John Fenn
Tłum.: Tomasz S.
Wiele lat temu Barb i ja nauczyliśmy się tego, o czym mówi tytuł tego nauczania. Sytuacja, w której się znaleźliśmy, była dla nas ekstremalnie trudna. W tym czasie byłem pastorem pomocniczym w kościele, którego główny pastor, na etacie, planował przejść na emeryturę i chciał, abym go tam zastąpił.
Jednak w czerwcu 1986 roku przyszedł do nas wraz z żoną i powiedział, że ich plany się zmieniły. Zrezygnował z pomysłu przejścia na emeryturę i awansowania mnie na głównego pastora. Powiedział: „Nie ma tu dla ciebie przyszłości”. Jak się później okazało, jego brat poprosił go, aby zastąpił mnie na stanowisku pastora pomocniczego i on się na to zgodził.
Nagle, wciąż widząc fizyczny świat, doświadczyłem wizji i zobaczyłem ogromną dłoń wykonującą powolne cięcie ‘karate’ między nami. Zrozumiałem, że nasz czas w tym miejscu dobiegł końca. Duch Święty objawił to i wtedy proroczo powiedziałem swojemu gościowi: „Jeśli to zrobisz, w ciągu roku od naszego odejścia wszystko stracisz”. Tak też się stało. Stracił swoje firmy, kościół, dom, pozycję w społeczności i nigdy już tego nie odzyskał. Przez jego nieposłuszeństwo Pan zabrał swą łaskę i pozwolił mu doświadczyć konsekwencji swoich działań. Jednakże jego decyzja wpłynęła również na nas samych. Kolejne 9 miesięcy były najtrudniejszymi w naszym życiu.
W tym czasie Pan przemówił do złamanego serca Barb:
„Próbowałem działać w sercach tych ludzi, ale Mi na to nie pozwolili, więc teraz muszę działać poza nimi. Dla was oznacza to, że posłużę się innym rozwiązaniem, ale ponieważ nie była to wasza wina, pozostaniecie w Mojej doskonałej woli. Jednakże będę musiał obejść zaistniałą sytuację”.
Decyzja pastora uruchomiła serię wydarzeń, które doprowadziły nas do utraty wszystkiego. Znaleźliśmy się bez pracy, samochodu i dochodu. Odłączyli nam telefon a elektrownia wysyłała powiadomienia o odcięciu prądu. Oddaliśmy nasz samochód dealerowi, ponieważ nie stać było nas spłacać za niego raty.
W każdy weekend zmuszeni byliśmy organizować wyprzedaże garażowe, aby zdobyć pieniądze na jedzenie. Wyprzedawaliśmy wszystko, co mogliśmy, nawet rzeczy cenne dla Barb – jej rodzinne pamiątki. Ale musieliśmy wykarmić własne dzieci. Niektórzy znajomi z kościoła, którzy widzieli, jak nas potraktowano, wspierali nas finansowo. Zimą 1986/87 niektórzy członkowie kościoła zatrudnili mnie do odśnieżania chodników i podjazdów, bym mógł zarobić trochę pieniędzy. Oferowali nam także drobne pieniądze, gdy wspieraliśmy ich duchowo.
Trwało to od początku czerwca 1986 aż do początku marca 1987 roku i był to najtrudniejszy, najbardziej stresujący czas w naszym życiu. 9 miesięcy, które pozbawiły nas wszystkiego. Mimo to nadal uczęszczaliśmy do kościoła, którego pastor wyrządził nam taką krzywdę, w międzyczasie prosząc Pana o miejsce, w którym zatrudniliby mnie jako pastora. W niedzielę 1 marca 1987 roku, 9 miesięcy po tym, jak jedna decyzja pastora zmieniła całe nasze życie, ten sam człowiek zapukał do naszych drzwi i oznajmił, ze właśnie otrzymał telefon z biura jednego kościoła o 3 godziny drogi stąd, który potrzebowało pastora. Nawet mnie tam zawiózł, a ja przyjąłem propozycję i przeprowadziliśmy się w ciągu 3 tygodni. Niecały rok po naszym odejściu pastor stracił wszystko – dokładnie tak, jak zostało mu to zapowiedziane przez Ducha.
Co odczuliśmy:
Kiedy pakowaliśmy nasze rzeczy do wynajętej ciężarówki, aby przeprowadzić się na nowe miejsce, Barb poczuła coś w swoim duchu: „Już nigdy ponownie nie przejdziemy tą drogą”. Rozpoznałem, że było to z Ducha. Sprawdziłem także, jak to rezonuje w moim duchu. Miałem takie samo objawienie: „Już nigdy nie przejdziemy tą drogą”. Zrozumieliśmy wtedy, że przeszliśmy przez najgorszy czas w naszym życiu i już nigdy nie znajdziemy się w takiej sytuacji, że już nigdy nie będziemy tak biedni. „Już nigdy nie przejdziemy tą drogą”.
Choć przeprowadzaliśmy się do biednego, małego miasteczka leżącego na zakurzonych wschodnich równinach Kolorado, to z powodu tego, przez co przeszliśmy, opuszczenie tego kościoła, uwolnienie się spod ręki jego pastora, było jak powiew świeżego powietrza. Dla nas było to nowe życie. Mieliśmy pewność, że poradzimy sobie ze wszystkim – w czasie ubóstwa nauczyliśmy się zachować niezależność od okoliczności, będąc podtrzymywani przez radość i pokój w naszym duchu przez te prawie 9 miesięcy.
Można powiedzieć, że przez 9 miesięcy przechodziliśmy okres ciąży. Nauczyło nas to głębokiego zaufania Panu – pełnej zależności od Niego – czegoś, czego wcześniej nie znaliśmy. Straciliśmy wszystko – dom, samochód, cenne przedmioty – ale mieliśmy radość i pewność w duchu, że znajdujemy się w środku Bożej woli.
Był to najgorszy, jak i najlepszy czas. Patrząc na okoliczności, był to okropny czas, ale w naszych duchach odczuwaliśmy radość i mieliśmy pewność, że już nigdy nie będziemy musieli przechodzić przez coś takiego. Co za kontrast! Nauczyliśmy się ufać w cudowne działanie Boga i oglądaliśmy Jego wierność, gdy ludzie nas zawodzili. Nie mieliśmy nic ponad to, co było konieczne by przeżyć – mieliśmy jedzenie. Kiedy czegoś naprawdę potrzebowaliśmy (nie mówię o pragnieniach, ale o prawdziwych potrzebach), Ojciec nam to zapewniał. To był dla nas całkowicie nowy wymiar życia.
Czego nauczył się Paweł…
Gdy Paweł pisał List do Filipian, siedząc w tym czasie w więzieniu, wspomniał, jak będąc w Tesalonikach, otrzymywał od nich finansowe wsparcie. To był pierwszy kościół, który wsparł jego służbę. Podziękował im za to, ale podkreślił, że nie pisał tych słów, aby otrzymać więcej pieniędzy, tylko że nauczył się czegoś ważnego.
Znamy ten werset na pamięć, ale zazwyczaj używamy go inaczej niż Paweł: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”. To podsumowanie tego, co mówił we wcześniejszych wersetach (w greckim oryginale) Flp 4:11-13:
„Nie mówię tego z powodu niedostatku. Nauczyłem się być samowystarczalnymw każdej sytuacji, w której się znajduję. Potrafię żyć w poniżeniu i potrafię żyć w obfitości — we wszystkim i w każdej sytuacji. Zostałem wtajemniczony w tajemnicę, jak być sytym i jak cierpieć głód, jak mieć w nadmiarze i jak cierpieć niedostatek. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”.
Wyraz: „umacniać” znaczy „zwyciężać” lub „przeważać”, a źródłem „umacnia mnie” jest „en-dunamoo” – „dunamoo” to wyraz, od którego pochodzi „dynamit”. Paweł stwierdza tu, że został wtajemniczony w tajemnicę – że z mocą dynamitu może zwyciężać w każdej sytuacji dzięki Chrystusowi, który go wzmacnia.
Tej samej tajemnicy nauczyliśmy się z Barb w ciągu tych 9 trudnych miesięcy. W przyszłym tygodniu powiem więcej, jak zostać wtajemniczonym w tę tajemnicę i jak nią żyć.
Wiele błogosławieństw.
John Fenn