NorthWest Prophetic
Powinienem zacząć od zastrzeżenia, ostrzeżenia: nie jest to politycznie poprawne, nie jest to religijnie poprawne i może być obraźliwe dla wielu osób. Dla mnie jest to obraźliwe. Prawdopodobnie nie chcesz tego czytać.
Co? Nadal tu jesteś? Cóż, zostałeś ostrzeżony. Kontynuuj na własne ryzyko. Wierzę, że jest to czas, w którym powinniśmy zaufać Bogu Ojcu, zamiast polegać na własnym rozumowaniu. Wierzę również, że jest to kwestia znacznie bardziej subtelna, niż wcześniej sądziłem.
Słyszę, jak wielu moich braci i sióstr modli się w sposób, który był dla mnie bardzo naturalny, dopóki nie zdałem sobie sprawy z buntu, jaki w sobie reprezentował. Moim ulubionym sposobem modlitwy o Boże przewodnictwo było coś w rodzaju: „Boże, pokaż mi, co mam robić, a ja to zrobię!”.
Brzmi dobrze, prawda?
Ale to, co naprawdę było w moim sercu, miało nieco inne znaczenie. Moje postępowanie było bardziej zgodne z podejściem: „Jeśli pokażesz mi, czego chcesz, wtedy podejmę decyzję, czy chcę to zrobić”.
Różnica jest subtelna, ale ogromna. Jest tak samo duża jak różnica między tym, że On prowadzi mnie, a tym, że ja prowadzę Jego, bo tak właśnie jest.
Jeśli nalegam, aby poznać Jego instrukcje, zanim będę posłuszny, lub jeśli chcę zrozumieć, zanim zacznę postępować, to zmieniam władzę w moim życiu. Jeśli zastrzegam sobie ostateczną decyzję, własną władzę, to ja jestem „panem” swojego życia, a Bóg stał się moim doradcą.
Mówiąc mniej subtelnym językiem, brzmiałoby to tak: „Słuchaj, dawaj mi wszystkie rady, jakie chcesz; ja zdecyduję, czy czuję się „prowadzony” do posłuszeństwa, czy nie”. Tak sformułowane brzmi to ostro, ale w ten sposób wielu zachodnich wierzących podąża za Bogiem: „Ty mi doradzasz, ale to ja podejmuję decyzje!”.
Kilka lat temu popularna była naklejka na zderzak samochodowy: „Bóg jest moim drugim pilotem”. Potem pojawiła się inna, która miała ją obalić i która oddaje to, co próbuję powiedzieć: „Jeśli Bóg jest twoim drugim pilotem, zamieńcie się miejscami!”
Category Archives: Nor’west Prophetic
Kilka historii

Przetłumaczono z DeepL.comr
Pozwólcie, że opowiem wam kilka historii.
Pierwsza historia: Niedawno rozmawiałem z przyjacielem, który opowiedział mi coś ciekawego.
Jest muzykiem, mieszka i pracuje na pustyni w Kalifornii, ale w swoim biurze nie miał klimatyzacji. Ktoś podarował mu klimatyzator, który nie działał. Opisał mi, jak bardzo był podbudowany (ktoś pomyślał o jego potrzebach) i sfrustrowany (tak blisko, a jednak nadal nie działa!).
Wtedy historia stała się interesująca. Myślał o klimatyzatorze i ponieważ jest dość zręczny w naprawianiu różnych rzeczy, próbował go naprawić, ale bezskutecznie. Kiedy narzekał na nieudane próby, usłyszał, jak Duch Święty szepcze do niego. „Spróbuj tego” – powiedział i pokazał mu zdjęcie niektórych akcesoriów do jego systemu nagłaśniającego, które można wykorzystać w klimatyzatorze. Tak się złożyło, że miał tę część w kieszeni. Zastosował się do sugestii Ducha Świętego i to zadziałało: w sposób niemożliwy i idealny, a klimatyzacja działa już od kilku lat.
Razem się roześmialiśmy: wygląda na to, że Bóg jest ekspertem w naprawie klimatyzacji. To nieco wykracza poza schemat, w którym Go umieściliśmy.
Spotkaj się z nami

6 rozdział Księgi Nehemiasza zaczyna się tak (w. 1-4):
Gdy tedy do Sanballata, Tobiasza, Geszema Araba oraz pozostałych naszych wrogów dotarła wieść, że odbudowałem mur i że nie pozostała w nim żadna wyrwa, a do tego czasu jedynie wrót nie wstawiłem do bram, przysłał do mnie Sanballat i Geszem takie wezwanie: Nuże, zejdźmy się razem na naradę w Kefirim w dolinie Ono. Lecz oni mieli złe zamiary wobec mnie. Wyprawiłem przeto do nich posłów z taką odpowiedzią: Wielkiej pracy się podjąłem i nie mogę przybyć. Po cóż by miała ustać ta praca, gdybym ją przerwał, aby przybyć do was? Wtedy oni po czterykroć przysyłali do mnie takie samo wezwanie, a ja tak samo im odpowiadałem.

(Przetłumaczono z DeepL.com )
W tym sezonie jeden z ataków wroga na lud Boży, a zwłaszcza na tych, którzy budują Królestwo, przypomina to, co próbowali zrobić ci prostacy: odciągnąć od pracy, aby zamiast tego spędzali czas ze nimi.
Ta pokusa może pochodzić od nieznajomych; na forach publicznych, takich jak to, nie jest to niczym niezwykłym. Ale może też pochodzić od przyjaciół, którzy sami zboczyli z drogi. Widziałem, jak tego rodzaju pokusy pojawiają się w postaci samotnych wdów potrzebujących męskiej perspektywy lub przystojnych młodych mężczyzn, którzy nagle zwracają uwagę na kobietę (lub mężczyznę). Mogą one również przybierać formę uznania ze strony ważnych, wpływowych lub znanych osób lub organizacji. Zaproszenie do recenzowania artykułu przed publikacją może mieć bardziej za zadanie odwrócenie uwagi od celu niż uzyskanie opinii.
W rozmowie z bratem Ojciec pokazał mi ostatnio, że jest to jedna z największych rzeczy motywujących ludzi, którzy „towarzyszą” nam, aby nas „naprawić”, „skorygować” lub „pokazać nam nasze błędy”. Ich celem – celem demonów, które nimi kierują, a nie celem samych ludzi! – jest odciągnięcie ludzi Królestwa, od pracy dla Królestwa. Wykorzystać ich, jeśli to możliwe, ale odciągnąć od pracy polegającej na odkrywaniu Królestwa i dzieleniu się tymi odkryciami.
Widziałem również, jak ten atak przybiera formę okazji biznesowej, oferty pracy lub awansu.
Istnieje tu kilka zagrożeń. Pierwszym z nich jest to, o co martwił się Nehemiasz: że oddzielą nas od ludu Bożego, od naszej społeczności, a tam wyssą z nas żarliwość, pasję i cel. Innymi słowy, zabiją nas.
Drugim jest to, że praca, którą wykonujemy – zakładając, że faktycznie wykonujemy pracę dla Królestwa, a nie tylko budujemy własne królestwo – zostanie zniweczona. W pewnym sensie jest to dla nich równie cenne: „Róbcie, co musicie, ale powstrzymajcie się przed budowaniem Królestwa!”.
Strzeżcie się, przyjaciele. Opierajcie się im. Opierajcie się im wielokrotnie. Nehemiasz musiał ich przepędzać cztery razy. Nie zdziwcie się, jeśli więcej niż jedna grupa ludzi będzie próbowała was rozpraszać, odciągać od zadania, które powierzył wam Ojciec.
Wykonujecie dobrą pracę, pracę, której nikt inny nie potrafi wykonać tak jak wy. Dlaczego ta praca miałaby zostać wstrzymana tylko po to, żebyście mogli spotkać się z kimś?
Nie powinna.
Nie dajcie się na to nabrać.
Nie znacie Pism ani mocy Bożej
Northwest prophetic
https://www.facebook.com/NorwestProphetic

Przez kilkadziesiąt lat byłem pilnym, analitycznym i intelektualnym nauczycielem Biblii, zanim Bóg w swoim miłosierdziu mnie poruszył.
Nie porzuciłem umiejętności analitycznych, ale zmniejszyłem ich znaczenie, tak jak nauczał sam Jezus (w Ewangelii Marka 12:24): „Jezus odpowiedział im: «Czyż nie mylicie się, ponieważ nie znacie Pisma ani mocy Bożej?».
Jezus zwraca się do profesjonalnych analityków Księgi i mówi, że pierwszym powodem, dla którego się mylą, jest to, że nie znają Księgi [Mk 12:24]. Zauważam, że dostrzega On różnicę między studiowaniem i analizowaniem Księgi a znajomością Księgi.
Ale drugim źródłem ich błędu (i, szczerze mówiąc, mojego) był brak empirycznej wiedzy o mocy (tak, to dunamis) Boga.
Wydaje się, że Jezus mówi, iż ich wiedza przeszkadza im w poznaniu prawdy. Wydaje się, że zachęca ich do przejścia od studiowania (wiedzy umysłu, funkcji duszy) do empirycznej wiedzy zarówno o objawieniu, jak i mocy (która w rzeczywistości może być wiedzą w moim duchu, ponieważ odnosi się do Jego ducha).
Jeśli więc chcę podzielić się tą nową wiedzą, jak mam to zrobić? A konkretnie, jak dzielić się wiedzą, nie skupiając się na umyśle (na czym skupiała się cała moja edukacja)? Jak pomóc innym doświadczyć życia z Bogiem, do którego sam dotarłem po dziesięcioleciach bycia chrześcijaninem „studiującym księgi” (do czego nigdy nie wrócę!)?
Cóż, po pierwsze, staram się znacznie rzadziej niż kiedyś pokazywać swoją wiedzę i znacznie rzadziej niż kiedyś mówić: „Hej, spójrz na to! Co o tym sądzisz?”. W rzeczywistości [nieoficjalnie] ludzie uczą się znacznie lepiej, gdy odkrywają prawdę, często rozmawiając o niej, a nie mogą o niej rozmawiać ze mną, jeśli ich nie słucham. Kiedy podchodzę do kogoś z podejściem „Tak właśnie jest!” (jak to zwykle bywa w przypadku stwierdzeń analitycznych), typową reakcją nie jest przyjęcie tego, co mówię, ale raczej wysuwanie argumentów przeciwko temu.
Po drugie, odkrywam, że uczę się o wiele więcej, kiedy przestaję uważać się za eksperta, kiedy przestaję słuchać tylko ludzi, którzy mają więcej dyplomów niż ja. W ciągu ostatnich kilku dekad spotkałem ludzi, którzy nie mają wyższych wykształceń (niektórzy z nich nie ukończyli nawet gimnazjum), a których doświadczenie Boga zawstydza moją „wiedzę”.
Przyznaję, że najuważniej słucham ludzi, których doświadczenia są zgodne z ich wypowiedziami, a przede wszystkim tych, którzy poświęcili czas, aby mnie poznać. Ale więcej uczę się, słuchając, niż mówiąc o tym, co już wiem.
Moglibyśmy rozmawiać o tym, dlaczego tak się dzieje, ale sprowadza się to do oceny Jezusa: „Czyż nie mylicie się, ponieważ nie znacie Pisma Świętego ani mocy Bożej?”. I za każdym razem musiałem odpowiadać: „Tak”. Tak, mylę się i tak, właśnie dlatego.
Przez kilkadziesiąt lat byłem pilnym, analitycznym i intelektualnym nauczycielem Biblii, zanim Bóg w swoim miłosierdziu mnie poruszył.
Nie porzuciłem umiejętności analitycznych, ale zmniejszyłem ich znaczenie, tak jak nauczał sam Jezus (w Ewangelii Marka 12:24): „Jezus odpowiedział im: «Czyż nie mylicie się, ponieważ nie znacie Pisma ani mocy Bożej?».
Jezus zwraca się do profesjonalnych analityków Księgi i mówi, że pierwszym powodem, dla którego się mylą, jest to, że nie znają Księgi [Mk 12:24]. Zauważam, że dostrzega On różnicę między studiowaniem i analizowaniem Księgi a znajomością Księgi.
Ale drugim źródłem ich błędu (i, szczerze mówiąc, mojego) był brak empirycznej wiedzy o mocy (tak, to dunamis) Boga.
Wydaje się, że Jezus mówi, iż ich wiedza przeszkadza im w poznaniu prawdy. Wydaje się, że zachęca ich do przejścia od studiowania (wiedzy umysłu, funkcji duszy) do empirycznej wiedzy zarówno o objawieniu, jak i mocy (która w rzeczywistości może być wiedzą w moim duchu, ponieważ odnosi się do Jego ducha).
Jeśli więc chcę podzielić się tą nową wiedzą, jak mam to zrobić? A konkretnie, jak dzielić się wiedzą, nie skupiając się na umyśle (na czym skupiała się cała moja edukacja)? Jak pomóc innym doświadczyć życia z Bogiem, do którego sam dotarłem po dziesięcioleciach bycia chrześcijaninem „studiującym księgi” (do czego nigdy nie wrócę!)?
Cóż, po pierwsze, staram się znacznie rzadziej niż kiedyś pokazywać swoją wiedzę i znacznie rzadziej niż kiedyś mówić: „Hej, spójrz na to! Co o tym sądzisz?”. W rzeczywistości [nieoficjalnie] ludzie uczą się znacznie lepiej, gdy odkrywają prawdę, często rozmawiając o niej, a nie mogą o niej rozmawiać ze mną, jeśli ich nie słucham. Kiedy podchodzę do kogoś z podejściem „Tak właśnie jest!” (jak to zwykle bywa w przypadku stwierdzeń analitycznych), typową reakcją nie jest przyjęcie tego, co mówię, ale raczej wysuwanie argumentów przeciwko temu.
Po drugie, odkrywam, że uczę się o wiele więcej, kiedy przestaję uważać się za eksperta, kiedy przestaję słuchać tylko ludzi, którzy mają więcej dyplomów niż ja. W ciągu ostatnich kilku dekad spotkałem ludzi, którzy nie mają wyższych wykształceń (niektórzy z nich nie ukończyli nawet gimnazjum), a których doświadczenie Boga zawstydza moją „wiedzę”.
Przyznaję, że najuważniej słucham ludzi, których doświadczenia są zgodne z ich wypowiedziami, a przede wszystkim tych, którzy poświęcili czas, aby mnie poznać. Ale więcej uczę się, słuchając, niż mówiąc o tym, co już wiem.
Moglibyśmy rozmawiać o tym, dlaczego tak się dzieje, ale sprowadza się to do oceny Jezusa: „Czyż nie mylicie się, ponieważ nie znacie Pisma Świętego ani mocy Bożej?”. I za każdym razem musiałem odpowiadać: „Tak”. Tak, mylę się i tak, właśnie dlatego.
Uwolnij aniołów

Tłum.: DeepL.com (po korekcie)
Opowiadałem już tę historię. Ale nadal do mnie przemawia.
Uwielbiam świadectwa. Mówią tak wiele dobrego o Bogu! A cała koncepcja „świadectwa” („μαρτυρία”, interesujące słowo na kilku poziomach) obejmuje koncepcję „To, co Bóg uczynił, jest gotów uczynić ponownie”. Uwielbiam to w Bogu.
Oto świadectwo: opiekowałem się nowo nawróconą chrześcijanką, która umierała. Miała 90 lat, niedawno została zbawiona i właśnie zdiagnozowano u niej raka. Kiedy zapytaliśmy Ojca, powiedział: „Rak jej nie zabije, ale nadszedł jej czas”.
Jak już wspomniałem, umierała, ale nie spieszyła się z tym. Od kilku tygodni balansowała na granicy wieczności. Patrzenie na jej cierpienia było trudne dla niej i wszystkich, którzy ją kochali, a ona sama nie była wcale szczęśliwą kobietą. Ponownie ją odwiedziłem i tym razem nie widziała mnie, ale słabo ścisnęła moją dłoń, gdy siedziałem przy niej i modliłem się za nią. Pokój wypełniał spokój i kochałem ją. Chciałem, żeby ona mogła zaznać tego spokoju.
Po chwili potrzebowałem lepszej perspektywy, więc wstałem i stanąłem przy drzwiach, gdzie zanurzyłem się w świecie duchowym i porozmawiałem o tym z Ojcem. „Co ją powstrzymuje, Ojcze? Dlaczego nadal tu cierpi?” I natychmiast miałam wizję. Tam, w sferze duchowej, podróżowała krętą drogą pośród pól dzikich kwiatów i była już prawie przy moście. Ale było tam kilka demonów, które ją powstrzymywały, drwiąc z niej i dręcząc ją. Zrozumiałam, że czerpały one siłę z jej cierpienia. To mnie rozgniewało.
„Co mam zrobić, Ojcze? Naprawdę nie jestem gotowy, aby modlić się o jej śmierć, mimo że powiedział mi Ojciec, że nadszedł jej czas”.
To, co nastąpiło potem, było jednym z najbardziej zaskakujących doświadczeń w moim życiu z Bogiem. Ojciec powiedział: „Wyślij nasze anioły, aby oczyściły jej drogę”, i tym jednym zdaniem cała lekcja została przekazana mojej duszy.
Trochę informacji o mnie: wychowałem się w liberalnym kościele, a następnie kształciłem się w kościele ewangelickim, z których oba stanowczo, a nawet fanatycznie nalegały, abym nigdy nie zwracał uwagi, a zwłaszcza nie próbował komunikować się z aniołami ani (o zgrozo!) wydawać im poleceń! O mój Boże! Byłoby to równoznaczne z porzuceniem wiary w Boga na rzecz bełkotania w kącie z folią aluminiową na głowie.
Ci, którzy mnie uczyli, spotkali ludzi, którzy posunęli się za daleko w kwestii aniołów, zawsze rozmawiając z aniołami, zawsze słuchając tego, co mówią anioły. Niektórzy z tych ludzi faktycznie nosili na głowach folie aluminiowe i spali pod mostami. Mówiąc wprost, była to doktryna oparta na strachu, ale była to doktryna, w której zostałem wychowany, a Bóg ją unieważnił.
Miałem taki sen…

Northwest Prophetic
Jezus przyszedł do kościoła, aby sprawdzić referencje osób, które nauczały innych o Bogu. Ci, którzy nauczali bez Jego upoważnienia, mieli pewne kłopoty. Najważniejszą kwestią było upoważnienie, drugorzędną kwestią była treść. Wiele fałszywych idei na temat Boga było nauczanych przez osoby, które nie posiadały upoważnienia, ponieważ wraz z upoważnieniem od Boga przyszła treść ich przesłania.
Fakt, że potrzebowali upoważnienia, aby mówić o Bogu, był dla większości ludzi zaskoczeniem.
Sieci społecznościowe stały się globalną platformą dla wszystkich, którzy chcą dzielić się swoją opinią. Gdziekolwiek się udamy, jesteśmy bombardowani opiniami. I najwyraźniej Jezus słucha tego, co mówimy.
W ciągu ostatniego roku odkryłem, że bardzo interesuje Go to, co mówię. Dowiedziałem się, że to, o czym mogę mówić jako przedstawiciel mojego Króla, jest dość ograniczone: uzdrawianie, służba prorocka, sny i kilka innych rzeczy. Ponieważ otrzymuję objawienia i możliwości działania w tych obszarach, wiem, że mam prawo o nich mówić.
Mam opinie na temat innych spraw, takich jak dziesięcina, pochwycenie, kościół misyjny, aborcja itp. Myślę, że wiem, co Biblia mówi o niektórych z nich i mógłbym przedstawić swoje poglądy, gdybym chciał. Ale Bóg nie mówi mi o nich, więc nie angażuję się w te dyskusje. W sprawach, o których On milczy, staram się milczeć.
Wierzę, że upoważnił niektórych z nas do wypowiadania się na określone tematy, ale nie wszystkich. Ci, którzy zostali upoważnieni do wypowiadania się na dany temat, otrzymali od Boga właściwe serce i właściwe przesłanie, a On zapewnia również słuchaczy, którzy chcą słuchać.
Posiadanie upoważnienia od Boga stwarza sprzyjające warunki dla przesłania i posłańca, aby przyniosły dobre owoce. Ci, którzy wypowiadają się bez upoważnienia od Boga, prawdopodobnie przyniosą owoce ciała, powodując niezgodę, podziały, zamieszanie i wrogość.
Bóg nie jest autorem zamieszania, więc jeśli w ciele panuje zamieszanie, to my je tworzymy. (1 Koryntian 14:33)
Moja sugestia jest dość prosta – skonsultuj się z Jezusem i zapytaj, o czym masz prawo mówić, a o czym nie. Kiedy już to ustalisz, bądź posłuszny i obserwuj, jak Pan działa poprzez ciebie.
Autor: Praying Medic
Przetłumaczono z DeepL.com (wersja darmowa)
Wizja

Northwest Prophetic
Wizja zaczęła się od spokojnego strumienia na cichej, zielonej łące; z jakiegoś powodu przypominało mi to Narnię: tak spokojne. Strumień był szerszy niż można by przeskoczyć i głębszy niż można by brodzić, a jego nurt był gładki i dość szybki. Ogólnie rzecz biorąc, było to bardzo spokojne otoczenie. Ptaki śpiewały.
Wtedy na niebie pojawiła się gigantyczna ręka, trzymająca gigantyczną drewnianą łyżkę, taką, jakiej ludzie używają w kuchni do mieszania ciasta na ciasteczka lub ciasto. W dzieciństwie znałem ją jako łyżkę do klapsów. Łyżka zanurzyła się w strumieniu i zamieszała.
Przez chwilę nic się nie działo, poza tym, że strumień wzburzył się wskutek działania łyżki. Po minucie lub dwóch strumień pociemniał i wkrótce mogłem zobaczyć różne rzeczy w błotnistym strumieniu: stare opony, buty, puszki, butelki, patyki i kamienie, słoiki, worki ze śmieciami. Ręka z łyżką wycofała się do nieba.
Byłem trochę zbulwersowany. To był spokojny strumień, na pięknej łące, a teraz był pełen śmieci, śmieci, błota i bałaganu. Cóż, tak naprawdę ten spokojny strumień zawsze miał śmieci, śmieci, śmieci, śmieci i bałagan, ale leżały one ukryte w błocie na dnie strumienia. Teraz wszystko było na wierzchu.
Wizja trwała dalej, a strumień płynął dalej i wtedy to zobaczyłem: śmieci płynęły z prądem strumienia. Część tego, co zostało poruszone, znalazło się na górze strumienia i zostało przeniesiona daleko w dół rzeki, poza obraz. Inne rzeczy, te cięższe, zostały przeniesione nieco w dół rzeki, ale osiadły z powrotem na dnie strumienia. Wkrótce strumień znów był czysty i spokojny, ale wiedziałem, że stare opony, porzucone buty, butelki i puszki wciąż tam były, leżąc na dnie strumienia.
Ręka z łyżką pojawiła się ponownie i ponownie zamieszała wodę, a strumień ponownie pociemniał od błota, ponownie opony, porzucone buty, butelki, puszki i inne śmieci zostały poruszone i ponownie popłynęły na różne odległości w dół rzeki.
Cykl powtórzył się kilka razy, aż w końcu mieszanie wszechmocną łyżką nie przyniosło już błota i śmieci.
Strumień powrócił do spokoju, ale płynął płynniej i szybciej niż wcześniej, a ja zdałem sobie sprawę, że był bardziej czysty niż wcześniej. Śmieci na dnie strumienia osiadły pod taką ilością błota, że strumień płynął gładko nad nimi, ale nadal śmieci zanieczyszczały strumień.
W końcu strumień był naprawdę czysty.
Wierzę, że to właśnie Ojciec czyni w życiu niektórych z nas i można by powiedzieć, że czyni to również w naszej kulturze. On miesza w naszym życiu i jest to niewygodne.
Łatwo jest być zbulwersowanym lub urażonym tym, co robi, ponieważ jest dobry w tym, co robi. Rzeczy są poruszane, wspomnienia, nawyki, relacje, które były w naszym życiu są poruszane z ciemnych głębin naszego życia i wydobywane na światło dzienne.
W rzeczywistości wiele z tych rzeczy to śmieci: wstyd, zażenowanie, wspomnienia głupoty, grzechu, historie nierozsądnych wyborów, słabości charakteru. Łatwo jest mieć pretensje, że wypływają one na powierzchnię po tylu latach ukrycia w historii.
Ale On przywołuje je, aby je zmyć, aby zaradzić tym problemom. Zaufaj mu. Miej nadzieję, odpoczywaj w pewności, że On wie, co robi, i że pracuje dla dobra w tobie, dla czystości, której naprawdę pragnęliśmy. On odpowiada na nasze modlitwy.
Możemy zaufać łyżce. A dokładniej, możemy zaufać ręce trzymającej łyżkę.
Przetłumaczono z DeepL.com (wersja darmowa)