John Fenn
Tłum.: Tomasz S.
Wyjaśniłem, jak działa proces „dekonstrukcji wiary”, o którym mówi wielu znanych osobistości w chrześcijańskim świecie. Jednakże rzeczy te nie dzieją się tylko tam, lecz dotyka to też naszych synów i córek, wnuków i przyjaciół, którzy często obecnie dekonstruują (niszczą) swą wiarę.
Dekonstrukcja to nie reformacja, która to polega na ponownym przeformowaniu tego, co wiemy i jak rozumiemy naszego Pana. To akt odrzucenia wszystkiego, czego wierzący nauczyli się i co znali do tej pory i zastąpienie tego poglądami popkultury.
Dekonstrukcja wiary potrzebuje jakiegoś kryzysu
Cały proces uruchomiany jest poprzez kryzys wiary. Może to być jakieś tragiczne wydarzenie, które nie przystaje do tego, co człowiek myślał o Bogu. Może nie widział odpowiedzi na modlitwy za kogoś, kogo kochał, a kto zmarł z powodu choroby czy zginął w wypadku. Może np. widział upadek moralny lidera, za którym podążał i którego stawiał na piedestale.
Człowiek zaczyna zauważać rzeczy, z którymi się nie zgadza i które kwestionuje i nie znajduje na to odpowiedzi we własnym kościele. Może dorastał w izolacji od innych światopoglądów i nagle znalazł się w środowisku, które podważa wszystko to, w co do tej pory wierzył.
Czasami kryzys zaczyna się, gdy ktoś nie może pogodzić się z biblijnymi historiami pełnymi przemocy, niewolnictwa, kary śmierci za rzeczy błahe wg. dzisiejszych standardów. Taka osoba popełnia oczywisty błąd, starając się spojrzeć współczesnymi oczyma na kulturę sprzed 3 czy więcej tysięcy lat, zamiast umieścić to, co czyta, w kontekście ówczesnej kultury i historii.
Chrześcijaństwo nie polega na walce z demonami, lecz na mierzeniu się z prawdą
W 2 Kor. 10: 3-6 Paweł napisał, że nasza duchowa walka nie polega na mierzeniu się z demonami, lecz na mierzeniu się z prawdą. Tak to wygląda w grece:
„Ponieważ nasz oręż nie jest cielesny, ale ma boską moc by burzyć warownie, obalać argumenty i wszelką wyniosłość wynoszącą się przeciwko poznaniu Boga, by poddać to i wziąć w niewolę każdą myśl w posłuszeństwo Chrystusowi”.
To wyraźnie pokazuje, że nasze walka nie polega głównie na starciach z demonami, lecz na mierzeniu się z własnymi myślami i emocjami. Nasza walka polega na tym, że gdy stajemy przed prawdą – obiektywną prawdą, to poddajemy jej nasze myśli i emocje w posłuszeństwo. Oczywiście demony mogą starać się nas zwodzić, kusić, skupiać uwagę na własnych emocjach, ale w głównej mierze nie walczymy z nimi, lecz z własnymi myślami i emocjami.
Wzrastając w Chrystusie robimy to każdego dnia
Powiedzmy, że widzieliśmy, jak dwie osoby, które darzymy ogromnym szacunkiem, odnosiły się do siebie w brzydki sposób. Albo widzieliśmy sytuację – nie grzech, gdzie myślimy, że sprawa powinna być załatwiona w inny sposób. Albo ktoś znajomy ma zdanie całkowicie odmienne od naszego.
W takich sytuacjach do głosu dochodzą nasze emocje i czujemy gniew. Z tego powody zaczynamy myśleć o innych w niewłaściwy sposób. Jesteśmy rozczarowani ludźmi, zaczynamy mieć niewłaściwą postawę wobec nich. Nasze myśli zaczynają podążać za naszymi emocjami. Czujemy to, co myślimy – myślimy to, co czujemy.
Ale wtedy pojawia się miłość. Pojawiają się Boże myśli, że to przecież nie nasza sprawa jak inni ludzie ze sobą rozmawiają. Nasz umysł rozpoznaje myśl pochodzącą z naszego ducha, że powinniśmy zająć się własnymi sprawami i przestać emocjonować się tą kwestią.
Boże myśli uświadamiają nam, że zareagowaliśmy w ten sposób, ponieważ nasi rodzice tak właśnie ze sobą rozmawiali, co przywołało mnóstwo złych wspomnień, nad którymi musimy teraz zapanować. Czy teraz zmusimy wszelką myśl do poddania się w posłuszeństwo Chrystusowi, czy też dalej to będziemy przeżywać sprawiając, że w naszym sercu zacznie powstawać warownia wobec drugiej osoby? Jeśli pozwolimy, aby warownia powstała, to zawsze dość łatwo może wejść do niej demon, by teraz kierować nas ku jeszcze większemu zgorzknieniu i błędnemu myśleniu.
Chcemy wzrastać. Widzimy, że to my mamy problem a nie inni. „Wybaczamy”, choć faktycznie nie mamy co wybaczyć, bo przecież nie popełniono żadnego grzechu. Odpuszczamy i przyjmujemy, że to nie nasza sprawa, jak dwie inne osoby ze sobą rozmawiają. Wtedy Boży pokój powraca do naszej duszy i zaczynamy myśleć o innych we właściwy sposób.
W ten sposób, z sukcesem przeszliśmy spotkanie z prawdą, gdy poddaliśmy własne myśli emocje w posłuszeństwo Chrystusowi. Wzrośliśmy w Nim trochę. Zmierzyliśmy się z prawdą, bo Jezus jest Prawdą.
Prawda jest bronią, dzięki której wzrastamy w Chrystusie
Jezus powiedział o sobie, że jest drogą, prawdą i życiem – drogą do Ojca. W przypadku dekonstrukcji wiary, rozwija się nieprawdziwe myśli i emocje, zamiast poddać je w posłuszeństwo Chrystusowi. Pas prawdy z Ef. 6:11 utrzymuje na sobie resztę Bożej zbroi.
Rozbitek wiary: 1 Tym. 1:19
1:19 „zachowując wiarę i dobre sumienie, które pewni ludzie odrzucili i stali się rozbitkami w wierze”.
„Rozbicie się” – „naugeo” dosłownie oznacza przełamanie statku To określenie marynistyczne. Paweł przeżył robicie statku opisane w Dz. 27. Gdy uderzyli w skały, statek rozpadł się z powodu fal, które rozbijały się o stały ląd. Obraz ten opisuje wiarę człowieka, która uderzyła w stały ląd. Teraz rozpada się ona rozbijana przez fale i wiatr w nią uderzające. Czym są fale i wiatr rozbijające statek wiary?
Ef. 4: 14-15:
„abyśmy już nie byli dziećmi, miotanymi i unoszonymi lada wiatrem nauki przez oszustwo ludzkie i przez podstęp, prowadzący na bezdroża błędu, lecz abyśmy, będąc szczerymi w miłości, wzrastali pod każdym względem w niego, który jest Głową, w Chrystusa”.
Ludzi, którzy zmagają się w sobie z tym, co tej pory myśleli o Bogu a tym, co mówi o Nim popkultura, potrzebują kogoś, kto wyprowadzi ich z dekonstrukcji, aby mogli przejść reformację.
W Liście do Filipian 1: 9-10 Paweł modlił się, żeby mieli dużo poznania i roztropności. W Dz. 17:11 chwali Berejczyków za to, że badają Pisma, sprawdzając czy to, co mówi, jest prawdą.
W 22w. Listu Judy czytamy, żeby mieć litość dla tych, którzy mają wątpliwości. Jezus nie uciekał przed ludźmi, którzy zadawali trudne pytania.
Chrześcijaństwo nie zostało stworzone przez popkulturę, lecz jest to objawienie z nieba. Ludzie potrzebują kogoś, kto zna Pana, aby pomógł im poradzić sobie z problemami, z którymi się borykają, by mogli otrzymać od Ojca własne objawienie w omawianych kwestiach.
Kolejnym razem o tym, jak pomóc komuś, kto zmaga się z własną wiarą.
Wiele błogosławieństw
John Fenn