Category Archives: Tyra Stan

Stan_01.09.2019

Stan Tyra

Zwykle to, w jaki sposób robimy jedną rzecz, pokazuje jak robimy wszystko inne.
Z tego powodu często funkcjonujemy korzystając z mądrości, którą czerpiemy z sadzawki aktualnej wiedzy, wierzeń i opinii, co z kolei powoduje, że nasza tożsamość zamienia się jezioro utworzone w starorzeczu. Jest to jezioro, które powstaje wskutek powodzi, a które po cofnięciu się jej z zalanych terenów, zostaje odcięte do świeżej wody. Po jakimś czasie następuje stagnacja, wszelkie życie zamiera i zaczyna śmierdzieć.

Tak samo dzieje się z nami, jeśli nie utrzymujemy kanału dopływu do siebie nowej i świeżej wody. Wszystkie wielkie poruszenia Boże zaczęły się od powodzi nowego objawienia, które często skutkowało narodzinami nowej denominacji. Niestety, po czasie zamieniały się one w jezioro zalewowe, nie przyjmując nic „więcej”. Wielu liderów, którzy byli wykorzystani do zrodzenia tego nowego ruchu, stawało się największymi wrogami następnego poruszenia. Odrzucali wszystko, co nowe, a zamiast tego bronili tego, co mieli. Ten smród jest najwyraźniej odczuwalny wszędzie, poza miejscem skąd pochodzi.

Znam wielu ludzi zadowolonych z obecnego bajorka myśli, do których mają dostęp w ramach swego umysłu czy plemienia. Nie interesuje ich słuchanie nikogo spoza, ponieważ są przekonani, że już znaleźli narożnik wszelkiej prawdy. Każda myśl(i) spoza bajorka jest uważana za zagrożenie, któremu należy się sprzeciwić.

Sam osobiście byłem w takiej kałuży kręcącej tą samą zastałą wodę. Teraz już znam ogromną wartość słuchania tego, co wychodzi poza aktualną świadomość i bezpieczną strefę. Zaczynam słuchać nawet bardziej uważnie wszystkiego, co „uraża” mnie i aktualny system przekonań. Zaczynam postrzegać urazę jako czerwoną flagę, która przypomina mi, że mam coś, czego się trzymam i co chciałbym bronić. Odkryłem, że nowe objawienie i mądrość najczęściej obrażają moje ego, zanim dam jakąkolwiek szansę na oświetlenie nim mego serca. Tak więc, uraza staje się wartościowym narzędziem dla mnie i dla mojej nieustannej przemiany.

Ludzie często próbują trzymać mnie z dala od wszystkiego, co nowe, mówiąc, że ta „uraza”, którą czuję, jest w rzeczywistości rozeznaniem i że to Bóg mnie chroni. Doszedłem do tego, że nie jest to prawda.

Nauczyłem się tego, jak wartościowe są głosy i perspektywy inne od moich czy też tych najlepiej mi znanych oraz jakie bogactwo niesie spotykanie się z ludźmi odmiennymi i unikalnym, a nie jedynie z takimi samymi. W jaki sposób wchodzimy do rzeki świeżej wody, a wychodzimy z bajorka? O tym będzie jutro.

Trzymajcie rękę na pulsie :).

<|>

Stan_20/22.08.2019

Stan Tyra

20 sierpnia
Kiedy widzę w jaki sposób przekręciliśmy, wypaczyliśmy i źle zastosowali Biblię, zastanawiam się, po co w ogóle została nam dana. Pismo miało być świadectwem Boga, ludzkości i wiecznej relacji obu. Zamiast tego, zinterpretowaliśmy ją dla naszych własnych celów, aż po nienawiść, osąd, oskarżenie, potępienie i podział.

Biblia to nie 12 stopniowy kurs „jak być dobrym chrześcijaninem”, jak wielu chciało by tego. W rzeczywistości jest to tekst, który ma ujawniać odpowiedzi bardziej poprzez problemy i proces, niż w postaci wniosków, które starają się uniknąć problemu.

Wszystkie religie starają się odkryć i ujawnić coś na temat boga. To, co czyni z judeochrześcijańskiej tradycji wyjątek to fakt, że wierzymy w Boga, który objawia Boga. Tak więc, Biblia jest drogą do samo-objawienia czy inaczej: autobiografią Boga. Bóg mówi nam o Bogu ujawniając nam tajemnice o sobie. Jezus to Boży sposób na powiedzenie: „Hej, nie jestem taki, jestem taki!” Wydaje się, że wygodniej jest nam myśleć o Bogu intelektualnie, niż stanąć w obecności boskiego objawienia.

Ponieważ wygodniej czujemy się w naszych głowach, niż w sercach, zwykle unikamy tego, gdy Bóg objawia siebie w Piśmie. Zamiast czytać i przeżywać podróż objawienia Boga i człowieka, wolimy oddzielić ich i korzystać z biblijnych danych tak, aby popierać własne zdanie o Bogu, równocześnie odrzucając opinię Boga o nas. Jesteśmy przekonani, że jeśli nauczymy się tych faktów o Bogu, to znamy prawdę i w jakiś sposób te fakty „zbawiają” nas. Zredukowaliśmy Boga do biblijnych faktów o Bogu, co pozwala nam na tworzenie Boga na nasz własny obraz przy całkowitym unikaniu prawdziwego i wiecznego obrazu nas samych.

Kiedy już tak się stanie, nazywamy naszą interpretację ‘bezbłędną’ i znajdujemy sobie paru ludzi, którzy zgadzają się z nami i pomagają nam ochraniać Boga. Jest to „grupowe myślenie” (kościół). Gdy już raz nazwiemy „nasze” fakty „prawdą i życiem” budujemy wokół nich mur i sprzeczamy się o interpretacje tych faktów. Wolimy kazania o Bogu i niebie zamiast rzeczywistego doświadczania Boga i nieba teraz.

Zamiast otrzymywać odpowiedzi na osobiste problemy, Biblia oferuje nam raczej podróż, w której możemy „iść za Nim” ku odpowiedzi czy być może do wiary pozbawionej odpowiedzi. Ludziom wydaje się, że gdyby chodzili z Jezusem to kochaliby i naśladowali Go doskonale. W najlepszym przypadku jest to śmieszne, ponieważ nawet dwunastka obecna przy nim nie robiła tego jak należy. Lecz nie to się liczy. Poznanie faktów o Bogu nigdy nie rozwiąże problemu wiary. O ile dają cokolwiek to jest to gigantyczny substytut wiary. Powinno być oczywiste, że informacja nigdy nie odpowiada na pytanie wiary, a jednak stale cytujemy ją jako wiarę. Za każdym razem, gdy mieszasz wiarę z faktami, mijasz się z zaproszeniem do boskiego objawienia.

21 sierpnia
O ile mam ogromny szacunek dla Pisma, zachodni kościół z pewnością nadmiernie podkreśla je aż do uczynienia z niej boga. Trudno nam sobie to wyobrazić, że Biblia jest bałwanem, lecz właśnie to z niej uczyniliśmy. Jest to obecnie nie tylko bałwan, lecz jest również głosem węża szepczącego: „Czy rzeczywiście Bóg powiedział?” Po czym pozwalamy mu odpowiedzieć na jego własne pytanie: „jeśli zrobisz… to będziesz jak Bóg”. Kurcze! Komu potrzebny Bóg, skoro mamy Biblię, która mówi nam w co wierzyć i jak się zachowywać. Tragiczne jest to, że wielu twierdzi, że Bóg i Biblią są dokładnie tym samym. Dopuściliśmy do tego, że wiara i spotkanie zostało zastąpione przez akademickich nauczycieli i to do tego słabych w tej dziedzinie.

Historycy i demografowie mówią nam, że 90% ludzi, którzy kiedykolwiek po tej Ziemi chodzili nie potrafiło czytać. Czy, biorąc to pod uwagę, sądzicie, że Bóg pozwoliłby na to, aby boskie objawienie siebie było zależne od akademickich zdolności? Jakżeby więc Abraham mógł być nazwany „Ojcem Wiary”, a nawet w ogóle znać Boga?

„Słowo Boże’ nie jest Biblią, niemniej przyzwyczailiśmy się do tego, że tak ją nazywamy”. „No, słowo mówi…” co, w interpretacji, oznacza: pozwól, że projektuję moje skłonności, strach i zdanie na ciebie i przekonam, że Bóg tak powiedział, używając do tego odpowiedniego rozdziału i wersu. Jedną „Żywą Biblią” jest Jezus Chrystus. On jest „Słowem, które stało się ciałem”. Zdumiewające z jak wielką ignorancją nazywamy „Tym Słowem” coś, co w ogóle nie przypomina Jezusa. Jezus powiedział: „idź za mną”, a nigdy nie powiedział: „wierz mi”. Objawienie Boga jest objawieniem odbywającym się w podróży, nie na kościelnych kazaniach i nabożeństwach.

22 sierpnia
Oto jeden przykład z nieskończonej listy zniekształceń Pisma, które poczyniliśmy, aby dopasować je do naszych egoistycznych potrzeb zdobywania osiągnięć.

Bądźcie doskonali, jak wasz Ojciec Niebieski jest doskonały” (Mt 5:48).

Dualizm odczytuje ten wers przez filtr idealistycznego moralizmu po czym zarządza to ludzkości. Prowadzi to do związanego z głową systemu przekonań odrzucenia i pozoruje coś, w czym wszyscy zawodzą. W najlepszym wypadku mierzymy i porównujemy siebie z innymi, ustalając tych, którzy są tak „dobrzy” jak my, po czym uważamy siebie za „świętych” w oparciu o nasze własne porównawcze standardy.

Patrząc na ten wers z innej niż dualizm perspektywy prowadzi nas ku boskiej jedności, a z dala od osobistej doskonałości. Apostoł Paweł ujął to w taki sposób: „Nie szukam już sprawiedliwości opartej na własnych staraniach… lecz doskonałości, która jest z wiary i z Boga…” (Flp 3:9, 15).

Celem nie jest, i nigdy nie było, osobista czy prywatna świętość bądź doskonałe zachowanie, co choć jest oczywiście niemożliwe, przedstawiane jest przez fundamentalny kościół jako osiągalny cel. To powoduje, że Biblia jest problemem, a nie darem, a religia jest wylęgarnią sprawiedliwości własnej.

Stan_3/4.08.2019

Stan Tyra

3 sierpnia
Lampą ciała jest oko” – Łk 11:34.

Duchowa dojrzałość to coraz lepsze widzenie, aż do doskonałego wzroku i wydaje się, że zajmuje to całe życie. Wygląda również na to, że istotne przyspieszenie w widzeniu następuje w późniejszych latach, a największy ‘przeskok’ w ostatnich latach, przy najbardziej boskim patrzeniu w ostatnich dniach i godzinach. Zdumiewające, co można zobaczyć, gdy przestaje się wpatrywać w siebie i nie ma niczego do udowodnienia, usprawiedliwienia czy wyjaśnienia. Przejrzenie na wskroś przez iluzje niszczy je.

Im jestem starszy tym bardziej staję w konfrontacji wobec ego, na którego budowaniu zeszła mi spora część życia. Ta „persona” (z greckiego: maska sceniczna) niekoniecznie jest zła, po prostu nie jest „prawdziwa”. Pozwala nam na czynienie zła, nie nazywając tego złem. Wydaje nam się, że nasza „osobowość” jest naszą tożsamością, lecz tak nie jest – jest tworzona przez nas i okoliczności. Jest produktem i nieświadomie utrzymywana w umyśle, twierdzi, że jest „mną”, lecz jest to iluzja, która musi umrzeć, podobnie jak każda fikcja.

Im bardziej jesteś uczepiony stworzonego przez siebie i dobrze strzeżonego obrazu, tym bardziej zawzięcie będziesz się go wyrzekał i brnął coraz głębiej i głębiej w ślepotę, która uniemożliwia ci zobaczenie swego prawdziwego i najlepszego ja. Jak powiedział Jezus: „Jeśli ta lampa jest ciemnością to sama ciemność jakaż będzie” (Mt 6:23).

Czytamy w 5 rozdziale Ewangelii Mateusza: „Szybko zaprzyjaźnij się ze swoim przeciwnikiem…” Jest w tym wielka mądrość, której łatwo nie zauważyć. Chodzi o to, że jeśli zaprzyjaźnimy się z tymi, którzy rzucają wyzwanie naszemu zdaniu o nas samych, szybko zaczniemy patrzeć poza iluzję, którą nazywamy „ja”. Jeśli tego nie zrobisz, wyrzekasz się bardzo potrzebnej mądrości i kończysz „uwięziony” wewnątrz sobie a próby obrony iluzji tego „ja” będzie cię kosztować „ostatni grosz”. Widzieć poprzez, czy poza, tą iluzję przemieni „JA” w „JA JESTEM”.

Przeciwnik „zaciągający się do sądu” to twoja wewnętrzna fabuła prześladowania, potępienia, gniewu, zranienia i rozżalenia. Szukanie belki we własnym oku uwolni cię od tego sądu dłużników. Kiedy już raz dostrzeżesz ta iluzję stworzonego ego to utrzymywanie dobrej relacji będzie dla ciebie znacznie cenniejsze niż to, że masz rację.

Niedojrzała religia uczy nas , aby unikać grzechu a skutek jest taki, że stworzyliśmy nieprawdziwą sprawiedliwość. Taka persona nie chce zobaczyć zła w sobie, więc przedstawia siebie jako dobrą i świętą czy, jak napisał apostoł Paweł: „aniołowie ciemności muszą udawać aniołów światłości” (Bryt.: „…wszak i szatan przybiera postać anioła światłości”.

„Lucyfer” znaczy „niosący światło”. Zło zawsze usiłuje sprawić, aby ciemność wyglądała jak światło. Moim zdaniem właśnie dlatego największe zło z jakim się zetknęliśmy było ukryte za i pod strzelistą wieżą. Wszyscy musimy ponownie usłyszeć „pianie koguta”.

4 sierpnia
Jednym ze sposobów zauważenia tego, że istnieje silnie strzeżone „fałszywe – ja” jest to, w jaki sposób reagujemy na przeciwności. Czy wydają  się „groźne” dla nas. Niekoniecznie w sensie fizycznym, lecz emocjonalnym. Nadmierna reakcja i gwałtowne wypieranie się wskazują na dobrze chronione ukryte ego, które nie robi miejsca na nic poza sobą. Jeśli twoja wewnętrzna „gospoda” jest już pełna (ciebie, ideologii czy kościelnictwa) to nie ma miejsca na narodzenie się nowej manifestacji Chrystusa w tobie.

Dojrzała czy prawa osoba może trwać w takim pokoju i nie reagować dlatego, że ma znacznie więcej cierpliwości i akceptacji dla siebie i innych. Nie ma wielu rzeczy ukrytych czy pretensji, nie ma dużej negatywnej energii zgromadzonej po to, aby osądzać, atakować i potępiać innych. Istotą Ewangelii jest to, że musimy uderzyć o jakiegoś rodzaju dno, aby w ogóle zacząć prawdziwą podróż do Domu. Aż do tego czasu jest to przeważnie przepełnione ego działania polityczne i/bądź religijne. Na dnie nie potrzebujesz idealizmu, lecz oddechu!

W międzyczasie tracimy zainteresowanie idealizowaniem czy ubóstwianiem ludzi (w tym siebie samego) zdarzeń czy idei. Twoje podróże prowadzą cię z dala od odpowiedzi i organizacji ku tajemnicy i przemianie, a ty nie czujesz już więcej potrzeby stałego „rzucania pereł przed wieprze”. Nie znaczy to, że nie kochasz ludzi, po prostu bardziej akceptujesz innych i cenisz perły, które już mają, nawet jeśli sam ich nie widzisz. Uczysz się również dostrzegać to, że to, co wartościowe (perły) dla ciebie, niekoniecznie ma wartość dla kogoś innego. Mądrość uznaje to, że nasze życie zawiera w sobie zarówno perły jak i rzeczy, które czekają na „zaliczenie do gnoju” (Flp 3:8).Dojście do przekonania, że nie jesteś doskonałą odpowiedzią i najwyższym autorytetem w każdej sprawie jest ogromnym skokiem na przód. Ten prosty krok pokory otworzy wiele rzeczy w tobie.

Wyrzekliśmy się rzeki płynącej w nas na rzecz cudzego strumienia. Zamiast być ukrzyżowani, zostaliśmy ukościelnieni czy upolitycznieni.

Bóg nie wymaga od ciebie, abyś był całym posiłkiem czy oświetlonym miastem. Masz być tylko małym kawałkiem ukrytego kwasu, pojedynczym światłem czy solą (która zastosowana jest niewidoczna). Sól widać tylko wtedy, gdy zbiera się z inną solą nic nie robiąc, lub siedząc w solniczce.

Przestań domagać się, aby każdy rodzaj gleby reagował właściwie na twoje ziarno. To jest ego, a nie Ewangelia. Znajdź podatną czy dobrą glebę, i bądź gotowy wyjrzeć poza swoje normalne „pola”. Odkryłem i nadal odkrywam najbardziej podatne gleby poza kościołem, ponieważ „chrześcijanie” przeważnie odrzucają umysł początkującego. Jezus powiedział: „dzieci tego świata są mądrzejsze od dzieci światłości” (Łuk 16:8).

Stan_1/2.08.2019

Stan Tyra

1 sierpnia
Nikt nie ma większego wpływu na swoje przebudzenie niż na swoje narodziny. Coś innego, życie i okoliczności muszą doprowadzić do miejsca, w którym już więcej nie działa to, co nazywamy „swoim planem”, „religią”, „swoimi wierzeniami” itp. – a w zasadzie głęboko zawodzi. Musi być takie zdarzenie, czy coś, czego nie jesteś w stanie wytłumaczyć, coś poza kontrolą i oklepanymi odpowiedziami. Te sytuacje muszą wychodzić poza twój zestaw umiejętności, biblijnej wiedzy, siłę woli czy logiczne myślenie. Tylko wtedy, gdy znajdziesz się w takim punkcie, potykasz się i padasz, jesteś na początku „czegoś nowego”

Nikt sam nie decyduje się na odstawienie na bok egocentrycznego zaabsorbowania, ani nie przybija sam siebie do krzyża. Żeby podjąć te konieczne kroki swej podróży istotne stają się inne czynniki. Większość z nas próbowało robić to mocą woli czy dyscypliną, lecz nie działało. Nic się nie zmieniało, po prostu jeszcze bardziej oszukiwaliśmy siebie przykrywając się kostiumem z „figowego listka”. Kończy się to tak, że nasz fikcyjny projekt samorozwoju nazwaliśmy „Bożą wolą”, winą za oczywiste niepowodzenie obciążyliśmy diabła, a inni mówili nam, że musimy być tylko „bardziej oddani”. Tak więc, ponownie angażujemy nasze zaangażowanie i zaczynamy ten sam projekt usiłując naprawić problem przy pomocy tej samej logiki, która go właśnie stworzyła.

Wszelkie próby planowania własnego oświecenia zawiodą, ponieważ będą zarządzanie przez ego. Nadal będziesz widział tylko to, czego zdecydowałeś się szukać i nie będziesz widział tego, na co nie jesteś gotowy. Tak więc, tylko niepowodzenie i upokorzenie może zmusić cię do patrzenia tam, gdzie nigdy w innym przypadku nie zajrzałbyś. Wszyscy musimy potknąć się i upaść, zjeść to jabłko i wyjść z ogrodu, zanim będziemy mogli zatoczyć w podróży pełne koło i na nowo odkryć nasze życie, nasz ogród, dom, prawdziwe ja i Ojca. 

Pobożnie mówiąc: Nikt niczego prawdziwie nie znajduje, dopóki najpierw tego nie straci i nie odkryje tego wszystkiego w kontekście wiecznego wyboru. To nie ty wybrałeś Jego – On wybrał ciebie. Tak naprawdę to nie ty znalazłeś Jego, ponieważ On nigdy cię nie opuścił. To, co nazywasz byciem „zbawionym” to prostu przebudzenie (świadomości – przyp.tłum.), uświadomienie sobie tego, kim jesteś, na czyje podobieństwo i obraz zostałeś stworzony i tego, że On nigdy cię nie porzucił. Był z tobą i w tobie zawsze, od początku, nawet zanim świat powstał.

Wszystkie twoje upadki, niepowodzenia i grzeszenie prowadzą cię do Domu. We wszystkim raduj się, powtarzam raduj się.

2 sierpnia
W 1 List do Koryntian 13:11 Paweł pisze: „) Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce”.

W końcu doszedłem do miejsca, w którym nie muszę już eliminować tego, co nazywam negatywnym lub złym. Nie muszę trzymać się starych zranień czy czuć potrzeby wyrównywania rachunków z kimkolwiek. Sporo czasu zajmuje nam dostrzeżenie tego, jak bezużyteczne są te walki. W tym stanie życia Przypowieści są dla mnie ważniejsze niż 10 Przykazań.

Wtedy, gdy „pozbędziesz się tego, co dziecięce”, życie staje się większe, a ściany twojego pomieszczenia rozszerzają się, co daje więcej miejsca na wszystko i wszystkich. Nie musisz już domagać się tego, aby być usłyszanym i spokój jest potężniejszy od hałasu. Dramatyczność staje się nie tylko nudna, lecz wstrętna. Dojrzałość pozwala nam zdać sobie sprawę z tego, że pod tą całą fasadą wszyscy jesteśmy jednakowo nadzy i wszyscy tak samo tkwimy w tym, co nazywamy życiem razem.

Stajesz się niesamowicie wolny, gdy nie musisz już więcej wyróżniać się. Nie musisz już dowodzić tego, że twoja grupa czy religia jest jedyna, czy najlepsza, czy też twoja przynależność etniczna, płciowa wymaga specjalnego traktowania i uznania. Bóg nie jest już więcej małym karzącym, wyłączającym czy plemiennym bogiem. Nie czekam już na życie „kiedyś tam” ani na mieszkanie na szczycie. Rozumiem, że wewnątrz mnie jest wiele mieszkań i mogę swobodnie je badać i cieszyć się nimi teraz.

Nie muszę już mieć ostatecznego zdania na temat wszystkiego i każdego, nie potrzebuję zmieniać innych, aby być zadowolonym samemu. Odkryłem to, że największą drogą do tego, aby być człowiekiem przemiany (innych) jest brak potrzeby zmieniania ludzi.

Ostatecznie na dziś, choć z pewnością nie wyczerpująco, zdaje sobie sprawę z tego, że „prawda” nie opiera się na faktach, lecz na doświadczeniu. Niedojrzałość uwielbia mówić „prawda jest prawdą”, lecz to, co nazywa się prawdą to zazwyczaj fakty, które dodają się do przyjętego wniosku jak 2 + 2 = 4. 

Jest to prawdziwe, lecz nie jest prawdą.

Prawdą jest Osoba, Chrystus, i jest większa niż jakikolwiek system wierzeń czy zestaw religijnych wniosków. Na przykład: miłość jest miłością bez względu na to czy baptystyczna czy buddyjska. Wyłącznie to, co jest prawdziwe uniwersalnie, jest prawdą. Dzięki temu jestem obecnie bardziej wolny niż kiedykolwiek wcześniej! Tylko prawda może dać ci wolność i to wtedy i tylko wtedy, gdy jest w kontekście przebywania (jedności). Prawdy nigdy nie ma, czy nie jest doświadczana, w dualizmie.

Już czas dla nas na to, aby „odstawić to, co dziecięce”.

<|>

Stan_30.07.2019

Stan Tyr

W Ewangelii Mateusza 2Liscie Piotra, 1 Liście do Tesaloniczan i w Objawieniu Jana czytamy, że Pan przychodzi jak „złodziej w nocy”. Napisałem już wcześniej o tym, ale chcę ponowić dziś, ponieważ myślę, że ważne jest zrozumieć w jaki sposób funkcjonuje królestwo i nasze postępy w podróży przez łaskę.

Większość z nas słuchała o tym, że fragment mówiący o „złodzieju w nocy” jest nauczaniem o „czasach ostatecznych”, eschatologicznym.

Gdy byliśmy dziećmi przerażało nas to, gdy przekonywano nas, że każda noc może być nasza ostatnią, a młodym chłopakom napędzała strachu wizja, że Bóg wróci zanim rozpoczniemy współżycie seksualne! Słyszeliśmy również wiele wezwań ewangelicznych typu: „czy jesteś gotowy?? On wkrótce przyjdzie jak złodziej w nocy. Czy wiesz, gdzie spędzisz wieczność?”

Fakt jest taki, że te wersy NIE MAJĄ NIC wspólnego z porwaniem, lecz jest to opis pełnego miłości miłosierdzia Bożego i łaski. On mówi: „Przyjdę do ciebie gdy będziesz nieświadomy (we śnie) w ciemnych chwilach, jak to robi złodziej i usunę to, co nie należy do mnie” .
Bóg ma mnóstwo pracy do wykonania w tajemnicy w naszej duszy, w czasie, gdy jesteśmy tego najmniej świadomi i najmniej oczekujemy, ponieważ gdybyśmy wiedzieli, co się dzieje, próbowalibyśmy przyjąć kontrolę, lub zatrzymać cały proces. Nikt nie jest w stanie przeprowadzić całego procesu dekonstrukcji sam. Wszyscy mamy liczne „wartościowe” posiadłości, których nie chcemy dzielić z nikim, muszą więc został ukradzione, gdy nie patrzymy, jesteśmy nieświadomi i nie możemy zobaczyć. Problem polega na tym, że my nie wiemy, co jest wartościowe, a co jest bałwanem, podobnie jak nie wiem, co jest pszenicą, a co chwastem.

Dzięki łasce, Pan w ciemności unieważnia nasze wyobrażenia a my jesteśmy budzeni i żyjemy na podstawie spotkania, o którym nawet nie wiemy, że miało miejsce i które powstrzymalibyśmy, gdybyśmy wiedzieli. Dzięki łasce miłującego i cierpliwego Ojca, który jest całkowicie oddany ukończeniu w nas tego, co rozpoczął, przez łaskawe działanie czasu i łaski, poruszamy się do przodu niezrozumiały dla nas sposób.
Gdy już się tam „dostaniemy” nie jesteśmy pewnie tego, jak to się stało, czym to „tam” rzeczywiście jest.
„Wkradanie się” Jahwe, jak to żartobliwie stwierdziliśmy, jest tajemnicze a skutek jest taki, że żyjesz zwycięstwem, które przeżyłeś, choć nie wiesz o tym. Nie tylko możesz przejąć kontroli i powstrzymać go, lecz nie możesz również przypisać sobie uznania, co jest niezwykle ważne do pokory, a która jest rozsadnikiem wszelkiej przemiany. Na szczęście, Ojciec nie dba o to, kto weźmie chwałę, On właśnie poprosił cię, abyś cierpliwie szedł do przodu i ufał swojej podróży wiary.

Stan_28/29.07.2019

Stan Tyra

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie image.png

28 lipca
Kogo widzisz na tym obrazku? Starą czy młodą kobietę? Prawdopodobnie z łatwością zobaczysz jedną lub drugą, lecz trudność sprawi zobaczenie obu, o ile nie przeszedłeś przez ćwiczenia Stevena Covej, lub ktoś ci nie pomógł.

Bez względu na to, którą kobietę dostrzegasz z łatwością, mogę wskazać na kilka cech tej „drugiej” i jeśli przyjrzysz się cierpliwie, prawdopodobnie zobaczysz ją, a przecież wszystko na tym obrazku jest w porządku. Niektórzy nigdy nie zobaczą. Mimo wszystko, wielu nie jest w stanie wyjść poza to co widzą. Niemniej, tylko dlatego, że czegoś nie widzisz, nie znaczy, że tego tam nie ma.
Wydaje się, że religia i polityka to dziedziny, w których mnóstwo ludzi patrzy na coś z jedne perspektywy i żarliwie zaprzecza innej, nawet pomimo tego, że jest w pełni oczywista. Co bardziej tragiczne, większość nie chce zobaczyć cokolwiek więcej czy inaczej. Nawet nie przyjrzą się tym cechom, które mogą ich doprowadzić do czegokolwiek innego, co jest sprzeczne z tym, co obecnie widzi, zdecydował się widzieć i nazywa „prawdą”.

Jezus powiedział: „Jeśli kto przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiści ojca swego i matki, i żony, i dzieci, i braci, i sióstr, a nawet i życia swego, nie może być uczniem moim” (Łk 14:26). Jest tu użyty bardzo mocny język po to, aby wskazać, że nadmierne przywiązanie do czegokolwiek będzie ogromną przeszkodą naśladowania Chrystusa, co jako główne zadanie ma spowodować zmianę umysłu czy perspektywy (metanoia).

Podróż Chrystusa zawsze wiąże się z dalszą drogą ku nieznanym ludziom, którzy dobrze usadowili się w bezpiecznej strefie życia i tego co znajome. Jezus nie mówi o przyłączeniu się do nowej denominacji czy nowego systemu bezpieczeństwa. Grupowe myślenie dalej pozostaje grupowym myśleniem, bez względu na to jakiej grupie przysięgniesz lojalność.

Opuszczenie „domu” jest wyzwaniem dla większości. Jeśli spędziłeś mnóstwo czasu budując swój własny, osobisty projekt zbawienia, swoją wieżę powodzenia, swoją wieżę własnej ważności i uważnie otaczałeś to logiką, w tym odpowiednim rozdziałem i wersem (z Biblii) to jest prawdopodobne, że nie chcesz opuścić tego i iść „do ziemi, której nie znasz”.

Niemniej jednak, wydaje się, że, gdy zdecydujesz się opuścić swoją bezpieczną strefę czy system grupowego myślenia oraz jego totemiczne rytuały, boska grawitacja przejmuje cię a podróż zaczyna mieć swoje własne życie i śmierć. Jest to jedyny sposób na to, aby każdy z nas został rzeczywiści poprowadzony do „całej prawdy”. Nigdy nie zobaczysz szczytu „całej prawdy” jeśli nie zechcesz choćby spojrzeć poza to, zdecydowałeś już wcześniej, że tam jest. Nie znaczy, że tego tam nie ma, po prostu nie chcesz tego zobaczyć. Ta staromodna religia jest wystarczająco dobra, stare bukłaki dadzą radę, więc po co miałbym zaszywać nowy worek czymkolwiek, lepiej zostawić dziurę tak, jak jest.

Nic więc dziwnego, że jest tak wielu gniewnych, skupionych na sobie, sprawiedliwych we własnych oczach ludzi i nic dziwnego, że nie ma różnicy czy to w polityce czy w religii. Powinno być oczywiste dla wszystkich, że jedni i drudzy są wyćwiczeni w powierzchowności. W wierze nie chodzi o powtarzanie tego co znane – jest to podróż ku nieznanemu.

29 lipca
Ogromne szkody zostały wyrządzone przez nadużycie wierzeń, władzy, rytuałów i tradycji zarówno przez ludzi religijnych jak i polityków. Większość z nas wie w pewnym stopniu jakie zniszczenia i niedojrzałość zostały spowodowany zwykłym poleganiem na strukturze czy autorytecie/władzy. Gniewne, samo-sprawiedliwe opinie ślepota są tak niszczące ponieważ usuwają potrzebę zadawania pytań czy patrzenia poza i rodzą przekonanie o tym, że belka zawsze jest w cudzym oku. Zachodni kościół, podejmując próbę powstrzymania ludzi przed szukanie, czy „wyjściem z domu” doprowadził do mistrzostwa sztukę szybkich odpowiedzi, co niezaprzeczalnie spowodowało powstania osądzającego i gniewnego „Pierwszego Kościoła Starszego Brata”.

Większość wojen, ludobójstw i kultów zostało stworzony przez nie kwestionujących uczniów egoistycznych przywódców. Robimy tak dlatego, że jest jakaś dziwna wygoda i poczucie bezpieczeństwa pozostawaniu w ramach jego/jej teologii, nawet jeśli są złe czy całkowicie sprzeczne z nauczaniem Jezusa. Uwalnia nas to od ciężaru myślenia, odrzucenia wywołanego kwestionowaniem oraz od osobistej odpowiedzialności.

Wszyscy jesteśmy stworzeniami, które kochają identyczność, familiarność i to co powszednie oraz naszą własną grupę. Większość nie porzuci bezpieczeństwa jakie daje nasza własna grupa, dopóki nie zostanie do tego zmuszona. Niemniej, bez tego oddzielenia będzie utrzymywało się zaufanie do systemu wierzeń (grupowego myślenia) jako zbawienia. Jest to najbardziej powszechnym fałszywym substytutem autentycznej przemiany oferowanym przez fundamentalistyczną religię. znaczy to, że nie ma tam prawdy w ogóle, lecz najskuteczniejsze kłamstwa to takie, które zawierają w sobie 90% i mogą pojawiać się nam jako „aniołowie światłości”. Dlatego tak łatwe jest zwidzenie. Na przykład: jeśli wierzysz, że Bóg będzie torturował i palił na wieki choćby jedną osobę za jaj zachowanie to minąłeś się z całym przesłaniem i celem przyjścia Jezusa. Wiem, że wielu nie jest w stanie zobaczyć tego jakby nie byli ślepi, a jednak nie mogli zobaczyć (J 9:41).

Dajemy innym zgodę na to, aby nas prowadzili jak jagnięta na rzeź, w stronę religijnego systemu wierzeń, który mówi, że jeśli zachowasz zasady, to zasady zachowają ciebie. Jeśli staniesz mocno na „naszych” przekonaniach i praktykach, zostaniesz uratowany z piekła, które czeka na tych, którzy tego nie robią. Jesteśmy przekonani, że nasze Biblie dowodzą tego, że Jezus jest Bogiem i że on wierzy w to co ja (my) wierzymy. Jesteśmy przekonani, że jeśli dowiedziemy, że ci spoza naszego kultu błądzą to wygramy trofeum prawdy i życie wieczne. Jest to zarówno smutne jak i bardzo przerażające, lecz jedyne co potrafi dualistyczne myślenie.

Nikt z nas nie może kochać bliźniego tak, jak Chrystus kocha kościół, dopóki nie będziemy w stanie bez mrugnięcia okiem utrzymywać własnej tożsamości równocześnie cierpliwie rozumieć tożsamości innych. Ci, którzy budują mury wokół swojej wyjątkowej grupy nigdy nie będą mieć pożytku z ludzi z „zewnątrz”, z tych, którzy są poza ich sferą kontroli, a prawdopodobnie będą ich bardzo nienawidzić.

<|>


Stan_26/27.07.2019

Stan Tyra

26 lipca o 07:15 ·

Zawsze mam nadzieję , że cokolwiek piszę zachęca do patrzenia i daje zgodę na zobaczenie, równocześnie nie mówiąc o tym co masz zobaczyć. Nie musisz sobie niczego wyobrażać, próbować i rozumieć, czy złapać „to” właściwie, cokolwiek „to” jest. Wszystko co możesz i musisz zrobić to być połączonym i obecnym, równocześnie kontynuując podróż.

„Jeśli we mnie trwać będziecie a Ja w was, jesteście moimi uczniami, ja wam pokaże prawdę i prawda was wyzwoli” (J 8:31-38).

Jesteśmy zaproszeni do tego, aby iść za tym, który zawsze „zmierza przed wami do Galilei” Chrystus zawsze prowadzi nas ku temu, na co nigdy nie jesteśmy przygotowani, a jedynie możemy w tym uczestniczyć w bieżącej chwili. Musimy pamiętać o tym, że bieżąca chwila nie dzieje się w umyśle. Umysł może tylko być „przed” lub „po”. Umysł nie wie, w jaki sposób być obecnym teraz. To dlatego duch zaprasza nas aby „wyjść poza umysł” (meta-noia).

Gdy jesteś przyłączony i obecny nie będzie już żadnych przypadków. Jedność dostraja cię do wszystkiego. Nie potrafię tego wyjaśnić, lecz wiem, że to prawda. Prawdziwe Ja nieskończenie odradza się, ponieważ jest stale połączone z krzewem winnym i przynosi wiele owocu. Jak pokazał Jezus, bycie obecnym,trwanie.. może sprawić, że możesz stracić ucho i je ponownie odzyskać.

Taka jest odradzająca się natura łączności. Nie ma niczego ostatecznego, a wszystko jest przywracane ku dobremu.

Fałszywe ego jest oderwane od krzewu winnego i bezużyteczne, jego życie jest uważane za ostateczne i bezsensowne. Zawsze jest skupione na rozumie, logiczne, delikatne i niepewne. Zbyt dużo czasu spędziliśmy na próbach wyobrażania sobie, zrozumienia, zamiast uczyć się być po prostu obecnym i iść za tym. Na szczęście, wszyscy zostaliśmy zbawieni/uratowani pomimo nas samych, ponieważ tam gdzie grzech obfituje, łaska jest jeszcze bardziej obfita.

27 lipca

Wyłącznie to, co dojrzałe może zrozumieć niedojrzałość, dlatego tak ważna jest rola autentycznych Starszych w religii i społeczeństwie. Problem jest w tym, że pomyliliśmy bycie starszym z byciem członkiem rady starszych, więc nadal ślepy prowadzi ślepego.

Nieprawdziwi starsi po prostu utwierdzają ludzi na ich poziomie niedojrzałości, odrzucając i osądzając wszystkich innych. Następnie niedojrzałość kocha ich i wybiera ich za to, że są równie niedojrzali i wyjątkowi. Bóg zawsze posuwa ludzkość do przodu przez zdrowych i zatem świętych ludzi, lecz to zazwyczaj staje się przyczyną zabijania ich.

Jednym z moich ulubionych powiedzeń Einsteina jest: „Żadnego problemu nie rozwiąże umysł, który go stworzył”. Jedyni ci, którzy wzrośli w „mądrości, wieku i łasce” (Łk 2:52) są w stanie być cierpliwi i rozumieć wszystkie poprzednie stany życia i niedojrzałości. Dlatego właśnie musimy opadać i wznosić się, bo w przeciwnym razie nie będziemy w ogóle rozumieć tych, którzy są w stanie poniżenia i mieć do nich cierpliwość. Będziemy zwyczajnie stać z wyniosłym samozadowoleniem i osądzać ich za to, że tam się znajdują.

Fundamentalizm jest tak nieskuteczny dlatego, że przeważnie to niedojrzali ludzie prowadzą niedojrzałych. Plemienność i zbiorowe myślenie nie są w stanie istnieć bez silnej egotycznej postawy, co występuje w większości zachodnich religii. Wschodnie religie są gorąco krytykowane i potępiane przez zachodni kościół za to, że próbują patrzeć na życie z innej perspektywy i kierować do innego celu.

Wczesne stany religii zawsze są skoncentrowane na stajence z zamiarem przygotowanie miejsca, w których Chrystus może się narodzić. Problem z tym jest taki, że większość ludzi jest tak zajęta swoja stajenką i upewnianiem się, że ich stajenka jest lepsza od innych, że tak naprawdę nigdy nie robią miejsca na urodzenie się Chrystusa, a zatem nigdy nie ma tam „miejsca dla niego”. Ich „Inn” jest pełen ludzi takich jak oni sami.

Jezus nigdy nie potrzebował ani nie domagał się doskonałej stajni, lecz po prostu miejsca, które byłoby dla niego i które byłoby dla wszystkich, którzy przyjdą z Nim. Wydaje się, że zwierzęta i natura mają większą świadomość i umiejętność dostosowania się do boskich spraw niż ludzie. Prawdopodobnie dlatego to ludzie, którzy nie znaleźli miejsca w tradycyjnym kościele znajdują faktycznie Boga i są przemieniani w niekościelnych miejscach. Prawdopodobnie natura przygotowała dla nich miejsce i zaprosiła ich do narodzenia się manifestacji Chrystusa, którego noszą. Myślę, że dlatego wielu wygląda na dzikusów tak, jak Jan Chrzciciel. Pojawiają się z szarańczą w zębach i miodem na twarzy, lecz na szczęście to oni są w stanie wskazać na baranka. To jest bardziej pobożna droga niż wielu z tych, którzy stoją obok Niego i „nie znają go”.

<|>