jak łatwo jest tam osiąść!

I umarł Terah w Haranie” (w. 32). Terah nie tylko się tam osiedlił, lecz umarł tam. Słownictwo jest tutaj zarówno prorocze jak i symboliczne. Być może było to fałszywe poczucie winy, które utrzymywało go jako zakładnika; gdybym tylko zrobił tak a tak, to mój syn nie umarłby! Bez względu na przyczynę Terah nigdy nie wyszedł poza śmierć Harana.


Musimy również dostrzegać to, że jakkolwiek bolesna jest strata kogoś
bliskiego, nie możemy dopuścić do tego, aby rany z naszej przeszłości unicestwiały
to, co Bóg ma dla nas w przyszłości. Nawet jeśli wchodzimy kulejąc,
nie wolno nam osiąść gdzieś poza naszym przeznaczeniem. Boże miłosierdzie
jest teraz i tutaj. Z Jego pomocą musimy wybierać się w drogę do Kanaana,
lub również my umrzemy w Haranie.


Czas na uzdrowienie

TE dwie rzeczy, osobisty upadek i osobista tragedia, mogą umieścić potworne ciężary opresji i winy na naszej duszy. Bożą odpowiedzią na naszą potrzebę jest, oprócz przebaczenia naszych grzechów, to że on złożył na Chrystusie „winę nas wszystkich” (Iz. 53:6). Czy nasza wina jest uzasadniona czy nie, musimy zostać zdjęta z naszych ramion i złożona na Chrystusie.


Dziś w różnych częściach świata pojawia się odnowienie; Bóg odnawia radość Swoim ludziom. Wielu z tych, których Pan dotknął było obciążonych – podobnie jak możesz być ty – zarówno moralnym upadkiem, jak i tragedią. Dokładnie w tym samy miejscu, gdzie nasze odwleczone nadzieje wywoływały w sercu choroby, Chrystus jest tam, aby leczyć zranione serca” (Iz. 61:1). Tam gdzie kiedyś panowały smutek i ciężar, Pan daje „zawój zamiast popiołu, olejek radości zamiast szaty żałobnej, pieśń pochwalną zamiast ducha zwątpienia” (Iz. 61:3).

Już więcej kościół nie będzie uczestniczył w pokucia za twoje upadki. Od teraz możesz wejść do Jego bram z dziękczynieniem. Do każdego chrześcijanina, zmagającego się z ciężarem nie do uniesienia, Pan mówi, jesteś ciągle Moją oblubienicą.
Naprawdę, mówiąc o tej dolinie nieszczęścia, Pan obiecał: „dlatego teraz Ja zwabię ja i zaprowadzę na pustynię i przemówię do jej serca. I dam jej winnice, a z doliny Achor uczynię bramę nadziei, i słuchać mnie (w ang. śpiewać mi – przyp.tłum.) tam będzie jak w dniach młodości i jak w dzień swojego wyjścia z ziemi egipskiej”. (Osea 2:17-18).


Owocność Bożego błogosławieństwa zacznie od dziś wzrastać w twoim życiu. I tam, „w dolinie Achor”, na tej scenie twojego najgłębszych ran i najgorszych upadków, Pan ma dla ciebie „drzwi nadziei
„. Jego celem jest odnowienie w tobie pieśni Pana, abyś mógł ponownie śpiewać „jak w dniach swojej młodości”.
комплексная поисковая раскрутка сайта

Prawdziwy Jezus

Frangipane Francis

Jezus jest nie tylko naszym Zbawicielem, lecz również autorem i dokończycielem wiary (Hebr. 12:2) lub tym, który w wierze przewodzi i ją wydoskonala(BT). Uchwyć się dwoma rękoma tej prawdy, że on jest tym, który „wydoskonala naszą wiarę „. Wiarę, którą Chrystus w nas zapoczątkował, teraz udoskonala. Ten fakt jest bardzo ważny, ponieważ nawet wtedy, gdy szukamy ruszenia w modlitwie i duchowym autorytecie, nawet jeśli w nieustraszony sposób trwamy, nawet jeśli idziemy na przód z motywacjami oczyszczonymi przez miłość, jest to moc wiary, która podpiera wszystko. Idea, że Chrystus stara się wydoskonalić naszą wiarę to solidna doktryna, lecz w naszym praktycznym życiu głęboko opieramy sie temu, ponieważ wiemy dobrze, że aby wiara stała się doskonałą, musi być poddawana próbom.

Gdy mówię  „wiara”, nie mam na myśli pełnej kompilacji biblijnych faktów czy intelektualnej zgody na potrzebę zbawienia, przy czym oba te elementy są duchowe, lecz nie stanowią istoty. Nagromadzenie biblijnej wiedzy wymaga czasu; osiągnięcie prawdziwej zbawczej wiary, powiadam wam ponownie, wymaga odwagi. Chrystus pragnie, abyśmy tak zaufali Jemu, aby mogło to wytrzymać i pokonać straszliwe życiowe burze – wiara, która sprowadza rzeczywistość nieba na ziemię.  A zatem, wiara  jest czymś więcej niż poznanie; jest to takie uchwycenie się dobroci i mocy Bożej, że bez względu na zewnętrzne okoliczności, wewnętrznie trwamy bezpieczni. Nie ma znaczenia to jak świat wygląda na zewnątrz, ma on potencjał ku przemianie przez wiarę. Jak wyraźnie stwierdza Hebr. 11:1, ci wszyscy, którzy posiedli prawdziwą wiarę zmieniali świat wokół siebie. 

Doskonałość czy ochrona?
(ang. gra słów: Perfect or Protect)
Wiedząc, że wiara jest czymś znacznie więcej niż religijną doktryną, zastanawiam się: czy naprawdę znamy Jezusa z Biblii i czy wiemy, co On stara się nam dać? Zbyt często, jak sądzę, pragniemy Zbawiciela, który po zapewnieniu nam życia wiecznego, pozostawia nas samych aż do następnego kryzysu. Chcemy, aby nas pocieszał, lecz nie przekonywał; pragniemy, aby nas uzdrawiał, lecz nie zamieszkiwał w nas. Chcemy, aby Duch Święty pomagał nam osiągnąć „Amerykańskie Marzenie”, a jednak mamy Ducha Świętego, który stara się dać nam Boże marzenie: człowiek podobny Chrystusa (Gen. 1:26). Oznacza to, że Bożym celem nie jest tylko zbawić nas, lecz ukształtować na podobieństwo Chrystusa. On stara się wydoskonalić nas, nie tylko chronić. Aby udoskonalić wiarę, Bóg celowo pozawala na to, aby burze uderzały w nasze dusze. Wiem, że mamy taki obraz Jezusa podtrzymującego nas delikatnie, głaszczącego nas po plecach i mówiącego:  „Tak, tak, będę tutaj z tobą”. Posłuchaj: to nie jest głos Jezusa; jest to echo głosu twojej matki. Dzięki Bogu za matki, lecz Jezus chce, abyśmy przestali być dziećmi, On chce, abyśmy dorośli do Jego obrazu. 

Pamiętaj, że mówię tutaj o prawdziwym Jezusie, który powiedział, że: „Wszystko jest możliwe dla wierzącego” (Mk 9:23). Jeśli Jezus, za którym idziesz, nie prowadzi cię do rzeczywistości rzeczy niemożliwych, które zmieniają twój świat, to prawdopodobnie podążasz za niewłaściwym Jezusem. Widzicie, robimy ludziom złą przysługę, gdy mówimy im: „Oddaj swoje życie Panu, a On zachowa cię od problemów”. To nie jest prawda. Uczciwiej byłoby powiedzieć, „Oddaj swoje życie Chrystusowi, a On uzdolni cię do pokonywania trudności i przeciwności”. Tak, zatroszczy się o ciebie, lecz nie zrobi tego przenosząc cię do nieszkodliwego świata bez problemów; raczej, udoskonali cnotę w tobie rozwijając twój charakter i wymagając wiary – co razem tworzy duchowe schronienie przemienionego życia. 


Burza, duch czy Jezus?

Przywyknij do myśli, że Jezus stara się udoskonalić twoją wiarę. Spodziewaj się tego, że Pan umieści cię w takich niemożliwych sytuacjach, które zmuszą twoją wiarę do wypłynięcia na powierzchnię. Wcześniej czy później, prawdziwy Jezus będzie domagał się od ciebie tego, abyś spojrzał temu co niemożliwe prosto w oczy i wierzył w Boga i Jego moc.

Zastanówmy się nad sytuacją, gdy Chrystus posłał swoich uczniów przed sobą w łodzi na Jezioro Galilejskie i w tej samej nocy przechodził je idąc po wodzie (p. Mt 14:22 – 33). Tak, zdecydował się poczekać do chwili, gdy burza będzie przewalać się z przeciwnymi wiatrami i falami, zanim Sam wyruszył. Mógł zaczekać na spokojny dzień czy też przejść w nadnaturalny sposób na drugą stronę bez zatrzymywania się przy łodzi na samym środku jeziora. A jednak nie, On przyszedł do uczniów, chcąc ich nauczyć lekcji zaufania.

Proszę, zwróć uwagę na to, że jest to bardzo silny sztorm, a On nie zaoferował wstępnych instrukcji, żadnego: „Podstawy chodzenia po wodzie – par. 101”. Nie udzielił im ćwiczeń szkoleniowych w kałuży, ani zaliczenia z chodzenia po zamarzniętej wodzie. Odczekał do chwili, gdy to burza nauczyła ich chodzenia po wodzie, co jest o wiele trudniejsze, gdy przewalają się groźne bałwany niż po spokojnym morzu. Wtedy właśnie, na dokładkę do tego wszystkiego, przyszedł do nich nie w świetle dziennym, lecz w nocy. Tak więc, Jezus przyszedł do uczniów na samym środku jeziora, w środku sztormu i w środku nocy, aby nauczyć ich chodzenia po wodzie. Nie sprawił, aby to było łatwe, lecz taki jest prawdziwy Jezus wobec swoich prawdziwych uczniów. Do stopnia trudności możemy dodać jeszcze to, że byli fizycznie wyczerpani i porządnie bali się tej burzy.

Pismo mówi, że widok postaci idącej po wodzie, wynurzającej się z wiatru i rozproszonej w powietrzu wody, z ciemności nocy wzbudził w uczniach przerażenie. Wykrzyknęli: To duch! (Uwaga: niektóre z tych rzeczy, które określamy jako „duchowe” czy demoniczne to po prostu Pan przygotowujący scenę do lekcji wiary.) Gdy Jezus zbliża się do kołyszącej się łodzi, krzyczy: Nie bójcie się, ja jestem.

 Gdy Jezus pojawia się w środku twojej burzy, Ja jestem jest wezwaniem do wiary. Gdy On mówi: Nie bój się, jest to wezwanie do działania: prawdziwa wiara zawsze będzie wymagała, do pewnego stopnia, odwagi. 

Piotr mówi: Panie, jeśli to ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie.

To jest naprawdę wspaniałe. Oto mamy tutaj wgląd nie tylko na Jezusa, lecz również w relację Piotra z Jezusem. Odkąd Piotr poznał Pana, Chrystus wymagał od niego i uczniów wykonywania rzeczy niemożliwych: uzdrawiania chorych, nakarmienia tłumów jednym śniadaniem, wskrzeszania zmarłych. Stale i wciąż Piotr widział Jezusa czyniącego cuda; stale i wciąż Jezus upoważniał Piotra do czynienia tego samego, co widział, że On czyni.

Tej nocy na wzburzonym morzu Piotr dokonał zdumiewającego rozeznania: „Jeśli to Ty jesteś, Panie, każ mi zrobić to samo, co Ty robisz; coś niemożliwego. Jeśli jest to Jezus, którego znam, w jednej chwili powie mi, abym również chodził po wodzie”. I faktycznie, Jezus powiedział Piotrowi: Chodź!

Teraz Piotr nie ma chodzić po wodzie, naprawdę nie. Gdy wychodzi na zewnątrz, idzie po słowie „chodź”. Wie o tym, jaka moc zawarta jest w słowie Chrystusa i  kroczy po tej nadnaturalnej rzeczywistości.

Widzisz, chodzi tylko o zaufanie w integralność poleceń Jezusa Chrystusa. Czy myślisz, że Piotr czuł moc, gdy stąpał po wodzie? Nie sądzę, żeby czuł cokolwiek, oprócz burzy. Żadnej gęsiej skórki, żadnych „dreszczyków chwały”. Piotr siedzi na brzegu burty przerzuca nogi nad wirującą wodą, przebijając się wzrokiem przez wiatr i deszcz, patrzy na Jezusa, po czym spuszcza się na dół, staje wprost na wodzie i zaczyna iść!

Plusk! Jeden krok. Plusk! Następny. Potem jeszcze jeden, jeszcze jeden, aż dochodzi prawie do Jezusa. To nie jest drobny spacerek. Niewątpliwie, każdy może chodzić po wodzie w pierwszym kroku. To drugi krok i następne stanowią trudność. Piotr idzie aż do chwili, gdy fale przyciągają jego uwagę i wtedy zaczyna tonąć. Jezus ratuje go, oczywiście, a gdy docierają do łodzi, wiatr cichnie.


Może oczekiwalibyśmy tego, że Pan powie: „Piotrze, udało ci się!” Może i Piotr oczekiwał słów pochwały za ten krótki marsz po wodzie, lecz Jezus zgromił go mówiąc: „Dlaczego zwątpiłeś?”

Chrystus widzi coś wielkiego w Piotrze i nie chce, aby zostało to zatrute pychą czy użalaniem się nad sobą. Większość z nas chce medalu za każdym razem , gdy coś zrobi dla Boga, lecz Pan nie pozwala na to, aby Piotr czy ktokolwiek z nas zbudował sobie pomnik swoich osiągnięć, szczególnie wtedy, gdy jesteśmy na początku. Gdyby taki cud zdarzył się u nas, tutaj w Ameryce, to w ciągu dwóch tygodni mielibyśmy wycieczki, pamiątkowe koszulki i obchody dnia, w których chodziliśmy po wodzie, lecz Jezus swoim uczniom nie pozwala na cokolwiek takiego. Widzi pojawiającą się w Piotrze wielkość i nie naciska na nic innego, jak tylko na pełne upodobnienie się do Jego obrazu.

Pamiętaj: Bożym celem jest, abyśmy stali się podobni do Chrystusa. Prawdziwy Jezus wzywa nas do robienia rzeczy niemożliwych. Oznacza to, że będziemy wzywani do robienia tego, czego nigdy nie robiliśmy wcześniej. Będziesz widział Jezusa przed sobą, być może w jakiegoś rodzaju burzy, lecz będzie to dopiero początek cudu, który zmieni ciebie – i świat wokół ciebie.


Panie, wybacz mi, że chciałem bezpiecznego życia, zamiast nadnaturalnego. Chcę więcej Ciebie. Wywołaj mnie z łodzi mojego znajomego, przewidywalnego świata. Mistrzu, na rzecz zdobycia zgubionych wzmóż moją wiarę, aż do chwili, gdy będę stał z Tobą na wodzie boskiego potencjału. W Imieniu Jezusa, Amen.

продвижения сайта в топ 5

Czystość i oddanie


Miałem sen, w którym byłem pastorem małego sierocińca w Azji. Ten sierociniec posiadał starą ciężarówkę, która wymagała naprawy; leżałem na boku przeglądając podwozie pickupu, gdy nagle wjechali na nasze podwórko żołnierze i wyskoczyli ze samochodów. Szukali mnie: „Gdzie ten amerykański misjonarz”. Gdyby mnie znaleźli znaczyłoby to więzienie i tortury. Ponieważ nie skrzywdzili żadnych dzieci ani innych pracowników, czułem, że najlepsze, co mogę zrobić to po prostu leżeć dalej cicho, skoro byłem nieco ukryty i modlić się, żeby szybo odjechali.


Widziałem ich buty, gdy przechodzili na drugą stronę samochodu, pod którym leżałem. Miałem w ręce szklankę wody. Niemniej, gdy próbowałem ją ostawić na bruk, zaczynała stukać, więc trzymałem ją w powietrzu. Wkrótce, trzęsła mi się cała ręka z powodu niewygodnej pozycji całego ciała oraz ich bliskości. Nagle poczułem jak dwie ręce chwytają mnie mocno po obu stronach korpusu. Te ręce uspokoiły i wzmocniły mnie. Były to ręce mojego przyjaciela, niedawno nawróconego do Chrystusa, jednego z pracowników sierocińca. Jak jest w zwyczaju tej azjatyckiej kultury ten młody wierzący przyjął duchowe imię reprezentujące jego nową naturę w Chrystusie; było to: „Czystość i Oddanie”.

Wkrótce żołnierze odjechali i pokój wrócił na misję. Jednak to dotknięcie rąk które mnie umocniły, obudziło mnie również ze snu. Gdy się poruszyłem, obudziłem się wśród najbardziej niezwykłego zapachu, który był niepodobny do czegokolwiek, co kiedykolwiek do tej pory znałem. Słodycz nie tylko wypełniała pokój, lecz odświeżyła powietrze tak, jak to jest po burzy. Szczerze mówiąc, nigdy w życiu nie znałem piękniejszego i bardziej zniewalającego zapachu.

Gdy czekałem na Pana, Duch Święty ostrzegł mnie, że nadchodzą trudne próby. W niektórych miejscach nastanie wojenne prawo i zwiększą się państwowe ataki na Chrześcijan; w innych – wzrosną pokuszenia ciała. Te dni będą trudne dla wielu chrześcijan. Pan powiedział, że będziemy kuszeni, lecz jeśli uchwycimy się „czystości i oddania” jak nasz przyjaciel, odkryjemy nową siłę umacniającą nas w stosownej porze.
W końcu, gdy ta woń nadal roznosiła się w pokoju, zrozumiałem, że to właśnie dociera do Jego nozdrzy, gdy Jego dzieci są oddane Jemu w czasie bitwy. Zdałem sobie wtedy sprawę z tego, że gdy zdecydujemy się wytrwać w czystości pomimo pokuszeń, literalnie staniemy się „wonnością Chrystusową dla Boga . . . „(2 Kor. 2:15).
продвижение сайта