Jon 1:14-15
WTEDY WZYWALI PANA, MÓWIĄC, O PANIE! NIE DOPUŚĆ, ABYŚMY ZGINĘLI Z POWODU TEGO CZŁOWIEKA, I NIE OBARCZAJ NAS WINĄ PRZELANIA KRWI NIEWINNEJ, BO TY, O PANIE, CZYNISZ CO CHCESZ.
WZIĘLI WIĘC JONASZA I WRZUCILI DO MORZA; WTEDY MORZE PRZESTAŁO SIĘ BURZYĆ.
Żeglarze prosząc Pana o to, by nie uczynił ich odpowiedzialnymi za śmierć Jonasza, niechętnie zaakceptowali to, że Bóg postąpił zgodnie ze swoją wolą i wrzucili proroka do morza. Boży wyrok został wykonany. Dla żeglarzy Jonasz już nie żył. I on sam myślał, że już nie żyje. Szedł aby spotkać się ze swoim Stwórcą i Sędzią. Zdał się na suwerenną Bożą łaskę. Wtedy morze przestało się burzyć. W życiu wierzącego nie istnieje głębszy dołek niż ten, w którym ze złamanym duchem i pokorą w sercu wyznaje on swój grzech i uznaje sprawiedliwość Boga we wszystkich jego sądach. W tym upokorzeniu odnaleźć można wzruszającą szlachetność. To akt wiary, w którym akceptujesz Bożą interpretację własnego życia. Trzeba pokornego serca aby poddać się wyrokom Boga i uznać go za całkowicie świętego. Owocem takiej wiary jest uświadomienie sobie Bożej łaski. Dla Jonasza zaskakującym odkryciem było to, że jeszcze żył i był w ramionach Bożej łaski, pomimo tego, że odbywało się to w dość niekonwencjonalny sposób we wnętrzu ryby. Dla żeglarzy natychmiastowym dowodem boskiego miłosierdzia było uciszenie burzy. Zostali ocaleni i nie byli już ludźmi, z których każdy wołał do swego boga. Mężowie ci bardzo się zlękli Pana.
Życzę błogosławionego dnia.