Category Archives: Książki

Kilka książek przetłumaczonych w całości

Rozdział 15 – Utrzymanie prostoty chwały

Heflin Ruth


Takie jest słowo Pana do Zorobabela: Nie dzięki mocy ani dzięki sile, lecz dzięki mojemu Duchowi to się stanie – mówi Pan Zastępów.


Wizja, jaką otrzymał Zachariasz była skomplikowana, lecz Boże przesłanie dla niego było proste i to samo proste przesłanie jest ważne dla wszystkich pokoleń:
NIE DZIĘKI MOCY ANI DZIĘKI SILE, LECZ DZIĘKI MOJEMU DUCHOWI TO SIĘ STANIE.

Odkryłam, że Bóg stale zwraca nas do tego samego przesłania, jest to najczęściej cytowany werset w napełnionych Duchem kręgach. Znamy go i cytujemy często. W samym środku komplikacji życiowych, Bóg musi przypominać nam go. Tak wiele dodajemy do naszego życia, że On chce abyśmy zobaczyli, że nie ma nic takiego, co mogłoby nam dać zwycięstwo, a zwycięstwo zawsze przychodzi przez to, co On robi w nas i przez nas.

Kilka osób powiedziało mi, że mają moją książkę „Chwała” w domu na półce, lecz nigdy jej nie czytali.

Gdy pytali Pana o Jego odpowiedź na pytanie o przebudzenie, odpowiadał im, że już im przesłał odpowiedź i żeby przeczytali tą książkę.
W późniejszych wersjach pieśni były wykonane bardziej profesjonalnie, lecz sądzę, że głównym celem jest zachowanie ich wielkiej prostoty na pierwszym miejscu.
Nasze zdolności, nasze poznanie i doświadczenia często ograbiają nas z odebrania większych rzeczy, które Bóg chce nam dać. Po porostu staliśmy się zbyt skomplikowani.

Powiedzcie mi, który chór zborowy zniżyłby się do śpiewania pieśni aniołów:
„Święty, Święty, Święty” i który dyrygent pozwoliłby to śpiewać?

Gdy te pieśni były nam dawane w Jerozolimie, nie mieliśmy wyszkolonych muzyków, którzy robiliby notatki, lecz to ograniczenie okazało się być dla nas zaletą.
Gdybyśmy byli lepiej wyszkoleni to prawdopodobnie w pierwszym rzędzie odrzucilibyśmy prostotę tych pieśni.

Prostota jest ważna, to właśnie dlatego Bóg pobudza ciągle nowe ruchy. Gdy poprzedni ruch stanie się już tak delikatny i wygładzony, że traci umiejętność poruszania się do przodu w nowych rzeczach, które robi Bóg, zmusza Go to do pójścia dalej.
Jest zupełnie możliwe stać się ZBYT zorganizowanym. Za każdym razem, gdy dochodzimy do miejsca, w którym nasza zależność od Ducha Świętego jest ograniczona- On idzie gdziekolwiek indziej.

W wielu kręgach ludzie potrafią głosić bez względu na to, czy Duch Święty jest czy nie i często to robią. Gdy skończą wszyscy możemy powiedzieć:- o jakie wspaniałe kazanie,

lecz niewielu z nas może powiedzieć- jak potężna chwała, jakie świeże dotknięcie Ducha Świętego spoczęło na ludziach!

Wolę słuchać ludzi działających w Duchu, którzy nie wydają się tacy gładcy.
Kiedy wiem, że oni zdobywają następne słowo, to znaczy, że to pochodzi od Boga.
Są wyjątki od tego, wiele doskonale wypolerowanych naczyń wciąż ma umiejętność dziecięcego reagowania na Boga. Najlepszym tego przykładem, jaki znam jest Monisgnor Walsh z Wynnewood w Pennsylwanii.

Inni z kolei podchodzą do tego z innej strony:
– no wiesz, to nie może być od Boga, jąka się i przerywa,

lecz czasami jąkanie i stękanie wykazuje bardziej niż cokolwiek innego, że to BYŁO od Boga.

W dniu Zielonych Świąt Bóg pokazał nam, że On pracuje używając niedoskonałych ludzi.
Piotr, który zaledwie parę dni wcześniej wyrzekł się Pana, był jednym z tych, którzy zostali użyci do wylania błogosławieństwa na wielu innych.
Doświadczenie, jakie przeżył w Górnej Komnacie (Wieczerniku) zmieniło całe jego życie na zawsze. Trzy tysiące ludzi zostało przydanych do Kościoła tego dnia, a pięć tysięcy kilka dni później. Możemy ufać Duchowi Świętemu i wierzyć, że to, co On chce będzie zrobione dobrze.

Zach. 4,1

Anioł, który rozmawiał ze mną, powrócił i obudził mnie, jak budzi się kogoś ze snu,

Anioł zbudził proroka pomimo, że najwyraźniej był już wcześniej aktywny.Przedstawił to w ten sposób, „jak budzi się kogoś ze snu.” Pomimo, że nie spał, został obudzony ze snu. Znam wielu takich ludzi, zdaje się, że nie śpią, lecz z pewnością muszą być obudzeni przez Ducha. Bóg pragnie abyśmy byli zdecydowanie otrząśnięci ze snu w tym przebudzeniu.
Anioł powiedział do Zachariasza:

(4,2-6)


Zapytał mnie: Co widzisz? A ja odpowiedziałem: Widzę, oto jest świecznik cały ze złota, a na jego szczycie jest czasza. Na niej jest siedem lamp, a lampy, które są na jej szczycie, mają po siedem knotów.

Dwa drzewa oliwne stoją obok niego, jedno z prawej strony czaszy, a drugie z jej lewej strony.
Wtedy odezwałem się i rzekłem do anioła, który rozmawiał ze mną: Co to oznacza, mój panie?
Anioł, który rozmawiał ze mną, tak odpowiedział: Czy nie wiesz, co to oznacza? Ja odpowiedziałem: Nie, mój panie!
Wtedy on odpowiedział, mówiąc do mnie: Takie jest słowo Pana do Zorobabela: Nie dzięki mocy ani dzięki sile, lecz dzięki mojemu Duchowi to się stanie – mówi Pan Zastępów

w.7-14

Kim ty jesteś, wysoka góro? Wobec Zorobabela staniesz się równiną! On położy kamień na szczycie wśród okrzyków: Cudny, cudny!
I doszło mnie Słowo Pana tej treści:
Ręce Zorobabela położyły fundament pod ten przybytek i jego ręce wykończą go, i poznacie, że Pan Zastępów posłał mnie do was.

Bo ci, którzy gardzili dniem małych początków, będą się jeszcze radowali, gdy zobaczą kamień szczytowy w ręku Zorobabela. Te siedem lamp – to oczy Pana; one to przepatrują całą ziemię.

Wtedy odezwałem się i zapytałem go: Co oznaczają te dwa drzewa oliwne po prawej i po lewej stronie świecznika?

I powtórnie odezwałem się, i zapytałem go: Co oznaczają te dwie gałązki drzew oliwnych, które dwiema złotymi rurkami wypuszczają z siebie oliwę do złotych lamp?
Wtedy on odpowiedział mi: Czy nie wiesz, co one oznaczają? I odpowiedziałem: Nie, mój panie!

A on odrzekł: To są dwaj pomazańcy, którzy stoją przed Panem całej ziemi.

Zorobabelowi zostało przekazane przesłanie, że te same ręce, które położyły fundament, będą mogły również oglądać zakończenie. Bóg kończy to, co rozpoczął i jeżeli Bóg pozwolił ci coś rozpocząć, to On namaści cię do tego, abyś skończył pracę.
Rozpoczęcie czegoś wymaga takiego samego namaszczenia jak zakończenie dzieła.
Jak to autor listu do Hebrajczyków ujął:

(12,2)

…patrząc na Jezusa, sprawcę i dokończyciela wiary

Jeżeli potrzebujesz cudu, aby coś się działo, to potrzebujesz go również, aby to zakończyć.

Ten wielki świecznik miał źródło oliwy i ci, którzy stali obok rurek zaopatrujących w olej byli pomazańcami. Nigdy nie wstydź się namaszczenia, możesz przyjechać gdzieś nie posiadając nic innego, lecz nie wybieraj się tam bez namaszczenia.
Jeżeli zgubisz swoją walizkę możesz bez niej żyć, lecz nie próbuj żyć bez namaszczenia.

Podróżowałam tak wiele, że kiedyś mój bagaż zaginął kilka razy w ciągu tygodnia.
Nigdy nie oskarżałam linii lotniczych, Bóg kontroluje nasze życie i czasami chce nas czegoś nauczyć. Jedną z lekcji, których się nauczyłam jest to, że Bóg nie chce abyśmy uzależnili się od tego, co wozimy w naszych walizach. Któregoś lata musiałam kupować nową Biblie, co kilka tygodni. Gdy przyjeżdżałam dokądś, aby głosić nie miałam nawet Biblii do czytania. Czasami nie było nawet czasu czy możliwości zakupienia nowej Biblii i musiałam głosić wprost ze skarbów zawartych we mnie. Odkryłam, że mam wystarczająco dużo, aby głosić. Bóg zainwestował swoje bogactwo we mnie.

Gdy kładę się wieczorem do łóżka, słyszę Słowo Boże odbijające się szerokim echem w mojej duszy, a gdy wstaję, aby rozpocząć nowy dzień, jest odświeżone i nowe również na ten dzień. Boży skarb jest we mnie. Gdy odkryjesz wystarczająco dużo skarbów w sobie, nigdy już nie będziesz uzależniony od walizki.

Gdy przyjdziesz na nabożeństwo do zboru, ludzie nigdy nie będą wiedzieli o tym, że kilka minut temu dowiedziałeś się o paru osobistych tragediach. Powinni raczej doświadczać Bożego skarbu, jaki jest zawarty w tobie.

Jak pisałam w mojej książce „Chwała”, często zbyt skomplikujemy nasze uwielbianie a rezultat może być tragiczny.
Jeżeli pieśni nie są wystarczająco proste, nie jesteśmy w stanie dać się ponieść razem. Osobiście czuję się ograbioną na takich nabożeństwach.
Gdy nie mam możliwości uwielbiania Boga wraz ze wszystkimi tracę to, po co tu przede wszystkim przyszłam. Przychodzę do Domu Bożego, aby spotkać Boga, dotknąć Jego Chwały i nie mogę być zadowolona dopóki to się nie stanie. Ponieważ Bóg używa chwały i uwielbienia, aby sprowadzić na dane miejsce Chwałę, jeżeli nie da się zgromadzeniu przywileju uwielbienia, wszyscy czujemy się ograbieni i możemy odjeść do domów sfrustrowani. Jest źle, jeżeli prowadzący nabożeństwo tak bardzo je komplikują, że uniemożliwiają innym możliwość uwielbiania i poruszania się w prostym poruszeniu Ducha Bożego przez chwałę i uwielbianie.

Ostatnio byłam na nabożeństwie, gdzie lider uwielbiania chciał, aby wszyscy wiedzieli jak dużo nowych pieśni się nauczył. Myślałam, że może młodzież zna pieśni, które on śpiewał. Pomimo, że znam ich tysiące te, które on śpiewał były mi zupełnie obce. Rozglądałam się wokół siebie, żeby sprawdzić czy się nie mylę, bo może to jest tylko sprawa pokoleń, lecz nikt z młodzieży również nie śpiewał. Ostatecznie, weszłam do niego na scenę i wyszeptałam mu do ucha:

– zaśpiewaj coś, co my wszyscy znamy, tak abyśmy wszyscy mogli zaśpiewać i przyjąć z tego błogosławieństwo.
Jest w porządku, gdy lider zamyka oczy i uwielbia Boga pieśniami, lecz czasami trzeba otworzyć je i zobaczyć czy ktokolwiek śpiewa z nami. Jeżeli nie śpiewają, to musimy przerzucić się na coś, co wszyscy mogą zaśpiewać, nawet, jeżeli to nie jest najnowsza pieśń, czy nawet jakiś szczególny rytm, w którym chcielibyśmy śpiewać. Znacznie lepiej jest prowadzić pieśń znaną zborowi tak, aby wszyscy mogli poruszać się z dobrocią Pańską.

Życie w chwale wymaga pewnego poświęcenia jak i w pierwszym rzędzie doświadczenia.
Jednego wieczoru, siostra Ruch Carneal, prowadziła nasze nabożeństwo podczas letniego obozu i Bóg przemówił do niej dając jej nową pieśń, mówiąc jej, że ci, którzy zechcą ją śpiewać będą uwolnieni od smutku, i ciężarów w sercu.
Właściwie brzmiało to bardziej jak bicie w bębny niż jakaś konkretna melodia.
Pomyślała sobie „nie będą robić tych śmiesznych dźwięków, jak to niektórzy ludzie robią” i sprzeciwiła się temu. Gdy jednak Pan dalej naciskał na nią tymi prostymi rytmami „bum-bum-bum,” gdy więc poddała się, przyłączyli się wszyscy.

Następnego dnia pewien brat z Ugandy, który brał udział w konferencji podszedł do niej i powiedział:

– wczoraj, dostałem wiadomość, że moja matka zmarła w Ugandzie. Przez cały dzień było mi bardzo smutno i było mi smutno nie tylko z tego powodu, że zmarła a mnie tam nie było, lecz również dlatego, że nie będę w stanie pojechać na jej pogrzeb. Gdy zaczęłaś to rytmiczną, perkusyjną pieśń, Pan zabrał mi cały smutek i żal.

Opowiedział tą historię wiele razy w ciągu następnych dni, został uwolniony nie tylko ze smutku, lecz został uwolniony całkowicie.

We wszystkim cokolwiek robimy musimy trwać w prostocie chwały i pozwolić Bogu być Bogiem naszego życia.

Panie,Pomóż nam zachowywać prostotę przed Tobą, zawsze polegając na Tobie i na Tobie  jedynie.

W imieniu Jezusa

Amenпоисковая оптимизация сайта реклама

Fascynujące życie 1

Cullen Brad

Ekscytujące życie

Wstęp…

Część tej krótkiej książeczki jest krytyczna wobec tradycyjnego, zorganizowanego chrześcijaństwa. Kluczem do zrozumienia jej jest zapytanie Ducha Świętego o to, co On chce, abyś z tym, co przeczytasz, zrobił. Część z tego może cię zaskoczyć, lecz moim zamiarem jest budowanie twojej wiary.
„Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu”.

Modlę się o to, zatem, aby każdy, kto przeczyta te fragmenty został odnowiony i podniesiony przez nie… nawet jeśli początkowo zostanie wystraszony przez ten sam tekst. Jedynym powodem, dla którego następujące części mogą wystraszyć jest to, że większość ludzi, którzy wierzą w Jezusa Chrystusa nigdy nie zostało postawionych wobec faktu (ani nie brało tego poważnie), że Pan powiedział, że każdy, kto prawdziwie wierzy w Niego, będzie zdolny do czynienia tych samych cudów, które On czynił.

Jezus właściwie przekazał wyraźne instrukcje na to, jak dotrzeć do miejsca wykonywania takich samych cudów jakich On sam czynił. Tym „każdym” jestem ja. Tym „każdym” jesteś TY. Czy jesteś gotów zacząć?

Rozdział I
Pełnia obecności i mocy Bożego Ducha

Jak się tam dostać? Zdumiewająco inna odpowiedź i podejście.

Zasadniczo ewangeliczni chrześcijanie rozumieją, że osoba jest „odrodzona” przez zaproszenie Jezusa Chrystusa do przejęcia kontroli naszego życia jako „Pan” i „Zbawiciel”, że przynosi to nowy i niewidzialny wymiar do życia tej osoby: dualizm ciało – z odnowionym duchem.

Celem tej książki jest pobudzenie duchowej strony naszego życia w stronę kontrolowania wszystkiego w naszym życiu… pojedynczej kontroli. Zatem możemy powiedzieć wraz z autorem, który napisał: „Żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus”. Zmaganiem dla tych, którzy pozostają w biblijnym „wyścigu po nagrodę” jest bardziej zachować życie pod kontrolą Ducha niż tego cielesnego pojemnika, który zajmujemy.

W jaki sposób można żyć życiem kontrolowanym bardziej przez Bożego Ducha niż w stałym uleganiu tęsknotom niższej (lub zwierzęcej) naturze ciała? Ta dychotomia wyrażona jest najlepiej słowami (znowu biblijnymi): „Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia, w Chrystusie Jezusie” oraz „to już nie ja, lecz Chrystus”, jako wyraz tego, że jesteśmy zdecydowani uchwycenia się bardziej Bożego Ducha niż „cielesnych pojemników”. Z drugiej strony doświadczenia pisarza jest lament: „dlaczego zawsze okazuje się, że robię dokładnie to, czego nie chcę?” Ten pisarz odpowiada sobie na swój dylemat: „Bogu niech będą dzięki, jest wyjście z tego przez Chrystusa Jezusa!”

Jak można znaleźć „drogę wyjścia” i życia w ekscytacji w Duchu Świętym przez moc Jezusa Chrystusa?

Ta książeczka ma za zadanie udostępnić kilku raczej zaskakujących odpowiedzi na to pytanie. Odpowiedzi są oparte na pewnych bardzo rzeczywistych doświadczeniach, zasadniczo opartych na tym, co Biblia mówi na temat Jezusa: KIM Jezus Chrystus był i jest …. oraz GDZIE Jezusa Chrystusa można znaleźć TERAZ, w tym momencie. W oryginalnych językach, z których była tłumaczona Biblia polskie słowo „żywot wieczny” nie wydaje się znaczyć tego, co jest akceptowane przez tradycję. Słowo to oznacza życie w rzeczywistości, gdzie nie ma początku i nie ma końca… Królestwie Bożym.. w tej chwili, TERAZ!

Nie spieszmy się do następnych rozdziałów. Pozwólmy na zwolnienie naszemu umysłowi i duchowi. Życie wieczne (żywot wieczny) oznacza wejście do duchowego wymiaru Królestwa Bożego teraz…w tym momencie. Oznacza życie na zupełnie innych podstawach, gdzie wszystko staje się nowe… pozostawiając za sobą nic już nie znaczące skupianie się starego życia na fizycznym wymiarze. Słowo „zbawienie” jest tłumaczone ze słowa, które dosłownie oznacza „ponownie połączony” (re-paired – też w ang. naprawiony) lub połączony ponownie z Bogiem. Jeśli zaczniemy dostrzegać to, że bycie złączonym ponownie z Bogiem oznacza, że byliśmy kiedyś razem jako rodzina Boża, lecz zostaliśmy rozdzieleni – nasza świadomość zacznie wzrastać. Możemy zacząć pytać Ojca: Kim naprawdę jestem? Przypowieść Jezusa o „synu marnotrawnym” pokazuje jaka jest różnica. Możemy też zobaczyć jakie ma to osobiste znaczenie dla każdego z nas, gdy zaczniemy chodzić w absolutnym odnowieniu.

продвижение

Fascynujące życie 2

Cullen Brad

Rozdział
II

Gotowi do jazdy?

Medytuj nad tym, co za chwile przeczytasz przez kilka chwil…

Nie jesteś ciałem, które ma ducha – jesteś duchową istotą, która zdecydowała się zająć ludzkie ciało. Proces ponownego narodzenia, o którym mówił Jezus to wprowadzenie duchowej istoty (która zamieszkuje ciało) z powrotem do rodziny Bożej, do której należała kiedyś. Połączeni ponownie, znowu razem.
Spójrzmy przez chwilę na to, co tradycyjne zalecenia karmienia duchowej strony naszej egzystencji polecają i zobaczymy czemu tak często upadamy…i co robić, aby zamienić upadki w powodzenie.

Najczęściej podawane są trzy praktyki jako środek, dzięki któremu można stać się „bardziej duchowym”:

1. Studiowanie Biblii.
2. Uczestnictwo w kościele.
3. Modlitwa.

Weźmy te trzy praktyki pojedynczo. Trzeba zrozumieć, że, o ile z pewnością, mogą być one dodatkiem do rozwijania i utrzymywania duchowej strony naszego życie, to one same mogą również mieć tendencję do wprowadzania człowieka w samo-sprawiedliwość, legalizm, poczucie winy, desperację a nawet rezygnację z dalszego biegu czy nawet do zupełnego rozbicia i choroby psychicznej.

Jedna z najbardziej szokujących statystyk jakie w życiu usłyszałem wyszła z ust chrześcijańskiego psychiatry, który uczestniczył w biblijnej grupie dyskusyjnej, w której byłem również zaangażowany. Doktor był ordynatorem w dużym, stanowym szpitalu psychiatrycznym. Ktoś zadał pytanie:

– Doktorze, jak wielu, spośród 3000 hospitalizowanych pacjentów, powiedziało by o sobie, że są chrześcijanami?

Odpowiedź, którą usłyszałem, zmieniła kierunek mojego życia. Poprzedził ją słowami:

– To zależy od tego, jak zdefiniujesz termin ‘chrześcijanin’. – po czym szybko kontynuował – Jeśli masz na myśli to, że człowiek został wychowany w domu, gdzie rozważa się Biblię – wierzącym domu z silnym naciskiem na to, aby Jezus był w centrum życia człowieka – z uczestnictwem w kościele jako fundamentem to odpowiedziałbym, że około 95%.
– Chwileczkę – kobieta dyrektorka chrześcijańskiej szkoły podstawowej w tej okolicy, złapała oddech i zadała pytanie, które z pewnością powstawało i w moim umyśle:
– Czy mówisz nam, że 95% populacji szpitala wyznaje chrześcijaństwo?
– Widzisz – zamyślił się na chwilę – musisz zrozumieć, że większość pacjentów szpitala nie funkcjonuje na tyle dobrze, aby wyznawać cokolwiek. … Mówię o ich wychowaniu. Dokładnie tym samym rzeczom, którym my przypisujemy duchowe i emocjonalne dobre samopoczucie chrześcijanina, większość psychiatrów przypisuje negatywny wpływ na tych ludzi. Jestem w mniejszości Zespół psychiatrów, który ma osobistą wieź z Chrystusem jest w mniejszości i pozostali myślą, że z tego powodu odrzucam taką rzeczywistość.

Czy studiowanie biblii, chodzenie do kościoła i modlitwa mogą wywołać samo-sprawiedliwość, legalizm, poczucie winy, desperacje a nawet spowodować rezygnację z wyścigu, skutkując depresją czy nawet psychotycznym załamaniem. To właśnie usłyszeliśmy od pewnych psychiatrów, którzy w to wierzą. Wierzę, że jednym ze wspomagających te rzeczy czynników może być wprowadzanie tej praktyki z niewłaściwym nastawieniem.
Lecz przejdźmy ponad względnie niewielką ilością chrześcijan, mających chrześcijańskie wychowanie, którzy cierpią na choroby psychiczne, do prawdopodobnie znakomitej większości tychże, żyjących w swym chrześcijańskim wyznaniu bez radości i bez poczucia celu, które czerpie się z przytłaczającej obecności i mocy Bożego Ducha.
Jak możemy zafascynować się duchową stroną swojego życia? Czy studium biblijne, uczestnictwo w kościele, i modlitwa przyczynią się do ekscytacji? Absolutnie…lecz zmieńmy nasze centrum zainteresowania i zobaczmy coś wyraźnie.

раскрутка

Fascynujące życie 3

Cullen Brad

Rozdział
III

Studium biblijne – całkowicie nowe spojrzenie

Spójrzmy najpierw na studiowanie biblii. Jezus faktycznie powiedział coś, co może sprawić, że będziemy chcieli zastanowić się nad podejściem do studiowania Pism i nad tym, jak chcielibyśmy zmienić nasze nastawienie do tej sprawy.

“Badacie Pisma, bo sądzicie, że macie w nich żywot wieczny; a one składają świadectwo o mnie;
Czytamy tutaj „Badacie Pisma”.
Słyszałem to jako przykazanie przez całe moje życie, lecz Jezus wyraźnie mówi tutaj coś innego. Istotą tego, co chcę powiedzieć na temat tych słów Jezusa jest to, że jeśli czytanie Biblii nie prowadzi cię do intymnej (znaczącej) więzi (relacji) z Jezusem Chrystusem i to TERAZ, to ma ono niewielką wartość a może mieć nawet negatywny wpływ. Czy matka, która ostatnio utopiła swoich pięcioro dzieci w Huston (Teksas)… brzmi znajomo? Była gorliwą czytelniczką Biblii i, jeśli sobie przypomnicie, zabiła je po to, aby ochronić je przed piekłem! Czy wylewam dziecko z kąpielą? Nie, z pewnością nie. Proszę zauważ… że moje wszystkie argumenty odnoszą się do zmiany nastawienia pochodzą bezpośrednio z Biblii. Czytanie Biblii ma olbrzymią duchową wartość… lecz jeśli znasz, jak i ja znam, chrześcijan, którzy zaczęli studiować „Słowo” i przeżyli coś mniej niż radość, pokój i fascynację, to czy nie możemy zgodnie z prawdą powiedzieć, że potrzebują czegoś innego?
Przebadajmy tradycje oparte na „Słowie” i spójrzmy na to, gdzie być może zostaliśmy wprowadzeni w błąd.

Bo Słowo Boże jest żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca;
I nie ma stworzenia, które by się mogło ukryć przed [NIM], przeciwnie, wszystko jest obnażone i odsłonięte przed oczami [TEGO], przed którym musimy zdać sprawę.
[PODKREŚLENIA DODANE]

Słowo Boże jest osobą…… NIM! Tutaj „słowo” jakie znajdujemy w oryginalnym języku jest takie samp jak w innym miejscu:
Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez nie powstało, a bez niego nic nie powstało, co powstało.

Jest całkowicie jasne z kontekstu, że cytowane fragmenty odnoszą się do Jezusa Chrystusa. W swojej preegzystencji występuje jako Stworzyciel wszechświata i wszystkiego, co w nim. I… że ten Stworzyciel stał się człowiekiem…

Pamiętaj, o tym, że Jezus powiedział:Badacie Pisma, bo sądzicie, że macie w nich żywot wieczny; a one składają świadectwo o mnie; Ale mimo to do mnie przyjść nie chcecie, aby mieć żywot.

Nie tylko straciliśmy wagę tego, w jaki sposób przyjmujemy ŻYCIE w każdej chwili, lecz wyparliśmy się Jego pozycji bycia [Słowem] poprzez słowo pisane. W oryginale wyraz tłumaczony tutaj jako „słowo” znaczy „pełna, doskonała, kompletna ekspresja Boga”. [ON] jest SŁOWEM:

żywym, potężnym, ostrzejszym niż wszelki miecz obosieczny, rozdzielający nawet duszę od ducha, kości od szpiku, zdolnym do osądzenia myśli i zamiarów serca… i nie ma stworzenia, które by się przed [NIM] ukryć mogło, lecz wszystko jest obnażone i odsłonięte przed oczami [TEGO], przed którym musimy zdać sprawę

.[PODKREŚLENIA DODANE] – to wszystko odnosi się do Jezusa Chrystusa, Stwórczej części Boga, a nie Biblii.

Oto moje twierdzenie, którego nie obawiam się poczynić – Czytanie Biblii ma niewielką wartość jeśli nie prowadzi bezpośrednio do intymnej, znaczącej więzi (relacji) z Jezusem Chrystusem!

Kim jest Jezus Chrystus? Z powyższych fragmentów widzimy, że w swej preegzystencji (przed tym, gdy został człowiekiem) On Stworzył wszystko. Jest to tak niezwykle ważne, że zechcemy spojrzeć do innych miejsc Pisma, aby uzyskać potwierdzenie i trochę więcej wglądu w temat.

Czytamy więc:

On jest obrazem Boga niewidzialnego, pierworodnym wszelkiego stworzenia, Ponieważ w nim zostało stworzone wszystko, co jest na niebie i na ziemi, rzeczy widzialne i niewidzialne, czy to trony, czy panowania, czy nadziemskie władze, czy zwierzchności; wszystko przez niego i dla niego zostało stworzone.

Sugestia: przeczytaj też wersy wprowadzające do tego fragmentu (Kol 1: 15,16), aby zobaczyć i wyraźnie zrozumieć, że to odnosi się do Jezusa Chrystusa.

Czy widzimy to, kim jest Jezus Chrystus? Przeczytaj to ponownie. Jest widzialnym obrazem (ekspresją) Boga, którego nie można zobaczyć. Jezus Chrystus jest Stwórczą częścią Boga… który stworzył cały świat i wszystko, co w nim jest – włączając w to duchowe moce działające za sceną… a później ta Stwórcza część Boga stała się człowiekiem.

Teraz spójrzmy krótko na inną biblijną prawdę, aby stała się ona przykładem tego, czym powinniśmy stać się, jeśli naprawdę uwierzyliśmy. Lecz nie wybiegajmy tutaj za daleko do przodu. Zapytaj zwykłą osobę, które wyznaje intelektualną wiarę w Jezusa Chrystusa, kim jest Jezus Chrystus. W zdecydowanej większości odpowiedź brzmi „Syn Boży”.
W porządku, jest to właściwa biblijna odpowiedź, lecz ona podkreśla tylko część problemu. Jest taki termin, który usiłuje wyjaśnić niewyjaśnialną prawdę, kamień obrazy dla uczonych i intelektualistów tej ziemi – a jest to Stwórcza część z pierwszej księgi Biblii, która wyraża się w liczbie mnogiej poprzez partykułę „MY”.

Potem rzekł Bóg: UczyńMY człowieka na obraz nasz, podobnego do nas … to nikt inny jak Jezus Chrystus – widzieli to Jan i Paweł (obaj Żydzi przesiąknięci Hebrajskimi Pismami) i do tego się odnosili.

Uwaga: w całym pierwszym rozdziale Księgi Rodzaju wszelkie odniesienia do „Boga” są czynione hebrajskim słowem Elohim… literalnie „mnogość” – lub wiele aspektów Boga. Niektórzy uczeni biblijni mają trudności z tradycyjnym ograniczeniem słowa „Elohim” do Trójcy tj., Ojciec, Syn i Duch Święty. Pamiętaj, że Jezus powiedział: „Bóg jest Duchem i ci, którzy mu cześć oddają winni mu ją oddawać w duchu i w prawdzie”.

Słowo tłumaczone jako „Pan Bóg” zaczynające drugi rozdział Księgi Rodzaju to hebrajskie Yahweh, lub jak niektórzy wolą Jehovah – argument używany przez Świadków Jehowy i ich badaczy do tego, które “imię” jest właściwym głównym imieniem. Taki argument stosowany na podstawie tego wersetu jest głupi jeśli weźmiesz pod uwagę, że oba są oparte na hebrajskim symbolu Boga… symbolu, który właściwie miał być nie wymawiany w zawiązku z faktem, że to imię było zbyt święte, aby je wypowiadać lub pisać.

Główną myśl autor Ewangelii Jana zwiera w pierwszych 3 wersetach, tj., w słowach „na początku”. Mówi tutaj o tym, co się działo w Księdze Rodzaju 1:1. Wzmianka ta czyniona jest o Jezusie Chrystusie. Zarówno Paweł (autor Listu do Kolosan) jak i Jan byli Żydami, całkowicie przekonanymi nie tylko, co do prawdziwości mesjanistycznych twierdzeń Jezusa Chrystusa, lecz i co do tego, że rzeczywista Stwórcza siła, opisana jako „Duch unoszący się nad wodami” w procesie Stworzenia w Rdz. 1— nie był żadnym innym Duchem, jak tylko tym samym, który stał się człowiekiem i odnosi się do Jezusa Chrystusa. Zrozumienie tego faktu, to zrozumienie tego, co Jan miał na myśli, gdy napisał: „Wszystkim, którzy go przyjęli, dał prawo, stać się dziećmi Bożymi”. Częścią „przyjęcia Jezusa” jest zatem przyjęcie tego KIM Jezus Chrystus jest. Gdy już jesteśmy ugruntowani w tym KIM Jezus Chrystus jest tj., Stworzycielem wszechświata i wszystkiego, co w nim – to zapytajmy GDZIE On jest?

Standardową odpowiedzią jest: „Po prawicy Ojca”. Tak, to jest biblijnie poprawna odpowiedź, lecz ponuro nieprzydatna do osiągnięcia czegokolwiek w naszym życiu. Wracając do pierwszego rozdziału Listu do Kolosan czytamy: Tajemnicę, zakrytą od wieków i od pokoleń, a teraz objawioną świętym jego.
Im to chciał Bóg dać poznać, jak wielkie jest między poganami bogactwo chwały tej tajemnicy, którą jest Chrystus [W WAS], …”
[ PODKREŚLENIE DODANE]
W oryginale, słowa tłumaczone jako „po prawicy Ojca” dosłownie znaczą dostępną część (Ojca). Gdzie jest Jezus Chrystus? W TOBIE! Dostępna część Ojca jest w TOBIE.

Płacąc rachunek w kasie w supermarkecie zostałem zapytany przez młodą kasjerkę standardowym

– Jak się Pan dzisiaj ma, proszę pana?
– Doskonale – powiedziałem – a pani?
– Proszę nie pytać – powiedziała zmarszczona.
– Dlaczego? – zareagowałem.
– Powiem panu coś, z pewnością nie jest doskonale!

Bez zastanowienie wyrzuciłem z siebie:
– 0, a kto mieszka wewnątrz, w pani?

Wyprostowała swoje ramiona i spojrzała mi prosto w oczy, po czym powiedziała:
– Jezus Chrystus!
– A – powiedziałem mierząc jej wzrok wprost – to dlaczego nie pozwala pani jemu mówić?
– O – rzekła ze zdziwieniem na twarzy – więc o to panu chodzi!
– To zdumiewające – odpowiedziałem – mamy Doskonałego żyjącego w nas i uparcie pozwalamy aby wróg kontrolował nasz umysł, myśli i słowa..
– Tak się cieszę, że pan przyszedł, dziękuję bardzo, że się pan tym ze mną podzielił! Nigdy tego nie zapomnę!
…. Ja również.

Chrystus jest w TOBIE! Biblia mówi tak.. Jeśli chcemy ogłaszać, że Jezus Chrystus jest w nas to zacznijmy od tego, że Jezus Chrystus będzie mówił za nas.

Następna rzecz w tym samym tonie:

Gdyż oręż nasz, którym walczymy, nie jest cielesny, lecz ma moc burzenia warowni dla sprawy Bożej; nim też unicestwiamy złe zamysły

I wszelką pychę, podnoszącą się przeciw poznaniu Boga, i zmuszamy wszelką myśl do poddania się w posłuszeństwo Chrystusowi,

Jak tylko zaczniemy poddawać nasze słowa w posłuszeństwo Jemu, mówiąc takie proste rzeczy jak: (mam się) „doskonale” to ci z nas, którzy mają problemy z powtarzającymi się myślami, które trzymają nas w związaniu – zawsze znajdą wyjście przez Jezusa Chrystusa. Zamiast przechodzić przez powtarzający się wściekły cykl „zabawy” myśli, które mają na nas niszczący wpływ, wykorzystajmy myśli do zmiany centrum naszego patrzenia. Znałem ludzi, którzy zostali uwolnieni od wszelkiego rodzaju „negatywnych” myśli, przez to, że sprawili, aby stały się one „punktem zwrotnym” do zmiany ich centrum widzenia – z myśli gniewu, zgorzknienia, strachu przed chorobą, fantazjami itp., itp., na myśli o Jezusie Chrystusie. Ci złapani przez pokusy mogą przypominać sobie obietnice Jezusa: „Nikogo, kto do mnie przychodzi, nie wyrzucę precz”! Ci zaś, którzy ugrzęźli w poczuciu winy z powodu stałych upadków w to samo pokuszenie, muszą zrozumieć odpowiedź Jezusa daną Piotrowi. Piotr zapytał:

Panie, ile razy mam odpuścić bratu memu, jeżeli przeciwko mnie zgrzeszy? Czy aż do siedmiu razy? Mówi mu Jezus: Nie powiadam ci: Do siedmiu razy, lecz do siedemdziesięciu siedmiu razy.

Innymi słowy, jeśli przykazanie Jezusa o przebaczeniu za złe traktowanie nas przez innego człowieka, który ciągle tak samo postępuje wobec nas, jest takie, że mamy przebaczyć za to samo zło siedemdziesiąt razy siedem, czyli 490 razy to jakie jest nastawienie naszego doskonałego Ojca wobec nas, którzy stale popadamy w grzech? Odpowiedź brzmi, oczywiście, przebaczanie w NIESKOŃCZONOŚĆ!

Teraz jest odpowiedni czas na małą dygresję. Słowo „grzech” („sin”) jest starym angielskim słowem, którym tłumacze Biblii Króla Jakuba zastąpili zarówno hebrajskie jak i greckie słowo oznaczające „nie trafić w Bożą wolę dla naszego życia”. Jeśli zrozumiemy jego pierwotne znaczenie możemy zacząć poruszać się w nowej wolności. Grzech („sin”) był terminem wziętym z łucznictwa. W czasach, gdy w XIV wieku w mglistych i bagnistych obszarach Anglii, łucznicy widzieli cel, lecz nie na tyle wyraźnie, aby dostrzec, gdzie poszybowała strzała, w pobliżu celu, za drzewem, stał urzędnik, aby głośno podawać punktację odpowiednią do trafienia. Było tak ponieważ łucznik czasami miał problemy z zobaczeniem, gdzie strzała trafiła w cel. Gdy strzała minęła cel całkowicie, to mówiło się „grzech” („sin”) – chybić celu. Tłumacze Biblii Króla Jakuba wiedzieli, że „zwykli” ludzie tamtych czasów rozumieją ten termin – bardzo źle, że my nie!
Gdy tłumacze Biblii Króla Jakuba – tłumaczenie zamówione przez Króla i wydane po raz pierwszy w 1611r pracowali nad tekstem to ich przekład miał być zrozumiały dla przeciętnego Anglika tamtych dni. Wzięli więc oryginalne słowo w Hebrajskim i odpowiednie greckie słowo, które znaczyło „minąć Boga” i przetłumaczyli to jako „sin” – ponieważ było ono powszechnie zrozumiane jako „chybić celu” tj. Boga.

Jeśli możemy skupić się chwilę na słowie „grzech” („sin”) i zdać sobie sprawę z tego, że drogą wyjścia z grzechu jest podejść bliżej do Ojca, to zrobimy gigantyczny krok ku całkowitemu zwycięstwu.

aracer

Fascynujące życie 4

Cullen Brad

Rozdział IV

Praktyczny przykład

Miałem takiego biznesowego partnera i przyjaciela, który był całkowicie pokonany przez swoją skłonność do wskakiwania do łóżka z każdą inną kobietą niż jego żona. Przechodził przez tą samą starą sprawę, przez którą przechodzi wielu chrześcijan. Jest to jazda na huśtawce przyjmowania grzechu i przyjmowania przebaczenia. Powiedział mi, że to jest jak wspinanie się na drabinę do zjeżdżali na placu zabaw. Oczywiście, jego problemem było to, że wchodził na pierwszy szczebel. Powiedziałem mu, żeby po prostu w chwili, gdy uświadomi sobie, co robi – bez względu na to, na którym szczeblu okaże się właśnie być – zaprosił Jezusa, aby poszedł z nim.  Zareagował tak samo zszokowany w sposób, który trzyma wielu nominalnych chrześcijan uwiązanych:
– Nie, nie mogę tego zrobić, w samym środku cudzołóstwa??!!!
– Bill – powiedziałem – twoim problemem jest myślenie, że cudzołóstwo jest najgorsze z tego, co robisz. Twoja własna sprawiedliwość jaką odczuwasz w międzyczasie jest jeszcze gorszym grzechem, ponieważ wydaje ci się, że wtedy jesteś taki czysty. Tymczasem, masz ducha zgorzknienia i gniewu, które cię również kontrolują. Zacznij zabierać Jezusa ze sobą do łóżka, a wtedy zaczniesz zabierać go ze sobą w te dziedziny życia i poznasz zwycięstwo.

Po około dwóch tygodniach zadzwonił do mnie i zaprosił na lunch. Chwilę później siedzieliśmy razem, składając zamówienie. Powiedział mi:
– Zrobiłem to!
– Zrobiłeś, co? – zapytałem.

Spojrzał na mnie w szczerym, bezpośrednim spojrzeniu – jego oczy niemal przenikały mnie:
– Wziąłem Jezusa ze sobą. Wyskoczyłem z łóżka niemal tak szybko jak wskoczyłem. Przeprosiłem dziewczynę i powiedziałem, że nie mogę się już z nią nigdy więcej widzieć. To było ponad tydzień temu. Nie chciałem ci mówić, dopóki nie przemyślę i nie pomodlę się o to. Lecz prawdziwa wolność to jest to, że nie jestem już kontrolowany przez gniew, wziąłem Go tam również i On pokazał mi prawdę o tym, co ty mówiłeś – o mojej własnej sprawiedliwości. To jest takie proste. Jezus rzeczywiście jest Panem i Zbawicielem mojego życia. Gdy potykam się – On mnie podnosi.

Tak po prostu, aby zobaczyć jak potężna jest moc tego zrozumienia,  podzieliłem się tą koncepcją z mężczyzną oddanym pornografii tak bardzo, że doszedł do takiego miejsca, w którym mógł przeżywać orgazm w czasie masturbacji tylko wtedy, gdy fantazjował, że napada z nożem młodą kobietę, sąsiadkę, uderzając ją w plecy. Gdy tryskała krew (w fantazji) wtedy mógł osiągnąć punkt kulminacyjny. Przedyskutowaliśmy to, w jaki sposób te fantazje się zaczynają i zaczął ćwiczyć wykorzystywanie tych myśli jako „punkt zwrotny” (dosł. cyngiel – przyp. tłum.) do poddawania tych myśli w posłuszeństwo Chrystusowi. Oczywiście, był to dość skomplikowany problem, który wymagał więcej niż prostej mentalnej gimnastyki, lecz nauczył go zwyczaju koncentrowania się na Jezusie Chrystusie w myślach, które dotychczas prowadziły go drogą w dół, którą szedł – włączając w to strach (był przerażony tym, że do tego zmierza) że wykona te fantazje mordując swoją sąsiadkę. Nauczenie się, że drogą ucieczki jest skoncentrowanie myśli na Jezusie Chrystusie, była potężną częścią „uwolnienia” z problemu.

Zbierzmy to w skróconej formie. Przyznajemy, że w naszym życiu jest problem nawykowy (notoryczny), który zaczyna się w naszych myślach. Rozpoznajemy te myśli jako wrogie i burzymy je przez przyniesienie ich w posłuszeństwo Chrystusowi. Jeśli uznajemy obietnicę Jezusa, że nas nigdy nie opuści, ani nie porzuci oraz że jest taki sam wczoraj, dziś i na wieki, dodamy do tego Jego własny nakaz, aby przebaczać każdemu innemu jego notoryczny grzech przeciw nam i przebaczać stale, bez względu na to, ile razy go powtarza to rozumiemy, że nie tylko nam zostało przebaczone, lecz że dano nam również drogę wyjścia przez Jezusa Chrystusa! Wrócimy do tego w nieco innym podejściu w następnym rozdziale, mówiącym o tym, w jaki sposób modlić się.

Na zakończenie tego rozdziału, naświetlmy fragment Pisma, który jest w wyraźny sposób źle tłumaczony przez tłumaczy Biblii Króla Jakuba. Niektórzy naukowcy wierzą tak dobrowolnie! a większość innych wersji trzyma się kurczowo tego zapoczątkowanego przez KJV błędu.

Dz.Ap. 1:1-8
Pierwszą księgę, Teofilu, napisałem o tym wszystkim, co Jezus czynił i czego nauczał od początku Aż do dnia, gdy udzieliwszy przez Ducha Świętego poleceń apostołom, których wybrał, wzięty został w górę; Im też po swojej męce objawił się jako żyjący i dał liczne tego dowody, ukazując się im przez czterdzieści dni i mówiąc o Królestwie Bożym.aracer.mobi

Fascynujące życie 5

Cullen Brad

Uczestnictwo w kościele

Niektórzy chrześcijanie mają problemy z tego powodu, że ja nie chodzę do zboru. Od 1957 roku gdy zaprosiłem Jezusa Chrystusa do mojego życia aż do 1993 brałem udział w kościele „wiernie”. Na początku lat osiemdziesiątych zostałem ordynowany (przez ludzi) i wyjechałem jako misjonarz z największą na świecie niezależną organizacją misyjną. W 1987 roku zostałem zaproszony, aby być drugim pastorem w kościele w Alaska. Po wielu modlitwach i poście zdecydowałem się przyjąć propozycję, przy pewnych spisanych warunkach, które zostały przyjęte przez pastora seniora i zarząd kościoła. Dwoma podstawowymi warunkami były:

Pierwszy: Ponieważ zostałem zaproszony jako drugi pastor nie było niedorzeczne przypuszczenie, że będzie to połączona służba. Nie chciałem być nazywany „pastorem” i koniec. Wyjaśniłem, że moje obdarowanie wydaje się być w roli ewangelisty i nauczyciela. W szczególności zajmowałem się nauczaniem na temat tego, jak modlić się, aby uzyskać wyniki zgodnie z instrukcjami Jezusa, oraz w jaki sposób dotrzeć tam, gdzie pozwala dar wiary i w jaki sposób go odkryć.
Dwa: gdy mówię i nauczam będę miał autorytet udzielony mi przez zespołu przywódczy, aby mówić i nauczać cokolwiek zostanie mi przez Ducha Świętego dane.
Otrzymałem list entuzjastycznie akceptujący a nawet popierający moje warunki.

Później zrezygnowałem i napisałem następujący artykuł, który wstawiam tutaj w całości.

Bunt? Przeciw komu?

Ponieważ nie uczestniczę w powszechnie tak zwanym „kościele”, często jestem nazywany rebeliantem, Chrześcijanie, którzy znają mnie lepiej, często niepokoją mnie, ponieważ odrzucam ich zaproszenia do wspólnego „uwielbiania”. Ci sami ludzie często bywają zaskoczeni tym, że wiele wierzeń mamy wspólnych poza tym, że nie jestem częścią zorganizowanego kościoła.

Czy złe jest dla kogoś „chodzenie do kościoła”?

„Złe” zgodnie z czyimi standardami?

To, czy dobrze jest chodzić do kościoła, jest sprawą wyłącznie między nimi a Bogiem.
Najpewniej mam duchową jasność wtedy, gdy unikam osądzania czy krytykowania tego, co robią inni ludzie. Pytanie, które muszę zadać jest takie:
– Czy dla mnie jest w porządku „uczestniczyć w kościele”?
Gdybym to ja miał chodzić do kościoła to byłoby to niezgodne z tym, do czego, jak wierzę, Bóg mnie powołał i jest to sprawa wyłącznie między mną i Ojcem.

Jezus, w pewnym momencie swojej służby, zadał retoryczne pytanie:
Czemu nazywacie mnie Panem, jeśli nie czynicie tego, co mówię?

I dalej kontynuował:
Dlaczego mówicie do mnie: Panie, Panie, a nie czynicie tego, co mówię? Pokażę wam, do kogo jest podobny każdy, kto przychodzi do mnie i słucha słów moich, i czyni je. Podobny jest do człowieka budującego dom, który kopał i dokopał się głęboko, i założył fundament na skale. A gdy przyszła powódź, uderzyły wody o ów dom, ale nie mogły go poruszyć, bo był dobrze zbudowany. Kto zaś słucha, a nie czyni, podobny jest do człowieka, który zbudował dom na ziemi bez fundamentu, i uderzyły weń wody, i wnet runął, a upadek domu owego był zupełny.

Kwestia, którą tutaj poruszał Pan powinna być oczywista dla każdego i nie ma sensu mówić o boskości i suwerenności Jezusa Chrystusa dopóki nie wykonujemy tego, co On do nas mówi!

W przeszłości zostałem ordynowany przez ludzi, nauczany, ochrzczony, otrzymałem ślub i wiele innych „normalnych” kościelnych rzeczy. Usiłowałem wierzyć w to, że fakt, iż ludzie odnoszą się do mnie jako do „ewangelisty”, „nauczyciela” i „pastora” i traktują mnie z pełnym szacunkiem nie ma żadnego wpływu na moje „ego”.

Moja „rebelia” zaczęła się w skutek reakcji na serię środowych studiów biblijnych, w czasie których nauczałem na temat zbiorowego uwielbiania. Zwróciłem uwagę na to, że autor 14 rozdziału 1 Listu do Koryntian położył fundamentalny plan zbiorowego uwielbienia oraz że bardzo rzadko można znaleźć grupę, która funkcjonuje według tego biblijnego planu uwielbia. Nie robiliśmy tego w naszym kościele. Zadałem pytanie:
– Jeśli mówimy, że jesteśmy „wierzącymi biblijnie” i nie robimy czegoś tak podstawowego i tak wyraźnie nakreślonego w Biblii to… czy nie zaczynamy być hipokrytami?

W czasie dyskusji tego tematu kilku ludzi ze zgromadzenia „złapało to” i chciało wprowadzić zmiany. Inni bronili tradycyjnego „uwielbienia”, które praktykowaliśmy. Zastanawiałem co zrobić z tymi ziarnami niezadowolenia, które zasiałem między ludźmi chcącymi uwielbiać zgodnie z tym, co uznali jako „biblijny sposób”. Usiłowałem zachować jedność, ostrzegłem ich, dla dobra całości, aby nadal szli w zgodzie z tradycyjnymi formami. Dość uczuciowy młodzieniec, dobrze znany lider w tej grupie, który dążył do zmian, przyszedł do mnie prywatnie i wskazał mi na werset – słowa Jezusa w oryginalnym języku są zupełnie wyraźne w swym znaczeniu:
Wasze uwielbienie (cześć) jest zupełnie bezwartościowe z powodu waszych tradycji. Unieważniliście słowo Boże”.
Chciał mojego „błogosławieństwa” dla tej grupy – większości spośród środowej grupy, lecz mniejszości z kościoła jako całości – aby zaczęli swój własny kościół. Bardzo ostrożnie dobrałem słowa i zasadniczo powiedziałem mu, że jeśli do tego powołuje go Bóg, to nie mogę mu powiedzieć czegoś innego. Wtedy zszokował mnie mówiąc, że wierzy, że powinienem iść z nimi i być ich pastorem i że oni będą mnie finansowo wspierać.
Odmówiłem, ponieważ to w oczywisty sposób stawiało mnie w niezręcznej sytuacji wobec reszty kościoła, a szczególnie przywództwa. Bez względu na to, co zrobiłbym wtedy, nic nie było wstanie powstrzymać wrzenia. Przez dyskusję opartą na otwartym spojrzeniu na Biblię wziąłem udział w rozłamie kościoła!

Jednen z największych ofiarodawców kościoła, który, jak wiem, był alkoholikiem i ukrywał to przed swoja żoną i resztą kościoła, poszedł do pastora i poprosił, aby powstrzymać mnie przed nauczaniem i głoszeniem na kontrowersyjne tematy. Zostałem zaproszony przez pastora na lunch. Powiedział mi, że pojawiły się pewne narzekania, więc zapytałem go, czego ode mnie oczekuje.
– W porządku, wiem, że jesteś namaszczony do nauczania, lecz z praktycznego punktu widzenia, wiemy, że nie jest Bożą wolą wywoływanie w kościele podziałów.

Zanim skończył swoją krótką mowę wspomniany wcześniej wielki ofiarodawca po prostu „przypadkowo” zatrzymał się przy naszym stoliku i został zaproszony do przyłączenia się.  Zdałem sobie sprawę z tego, że spotkanie zostało ukartowane. Mieliśmy miłą dyskusję w czasie której było oczywiste, że senior pastor usiłuje załagodzić sytuację. Po lunchu wróciłem z nim do kościoła, gdzie skonfrontowałem go z faktem, że spotkanie było zaaranżowane a on powtórzył:
– Wiesz, nie jest Bożą wolą wywoływać podziały.

Zapytałem go jak mógł, z jednej strony mówić, że mam namaszczenie do nauczania i głoszenia a z drugiej, że wywołuje rozłam? Powiedziałem, że jest to bezpośrednie naruszenie naszej umowy i nie mam innego wyboru jak tylko zrezygnować.
Prosił mnie, abym się zastanowił, lecz przypomniałem mu, że gdy przyjmowałem to stanowisko to w tym czasie mogłem jechać na pola misyjne dokądkolwiek na świecie i zgodziłem się tylko na to, że pomogę mu chwilowo w kościele… i że wygląda na to, że nadszedł czas, abym wyruszył robić to, co powinienem robić. On zaś opowiadał o tym, że Bóg powołał nas do współpracy i jak wiele mogliśmy osiągnąć w taki krótkim czasie. Powiedziałem, że będę pościł w tej sprawie i modlił się i powiem mu o decyzji. W ciągu dwóch tygodni odszedłem i rozstaliśmy się w przyjaźni.
W tym czasie pościłem i modliłem się. Natrafiłem na słowa Jezusa, które skierował do pewnych uczniów, które w oryginalnym języku są jaśniejsze:

„Spójrzcie na religijnych przewodników, którzy kochają modlić się w publicznych miejscach… i ludzi wstrzymujących się przy nich (tj., okazujących im szacunek – przyp. tłum.)… aby ich ludzie nazywali rabbi.. jak zajmują zawsze miejsca szacunku na ucztach i weselach.

Lecz Ja wam mówię, nie róbcie tak! Nie pozwalajcie, aby określano jakimkolwiek tytułem, który sugeruje duchową wyższość czy władzę. Macie Jednego Przewodnika i Nauczyciela, Jezusa Chrystusa! Ani sami nie zwracajcie się do nikogo innego jako do duchowo wyższego, jednego macie Ojca, Boga! Nie, wszyscy jesteście po prostu braćmi dla siebie nawzajem i sługami wzajemnymi”.

Te słowa kąsały – zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo lubiłem, gdy ludzie nazywali mnie „pastorem” i odnosili się do mnie jako do wielkiego nauczyciela biblijnego. Jak lubiłem siedzieć na platformie w czasie zgromadzeń. Wtedy zobaczyłem, co znaczy słowo „pastor” – pasterz. Jezus powiedział, że On jest jedynym pasterzem a wszyscy inni uzurpowali sobie ten tytuł.  Na polu misyjnym, do którego zostałem posłany, zacząłem „usługiwać” wewnątrz zorganizowanego kościoła, lecz odmówiłem korzystania z jakiegokolwiek tytułu. Upierałem się również przy tym, że mam wolność do mówienia czegokolwiek, co Duch Święty mi da.

To nie działało… zobaczyłem, że Bóg wzywa mnie do wyjścia. Słowo za Słowem było objawiane mi to, co stało się wkrótce oczywiste: jeśli prawdą było to, że Kościół Rzymsko Katolicki był ucieleśnieniem „wszetecznicy Babilonu”, jak uważa wielu naukowców po ewangelickiej stronie, to moce ciemności wpływające na hierarchię protestanckich kościołów, jakkolwiek się nazywają, byłe córkami tej cudzołożnicy i to znacznie bardziej uwodzicielskie i jeszcze więcej zwodnicze. Wziąłem pod uwagę wezwanie Jezusa, aby „wyjść z pośród niej” (Obj. 18:4). Tak, jest tutaj nieco samotnie, lecz wolę to od rebelii przeciwko NIEMU.

Podsumujmy: to, co zostało dotąd napisane jest prawdą tj. że zorganizowany kościół z hierarchią przywódców (przewodników) nie jest tak zwyczajnym nieposłuszeństwem wobec słów Jezusa, lecz stoi w opozycji do tego, co Pan powiedział (lub mówi).  Jeśli nie jest to zbyt wiele, to czyż nie powinniśmy zbadać słowa opozycja w innym świetle. Przedrostek „anty” odnosi się do opozycji. Jeśli Jezus powiedział coś wyraźnie i kościół, przez swoje zachowanie, stoi w opozycji do NIEGO, czy jest możliwe, że jest prowadzony przez Anty- Chrystusa?
Niepokojące pytanie, czy nie? No, w porządku, po prostu ktoś mówi buntowniczo, lecz przeciwko KOMU?

[koniec artykułu]

Celem zamieszczenia powyższego jest podzielenie się tym, gdzie byłem, nie zniechęcenie kogokolwiek do chodzenia do kościoła. Wierzę, że kościół może i powinien być szkolną pracownią, w której ludzie są uczeni tego, co zbuduje ich wiarę i dojrzałość do własnego i osobistego obdarowania i służby, lecz nie po to, aby otępiać ludzi do tego stopnia, aby stawali się pozbawionymi życia widzami.  Posłuchajmy, co autor Listu do Hebrajczyków miał do powiedzenia o głębokości prawdy, jaką chciał wyjaśnić lecz nie mógł:

(BT)
Gdy bowiem ze względu na czas powinniście być nauczycielami, sami potrzebujecie kogoś, kto by was pouczył o pierwszych prawdach słów Bożych, i mleka wam potrzeba, a nie stałego pokarmu. Każdy, który pije /tylko/ mleko, nieświadom jest nauki sprawiedliwości ponieważ jest niemowlęciem. Przeciwnie, stały pokarm jest właściwy dla dorosłych, którzy przez ćwiczenie mają władze umysłu udoskonalone do rozróżniania dobra i zła.
Dlatego pominąwszy podstawowe nauki o Chrystusie przenieśmy się do tego, co doskonałe, [słowo „doskonałe” jest tłumaczeniem słowa, które w oryginale znaczy „ukończenie”] nie zakładając ponownie fundamentu, jaki stanowią: pokuta za uczynki martwe i /wyznanie/ wiary w Boga, nauka o chrztach i nakładaniu rąk, o powstaniu z martwych i sądzie wiecznym. A i to uczynimy, jeśli Bóg pozwoli.

Czy jesteśmy zatem gotowi uczynić to? Powtórzę: nie należy opuszczać kościoła, dopóki Bóg do tego cię nie powołuje, lecz należy wyjść ze swojej ławki i być wrażliwym na Jego głos.

Następny artykuł zakończy ten rozdział.

Szablon „doskonałości”

Przykład tego, jak należy żyć na ziemi jako istota ludzka, lecz w mocy i obecności Bożego Ducha, został nam przyniesiony przez człowieka imieniem Jezus – który powiedział nam też, w jaki sposób osiągnąć ten sam rodzaj wiary, który On miał – tą samą wiarę, przez którą On czynił niezliczone cuda. Nie tylko powiedział nam jak osiągnąć taką samą Bożą wiarę, lecz namawiał nas do tego, aby pójść za Jego instrukcjami i zdobyć ją. Jezus powiedział również, że ci, którzy uwierzyli będą czynić te same cuda, które On czynił a nawet większe. Większe cuda, ze względu na Jego własne, Boże, ograniczenia. Wyjaśnienie tego znajdzie się dalej.

Religijny nacisk na posłanie, że „był tylko jeden doskonały człowiek” (czas przeszły) spowodował, że większość chrześcijan ignoruje to, co Jezus rzeczywiście powiedział tj. że każdy, kto uwierzy faktycznie stanie się tym, kim On był i będzie czynił te same rzeczy, które On czynił jako człowiek i większe… i dostarczył instrukcji jak się tam dostać.

Jezus ogłosił doskonałość Bożą, sam o sobie mówił jako o „synu człowieczym” i, faktycznie, stwierdził wyraźnie, że nie należy Go nazywać „dobrym”.
Nie jest to posłanie oczerniające, kim i czym Jezus jest w rzeczywistości Ducha i kim był jako istota ludzka jest oczywiste, jest to gromienie religii, która nazywa Go „Panem” lecz odmawia wykonania tego, co On wyraźnie powiedział, aby robić; religii, która w większości również robi dokładnie te same rzeczy, o których On powiedział, aby NIE robić. Więcej na ten temat nieco dalej.

Chcę przytoczyć tutaj historię, prawdziwą, która naświetla to, kim każdy może się stać jeśli uwierzy. Historia, która również demonstruje ograniczenia nałożone przez religię.

Odebrałem telefon od znajomego, pytającego, czy mógłbym się z nim spotkać na kawie. Powiedziałem jednemu z moich partnerów biznesowych, który akurat był w biurze o telefonie i zapytałem, czy nie zechciałby iść ze mną. W drodze do restauracji opowiedziałem mu o tym, co „zobaczyłem”, że się stanie. Mój towarzysz Dennis, zwyczajnie pokiwał, że zrozumiał. Człowiek czekający na nas siedział przy stole w bardzo ruchliwej restauracji. Wstał, gdy podeszliśmy i podał rękę Dennisowi i mnie.
Bez żadnego wstępu przeszedł wprost do przyczyny tego spotkania.

Krótko wspomniał ekscytujące wydarzenie, które miało miejsce dzień wcześniej w lokalnym szpitalu, gdzie byliśmy i gdzie została uzdrowiona 15letnia dziewczynka. Był przy tym obecny, ponieważ jego wujek, znajomy wszystkich nas trzech, zaprosił go.

– Czuję się jak widz siedzący na sportowym stadionie i oglądający jak wszyscy inni biorą udział w grze, podczas gdy ja oglądam akcję. Chcę wiedzieć, dlaczego ja nie mogę robić tego, co Dennis i Jim (wujek dziewczynki) mogą.

Zapewniłem go, że też może, lecz ma problem.
– Faktycznie – powiedziałem – mówiłem Dennisowi w drodze tutaj, że zamierzasz porozmawiać z nami na ten temat i czuję, że jesteś gotowy usłyszeć to, co mam do powiedzenia.

Spojrzał na Dennisa i na mnie zagadkowo.

– Twoją największą przeszkodą – powiedziałem – jest to, że odnosisz się do pewnego człowieka „pastorze”, a ten człowiek nie wierzy w duchowe uzdrowienia. Uczyniłeś go swoją duchową ochroną i jest to dla ciebie jak mokry koc.

Zaczął bronić „pastora Johna” jako wspaniałego człowieka, który pomógł mu zobaczyć wiele duchowych prawd.

– Nie krytykuję Johna – zapewniłem go szybko – mówię ci tylko o duchowej dynamice, która, zgodnie z moim doświadczeniem, jest zawsze prawdziwa.

Otworzyłem Biblię, którą przyniosłem ze sobą i poprosiłem, aby przeczytał głośno kilka fragmentów a on zaczął dostrzegać prawdę tego, o czym mówiliśmy. Że Jezus odnosił się do siebie jako jedynego prawdziwego Pasterza (znaczenie słowa „pastor”), a ci ludzie, którzy przyjęli na siebie ten tytuł byli uzurpatorami i złodziejami. Znów, Jezus to powiedział, nie ja.

– Co mam zrobić? – zapytał.
– Możesz zacząć – odpowiedziałem – mówić Jezusowi, że On jest twoim jedynym pasterzem.

Natychmiast pochylił głowę i zaczął modlić się głośno:
– Jezu, chcę abyś był moim jedynym pastorem, nie będę już więcej używał tego tytułu do ludzi, tylko do ciebie.

Popatrzyliśmy na siebie z Dennisem w tym samym stopniu zażenowania z faktu, że ludzie przy stolikach spoglądali na nas. Otworzył oczy i wykrzyknął:

– Jej, słyszeliście to? To było tak, jakby wielki koc został zerwany z mojej głowy.

Zaśmiałem się i powiedziałem mu, że nie słyszałem, lecz jestem przekonany, że on tak. Powiedziałem mu, że jest to dokładnie to, co powiedziałem Dennisowi w drodze do restauracji, a Dennis cicho przytaknął.

– To co ja teraz zrobię – zapytał.
– Z czym? – zapytał Dennis.
– No, jak będę teraz nazywał Johna? – pytał z tym samym zagadkowym spojrzeniem.
– Dlaczego po prostu nie John? – odezwał się Dennis.

Później tego samego dnia zadzwonił i poprosił nas obu do telefonu, włączyliśmy głośnik.

– Właśnie przeżyłem najbardziej zdumiewające doświadczenie – powiedział z podnieceniem – jedna z moich sekretarek przyszła mówiąc, że czuje się bardzo chora i idzie do domu. Zapytałem jej czy chce się poczuć lepiej, czy po prostu iść do domu. Powiedziała mi, że raczej woli zostać w pracy, lecz czuje, że nie może, że dostaje grypy. Położyłem rękę na jej brzuchu i powiedziałem: „w Imieniu Jezusa odejdź od niej” Zapytała mnie bardzo surowym głosem: „Co zrobiłeś?” Muszę przyznać, że bardzo się bałem. Wiesz jak to jest z tym całym seksualnym molestowaniem w w pracy. To, że położyłem rękę na brzuchu młodej sekretarki, przyprawiłoby prawdopodobnie mojego adwokata o atak serca, lecz po prostu powiedziałem jej, że mam autorytet, aby to zrobić, i że Jezus mi go dał. Powiedziała: „Czuję się tak dobrze. Nie pamiętam, abym się kiedyś wcześniej czuła tak dobrze.” Więc powiedziałem jej, że może robić te same rzeczy, jeśli uwierzy i zapytałem czy chce zaprosić Jezusa Chrystusa, aby przejął panowanie nad jej życiem. Powiedziała, że tak. Powiedziałem jej wiec, że może to zrobić tutaj w biurze i po prostu powiedzieć Jemu. Natychmiast powiedziała: „ Jezus, chcę abyś przejął panowanie nad moim życiem” i wróciła do pracy. Chciałem się właśnie podzielić tym z wami, chłopaki, że zostaliście dziś użyci przez Boga.
– Ty również – wspaniale nie? – powiedział Dennis nachylając się do mikrofonu.

Następnego dnia rano, Dennis przyszedł do mojego biura i usłyszeliśmy ponownie naszego przyjaciela.
Po kilku uprzejmościach zaczął:
– Zjadłem z Johnem śniadanie i opowiedziałem mu o wszystkim. Nie pamiętałem tych rozdziałów i wersów, które wczoraj czytałem, lecz opowiedziałem mu o wszystkim. O usunięciu koca z mojej głowy, o włożeniu rąk na moją sekretarkę i o tym, jak zaprosiła Jezusa. Wiecie, co powiedział?

Zanim zdążyliśmy zareagować mówił dalej:
– On powiedział, chwała Bogu, po czym rzekł, że ma wiele modlitwy przed sobą.

Dał się słyszeć jakiś hałas w słuchawce i powiedział, że musi iść. Podziękował nam ponownie, zostawił nas ze słowami:
– Róbcie dobrą robotę, wielu ludzi potrzebuje takiego uwolnienia jakie zrobiliście dla mnie.

– Zamierzam zadzwonić do niego – powiedział Dennis – i zostawić mu wiadomość na automatycznej sekretarce, gdyby nie mógł podejść.

Podniósł telefon, wykręcił numer bez wyjaśnienia, co ma na myśli. Rzeczywiście, gdy poprosił go do telefonu został połączony z automatem:

– Tu Dennis, chciałem ci przekazać tylko konieczną korektę. – powiedział do słuchawki – Niczego nie zrobiliśmy. Rozmawiałeś bezpośrednio z Jezusem i to On cię uwolnił. Miałem takie silne pragnienie, żeby do ciebie zadzwonić i powiedzieć ci o tym. Dziel się tym nadal, co się stało. My wszyscy na tym korzystamy. Dzięki.

Nasz znajomy i jego nowo odnaleziony brat, John, ciągle są razem, zakładając coś, co określają jako ‘domowe stowarzyszenia’. Tak, obaj opuścili formalny kościół i szczęśliwie byli w stanie zrobić to po cichu, bez wywoływania podziału, aby zacząć służbę, do której czuli się powołani.

Jedna istotna sprawa wobec powyższego, jeśli czujesz powołanie do służby, nie patrz na zgodę człowieka, patrz na uprawnienie cię przez Bożego Ducha Świętego.
I tylko dlatego, że ja usłyszałem powołanie Jezusa, aby „wyjść z niej” nie sugeruję, że jest to uniwersalne powołanie.раскрутка сайта

Fascynujące życie 6

Cullen Brad

Rozdział VI

Modlitwa

Następna część książki wprowadza coś zupełnie odmiennego od punktu widzenia, który zazwyczaj jest nazywany „modlitwą”, jest oparta całkowicie na instrukcjach Jezusa (widocznych w oryginalnym języku), instrukcjach, które mówią w jak modlić się, aby być pewnym, że jesteś coraz bardziej i bardzie kontrolowany przez Bożego Ducha… zawsze w tym wzrastając! Ta obietnica jest przeciwna do tego, czym jest wielu chrześcijan związanych tj. gdy raz ktoś zaprosi Jezusa Chrystusa do swojego życia, to ma już pełnię Ducha Bożego. Jeśli mamy uszy ku słuchaniu, uszy, które nie zostały zatkane na nauczanie – przez słuchanie nauczycieli kładących stale i wciąż fundamenty – to być może jesteśmy gotowi przejść dalej do tego, czego Jezus nauczał na temat „modlitwy” i otrzymywania więcej tego samego Ducha, który był w Nim, czy jesteśmy gotowi, aby maszerować do przodu postępując zgodnie z rozkazami Szefa?
Zamierzamy się skupić na tym, czego nauczał Jezus. Przede wszystkim przyjrzymy się tak zwanemu „modelowi” modlitwy Jezusa, czy, jak to jest zwykle nazywane, „Modlitwie Pańskiej”.

Ta „modlitwa” jest często śpiewana, szantowana, czy też poważnie wypowiadana w unisonie przez ludzi w zgromadzeniu ku „uwielbieniu”, tracąc całą wagę tego, co Jezus dał, a przede wszystkim, pomijając instrukcje, której tu udzielił. Sam codziennie, czasami kilka razy dziennie oddalał się, aby być sam na sam z Ojcem.
Któregoś dnia uczniowie powiedzieli:
– Ej, czemu nas nie nauczysz jak się modlić, jak Jan nauczył swoich uczniów?

Powiedział do nich: – Gdy modlicie się mówcie tak:

Odrobina interpretacji nie stwarza żadnego problemu. Słowa zapisane w oryginalnym języku tłumaczone na współczesny język brzmią tak: „Gdy mówicie do Boga, róbcie to zdecydowanie!” Te słowa są tak zdecydowane (dobitne), że jeden dobrze znany kaznodzieja w wielkim zborze w pobliżu Dallas (Tekas) – nalegał, że powinny być wypowiadane tupiąc jedną nogą w podłogę. Jeden gość, którego znam, po zobaczeniu tej prawdy machał pięścią w powietrze. Inny „bojownik” z pewnego zboru na Alasce, o którym już wcześniej wspominałem, tłukł się w podłogę… i otrzymywał rezultaty!

Zatem zajmijmy się pierwszą częścią tego, co Jezus mówi:
Oryginalne słowo tłumaczone jako „mówić” („mówcie”) często jest tłumaczone jako „nakaz” („rozkazujcie”), w zależności od kontekstu. Widocznie tłumacze nie byli w stanie unieść tak zuchwałego braku szacunku skierowanego wobec Boga, lecz wy zobaczycie, że to było dokładnie to, co Jezus zalecał.

W oryginalnym języku słowa są zupełnie wyraźnie i szczególne…

Nasz jedyny, doskonały Ojcze, w niewidzialnej rzeczywistości, to, co już ogłosiłeś, że jest twoim celem i pragnieniem w tej rzeczywistości, ja wypowiadam (powołuję) do istnienia w fizycznym wymiarze. Mówię to zdecydowanie, że ma się to stać! Aby to robić daj mi Ducha, który stał się Chlebem Żywota, Jezusa Chrystusa. Uwalniam wszystkich od wszelkiej winy za zło, które, jak uważam, mi wyrządzili i żądam, aby wszelkie uczucia towarzyszące tej winie odeszły. Wiem, że mogę chodzić w fizycznej rzeczywistości w doskonałej wolności od wszelkiego obwiniania, tak że zły nie może na mnie wpływać.

Czy rzeczywiści to zostało literalnie powiedziane (Łuk. 11:1-4)? Inaczej niż „daj mi tego samego Ducha, który stał się Chlebem Żywota, Jezusa Chrystusa….” choć jest to tylko niewielkie rozszerzenie, eksploracja z innego miejsca, lecz odpowiedź jest zdecydowanie: tak! Moc jaka przychodzi ze zrozumienia i stosowania tego małego fragmentu głośno (ze zdecydowaniem) i prywatnie, tak jak to robił Jezus… zmieni życie każdego, kto robi to regularnie, kilka razy dziennie! … a to jest tylko początek!

Werset piąty tego samego fragmentu (Łuk 11:1-13) zaczyna się od słów:
I Jezus nadal mówił im jak się modlić…

Tutaj mała dygresja jest właściwa. Angielska składania jest unikalna. Jest taki tytuł starego filmu „Throw Momma from the train a kiss” (dosł. – Rzuć swojej mamie całusa z pociągu), który jest zabawny, i taki miał być, dla Amerykanów. Większość ludzi, którzy rozumieją język angielski jako drugi traci humor ukryty w tym tytule, ponieważ niemal powszechnie sposób wyrażenia tego tytułu jest właściwy dla wielu języków. Amerykanie muszą zaś poczynić tutaj mentalną lingwistykę… i brzmi to komediowo.

Pomyślmy teraz przez chwilę o tym co legalistyczna interpretacja tego „Throw momma from the train a kiss” może wywołać. Trzeba pamiętać o tym, że jest to (o czym mówiłem) tytuł pochodzący z węgierskiego powiedzenia, które dokładnie ma taki sens, że gdy syn wyjeżdża z domu w długą podróż, to zawsze powinien pozostawić swoją matkę z pożegnalnym pocałunkiem. Wracając do legalistycznej, amerykańskiej, „literalnej” interpretacji sugerowałaby ona, aby wysiąść z pociągu, wciągnąć matkę do wagonu, zrzucić ją z pociągu po czym podbiec do jej pokiereszowanego i krwawiącego ciała i pocałować ją.

Właśnie tak dzieje się, gdy ludzie czytają tłumaczenia z greckiego słowo-w-słowo, lub słowo-po-słowie. Jezus faktycznie mówi o tym, w jaki sposób domagać się stale wzrastającej „ilości” Bożego Ducha Świętego, aby osiągnąć punkt w Jego instrukcji, który mówi o stanowczym wypowiadaniu (powoływaniu) Bożej woli do rzeczywistości na naszej fizycznej płaszczyźnie. Lecz podobnie jak z tytułem tego filmu, wskutek tłumaczenia, temat zostaje zamulony a raczej może zakrwawiony. Ludzie zaś kończą czując się wspaniale, poprawni, pełni szacunku wobec Boga śpiewając pierwsze cztery wersy „Modlitwy Pańskiej”! To zdecydowanie nie jest to, o co chodzi. Czy jesteśmy gotowi otrzymać to, co Jezus faktycznie mówi i… zastosować to?

I rzekł do nich: Któż z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy powie mu: Przyjacielu, pożycz mi trzy chleby, Albowiem przyjaciel mój przybył do mnie, będąc w podróży, a nie mam mu co podać.
A tamten z mieszkania odpowie mu: Nie naprzykrzaj mi się, drzwi już są zamknięte, dzieci moje są ze mną w łóżku, nie mogę wstać i dać ci. Powiadam wam, jeśli nawet nie dlatego wstanie i da mu, że jest jego przyjacielem, to dla natręctwa jego wstanie i da mu, ile potrzebuje.

Przyjrzyjmy się temu uważnie a zobaczymy, co Jezus tutaj faktycznie mówi. Przyjaciel, do którego poszedłeś w nocy to metafora Boga, który może być w tym przypadku bardzo dobrym przyjacielem, tak dobrym, że możesz obudzić go wraz z jego rodziną kiedy tylko tego potrzebujesz. Inny przyjaciel, który pojawił się niespodziewanie jest problemem, a który nie masz rozwiązania, które w naturalny sposób załatwiłoby sprawę. W polskim przekładzie (BW) jest użyte bardzo odpowiednie słowo, które rzeczywiście w oryginale znaczy „natręctwo”, co sugeruje wręcz brak szacunku. Użycie tego słowa w grece również wyraźne i oznacza wytrwałość.

Nie traćmy z pola widzenia tematu – Jezus kończy tą odrobinę nauczania na temat „modlitwy” przez wykorzystanie analogii:

Gdzież jest taki ojciec pośród was, który, gdy syn będzie go prosił o chleb, da mu kamień? Albo gdy będzie go prosił o rybę, da mu zamiast ryby węża? Albo gdy będzie go prosił o jajo, da mu skorpiona? Jeśli więc wy, którzy jesteście źli, umiecie dobre dary dawać dzieciom swoim, o ileż bardziej Ojciec niebieski da Ducha Świętego tym, którzy go proszą.

Tematem jest bardziej Duch naszego doskonałego Ojca. Popadliśmy w różnorodne doktrynalne systemy wierzeń w stosunku do otrzymywania więcej Bożego Ducha. Cała istota nauczania Jezusa dotyczy tutaj sposobu w jaki należy przekazywać swoje życie mocy i obecności Bożego Ducha. Jest to w rzeczywistości bardzo rozcieńczone w tłumaczeniach z oryginalnego języka, aż do całkiem innej składni we współczesnym języku, a szczególnie dla współczesnych amerykańskich słuchaczy! Pamiętasz „Throw your mother form the train a kiss”.

Pamiętaj też o tym, że Jezus „modlił się w ten sposób codziennie”. Jeśli „Syn Boży” musiał tak, aby robić to, co robił…czyż nie wydaje się logiczne, że my, współdziedzice Jezusa, synowie Boży powinniśmy robić podobnie? Inaczej nigdy nie sięgniemy po przeznaczone dla nas wykonanie Jego obietnicy, że jeśli uwierzymy, będziemy robić to samo, co On robił.
Mam nadzieję, że jest to wyraźnie widoczne, że studium Biblijne, uczestnictwo w kościele oraz modlitwa, tak jak są tradycyjnie uważane i praktykowane przynoszą niewiele pożytku. Mam również nadzieję, że mogliśmy zobaczyć w jaki sposób odwrócić niepowodzenia w sukces, jeśli tak – idźmy dalej.

aracer