Frangipane Francis
Jezus jest nie tylko naszym Zbawicielem, lecz również autorem i dokończycielem wiary (Hebr. 12:2) lub tym, który w wierze przewodzi i ją wydoskonala(BT). Uchwyć się dwoma rękoma tej prawdy, że on jest tym, który „wydoskonala naszą wiarę „. Wiarę, którą Chrystus w nas zapoczątkował, teraz udoskonala. Ten fakt jest bardzo ważny, ponieważ nawet wtedy, gdy szukamy ruszenia w modlitwie i duchowym autorytecie, nawet jeśli w nieustraszony sposób trwamy, nawet jeśli idziemy na przód z motywacjami oczyszczonymi przez miłość, jest to moc wiary, która podpiera wszystko. Idea, że Chrystus stara się wydoskonalić naszą wiarę to solidna doktryna, lecz w naszym praktycznym życiu głęboko opieramy sie temu, ponieważ wiemy dobrze, że aby wiara stała się doskonałą, musi być poddawana próbom.
Gdy mówię „wiara”, nie mam na myśli pełnej kompilacji biblijnych faktów czy intelektualnej zgody na potrzebę zbawienia, przy czym oba te elementy są duchowe, lecz nie stanowią istoty. Nagromadzenie biblijnej wiedzy wymaga czasu; osiągnięcie prawdziwej zbawczej wiary, powiadam wam ponownie, wymaga odwagi. Chrystus pragnie, abyśmy tak zaufali Jemu, aby mogło to wytrzymać i pokonać straszliwe życiowe burze – wiara, która sprowadza rzeczywistość nieba na ziemię. A zatem, wiara jest czymś więcej niż poznanie; jest to takie uchwycenie się dobroci i mocy Bożej, że bez względu na zewnętrzne okoliczności, wewnętrznie trwamy bezpieczni. Nie ma znaczenia to jak świat wygląda na zewnątrz, ma on potencjał ku przemianie przez wiarę. Jak wyraźnie stwierdza Hebr. 11:1, ci wszyscy, którzy posiedli prawdziwą wiarę zmieniali świat wokół siebie.
Doskonałość czy ochrona?
(ang. gra słów: Perfect or Protect)
Wiedząc, że wiara jest czymś znacznie więcej niż religijną doktryną, zastanawiam się: czy naprawdę znamy Jezusa z Biblii i czy wiemy, co On stara się nam dać? Zbyt często, jak sądzę, pragniemy Zbawiciela, który po zapewnieniu nam życia wiecznego, pozostawia nas samych aż do następnego kryzysu. Chcemy, aby nas pocieszał, lecz nie przekonywał; pragniemy, aby nas uzdrawiał, lecz nie zamieszkiwał w nas. Chcemy, aby Duch Święty pomagał nam osiągnąć „Amerykańskie Marzenie”, a jednak mamy Ducha Świętego, który stara się dać nam Boże marzenie: człowiek podobny Chrystusa (Gen. 1:26). Oznacza to, że Bożym celem nie jest tylko zbawić nas, lecz ukształtować na podobieństwo Chrystusa. On stara się wydoskonalić nas, nie tylko chronić. Aby udoskonalić wiarę, Bóg celowo pozawala na to, aby burze uderzały w nasze dusze. Wiem, że mamy taki obraz Jezusa podtrzymującego nas delikatnie, głaszczącego nas po plecach i mówiącego: „Tak, tak, będę tutaj z tobą”. Posłuchaj: to nie jest głos Jezusa; jest to echo głosu twojej matki. Dzięki Bogu za matki, lecz Jezus chce, abyśmy przestali być dziećmi, On chce, abyśmy dorośli do Jego obrazu.
Pamiętaj, że mówię tutaj o prawdziwym Jezusie, który powiedział, że: „Wszystko jest możliwe dla wierzącego” (Mk 9:23). Jeśli Jezus, za którym idziesz, nie prowadzi cię do rzeczywistości rzeczy niemożliwych, które zmieniają twój świat, to prawdopodobnie podążasz za niewłaściwym Jezusem. Widzicie, robimy ludziom złą przysługę, gdy mówimy im: „Oddaj swoje życie Panu, a On zachowa cię od problemów”. To nie jest prawda. Uczciwiej byłoby powiedzieć, „Oddaj swoje życie Chrystusowi, a On uzdolni cię do pokonywania trudności i przeciwności”. Tak, zatroszczy się o ciebie, lecz nie zrobi tego przenosząc cię do nieszkodliwego świata bez problemów; raczej, udoskonali cnotę w tobie rozwijając twój charakter i wymagając wiary – co razem tworzy duchowe schronienie przemienionego życia.
Burza, duch czy Jezus?
Przywyknij do myśli, że Jezus stara się udoskonalić twoją wiarę. Spodziewaj się tego, że Pan umieści cię w takich niemożliwych sytuacjach, które zmuszą twoją wiarę do wypłynięcia na powierzchnię. Wcześniej czy później, prawdziwy Jezus będzie domagał się od ciebie tego, abyś spojrzał temu co niemożliwe prosto w oczy i wierzył w Boga i Jego moc.
Zastanówmy się nad sytuacją, gdy Chrystus posłał swoich uczniów przed sobą w łodzi na Jezioro Galilejskie i w tej samej nocy przechodził je idąc po wodzie (p. Mt 14:22 – 33). Tak, zdecydował się poczekać do chwili, gdy burza będzie przewalać się z przeciwnymi wiatrami i falami, zanim Sam wyruszył. Mógł zaczekać na spokojny dzień czy też przejść w nadnaturalny sposób na drugą stronę bez zatrzymywania się przy łodzi na samym środku jeziora. A jednak nie, On przyszedł do uczniów, chcąc ich nauczyć lekcji zaufania.
Proszę, zwróć uwagę na to, że jest to bardzo silny sztorm, a On nie zaoferował wstępnych instrukcji, żadnego: „Podstawy chodzenia po wodzie – par. 101”. Nie udzielił im ćwiczeń szkoleniowych w kałuży, ani zaliczenia z chodzenia po zamarzniętej wodzie. Odczekał do chwili, gdy to burza nauczyła ich chodzenia po wodzie, co jest o wiele trudniejsze, gdy przewalają się groźne bałwany niż po spokojnym morzu. Wtedy właśnie, na dokładkę do tego wszystkiego, przyszedł do nich nie w świetle dziennym, lecz w nocy. Tak więc, Jezus przyszedł do uczniów na samym środku jeziora, w środku sztormu i w środku nocy, aby nauczyć ich chodzenia po wodzie. Nie sprawił, aby to było łatwe, lecz taki jest prawdziwy Jezus wobec swoich prawdziwych uczniów. Do stopnia trudności możemy dodać jeszcze to, że byli fizycznie wyczerpani i porządnie bali się tej burzy.
Pismo mówi, że widok postaci idącej po wodzie, wynurzającej się z wiatru i rozproszonej w powietrzu wody, z ciemności nocy wzbudził w uczniach przerażenie. Wykrzyknęli: To duch! (Uwaga: niektóre z tych rzeczy, które określamy jako „duchowe” czy demoniczne to po prostu Pan przygotowujący scenę do lekcji wiary.) Gdy Jezus zbliża się do kołyszącej się łodzi, krzyczy: Nie bójcie się, ja jestem.
Gdy Jezus pojawia się w środku twojej burzy, Ja jestem jest wezwaniem do wiary. Gdy On mówi: Nie bój się, jest to wezwanie do działania: prawdziwa wiara zawsze będzie wymagała, do pewnego stopnia, odwagi.
Piotr mówi: Panie, jeśli to ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie.
To jest naprawdę wspaniałe. Oto mamy tutaj wgląd nie tylko na Jezusa, lecz również w relację Piotra z Jezusem. Odkąd Piotr poznał Pana, Chrystus wymagał od niego i uczniów wykonywania rzeczy niemożliwych: uzdrawiania chorych, nakarmienia tłumów jednym śniadaniem, wskrzeszania zmarłych. Stale i wciąż Piotr widział Jezusa czyniącego cuda; stale i wciąż Jezus upoważniał Piotra do czynienia tego samego, co widział, że On czyni.
Tej nocy na wzburzonym morzu Piotr dokonał zdumiewającego rozeznania: „Jeśli to Ty jesteś, Panie, każ mi zrobić to samo, co Ty robisz; coś niemożliwego. Jeśli jest to Jezus, którego znam, w jednej chwili powie mi, abym również chodził po wodzie”. I faktycznie, Jezus powiedział Piotrowi: Chodź!
Teraz Piotr nie ma chodzić po wodzie, naprawdę nie. Gdy wychodzi na zewnątrz, idzie po słowie „chodź”. Wie o tym, jaka moc zawarta jest w słowie Chrystusa i kroczy po tej nadnaturalnej rzeczywistości.
Widzisz, chodzi tylko o zaufanie w integralność poleceń Jezusa Chrystusa. Czy myślisz, że Piotr czuł moc, gdy stąpał po wodzie? Nie sądzę, żeby czuł cokolwiek, oprócz burzy. Żadnej gęsiej skórki, żadnych „dreszczyków chwały”. Piotr siedzi na brzegu burty przerzuca nogi nad wirującą wodą, przebijając się wzrokiem przez wiatr i deszcz, patrzy na Jezusa, po czym spuszcza się na dół, staje wprost na wodzie i zaczyna iść!
Plusk! Jeden krok. Plusk! Następny. Potem jeszcze jeden, jeszcze jeden, aż dochodzi prawie do Jezusa. To nie jest drobny spacerek. Niewątpliwie, każdy może chodzić po wodzie w pierwszym kroku. To drugi krok i następne stanowią trudność. Piotr idzie aż do chwili, gdy fale przyciągają jego uwagę i wtedy zaczyna tonąć. Jezus ratuje go, oczywiście, a gdy docierają do łodzi, wiatr cichnie.
Może oczekiwalibyśmy tego, że Pan powie: „Piotrze, udało ci się!” Może i Piotr oczekiwał słów pochwały za ten krótki marsz po wodzie, lecz Jezus zgromił go mówiąc: „Dlaczego zwątpiłeś?”
Chrystus widzi coś wielkiego w Piotrze i nie chce, aby zostało to zatrute pychą czy użalaniem się nad sobą. Większość z nas chce medalu za każdym razem , gdy coś zrobi dla Boga, lecz Pan nie pozwala na to, aby Piotr czy ktokolwiek z nas zbudował sobie pomnik swoich osiągnięć, szczególnie wtedy, gdy jesteśmy na początku. Gdyby taki cud zdarzył się u nas, tutaj w Ameryce, to w ciągu dwóch tygodni mielibyśmy wycieczki, pamiątkowe koszulki i obchody dnia, w których chodziliśmy po wodzie, lecz Jezus swoim uczniom nie pozwala na cokolwiek takiego. Widzi pojawiającą się w Piotrze wielkość i nie naciska na nic innego, jak tylko na pełne upodobnienie się do Jego obrazu.
Pamiętaj: Bożym celem jest, abyśmy stali się podobni do Chrystusa. Prawdziwy Jezus wzywa nas do robienia rzeczy niemożliwych. Oznacza to, że będziemy wzywani do robienia tego, czego nigdy nie robiliśmy wcześniej. Będziesz widział Jezusa przed sobą, być może w jakiegoś rodzaju burzy, lecz będzie to dopiero początek cudu, który zmieni ciebie – i świat wokół ciebie.
Panie, wybacz mi, że chciałem bezpiecznego życia, zamiast nadnaturalnego. Chcę więcej Ciebie. Wywołaj mnie z łodzi mojego znajomego, przewidywalnego świata. Mistrzu, na rzecz zdobycia zgubionych wzmóż moją wiarę, aż do chwili, gdy będę stał z Tobą na wodzie boskiego potencjału. W Imieniu Jezusa, Amen.
продвижения сайта в топ 5