Richard Murray
30 sierpnia
(hermeneutyka – gałąź teologii chrześcijańskiej zajmująca się interpretacją Biblii – przyp.tłum.)
Myślę, że prawdziwym wyzwaniem jest taka interpretacja starotestamentowych historii, która jest zgodna z boską naturą Jezusa i szanuje ją, a który w cudowny sposób mieszka w nas. W 16 rozdziale Ewangelii Jana Jezus obiecał, że będziemy mieli wewnętrzne hermeneutyczne świadectwo Ducha, który poprowadzi nas do prawdy, NIE do zimnego, cielesnego i klinicznego czytania „martwej litery” Pisma.
Są tylko dwie możliwości, albo wierzymy w to, że powinniśmy czytać Biblię ożywiani, oświecani i prowadzeni przez Ducha, albo nie wierzymy. Jeśli tak, to musimy traktować Go znacznie lepiej niż zwykłym pustosłowiem. Musimy angażować Ducha Świętego w czytanie, penetrowanie tekstu i szukanie w nim Chrystusa. Jeśli tego nie robimy to popadamy w śmiercionośną skłonność do dosłownej interpretacji, która przedstawia Boga jako dwubiegunowego potwora.
Pojawia się więc pytanie, co jeśli czytamy fragment inaczej? Odpowiadam: niech tak będzie. Jak napisał Paweł, każdy z nas osobiście staje lub pada przed swoim własnym panem. Tak więc, jeśli ktoś twierdzi, że Duch świadczy w nim, że Bóg rzeczywiście JEST tym, który (zgodnie z odczytem martwej litery) miota plagami, podrzyna gardła, grzmoci niemowlętami, spuszcza ogień, zsyła głód, nakazuje ludobójstwo, morduje przez potop mężczyzn, kobiety, dzieci i płody …to, oczywiście, skoro jest przekonany, że objawia mu to Duch, musi za tym iść.
Lecz my nie tak
Jeśli zamiast czegoś takiego słyszymy hermeneutyczne sugestie Ducha prowadzącego nas do lepszego, jaśniejszego i niedualistycznego czytania Pisma, które objawia Boga będącego WYŁĄCZNIE miłością i światłością, z czego korzystała ogromna większość ojców pierwszego kościoła, to my musimy iść za tym przekonaniem.
Z tych dwóch rodzajów hermeneutyki, pierwszy pozwala na to, aby ta „martwa litera” definiowała naturę Boga, a ta druga, przeciwnie, pozwala „żywemu Duchowi Jezusa” definiować, decydować o znaczeniu, Pisma. Wybieram ten drugi rodzaj hermeneutyki. Wyłącznie Jezus definiuje i tłumaczy całe Pismo, tak, jak to przedstawił uczniom w drodze do Emaus (Łuk 24).
Wyraźnie widzimy, że tak interpretował Pisma Paweł (prawdopodobnie najbardziej oczytany ze wszystkich apostołów), dzięki czemu dostrzegamy dwie wielkie prawdy.
Po pierwsze: Paweł NIGDY nie przedstawiał Ewangelii ani Dziejów pierwszego kościoła w postaci alegorii (które dobrze znał zarówno w formie opowiadanej jak i zapisanej, oraz tego, czego był osobiście świadkiem). Historyczność Nowego Testamentu miała zawsze żywotną wartość dla Pawła oraz pozostałych autorów NT.
Po drugie: Paweł niemal ZAWSZE interpretował Stary Testament jako alegorie Chrystusa (tak jak czytamy w 24 rozdziale Ewangelii Łukasza, zrobił to Jezus wyjaśniając jak powinny być czytane WSZYSTKIE Pisma). Główna waga Starego Testamentu nie leży w jego skrupulatnej historycznej dokładności, lecz raczej w chrystologicznym symbolizmie, zapowiadającym szybkie przyjście Mesjasza i Jego Królestwa światłości.
Paweł nie czytał ST w świetle „martwej litery” lecz przez „żywego Ducha” i zachęcał nas do tego samego (2Kor 3). Tak też czyniła ogromna większość wczesnych ojców kościoła. Nigdy nie zgodziliby się na to, abyśmy nie mieli „prawa” ponownego dzielenia, reinterpretowania i uzgadniania ST w tych wszystkich miejscach, które spotwarzają charakter Boga.
Jakąś niezrozumiałą zupełnie logikę tu wprowadzasz?
Co ma jedno do drugiego?
Żydom powtarzał to wielokrotnie w różnych wypowiedziach, ale co to ma do Ojca Jezusa?
A jeśli Bóg ST nie był Ojcem Jezusa? Jezus powiedział do żydów waszym ojcem jest oszczerca J 8.44.